Skocz do zawartości

Gabe

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    16 778
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    175

Odpowiedzi dodane przez Gabe

  1. Skończyłem moją kampanię - sukcesem :D Nie spodziewałem się tego w ogóle, ale się udało.

     

    Zacznę od tego, że ta gra jest straszliwym przedstawicielem gatunku "jeszcze jedna tura" ;) Właściwie nie ma dobrego momentu, żeby przerwać rozgrywkę, po skończonej walce trzeba przecież iść do miasta sprzedać łupy, uzupełnić liczbę najemników, zobaczyć dostępne kontrakty, kupić lepszą zbroję itd. Więc ostatnio tych sesji weszło trochę więcej niż na początku.

     

    Owszem, jest powtarzalna, nawet późniejsze kontrakty ograniczają się do dwóch typów: idź dokądś, albo z kimś walcz. Choć trzeba przyznać, że różne urozmaicenia są (goń złodziei, poluj na potwora, eskortuj emisariusza, odbij zakładników itd), no ale powiedzmy sobie prawdę, to walka na planszy jest miodem tej gry. Wyobrażam sobie, że można by wprowadzić więcej elementów RPG, gildie, frakcje, przyjaciół, wrogów - co tylko sobie dusza zamarzy, aby bardziej wczuć się w świat - ale koniec końców ta gra to przesuwanie pionków po taktycznej mapie, reszta to drugorzędne dodatki :D

     

    A sama walka jest dopracowana w wielu szczegółach. Mamy różne typy broni, z różnymi od siebie mechanikami: flail (kiścień?) ma większe szanse na ominięcie tarczy przeciwnika, topór znów ma specjalny atak, który tarcze niszczy, broń sieczna zadaje obrażenia, które krwawią, a tasaki (chyba, bo nie korzystałem) większą szansę na obcięcie głowy, itd. Co więcej poszczególne "modele" mają specjalne ataki: miecz, który atakuje trzy pola dookoła, albo dwa do przodu, topór, którym można zakręcić młynka, albo któraś z broni drzewcowej, która może przyciągnąć wroga o jedno pole. Znaczenie ma oczywiście ukształtowanie pola bitwy, naturalne blokady, czy obniżenia/podwyższenia terenu. Wreszcie różni wrogowie obierają różne taktyki: ludzie albo idą w zwarcie, lub, jeśli mają łuczników, trzymają dystans, orki wchodzą z siłą taranu (choć Berserkerzy często obchodzą flanki), ogłuszając pierwszy rząd, gobliny, te wredne gobliny, są piekielnie szybkie i mobilne, i z jakiegoś powodu czasem potrafią ominąć moje pole kontroli, nieumarli wreszcie idą jak fala powodziowa i jeśli szybko ich się nie zlikwiduje, to zaleją swoją masą (tym bardziej, że zombie losowo się wskrzeszają). Dwa razy zaskoczył mnie tzw setting: raz okazało się, że gobliny wprowadziły mnie w zasadzkę, zacząłem bez szyku bojowego, okrążony przez nich, a drugi raz trafiłem na wewnętrzną walkę orków samych ze sobą, więc poczekałem aż się trochę przerzedzą :D

     

    Gra wybrała dla mnie Greenskin Invasion jako Late Game Crisis, i bałem się strasznie tego wyboru. Z ludźmi i umarlakami sobie jakoś radziłem (pamiętajcie o Resolve w awansach, 40 to przyzwoite minimum, inaczej upiory w zmowie z zombiakami wykończą kompanię w mrugnięcie okiem), gobliny i orki, spotykane sporadycznie w pierwszej części gry napawały mnie przerażeniem - przez pierwsze 50 dni stracenie kompana w boju, szczególnie takiego doświadczonego, było praktycznie niespotykane, gobliny i orki nic sobie z tego nie robiły i traciłem w walce z nimi moich ulubieńców. Zresztą później już się do tego przyzwyczaiłem, do końca gry dotrwało ze mną dwóch kompanów z początkowej fazy: jeden z początkowych trzech - kusznik, oraz zakuty po zęby w zbroję i z legendarną tarczą orków Volkar, którego kiedyś połknął potwór na N :D No i jak już opatrzyłem się ze śmiercią kompanów, to i z inwazją Zielonoskórych sobie poradziliśmy.

