Skocz do zawartości

Feanor

Przyjaciel Forum
  • Liczba zawartości

    11 088
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    173

Zawartość dodana przez Feanor

  1. Feanor

    Gry bitewne

    Kiedyś bodajże @z0nk spytał mnie, jak długo się to maluje. No to zrobię tu sobie odcinkowy reportaż z malowania jednej figurki Faza I Wycięcie z ramek, sklejenie, wyszlifowanie: 14 minut (w tym przypadku nie dokleiłem jeszcze figurki do podstawki, ta jest z rodzaju „scenicznych” i będzie osobno malowana, doklejona figurka trochę by przeszkadzała) Faza II Podkład. Tutaj zastosowałem tzw zenithal highlighting, tzn położyłem dwie warstwy podkładu: najpierw jednolity czarny, potem szary, rzucany z góry od skosu (w teoretycznie najciemniejszych od cienia rejonach powinno być dzięki temu z automatu najciemniej). Podkład robiony farbami w sprayu. 10 minut (liczone z przerwą między podkładami).
  2. Usagi Yojimbo Saga 3 To już trzeci tom Sagi za mną i mój podziw dla Stana Sakai nie słabnie. Owszem, historie tu zamieszczone nie są aż takimi brylantami jak opowieść o Pożeraczu Traw z części poprzedniej, w dodatku kilka pierwszych, krótkich historyjek trochę zaskoczyło mnie swoją... miałkością, ale w momencie, w którym zawiązały się kolejne większe opowieści, znowu było znakomicie. Wybijają się tu: kontynuacja opowieści o cesarskim mieczu i „Bezksiężycowa noc”. Taki klejnocik z pierwszej: Chizu opłakująca poległych towarzyszy z klanu Neko, anonimowych ninja stanowiących dotąd standardowy cannon fodder opowieści - kto wpadłby na taką fabularną dygresję prócz autorów naprawdę utalentowanych? Podoba mi się też sposób prowadzenia tej wielowątkowej narracji: stopniowe narastanie napięcia, dawkowane wyjętymi pozornie z szerszego kontekstu epizodami - tu rosną w ten sposób opowieści o nadciągającym pojedynku mistrza Katsuichiego oraz nowej konfrontacji z Jei (och, jak wspaniale Jei została tu wprowadzona...). I ci wszyscy bohaterowie wykreowani przez Stana... Ostatecznie stałem się zatwardziałym fanem Gena, którego słowne potyczki z Usagim i Kitsune są po prostu mistrzostwem świata. 8/10
  3. Nadludzkim wysiłkiem skończyłem Kholinar (końcówka bardzo dobra, ale po co co najmniej połowa tego, co wcześniej?!) i jestem zmęczony. Musiałem zrobić coś, czego nie robiłem chyba dekadę: zacząłem czytać książki równolegle, jako odtrutkę (vide "Problem trzech ciał"). Przedzieram się jak Niemcy nad Marną, mam nadzieję, że z lepszym skutkiem.
  4. Problem trzech ciał, Cuxin Liu Mam delikatny kłopot z tą książką. Z jednej strony: jest jakoś tak nieporadnie napisana, przynajmniej momentami... a może to kwestia tłumacza? Szyk niektórych zdań, choć niby poprawny, trochę kłuje mi w oczy („nigdy jednak nie dowiedział się o tym.”; wszystko we mnie krzyczy, by to „dowiedział” przesunąć jednak na koniec ). Styl jest suchy, przerywany zaskakującymi w związku z tym nutkami poetyzmu (jak w miejscu, w którym umiera młoda rewolucjonistka). Motywacje niektórych bohaterów wydają mi się niewiarygodne (kilku takich Evansów pewnie się znajdzie, ale taki ekstremizm trafiający do głów tysięcy? Może i tak, ale jednak troszkę mam oporu z uwierzeniem). Gra „Trzy ciała” skonstruowana jest tak, że wątpię, by w realnym świecie zrobiła karierę (mam poważne wrażenie, że autor nie za bardzo jest graczem). Tym niemniej to pierwsza książka od długiego naprawdę czasu, którą przeczytałem jednym tchem. Kiedyś pewnie przeczytałbym ją w jeden wieczór, obecnie zabrała mi trzy.... ale lata całe nie przeczytałem już książki w trzy dni. I cały czas myśli o niej do mnie wracały. Pomysł stanowiący jej kręgosłup jest fascynujący, sposób prowadzenia fabuły znakomity. Mądra SF unikająca łatwego moralizatorstwa. Nie wiem, czy porównania do Asimova są usprawiedliwione, ale autor tworzy chyba władny punkt literackich odniesień. 8/10
  5. Steam? Mobile? Brzmi bardzo ok (choć ja teraz czekam najbardziej na nowy ADOM ).
  6. Feanor

