Skocz do zawartości

TheDoctor

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    296
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez TheDoctor

  1. W pełni zgadzam się z tym, że poziom spada i z tym, że w sumie w "Opowiadaniach" tylko Fenomen dodaje części regularnie. W tym momencie muszę się bronić, bo niejako zostałem wywołany do tablicy. Nie dodaję postów regularnie - to się zgadza, ale z tego względu, że po prostu nie mam czasu. Moi czytelnicy (albo chociaż ci, którzy czasami zaglądają) wiedzą, że posty pojawiają się rzadko (już zrobię reklamę, odcinek "Królowej..." pojawi się dziś). Nieregularność w dodawaniu postów wynika również z tego, iż prowadzę fabułę (a przynajmniej staram się), więc ciężko jest przysiąść, aby codziennie napisać nowy rozdział. Nie jestem zawodowym pisarzem i potrzebuję czasu, aby coś sensownego umieścić. Zauważ, że Fenomen nie prowadzi już tak rozbuowanych wątków. Dlatego może to robić szybciej, bo tak naprawdę jego opowiadanie (bardzo dobre) sprowadza się do opisu spotkań. Nelson, jeśli chodzi o ciebie, to w tej chwili masz najlepszy opek w dziale "Karier", nie ma co się oszukiwać. Nie wiem na czym polega milczenie w dziale "Liga Managerów". Wenger bodajże w swoim opku napisał, że w tej części roku ma inne rzeczy do roboty niż pisanie, więc pewnie nie ma czasu też zajmować się Ligą. Został sam Fenomen i może trzeba jakichś ludzi dołączyć, żeby ten dział ruszył albo powrócić do starych zasad i tyle.
  2. XXIV Maciek kolejny raz nie zastał Majki, gdy otworzył oczy z samego rana. Do tej pory dziewczyna była mu obojętna i stanowiła raczej piąte koło u wozu, ale mimo wszystko zastanawiał się, jakie zadanie powierzył jej Przewodnik. Chciał wieczorem ją o to spytać, lecz ta odparła w jego stylu, że "na pogaduchy przyjdzie czas". Te słowa bardzo mocno zirytowały chłopaka, ale miał świadomość, że sam zachowywał się wobec niej jak zimny drań, więc złość szybko przeszła. Tak zwany "sezon ogórkowy" trwał już od dłuższego czasu. Dziennikarze prasowi w Grecji wypełniali stronice działów sportowych spekulacjami na temat transferów. Miejsce znalazło się też dla Skody, którą gazety nazywały "wielką niewiadomą". Nawet zwyczaj przedsezonowego typowania wyglądu tabeli po ostatniej kolejce przysporzył ekspertom wiele kłopotów. Nikt nie był w stanie przewidzieć, gdzie może znaleźć się drużyna z Ksanti. Wszyscy za to wiedzieli, że w klubie nadchodzi rewolucja, którą zarządza Hannes Bongartz. Natomiast nikt nie był w stanie odpowiedzieć na pytanie, gdzie ona zaprowadzi tę drużynę. Brukowce niemal codziennie informowały o transferach, a tymczasem Maciek nawet nie był w stanie powiedzieć, na jakie pozycje potrzebuje zawodników. W tym przypadku liczył na pomoc swojego sztabu. To były ostatnie przetarcia przed tygodniowym zgrupowaniem w Turcji. Doświadczeni lekarze - Platon Mimikos oraz Christos Bikos - nie mieli w tym okresie za dużo roboty, ponieważ zawodnicy byli zdrowi jak ryby. Dzięki temu ocena każdego z osobna mogła być miarodajna. Piłkarze naprawdę pracowali bardzo mocno, aby pokazać się z jak najlepszej strony. Nawet "koalicja południowoamerykańska" była mocno zaangażowana w każdy aspekt treningu. ... - Słuchaj, Hannes, ja nie będę brał odpowiedzialności za twoje decyzje. - powiedział Stelios Katrakylakis, wchodząc do swojego gabinetu. - Znów zaczynasz? Ten trener nie był moim pomysłem, choć nie ukrywam, że nasz właściciel tym razem zrobił krok w dobrym kierunku. Musimy pomóc młodemu, a myślę, że potrzeba mu ludzi, którzy nie będą go dwukrotnie przewyższali wiekiem. Co u Giorgiosa? - zmienił temat Niemiec. - Ponoć nadal wypoczywa na Majorce. Niby pojechał "w delegacji". Miał nam załatwić jakieś dodatkowe fundusze, spisać kilka umów. Próbuję się do niego dodzwonić, ale drań nie odbiera. Wszyscy dobrze wiemy, że pewnie wróci z pustymi rękoma i opalony od stóp do głów. - Potrzebuję kilku dokumentów, chcę w końcu wiedzieć jak stoją nasze fundusze, bo jesteśmy w dupie z transferami. Skład mamy mocny, ale potrzeba nam kilku graczy, a nasi ludzie już na dniach przedstawią dokładne raporty na temat zawodników i ewentualnych wzmocnień. Cały czas próbuj się z nim skontaktować, bo ja tu z siebie wychodzę. - denerwował się Hannes. - Tylko pamiętaj, że transfery to też moja sprawa, więc liczę, że tym razem nie będziesz robił wszystkiego bez konsultacji ze mną! - wykrzynął Stelios. - Jak zamierzasz zniszczyć trzon drużyny, to wiedz, że nie zgodzę się na to! ... Giorgios Girtzikis był dyrektorem zarządzającym całym zespołem oraz sprawami wokół niego. Przez brak zaangażowania prezesa w życie klubu, to właśnie on był najważniejszym człowiekiem w Skodzie. Często korzystał ze swobód, jakie dawała mu pozycja. Sam nazywał siebie wizytówką drużyny, więc częściej przebywał poza miejscem pracy niż w swoim gabinecie. Nie przeszkadzało to ani Steliosowi, ani Hannesowi, ale momentami było uciążliwe to, że nie dało się doprosić żadnych dokumentów, a sprawy ważne dla zespołu pozostawały w rękach sekretarek dyrektora, które siłą rzeczy świeciły oczami, kiedy przychodziło do wydania odpowiednich raportów. Wyżej ustawieni ludzie żartobliwie (choć prawdziwie) pozwalali nazywać sobie Giorgiosa "turystą". Pomimo jego niobecności zespół trzymał się bardzo dobrze, a to wszystko między innymi dzięki trzeźwemu umysłowi Przewodnika, który sam uważał się za człowieka nie mieszającego się w sprawy futbolowe. Każdy wiedział, że to człowiek Prezesa od innych spraw, ale mimo to często odwiedział stadion i pomagał, jak tylko mógł. Przeszłość Przewodnika znał tylko i wyłącznie Prezes. Był on dla niego jak Tom Hagen dla dona Corleone. Nikt w Skodzie nie mieszał się w ich sprawy i nawet nie dociekał, w jaki sposób panowie się poznali, i dlaczego łączy ich tak mocna więź. Niektórzy nieśmiało tworzyli plotki, jakoby byli bardzo bliską rodziną, ale nikt informacji nie potwierdził, a wydawało się to nieprawdopodobne z tego powodu, że Przewodnik biegle posługiwał się językiem polskim, a nikt nie pamięta, aby Prezes kiedykolwiek odwiedział ten kraj. W Grecji nauka takiego języka jest skrajnie niepopularna i na dodatek Przewodnik ponoć sam opowiadał pewnej osobie, że urodził się poza granicami Półwyspu Bałkańskiego. Kolejne dwa dni treningowe nie doprowadziły do żadnych zmian w klubie. Giorgios zapowiedział, że jeszcze nie wraca do Ksanti, ale doleci do drużyny w Turcji. "Szpital" klubowy świecił pustkami, co niezmiernie cieszyło sztab, a tym bardziej lekarzy, którzy tak naprawdę mieli przedłużony urlop. Drużyna na dzień przed wylotem wyglądała na świeżą i szczęśliwą. Maciek coraz bardziej zgrywał się z polskojęzyczną częścią drużyny, a wydawało się, że pozostali również cieszą się z atmosfery, która stworzyła się podczas wielkiego przeciągu i przewietrzania skostniałych struktur. Totem dobrego nastroju stanął obok budynku klubowego i, pomimo jego niepasującego lokacją rodowodu, znakomicie wkomponował się w ten bałkański krajobraz. Ten wyrzeźbiony kawał drewna, niewygodny, ale nie przeszkadzał nikomu w samolocie do Turcji i był traktowany jako kolejny członek drużyny - równie ważny co każdy inny. ... __________________________________________________________________ @Michael Dee - sparingi już na bank w następnej części. Do następnego piątku nic się nie pojawi, to pewne. Przepraszam, że musicie tyle czekać.
