Skocz do zawartości

Feanor

Przyjaciel Forum
  • Liczba zawartości

    11 088
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    173

Odpowiedzi dodane przez Feanor

  1. Sutek, nie rozpędzaj się tak bo Profesor z gigantyczną łatwością wskaże Ci fragmenty Starego Testamentu wskazujące na to, że Bóg każe jednak zabijać :) Przynajmniej ja mógłbym to zrobić (wystarczy przestudiować Księgę Sędziów na przykład). :)

  2. z bardzo hipotetyczną (ateiści zabijający w imię ateizmu)
    To już jest wyłącznie Twoja teza, mogę Ci od ręki podać kilkunastu historyków którzy twierdzą inaczej. Nie wiem jak można twierdzić, że masowe egzekucje kleru z 2 września nie były motywowane między innymi nienawiścią dla "opium dla ludu", że "hebertyści" nie byli motywowani antyreligijnie (ba, oni atakowali nawet księży którzy złożyli przysięgę wierności na konstytucję), że Fouche pacyfikujący Nevers i Lyon i organizujący w katedrze Nevers Święto Brutusa nie był motywowany antyreligijnie.

    Ba! Przecież nawet Nieprzekupny to dostrzegał! Wypędził np z klubu jakobinów "Anacharzisa" Clotza za, cytuję, "wojujący ateizm". No i jeszcze jedno: to kler właśnie podczas Wielkiego Terroru poniósł procentowo największe straty.

    Nie, ateizm nie był tego jedyną przyczyną. Ale był niebywale ważnym katalizatorem.

  3. Zarówno Icon jak i ubu troszkę spłycają istotę Inkwizycji. Posłużę się fragmentem mojego szkicu na ten temat bo nie chce mi się tworzyć nic nowego ;) :

     

    Gdy chciała, inkwizycja potrafiła być okrutna. Fra Dolcino po ujęciu w 1307 roku został skazany na stos, wcześniej jednak podczas drogi na miejsce egzekucji rozżarzonymi prętami wyrwano mu nos i genitalia . Jan Wiklef co prawda zmarł spokojnie, lecz pośmiertnie jego szczątki zostały wydobyte i spalone . Jan Hus miał mniej szczęścia – został osądzony i spalony na soborze w Konstancji (30 V 1416), nawet pomimo gwarancji bezpieczeństwa udzielonej mu wcześniej przez cesarza Zygmunta. W opanowanej przez katarów Langwedocji inkwizycja była szczególnie okrutna, o czym świadczy choćby sławna egzekucja leżącej na łożu śmierci kobiety z rodziny Borsier, która nie widząc już dobrze nieostrożnie poprosiła obecnego w izbie biskupa Rajmunda du Fauga o albigeńskie consolamentum (łoże ze śmiertelnie chorą wyniesiono wtedy na pole pod murami i spalono na pospiesznie przygotowanym stosie) . Ostatni Doskonały z południa Francji, Wilhelm Belibaste, spłonął na stosie w 1321 roku.

    Gdzie nie wystarczały działania inkwizycyjne, z błogosławieństwem kościoła wkraczała krucjata „świeckiego ramienia”. Najkrwawsza z nich dotyczyła katarskiej Langwedocji (1209-1229). Najsławniejszym jej elementem było zdobycie Beziers 22 VII 1209 roku, po którym nastąpił znany rozkaz legata papieskiego Arnolda Amaury: „Caedite eos. Novit enim Dominus qui sunt eius”, czyli „Zabijcie wszystkich, Bóg rozpozna swoich” (w Beziers katolicy i katarzy razem ukryli się w kościołach i katedrze, co uniemożliwiło krzyżowcom szybką identyfikację heretyków). Znamienny był list Arnolda Amaury do papieża Innocentego III: „Niemal 20 tysięcy obywateli poszło pod miecz, bez względu na wiek czy płeć. Dzieło boskiej zemsty było zachwycające”.