    RPG

    Mój ukochany, ze względu na swoją absurdalność, stworek z Dungeons&Dragons: owlbear, czyli sowoniedźwiedź Te chimery są efektem jakiegoś eksperymentu magicznego i zamieszkują Faerun, czyli setting Forgotten Realms (ten od Baldurs Gate na przykład) no i przy okazji to figurka, którą właśnie pomalowałem, korzystając z tego, że najmłodszy zasnął zaskakująco szybko Tu w pozycji zalotnej:
  7. Feanor

    Gry bitewne

    Mój dungeon ciągle ewoluuje
  8. Dawca Przysięgi, Brandon Sanderson. Nie przeczytałem jeszcze całości, przedzieram się przez drugi tom. Właśnie, przedzieram się. Pierwszy tom utrzymywał mniej więcej formę poprzednich części „Archiwum burzowego światla”, ale teraz... teraz jest tragicznie niemal. Przedzieram się przez wątki w oblężonym Kholinarze i modlę się, żeby to się już skończyło. Są tak nudne, wierszówka kipi od wersów, które niewiele wnoszą, a przede mną jeszcze ponad 400 stron Na razie 6/10. Z sympatii.
  9. Feanor

    Seriale telewizyjne

    Never. Z powieści detektywistycznych, to ja czytałem jedynie Holmesa i detektywa Garreta. I jakimś cudem „Pensjonat na Strandvagen” Jerzego Edigeya (tak, tego od „Szpiegów króla Asarhaddona”, po latach dowiedziałem się, że on częściej pisał kryminały niż książki historyczne dla młodzieży ).
  10. Feanor

    Seriale telewizyjne

    Detektywa? Myślałem, że to jakiś biograficzny o Hieronimie
  11. I na siódemce przyoszczędziłeś? Moja najukochańsza małżonka dowiozła mi też porcję
  12. Feanor

    Kącik absurdalny

    Wrzuciłem na disco, ale tutaj też pasuje w pierwszej chwili myślałem że fejk, więc poszukałem u źródła
  13. Feanor

    Kącik tatuśków

    Na podstawie swych doświadczeń szkolnych mam taką domorosłą teorię, iż najgłupszy wiek to 13-14 lat. Epicentrum to dawna druga klasa gimnazjum. Tak że wiele jeszcze pewnie przed Tobą, ale z drugiej strony, to i tak mała rzecz tak w istocie, a może ten wstrząs czegoś ją nauczy. Widziałem o wiele gorsze rzeczy (dajmy na to ten rok szkolny, grupa ósmoklasistów postanowiła sobie wypić w piątek po szkole, schlali się tak, że jeden zaczął wymiotować i stracił przytomność, reszta ze strachu UCIEKŁA zostawiając go w lesie (bo tam pili).
  14. Prawie same cudowności Wieczna Wojna jest moim ukochanym komiksem ever, nr 1 obok Strażników Vision to najlepsze, co czytałem od Marvela w ostatnim roku, a Zabójczy żart, choć cout mnie rozczarował, to jednak klasyka. Tylko Westernu nie znam.
  15. Tylko, że każde polskie wydanie to tom podwójny (tak przynajmniej piszą w tytule oryginalnym, tom drugi to „Vinland Saga 3-4”. a tak btw, to właśnie przeczytałem ten tom drugi i ocena jest taka sama jak tomu pierwszego teraz troszkę dłuższe czekanie dla mnie, bo dopiero zamówiłem tomy 3-5 (na więcej na razie mnie nie stać ) i najpierw muszą dotrzeć do paczkomatu, a potem jeszcze żona musi mi je dowieźć do szpitala
  16. Feanor