  3. Człowiek przypominający Lucę Brasi na stanowisku trenera... Tylko nie poubieraj ich w kolumbijskie krawaty, jak ci dwa mecze z rzędu przegrają. Tak na marginesie, zastanawiam się, gdzie Sao się dorobił zanim zaczął wszystkich opłacać. Trzeba prześwietlić tego mnicha, bo ktoś tu chyba nie płacił podatków.
  4. Oryginalnie, jeśli spojrzeć na to, co ostatnio pojawia się w tym dziale. No, no... Szykuje się coś dobrego. Na marginesie - nie mówię, że nie jestem wulgarny, ale momentami bluzgi już mi przeszkadzały, choć rozumiem, że język jest dostosowany do bohatera, dlatego jestem w stanie przeboleć. Jeśli utrzymasz poziom, a po pierwszym poście widać, że tak raczej będzie lub nie zakończysz przedwcześnie, to na koniec maja dołączysz do "Opowiadań". Czekam na dalszy rozwój sytuacji, powodzenia.
  5. Mogłeś sobie darować ten kawałek. W końcu nie zacząłeś "typowo fabularnie", więc nie było sensu już umieszczać tego tekstu.
  6. TheDoctor

    Trójkolorowi

    Znów porzucasz karierę po kilku postach dla innej kariery, która ma zakończyć się tak samo? Nie ma w tym nic nowego, czegoś, co dałoby mi powody do myślenia, że tym razem pisanie potrwa dłużej niż dwa tygodnie. Nie mam pojęcia, naprawdę nie wiem, co jest tego przyczyną. Czy tak szybko nudzi ci się klub? Czy osiagasz słabe wyniki? Ja się poddaję. Życzę kolejny raz wytrwałości, trzymaj się.
  7. Ostrzegam, długie. ___________________ XXIII Tej nocy było bardzo ciepło. Pogoda nie nastrajała do snu, lecz do zabawy, tańca, śpiewu i kilku kieliszków ouzo. Maciek leżał w łóżku, chcąc zmusić się do zaśnięcia, ale tym razem szeroko pojęta natura - również ta ludzka - nie pozwalała mu na to. Miał już pewne pomysły na grę zespołu, ale nic głośno nie chciał mówić, dopóki nie ustali tego ze współpracownikami. Powróciła również sprawa Duke'a, a jednocześnie pewne spostrzeżenia na temat swojej sytuacji. Przede wszystkim dziwiło go to, że Prezes koniecznie chciał od niego te dwa pliki, które dostał za fałszywe złoto, a z drugiej strony chce mu wypłacać kilka razy więcej co miesiąc. - Chciwość czy prawdziwa oszczędność - zastanawiał się Maciek, choć stwierdził, że pewnie prawda i tak leży gdzieś po środku, a jemu na razie nie jest dane dowiedzieć się prawdy. Miał również kilka dni odpoczynku od wszystkich problemów poza futbolem. Wyjazd do Turcji gwarantował mu spokojną głowę, jeśli chodzi o poszukiwania Duke'a, więc mógł całkowicie poświęcić się drużynie. Stwierdził, że jego drużyna na dobrą sprawę potrzebuje dwóch wzmocnień - w środku pola oraz na bokach obrony. Byli mu potrzebni uniwersalni zawodnicy, którzy byliby w stanie zapełniać lukę w przypadku kontuzji kluczowych graczy i jednocześnie pogodziliby się z rolą zmiennika. Oczywiście szefostwo bierze pod uwagę tylko opcje tanie, więc teoretycznie znalazłoby się paru młodych ludzi, którzy z chęcią przenieśliby się do Ksanti. Liczył na to, że następnego dnia dowie się już wszystkiego, jeśli chodzi o dostępne środki finansowe oraz szczegóły podróży na Bliski Wschód. Sen w końcu zwyciężył... O ile pierwszy dzień w nowej pracy był dla Maćka lekki i ciekawy, o tyle drugi przyniósł kilka rozczarowań, lecz rozpoczął się jak każdy inny. Nawet lepiej, bo w końcu jechał do klubu z uśmiechem na ustach. Tym razem dokładnie przewertował mapę miasta oraz połączenia w niedaleką okolicę stadionu, choć okazało się, że pod obiekt nie dojeżdża komunikacja miejska, a najbliższy przystanek jest oddalony od niego o około 2 kilometry. To był doskonały moment, aby zastanowić się nad samochodem, w końcu posiadał prawo jazdy, a zarobki pozwalały mu na zakup zwykłego, jeżdżącego auta. Tymczasem jednak musiał polegać na swoich nogach, które mimo braku sportu od pewnego czasu, nadal były w dobrej formie. Chłopak dotarł na miejsce jeszcze przed czasem, co go bardzo ucieszyło, gdyż uniknął kłopotliwej sytuacji już na samym starcie przygody trenerskiej. Maciek na początku skierował się do gabinetu Przewodnika, mając nadzieję, że ma dla niego jakieś nowe wieści. Rzeczywiście, miał: - Cześć, dobrze, że jesteś wcześniej, ponieważ mam dla ciebie nowe wiadomości. Zacząć od dobrej? - słowa Przewodnika dały mu do zrozumienia, że jest również wieść zła: - Zacznij od gorszej - powiedział bez zastanowienia chłopak. - Sparing z Legią odwołany. Dostałem telefon, że drużyna ma mecze w Pucharze Intertoto, więc nie mogą przyjechać. Starałem się to jakoś przełożyć, bo wiedziałem, że ci na tym zależy. Tylko liga polska startuje wcześniej; chłopaki nie mają już czasu na przyjazd i rozegranie meczu. Przykro mi. - Informacja rzeczywiście nie okazała się wesoła, ale chłopak w dość szybkim czasie uświadomił sobie, że nie jest to tak bardzo istotne, biorąc pod uwagę to, że na głowie ma ważniejsze sprawy. - Szkoda, ale, w takim razie, co masz dla mnie dobrego? - Hannes załatwił ci kilku współpracowników. Staraliśmy się szukać najmłodszych i jednocześnie najbardziej uzdolnionych, żebyś nie czuł się gnojony przez jakichś podstarzałych egoistów. Nasz szef od transferów zajrzy dziś na trening i przedstawi ci tych ludzi, bo, szczerze mówiąc, sam nie jestem w stanie powiedzieć czegokolwiek na ich temat. Nowinka okazała się znakomita. Maciek ufał zawierzeniom sztabu, iż współpracownicy dadzą się polubić i będą mogli nadawać na tych samych falach. Udał się jeszcze szybko do pobliskiego automatu z kawą, aby rozszerzyć powieki espresso z plastikowego kubeczka, a po zmianie odzieży ruszył bezpośrednio na murawę, gdzie poświęcił jeszcze chwilę na rozmyślanie oraz oczekiwanie na resztę. Zachowywał się jak nowy nabytek zespołu, który od razu chce udowodnić, że swoją pilnością i pracą na treningu zasługuje na miejsce w wyjściowej jedenastce. Tyle że jedyną osobą, której musiał coś udowadniać był sam on... Zanim jakikolwiek piłkarz stawił się na treningu, Hannes oraz Przewodnik byli już gotowi, aby przedstawić Maćkowi nowych współpracowników. Najbliższym doradcą trenera został Grek, 31-letni Stergios Kyriakidis, dla którego było to pierwsze zetknięcie z poważnym futbolem; z resztą podobnie jak Maćka. Stergios przez kilka lat trenował z dzieciakami i miał z nimi dobry kontakt. Według ludzi, z którymi rozmawiało szefostwo, ten człowiek zachowywał się bardziej jak niańka niż trener, ale wiedzę o futbolu posiadał niemałą. Kładł nacisk przede wszystkim na szacunek i dyscyplinę. Uważał, że sumienna praca może nadrobić wszystkie braki techniczne. Opieką motoryczną mieli zająć się dwaj panowie. Pierwszy z nich - 38-letni Petros Papapetrou - rzemiosło szkolił na Cyprze. Jako młody chłopak startował w wielu biegach przełajowych oraz maratonach, a smykałkę do biegania odziedziczył po ojcu, który odnosił wiele sukcesów krajowych na