    Z czego wynikał ów zgodny sojusz Kościoła i władzy świeckiej przeciw heretykom? Dlaczego te instytucje, często ze sobą walczące i rywalizujące, wobec ruchów heretyckich były zazwyczaj tak przerażająco zgodne? Odpowiedź tkwi w samych dokumentach inkwizycyjnych. W podręczniku dla inkwizytorów Nicolau Eimerica czytamy: „Jakie są konsekwencje herezji? Bluźnierstwa, świętokradztwa, zamachy na same fundamenty Kościoła, gwałcenie świętych praw i zasad, krzywdy, oszczerstwa i okrucieństwa, których ofiarą padają katolicy. W następstwie herezji słabnie i gaśnie w sercach wiara katolicka, niszczeją instytucje i dobra materialne, dochodzi do buntów i rozruchów, niknie spokój i ład publiczny. Tak więc każdy kraj, każdy naród, który pozwoli herezji zakiełkować w swym łonie, który hoduje ją i nie wyrywa jej na czas z korzeniami, deprawuje się, nabiera skłonności do przewrotów i może w końcu zginąć”. Herezja była w tym ujęciu przestępstwem przeciw dobru wspólnemu i porządkowi publicznemu, opartemu przecież (jak pisałem we wstępie) na prawowiernej religii chrześcijańskiej. Poza tym, monarcha jako przedstawiciel Boga, jest obrażany herezją na równi z Bogiem – co stawia herezję w jednym rzędzie ze zbrodnią obrazy majestatu, już od starożytności karaną śmiercią. Co najważniejsze wreszcie: większość herezji po X wieku występowało przeciw zastanemu porządkowi społecznemu, atak na hierarchiczny Kościół stawał się jednocześnie atakiem na porządek feudalny (co najjaskrawiej widać na przykładzie herezji Dolcina) . Nic więc dziwnego, że nawet tacy zajadli przeciwnicy papiestwa jak cesarz Fryderyk II szedł z nim ramię w ramię podczas niszczenia heretyków. W 1224 roku cesarz zagroził heretykom karą śmierci, co potwierdził w 1231 roku w konstytucjach z Melfi (oskarżycielem heretyka mogli być nawet przestępcy kryminalni, co było nie do pomyślenia w innych procesach). Heretycy ginęli więc bardziej ze względu na swoje polityczno-społeczne znaczenie, niż na teologiczne spory. Kościół i państwo działały tu w ścisłej symbiozie.

    Dopiero moment w którym państwo uznało, iż przyjęcie herezji będzie dla niego korzystne, przyniesie odstępcom od kościoła katolickiego czas triumfu. Na to wszakże trzeba było czekać do początku reformacji.

     

    Karano za naruszenie boskiego porządku, który był podstawą funkcjonowania feudalnego społeczeństwa. W teocentrycznym świecie każdy atak na zastany porządek rzeczy stawał się herezją.

  4. Tyle, że Icon w pewnym sensie ma rację :) Inkwizycja nie zabijała. Nie miała do tego prawa. Była instytucją kościelną, więc nie przelewała krwi (stąd wymyślano tortury, które owej krwi nie przelewały :) ). Gdy zapadał wyrok skazujący, "oddawano w ręce świeckie" :) Różnica rzecz jasna nieistotna dla poddawanego obróbce termicznej :)

  5. Uważam, że to nie ma znaczenia. Jego śmierć w żadnym wypadku jego samopoczucia nie poprawi i jestem przekonany, że on o tym wie.

    To ciekawe dlaczego Polacy zgłaszali się do "żywych torped". Ciekawe po co niektórzy lotnicy taranowali przeciwników. Ciekawe czemu do Kamikaze było więcej ochotników niż samolotów. Ciekawe po co Lacedemończycy stali w tym przeklętym wąwozie. Ciekawe dlaczego nie poddawali się ci szaleńcy pod Wizną. Ciekawe po co kolumny Picketta nadal szły, choć wszystko wokół krzyczało: jesteście martwi.

     

    "Jestem przekonany".

