Skocz do zawartości

Flat Eric

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    1 422
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Flat Eric

  1. Tradycyjnie, pod koniec sierpnia w Monaco odbył się mecz o Superpuchar Europy pomiędzy triumfatorem Ligi Mistrzów (Interem Mediolan) a zdobywcą Pucharu UEFA (Bayernem Monachium). Bawarczycy prowadzili po golu Toniego, ale nerazzurri zrewanżowali się trafieniami Ibrahimovica oraz Suazo i to ekipa Roberto Manciniego cieszyła się ze zwycięstwa. Poza tym, jak zawsze o tej porze, Europa emocjonowała się karuzelą transferową. Ciekawych roszad nie brakowało i tym razem - głośno było o wielkim powrocie Michaela Owena do Liverpoolu, przejściu brazylijskich gwiazd: Ronaldo i Juninho do Sevilli oraz nowym gwiazdorze bundesligi - Maxi Lopezie, który zasilił skład Schalke. Inne ciekawe posunięcia to Paulo Ferreira w Benfice, Emmanuel Eboue i Valon Behrami w Realu Madryt, Cristian Zaccardo i Goran Pandev w Interze, Gabriel Heinze w Romie, Vedran Corluka w Chelsea, a także Lilian Thuram i Mathieu Flamini we Fiorentinie. Polskimi bohaterami letniego okna transferowego byli: Jerzy Dudek, który na zasadzie wolnego transferu trafił do Deportivo La Coruna i Paweł Golański, porzucający Steauę na rzecz Fenerbahce. Antrim żyło inną informacją: piłkarz Chimney Corner powołany do młodzieżowej reprezentacji Irlandii Północnej! Nasz nowy nabytek, Niall Lavery wystąpił w meczu drużyn U-19. Niestety, młode strzelby Ulsteru musiały uznać wyższość Włochów i przegrały 0:6... Lavery zagrał 90 minut, ale to raczej wątpliwy powód do dumy. Młody pomocnik miał szansę poprawić sobie humor, zwyciężając w 4 kolejce Pucharu Ligi Amatorskiej z beniaminkiem 2 ligi - Mosside. Zaczęliśmy zgodnie z planem - w 5 minucie Crawford wyłożył piłkę stojącemu przed polem karnym Bovillowi, a ten huknął w samo okienko. Niestety, z biegiem czasu nasza gra wyglądała coraz gorzej. Mosside okazało się równorzędnym przeciwnikiem, walczyło bez kompleksów i zdołało wyrównać. Na 5 minut przed końcem meczu O'Hare wykorzystał niezdecydowanie naszych obrońców i skopiował wyczyn Bovilla, czyli uderzył z dystansu tuż pod poprzeczkę. Znów nieciekawy, wyrównany mecz i znów remis. Północnoirlandzki Puchar Ligi Amatorskiej - 4 kolejka Chimney Corner [1L] - Mosside [2L] 1:1 (1:0) 5'- Bovill (1:0) 85'- O'Hare (1:1) MoM: Bovill (7) Widownia: 181 Z marszu przystąpiliśmy do starcia decydującego o awansie. Nam wystarczał remis, PSNI musiało wygrać. Chyba znów poczuliśmy się zbyt pewni siebie, ponieważ czerwona kartka dla Moffatta w drugiej (!) minucie zdawała się być istną gwiazdką z nieba. Bo cóż nam może zrobić osłabiony drugoligowiec? Odpowiedź na to pytanie poznaliśmy w 45 minucie. Gola "do szatni" zdobył strzałem z dystansu Stuart Nelson. Moi podopieczni wyglądali na skonsternowanych, ale przez całą pierwszą połowę aż się prosili, by wbić im bramkę - za lenistwo, głupotę i niefrasobliwość trzeba płacić. Zaraz po przerwie siły się wyrównały - bezmyślne zachowanie Maitlanda sędzia nagrodził czerwonym kartonikiem. Co więc mieli zrobić gospodarze, jak nie strzelić drugiego? Podwyższenia rezultatu podjął się McKnight. W 70 minucie straciliśmy kolejnego człowieka - tym razem z boiska wyleciał Loughlin, chociaż moim zdaniem arbiter potraktował go zbyt surowo. Czarę goryczy przelała bramka Donalda zdobyta po rzucie rożnym, mimo, że na plecach zawodnika PSNI siedział McAlinden. Żenada, blamaż, kompromitacja. Nieoczekiwanie odpadamy z kolejnego pucharu - może i zaoszczędzimy więcej sił na ligę, ale z taką formą to może nam nie wystarczyć... Północnoirlandzki Puchar Ligi Amatorskiej - 5 kolejka PSNI [2L] - Chimney Corner [1L] 3:0 (1:0) 45'- Nelson 67'- McKnight 86'- Donald MoM: Donald (8) Widownia: 638 Tabela końcowa: 1. Ballyclare - 11 pkt. (12:5) A 2. PSNI - 9 pkt. (11:5) A 3. Chimney Corner - 8 pkt. (8:6) 4. Ballymoney Utd - 6 pkt. (6:8) 5. Loughgall - 5 pkt. (8:12) 6. Mosside - 2 pkt. (4:13)
  2. Jeszcze przed zakończeniem fazy grupowej PPLA rozpoczęliśmy walkę o obronę Trofeum Antrim. By po raz drugi z rzędu sięgnąć po to wyróżnienie, musieliśmy najpierw uporać się z amatorskim zespołem Shorts. Jeszcze nigdy nie widziałem, by bukmacherzy tak zdecydowanie wskazywali na nasze zwycięstwo. Początek wskazywałby, że mieli rację - w 3 minucie Chines dośrodkował z rzutu rożnego wprost na głowę Crawforda i mogliśmy cieszyć się prowadzeniem. Potem nie był już tak różowo. Goście radzili sobie zaskakująco dobrze i chociaż większość ich akcji kończyła się niecelnymi strzałami, to i tak prezentowali się lepiej niż my. W końcu stało się nieuniknione: Gracey skorzystał z nieuwagi Spence'a i doprowadził do wyrównania. Bardziej ofensywne ustawienie Chimney Corner nie przyniosło pożądanych rezultatów. Za to piłkarze Shorts przeprowadzili szybki kontratak, w wyniku którego Armour znalazł się w dogodnej sytuacji do oddania strzału. Piłka odbiła się jeszcze od któregoś z naszych obrońców i zmyliła Frencha - przegrywaliśmy z amatorami 1:2. Chociaż czasu było sporo, nie zdołaliśmy odwrócić losów meczu i porażka stała się faktem, nie obronimy Trofeum Antrim. Odpadnięcie z czysto prestiżowych rozgrywek specjalnie mnie nie martwiło, ale postawa moich podopiecznych napawała lekkim niepokojem. Trofeum Antrim - 2 runda Chimney Corner [1L] - Shorts [Ama] 1:2 (1:0) 3'- Crawford (1:0) 57'- Gracey (1:1) 68'- Armour (1:2) MoM: Gracey (8) Widownia: 164 Tymczasem do grona kontuzjowanych dołączył Johnny Banks. Nasz najlepszy lewy obrońca zerwał mięsień łydki i czekał go blisko 5-miesięczny rozbrat z futbolem. Oznaczało to, że do podstawowej 11-stki wraca 42-letni Davidson, gdyż nie udało mi się sprowadzić nowego zawodnika na tę pozycję. W ramach 3 kolejki Pucharu Ligi Amatorskiej czekał nas wyjazd do Ballyclare. Był to mecz z gatunku tych "bez historii". Naprawdę, nie ma o czym mówić - Camrades byli lepsi, ale cholernie nieskuteczni, a my dzielnie się broniliśmy, schowani za podwójną gardą. W związku z tym, bramki nie padły. Północnoirlandzki Puchar Ligi Amatorskiej - 3 kolejka Ballyclare [1L] - Chimney Corner [1L] 0:0 MoM: Maitland (7) Widownia: 191
  3. Dzięki, teraz zobaczymy czy w 1 lidze pójdzie mi równie dobrze;) - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Po rozegraniu kilku mniej lub bardziej udanych sparingów, przystąpiliśmy do walki w otwierającym sezon Pucharze Ligi Amatorskiej. W grupie trafiliśmy na dwóch pierwszoligowców: Loughgall i Ballyclare oraz trzech drugoligowców: Ballymoney Utd, Mosside i PSNI. Na pierwszy ogień - mecz u siebie z Loughgall. Teoretycznie był to najtrudniejszy przeciwnik, więc przystąpiliśmy do starcia zmobilizowani i ostrożni. Moi chłopcy zgubili jednak ostrożność po wejściu na murawę i, spragnieni gry w piłkę, zaczęli futbolową fiestę. Ofensywne szarże Chimney Corner tak zaskoczyły gości, że musieli się ratować nieczystymi interwencjami. Jedna z nich zakończyła się czerwoną kartką dla Whittle'a i dzięki temu mogliśmy grać na jeszcze większym luzie. Dodatkowo, Whittle faulował na 30-tym metrze, więc nadarzyła się okazja, by wykonać rzut wolny. Etatowego wykonawcy stałych fragmentów - O'Kane'a nie było tego dnia na boisku, więc do piłki podszedł Loughlin. Odległość wydawała się zbyt duża na bezpośredni strzał, ale nasz snajper czuł się tego dnia wyjątkowo dobrze. Kropnął fenomenalnie, piekielnie mocno i precyzyjnie, zdobywając pierwszego gola sezonu 2008/2009! Humor popsuł nam trochę Gibson, ponieważ popełnił katastrofalny błąd - po prostu podał piłkę do znajdującego się w naszym polu karnym Smitha. Napastnik Loughgall musiał tylko dostawić nogę... Na szczęście remis nie utrzymał się długo. Zaledwie 8 minut później Gibson częściowo się zrehabilitował - dokładnie dośrodkował z rzutu wolnego na głowę Jordana, a Johnny odzyskał dla nas prowadzenie. Na wypadek gdyby jednak ktoś uważał, że asysta nie jest wystarczającą rekompensatą, Gibson postanowił sam zdobyć bramkę. A właściwie wcale tego nie postanowił - po prostu znów dośrodkowywał z rzutu wolnego, ale tak wysoko, że nikt nie doskoczył do futbolówki... Piłka przeleciała nad głowami zawodników zgromadzonych w polu karnym i... wpadła do bramki zaskoczonego McConville'a! Gol zupełnie przypadkowy, ale zawsze gol. W ostatniej minucie wynik ustalił Chines - z rzutu wolnego, a jakże by inaczej. Uderzył precyzyjnie, tuż przy słupku. A więc sezon zaczęliśmy z wysokiego "c", a nasz pierwszoligowy rywal tego dnia nie istniał. Ciekawostką był fakt, że wszystkie 4 bramki zdobyliśmy po rzutach wolnych. Północnoirlandzki Puchar Ligi Amatorskiej - 1 kolejka Chimney Corner [1L] - Loughgall [1L] 4:1 (1:0) 28'- Loughlin (1:0) 56'- Smith (1:1) 64'- Jordan (2:1) 79'- Gibson (3:1) 90'- Chines (4:1) MoM: Loughlin (8) Widownia: 190 Jedyne, co mąciło naszą radość to kontuzja Aarona McKeague, która mogła wyłączyć go z gry nawet na dwa miesiące. Mimo to do meczu z Ballymoney podchodziliśmy optymistycznie. Ekipę United znaliśmy na wylot, nie miała przed nami tajemnic. Wynik już w 11 minucie otworzył nasz nowy nabytek - Kenny Paul. Najlepszy asystent 2 ligi praktycznie w pojedynkę przeprowadził kontrę - pozbył się siędzącego mu na plecach Kearey'a, dzięki czemu miał przed sobą jedynie opustoszałą połowę przeciwnika. Popędził więc na bramkę, zwiódł golkipera i wpakował piłkę do siatki - ręce same składały się do oklasków. Później długo nie działo się nic ciekawego - gra toczyła się głównie w środku pola. Dopiero po godzinie O'Kane, zirytowany takim przebiegiem spotkania, zdecydował się na strzelenie kolejnej bramki - zrobiło się 2:0. W 74 minucie Kearney znów został upokorzony - tym razem z łatwością minął go Loughlin, przebiegł kilka metrów i ze stoickim spokojem wykończył akcję, podwyższając na 3:0. Sami podarowaliśmy gospodarzom honorową bramkę. Bailie został sfaulowany w polu karnym przez Banksa, a Burnside wymierzył sprawiedliwość z 11 metrów. Drugi mecz - drugie zwycięstwo. Wszystko wskazywało na to, że tym razem wyjście z grupy przyjdzie nam łatwiej niż ostatnio. Północnoirlandzki Puchar Ligi Amatorskiej - 2 kolejka Ballymoney Utd [2L] - Chimney Corner [1L] 1:3 (0:1) 11'- Paul (0:1) 61'- O'Kane (0:2) 74'- Loughlin (0:3) 85'- Burnside-K (1:3) MoM: O'Kane (8) Widownia: 180