tym polu. Rodzina była z niego bardzo zadowolona, kiedy postanowił rozwijać swoją pasję i po kilkuletniej pracy jako trener osobisty oraz specjalista od przygotowania fizycznego został zatrudniony w APOELU Nikozja. Z kolei o dziesięć lat starszy Grek, Giannis Ispyrlidis był bliskim przyjacielem poprzedniego trenera Skody oraz jednego z dyrektorów sportowych - Steliosa Katrakylakisa. Przed przyjściem Maćka pełnił funkcję asystenta zespołu, ale zdecydował się na opuszczenie klubu wraz ze swoim kompanem, uważając, że zarząd popełnił wielki błąd. Giannis po pewnym czasie chciał jednak wrócić do łask szefostwa i błagalnie prosił o jakąkolwiek posadę, a to argumentował brakiem pieniędzy na życie. Klub nie mógł mu odmówić, a tym bardziej Stelios, gdyż w zespole pracował od 1990 roku jako dwukrotnie jako asystent szkoleniowca oraz trener. Hannes, na prośbę zawodników, postanowił przedłużyć kontrakt z trenerem bramkarzy - 45-letnim Alekosem Maladenisem. Była to legenda zespołu, którego barwy reprezentował jako piłkarz w latach 1982-1988. Po tej przygodzie postanowił odejść do mniejszego klubu z Ksanti - Aspidy, gdzie zagrzał miejsce przez sezon, po czym postanowił zakończyć z profesjonalnym futbolem. Dopiero po dekadzie został nakłoniony na powrót do Skody jako trener bramkarzy i w ten sposób historia drużyny w XXI wieku tworzyła się na jego oczach. Był bardzo blisko piłkarzy, a ci bardzo lubili jego otwartość oraz skłonność do pomocy. Nie zawsze było mu po drodze z zarządem, często krytykował posunięcia dyrektorów na łamach prasy, a to nie podobało się Hannesowi. Ze względu na dobre samopoczucie w grupie postanowił go zatrzymać. Opiekun obrońców - Nikos Kostenoglou - zaczął przygodę w Skodzie jako zawodnik, gdy kończył ją Alekos. W Ksanti spędził sześć lat, ale swoje najlepsze lata przeżywał w Atenach, gdzie bronił barw AEK-u. Podczas tego pobytu udało mu się nawet zagrać raz w reprezentacji Grecji. W 2005 roku postanowił zakończyć z kopaniem piłki, co szło mu całkiem nieźle, a zacząć szkolić młodzież w Atenach. Bardzo jednak tęsknił za Ksanti, gdzie zostawił całą swoją rodzinę. Oferta Hannesa wydała mu się bardzo korzystna i postanowił powrócić do miasta, gdzie rozpoczynał karierę, a przy okazji odświeżyć kilka niegdyś bardzo bliskich znajomości. Historia Hristo Marashlieva - 37-letniego Bułgara - nie była aż tak dobrze znana dyrektorom. Przez wiele lat reprezentował barwy CSKA Sofia, miał nawet roczną przygodę w portugalskiej Academice. W swojej karierze reprezentował również barwy innych bułgarskich klubów, na przykład Slavii czy Lewski Sofia. Zazwyczaj były to jednak krótkie "romanse". W jego sercu zawsze było CSKA, więc po zakończeniu kariery dostał propozycję objęcia posady szkoleniowca młodzieżowych grup, którą przyjął. Hristo miał jednak w Sofii wiele problemów, w szczególności finansowych. Źle ulokował swoje pieniądze, oszczędności stracił w głupi sposób i przez to opuścił swój rodzimy kraj nie tylko ze względu na kłopoty, ale również na swój stan psychiczny. Chciał zapomnieć o przeszłości i zacząć żyć na nowo. Grono najbliższych współpracowników Maćka kompletował Cypryjczyk - Neoklis Neokleous. Hannes, który najbardziej był zaangażowany w tworzenie sztabu, nie zebrał wielu informacji na jego temat. Podobno nie miał przeszłości piłkarskiej. W okolicznych klubach nie odnotowano jego pobytu. Sam Neoklis nie rozmawiał o swojej przeszłości, a swoje umiejętności wykazał na spotkaniu oldboy'ów, które Hannes oglądał przed jednym ze spotkań ekstraklasy cypryjskiej. Ten 38-letni mężczyzna zaimponował mu znakomitym wyszkoleniem technicznym i opanowaniem piłki. Zatrudnienie go po takich obserwacjach było pomysłem głupim, lecz dyrektor poszukiwał świeżej krwi, ludzi utalentowanych, a ten facet pasował do jego wymagań. Neoklis przez dłuższy czas odmawiał przyjęcia posady, lecz po pewnym okresie zadzwonił do Hannesa z chęcią podjęcia wyzwania. Widok Maćka mocno zdziwił członków "świeżo stworzonego" sztabu szkoleniowego. Mimo to żaden z nich, na pierwszy rzut oka, nie wydawał się nastawiony negatywnie do, bądź co bądź, przełożonego. Tym razem trening, jeden z ostatnich przed odlotem do Turcji, przebiegał bardziej profesjonalnie, a i sam Maciek miał kilka okazji do wykazania się tym, czego zdążył się nauczyć od Przewodnika. - Jak się czujesz? Myślę, że ci ludzie wiele ci pomogą. - Zaczepił Przewodnik Maćka po sesji treningowej. - Też tak sądzę. Nadal nie mogę uwierzyć, że tu jestem... - odpowiedział chłopak jednocześnie potrząsając głową. - Przecież jeszcze tak mało umiem, a już niedługo pierwsze mecze. - Spokojnie, lepiej przygotuj się mentalnie do wylotu. Turcja czeka, a to będą ostatnie dni twojego urlopu. Nie zapominaj, że nie jesteś tylko po to, abyś trenował. Będziesz nam potrzebny jeszcze w innych sprawach. Moja pomoc w aspekcie futbolowym niedługo też się zakończy. Poczekam aż łykniesz kilka greckich zwrotów, a później dam ci pole do popisu. Pamiętaj, będziesz miał pod opieką wielu zaufanych ludzi. Hannesa już znasz - to dobry chłop. Gdybyś miał jakieś małe problemy - wal do niego. Większymi obarczaj mnie. - Przewodnik uśmiechnął się w swoim stylu. - Tak w ogóle - zmienił temat chłopak - co się dzieje z Majką? Nie było jej rano w domu... - Czyli jednak się martwisz! - zaśmiał się. - Spokojnie, również przygotowuje się do odlotu. Mam dla niej pewną misję, a Turcja będzie okazją, aby się sprawdziła. Zachowaj spokój... Dobra, na mnie już czas. Tobie również doradzam odpoczynek, nie ma do się stresować, przed tobą już tylko coraz milsze chwile. Do jutra! ... _______________________________________________________________________________________________________________________ Tak, tak, Doktor leń i mu się nie chce. Ok, chciałem chwilę odpocząć od pisania, to raz, dwa - z czasem ostatnio u mnie średnio, choć to najgorsza wymówka, no i trzy - po przerwie ciężko było się zebrać do pisania. Spodziewam się, że do 13 maja pojawi się jedna, góra dwie części, a po 13-stym postaram się dodawać regularnie odcinki, przynajmniej do końca maja. @Bacao - jestem nocnym markiem i bardzo odpowiada mi pisanie w nocy. Czasami chodzę niewyspany, no chyba, że akurat nie muszę wstawać. @Super_Cwikla - po takich oczekiwaniach kolejną część czyta się jeszcze lepiej. Mam nadzieję. @gierobak - witam kolejnego czytelnika (przynajmniej "ujawnionego"). Ja też na to liczę, bo z tym bywało u mnie różnie. @Michael Dee - a ty nadal się ukrywasz pod tym nickiem? (To m)i się nie podoba. ;) Dzięki, twoja opinia jest ważna dla mnie. @Loczek - Pełna racja, z regularnością u mnie ciężko. Staram się za często jej nie obiecywać. Mimo to dzięki, że zaglądasz, dobrze mieć takich czytelników.