    Szuflandia

    Dosłownie 2 dni przed wrzuceniem tekstu do działu tekstowego.... skasowali mi dział tekstowy Tworzę więc zbiorczy temat tutaj. Jakiś czas temu rozmawialiśmy z @Hajd o naszych literackich zasobach szufladowych i że może by tak stworzyć tu jakąś przestrzeń dla takich form zaczętych i nie rokujących na razie na sfinalizowanie. No więc może przełamię tremę i zacznę. Najpierw początek tekstu, potem o całym pomyśle. I, jakby to nie było jasne: to w zamyśle jest temat dla wszystkich niedoszłych literatów *** - Złaź wreszcie z tego konia, bo jak cię porucham sulicą to sam spadniesz, paniczyku – warknął Serb w hełmie i wycelował grot swej włóczni w Tankreda. Stojący obok napastnik w białej tunice uśmiechnął się krzywo, odsłaniając żółte zęby. Tankred westchnął cicho i pokręcił lekko głową. Nie, żeby się bał. Był adeptem Misterium. Zastraszenie stojących przed nim oberwańców nie powinno przekraczać granic jego możliwości. Sytuacja wydawała się bardziej groteskowa, niż groźna, kaprys losu w bardzo sarkastycznym tonie. Rzecz w tym, że kaprys ten poddawał w wątpliwość sens całego jego ogromnego itinerarium. Od wielu tygodni już jechał w ten zapadły kąt Świętego Imperium po to, by ostatecznie nie spotkać umówionego przewodnika? Czekał na niego na tym rozstaju już trzeci dzień i raczej nie pomylił miejsca: stał tu ten kamienny, pogański, kamienny słup z czterema twarzami pokiereszowanymi mieczami chrześcijan, dokładnie jak opisał to jego mistrz... Czy to możliwe, że grupa maruderów tego parszywego typu zabiła go, zanim zdołał tu dotrzeć? Im dłużej patrzył na tę trójkę, która nagle wyszła z puszczańskiej gęstwiny otaczającej rozdroże przy którym obozował, tym prawdopodobniejsze było dla niego to rozwiązanie. Przewodnik miał na niego tu czekać w kalendy każdego kolejnego miesiąca, licząc od września, tymczasem… Od jakiegoś czasu już zdawał sobie sprawę, że podróż do Łużyc nie będzie spokojna. Fredemund opowiedział mu co nieco o wojnach, jakie cesarz toczyć musiał ostatnio ze Słowianami na wschodnich rubieżach res publica christiana. Podczas podróży przez ziemie Sasów do uszu Tankreda dochodziły opowieści o okrucieństwach dzikich Wieletów, Obodrytów i Polan, o krwawych obrzędach wysmarowanych posoką kapłanów, o łupieżcach z Jomsborgu, którym zdarzało się zapuścić na te ziemie, o wilczych watachach tak bezczelnych, że we śnie podróżnych mordujących i o zbrojnych zapasach cesarza Henryka z niewdzięcznym słowiańskim władyką z Gniezna, które przetaczały się przez te ziemie przez ostatnie lata. Tyle, że od ponad roku już w tym regionie panował spokój, gdyż niepokorny Bolesław ze wschodu zmiażdżony teutońską potęgą przestał nękać pogranicze Imperium, a wraz z nim przestali to robić jego pogańscy sojusznicy. Co prawda pewne paskudne plotki sugerowały, iż ci poganie sprzymierzyli się raczej ze świątobliwym imperatorem... Trzej obwiesie przed nim stojący nie przejmowali się cesarskim pokojem. Dwaj z nich zapewne byli tubylcami: zarówno trzymający włócznię, ospowaty blondyn z włosami tak skołtunionymi, że służyły mu chyba za hełm, jak i niski, zagryzający nerwowo wargę, krągłolicy młokos z wydatnym, nie pasującym do reszty oblicza orlim nosem. Obaj mieli na sobie charakterystyczne dla tych stron skórzane kaftany z naszytymi na nie żelaznymi, prostokątnymi łatami, a w ich mowie co chwila pojawiały się saskie wtręty. Młokos miał dodatkowo drewnianą tarczę z czerwonym kurem miotającym z dzioba płomienie. Łużyccy Sklawowie jak z obrazka. Trzeci napastnik był inny. Spod szłomu w normańskim typie wystawały mu kędziory w barwie głębokiego brązu, gęstą brodę w tym samym kolorze przecinały srebrne szramy siwizny. Na obnażonych ramionach miał symetryczne tatuaże, końskie łby obwiedzione wieńcem z gwiazd. Biała tunika narzucona była na kolczy kaftan, który