  4. W Londynie, na Emirates Stadium odbył się finał Pucharu UEFA. Spotkały się w nim dwie wielkie firmy - Bayern Monachium i Ajax Amsterdam. Doświadczeni Bawarczycy wypunktowali holenderską młodzież i mecz zakończył się wynikiem 4:1 dla podopiecznych Ottmara Hitzfelda. Dla zwycięzców gole strzelali Luca Toni (dwie), Fernando Belluschi oraz Miroslav Klose. Honor Ajaxu uratował Huntelaar. Tydzień później, na moskiewskich Łużnikach o Puchar Europy walczyły: spragniony trofeów Inter i rewelacja tegorocznych rozgrywek - Sporting Lizbona. Portugalskie lwy nie powtórzyły sukcesu FC Porto sprzed czterech lat i uległy faworyzowanym Włochom 0:2. Bramki zdobyli Patrick Vieira i Maicon. Tym sposobem sezon 2007/2008 mógł zostać oficjalnie uznany za zakończony. Gdy siedziałem w ulubionym barze i konsumowałem rybę, popijając piwem, zadzwonił mój telefon. Już pierwsze słowa zdradziły tożsamość rozmówcy: - Sytuacja jest tego rodzaju, że... Prezes Grzegorz z tej strony. - A witam pana prezesa, co słychać na Miodowej? - Bez zmian, wszystko w najlepszym porządku. Jeszcze tylko ustalimy kto awansował do ekstraklasy i rozpoczynamy rozgrywki. Ale, ale! Słyszałem, że odnosicie sukcesy w tej Islandii Północnej, że sławicie polską myśl szkoleniową. To się chwali, się chwali. Dostaniecie tam kiedy urlop to wpadnijcie do kraju, dostaniecie premię od związku... O, bony! Bony świąteczne będą, a ja się nawet dla was wystaram o wczasy w Złotych Piaskach. - Hmm, tak, dziękuję. Na razie dopiero wygraliśmy 2 ligę, o wielkich sukcesach nie ma jeszcze mowy... - Bez fałszywej skromności towarzy...towarzystwo dobre tam macie? - Nie mogę narzekać, chociaż trochę brakuje przyjaciół, jak to na obczyźnie. - Czekajcie tam kolego, czekajcie, nie smućcie się. Związek, po naradzie burzliwej, acz prowadzonej w atmosferze wzajemnego zrozumienia zadecydował, że dbając o hart ducha swoich najbardziej oddanych i pracowitych podopiecznych, należy wspierać ich wszelkimi mozliwymi sposobami. Dlatego wkrótce przybędzie do was niespodzianka. Bądźcie cierpliwi, warto czekać. A tymczasem ja będę kończyć, zaczynamy walne zgromadzenie, jeśli wiesz co mam na myśli, hie hie hie... Ekhm, tak. A więc do usłyszenia. Nie do końca wiedziałem o co chodziło prezesowi Grzegorzowi, ale jako człowiek lubiący niespodzianki nie wnikałem w szczegóły. Za to rozpocząłem sondowanie północnoirlandzkiego rynku transferowego, w poszukiwaniu wzmocnień na miarę 1 ligi. Zgodnie z tradycją nie dostałem ani centa na transfery, więc zmuszony zostałem rozglądać się za wolnymi zawodnikami. Niestety, znalezienie dobrego i chętnego obrońcy graniczyło z cudem, a przecież właśnie defensywa wymagała najbardziej zdecydowanej przebudowy. Tylko jeden stoper przystał na proponowane warunki. Był to: David McAlinden (NIR, 25 lat) - zdeterminowany, pracowity i dobrze kryjący - spore szanse na wyjściową jedenastkę. Były klub: Cliftonville. Do pomocy udało mi się sprowadzić młodziana, na którego polowałem od dłuższego czasu, czyli: Niall Lavery (NIR, 18 lat) - gra na środku pomocy. Kreatywny, opanowany, zdeterminowany. Chłopak miał mentalność zwycięzcy, ale fizycznie i technicznie nie prezentował się najlepiej. Prawdopodobnie nie będzie grał zbyt często, na razie musiał okrzepnąć. Pozyskany z Lurgan Celtic. Za to napastnicy lgnęli do nas niczym muchy do g.... Musiałem przeprowadzić selekcję i wybrać dwóch najlepszych, bo więcej nie było nam potrzebnych. W ten sposób wyselekcjonowałem następujące nazwiska: Charlie Robinson (NIR, 27 lat) - to może być hit. Podobno piekielnie skuteczny i całkiem szybki. Ostatnio gracz Wellington Rec. Kenny Paul (NIR, 28 lat) - najlepszy asystent 2 ligi w barwach Wakehurst. Zaliczył 10 asyst i 9 goli, to robiło wrażenie. Wątpiłem jednak, by przebił się do podstawy.
  5. Puchar UEFA - 1/2 finału: Bayern Monachium - Olympique Lyon (4:1, 0:1) Ajax Amsterdam - Dinamo Bukareszt (3:0, 0:0) Pora przyjrzeć się bliżej sezonowym dokonaniom moich podopiecznych. Bramkarze: Andrew French (43 mecze, 55 wpuszczonych goli, 12x czyste konto, 1x MoM, średnia ocena: 6.79) - bezwzględnie numer 1 w bramce Chimney Corner. Solidny golkiper, pewny między słupkami, praktycznie nie popełnia głupich błędów. Klasa sama w sobie, mimo zainteresowania wielu klubów zamierzam zatrzymać go w Antrim. Brian Martin (1 mecz, 1 wpuszczony gol, 0x MoM, średnia ocena: 6.00) - numer 2 w klubowej hierarchii. Właściwie nie dostał szansy, by się wykazać, ale w sparingach mnie nie przekonywał. Jeżeli uda się znaleźć lepszego rezerwowego, opuści zespół. Obrońcy: Johnny Banks (37 meczów, 0 goli, 3 asysty, 0x MoM, średnia ocena: 6.86) - na lewej obronie nie ma sobie równych, szybko wygryzł starzejącego się Davidsona. Poza tym, jeśli zaistniała taka konieczność, mógł zostać przesunięty do pomocy. Najlepszy z defensorów, musi z nami zostać. Gregg Davidson (22 mecze, 0 goli, 1 asysta, 0x MoM, średnia ocena: 6.82) - mimo czterdziestki na karku, grał całkiem przyzwoicie. Nie tak ofensywnie usposobiony jak Banks, ale solidny. Jeśli Bóg nie wezwie go do siebie, powinien pozostać w klubie. Ian Maitland (24 mecze, 0 goli, 2 asysty, 0x MoM, średnia ocena: 6.71) - najlepszy spośród środkowych, ale szału nie robi. Sporą część sezonu pauzował ze względu na kontuzję, dlatego nie oceniam go aż tak surowo. Alan Gaston (21 meczów, 1 gol, 0 asyst, 1x MoM, średnia ocena: 6.71) - grał głównie pod nieobecność Maitlanda. Jak na zmiennika całkiem przyzwoity. Na chwilę obecną - zostaje. David Gibson (35 meczów, 2 gole, 0 asyst, 0x MoM, średnia ocena: 6.69) - na prawej stronie występował regularnie, ale przede wszystkim z powodu braku alternatywy. Dopóki nie znajdzie się nikt lepszy, ma pewne miejsce w składzie. Ally McGarry (12 meczów, 0 goli, 1 asysta, 0x MoM, średnia ocena: 6.67) - na boisku pojawiał się w miarę możliwości jak najrzadziej. Ma szanse zostać zwolnionym. Gary Spence (35 meczów, 0 goli, 3 asysty, 0x MoM, średnia ocena: 6.66) - nasz podstawowy stoper został uznany przez fachowców za największy niewypał transferowy 2 ligi. Ja nie byłbym aż tak surowy, ale przyszłość Spence'a w drużynie nie jest pewna. Chris McManus (19 meczów, 1 gol, 1 asysta, 0x MoM, średnia ocena: 6.63) - zmiennik Gibsona na prawej stronie. Raczej nie zaliczy tego sezonu do udanych, okazał się jeszcze słabszy niż David. Pomocnicy: Alwyn Crawford (30 meczów, 12 goli, 6 asyst, 7x MoM, średnia ocena: 7.37) - największa gwiazda Chimney Corner, ulubieniec kibiców, wybrany przez nich Graczem Sezonu. Świetna skuteczność, nawet jeśli wziąć pod uwagę, że czasem grywał w ataku. Od niego mam zamiar zaczynać ustalanie składu w przyszłym sezonie. Mark McClintock (13 meczów, 4 gole, 3 asysty, 3x MoM, średnia ocena: 7.31) - gdyby nie długotrwała kontuzja, byłby pierwszoplanową postacią drużyny. Kiedy przechodził rekonwalescencję, jego miejsce zajął Crawford i sprawdził się znakomicie... Ciężko będzie znaleźć miejsce w składzie dla tych dwóch gwiazdorów, ale McClintock może grać też na prawej flance. Aaron McKeague (27 meczów, 4 gole, 5 asyst, 0x MoM, średnia ocena: 7.04) - nasz najlepszy (i jedyny) defesywny pomocnik. Kiedy trzeba potrafił włączyć się do akcji zaczepnych. Ważne ogniwo mojego teamu, bywa agresywny, ale na Wyspach to przydatna cecha. Ze względu na wiek, warto byłoby poszukać mu ucznia, a w przyszłości następcy. Paul McCrory (2 mecze, 0 goli, 1 asysta, 0x MoM, średnia ocena: 7.00) - najczęściej spędzał czas na trybunach. Chcę się go pozbyć, ale skubany nie zgadza się na obustronne rozwiązanie kontraktu, a wypłacanie rekompensaty odpada... Aidan O'Kane (35 meczów, 6 goli, 8 asyst, 1x MoM, średnia ocena: 6.91) - król rzutów wolnych, czołowy asystent zespołu. Musi zostać. Patrick Hudson (11 meczów, 2 gole, 2 asysty, 0x MoM, średnia ocena: 6.91) - nie przekonał mnie do siebie. Niby przyzwoity joker, ale pozbędę się go bez żalu. Ricky Bovill (31 meczów, 3 gole, 3 asysty, 2x MoM, średnia ocena: 6.87) - całkiem niezły playmaker. Sprawdził się - miewał gorsze występy, ale więcej miał tych udanych. Johnny Jordan (36 meczów, 2 gole, 8 asyst, 0x MoM, średnia ocena: 6.83) - przede wszystkim: bardzo wszechstronny. Może grać na lewej stronie, na prawej, na środku, a nawet w ataku. Sporo asyst na koncie, przyda się w 1 lidze. Miguel Chines (29 meczów, 1 gol, 1 asysta, 0x MoM, średnia ocena: 6.72) - portugalska zapchajdziura. Niczego wielkiego nie pokazał, Luisem Figo nie jest i nie będzie. Od razu widać, że geny ma skażone Irlandią Północną. Skoro nie zgadza się na obniżkę pensji, to prawdopodobnie się z nami pożegna. Phillip Agnew (8 meczów, 0 goli, 1 asysta, 0x MoM, średnia ocena: 6.50) - jeśli znacie kogoś, kto go sobie weźmie, to dajcie znać. Ja go w Chimney Corner nie chcę. Napastnicy: John Loughlin (44 mecze, 20 goli, 6 asyst, 7x MoM, średnia ocena: 6.93) - najlepszy strzelec drużyny. Zdarzało się, że długo nie mógł trafić do bramki, ale kiedy już się przełamał, to strzelał seriami. Gdyby nie wiek, powiedziałbym, że ma szanse na grę w reprezentacji...choć pewnie i tak byłoby w tym sporo przesady. Oczywiście musi z nami zostać. Aaron Wallace (25 meczów, 7 goli, 6 asyst, 2x MoM, średnia ocena: 6.92) - początkowo głównie rezerwowy, pod koniec sezonu, gdy zdobył kilka cennych trafień, zaczął pojawiać się w wyjściowym składzie. Świetny joker, czuję, że da radę na zapleczu ekstraklasy. Colin Mack (43 mecze, 14 goli, 9 asyst, 4x MoM, średnia ocena: 6.91) - nie tak skuteczny jak Loughlin, ale częściej asystujący. Kiedy John miał problemy ze skutecznością, wyręczał go. Stworzyli zgrany duet, warto to kontynuować. Podsumowując - najgorzej wygląda sytuacja w obronie. Potrzebny przynajmniej 1 nowy stoper i ktoś na prawą stronę. Druga linia prezentuje się nieźle, chociaż następca McKeague by się przydał, plus ktoś kreatywny na lewą flankę. Atak jest dobry, ale nowym snajperem nie pogardzę, podobnie jak solidnym zmiennikiem dla Frencha.