  8. XXII Wygląd i wielkość szatni nie zaskoczyła Maćka. Nic dziwnego - kilkanaście szafek z naklejonymi numerkami zawodników, na niektórych poprzypinane były zdjęcia, a to rodziny, a to trofeów, a to jeszcze innych znaczących momentów z życia piłkarzy. Na jednej z ławek leżał w pełni wyposażony strój sportowy, co należało, jak domyślił się, do niego. Na samym końcu rzędu metalowych skrzynek stała jeszcze jedna - właśnie dla trenera. Zazwyczaj człowiek na tak wysokim stanowisku posiada swój gabinet, ale skoro Maciek jeszcze nic nie wiedział o takowym, to schował swoje rzeczy właśnie w tamto miejsce. W pełni gotowy, choć nadal zestresowany, postanowił się dokładniej przyjrzeć zdjęciom zawodników. Szczególnie jedno ze zdjęć przy numerze "19" przykuło wzrok chłopaka. Był przekonany, że kojarzy twarz na fotografii, ale nie był w stanie sobie przypomnieć, kto to jest. - Rafał Grzelak - powiedział Przewodnik, którego Maciek nawet nie usłyszał. - Mówiłem, że to nie wszystko. Będziesz miał w drużynie krajana, a on na pewno będzie starał się być twoim pupilkiem - zażartował. - Rafała ściągnął jeszcze twój poprzednik w obecnym okienku. Przyszedł za ćwierć miliona i można powiedzieć, że równocześnie będziecie wchodzić do drużyny. Skoro jesteś przebrany, to wyjdźmy na chwilę, dajmy w spokoju ogarnąć się zawodnikom. Są powiadomieni o tym, że mają nowego szkoleniowca. Jestem ciekaw ich min, gdy zobaczą, w jakim jesteś wieku. W tym czasie pokażę ci twój gabinet. Gabinet Maćka znajdował się przy tym samym korytarzu, co pomieszczenie dyrektorstwa, ale na samym jego końcu. Pokój niczym się nie wyróżniał, poza tym, że nie znajdowało się w nim wiele rzeczy - kilka szafek, biurko i komputer. Sam chłopak nawet nie miał pomysłu na to, czym jeszcze może udekorować te kilka metrów kwadratowych. Kilka kwiatów, jakiś obraz i w sumie to wszystko. Zarabiając tyle pieniędzy, nie musiał się za bardzo zastanawiać nad wystrojem, to nie było ważne. Panowie nie zagościli długo w tym gabinecie, więc sprawnie opuścili go zmierzając z powrotem w kierunku szatni. Chłopak niezmiernie ucieszył się z obecności Grzelaka w drużynie i nie przestawał zadawać pytań Przewodnikowi na temat reszty zawodników, ale ten nie chciał zdradzać mu wielu szczegółów, ponieważ, po pierwsze, nie chciał mu psuć niespodzianki, a po drugie - wszystko miało przyjść w swoim czasie. - Jesteś gotów? - spytał Przewodnik i w tym samym momencie szarpnął za klamkę drzwi wejściowych do szatni, ponownie nie czekając na odpowiedź Maćka. W środku było już wiele osób, ale chłopak szybko zauważył, że to nie cała drużyna. W pomieszczeniu przebywało około 15 zawodników, którzy z niecierpliwieniem oczekiwali na nowego sternika. Nagle nastąpiła cisza spowodowana wejściem Przewodnika wraz z chłopakiem, którego kompletnie nie rozpoznawali. Spodziewali się raczej staruszka, doświadczonego taktyka, który wstrząśnie zespołem w ciężkich momentach, a w odpowiednich chwilach podzieli się radą, którą może wygłaszać przez co najmniej kilkunastoletni staż. Szok to chyba najlepsze słowo, aby opisać sytuację. Część zawodników pomyślała, że to nowy transfer drużyny, utalentowany młodzik, więc podeszła do niego i przybiła z nim piątki. To rozbawiło całą ekipę łącznie z Maćkiem, ale już później przeszli do poważnych rzeczy. Przewodnik wybełkotał parę słów, z których chłopak tylko zrozumiał swoje imię i nazwisko. Po tej przemowie niemal od razu dwóch zawodników ruszyło szturmem do Maćka. Jednym z nich był oczywiście Grzelak, który ciepło przywitał nowego trenera, a za nim, bardziej doświadczony, Tomasz Radziński. Kanadyjczyk, który jednak urodził się w Poznaniu i język polski znał znakomicie. Maciek w tym momencie poczuł ulgę. Najstarszy zawodnik popiera o wiele młodszego szkoleniowca. Czuł się fantastycznie, choć z drugiej strony przez głowę przewijała mu się myśl, że może robi to tylko dlatego, żeby zapamiętał kogo ma wystawiać w pierwszej jedenastce. W kącie siedziała południowoamerykańska "koalicja" z jednym Portugalczykiem, która uśmiechem, szczerym lub szyderczym, kwitowała zatrudnienie Maćka na pozycji trenera. Ich temperament pozwalał na wywieranie presji na trenerze, więc ci nie obawiali się o swoje miejsce w składzie. Przynajmniej na razie, czyli do pierwszego odesłania na ławkę rezerwowych. Ową koalicją przewodził gwiazdor, ulubieniec kibiców, Peruwiańczyk - Piero Alva. Za nim murem stali jego, starsi o rok, koledzy z Argentyny - silny i waleczny Gaston Esmeraldo oraz skrzydłowy Diego Quintana. Z tą grupą trzymała się również "młoda gwardia" pochodząca również z kraju Diego Maradony. 25-letni skrzydłowy, Mauricio Poy oraz o dwa lata młodszy napastnik - Sebastian Penco. Wszyscy, poza Quintaną, byli nowi w drużynie, co świadczy, że drużyna była budowana od podstaw. Owym Portugalczykiem, który trzymał się z łacińską częścią ekipy, był Chiquinho - "zapchajdziura", dla którego rozpoczynał się już trzeci sezon w Skodzie. Spóźniony do szatni wparował prawie dwumetrowy kolos, który na samym wejściu "poczochrał" po głowie Maćka, co wywołało kolejną salwę śmiechu, i dopiero wtedy, gdy powiedziano mu kim jest jego ofiara, przeprosił i grzecznie przywitał się z arbitrem. Michael Gspurning - bramkarz oraz czołowy żartowniś drużyny, ochroniarz mniejszych i poszkodowanych. Wielki i ciężki, aczkolwiek mało sprawny. Rywalizację o miejsce między słupkami prowadził z 26-letnim Ivanem Turiną - kolejnym ze "świeżo" ściągniętych zawodników z Dinama Zagrzeb i na dodatek w pakiecie z rozgrywającym - Ante Tomicem. Z tą różnicą, że ten drugi przebywał w Ksanti na zasadzie wypożyczenia. Poza tymi graczami Maćkowi rzucił się w oczy jeszcze jeden zawodnik, i nie tylko dlatego, że był czarny. Zuela - reprezentant Angoli wyglądał jak prawdziwy gladiator. Potężnie zbudowany, mierzący 183 centymetry. Defensywny pomocnik, który mógł również uzupełniać dziury w środku obrony. Chłopak wiedział, że ten zawodnik będzie mu bardzo przydatny w układaniu taktyki. Tak wyglądał skład w komplecie: ___________________________________________________________________________ |Nr.|Nazwisko.....................|Pozycja............|Wiek....|Kraj......| |1..|Ivan TURINA..................|BR.................|26 l....|Chorwacja.| |33.|Sortis LYBEROPOULOS..........|BR.................|30 l....|Grecja....| |24.|Michael GSPURNING............|BR.................|26 l....|Austria...| |___|_____________________________|___________________|________|__________| |25.|Spyros VALLAS................|LB / O Ś...........|25 l....|Grecja....| |5..|Giannis PAPADIMITRIOU........|O PL...............|31 l....|Grecja....| |14.|Pantelis RIZGOGIANNIS........|O P / DP...........|19 l....|Grecja....| |28.|Thanasis KOSTOULAS...........|O Ś / DP...........|31 l....|Grecja....| |32.|ZUELA........................|O Ś / DP...........|23 l....|Angola....| |16.|Stavros LABRIAKOS............|O Ś / N............|31 l....|Grecja....| |31.|Stavros TZIORTZOPOULOS.......|O / WO L...........|28 l....|Grecja....| |23.|Mikael YOURRASOWKSI..........|O / WO L...........|24 l....|Belgia....| |___|_____________________________|___________________|________|__________| |6..|Angelos DIGOZIS..............|WO P / DP / P PŚ...|33 l....|Grecja....| |21.|Kostas FLISKAS...............|DP.................|26 l....|Grecja....| |7..|Gaston ESMERALDO.............|DP.................|29 l....|Argentyna.| |17.|Antonis RIKKA................|DP.................|21 l....|Grecja....| |8..|Ante TOMIC...................|P Ś................|24 l....|Chorwacja.| |9..|Diego QUINTANA...............|OP P...............|29 l....|Argentyna.| |13.|Tomasz RADZIŃSKI.............|OP P / N Ś.........|33 l....|Kanada....| |38.|CHIQUINHO....................|OP PŚ / N Ś........|26 l....|Portugalia| |10.|Mauricio POY.................|OP PL / N..........|25 l....|Argentyna.| |77.|Piero ALVA...................|OP P / N...........|28 l....|Peru......