BR musi zostać zwolniony.
Pamiętam (ba, pięlęgnuję w mej pamięci) sezon wicemistrzowski, ale coraz mocniej mam wrażenie, że Brendan bez Luisa jest niczym. Tzn przesadzam pewnie, gorycz zalewa mi szare komórki, ale mam nieodparte wrażenie, że tamten agresywny styl z dwoma megakombinacyjnymi napastnikami po prostu sam wyszedł. Że Suarez przeżywający akurat swoją ascendencję do boskości sam mu ułożył taksę. Po odejściu LS i kontuzji DS Brendan wrócił (nie, on cały czas tam był) do roli ligowego średniaka. Nie chodzi mi nawet o wyniki. Mniejsza z nimi, jestem przyzwyczajony do porażek. Chodzi mi o obrzydliwy, siermiężny, czternastowieczny brakostyl w którym gra (GRA?) od roku Liverpool, chodzi mi o ten mój ból zmuszania się do oglądania co tydzień ukochanego klubu, chodzi mi o toksyczność tego związku, chodzi mi o wymuszone zwycięstwa po których mam niestrawność, o tę zgagę która rośnie mi w gardle niczym potok kwasu po każdym kolejnym pseudoataku (chyba, że akurat Cou trafi na ten swój spot na boisku a przed nim akurat nie ma nikogo). Odejdź Brendan, zamknij za sobą drzwi zanim ostatnie wspomnienia sprzed roku ostatecznie zblakną.
Zastąpią cię pewnie innym zabójcą stylu, ale przynajmniej przez chwilę żyć będę słodką nadzieją.