  6. Ty naprawdę nie znasz pozareligijnych przyczyn krucjat? Terroru islamskiego? Żaby Ci ułatwić sprawę: polowań na czarownice? Prześladowania heretyków?

    Znam, dlatego właśnie zapytałem się nie o cele Bin Ladena, tylko pilota samobójcy. Tego jednego, konkretnego człowieka. To właśnie wiara.

    Czyli rozumiem że to, iż jego krewni są stłoczeni bez perspektyw w Strefie Gazy a USA jest sojusznikiem najzawziętszego wroga jego narodu nie ma żadnego znaczenia.

  7. Hmmm, w sumie Arka Noego po pół godzinie wystarczy...

    Boję się, że księdzu jednak mogłoby się spodobać. Ale w Chodzieży mam grind corowy zespół Enema, nie jest im może bardzo po drodze z Kościołem, ale mają antyaborcyjne przekonania (bodajże motywowane ateistycznie :) ) i jedna z ich pieśni jest temu poświęcona (tytuł: "Smród, gnijący płód"). Nawet słowa mniej więcej słychać w tym bulgotaniu, więc z "antychrześcijańskim przekazem" nie powinno być problemu.

  8. A co nimi powodowało według Ciebie? Chęć zysku powodowała pilotami samobójcami, czy co?
    Ty naprawdę nie znasz pozareligijnych przyczyn krucjat? Terroru islamskiego? Żaby Ci ułatwić sprawę: polowań na czarownice? Prześladowania heretyków?
  9. Moje stanowisko sprowadza się do bardzo prostego zestawienia

     

    - czy bez ateizmu doszłoby do rewolucji we Francji (XVIII) i Rosji (XX) - moim zdaniem tak

    Moim zdaniem nie.

    Troszeczkę chyba lekceważysz rolę oświeceniowego przewrotu mentalnego. Odrzucenie objawienia, ekspansję deizmu i ateizmu. Przecież w dużej mierze na tym się to zasadzało. Umarła nagle teoria Bodina, sakralnie motywująca monarszy absolutyzm. Nie można lekceważyć roli Kościoła w podtrzymywaniu ancien regime, w ideologicznym jego uzasadnianiu (koronacja była swego rodzaju sakramentem, we Francji król uzdrawiał dotykiem tuż po koronacji w Reims, namaszczano go przecież olejem który był importem wprost z Niebiańskiego Jeruzalem). Tymczasem nagle encyklopedyści i inni tacy zaczęli głośno wołać "Hej! Boga nie ma, albo nie bawi się w małostkowe urządzanie nam ustrojów! Królewskie jajowody i macica nie jest wybrana przez Najwyższego!". Jeżeli już przystać na monarchię, to taką jaką widziano w idealizowanej przeszłości: jako umowę z ludem. A kto tę umowę przekracza, posadę traci.

    W katolickim uniwersum było to nie do pomyślenia, nawet w uniwersum galicyzującym.

    Bez deizmu i ateizmu nie byłoby rewolucji.

    W Rosji tę zależność widać słabiej, ale jednak widać. Zniszczenie pozycji cara, duchowego spadkobiercy konstantynopolitańskiego Carogrodu, nie byłoby możliwe bez wyprania mózgów rewolucyjnej elity z religijnych przesądów.

     

     

     

    - czy bez religii doszłoby do krucjat i do WTC - moim zdaniem nie. Gdyby do I krucjaty nawoływał kto inny niż papież, nie osiągnęłaby tak masowego charakteru, co pokazały krucjaty ostatnie, będące rzeczywiście głównie prywatnymi przedsięwzięciami finansowymi - ale i religijność Europy była wtedy zupełnie inna. Gdyby terrorystom spod znaku islamu ich wiara nie gwarantowała natychmiastowego transportu do raju w nagrodę za śmierć w walce z niewiernymi, rekrutacja chętnych do samobójczych zamachów byłaby o wiele trudniejsza. Nie niemożliwa, gdyż jest ludzką naturą gotowość do śmierci za ideę, ale o wiele trudniejsza.