| |19.|Rafał GRZELAK................|OP L...............|25 l....|Polska....| |99.|Marius MITU..................|OP / N Ś...........|30 l....|Rumunia...| |___|_____________________________|___________________|________|__________| |12.|Pabos PITTAKAS...............|N Ś................|26 l....|Cypr......| |15.|Sebastian PENCO..............|N Ś................|23 l....|Argentyna.| Maciek przejrzał profile zawodników, które zostały dla niego przygotowane, aby jak najlepiej poznał podstawowe cechy zawodników. Resztę musiał ustalić sam na podstawie swoich obserwacji, ewentualnie z pomocą sztabu, którego jeszcze nie poznał, ale Przewodnik zapewniał, że już następnego dnia pozna najbliższych współpracowników, a już na pewno przed wylotem do Turcji. Oczywistym było, że pierwszy trening w większości nie był zarządzany przez Maćka, a raczej przez jego towarzysza, który wykrzykiwał po grecku polecenia, które niby kierowane były z ust trenera. Chłopak zastanawiał się, z jakiego powodu zdecydowano się na niego, skoro równie Przewodnik mógłby zająć się prowadzeniem drużyny. Wysnuł swoją własną opinię, że być może jest zbyt bliskim kompanem Prezesa, który często potrzebuje jego wsparcia w biznesie. Czas spędzony na murawie z zawodnikami był bezcenny dla Maćka. Nauczył się pewnych podstaw treningu oraz pewnych zagadnień taktycznych, które miał nadzieję wykorzystać w praktyce. - No dobra, to by było na tyle - powiedział Przewodnik, po czym jeszcze raz zebrał drużynę, powiedział kilka słów i odesłał ich do domu. - Fajna robota, co nie? - Fajna, fajna... Tylko muszę jeszcze poznać zawodników, wielu nie znam. Tak w ogóle czuję się głupio, że tak naprawdę to ty kierowałeś całym treningiem... - opowiedział Maciek, zwieszając głowę. - Myślisz, że się zorientowali? - Nie, bądź spokojny. Na razie wiedzą, że nie znasz języka, z resztą wielu z nich również nie posługuje się greckim. Dlatego trzeba do nich po angielsku... chyba jesteś w stanie wydukać kilka słów? - Jasne! - wykrzyknął chłopak. - No to super. Jutro widzimy się o tej samej porze, zrobimy dwie sesje, poznasz pewnie pierwszych członków sztabu, bo z tego co wiem, to Hannes znalazł kilku utalentowanych trenerów. Nie przejmuj się, zaśnij w spokoju, bo przede wszystkim musisz mieć energię! Czas zintegrować się z zawodnikami! Aha, na parkingu czeka na was podwózka do domu, twoja dziewczyna też tam jest. Maciek na te słowa już nie odpowiedział, a słowa, które miały go uspokoić, stały się powodem do stresu. - Ok, trzymaj się! Do jutra! - Przewodnik uścisnął dłoń chłopaka i odszedł w swoim kierunku. Pierwszy dzień w klubie - szybko upłynął, był bardzo przyjemny, ale najlepsze miało dopiero nadejść. ... _______________________________________________________________________________________ @Super_Cwikla - dużo nie miałeś do nadrabiania. ;)
  9. To dopiero sparing, daj na wstrzymanie. ;) Poza tym jedna jaskółka wiosny nie czyni, dajmy mu kierować swoją karierą według jego pomysłu.
  10. XXI Korytarze w budynku klubowym nie były długie i kręte. Maciek po pierwszej i jedynej do tej pory przechadzce uważał, że byłby w stanie trafić do każdego gabinetu w tym miejscu. Okazało się, że gabinety szefostwa znajdowały się na piętrze. Jeden zajmował dyrektor zarządzający, którego akurat w tym momencie nie było. Z kolei drugi - większy - należał do dyrektorów sportowych. Zajmował więcej metrów kwadratowych, ponieważ był miejscem pracy dwóch ludzi. Maćkowi, jak również Przewodnikowi, wydawało się to dziwne, że na tak ważnym stanowisku obsadzono dwójkę ludzi, którzy mogli mieć odmienne zdania, a co za tym idzie - ten niewielki pokój, przed którym stali mógł być pomieszczeniem, w którym powietrze było gęstsze niż zazwyczaj, a atmosfera bardziej zaogniona. Rzeczywiście, twierdzenie było prawdziwe. Panowie po zapukaniu grzecznie wsunęli się do środka, a raczej tak postąpił Maciek, bo Przewodnik mało powiedzieć, że wszedł, a raczej bezpardonowo się wepchnął. To samo doradził chłopakowi, lekko klepiąc go po plecach. Dyrektorzy od razu uśmiechnęli się, ponieważ zorientowali się, że znaleziono nowego trenera. Nie zwrócili nawet uwagi na jego wiek. W tej chwili liczyło się to, że okres bezkrólewia właśnie się zakończył, a najcięższa robota właśnie została odciążona z ich barków. - Ok, zapamiętaj - Przewodnik zwrócił się na chwilę do Maćka zanim rozpoczął rozmowę z dyrektorami - blondyn to Hannes, brunet to Stelios. - Okazało się, że pochodzili z innych krajów. Hannes Bongartz był Niemcem, o niegdyś bujnej fryzurze, który był kilkukrotnym reprezentantem RFN, a później nawet trenerem piłkarskim. W klubie pracował zaledwie miesiąc, dołączył w maju i już na samym początku chciał przeprowadzić rewolucję, której uległ Prezes. Przede wszystkim zależało mu na oszczędnościach. Jako Niemiec wiedział doskonale o wartości pieniądza, szanował go i potrafił nim dysponować. Stelios Katrakylakis był kilka lat młodszy, choć dopiero dobijał do pięćdziesiątki w przeciwieństwie do Hannesa. W przeszłości trenował nawet pierwszą drużynę, ale w pewnym wieku zdecydował, że praca na znacznie wyższym stołku przynosi o wiele większe profity. Reprezentował typową "grecką szkołę" - wydawać, wydawać i jeszcze raz wydawać, aby stworzyć w zespole grono znakomitych zawodników. Dlatego właśnie bardzo dobrze kontaktował się z poprzednim szkoleniowcem drużyny. Tym razem wydawało się, że Maciek nawiąże trwalszą więź z Hannesem, który, z resztą podobnie jak on, nie znał języka greckiego. Panowie gorąco się przywitali, po czym "inicjatywę" w rozmowie przejął Przewodnik, a z kolei chłopak stosował się do wcześniej udzielonej mu zasady - nie odzywać się za dużo. Z tego powodu tylko się uśmiechał i przytakiwał w niektórych momentach. Wymiana zdań trwała około dziesięciu minut. W tym czasie Stelios zdążył kilka razy pokręcić głową, co Maciek odczytał jako przytyk w jego stronę. Przez tak krótki czas dyrektorzy zdążyli pokłócić się w sprawie jakiejś rzeczy, której chłopak nie był w stanie rozumieć. Później wraz z Przewodnikiem opuścił zwaśnionych panów i mógł spokojnie przedyskutować temat rozmowy. - W sumie nie musisz za bardzo się rozpakowywać. Właśnie dostałem od Hannesa dokładny rozkład naszego sezonu przygotowawczego, a w szczególności terminów sparingów. Było wiadomo, że wyjedziemy na krótki obóz do Turcji, ale żadna konkretniejsza wiadomość aż do dziś. Masz - Przewodnik wręczył kartkę Maćkowi - i zapoznaj się. Z pewnością się ucieszysz. Okazało się, że najpóźniej za dwa dni drużyna musi już wylecieć do Turcji, gdzie miała spędzić tydzień. Od drugiego do dziewiątego lipca Skoda miała rozegrać trzy sparingi z tamtejszymi drużynami - Sivassporem, Eskisehirsporem oraz Sakarayasporem. Później miał nastąpić szybki powrót do Grecji i wyjazd na górzystą wyspę Korfu, gdzie czekał Skodę mecz z tamtejszą ekipą, a na sam koniec ostateczne przygotowanie już na własnym stadionie, a w ramach tego dwa spotkania towarzyskie - z Legią Warszawa oraz Galatasaray. Maćka szczególnie ucieszył przyjazd podopiecznych Jana Urbana. Każdy polski akcent na obczyźnie był w tym momencie ważny dla nowego szkoleniowca greckiej drużyny z Xanthi. W końcu najważniejsza jest aklimatyzacja w nowym otoczeniu, a to z pewnością przychodzi łatwiej w otoczeniu bliskich, a przynajmniej tych, którzy porozumiewają się w zrozumiały sposób. - Czyżby przeznaczenie? - zażartował Przewodnik, widząc, że uśmiech zagościł na twarzy Maćka. - To nie wszystko, uśmiech pewnie jeszcze ci się rozszerzy. Zawodnicy pewnie powoli zjeżdżają na trening, więc teraz migiem do szatni, tam się poznasz z zawodnikami, przebierzesz się w coś bardziej sportowego, a potem na boisko. Niedługo pierwsze spotkania, więc ten czas powinien być dla ciebie bezcenny. Aha, wskażę ci drogę, a ja dołączę do ciebie za chwilę. Mam pomysł na zajęcie dla twojej dziewczyny. - To nie jest moja... - Tak, tak. Mówiłeś. - Przerwał w pół zdania Maćkowi. ...