     

    Praktycznie całą grę przeszedłem w takim ustawieniu: pierwszy szereg to na zmianę włócznik z tarczą i towarzysz z inną bronią (miecz, topór, flail) i tarczą, z tyłu trzech strzelców i trzech z bronią o zasięgu dwa (w tym jeden topór, do łamania tarcz). I mam wrażenie, że spearwall jest zbyt mocny - dopóki wystarczało Fatigue, to np takie zombiaki właziły jak na żywopłot. Jak już ktoś się przedarł do bezpośredniego zwarcia, to był potencjalnym atakiem dla dwóch z pierwszego szeregu, oraz trzech z drugiego. Plany zazwyczaj psuły mi: ukształtowania terenu, jak mnie fantazja poniosła i goniłem wroga opuszczając wspomnianą formację, lub zbyt silny przeciwnik, który przerywał spearwall, a potem zwyczajnie zasiekał mojego towarzysza. I tak naprawdę nie wyobrażam sobie np kogoś z perkiem Lone Wolf, który nie stoi bark w bark z innymi, tylko lata po flankach i kręci młyńce jakimś toporem (tak chciałem robić, i tak zginął jeden z moich ulubieńców :( ).

     

    Pewnie zacznę niedługo nową kampanię, kilka rzeczy jest jeszcze do odkrycia, kilka do spróbowania. Na pewno inny Late Game Crisis, można zamiast realizować kontrakty łazić po dziczy, można grać bez spearwalla ;) można przecież zwiększyć poziom trudności (grałem na Beginner, ale każdy kto grał w Battle Brothers, wie, że to nie znaczy Easy :P ), albo ekonomii. Można wreszcie spróbować wygrać z Lindwurmem, bo próbowałem dwa razy i efekt był opłakany. A może trzeba by zapolować na jakiś mod, albo DLC?

    • Lubię! 1
    • Uwielbiam 3
  2. 4 minuty temu, wwosik napisał:

    Niestety Europa czy Stany za wiele zrobic nie mogą. Aktywa białoruskie już i tak są poblokowane, Łukaszenko i kumple do Europy nie wjadą. I co dalej można? Oprócz wojny ale tego też byśmy nie chcieli.

     

    No właśnie taka smutna konkluzja: poza dalszym wykluczaniem Białorusi nic zrobić nie można. Dodatkowo Rosja tylko stoi i czeka, aż ktoś wykona jakikolwiek ruch, żeby tam wjechać z czołgami i pokazać, że Białorusi ze swojej strefy wpływów wypuścić nie ma zamiaru, i że z Ukrainy wyciągnęli wnioski.

  3. Nad Białorusią zostaje zatrzymany przez ichniejszy wojskowy myśliwiec samolot pasażerski Ryanair (z polską załogą, zarejestrowany w Polsce) lecący do Wilna (niby była jakaś informacja o bombie i asysta do lotniska w Mińsku). A dlatego że na pokładzie znajdował się dziennikarz opozycyjny, którego przestępstwem było krytykowanie Łukaszenki. Europa wyraża ubolewanie... i chyba jedyne co można w tej sytuacji zrobić, to nie latać nad Białorusią.

     

    W końcu mogli zestrzelić, a tylko zatrzymali!

  4. Ja bym na twoim miejscu ją wziął, jest zupełnie inny komfort pracy koszenia niż podkaszarką, a jeśli w perspektywach masz dłuższe jej użytkowanie, to odczujesz różnicę jak będziesz musiał skosić te ~30m2 trawnika, bo kosiarką zajmie ci to 20 minut z przerwą na piwo ;) a podkaszarką z godzinę, będzie nierówno i jeszcze będziesz musiał to zgrabić i wywieźć.