  6. Sezon się skończył, podsumowań nadszedł czas. Ekstraklasa: Mistrzostwo - Glentoran Belfast Spadek - Limavady Utd Król Strzelców - Mark Millar (Armagh) - 17 Najwięcej asyst - Ryan Semple (Institute) - 12 Najwyższa średnia ocena - Chris Morgan (Glentoran) - 7.52/ 17 m. 1 liga: Zwycięzcy - Bangor Awans - Bangor Spadek - Coagh Utd, Portstewart Król strzelców - Ricky Billing (Ards) - 14 Najwięcej asyst - Alan Murphy (Loughgall) - 10 Najwyższa średnia ocena - Dean Smith (Loughgall) - 7.38/ 21 m. 2 liga: Zwycięzcy - Chimney Corner Awans - Chimney Corner, Dergview Spadek - Glebe Król strzelców - Brian Quillty (Annagh Utd) - 13 Najwięcej asyst - Kenny Paul (Wakehurst) - 10 Najwyższa średnia ocena - Richard Leckey (Dergview) - 7.38/ 18 m. Pozostali zwycięzcy: Puchar Irlandii Północnej - Armagh Puchar Ligi Północnoirlandzkiej - Glenavon Północnoirlandzki Puchar Ligi Amatorskiej - Portstewart Północnoirlandzki Puchar Hrabstwa Antrim - Linfield Północnoirlandzkie Trofeum Hrabstwa Antrim - Chimney Corner Amatorski Puchar Irlandii Północnej - Portadown II Północnoirlandzki Puchar Centralnego Ulsteru - Dungannon Nagrody: Piłkarz Roku Ulsteru - Steven Davis (Fulham) Król Strzelców - Mark Millar (Armagh) Piłkarz Roku - Chris Morgan (Glentoran) Młody Piłkarz Roku - Daryl Fordyce (Glentoran) Menedżer Roku - Alan McDonald (Glentoran)
  7. Ostatni mecz sezonu przeciwko Wakehurst był czystą formalnością. My byliśmy pewni awansu, a nasi rywale też już o nic nie walczyli - zajmowali bezpieczną pozycję w środku stawki. Mimo to, nie zamierzaliśmy odpuścić, ponieważ chcieliśmy godnie pożegnać się z kibicami na Allen Park. To miała być taka "rundka honorowa" w naszym wykonaniu. Powitały nas kolorowe trybuny, ozdobione podziękowalnymi transparentami. Całe Antrim było dumne z dokonań Chimney Corner, postawa moich zawodników sprawiła, że piwo i ryby zeszły na dalszy plan - miasto zaczynało żyć futbolem. Może nie był to fanatyzm w wydaniu południowoamerykańskim, ale zmianę można było zauważyć gołym okiem. Okazało się nawet, że istnieje ktoś taki jak prezes (!) klubu kibica (!!) Ponad 400 zgromadzonych fanów (nasz nowy rekord, jeśli chodzi o ligę) mogło cieszyć się z pierwszej bramki w 37 minucie. Bovill świetnym podaniem obsłużył Macka, a ten popędził do przodu i ze spokojem otworzył wynik. Piłkarskie święto próbował zepsuć nam Colville, który wyrównał przepięknym strzałem z rzutu wolnego, ale ostatnie słowo należało do Chimney Corner. Na 3 minuty przed końcem Loughlin huknął z 25 metrów i tym sposobem zapewnił nam zwycięstwo, a co za tym idzie - mistrzostwo 2 ligi. 2 liga - 22 kolejka Chimney Corner [1] - Wakehurst [7] 2:1 (1:0) 37'- Mack (1:0) 57'- Colville (1:1) 87'- Loughlin (2:1) MoM: Colville (8) Widownia: 406 Tabela końcowa 2 ligi - sezon 2007/2008 Feta mogła się odbyć bez żadnych zakłóceń. Wyraźnie wzruszony prezes gratulował mi niemalże na kolanach, a gdy rozmawiałem z dziennikarzami (no dobra, z jednym dziennikarzem) co chwilę podbiegał któryś z moich podopiecznych by oblać mnie piwem lub szampanem. Zabawa trwała do białego rana, murawa Allen Park chyba nigdy nie widziała czegoś takiego. Następnego dnia obudziłem się w nowej rzeczywistości. Skacowany uświadomiłem sobie, że naprawdę wygraliśmy rozgrywki, naprawdę jesteśmy w 1 lidze i naprawdę czas pomyśleć nad wzmocnieniami, bo nowy sezon zapowiadał się...dramatycznie ciężki. Dla rozładowania napięcia obejrzałem sobie emocjonujące ćwierćifnały Pucharu UEFA i półfinały Ligi Mistrzów. Puchar UEFA - 1/4 finału: Olympique Lyon - PSV Eindhoven (3:2, 2:1) Dinamo Bukareszt - Villarreal (0:0, 1:0) Ajax Amsterdam - Chelsea Londyn (0:2, 3:0) Bayern Monachium - Bolton (2:0, 4:2) Liga Mistrzów - 1/2 finału: Inter Mediolan - Real Madryt (0:0, 3:0) Sporting Lizbona - Lazio Rzym (1:1, 2:1)
  8. Mnie też wyniki Realu niemile zaskakują, ale to "tylko" FM;) A co do awansu...nie będę wyprzedzał faktów. - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Mecz z Glebe mógł zadecydować o naszym awansie - zwycięstwo oznaczałoby, że sezon 2008/2009 spędzimy w 1 lidze. Teoretycznie nie powinno to być trudnym zadaniem - gospodarze byli czerwoną latarnią ligi, w 20 meczach zanotowali raptem 2 wygrane, 2 razy zremisowali, a aż 16 razy schodzili z boiska pokonani. Dodatkowo o nic już nie walczyli, gdyż bez względu na wszystko i tak mieli wystąpić w barażach o utrzymanie. Ale wiadomo - presja robi swoje. Rzeczywiście, ciężar gatunkowy spotkania jakby spętał nogi moim podopiecznym. W pierwszych minutach to Glebe było stroną przeważającą. Na szczęście szybko się otrząsnęliśmy i za sprawą Macka wyszliśmy na prowadzenie - Colin płaskim strzałem zza pola karnego pokonał Madisona. Nieliczna grupka kibiców przybyłych z Antrim powoli zaczynała świętować. Złapaliśmy wiatr w żagle, chociaż French dwukrotnie musiał się mocno nagimnastykować, by wybronić uderzenia Neilla z bliskiej odległości. W odpowiedzi Loughlin huknął w poprzeczkę tak, że prawie się złamała. Kolejne ataki gospodarzy wprowadzały coraz bardziej nerwową atmosferę. Dopiero w 78 minucie Mark McClintock pięknym strzałem z 16 metrów uspokoił nieco moje skołatane nerwy. Tylko jakaś katastrofa mogła odebrać nam zwycięstwo i... i sami wiecie co. Czerwone kartki dla Wilkinsona i McVickera jeszcze bardziej przybliżały nas do tego, co niedawno wydawało się nieosiągalne. I gdy do końca pozostało pięć minut, a Glebe grało w dziewiątkę... Marty Murray ograł Spence'a i zdobył bramkę kontaktową. Kopnąłem leżący nieopodal bidon, już wiedziałem, że czeka mnie najdłuższe 5 minut w trenerskiej karierze. Sędzia doliczył jeszcze 4, te dawno minęły, a arbiter nie gwizdał, pozwalając przeciwnikowi wykonywać kolejne rzuty rożne. W tym czasie zdążyłem złamać ołówek, cisnąć w trybuny swój notatnik, pozbawić paznokci wszystkie palce obu rąk i nóg.... Ale w końcu się doczekałem! Stało się! To się naprawdę stało! Chimney Corner w 1 lidze! 2 liga - 21 kolejka Glebe [12] - Chimney Corner [1] 1:2 (0:1) 14'- Mack (0:1) 78'- McClintock (0:2) 85'- Murray (1:2) MoM: McClintock (8) Widownia: 187
  9. Po wpadce, za jaką niewątpliwie należy uznać remis z Oxford Utd Stars, bardzo chcieliśmy dokopać QUB. Nie mogliśmy sobie więcej pozwolić na stratę punktów podawanych przez los na srebrnej tacy - przecież mieliśmy terminarz marzeń! Pierwsza połowa nie należała do najciekawszych, chociaż była dość wyrównana. Goście z Belfastu próbowali coś sklecić, ale nie bardzo im to wychodziło. My, poza groźnym strzałem Crawforda, też wiele nie pokazaliśmy... Po przerwie nareszcie coś zaczęło się dziać i kibice mieli powody, by wstać ze swoich miejsc. Oto w 48 minucie David Gibson stanął gdzieś na połowie boiska i postanowił dośrodkować w pole karne... jego dośrodkowanie było nieco za wysokie, więc nikt nie doskoczył do piłki, która ostatecznie... wylądowała w bramce zdezorientowanego Boyle'a! Na pewno nie taki był zamiar Gibsona, ale co z tego? Gol to gol, nawet jeśli jest tak kuriozalny. Gdy w 66 minucie Wallace wyprzedził wychodzącego bramkarza i podwyższył na 2:0 zaczynałem się uspokajać. Zwycięstwo było o krok, QUB nie stwarzało praktycznie żadnego zagrożenia...do czasu. W końcówce, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego McDonald zdobył gola kontaktowego. Najwyraźniej kierowane pod jego adresem teksty w stylu "a może frytki do tego?" podziałały na niego mobilizująco. Zrobiło się nerwowo, bo goście poczynali sobie coraz śmielej i mogli w każdej chwili doprowadzić do remisu. Ale od czego jest John Loughlin? Nasz najlepszy strzelec wykorzystał fantastyczne podanie McClintocka i ustalił rezultat na 3:1. Już byliśmy w ogródku... 2 liga - 20 kolejka Chimney Corner [1] - QUB [10] 3:1 (0:0) 48'- Gibson (1:0) 66'- Wallace (2:0) 86'- McDonald (2:1) 90'- Loughlin (3:1) MoM: Loughlin (8) Widownia: 220 W Pucharze UEFA rozegrano mecze 1/8 finału, a w Lidze Mistrzów przyszedł czas na ćwierćfinały: Puchar UEFA - 1/8 finału: Chelsea Londyn - Maccabi Hajfa (1:1, 4:0) Ajax Amsterdam - Standard Liege (0:0, 2:1) Bolton - SC Heerenveen (1:0, 0:0) Olympique Lyon - Tottenham (1:1, 1:1) Bayern Monachium - FC Schalke (2:0, 0:0) Dinamo Bukareszt - Werder Brema (0:0, 1:1) Villarreal - Trabzonspor (2:0, 1:2) PSV Eindhoven - Fenerbahce Stambuł (1:2, 3:1) Liga Mistrzów - 1/4 finału: Real Madryt - FC Barcelona (2:1, 2:2) Inter Mediolan - Manchester United (2:0, 4:2) Sporting Lizbona - FC Liverpool (3:1, 2:2) Lazio Rzym - Olympiakos Pireus (0:0, 2:1)