    Tu się zgodzę, ale to w sumie pasuje do mojego pomysłu ;)

  10. Edit:

    MANIAC, CZYTAJ ZE ZROZUMIENIEM. NIE, NIE ZACIĄŁ MI SIĘ CAPS.

    A co tu rozumieć? Nieudolnie próbujesz udowodnić, że ateiści zabijają(li) wierzących, tylko dlatego, że są wierzący. To jest nie do udowodnienia, bo tak nigdy nie było. Jednak nawet, jakby Ci się udało, to co z tego wyniknie?

    :lol:

     

    Spójrz, mała podpowiedź, jeszcze raz prezentuję swoją wypowiedź z dyskretnymi hintami:

     

    Prof, nie udawaj że nie pamiętasz o rewolucji francuskiej, większość jakobinów, kordelierów a i pewnie "wściekłych" również była umotywowana ateistycznie. Podobnie duża część bolszewików (Stalin w latach 1929-30, gdy o walce klasowej w ZSRR trudno już było mówić uruchomił drastyczne, antyreligijne prawodawstwo które spowodowało zamknięcie lub zniszczenie 6715 cerkwi, oficjalny kodeks karny w artykule 58 ustęp 10 mówił: "każde wykorzystanie przesądów religijnych mas do osłabienia państwa" itd, to chyba znamienne słownictwo). Teza, że nie chodziło tylko o antyreligijność jest oczywiście słuszna - ale w przypadku fanatyków religijnych rozbijających się w WTC czy też zmywających krwią ulice Jerozolimy AD 1099 również, tyle że w negatywie. Bo nimi również nie powodowała wyłącznie religia. Upraszczasz w jednym kierunku, patrzysz głęboko w drugim. Nie zauważasz dysonansu?

     

    A teraz zestaw to ze swoją wypowiedzią:

     

    lol. Może cofnijmy się znowu do wypraw krzyżowych? Tu nie chodzi o to, żeby rozliczać, czy więcej Katolików zginęło z rąk ateistów, czy odwrotnie. Aktualnie ateiści nie zabijają za wiarę, bo mają ją mówiąc oględnie, po prostu w dupie. Myślę jednak, że jak już przechodzimy do takich rozliczeń, to Katolikom nie powinno być w smak ciągnięcie tej dyskusji.

     

    Teraz to wierzący (oczywiście mały procent a nie wszyscy) zabijają za wiarę. Wystarczy popatrzeć na bliski wschód, albo na Szkocję. To jest prawda niepodważalna i nie da się z tym polemizować. Niemniej jednak nie uważam za słuszne, oceniać wierzących w Boga przez pryzmat wybryków tego małego procentu ludzi.

    Przeproś, zamilknij, albo nie przepraszając nawet zacznij czytać uważniej swych adwersarzy.

     

     

     

     

     

     

    Trochę upraszczasz. Długo przed rewolucją zgnilizna moralna książąt kościoła francuskiego sprawiła, że lud zaczął się od nich odwracać, zwłaszcza że nawet wśród biskupów można znaleźć było osoby niewierzące. Tak więc pierwszy impet antyklerykalny miał podłoże społeczne, a nie ateistyczne. Bezpośrednio po rewolucji powstał kościół państwowy, który zerwał z papiestwem, i który funkcjonował jak na tamte czasy w miarę swobodnie. Po 1793 roku i kilkumiesięcznych rzeczywistych prześladowaniach rząd rewolucyjny zamiast promować ateizm podjął próbę stworzenia nowej, deistycznej religii państwowej o wyraźnie masońskim zabarwieniu, ale jednak religii, którą wykończyła restytucja katolicyzmu przez Napoleona.
    Nie, nie upraszczam. Nie upraszczam, ponieważ napisałem "większość" jakobinów. Zwrot ku deizmowi został zaprojektowany przez Nieprzekupnego po tym, jak Wandea zaczęła mu udowadniać, jak bardzo nie na rękę jest Republice wojujący ateizm. Zresztą sam Robespierre był chyba z przekonania deistą.