     

    Oczywiście - podkaszarka też się przydaje, np żeby ogarnąć w miejscach, gdzie nie wjedziesz kosiarką, albo przy murkach, ale jako pierwszą lepiej kupić tę na kółkach.

     

    No i oczywiście nie będzie żadnych bajerów i rewelacji za 200zł, ale kosiarka będzie spełniać swą funkcję, dopóki nie padnie i nie kupisz następnej :P

    • Lubię! 1
    • Dzięki! 1
  5. Masz już jakąś kosiarkę? Jeśli nie, to jako pierwszą weź sobie taką na kółkach (chyba że w ogóle ci trawa nie rośnie i chcesz powycinać pojedyncze kępki), nawet jak masz nierówne podwórko, to ustawisz wyżej wysokość i ogarniesz.

     

    Natomiast jeśli chodzi o podkaszarkę/kosę, to ja bym osobiście wolał spalinową. O ile jeszcze z kołową da się zaplanować jakoś łażenie i ciągnięcie za sobą kabla, tak łażenie z podkaszarką i ogarnianie żeby sobie kabla gdzieś nie zaplątać/przeciąć jest strasznie upierdliwe. Wiem, bo taką miałem. Natomiast spalinowa daje ci więcej wolności. A jeśli chodzi o jej ciężar - elektryczną, choć jest lżejsza - nosisz cały czas w rękach, spalinowa jest zaczepiana na uprzęży i jej ciężar rozkłada ci się na ramionach/plecach.

    • Dzięki! 1
  6. Ja chciałem zauważyć - znów nieśmiało - że do zrobienia ogródka, a już w szczególności tymczasowego, w ogóle nie są potrzebne deski ;)

     

    Deski co prawda ładnie wyglądają, są też niezbędne przy jakichś projektach specjalistycznych np raised beds, ale przy zwyczajnej grządce naprawdę wystarczy tylko wyznaczyć teren i go przekopać, i warzywa będą normalnie rosły.

    • Lubię! 2
    • Uwielbiam 1
  7. Lata oś góra-dół? Może być że tzw wianek łożyska poszedł. Albo trzeba dokręcić mocniej :-k

     

    Generalnie to się da odkręcić, tylko musisz zblokować jakoś oś z drugiej strony. Pytanie tylko czy jesteś gotowy na to, że rozbierzesz i wysypią ci się kulki z łożyska :D Wtedy jak nie jesteś przygotowany, to zostaniesz bez koła.

     

    Moim zdaniem, jak nie ma za dużych luzów, to dokręć mocniej, załóż koło i zaopatrz się w wianek, kulki i smar (to będzie maks 10 zł z zapasem smaru na lata :D )  i wtedy baw się w rozkręcanie. Albo możesz kupić gdzieś na złomie takiego pacjenta do autopsji i go rozkręcić i zobaczyć samemu jak to wygląda i podjąć decyzję, czy chcesz się w to bawić (to wcale nie jest trudne), czy poszukasz nowego koła.

    • Dzięki! 1
  8. Wczoraj weszła kolejna sesja w Battle Brothers. Jak się dawkuje jak ja, dwie godziny na tydzień, to się nie nudzi :keke:

     

    Kilka nowych rzeczy mnie spotkało - permanentne kontuzje. Jeden potrzaskane kolano, drugi jakieś PTSD. Kolesia z kolanem wsadziłem z włócznią i tarczą w środek linii, spearwall i shieldwall i może sobie da radę. Koleś z traumą poszedł na skrzydło, pewnie zginie w pierwszej bardziej wymagającej walce. Chyba jest opcja zwolnienia z kontraktu, ale nie próbowałem. Przywiązuję się do ludków ;)

     

    A sprawcami kontuzji byli Orkowie - ooo, tu już nie ma żartów. Wjeżdżają szarżą z dwóch heksów i nie biorą jeńców. Ich topory i pałki niszczą zbroje błyskawicznie. Miałem z nimi dwie walki, jedną jak ochraniałem karawanę, i jedną z misji tych wysokich rodów. Po pierwszej bałem się mocno tej drugiej, ale tu się okazało że sami młodzieńcy i po pierwszych szarżach w zwarciu to ludzie mają przewagę (no i liche ich zbroje pomogły).