  11. XX - Telefon... jest. Klucze są, notatnik mam, długopis chyba też. Po cholerę mi notatnik?! - krzyczał na siebie Maciek, w pośpiechu szykując się do wyjścia. - Majka, tak w ogóle co ty jeszcze tu robisz? - Postanowiłam, że pojadę z tobą, a nie do tego całego prezesa. Chcę, żeby załatwili mi coś lepszego. Nie będę tylko parzyła kawy! Maciek nie poczuł się specjalnie szczęśliwy z tej wiadomości, ale tym razem był dla dziewczyny bardziej wyrozumiały, bo w końcu uchroniła go od zaspania przed pierwszym dniem w nowej pracy. - No dobra, niech ci będzie. Tylko pamiętaj, mnie w to nie mieszaj! - Ostrzegł chłopak i po kolejnym przegrzebaniu kieszeni, w celu sprawdzenia kompletności swojego "ekwipunku", udał się do wyjścia. Spojrzał jeszcze raz na kartkę z adresem, którą otrzymał w domu prezesa i zorientował się, że ma pojęcia jak ma dostać się na miejsce, mimo że poprzedniego dnia wertował mapę jeszcze przed zaśnięciem. Ratunek przyszedł jeszcze zanim zdążył pomyśleć o poczynieniu jakichkolwiek kroków. - Dawaj, dawaj! Spodziewałem się, że możesz nie trafić, ale żebyś grzebał się jak baba!? Wsiadaj i jedziemy! A co tu ona robi? Nie miała być u prezesa? - powitał młodych ten sam facet, z którym rozmawiali poprzedniego dnia. Maciek był niezmiernie zaskoczony i jednocześnie zadowolony, że mężczyzna o nim pomyślał. - Dobra, skoro mam z wami pracować, to mogę w końcu przedstawić się. Mówcie mi Przewodnik - powiedział i wysunął rękę w kierunku chłopaka, który wygodnie rozsiadał się na przednim siedzeniu. - Jak tam? Jest stres? - spytał i uśmiechnął się w kierunku nowego współpracownika. Zachowywał się inaczej niż przy poprzednim spotkaniu. Zamiast rozkazywać zaczął pytać, ton jego wypowiedzi również uległ złagodzeniu. Zachowywał się jak człowiek i to pozwoliło Maćkowi trochę się rozluźnić. Z drugiej strony zaczął się zastanawiać czy może to nie jest tylko zagrywka, aby nie powodować jeszcze większego strachu u młokosa. Stadion Skody był umiejscowiony na obrzeżach miasta, więc Maciek miał czas, aby obgryźć wszystkie paznokcie i zacząć zastanawiać się nad tym jak zyskać szacunek wśród zawodników, bowiem spodziewał się, że większość z nich znacznie przewyższa go wiekiem i pewnie też piłkarską wiedzą. Każdy detal nadal pozostawał tajemnicą dla młodego trenera - o ile można go tak nazwać. Chłopak wyjął notatnik i zaczął rysować abstrakcyjne znaki, aby choć przez moment zapomnieć o stresie. W końcu cała trójka dotarła na miejsce. Jako ostatni z samochodu wynurzył się Maciek, który chciałby pozostać w wozie jeszcze trochę, aby złapać z gęstego powietrza resztki odwagi. Przewodnik nie odzywał się do niego, ponieważ był świadomy, że stan psychiczny nowego współpracownika powoduje, że nie byłby w stanie wykrztusić z siebie choćby słowa, a co dopiero jakiejś sensownej wypowiedzi. Chcąc oszczędzić mu większych nerwów, mężczyzna zabrał go od razu w kierunku gabinetu, który jak się okazało należał właśnie do Przewodnika. - Dobra, siadaj na krześle, bo widzę, że ledwo stoisz - powiedział mężczyzna i jednocześnie wyjął z szuflady przygotowane wcześniej papiery. - Pewnie domyślasz się co to jest? W każdym razie wyjaśniam - twój kontrakt. Wszystko musi być dokładnie uregulowane, nie chcemy mieć żadnych problemów, w końcu od teraz będziesz twarzą naszego zespołu. Musimy załatwić z tobą kilka spraw. Po pierwsze, dostaniesz od nas nauczyciela, który nauczy cię greckiego przynajmniej w stopniu podstawowym. Dowiesz się o nim w odpowiednim czasie, dziś nie będzie ci potrzebny, w końcu to ja cię oprowadzam. - W tej chwili kamień spadł z serca chłopaka. - Na konferencji, którą zwołamy dziś po południu nie odzywasz się ani słowem. Powód prozaiczny - nie znasz języka. Wszystkie pytania od mediów spoczywają na moich barkach, a ty się niczym nie martw. Maciek poczuł się o wiele bardziej rozluźniony po słowach Przewodnika. Jedyną rzeczą, jaka należała do niego to zrobienie dobrego wrażenia na pierwszej drużynie, a i to stało się w głowie chłopaka sprawą banalnie prostą, gdy usłyszał, że z pewnością znajdzie z nimi wspólny język. Dosłownie. - Jeszcze kilka spraw, które z pewnością powinny cię zainteresować. - Rozpoczął Przewodnik. - Mówiliśmy ci, że chcemy oszczędzić na trenerze, prawda? Pensja dla ciebie nie będzie nam nadwyrężała tak bardzo budżetu, a i ty na pewno nie będziesz narzekał. Czternaście i pół tysiąca na miesiąc, odpowiada ci? - Maciek niemalże zakrztusił się swoją śliną, a oczy zrobiły mu się dwa razy większe. Reakcja chłopaka wyrażała na tyle dużo, że mężczyzna mógł dalej kontynuować swoją wypowiedź, nie czekając na reakcję rozmówcy. - Oczywiście dostaniesz kilku współpracowników, ale na razie jesteśmy na etapie wybierania odpowiednich kandydatów, czyli najlepiej młodych, tanich i uzdolnionych. Jeszcze dziś poznasz szefostwo, dyrektorów. Na tym etapie pracy staraj się raczej przybiegać z problemami do mnie. Oni nie są raczej pozytywnie nastawieni na politykę prezesa, więc twoją nieporadność będą wykorzystywać przeciwko niemu w czasie ewentualnych wyborów. Tak poza tym to całkiem fajni ludzie - uśmiechnął się, starając się nie przerazić chłopaka na samym starcie. - Ok, jeśli wszystko jasne - podpisuj. Chyba, że masz ochotę zapoznać się z kilkustronicowym kontraktem napisanym po grecku? - zażartował. Nowy trener Skody nie miał żadnych wątpliwości, o czym w głównej mierze zadecydowały zarobki. Nie zastanawiał się nad ewentualnymi haczykami czy innymi niejasnościami w umowie. Z resztą nawet nie miał fizycznej możliwości, żeby się z nimi zapoznać, dlatego z uśmiechem na ustach złożył parafkę w odpowiednim miejscu. Uśmiech zagościł na ustach wszystkich w tym pokoju, nawet Majki, która nie chciała się wtrącać w sprawach, nie ma co oszukiwać, typowo męskich. - Bardzo cieszę się z twojej stanowczości - mężczyzna poklepał po plecach Maćka. - Dobra, teraz nadszedł czas, abyś zapoznał się z dyrektorami, tam dowiesz się jeszcze kilku rzeczy. A co do ciebie - Przewodnik spojrzał na Majkę - to jeszcze się zastanowię. Na razie masz tu siedzieć, a na wszelki wypadek zamknę cię w pokoju, żebyś mi się nigdzie nie wywinęła. Możesz pooglądać sobie obrazy na ścianach, podlać kwiatki czy coś... - Te zdania mocno zdenerwowały dziewczynę, ale liczyła na to, że słowa "zastanowię się" oznaczają perspektywę ciekawszego zajęcia, więc z pokorą usiadła na krześle. ... "Tak, udało mi się. Może to nie jest złoto, ale uwierz mi - jest równie dobrze. Będę dalej opłacał mieszkanie. Trzymaj się. Aha... głupi ma zawsze szczęście."
  12. Niepotrzebnie dodawałeś to ostatnie zdanie. Powstanie kolejny dział, który będzie wyróżniał osoby dobre, ale nie tak dobre jak te najlepsze? Będzie to totalnie niepotrzebny temat, do którego trzeba będzie wymyślić reguły, na mocy których dany użytkownik może się w nim znaleźć. Przez to do "Ligi Managerów" będzie musiał zostać dodany tytuł "Czekający miesiąca (?)" i często będzie on pewnie wybierany na siłę, żeby nie dać niektórym użytkownikom do zrozumienia, że w danym miesiącu nikt nie zasłużył na wyróżnienie. Podział jest dobry - najprostszy i najbardziej czytelny, a niech każdy sobie dobiera to, co lubi czytać. Ja tylko ubolewam nad tym, że poziom tekstów spada. Nie chodzi nawet o samą treść i fabułę, ale raczej o zaangażowanie (tak, tak, powtarzam to setny raz, może do niektórych do trafi.)