     

    Sorry, ale nie masz racji. Oto CAŁA treść tego artykułu:

     

    58-10. Propaganda or agitation, containing a call for the overthrow, subversion, or weakening of Soviet authority or for the carrying out of other counterrevolutionary crimes (art. 58-2 to 58-9 of this code), and likewise the distribution or preparation or keeping of literature of this nature shall be punishable by--

     

    deprivation of liberty for a term not less than six months.

     

    The same actions during mass disturbances, or with the use of religious or nationalist prejudices of the masses, or in a war situation, or in areas proclaimed to be in a war situation, shall be punishable by--

     

    measures of social defense, indicated in art. 58-2 of this code. [6 June 1927 (SU No 49, art. 330)].

     

    A więc nie odnosi się on do walki z religią per se, tylko, w skrócie, do propagandy zmierzającej do osłabienia lub obalenia władzy sowieckiej, między innymi z wykorzystaniem religijnych lub nacjonalistycznych zabobonów mas. Wyrwałeś ten fragment z kontekstu, nieładnie.

     

    Jak to "wyrwałem z kontekstu"? Nie napisałem, że chodzi o wykorzystywanie "zabobunu" do "osłabiania państwa"? Prof, Ty też próbujesz mi coś włożyć w usta?

    nie chodzi mi o to, że ZSRR ustawowo zaczęło walczyć z religią. Chodzi mi o to:

     

    roszę, Prof... Tu jest mowa o religijnym przesądzie/zabobonie jako o całej religii. Nie znajdziesz tam sankcji za wykorzystanie religii w walce z państwem: ergo cała religia jest niebezpiecznym przesądem. Co sytuuje ZSRR na wyraźnej stronie barykady.

     

    To znaczy: chodzi o retorykę. Nie mówi się tu o "religii" tylko o "religijnym zabobonie". Nie karze się za używanie religii do walki z państwem bolszewickim. Do religii został przyklejony przymiotnik, który doskonale określa jej pozycję w oczach Stalina.

     

     

     

     

    Ale nadal sprytnie zwodzisz, troszkę w stylu Maniaca zresztą :( Ja dostrzegam fakt, że represje antyreligijne nie były powodowane wyłącznie ateizmem prześladowców. Ty nie dostrzegasz (albo: nie chcesz przyznać), że dajmy na to krucjaty również nie były powodowane wyłącznie przez religię. To właśnie budzi mój sprzeciw.

  11. Jak? Ciszy nocnej nie zakłóca, a uciążliwość trudno będzie udowodnić, pewnie nawet progu decybeli uznawanego za uciążliwy nie przekracza... W polskim sądzie sprawa nie do wygrania, w amerykańskim, gdzie zdarzały się podobne przypadki, również nie. Jedyne wyjście to zrobić proboszczowi Noriegę - ustawić na półciężarwce głośniki, podjechać pod plebanię i pięć minut przed sygnałem z dzwonnicy przez tę samą ilość czasu walnąć Behemota. Ale wtedy sprawę w sądzie masz murowaną, bo obrażasz uczucia religijne.

    Ależ skąd :) Prof, zapominasz o "white metalu", niech puszczają death metal z chrześcijańskimi tekstami, przecież jest tego od groma :lol: Ksiądz z pewnością będzie zachwycony :lol:

  12. oficjalny kodeks karny w artykule 58 ustęp 10 mówił: "każde wykorzystanie przesądów religijnych mas do osłabienia państwa" itd, to chyba znamienne słownictwo

     

    Owszem, znamienne, bo lokuje walkę z religią na płaszczyźnie walki klasowej i umocowane jest nie w ateiźmie, a w marksistowskiej (vel marksistowsko-leninowskiej) teorii społecznej. Nie masz tu stwierdzenia o złu religii wynikającym z wiary w boga, a w zagrożenia, jakie dla (pseudo)komunistycznego państwa niesie ideologia mogąca odciągać od marksizmu(-leninizmu) tę grupę społeczną, która ma stanowić oparcie dla władzy.