  10. Terminarz wyglądał bardzo przyjemnie - przed nami trzy mecze z trzema najsłabszymi drużynami w lidze: najpierw Oxford Utd Stars (11), następnie QUB (10) i Glebe (12). Wystarczyło zainkasować komplet punktów i bez względu na wszystko... Nie, nie zapeszajmy. Popularne "gwiazdy" Oxfordu rozpaczliwie broniły się przed barażami o utrzymanie, więc na taryfę ulgową nie było co liczyć. Mimo to, zwycięstwo miało przyjść lekko, łatwo i przyjemnie. I faktycznie, początek był bardzo przyjemny - O'Kane podał, a Loughlin strzelił tam, gdzie strzelić powinien. Bramkarz gospodarzy nie miał wiele do gadania - prowadziliśmy 1:0. To rozsierdziło północnoirlandzkich "nerazzurrich", więc pokazali, że oni również potrafią zdobywać gole. Wkrótce Thomas Gaston popisał się pięknym uderzeniem z dystansu i zrobiło się trochę niezręcznie. No bo jak to tak, lider remisuje z przedostatnim zespołem? Okazało się, że wszystko jest możliwe - nie tylko remis, ale nawet porażka... Jeszcze przed przerwą Oxford wyszedł na prowadzenie - po sprytnie wykonanym rzucie rożnym ponownie wprawił nas w zakłopotanie Gaston. Po meczu miałem zamiar zapytać Alana Gastona, czy to nie jakiś jego wyrodny kuzyn. W szatni nie przebierałem w słowach, naprawdę miałem ochotę rozszarpać tych nierobów w czerwonych strojach. Postanowiłem, nie bacząc na konsekwencje, zmienić taktykę i zagrać trójką napastników. Trzeba przyznać, że od tego momentu gra Chimney Corner wyglądała lepiej. Chociaż odsłoniliśmy tyły, gospodarze najwyraźniej byli zadowoleni z tego co mają i nie zamierzali wykorzystywać naszych błędów. W 55 minucie doszło do stracia między Bovillem a Tullym. Na chwilę zamarłem - obaj mieli już na koncie po żółtej kartce, pytanie brzmiało jak sytuację zinterpretuje arbiter i komu wlepi drugi kartonik... Moment niepewności i...kamień spadł mi z serca. Sędzia pokazał Tully'emu, żeby łaskawie przestał deptać murawę swoimi brutalnymi stopami. A więc gramy w przewadze. Tego nie można nie wykorzystać. Wykorzystaliśmy to jednak tylko połowicznie. Po znakomitej kontrze zainicjowanej przez Banksa, Colin Mack doprowadził do wyrównania, ale prowadzenia już nie odzyskaliśmy. Cóż, na bezrybiu i rak ryba - lepszy jeden punkt niż nic. Tym bardziej, że i tak powiększyliśmy przewagę nad trzecim Annagh Utd. 2 liga - 19 kolejka Oxford Utd Stars [11] - Chimney Corner [1] 2:2 (2:1) 12'- Loughlin (0:1) 15'- T.Gaston (1:1) 36'- T.Gaston (2:1) 78'- Mack (2:2) MoM: T.Gaston (8) Widownia: 185 A oto wyniki dwumeczów 1/16 finału Pucharu UEFA: Tottenham - Glasgow Rangers (0:0, 0:0) Standard Liege - Bayer Leverkusen (2:1, 0:0) Maccabi Hajfa - Real Saragossa (0:2, 3:0) Trabzonspor - Stade Rennais (2:0, 1:1) Bolton - Litex Łowecz (2:1, 3:1) SC Heerenveen - Empoli (1:1, 3:0) Bayern Monachium - Fiorentina (2:1, 0:0) Fenerbahce Stambuł - Toulouse (0:1, 2:0) FC Schalke - CFR Cluj (3:0, 1:1) Werder Brema - AS Roma (0:1, 2:0) Ajax Amsterdam - Club Brugge (1:1, 3:1) Olympique Lyon - Brann (1:2, 3:0) Dinamo Bukareszt - Olympique Marsylia (2:0, 1:2) PSV Eindhoven - Sporting Braga (2:1, 2:1) Villarreal - Benfica Lizbona (1:1, 2:2) Chelsea Londyn - HSV (1:1, 3:0)
  11. Nadszedł czas ostatecznych rozliczeń. Pięć ostatnich kolejek sezonu, pięć ostatnich bitew, które miały nas poprowadzić do wygrania wojny, czyli wywalczenia awansu. Mobilizacja w klubie była pełna, wszyscy żyli końcowym akordem rozgrywek sezonu 2007/2008. Tylko od nas zależało, czy będzie to happy end. Moyola Park - to ostatni klub z czołówki, który stanął nam na drodze. Wygrana nad "niebieskimi" bardzo przybliżyłaby nas do upragnionej pierwszej ligi. Mając tego świadomość, zaczęliśmy spokojnie, ostrożnie, trochę zachowawczo, acz nie bojaźliwie. Jeżeli już przeprowadzaliśmy jakieś akcje, to były one przemyślane i dokładne. Goście również nie rzucili się hurmem na bramkę, chociaż remis byłby korzystniejszy dla nas. To swoiste mocowanie się trwało aż do 73 minuty - wtedy jedna z drużyn przełamała się i zdobyła gola. Tą drużyną było Chimney Corner, a strzelcem - nieoceniony John Loughlin. Widząc, że jest nieźle, zdecydowałem się wpuścić na boisko powracającego po ponad czteromiesięcznej kontuzji Marka McClintocka. Młody pomocnik został owacyjnie przywitany przez kibiców i już po pięciu minutach przypomniał, czemu przed urazem uważałem go za wiodącą postać zespołu. Na bramkę uderzał Crawford - piłka odbiła się od jednego z obrońców gości i trafiła pod nogi McClintocka. Mark strzelił z ostrego kąta i mogliśmy świętować gola numer dwa. Końcówka to szanowanie piłki, długie utrzymywanie się przy niej i rosnąca frustracja zawodników Moyola Park. Wreszcie - ostatni gwizdek sędziego i kolejne trzy punkty dopisane do naszego konta. 2 liga - 18 kolejka Chimney Corner [1] - Moyola Park [4] 2:0 (0:0) 73'- Loughlin 78'- McClintock MoM: Loughlin (8) Widownia: 216 W Europie rozgrywano tymczasem mecze 1/8 finału Ligi Mistrzów. Oto wyniki (pogrubionym drukiem kluby, które przeszły dalej): 1/8 finału Ligi Mistrzów: Real Madryt - VFB Stuttgart (1:2, 5:0) FC Barcelona - Crvena Zvezda Belgrad (1:1, 4:0) Inter Mediolan - Valencia CF (2:1, 2:1) Manchester United - FC Sevilla (0:0, 2:1) Sporting Lizbona - CSKA Moskwa (0:2, 3:0) FC Liverpool - Celtic Glasgow (1:0, 2:2) Lazio Rzym - FC Porto (2:0, 2:0) Olympiakos Pireus - AC Milan (1:0, 1:0)
  12. W kolejnej rundzie Pucharu Irlandii Północnej ponownie wpadliśmy na przedstawiciela piłkarskiej "elity", czyli szóstą drużynę ekstraklasy - Armagh. Po pokonaniu Cliftonville żaden rywal nie był nam straszny, więc podeszliśmy do meczu z dużą wiarą we własne umiejętności i pewnością siebie. Na dodatek, do gry wracał po kontuzji Ian Maitland, co - jak sądziłem - znacząco wzmocni naszą defensywę... Nie minęło pięć minut, a wyszliśmy na prowadzenie - efektowną kontrę płaskim strzałem zza pola karnego wykończył Colin Mack. Poczuliśmy, że jesteśmy w stanie ograć następnego znanego przeciwnika, że już dziś moglibyśmy z powodzeniem występować w najwyższej klasie rozgrywkowej. Za szybko... Goście wyrównali po tym, jak piłka przypadkowo dotarła pod nogi Coneya, stojącego gdzieś na drugim metrze. Do przerwy utrzymywał się remis, co zwiastowało duże emocje w drugim akcie futbolowego przedstawienia. Lepiej wrócili do gry zawodnicy Armagh, którzy objęli prowadzenie praktycznie kopiując naszą akcję - a więc kontra zakończona płaskim strzałem Forkera z dużej odległości. French powinien był to obronić. Na odpowiedź moich chłopców nie trzeba było długo czekać. Spence świetnie dośrodkował w obręb "szesnastki", Wallace równie wspaniale zgrał piłkę głową, a Crawford postawił tylko kropkę nad "i", zdobywając wyrównującego gola. Niestety, ostatni kwadrans wybił nam z głowy marzenia o awansie do ćwierćfinału. Forker z dużą łatwością strzelił kolejne dwie bramki, kompletując hat-tricka i w trzy minuty zmienił wynik z 2:2 na 2:4... Odsłoniliśmy się, rozpaczliwie waląc głową w defensywny mur przeciwnika i nadziewając się na kontrataki. Po jednym z nich wynik ustalił Mark Millar, uprzednio wkręcając w ziemie Spence'a. Tym razem przedstawiciel ekstraklasy pokazał nam nasze miejsce w szeregu i sprawił, że odpadliśmy z pucharowej rywalizacji. Puchar Irlandii Północnej - 6 runda Chimney Corner [2L] - Armagh [Eks] 2:5 (1:1) 4'- Mack (1:0) 37'- Coney (1:1) 63'- Forker (1:2) 70'- Crawford (2:2) 75'- Forker (2:3) 78'- Forker (2:4) 86'- Millar (2:5) MoM: Forker (9) Widownia: 1372