luźnymi strzępami sięgał mu do kolan. Prawą dłoń wspartą miał na głowicy miecza. Sklaw, ale z innego odgałęzienia tej barbarzyńskiej rodziny. Polanin? Tankred nasłuchał się o ponurych wojownikach gniezdneńskiego władyki i ten milczek jakoś mu pasował do tych opisów. Saskiemu paniczykowi chyba umu brakuje, by rozumieć ludzką mowę - warknął znowu Serb z włócznią. Napastnik mylił się, i to mylił podwójnie. Tankred nie był Sasem, nie pochodził nawet ze Świętego Imperium. W jego ojczystej Normandii o teutońskiej mowie mówiono z pogardą, i nie znał nikogo, kto zadałby sobie trud uczenia się jego arkanów. Ale rozumiał Serba, rozumiał doskonale, choć ciężko byłoby mu wypowiedzieć choćby słowo w tym barbarzyńskim języku. Efekt uboczny Rozdarcia Zasłony, który wielokrotnie już okazywał się użyteczny. Bez względu na wysiłki klechów, ludzie nie za bardzo chcieli mówić jednym, rzymskim językiem ich ukrzyżowanego, martwego boga. - Machnij jeszcze raz tą włócznią i umrzesz - wycedził wreszcie, czując znajome ukłucia rosnącej furii. - Mów po ludzku albo zawrzyj gębę, szczurze - krzyknął ten krągłolicy, zbliżając się powoli do Tankreda z mieczem w dłoni. Normanin zamknął oczy. Najwyraźniej łacina mu tu nie pomoże. Wypuścił powietrze i sięgnął za Zasłonę. Czekała tam na niego, zawsze czekała. “Tani” szepnęła, gdy poczuła jego obecność, szepnęła ciepło, szepnęła miękko, jak kiedyś. Przez chwilę krótszą od uderzenia jego serca nieposłuszne mu ciało zadrżało w euforii. Zjeżył się, chwycił jej eteryczne “ja” i cisnął z furią ku Serbowi z sulicą. Ten otworzył wybałuszył oczy, wrzasnął, zacharczał i upadł. Tankred nie powinien tego robić. W chłodnej celi należącej do Fredemunda wielokrotnie słyszał, jak łatwo jest w ten sposób stracić kontrolę nad zmarłym, który może w dodatku potem szukać odwetu na swym dotychczasowym władcy. Tankred nie powinien tego robić, ale wściekłość znaczyła dla niego teraz dużo więcej, niż rozum. Wściekłość na Sklawów... i wściekłość na Annę. Wściekłość na wszystko. Serb umierał, umierał szybko. Nie zobaczył co prawda Anny, tego akurat oszczędziły mu nie udoskonalone przez Rozdarcie zmysły, ale poczuł jej chłód, ten mróz wieczności który czasem dotyka nas w momentach grozy, usłyszał też to piekielne unisono jej krzyku i płaczu. To wystarczyło. Napastnik nie żył już, gdy jego ciało ciężko uderzyło o ziemię, z oczami wybałuszonymi tak bardzo, jakby miały eksplodować, z karkiem nabrzmiałym tak, jakby miał zaraz się złamać. Anna nie próbowała uciekać. Przez chwilę dwaj pozostali Słowianie jedynie stali, wpatrzeni w nagłą, niewytłumaczalną agonię swojego towarzysza. - Precz! - wrzasnął Tankred jeden z nielicznych teutońskich wyrazów, które zdołał poznać. - Wynoście się do nor, z których wypełzliście! - dokrzyczał już po łacinie. Nie docenił ich, szczególnie tego młodszego. Młody Serb nagle krzyknął, wyszarpnął zza pasa spory nóż i zaatakował (Tankred przysiągłby, że przy okazji zamknął oczy). Pchnął, celując w nogę Normanina, trafił jednak obok; ostrze ześlizgnęło się po siodle i zaryło w końskiej skórze. Koń kwiknął, stanął dęba i Tankred runął na ziemię. Nagłe uderzenie wypchnęło mu z płuc powietrze, ale nie na darmo dorastał w domu wikinga: zerwał się na nogi, zataczając się przy okazji i wyciągnął miecz. Świat wokół niego się kołysał, na języku czuł krew. Machnął na oślep swym ostrzem nie do końca zdając sobie sprawę z tego, gdzie jest jego krągłolicy przeciwnik. Miał szczęście: Słowianin przestraszył się wyraźnie wierzchowca, wierzgającego wściekle w próbach pomszczenia zadanego mu cierpienia. Serb cofnął się kilka kroków, próbując zasłonić się swą tarczą z ognistym kurem. - Pomóż mi, Krasny! - krzyknął wreszcie spanikowanym nieco głosem do swego starszego druha, który dotąd sytuacji się jedynie przyglądał. Ten splunął teraz i dobył