  13. Tak jest, zrobić podział "Karier" na dwie części, a potem niektórzy będą się pieklić, że ich teksty powinny być w innym temacie, bo mają przeciez bujną wyobraźnię i czują się obrażani. To może pójdziemy w inny podział - "Kariery" i "Kariery, które niedługo wylądują w śmietniku"? I ten drugi podzielić na tematy - "Kariery, którym upadnie save", "Kariery - nie mam pomysu na napisanie czegoś dobrego, ale i tak powku*wiam czytelników" i np. "Kariery - przegrywam piąty mecz z rzędu i zaczynam się irytować." Tak na serio - niech każdy pisze na miarę swoich możliwości. Pal licho tę fabułę, nie piszcie jej jak nie chcecie. Tylko potem nie dziwicie się temu, że "moje opowiadanie ma mniej komentarzy niż opowiadanie Wengera, o co chodzi?" No tak, robisz coś bardzo dobrego - jesteś doceniany, proste.
  14. Dobrze, dobrze. No może prawie. Jeśli jest coś napisane poprawnie, to przynajmniej mogę to przeczytać. Wiadomo, że chyba jak każdy lubię coś wybijającego się ponad resztę.
  15. W końcu można porozmawiać z kimś na ten temat. Zacznę od początku. 1. akapit - nie pamiętam jego nicku, w sumie mało ważna jest jego tożsamość. Jasne, nie wrzucam wszystkich do tego samego worka. Tylko dla mnie też jest uciążliwe przejrzenie kilku tak samo kiepsko napisanych karier i ocenić je indywidualnie. Tak jak wcześniej napisałem - post mógłbym wkleić większości użytkowników w dziale "Kariery". Czy to rozwiązanie? Może, ale ja, czy inna bardziej wybitna jednostka nic tu nie zdziała. Poza tym nie do wszystkich docierają rady i kończą jak kończą. 2. akapit - jestem daleki od zakazywania komukolwiek pisania tekstu. Nie o to tu chodzi. Tylko warto zastanowić się nad sensownością pisania, skoro niektórzy kończą po kilku odcinkach, i co więcej - wrzucają 2 dni później kolejną karierę, z którą dzieje się to samo w przeciągu niecałego miesiąca. Jeśli tak ma być, to ja wolę postawić na jakość, a nie na ilość. Niech będą trzy opki, ale dobre, a przynajmniej pisane poprawnie językowo. Z resztą zauważ - ci piszący najlepiej doradzają, a przynajmniej udzielają się w niektórych tematach. Skoro to robią, to znaczy, że czytają. Skoro czytają, to znaczy, że się im podoba. Wreszcie skoro podoba im się część, to reszta zapewne nie przypada im do gustu i nie komentują takiego tekstu. "Nie wszyscy urodzili się pisarzami, dlatego trzeba szanować każdego, który próbuje coś skrobnąć, ale jak widzę dziesięć literówek w jednym poście, to uważam, że autor mnie lekceważy, więc i ja lekceważę jego." 3. i 4. akapit - niestety, nie poradzisz na to, że ci, którzy są marką samą w sobie tworzą coś więcej niż tylko suche sprawozdanie. Taka jest kolej rzeczy i taka jest hierarchia. Nie musisz się do niej dostosowywać. Pisz poprawnie, rób to, co robisz najlepiej, a czytelnicy przyjdą. Albo stwórz coś, co będzie twoim znakiem rozpoznawalnym. Cokolwiek, jeśli chcesz się wybić ponad resztę. Nikt ci nie podsunie na tacy pomysłu, ale przecież nie o to chodzi. Rób to, co uważasz za stosowne i to, w czym się czujesz najlepiej. Pewnych rzeczy nie przeskoczysz. 5. akapit - jasne, wyrażasz swoją opinię. Ja też wyraziłem swoją, bo trochę smutno patrzeć na stertę szarości na forum. Wcześniejszych autorów kojarzono już z samych tytułów opowiadań. Jeśli podałbyś mi tytuł któregoś z tekstów obecnie znajdujących się w dziale "Kariery", w życiu nie powiedziałbym ci, kto założył temat. Pozdrowienia.
  16. Ja myślę, że powód jest inny - tragiczna jakość tekstów. Nie piszę to konkretnie o twoim temacie, bo z ręką na sercu - nie przeczytałem wielu odcinków twojej kariery. To nie jest tak (chcę w to wierzyć), że "stara gwardia" nie czyta w ogóle niczego, co nie wyjdzie spod klawiatury "znajomków". Po prostu nie ma co czytać, a temu nie dziwiłbym się za mocno. Tylko z drugiej strony - spójrz, masz do wyboru czytanie świetnego tekstu Wengera czy Loczka oraz kolejny przeciętny tekst, który zaczyna się tak samo jak milion innych i na dodatek jest obdarzony odgrzewanym po raz setny tytułem. Dylematu nie ma, prawda? Na "markę", czy jak to tam zwał, trzeba sobie zasłużyć, trzeba się wyróżniać. Druga sprawa. Tak jak już wspomniałem, nie jestem autorytetem, jeśli chodzi o prowadzenie karier, ale całkiem niedawno, z dobrego serca, napisałem pewnemu użytkownikowi, że popełnia kilka błędów, nieprzyjemnie czyta się jego tekst i ogólnie jest parę rzeczy do poprawienia. Ten człowiek za to mi odpisał, że przecież temat "Kariery" to ma być opisywanie osiągnięć, pomaganie autorowi w taktyce, doradzanie kupna poszczególnych zawodników, a ortografia i interpunkcja wcale nie jest ważna. Już nie wspominając o jakimkolwiek "wybryku" ponad przeciętność. Ręce mi się załamały. Potem ciężko doradzić coś kolejnej osobie, bo w pamięci masz poprzedni raz, kiedy człowiek nie potrafi przyjąć do wiadomości, że może coś robić źle. W poście, który przytoczył Wenger mieści się prawie wszystko, co ja jestem w stanie doradzić. Nic więcej nie wymyślę. Powtórzę jeszcze raz - nikt nie każe wam pisać fabuły! Pozbądźcie się tego wrażenia. Zależy wam na czytelnikach, prawda? Mnie też. Zróbcie coś, aby ich zyskać. Samo się nic nie zrobi.
  17. Oczywiście, mnie nawet nie chodziło o samą fabułę, bo wiadomo, że nie każdemu to wychodzi. Ja dobrze się bawię pisząc jakąś historię, choć może nie wszystkim przypada to do gustu, a i sam nie jestem wybitnym pisarzem, ale to mój pomysł na zyskanie czytelnika. Każdy ma swój - Wenger, tak jak napisał, bujna wyobraźnia i zabawne teksty, Loczek pisze świetnie, ma bardzo dobre pomysły na rozwinięcie wątków, Fenomen natomiast nie wplata wielu treści poza FM-owych, a mimo to ludzie zaglądają do niego. Szkoda, że obecnie użytkownicy nie mają pomysłu, nie kreują czegoś "swojego" tylko powielają mnóstwo przeciętności od innych równie przeciętnych "karierowiczów". Mnie nie zadowala tylko suche podanie wyniku. Rozumiem jak autor przynajmniej napisze kilka linijek tekstu na temat spotkania - ok, jestem w stanie do tego przysiąść, ale podawanie suchych wyników to już dla mnie przegięcie. Równie dobrze mogę sam odpalić FM-a i zachwycać się rezultatami Realu Madryt czy Barcelony prowadzonej przez wirtualnego menadżera. Po prostu bądźcie oryginalni i sprawdzajcie teksty przed ich wstawieniem. Oto, w uproszczonej wersji, sztuka pisania czegoś dobrego. Wszelkie przejawy większej kreatywności mile widziane.