    Proszę, Prof... Tu jest mowa o religijnym przesądzie/zabobonie jako o całej religii. Nie znajdziesz tam sankcji za wykorzystanie religii w walce z państwem: ergo cała religia jest niebezpiecznym przesądem. Co sytuuje ZSRR na wyraźnej stronie barykady.

     

     

    A zresztą sprytnie nie odniosłeś się do mojej konkluzji, która w tym poście była najważniejsza.

     

    Edit:

     

     

    MANIAC, CZYTAJ ZE ZROZUMIENIEM. NIE, NIE ZACIĄŁ MI SIĘ CAPS.

  13. Prof, nie udawaj że nie pamiętasz o rewolucji francuskiej, większość jakobinów, kordelierów a i pewnie "wściekłych" również była umotywowana ateistycznie. Podobnie duża część bolszewików (Stalin w latach 1929-30, gdy o walce klasowej w ZSRR trudno już było mówić uruchomił drastyczne, antyreligijne prawodawstwo które spowodowało zamknięcie lub zniszczenie 6715 cerkwi, oficjalny kodeks karny w artykule 58 ustęp 10 mówił: "każde wykorzystanie przesądów religijnych mas do osłabienia państwa" itd, to chyba znamienne słownictwo). Teza, że nie chodziło tylko o antyreligijność jest oczywiście słuszna - ale w przypadku fanatyków religijnych rozbijających się w WTC czy też zmywających krwią ulice Jerozolimy AD 1099 również, tyle że w negatywie. Bo nimi również nie powodowała wyłącznie religia. Upraszczasz w jednym kierunku, patrzysz głęboko w drugim. Nie zauważasz dysonansu?

  14. Ufff.

     

    Chrześcijaństwo odnosi się do wszystkich religii z pełną tolerancją mimo przekonania, że zbawienie zostało przyniesione przez Chrystusa i dokonane na krzyżu. Krzyż ten uważa bowiem za powszechny znak zbawienia, mając świadomość, że zbawienie, które niechrześcijanin może znaleźć w swojej religii, jest w sensie strukturalnym właśnie zbawieniem przyniesionym przez Chrystusa, realizującym się egzystencjalnie we wszystkich wspólnotach religijnych, a nawet pozareligijnych świata (wspólnota dobra i prawdy). [...] Różnica zaś, jaka istnieje między inimi a chrześcijaństwem polega na tym, że chrześcijaństwo uświadamia sobie, iż zbawianie dokonuje się z Chrystusem, przez Chrystusa i w Chrystusie, inne zaś wspólnoty religijne tej świadomości nie mają.

     

    To wyżej to fragment z ks. R. Łukaszyka, z "Encyklopedii katolickiej".

     

    Tak jak napisał wyżej Prof Vaticanum II podzielił Lud Boży na 3 części: pełne wcielenie (katolicy), związek (pozostali chrześcijanie) i przyporządkowanie (inne wspólnoty religijne i pozareligijne realizujące prawdę i dobro). To wynika wprost z zamieszczonych przeze mnie wyżej cytatów, ale cóż...

     

    Jeszcze:

     

    W Catechesi tradendae JP2 stwierdził, że Duch Święty może posługiwać się wspólnotami niekatolickimi jako środkami prowadzącymi do zbawienia.

     

     

    Zresztą, proponuje zapoznać się z tekstami dowolnych sedewakantystów, oni te wszystkie teksty katolickie o powszechnym zbawieniu wyłapują niczym wytrawni myśliwi :)

  15. Watykan w dalszym ciągu twierdzi, że innowiercy nie mają szans na życie wieczne.

     

    A może by tak odrobinę mniej ignorancji wreszcie? :/

     

    Różnice religijne ukazują się jako należące do innego porządku. Jeżeli porządek jedności jest boskim porządkiem, różnice religijne są dziełem ludzkim i muszą być przezwyciężone w procesie zmierzającym do realizacji wspaniałego celu jedności, jaki przyświeca stworzeniu. Możliwe jest, że ludzie nie są świadomi swojej faktycznej jedności wynikającej z pochodzenia i z faktu przynależenia do tego samego boskiego planu. Lecz mimo tych podziałów, są oni włączeni w ten wspaniały, jedyny plan Boga w Jezusie Chrystusie, który zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem nawet jeżeli nie jest on tego świadomy

     

    To słowa Jana Pawła II, który z Watykanem miał cokolwiek wspólnego. A wytłuszczony fragment to bodajże dosłowny fragment konstytucji Vaticanum II Gaudium et Spes.