  13. Tutaj też można znaleźć coś ciekawego.
  14. Po starciu z Cliftonville przyszedł czas na kolejny ważny mecz w naszym wykonaniu. Na Allen Park miało miejsce spotkanie na szczycie - wicelider (czyli my) podejmował lidera - Annagh Utd. Powiedziałem chłopakom, że mają szanse na zwycięstwo, ale w duchu modliłem się o remis. Głównym powodem mojego sceptycznego podejścia był fakt, że aż czterech podstawowych zawodników pauzowało z powodu kartek; byli to: Banks, McKeague, O'Kane oraz Mack. Zaczęło się...źle. Goście szybko nas zaskoczyli - Fleming dośrodkował, a Morgan nie miał problemu z umieszczeniem piłki w siatce. Nasza gra nie kleiła się i sytuacja nie wyglądała zbyt ciekawie. Wtedy zabłysnął, najwyraźniej powracający do dawnej formy Loughlin - French dalekim wykopem posłał futbolówkę wprost na głowę Johna, który idealnie ją przyjął, spokojnie przymierzył i umieścił łaciatą tuż przy słupku! To był stary, dobry John. W ten sposób złapaliśmy rytm i postanowiliśmy pokusić się o coś więcej. Już w drugiej odsłonie Jordan precyzyjnie podał, a Crawford nie miał wyjścia - po prostu musiał zamienić to podanie na bramkę! Wyszliśmy na prowadzenie, a ja powoli popadałem w euforię i chociaż starałem się odsuwać od siebie tego typu myśli, już zaczynałem wizualizować sobie tabelę z dopisanymi trzema punktami... Marzenia stały się bardziej realne, gdy Hudson podszedł do rzutu wolnego, a piłka odbiła się od muru i totalnie zmyliła Loneya - było 3:1. Minuty płynęły strasznie wolno, a od 77 jeszcze wolniej. Właśnie wtedy McAdam, mimo asysty Agnewa wbiegł z piłką do bramki, dzięki czemu Annagh Utd złapało kontakt i zaczęła się nerwówka... Na domiar złego arbiter nie uznał gola Hudsona, który moim zdaniem został zdobyty prawidłowo. Czyżby jednak remis? Przed meczem wziąłbym jeden punkt z pocałowaniem ręki, ale teraz, kiedy wygrana jest na wyciągnięcie dłoni... Nie! Nie będzie remisu! Koniec z minimalizmem - sędzia zagwizdał po raz ostatni i zwycięstwo 3:2 stało się faktem. Zostaliśmy nowym liderem 2 ligi. 2 liga - 17 kolejka Chimney Corner [2] - Annagh Utd [1] 3:2 (1:1) 12'- Morgan (0:1) 39'- Loughlin (1:1) 56'- Crawford (2:1) 66'- Hudson (3:1) 77'- McAdam (3:2) MoM: Crawford (8) Widownia: 209 Tabela po 17 kolejkach
  15. Piąta runda Pucharu Irlandii Północnej. Przeciwnik: Cliftonville. Drużyna grająca w ekstraklasie, czyli dwa szczeble wyżej od nas. I to nie jakiś tam średniak, a trzecia ekipa w tabeli, mająca realne szanse na mistrzostwo kraju. Dzień meczu oznaczyłem w kalendarzu, jako koniec przygody z tymi rozgrywkami: "grunt to pożegnać się godnie" - powtarzałem chłopakom w szatni. Bukmacherzy również nie mieli wątpliwości - zwycięstwo Cliftonville uważali za przysłowiową "oczywistą oczywistość". Pytanie brzmiało - 3:0? 4:0? 5:0? Kibice docenili klasę rywala i zjawili się na Allen Park tłumnie jak nigdy dotąd - na trybunach pojawiło się ponad 1300 widzów. Już po pięciu minutach było jasne, że nie przegramy do zera, gdyż Jordan dośrodkował, a O'Kane uderzył bez przyjęcia, pokonując bramkarza gości. W 18 minucie zacząłem powoli wierzyć, że możemy stawić opór wyżej notowanemu przeciwnikowi - koronkowa akcja Crawforda i Macka, wykończona przez Wallace'a dała nam drugiego gola! Piłkarze Cliftonville byli zaskakująco niemrawi, powolni i anemiczni. Co prawda French musiał się trochę napracować, by wybronić strzał Martina, ale ogólnego obrazu gry to nie zmieniło. Jeszcze przed przerwą zadaliśmy kolejny cios - Crawford podał do znajdującego się na pograniczu spalonego Macka, a ten z zimną krwią skierował futbolówkę do siatki. Kibice łapali się za głowy, zawodnicy gości je zwieszali i chowali pod swoimi koszulkami. Czyżby sensacja? Do przerwy prowadziliśmy 3:0, ale nie takie drużyny trwoniły podobną przewagę w historii futbolu... W drugiej połowie nie forsowaliśmy tempa, ale też nie wystawiłem dziesięciu obrońców. Postawiłem na szanowanie piłki i czyhanie na błędy Cliftonville. Dzięki temu po dwójkowej akcji Mack - McKeague, nasz defensywny pomocnik wbiegł w pole karne i pewnym strzałem pokonał Connolly'ego. 4:0! Chyba już nic złego nie mogło się wydarzyć. Na dodatek szczęście sprzyjało nam jak rzadko kiedy - po jednym z rzutów wolnych w wykonaniu gości piłka odbiła się od muru. Normalnie potoczyłaby się prosto do naszej bramki, a tym razem...trafiła w słupek i wyszła w pole. Goście wyglądali jak dzieci we mgle. Dopiero w 71 minucie najaktywniejszy Mark Holland dał swojemu zespołowi powód do radości, w postaci gola honorowego. Widząc, że wygrana jest niemal pewna wpuściłem na boisko Loughlina, licząc że wreszcie się odblokuje. Tak też się stało - John wykorzystał świetne podanie Aarona McKeague i po 11 godzinach przełamał swoją strzelecką indolencję. Wizyta u klubowego psychologa okazała się strzałem w dziesiątkę. Gdy sędzia odgwizdał koniec meczu przecierałem oczy ze zdumienia. Rozgromiliśmy trzecią drużynę ekstraklasy 5:1! Reklamy nie kłamią - impossible is nothing! Puchar Irlandii Północnej - 5 runda Chimney Corner [2L] - Cliftonville [Eks] 5:1 (3:0) 5'- O'Kane (1:0) 18'- Wallace (2:0) 39'- Mack (3:0) 54'- McKeague (4:0) 71'- Holland (4:1) 88'- Loughlin (5:1) MoM: Mack (8) Widownia: 1301
  16. Jak wcześniej wspomniałem, dla moich podopiecznych zabawa się skończyła. To już nie było beztroskie ganianie za piłką jak na początku sezonu, a twarda walka o awans do 1 ligi. Oczywiście, brak awansu nie byłby tragedią, przecież jeszcze kilka miesięcy temu nikt nie dawał nam najmniejszych szans, ale skoro na 7 kolejek przed końcem nadal utrzymywaliśmy się w czołówce, to grzechem byłoby tego nie wykorzystać... Dlatego moi piłkarze musieli zmienić swą mentalność z pół-amatorskiej na zawodową. Styczeń powinien być swoistym "wyścigiem zbrojeń", czołowe kluby zazwyczaj wzmacniają swój skład kilkoma nowymi zawodnikami. Cóż, nie w Antrim. Chociaż utalentowany nastolatek Niall Lavery z zespołu Lurgan Celtic zaakceptował przedstawioną ofertę kontraktu, zarząd zablokował jego transfer ze względu na cięcia budżetowe. Wtedy zrozumiałem, że prowadzenie dalszych poszukiwań nie ma sensu, bo i tak zarząd nie pozwoli mi na żaden nowy zakup. Zapewne będzie trzeba odciążyć budżet, pozbywając się darmozjadów, biorących pensje za siedzenie na trybunach. Poza tym, w styczniu mnóstwo klubów pytało o Andrew Frencha. Każdą ofertę odrzucałem, ponieważ Andrew był jednym z najmocniejszych ogniw Chimney Corner i jego odejście oznaczałoby duże kłopoty z obsadą pozycji bramkarza. Kwestie transferowe chwilowo zostały zepchnięte na dalszy plan, gdyż musieliśmy skupić się na ligowym boju z Brantwood. Gospodarze byli ligowym średniakiem, okupującym aktualnie szóste miejsce, chociaż tracącym niewiele punktów do ścisłej czołówki. Nasi rywale największe zagrożenie stwarzali po stałych fragmentach gry; my nawet tym nie mogliśmy się poszczycić. Kiedy w doliczonym czasie pierwszej połowy French z wydatną pomocą Spence'a rozpaczliwymi interwencjami uratowali nas przed utratą gola, postanowiłem dokonać roszad. Boisko opuścił Loughlin, który od wielu godzin nie był w stanie zaliczyć celnego trafienia, a w jego miejsce wszedł coraz mocniej pukający do bram pierwszego składu, Aaron Wallace. Nos trenerski mnie nie zawiódł. Wystarczyły dwie minuty, a nasz rezerwowy napastnik otworzył wynik - Spence posłał daleką piłkę do stojącego w polu karnym Wallace'a, a Aaron uwolnił się spod opieki obrońców, położył bramkarza i zdobył gola! O tak, podstawowa jedenastka wita... Dosłownie kilka sekund później zabrakło mu może 10 centymetrów, by świetne podanie O'Kane'a zamienić na bramkę numer dwa. W 71 minucie zasłużoną czerwoną kartkę otrzymał Haugh i wtedy wiedziałem, że to spotkanie trzeba wygrać. A skoro trzeba, to wygraliśmy. Wyszarpaliśmy 3 punkty z ogromnym trudem, po bardzo przeciętnym meczu, ale liczył się efekt. Efekt w postaci pozycji wicelidera rozgrywek. 2 liga - 16 kolejka Brantwood [6] - Chimney Corner [3] 0:1 (0:0) 47'- Wallace MoM: Wallace (7) Widownia: 202