     

    Wracając po udanej misji z orkami zobaczyłem też, że w okolicy kręcą się dwa Lindwurmy. Zrobiłem save'a i zaatakowałem. Nie, nie i jeszcze długo nie (przeżyły trzy osoby ode mnie - bo uciekły w panice). Load i ucieczka w przeciwną stronę.

     

    Pierwszy raz też walczyłem na bagnie: tu też ciekawie i klimatycznie. Trzeba było dostosować taktykę - ruch w wodzie zużywa więcej AP, do tego stojąc w wodzie są minusowe bonusy do ataku i obrony, więc strategicznie trzeba było szukać względnie stałego lądu. No i wysokie zarośla, gdzie można się było ukryć przed łucznikami.

     

    Z oczywistych rzeczy przede mną jeszcze nieumarli, a more to come. :D

    • Lubię! 1
    • Uwielbiam 1
  9. Dawno się tak w nic nie wciągnąłem, jak w Battle Brothers <3 Co to jest za gra, do tego z moim casualowym podejściem powinno mi wystarczyć na długo. Do tego przyjąłem postawę nieczytania żadnych poradników, manuali, tutoriali, tylko zagłębiać się powoli w świecie (no dobra, zacząłem oglądać jedną serię Let's play, ale powolutku).

     

    Sama gra jest dość specyficzna, dla niewiedzących co to - jest to właściwie sandbox grupy najemników w pseudośredniowiecznym świecie, bez żadnej fabuły prowadzącej gracza - ot łazisz sobie po losowo wygenerowanym świecie z niemieckobrzmiącymi nazwami miast, od kontraktu do kontraktu, można sobie handlować, ale miodem tej gry jest system walki turowej żywcem wzięty z rozwiązań planszówkowych/bitewnych. Sama gra wygląda dla mnie trochę jak Darklands w XXI wieku (+realistyczne bronie, zbroje itp), co chyba jest komplementem ;) Choć świat jest mocno fantasy, ale nie uprzedzajmy faktów

     

    Poniżej nieco spoilerów, choć tak naprawdę dla każdego kto zagrał dłużej niż godzinę - dwie, to nic szczególnego:

     

     

    Tak jak pisałem, starałem się niczego nie czytać o przebiegu gry, no ale pewne rzeczy gra już nam mówi na samy początku:  w opcji Late Game Crisis są do wyboru i inwazję Undead, i Greenskin, więc nie powinno być zaskoczeniem, że w pewnym momencie gry się pojawią.

     

    Ale najpierw napotkałem bestie. Te na N, nawet nie chce mi się sprawdzać ich nazwy, bo i tak nie zapamiętam :D Pierwsza moja walka z nimi - ok, jakiś generic potwór, nawet niezbyt groźne, szybko giną, ale... żrą same siebie przez co leczą się i stają się silniejsze :o Drugie jeszcze większe zdziwienie: kontroluję walkę z nimi, z bodajże pięciu zostało dwóch, w tym jeden dwukrotnie nażarty na lewej flance, ale tam mam Volkara 4 level z flailem i tarczą to wytrzyma, a tu haps! potwór połyka mi Volkara :o Na szczęście historia ma happy end, bo jak się ubije tego potwora, to połknięty przeżywa praktycznie bez szwanku.