     

    ... w hinduizmie ludzie badają i wyrażają boską tajemnicę poprzez niezmienną obfitość mitów i wnikliwe koncepcje filozoficzne i szukają wyzwolenia z udręk naszej egzystencji albo w różnych formach życia ascetycznego, albo w głębszej medytacji, albo w miłującej i ufnej ucieczce do Boga [wytłuszczenie moje]

     

    To Vaticanum II o hinduizmie.

     

    [w religiach niechrześcijańskich] przejawia się echo głosów tych, którzy przez tysiące lat poszukiwali Boga, wprawdzie w sposób niedoskonały, ale często szczerze i należycie. Religie te, posiadające godne podziwu dziedzictwo tekstów głęboko religijnych, nauczyły wiele pokoleń ludzi modlić się. W nich znajdują się niezliczone nasiona Słowa. Dlatego są przygotowaniem do Ewangelii.

     

    To Evangelii nuntiandi Pawła VI, też miał chłopak coś wspólnego z Watykanem.

     

    ITP, itd....

  16. Mike.

     

    Primo: zestawienie afirmacji aborcji i potępienie braku prawa do odwetu to absurd imho.

    Secundo:

    Mnie tylko zastanawiaja niektore zachowania wierzacych-intelektualistow, ktorzy zakazuja np wspolzycia przed slubem, zakazuja aborcji, zakazuja eutanazji, zakazuja antykoncepcji (chociaz tutaj sytuacja sie zmienila, pewny nie jestem). A gdzie w tym wszystkim zwykly, szary czlowiek ? Gdzie rozum ? Rozsadek ? Dlaczego nie moge decydowac sam o swoim zyciu, bo narazam sie na licz ze strony opinii publicznej, ktora "wykluczy" mnie ?

    Wykluczasz się ze wspólnoty katolickiej. To Twój wybór. Dlaczego wspólnota katolicka miałaby się dostosowywać do Ciebie?

    A ostracyzm społeczny ze względu na ateizm w Kielcach? W małej, liczącej 20000 ludzi Chodzieży czegoś takiego nie ma a w wielkich Kielcach jest? No nie żartuj.

  17. Historia jest doprawdy cyniczną i przewrotną bestią.

    Mój bohater miał problemy z aparatem policyjnym swego państwa. Gdy udawał się na studia, potrzebował więc doskonałej opinii... i dostał ją od dyrektora gimnazjum, w którym niegdyś się uczył. Dyrektor napisał:

     

    Ani w gimnazjum, ani poza nim nie było nigdy wypadku, by <tu wyciąłem nazwisko mojego bohatera> słowem lub czynem dał władzom szkolnym podstawy do negatywnych spostrzeżeń.

     

    Pół roku później mój bohater został jednak wyrzucony ze studiów. Jego dyrektor nadal go bronił:

     

    <nazwisko> mógł stracić równowagę ducha w rezultacie strasznego nieszczęścia, które spadło na jego rodzinę i które, bez wątpienia, wpłynęło katastrofalnie na tego wreażliwego młodzieńca.

     

    Wzruszające.

    Być może ów dyrektor broniłby swego dawnego pupila z mniejszą energią gdyby wiedział, że za wiele lat stanowić on będzie śmiertelne niebezpieczeństwo dla jego syna (nawiasem mówiąc i mój bohater, i syn dyrektora urodzili się w kwietniu, w tej samej miejscowości choć nie w tym samym roku).

     

    Kim jest ten młodzian z naruszoną "równowagą ducha"?

×
×
  • Dodaj nową pozycję...