miecza. Niedobrze. Tankredowi głowa ciągle fundowała mały kołowrót i posłużenie się Anną było niemożliwe. W dodatku Krasny sprawiał wrażenie biegłego w wojennym rzemiośle, a Tankred... cóż, miał krew wikingów w swoich żyłach, ale ojciec umarł zbyt szybko, by przyuczyć go porządnie w robieniu mieczem i toporem. Niedobrze. Skoczył ku napastnikowi z tarczą, próbując szerokim zamachem uderzyć wystającą zza szczytu okrągłą głowę, Sklaw jednak instynktownie się zasłonił i ostrze zaryło w drewnie. Tankred wyrwał je pospiesznie i zadał jeszcze jeden cios, tym razem niskim łukiem chcąc zahaczyć lewą nogę wroga. Ten jednak zaczął się cofać i miecz Tankreda trafił w próżnię. Co gorsza, młodzian przypomniał sobie chyba o trzymanej w prawej ręce włóczni i machnął nią niczym cepem, zmuszając Normana do odskoku. Krasny był już blisko. Umrę szczyny Fenrira umrę umrę umrę. Usłyszał tętent kopyt, nad głową przeleciał mu oszczep. Trafił w tarczę Serba, dokładnie w głowę czerwonego kura. Impet uderzenia, a może zaskoczenie młodzika wydarło mu szczyt z ręki. - ODSTĄPIĆ! - rozległ się krzyk jeźdźca, jasnowłosego brodacza w srebrzystej kolczudze i hełmie z żółtą kitą rozwiewaną przez wiatr. - ODSTĄPIĆ! Tankred rzucił się do przodu z krótkim zamachem, celując w szyję orlonosego Słowianina. Trafił, z gardła chlusnęła krew i młodzik runął na trawiaste pobocze traktu. Przez moment wyczulonym przez Rozdarcie oczom Normana błysnęła jego uciekająca dusza, sięgnął po nią nerwowo, łapczywie, lecz ta umknęła mu w ostatniej chwili, uciekając ku Enigmie. Odwrócił się ku Krasnemu, ten jednak znikał już między drzewami. - Nie ścigaj go. Dwa trupy chyba na dziś wystarczą. Łacina? A to ci niespodzianka. Tankred spojrzał na nieznajomego uważniej, dysząc przy tym ciężko i opierając o kamienny słup. Słowianin zdjął hełm, odsłaniając naznaczone blizną czoło i resztę swoich lekko kręconych, długich, jasnych włosów. Przez kolczugę na piersiach przechodził mu poprzecznie gruby, skórzany pas, kryjący się częściowo pod ciemnozielonym płaszczem. Płaszcz spięty był dużą, owalną, płaską fibulą... z wypukłą alfą. Alfą Symmachii. Doczekał się jednak. Tankred przysiadł na darni, patrząc przez chwilę smętnie w stronę, w którą uciekł jego wierzchowiec. W głowie pulsować zaczął mu tępy ból. - Wieżyce Atlantis czekają, chłodem oblewane - powiedział. - Ich mieszkańcy śnią w oczekiwaniu - odparł Słowianin schodząc z konia. - Hengist mnie przysyła, nie inaczej. Jestem twoim przewodnikiem, Tankredzie z Gisors. Przewodnik podszedł do leżącej obok Tankreda tarczy i zaczął siłować się z wbitym w nią oszczepem. Wyrwanie go okrasił głośnym stęknięciem. - Nie uważasz, że ten zawszony uciekinier może nam jeszcze teraz wejść w szkodę? - mruknął Normanin, powoli odzyskując normalny rytm oddechu. - Trzeba było go ubić, gdy miałeś okazję. Odpowiedź nie padła od razu. Przewodnik przykucnął przy obu trupach, sprawdzając chyba, czy faktycznie są trupami. W końcu westchnął ciężko. - Zabiłeś już dziś dwóch ludzi Tankredzie z Gisors, nie inaczej - zaczął wreszcie, odgarniając włosy z czoła. - Wziąłeś sobie wszystkie ich następne dni, a sądząc po nich, mieli ich jeszcze przed sobą niemało. Mało ci? - Przecież nie o to mi chodzi - warknął w odpowiedzi Tankred. - Ogłuchłeś, przewodniku? - Legendarna uprzejmość ludzi Północy! A ja cię przecież słucham i wiem, że jedynie o żądzę krwi ci chodzi. Bo przecież nie obawiasz się jednego, przerażonego Słowianina, który wie już chyba, sądząc po wybałuszonych oczach tego trupa, żeś wołchw. - Zważ na słowa - wycedził Tankred podrywając się na nogi. - Tak, wiem, ci dwaj nie zważali i teraz leżą tu, stygnąc. Przewodnik zamilkł, sięgnął po leżący obok solidny konar, powstał i zaczął ryć nim w ziemi linię za linią. Po chwili, gdy stworzył w ten sposób zaorany płytko prostokąt, spulchnioną ziemię