    Druga niespodzianka - spełniam ambicję odwiedzenia wszystkich miast na mapie. Docieram na daleką północ, do ostatniego nieodwiedzonego miasta, a tu wśród śniegów grupa goblinów na wilkach próbuje napaść na karawanę. Nie spodziewałem się ich tak luzem, myślałem, że spotkam ich jeśli nie podczas wspomnianego najazdu, to co najwyżej w jakimś ukrytym miejscu. Mogłem minąć, ale okazja mogła się szybko nie powtórzyć, więc dołączyłem do obrony. I znów dwie nowe rzeczy: gobliny przez sześć rund starały się okrążyć mój pierwszy rząd i zaatakować łuczników od tyłu, zamiast pójść w zwarcie, jak wszyscy do tej pory. Drugi ciekawy mechanizm: w zależności od tego, gdzie uderzam, z wilczego jeźdźca może zostać wilk, albo goblin, który kontynuuje walkę.

     

    Trzecia ciekawa rzecz: misje są dość powtarzalne i raczej nie da się nimi emocjonować. Albo trzeba zawieść paczkę z miasta do miasta, albo eskortować karawanę, albo złapać złodziei/grasujące bandy, albo rozwalić ich siedzibę.  I to na razie tyle. No ale z czegoś trzeba żyć (i jeść!) więc kontrakty to codzienność. I tak po tym jak zrobiłem już pewnie ze 20 takich kurierskich misji, to nagle podczas realizacji kolejnej wyskoczył mi event, że stanęła mi na drodze konkurencyjna grupa najemników i miałem opcję do wyboru oddać im towar, albo walczyć. :D Miłe urozmaicenie, ostatecznie wzbogaciłem się o kilka sztuk fajniejszych broni i zbroi.

     

    • Lubię! 4
  10. Wg harmonogramu:

    https://www.gov.pl/web/szczepimysie/rejestracja

     

    • 26 kwietnia – roczniki 1974-1975,
    • 27 kwietnia – roczniki 1976-1977,
    • 28 kwietnia – roczniki 1978-1979,
    • 29 kwietnia – roczniki 1980-1981,
    • 30 kwietnia – roczniki 1982-1983,
    • 1 maja – roczniki 1984-1985,
    • 3 maja – roczniki 1986-1987,
    • 4 maja – roczniki 1988-1989,
    • 5 maja – roczniki 1990-1991,
    • 6 maja – roczniki 1992-1993,
    • 7 maja – roczniki 1994-1996,
    • 8 maja – roczniki 1997-1999,
    • 9 maja – roczniki 2000-2003.
    • Lubię! 1
    • Dzięki! 1
  11. 10 godzin temu, Feanor napisał:

    skokowy wzrost jakości kreski Rosińskiego

     

    Tu muszę potwierdzić, przy twojej recenzji pierwszej części specjalnie się nie odzywałem, bo również uwielbiam, ale też zdaję sobie sprawę, że jesteśmy nieco uprzedzeni z powodu nostalgii :D

     

    Natomiast i historia, i kreska była mocno nierówna, w szczególności w twarzach: dalszego planu, ale też chyba Rosiński nie bardzo miał pomysł na delikatne twarze kobiece, przez co i Aariccia, i Slive często na kartkach wydawały się płaskie, jak nienarysowane przez niego (męskie mocno kreskował, przez co Thorgal, wikingowie, bandyci czy Gandalf są zazwyczaj przestrzenni i wyraziści). No i w tej części widać też, że - nie wiem czy z pośpiechu, czy to była słaba strona jego wtedy - nie wychodziły mu twarze z profilu:

     

    obraz.png.6a6d1a42637a0986a505bdf84dbdd068.png

    np ten kadr zawsze rzucał mi się w oczy, szczególnie że ja nie czytałem Zdradzonej czarodziejki jako pierwszego albumu (najpierw chyba Gwiezdne Dziecko i później wstecz), a to tylko jeden z wielu przykładów.