  17. Rezerwy Glentoranu jeszcze w 2007 roku miały okazję zrewanżować się za bożonarodzeniowe niepowodzenie, ponieważ spotkały się z nami w 3 rudzie Pucharu Amatorskiego. Początek meczu wskazywał jednak, że kibice będą świadkami powtórki z rozrywki. Moi podopieczni szybko wyszli na prowadzenie, po tym jak Wallace popisał się znakomitym, niesygnalizowanym podaniem, a Mack z bliskiej odległości uderzył w samo okienko. Za szybko uwierzyliśmy, że mamy patent na Glentoran - w 36 minucie Fitzgerald strzelił fenomenalnie z 20 metrów i nie dał najmniejszych szans Frenchowi. Do przerwy 1:1. Pierwsze minuty drugiej połowy dobitnie pokazały, że zawodnicy Chimney Corner byli już myślami na sylwestrowej imprezie. Gospodarze wyszli na prowadzenie za sprawą Hacketta, który wykorzystał dobre dośrodkowanie Kenny'ego z rzutu wolnego i uprzedzając Davidsona skierował piłkę głową do siatki. A to nie był koniec. Ekipa z Belfastu zamierzała zemścić się za finał sprzed kilku dni i upokorzyć nas, strzelając jeszcze kilka goli. Zaledwie kilkanaście sekund po bramce Hacketta, na 3:1 podwyższył Kennedy. Napastnik Glentoranu miał ułatwione zadanie, ponieważ otrzymał idealne podanie od Spence'a... Moje pokrzykiwania zza linii bocznej przyniosły efekt w postaci nieco lepszej gry i, co najważniejsze, gola kontaktowego. O'Kane ładnym, mierzonym strzałem wykończył akcję zapoczątkowaną przez Hudsona. Potem obie strony miały swoje szanse, ale piłkarzom brakowało skuteczności i rewanż stołecznego klubu okazał się udany. Puchar Amatorski - 3 runda Glentoran Seconds [Rez] - Chimney Corner [2L] 3:2 (1:1) 19'- Mack (0:1) 36'- Fitzgerald (1:1) 50'- Hackett (2:1) 51'- Kennedy (3:1) 68'- O'Kane (3:2) MoM: Hackett (8) Widownia: 101 Odpadnięcie z Pucharu Amatorskiego sprawiło, że mogliśmy skupić się wyłącznie na poważnych rozgrywkach, tj. na lidze i Pucharze Irlandii Północnej. W pierwszym meczu 2008 roku mierzyliśmy się z nieprzewidywalnym Ballymoney United. Pierwszą połowę można opisać krótko: flaki z olejem. Na murawie działo się bardzo bardzo niewiele, być może jeszcze dawał o sobie znać noworoczny kac. W drugiej odsłonie było już nieco ciekawiej. W 52 minucie Crawford wycofał piłkę przed pole karne, gdzie nieoczekiwanie znalazł się Alan Gaston, a nasz stoper kropnął bez namysłu przed siebie, zdobywając swoją pierwszą bramkę w barwach Chimney Corner! Chociaż szczerze mówiąc, strzelenie gola przez Gastona nie zdziwiło mnie tak bardzo jak fakt, że wyjątkowo dobrze radził sobie tego dnia w obronie... Ci, na których skuteczność liczyłem najbardziej, marnowali dogodne sytuacje - Mack sfinalizował dobrą kontrę uderzeniem w trybuny, a rzut wolny O'Kane'a wybronił bramkarz gości. Wszystko co dobre, szybko się kończy i stosunkowo szybko skończyło się nasze prowadzenie. United przeprowadzili szybką kontrę, w wyniku której Johnstone znalazł się sam na sam z Frenchem i pytając, w który róg uderzyć, strzelił bramkę wyrównującą. Nie będę udawał, że przyjąłem to ze spokojem, bo mój spokój skończył się wraz z chwilą, gdy uwierzyłem w możliwość awansu. Od tego momentu naprawdę zaczęło mi zależeć i każde głupio stracone punkty ciężko odchorowywałem. Remis z Ballymoney również mocno mnie zabolał. 2 liga - 15 kolejka Chimney Corner [3] - Ballymoney Utd [7] 1:1 (0:0) 52'- Gaston (1:0) 78'- Johnstone (1:1) MoM: Gaston (7) Widownia: 211
  18. Koniec roku to tradycyjnie czas podsumowań. Pora sprawdzić, jak wygląda sytuacja w europejskich pucharach - na początek zobaczmy, kto awansował do 1/8 finału Ligi Mistrzów: Grupa A: 1. Real Madryt, 2. Crvena Zvezda Belgrad, 3. Olympique Lyon, 4. Steaua Bukareszt Grupa B: 1. Inter Mediolan, 2. FC Sevilla, 3. FC Schalke, 4. Besiktas Stambuł Grupa C: 1. Manchester United, 2. CSKA Moskwa, 3. Ajax Amsterdam, 4. AEK Ateny Grupa D: 1. FC Liverpool, 2. Lazio Rzym, 3. Benfica Lizbona, 4. Dinamo Zagrzeb Grupa E: 1. Sporting Lizbona, 2. Valencia CF, 3. Chelsea Londyn, 4. Grasshopper Zurych Grupa F: 1. FC Barcelona, 2. VFB Stuttgart, 3. PSV Eindhoven, 4. Szachtar Donieck Grupa G: 1. FC Porto, 2. AC Milan, 3. Olympique Marsylia, 4. Rosenborg Trondheim Grupa H: 1. Olympiakos Pireus, 2. Celtic Glasgow, 3. AS Roma, 4. Arsenal Londyn Niespodzianek nie brakowało - za największe należy uznać awans Crvenej Zvezdy kosztem Lyonu, odpadnięcie z rozgrywek Chelsea oraz rezultaty w grupie H, gdzie faworyci: Roma i Arsenal musieli uznać wyższość outsiderów: Olympiakosu i Celticu. W pucharze UEFA również było ciekawie, oto ostateczna kolejność we wszystkich grupach: Grupa A: 1. Bayer Leverkusen, 2. Sporting Braga, 3. Real Saragossa, 4. Austria Wiedeń, 5. HJK Helsinki Grupa B: 1. Fenerbahce Stambuł, 2. Werder Brema, 3. Fiorentina, 4. Mlada Boleslav, 5. Rapid Bukareszt Grupa C: 1. SC Heerenveen, 2. CFR Cluj, 3. Tottenham, 4. CSKA Sofia, 5. Girondins Bordeaux Grupa D: 1. Stade Rennais, 2. Club Brugge, 3. Litex Łowecz, 4. Slavia Praga, 5. Panathinaikos Ateny Grupa E: 1. Bayern Monachium, 2. Dinamo Bukareszt, 3. Trabzonspor, 4. Anderlecht Bruksela, 5. FC Kopenhaga Grupa F: 1. Maccabi Hajfa, 2. Brann, 3. Empoli, 4. Dynamo Kijów, 5. RC Lens Grupa G: 1. Bolton, 2. Villarreal, 3. Toulouse, 4. Galatasaray Stambuł, 5. Levski Sofia Grupa H: 1. Glasgow Rangers, 2. HSV, 3. Standard Liege, 4. Getafe, 5. Sparta Praga Na szczególną uwagę zasługuje dobra postawa takich klubów jak Braga, Litex oraz norweskie Brann. Na minus zaskoczyły drużyny Bordeaux, Panathinaikosu, Anderlechtu, Dynama Kijów i Galatasaray. W listopadzie poznaliśmy też wszystkich uczestników przyszłorocznych Mistrzostw Europy; do Austrii i Szwajcarii dołączyły reprezentacje: Portugalii, Serbii, Włoch, Francji, Grecji, Turcji, Niemiec, Czech, Chorwacji, Anglii, Hiszpanii, Szwecji, Holandii i Rumunii. Niestety, biało - czerwoni po fatalnej końcówce eliminacji zajęli w swej grupie trzecie miejsce, tracąc do drugiej Serbii aż 7 punktów.
  19. Polskie wakacje, jakie urządziłem sobie w grudniu były zdecydowanie zbyt krótkie. Niestety, święta musiałem spędzić w Antrim - z dala od rodziny i przyjaciół, ponieważ na 25.12 wyznaczono termin finału Trofeum Antrim, w którym mierzyliśmy się z Glentoran Seconds, czyli po prostu rezerwami Glentoranu Belfast. Miałem nadzieję, że piłkarski prezent gwiazdkowy od moich podopiecznych będzie lepszy niż ten, który sprawili mi na urodziny. Na stołecznym stadionie Seaview panowała atmosfera futbolowego święta - na trybunach zasiadło aż...136 kibiców, w większości byli to fani naszych rywali. Nikt w Chimney Corner nie wierzył w końcowy sukces - nawet nie mroziliśmy szampana, a bukmacherzy podzielali nasz pesymizm i nie pozostawiali złudzeń, kto jest faworytem. Nieoczekiwanie to my rozpoczęliśmy z większym animuszem. Owocem tego był pierwszy gol - Aaron McKeague zgrał piłkę głową, ta trafiła pod nogi Alwyna Crawforda, który ruszył na bramkę i jeszcze przed polem karnym uderzył potężnie, tuż pod poprzeczkę! Chwilę później przeprowadziliśmy kolejną, fantastyczną, koronkową akcję - futbolówka krążyła między moimi zawodnikami jak po sznurku, ale Mack nie zdołał jej skutecznie wykończyć. Zawodnicy Glentoranu byli chyba zaskoczeni naszą postawą i w pierwszej połowie ani razu nie zatrudnili Andrew Frencha. Za to bramkarz z Belfastu... Cóż... Oto w 68 minucie rzut rożny wykonywał Johnny Jordan - jego dośrodkowanie łatwo wyłapał golkiper Glentoranu, Dougherty i zdawało się, że to koniec tej akcji. Tymczasem stało się coś nieoczekiwanego - Dougherty...zapakował piłkę do własnej bramki, w stylu Janusza Jojko, tyle że z bliższej odległości! Zdawało się, że ta koszmarna pomyłka (a może maczali w tym palce nasi działacze?) ostatecznie podetnie skrzydła stołecznej ekipie. Niestety, w 81 minucie wpadkę zaliczyli moi chłopcy. McCann zszedł na prawe skrzydło i wrzucił piłkę w pole karne - łaciata zanotowała "pusty przelot", gdyż nikt jej nie dotknął i tym sposobem wpadła do siatki zdezorientowanego Frencha. Kontaktowa bramka spowodowała, że końcówka zrobiła się nieco nerwowa, ale ostatecznie wynik nie uległ zmianie i sensacja stała się faktem! Pokonaliśmy rezerwy Glentoranu i zdobyliśmy Trofeum Antrim! Ciepły szampan jeszcze nigdy nie smakował tak dobrze... Trofeum Antrim - finał Glentoran Seconds [Rez] - Chimney Corner [2L] 1:2 (0:1) 15'- Crawford (0:1) 68'- Dougherty-S (0:2) 81'- McCann (1:2) MoM: Crawford (8) Widownia: 136 Prezes był w siódmym niebie, wychwalał mnie co najmniej tak, jakbym wygrał Ligę Mistrzów. Chociaż nie zaprzeczę, że było to miłe, a trzymanie w rękach Trofeum Antrim powodowało przyjemny dreszczyk na moim ciele. To nie był koniec niespodzianek - klub wypłacił 10 tysięcy euro (!) w celu podziału pro rata pomiędzy zawodników po zwycięstwie w rozgrywkach.