zaczął wybierać rękami. - Chcesz ich pochować? - spytał po chwili Tankred. - I... wybacz mi. To ze... wzburzenia. Ta trójka chciała mnie złupić, a i ubić przy okazji też pewnie... Tyle że... Wybacz. Nie spytałem cię nawet o miano. Nie od razu otrzymał odpowiedź. Tankred westchnął w końcu i wziął się do pomocy przy kopaniu dołu. Gdy głęboki był na jakieś trzy łokcie, wrzucili do niego ciała i przysypali ziemią i leżącymi nieopodal kamieniami. Na szczycie grobu wetknęli między kamienie tarczę z czerwonym kurem. Gdy skończyli, przez jakiś czas potrafili jedynie ciężko oddychać. Oddechy i szum drzew, po chwili dołączyła kukułka. - Ci dwaj pewnie woleliby spłonąć, ale skoro odezwała się zazula, to może i pogrzebanie im odpowiada - powiedział wreszcie przewodnik Tankreda, spoglądając w niebo. - Próbowali cię ograbić, bo po wojnie cesarza z księciem gnieźnieńskim i ostatniej zimie bieda prowadzi tutejszych do rozpaczy, a rozpacz wszystko usprawiedliwia. Tyczy się to tych dwóch, których kamieniami właśnie przywaliliśmy, bo ten który zbiegł to maruder jakiś, który zadomowić się tu chce, nie inaczej. Nie ma się co nim przejmować, bo maruderzy nigdy silniejszego nie popróbują, nigdy go już, daj Chryste, nie zobaczymy. Kukułka ucichła. Naprawdę niesiesz ich dusze? Gdzie je niesiesz, ptaszku? - A moje miano brzmi Lambert Mieszkowic, Tankredzie z Gisors. *** No i to na razie tyle Większość napisałem w ciągu kilku ostatnich dni, bo trafiła mi się sytuacja, że mam teraz sporo wolnego czasu. Tym niemniej moje tempo pisania jest i tak na tyle wolne, że nie wierzę, bym to kiedykolwiek ukończył (zazdroszczę takim Hajdom i Szkom tego świata ich łatwości w pisaniu, ten tekst ma niecałe 2k znaków a pisany był chyba 6 dni ). Generalnie zamysł jest taki, by była to taka „historia sekretna”. Mamy tu tajną organizację magów „nekromantów”, którzy posługują się przechwytywanymi w momencie śmierci ludzkimi duszami. Organizacja ma kilka tysięcy lat i na początku XI wieku jest w rozsypce: głównym czynnikiem jest tu chrześcijaństwo, ale także prywatne ambicje kilku członków oraz stosunek do Miazmatu, głównego zagrożenia fabuły, koszmarnego tworu który powstał ze zmieszania kilkuset tysięcy dusz. Miazmat ma teraz jedną, ogarniętą szaleństwem i furią świadomość i się „zbliża” powoli poprzez eter do dusz żyjących. Jak powstał, czym w istocie jest, jak go pokonać: no to jest quest główny bohaterów. Tych ma być 3 lub 4, jeszcze nie zdecydowałem (w tym ci dwaj powyżej). Quest główny będzie długo mocno na uboczu (jak w ASoIaF ), bo protagoniści mają być też uwikłani w politykę środkowoeuropejską (bardziej jako przedmioty niż jej podmioty). Wszystko miałoby się skończyć w czasie powstania pogańskiego w Polsce tak przy okazji, najbardziej borykam się z: * dialogami * spójnymi wizjami przekonujących bohaterów * postaciami kobiecymi (do tego stopnia, że jednym z moich pomysłów (już czysto fantasy) jest umierająca cywilizacja, w której kilkanaście lat wcześniej sztucznie wywołana epidemia... uśmierciła je wszystkie (pozornie) ) Co Wy na taki temat?
  17. Saga winlandzka. Tom 1 CUDOWNOŚĆ. No mam ostatnio szczęście do dobrych komiksów i „Saga Winlandzka wpisuje się w ten trend (w tym akurat przypadku to nie szczęście, tylko polecenie Kajetana Kusiny ). To zupełnie inne podejście do tematu normańskiego niż „Ludzie Północy”: mniej tu surowości i zimnego okrucieństwa, więcej nieokiełznanej akcji, wielowątkowości i ciekawych postaci (szczególnie tych drugoplanowych). Nic dziwnego zresztą, nie jest to zbiór osobnych opowieści lecz jedna, złożona fabuła którą czyta się z zapartym tchem, szczególnie od momentu, gdy zaczyna się retrospekcja i oglądamy losy Thorsa, ojca Thorfinna. Okładka trochę hamowała mi entuzjazm, ale już po pierwszych stronach już o niej nie pamiętałem... 9/10
  18. Feanor