     

    W Wyspie Lodowych Mórz w analogicznych sytuacjach wychodziło to już o niebo lepiej:

    obraz.png.b81118cca3641807602061c7ab94bf77.png

     

    Aż ciężko uwierzyć, że te dwa kadry narysowała ta sama osoba w przeciągu właściwie roku. Choć prawdopodobnie wiele rzeczy miało na to wpływ, choćby to, że po sukcesie pierwszej części dostali wiatru w żagle, doszło więcej staranności, czasu, rysunek na większym formacie itp

    • Lubię! 1
  12. 28 minut temu, Kaczy napisał:

    wiem, widziałem, otrzymałem informacje mailową, że od dziś będą uzupełniać dostępność rowerów integral - v2 już jest, ale nie widzę zbyt wielkich różnic miedzy v1 a v2 ;)

     

    Nie będę udawał eksperta, nie wiem czym się dokładnie różnią i jakie to ma znaczenie  - ale ja mam V1 od kilku lat, zrobiłem na nim już pewnie z 6k i jedyne co robię to czyszczę/smaruję łańcuch i zębatki i pompuję koła ;) Piszę to, bo w internecie właśnie znalazłem radę, żeby v1 od razu odrzucić.

     

    Trasy też różne, jak to crossem, ale raczej asfalt i twarde i równe drogi lokalne, w jeździe przełajowej go nie wykorzystywałem.

  13. 52 minuty temu, Fenomen napisał:

    Dokladnie. Dlatego stwierdzenie, ze to najgorszy okres na kupowanie roweru nie jest regula ;)

     

    Być może jakbyś potraktował moją wypowiedź w kontekście tego, co napisał @Kaczy (cytuję "w podobnej cenie do tego Lazaro (wspominanego wcześniej)"), bo konkretnie do niej się odnosiłem, to byś jednak nie próbował argumentować z hipotezą, której nikt nie napisał.

     

    Bo inaczej zaczynamy realizować pastę o chodzeniu po bułki.

    • Lubię! 1
  14. 1 godzinę temu, Ingenting napisał:

    A ja szukam prezentu dla taty. Myślę o czymś co pomogłoby mu rzucić palenie. Nic za bardzo nachalnego, ale jednak przydatnego. Jakaś książka? Może któryś z byłych palaczy ma jakiś pomysł?

     

    A chce rzucić, czy wy chcecie żeby rzucił? Bo jak to pierwsze to stale polecam książkę "Prosta metoda jak skutecznie rzucić palenie" Allena Carra. No ale to nie łapie się w kategorię "nic za bardzo nachalnego".

     

    Jak to drugie, to tak naprawdę nic nie pomoże.

    • Lubię! 2
  15. Teraz, Reaper napisał:

    Nie wiesza się? To jest na Androidzie, czy nie?

     

    Tak, to Android. Nie powiesił się ani razu, działa dość płynnie, nie jest demonem szybkości jeśli chodzi o otwieranie książek, szczególnie z Legimi/Empik Go, ale ja jestem cierpliwy i jestem w stanie te 10-15 sekund poczekać ;)

     

    No i jednak ja doceniam czasem klawisze fizyczne, np jak biorę czytnik w lewą rękę, a i fizyczny back się przydaje jak się nie chce szukać gdzie jest back software'owy.

  16. Touch to ekran dotykowy, nawigacja przez dotykanie ekranu (jak w aplikacjach czytników na telefon), wygodniejsze IMO niż przyciski fizyczne, ale nie wiem czy Kindle ma takie.

     

    Na plus na pewno możliwość podświetlenia, w dzień można wyłączyć, a wieczorem czytać bez lampki.

     

    Nie wiem też jak w Kindlach z obsługą formatów nieamazonowych, ale chyba teraz jak kupujesz ebooka, to w kilku formatach dostarczają więc powinno być ok.

     

    Ja mam od pół roku InkBOOK Calypso - porównywalny parametrami z Kindle Touch 10 - i nie żałuję zakupu, komfort czytania jest o wiele większy niż na telefonie.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...