  20. Dotychczas mecze z Dergview były czystą przyjemnością, za każdym razem goliliśmy ich, aż miło. W 13 kolejce zamierzaliśmy podtrzymać tę chlubną tradycję, licząc, że trzynastka pecha przyniesie naszym rywalom. Początek by na to wskazywał, bo już po pięciu minutach wyszliśmy na prowadzenie - Jordan dobrze podał do Macka, który z ostrego kąta przymierzył tuż pod poprzeczkę. Ledwo skończyliśmy celebrowanie pierwszego gola, a zaraz padł drugi - tym razem Wallace wykorzystał świetne dośrodkowanie Banksa. Wprawdzie niedługo potem McNamee wyprzedził swojego "anioła stróża" w postaci McGarry'ego i pewnym uderzeniem odrobił część strat, jednak nasza odpowiedź znów była błyskawiczna. Oto efektowną kontrę wykończył ze spokojem, wbiegający w pole karne McKeague. Do tego momentu gra Chimney Corner była dobra, szybka, miła dla oka... Do dziś zachodzę w głowę, czemu nagle wszystko się zacięło. Chwilę po bramce Aarona rzut wolny wykonywał Robinson. Odległość była spora, on jednak zdecydował się na bezpośredni strzał - piłka tradycyjnie odbiła się od muru, zmyliła bramkarza i wylądowała w siatce. Takie sytuacje często podcinają skrzydła, nie inaczej było w naszym przypadku. Dlatego jeszcze przed przerwą Dergview wyrównało. Moi obrońcy źle wznowili grę, praktycznie podając do rozpędzonego Coultera. Pomocnik gości posłał dobrą centrę do Leckeya, ten znalazł się sam na sam z Frenchem i nie zawiódł, strzelając na 3:3. Trzeba przyznać, że mecz mógł się podobać postronnemu obserwatorowi, ale mnie krew zalewała, gdy widziałem popisy mojej defensywy. Co gorsza, nie miałem pola manewru, jeżeli chodzi o zmiany w tej formacji. Druga połowa pozbawiła nas złudzeń. Kilkanaście sekund po wznowieniu gry znów obrońcy Chimney Corner pokazali, jak nie należy zachowywać się na boisku. Kilka banalnych błędów i Leckey daje prowadzenie gościom. Nie mając wiele do stracenia, rzuciliśmy się do przodu. Niestety, szczęście opuściło nas również w ataku. Za to Dergview zdobyło gola numer 5. Po raz kolejny dośrodkowywał Coulter i strzelał Leckey. Tym razem lepiej mógł się zachować French, gdyż nie przypilnował bliższego słupka. Tak zakończył się jeden z najsłabszych meczów w mojej krótkiej karierze... 2 liga - 13 kolejka Chimney Corner [2] - Dergview [7] 3:5 (3:3) 5'- Mack (1:0) 9'- Wallace (2:0) 16'- McNamee (2:1) 24'- McKeague (3:1) 26'- Robinson (3:2) 37'- Leckey (3:3) 46'- Leckey (3:4) 70'- Leckey (3:5) MoM: Leckey (9) Widownia: 198 Fatalna postawa stoperów mocno mnie niepokoiła, na szczęście w meczu z PSNI mógł zagrać, zawieszony wcześniej za kartki, Spence. Tymczasem Maitland wciąż leczył kontuzję - dopiero teraz zacząłem za nim tęsknić. Duet Gaston - McGarry zdecydowanie nie należał do najpewniejszych. Żądza ogrania zielono - czarnych była ogromna, bardzo chcieliśmy zmazać plamę, jaką daliśmy w starciu z Dergview. Patrząc na tabelę, ekipa z Belfastu była jak najbardziej w naszym zasięgu. Początek wyglądał obiecująco - dużo wiatru robili Loughlin, O'Kane i Crawford. Dopiero ten ostatni, za sprawą dokładnego dośrodkowania O'Kane'a, zaaplikował gospodarzom gola numer jeden. Mając w pamięci mecz sprzed kilku dni wiedziałem jednak, że nie ma co cieszyć się przed końcowym gwizdkiem. Jakby na potwierdzenie moich niewesołych myśli, Cochrane strzelił bramkę, ale sędzia odgwizdał bardzo dyskusyjnego spalonego. Co się odwlecze, to nie uciecze - po obronionym przez Frencha rzucie wolnym Montague'a, do dobitki doskoczył McKnight i wyrównał stan spotkania. Czyżby historia miała się powtórzyć? Ta perspektywa przez chwilę jakby sparaliżowała moich chłopców. Na szczęście w porę się otrząsnęli i w 85 minucie rezerwowy Jordan, którego wyjątkowo ustawiłem na szpicy, pięknym, mierzonym strzałem zza pola karnego odzyskał dla nas prowadzenie. Zawodnicy PSNI, mimo usilnych prób, nie zdołali już nic zrobić, chociaż uderzenie Moffatta w doliczonym czasie, skróciło moje życie o kilka miesięcy... Z problemami, nie bez wysiłku, ale pokonujemy przeciwnika i wracamy na pozycję wicelidera. 2 liga - 14 kolejka PSNI [8] - Chimney Corner [4] 1:2 (1:1) 18'- Crawford (0:1) 30'- McKnight (1:1) 85'- Jordan (1:2) MoM: Crawford (8) Widownia: 167 - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - W tym momencie robię sobie 10-dniową przerwę, spowodowaną wakacyjnym wyjazdem. Wracam 16. lipca i zapewniam, że zaraz po powrocie zabiorę się za kontynuowanie kariery;)
  21. Zwycięstwo w potyczce z najsłabszym zespołem ligi - Glebe, było naszym obowiązkiem. Żaden inny rezultat niż wygrana, nie był brany pod uwagę. Goście ostatni raz poczuli smak triumfu 2 miesiące temu! Generalnie spotkanie było nudne i niepokojąco wyrównane, chociaż moi podopieczni grali dojrzalej, z większą pewnością siebie. Zaowocowało to bramką z 32 minuty - Watson tak fatalnie podawał do McKenny, że piłkę przejął Mack i ze stoickim spokojem pokonał golkipera Glebe. W tym momencie tempo meczu powinno wzrosnąć, ale tak się nie stało. Przeciwnie, nam jakby brakowało motywacji do pognębienia rywala, a goście najwyraźniej stracili wiarę w sukces, oddając zaledwie kilka niecelnych strzałów. Wymęczone, bo wymęczone, ale zawsze zwycięstwo. Radość z pokonania outsidera była spora, ponieważ dzięki temu, na 10 kolejek przed końcem sezonu, zajmowaliśmy drugie, premiowane awansem miejsce. Tonowałem jednak nadmierny optymizm, przeczuwając, że utrzymanie tak znakomitej lokaty będzie bardzo trudnym zadaniem. 2 liga - 12 kolejka Chimney Corner [4] - Glebe [12] 1:0 (1:0) 32'- Mack MoM: Mack (7) Widownia: 199 Tabela po 12 kolejkach
  22. Powrót do ligowej rzeczywistości miał być lekki, łatwy i przyjemny, bo rywalem było przedostatnie w tabeli Ballinamallard Utd. Gospodarze okazali się bardzo gościnni, dzięki czemu poczuliśmy się jak u siebie w domu i robiliśmy, na co tylko mieliśmy ochotę. A ochota naszła nas na strzelanie bramek. Pierwszy uczynił to Colin Mack, po dośrodkowaniu Chines'a. Co prawda za pierwszym razem trafił w słupek, ale dobitka była już bezbłędna. Następnie w jego ślady poszedł Wallace, dobijając strzał Jordana. Dzieła zniszczenia dopełnił O'Kane, pewnym uderzeniem finalizując składną kontrę, zainicjowaną przez kolegów z obrony. Zwycięstwo mogło być jeszcze bardziej okazałe, ale poprzestaliśmy na trzech golach. Tak czy inaczej, wygrana była efektowna i nie podlegała żadnej dyskusji. 2 liga - 10 kolejka Ballinamallard Utd [11] - Chimney Corner [4] 0:3 (0:2) 27'- Mack 38'- Wallace 75'- O'Kane MoM: Wallace (8) Widownia: 177 W ostatniej kolejce umownej "rundy jesiennej" graliśmy z ekipą Wakehurst. Typowy średniak był do ogrania, czuliśmy się bardzo pewnie po ostatnich dobrych występach. Niestety, każda passa kiedyś się kończy. Mecz był wyrównany, ale to moi podopieczni mieli nieznaczną przewagę. Bramkarz Wakehurst - Wilson, musiał się nieźle napocić, by obronić kąśliwe uderzenia Jordana czy Loughlina. Piłkarze gospodarzy oddali niewiele strzałów w światło bramki, za to byli do bólu skuteczni i wykorzystali nasz patent, czyli wygrywanie w doliczonym czasie gry. W 92 minucie Armstrong uprzedził wychodzącego do piłki Frencha i zdobył gola na wagę zwycięstwa. Wakehurst mogło świętować, zginęliśmy od własnej broni... 2 liga - 11 kolejka Wakehurst [8] - Chimney Corner [3] 1:0 (0:0) 90'+2- Armstrong MoM: Wilson (8) Widownia: 177
  23. Rzeczywiście, z formą jest całkiem dobrze;) Cieszy przede wszystkim postawa w lidze – na półmetku zdecydowanie bliżej nam do awansu, niż do spadku. Obym nie powiedział tego w złym momencie;) - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 27 listopada - dzień moich kolejnych urodzin. Chłopcy zapowiedzieli, że prezent zrobią mi wieczorem, pokonując drużynę Donegal Celtic w ćwierćfinale Pucharu Antrim. Prezent byłby to zacny, gdyż nasi rywale grali na co dzień dwa szczeble wyżej - w Ekstraklasie. Bardziej niż na zwycięstwo, liczyłem na uniknięcie kompromitacji, chociaż ciężko było nie zauważyć, że nasza forma szła ostatnio w górę. Już w trzeciej minucie gospodarze sprowadzili nas na ziemię - Paul McVeigh mocnym strzałem pokonał Frencha i zapowiadało się przykre widowisko. Tym bardziej, że "celtowie" nie zamierzali na tym poprzestać i nieustannie niepokoili moich obrońców groźnymi szarżami. Pozostawaliśmy przyczajeni, czekając na dogodny moment do wyprowadzenia zaskakującej kontry. I taki moment nadszedł krótko przed przerwą - Mack dośrodkował, a Loughlin sprytnym, płaskim strzałem wyrównał! Wyraźnie dał do zrozumienia, że to trafienie dedykuje swojemu ulubionemu managerowi. Ehh, wzruszyłem się. Chwilę później mógł nawet podwyższyć, ale uderzył w boczną siatkę. W drugiej odsłonie rozjuszone Donegal nacierało coraz mocniej. Szczęście dopisywało nam do 60 minuty, wtedy McVeigh przepchnął naszych defensorów i wpakował piłkę do bramki - zrobił to na takim luzie, na jaki mógł sobie pozwolić tylko zawodnik z Ekstraklasy. "Magia końcówek" tym razem nie dopisała - Jordan mając 200%-ową szansę, strzelił wprost w bramkarza... Dzień moich urodzin był też dniem pierwszej porażki Chimney Corner od 8 spotkań, czyli od miesiąca. Puchar Antrim - 1/4 finału Donegal Celtic [Eks] - Chimney Corner [2L] 2:1 (1:1) 3'- McVeigh (1:0) 