    Kącik tatuśków

    Znam to też Konrad niby zaczął spać w osobnym pokoju (tyle, że jak miał 4 lata), ale przez następne 3 lata i tak przychodził w środku nocy
  19. Usagi Yojimbo. Saga 2 Druga część Sagi o wojowniczym króliku śmieje się ze stwierdzenia, że kontynuacje są gorsze od początków. A skąd! Tu, prócz zalet z pierwszej części antologii, mamy jeszcze rozbudowaną, wielowątkową fabułę, która spina wiele wcześniejszych wątków z pojedynczych epizodów w całkiem sprawnie utkany gobelin (trochę casus Wiedźmina, ale Sakai robi to imho jeszcze lepiej, nie chcę spoilerować, ale wątek pewnego generała to sam miód!). Dominująca nad tym tomem historia Pożeracza Traw jest absolutnie cudowna, wciągająca jak diabli no i ma naprawdę satysfakcjonujący finał! Nie mogę nie polecić! 9/10
  20. Feanor

    RPG

    Jedna z moich najstarszych kampanii znowu online: Fear of the Underdark https://tulkaion.blogspot.com/2021/01/fear-of-underdark.html
  21. Feanor

    Praca

    Nie tylko wtedy, w tej samej pracy co cztery lata (afaik) i tak Cię zapisują, musisz ponowić akt wypisania.
  22. Feanor

    RPG

    Dziś pierwszy raz poprowadziłem Pathfindera https://tulkaion.blogspot.com/2021/01/torment-and-legacy.html
  23. Feanor

    RPG

    Mój erpegowy wir zakupowy z drugiej połowy 2020 w pigułce: https://tulkaion.blogspot.com/2021/01/biblioteczka-ii.html
×
×
  • Dodaj nową pozycję...