40'- Loughlin (1:1) 61'- McVeigh (2:1) MoM: McVeigh (8) Widownia: 213 Każda porażka ma swoje plusy. W sumie cieszyłem się, że jeden mało ważny puchar mamy z głowy, zwłaszcza, że pożegnaliśmy się honorowo i uniknęliśmy blamażu. Zdecydowanie bardziej zależało mi na wygranej w Pucharze Irlandii Północnej. Przeprawa miała być łatwa, bo los skojarzył nas z amatorami: ekipą Desertmartin. Historia nauczyła nas jednak, że amatorzy lubią stwarzać problemy i chociaż ostatecznie przegrywają, to zawsze wysoko zawieszają poprzeczkę. Rozpoczęliśmy z animuszem - świetne dośrodkowanie O'Kane'a i jeszcze lepszy strzał głową Loughlina dały nam prowadzenie. Potem niestety, nie było już tak różowo. W 20 minucie sędzia uznał, że Spence faulował Boyda w polu karnym i wskazał na wapno. Do wykonania "jedenastki" podszedł Platt, ale jego próba zakończyła się niepowodzeniem i mogliśmy odetchnąć z ulgą. Nie na długo. Chwilę później arbiter znów dał nam się we znaki - tym razem, jego zdaniem, Gaston popełnił "cyniczny faul" za co otrzymał czerwoną kartkę. Wyczuwaliśmy zapach kompromitacji... W 42 minucie stał się on wręcz namacalny, ponieważ Don Davidson zdobył gola wyrównującego. Wiedziałem, że gra w osłabieniu w żadnym wypadku nie usprawiedliwi naszej ewentualnej porażki, dlatego kazałem swym żołnierzom zagrać bardziej ofensywnie. Zaskoczeni taką taktyką goście powoli zaczęli się gubić. Mimo wszystko, do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka (tak, wiem, to już się robi nudne). Dodatkowe 30 minut rozpoczęliśmy lepiej od rywali i Crawford udokumentował to efektownym golem zza pola karnego. Prowadzenia już nie oddaliśmy i mogliśmy się zameldować w następnej rundzie Pucharu Irlandii Północnej - w skrócie PIP. Puchar Irlandii Północnej - 4 runda Chimney Corner [2L] - Desertmartin [Ama] 2:1 (1:1) (1:1) 10'- Loughlin (1:0) 42'- D. Davidson (1:1) 93'- Crawford (2:1) MoM: Loughlin (8) Widownia: 765
  24. Przełom listopada i grudnia oznaczał prawdziwy maraton rozgrywek pucharowych. W ciągu 10 dni czekały nas mecze w ramach Trofeum Antrim, Pucharu Amatorskiego, Pucharu Antrim i Pucharu Irlandii Północnej. Miejscową tradycją było, że decydujące fazy rozgrywane były na neutralnych stadionach, co uważałem za dobry pomysł. Półfinał Trofeum Antrim, przeciwko 1st Bangor, miał miejsce na stołecznym obiekcie narodowym - słynnym kartoflisku Windsor Park. Dzięki temu spotkanie obserwowało ponad 1,5 tysiąca kibiców! Oznaczało to zapełnienie trybun w znikomym procencie, ale atmosfera i tak była inna, bardziej gorąca i odświętna. Szare twarze piłkarzy amatorskiego 1st Bangor, podobne były zupełnie do nikogo, wiedziałem jednak, że lekceważyć ich nie można. Moi chłopcy niestety tego nie wiedzieli i pozwalali rywalom na stanowczo zbyt wiele. Już w siódmej minucie wykorzystał to Shanks, dobijając strzał Clyde'a. To trochę podrażniło naszą ambicję i rzuciliśmy się do odrabiania strat. Zajęło nam to zaledwie 5 minut - piłka trafiła pod nogi ofensywnie usposobionego, wbiegającego w pole karne McManusa i obrońca Chimney Corner, niczym rasowy snajper, wykończył akcję celnym uderzeniem. Kolejne minuty upłynęły pod znakiem wyrównanej walki i niewykorzystanych okazji, po obu stronach. Ten pat został przełamany przez Colina Macka, który wykorzystał nieporozumienie obrońców i odzyskał dla nas prowadzenie. Zawodnicy Bangor nie poddawali się i zdobyli nawet gola, jednak zdaniem sędziego, McMinn był na spalonym. Powoli zaczynałem myśleć o finale TA, ale przecież zwycięstwo w takich okolicznościach byłoby zbyt łatwe. Oto bowiem nadeszła 86 minuta - rzut rożny dla przeciwnika. Do piłki podszedł Donald Dickson i dośrodkował, podkręcając ją tak, że wpadła do bramki zaskoczonego Frencha. Gol zdobyty bezpośrednio z rzutu rożnego... to chyba specyfika Windsor Park, gdzie kilka lat wcześniej Maciej Żurawski zrobił coś bardzo podobnego. Kiedy szykowaliśmy się do kolejnej (której już w tym sezonie?) dogrywki, ponownie czekała nas niespodzianka. W 90 minucie Jackson przewrócił Macka, a sędzia podyktował rzut karny - dość dyskusyjny, przyznaję. Sprawiedliwość wymierzył sam poszkodowany, ratując nas przed dogrywką i zapewniając awans do wielkiego finału. Trofeum Antrim - 1/2 finału 1st Bangor [Ama] - Chimney Corner [2L] 2:3 (1:1) 7'- Shanks (1:0) 12'- McManus (1:1) 67'- Mack (1:2) 86'- Dickson (2:2) 90'- Mack-K (2:3) MoM: Mack (8) Widownia: 1535 Jeżeli któryś z piłkarzy Chimney Corner marzył w młodości, by zagrać w Holywood, to tego dnia mógł spełnić swoje marzenie. Naszym rywalem w 2 rundzie Pucharu Amatorskiego było bowiem właśnie Holywood. Amatorzy, według bukmacherów, mieli większe szanse na zwycięstwo... No cóż, jaka liga, tacy eksperci. Nieoczekiwanie, to my otworzyliśmy wynik, a konkretnie Wallace przy asyście Aarona McKeague. To nas uśpiło i od tego momentu French miał pełne ręce roboty, dosłownie i w przenośni. Nasz bramkarz potwierdził swoje nieprzeciętne umiejętności, wybraniając wiele beznadziejnych sytuacji. W końcu jednak skapitulował – krótko po przerwie mocny strzał Marca Crawforda w samo okienko sprawił, że Andrew był bez szans. Teraz, dla odmiany, „zieloni” obniżyli swoje loty i gra wyrównała się na tyle, że więcej goli nie padło. Czyli znowu dogrywka... W 106 minucie czerwoną kartę otrzymał McGeown, więc nasze szanse wzrosły. Mieliśmy kwadrans, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, jeszcze przed rzutami karnymi. Takiej okazji nie mogliśmy zmarnować i już minutę później zrobiliśmy użytek z przewagi liczebnej, strzelając bramkę na 2:1. Z rzutu wolnego idealnie przymierzył O'Kane – zmieścił piłkę tuż przy słupku, jak zresztą miał w zwyczaju. W ostatnich sekundach dogrywki Loughlin ustalił wynik na 3:1. Puchar Amatorski - 2 runda Holywood [Ama] - Chimney Corner [2L] 1:3 (0:1) (1:1) 13'- Wallace (0:1) 54'- M.Crawford (1:1) 107'- O'Kane (1:2) 120'- Loughlin (1:3) MoM: French (9) Widownia: 168
  25. W lidze czekała nas bardzo ważna potyczka z Oxford Utd Stars. Ważna, ponieważ zwycięstwo nad sąsiadem z tabeli pozwoliłoby nam doszlusować do czołówki, która w ostatniej kolejce pogubiła punkty. Pierwsza połowa była istną sielanką. Już w trzeciej minucie Bovill przymierzył przepięknie, z 25 metrów i zapewnił nam prowadzenie. Co prawda chwilę później musiał zejść z boiska, z powodu urazu, ale w dalszym ciągu konsekwentnie atakowaliśmy rywala. Świetną okazję miał między innymi O'Kane, ale skutecznie interweniował bramkarz Oxfordu. I kiedy kibice na trybunach z coraz większym spokojem zajadali swoje kanapki, McManus popełnił katastrofalny błąd. Próbował podać do Spence'a, jednak uczynił to tak słabo, że piłkę przejął Doherty. Zawodnik popularnych "Gwiazd" zagrał do Harkina, a najgroźniejszy snajper gości zdobył gola wyrównującego. Od tego momentu sielanka zmieniła się w koszmar. Spence zdzielił Doherty'ego łokciem, za co zasłużenie wyleciał z boiska. Mimo osłabienia, kazałem moim piłkarzom w dalszym ciągu grać do przodu, ponieważ remis i tak nic nam nie dawał. Oczywiście była to woda na młyn Oxfordu, który szukał zwycięskiej bramki. Pewni siebie, cały czas atakowali, nieostrożnie odsłaniając tyły. Czwarta minuta doliczonego czasu gry... Bramkarz gości - Wilson popełnia błąd, zbyt krótko wykopuje piłkę i ta trafia pod nogi Macka... Colin zgrywa do środka, tam jest Crawford... Nasz ofensywny pomocnik cudownie wypuszcza w bój Aarona McKeague, który wbiega z impetem w pole karne... Strzela w prawy górny róg... i GOOOOL!!! 95 minuta! Mimo gry w osłabieniu wygrywamy ten arcyważny mecz! Coś niesamowitego, nie mogłem się powstrzymać i wbiegłem na murawę, podziękować moim smykom. Dla takich chwil warto być managerem! 2 liga - 8 kolejka Chimney Corner [7] - Oxford Utd Stars [6] 2:1 (1:0) 3'- Bovill (1:0) 58'- Harkin (1:1) 90'+5 - McKeague (2:1) MoM: Bovill (8) Widownia: 186 O meczu z Oxford mówiło całe Antrim. Znów zagraliśmy do końca i znów sukces przyszedł w końcówce, gdy wszyscy spisywali nas na straty. Jednak prawdziwą chwałę mogło nam dać zwycięstwo nad Moyola Park - drużyną, która zajmowała trzecią lokatę w tabeli i była jednym z głównych kandydatów do awansu. W Pucharze Ligi nie dali nam żadnych szans i zdaniem ekspertów teraz miało być podobnie. Faktycznie, gospodarze od pierwszych sekund mocno nas straszyli. A to McIvor trafił w boczną siatkę, a to znów French musiał bronić groźne strzały Heaney'a i McHugha. Zawodnicy Moyola Park uważali chyba, że bramka jest tylko kwestią czasu i atakowali z coraz większym rozmachem. A my? My, w swoim stylu doczekaliśmy do 90 minuty. Powoli zaczynaliśmy wierzyć w magię końcowych sekund i to nas pozytywnie nakręcało. Zgodnie z tradycją, Mack strzelił wtedy gola, lecz sędzia uznał, że nasz napastnik znajdował się na pozycji spalonej. Ale od czego mamy doliczony czas? W 92 minucie Mack dośrodkował w pole karne, Wallace strącił piłkę głową, a Crawford uderzył z furią... zdobywając bramkę na wagę 3 punktów! Szczęście nas nie opuszczało, pokonaliśmy murowanego faworyta i... awansowaliśmy na pozycję wicelidera! 2 liga - 9 kolejka Moyola Park [3] - Chimney Corner [6] 0:1 (0:0) 90'+2 - Crawford MoM: Crawford (8) Widownia: 172
×
×
  • Dodaj nową pozycję...