  18. TheDoctor

    Duma Pomorza

    Strasznie martwi mnie to, że opki są traktowane coraz bardziej po macoszemu. Nikt nie wymaga od autora bardzo rozbudowanej fabuły, nikt nie każe kreować osiemdziesięciu bohaterów, trzystu wątków głównych i pięciuset pobocznych, ale myślę, że upraszczanie tego do formatu, który tu prezentujesz jest niewłaściwe. O tekstach wiele też mówią tytuły - sterta takich samych słów tylko użytych w różnych odmianach i kombinacji. Przynajmniej to pozwala mi na selekcję tego, co powinienem czytać, a czego nie. "Droga na szczyt", "W pogoni za tytułami", "Być najlepszym", itp. Nie jest to konkretnie nawiązanie do twojego opka, ale tytuł, który nadałeś również ostatnio zrobił się "modny". Wiadomo, że tytuł to nie wszystko, ale z nim jest tak jak z ubiorem na rozmowę kwalifikacyjną, jeśli wiesz o co mi chodzi. Druga kwestia to czytelnicy. Zastanawia mnie pewna sprawa - ilu z was, deklarujących, że będzie regularnie zaglądać i czytać, tak naprawdę to robi. Myślę, że niewielu, żeby nie powiedzieć, że żaden, choć to może przesada. Przyznajcie, jeśli już zaglądacie to po to, aby sprawdzić wyniki lub tabelę. Czasem poprosicie o screena zawodników, którzy aktualnie strzelają bramki, żeby nie zniechęcić autora i kreować się na stałego czytelnika. Mało kto tak naprawdę przeczyta od deski do deski wszystkie części. Rozumiem was - nie chce się, ale wiecie dlaczego? Otóż dlatego, iż poziom tekstów jest kiepski, a one są pisane bez chęci i zacięcia. W tym momencie apeluję - nie piszcie opków na siłę. Nie wymuszajcie na sobie dodawanie nowych odcinków. Nawet jak macie nie robić tego przez 2 tygodnie, a potem usiąść i zrobić coś bardzo dobrego. Trzecia sprawa - "trwałość" opków. Nie chcę być okropny i ferować wyroków, ale mogę ci, autorze tekstu, powiedzieć, że skończysz temat po miesiącu, góra dwóch. Upadł ci save, przegrałeś ważny mecz i się wkurzyłeś, nikt nie komentuje twoich poczynań - coś się stanie, że stracisz chęci i wszystko pójdzie do śmieci. A wiesz dlaczego? Dlatego, bo już na wstępie widać, że traktujesz to w zły sposób. Nie myśl, że się na ciebie uwziąłem, nic z tych rzeczy. Po prostu to kolejny taki przypadek i akurat teraz stwierdziłem, że mam tego dość, a swoje przemyślenia śmiało mógłbym wkleić wielu innym użytkownikom w tym dziale. Pomyślisz sobie pewnie - "popatrz, ten to się wymądrza, a pewnie sam też tak robił". Racja, robiłem. Dlatego chciałbym, aby reszta nie popełniała tych samych błędów, a ta notka nie ma na celu podrażniać, a raczej motywować. Podsumowując, nie kreuję się na wielki autorytet, ale myślę, że pod tym postem śmiało mogliby się podpisać ludzie, których opki czytasz regularnie, bo na to zasługują. Potraktuj(cie) to jako dobrą radę od kogoś, kto wrzucił milion tekstów do forumowego śmietnika i czegoś się nauczył. Konkretnie tego, że nie robi się nic na siłę. Pokaż, że czymś się wyróżniasz, daj ludziom powody, aby zaglądali tu z chęcią, a nie po to, aby sprawdzić wynik. Wiadomo, są tacy, których nie zainteresujesz niczym, ale tymi się nie przejmuj. Nie trzeba komentarzy pod każdym odcinkiem, aby wiedzieć, że ludzie zaglądają, a po pewnym czasie się o tym dowiesz, jeśli tekst będzie dobry. Przepraszam jeszcze raz, że to ciebie spotkał taki wykład z mojej strony. Włóż w to odrobinę serca, a jeśli nie chcesz to pozostaje mi życzyć ci wiernych i stałych czytelników. Tylko tych prawdziwych. Mnie niczym nie zachęciłeś, nie będę przeglądał, mam nadzieję, że rozumiesz. Powodzenia i pozdrowienia.
  19. XIX - Panowie! Cztery, cztery, dwa, szerzej, szybciej! Wyżej pressingiem! Nie stój tak, ruszaj się! - ciskał hasłami Maciek, nie będąc do końca pewny, co tak naprawdę oznaczają. - Kwadrans do końca, dość opieprzania się! Pogoda nie rozpieszczała. Deszcz nie był sprzymierzeńcem ani jednej osoby na niezadaszonym boisku. Sędzia był umorusany, jakby sam uczestniczył w niejednym ostrym starciu z napastnikami obu drużyn, chcąc aby spotkanie nabrało rumieńców, bo rzeczywiście patrzenie na poczynania zawodników nie należało tego dnia do najprzyjemniejszych zajęć. Żółty mundurek arbitra był splamiony błotem połączonym ze śladową ilością trawy, która nie dość, że ustępowała ziemi na tym kartoflisku, to jeszcze zdawało się, iż jej ostatni wylądowały właśnie na rozjemcy tego spotkania. Maciek zza linii bocznej obserwował poczynania zawodników ze znacznie większym zaangażowaniem i zwiększonym poziomem adrenaliny. Do Ligi Mistrzów było daleko, ale przecież ligowa szarówka i walka w takich warunkach to największy zastrzyk pozytywnych emocji. Trener spojrzał na zegarek - trzynaście minut. Liczby też nie okazywały się sprzymierzeńcami. - Dobra, zmiany! - spojrzał w kierunku ławki rezerwowych i jego twarz nie wyglądała na rozpromienioną. - Leser, słabiak, cykor, popierdółka, ledwo wyleczony, nerwus i bramkarz - wyliczył w myślach Maciek i na kolejną minutę odwrócił swój wzrok z powrotem na murawę. Zaczął żałować, że odesłał balangowicza na trybuny, który na ostatni trening przyszedł z "odrobinę" cięższą głową. Zegarek znów przypomniał mu o upływającym czasie, więc powrócił do tematu zmienników. - Przecież nie wezmę wystrachanego, zjedzą go zanim ostygnie. Tamten zaraz znów mi się połamie i przez kolejne miesiące będzie przykuty do łóżka. Ten chudy niby szybki... Tylko przydałaby się siła. Nerwus złapie kartkę. Może to i dobrze? Bramkarza? O czym ty do cholera myślisz?! Dobra, uprzykrzymy im grę... - Maciek po walce z samym sobą przywołał walczaka do siebie. - Słuchaj, postaraj się nie złapać kartki. Zostało nam dziesięć minut z okładem, wchodzisz by stanowić wzmocnienie, a nie osłabiać drużynę. Bierzesz ósemkę. Trzymaj go krótko, gdy sędzia nie widzi kop go po kostkach i wbijaj łokieć w żebra. Dawaj, dawaj! Walczak wszedł, a że Maciek motywatorem był niezłym, lecz autorytetem żadnym, to piłkarz skupił się nie na treści, a na ładunku emocjonalnym wypowiedzi menago. Dryblas wyleciał po sześćdziesięciu sekundach gry, a trener o mało co nie trafił swojego podopiecznego plastikową butelką. - O co chodzi kołczu? Przecież wbijałem mu ten łokieć! - Powiedział zawodnik, a to nie spodobało się sędziemu technicznemu. - Oho, jeszcze mnie zawieszą - wyszeptał pod nosem Maciek i skrył się pod budką nad ławką rezerwowych i postanowił się nie wynurzać do końca. - Pieprzone patałachy - dodał i jego nadzieja na korzystny wynik ulotniła się niczym gaz z nieszczelnej instalacji. Pięć minut. Maciek począł obgryzać paznokcie i szykować plan wypowiedzi na konferencję prasową. Rozpisał sobie konspekt jak przed prezentacją maturalną i z pamięci wygrzebywał truizmy, banały, które zapewniały, że czołówki jutrzejszych gazet nie będą zawierały jego nazwiska połączonego ze słowami "nieroztropność", "agresja", "głupota" oraz "porażka modowa". Obawiał się jednak, że fotoreporterzy wychwycili tę niefortunną butelkę. Złamał wcześniejsze postanowienia i jeszcze raz wynurzył się na murawę, rozejrzał się dookoła i ujrzał puste trybuny, które jeszcze chwilę temu zapełnione były okrzykami, szalikami i gołymi klatami. Pozostały tam tylko puste opakowania po słoneczniku, niedopite kubki z colą oraz utracone nadzieje. Nawet pan Stanisław od hot-dogów rozpoczął pakowanie manatków nie przewidując większych zysków tego dnia. Mógłby się narazić tylko na wandalizm resztki fanów z młyna, którzy zamiast palić szaliki odwiecznego rywala, palili się do wtargnięcia na plac gry. Trzy minuty. Stewardzi ochraniający młyn liczyli, że sędzia okaże miłosierdzie i nie postanowi dorzucić dodatkowych minut katorgi dla każdej osobie znajdującej się na tym obiekcie sportowym. Chyba on sam zdawał sobie sprawę, że atmosfera jest tak gorąca jak Adriana Lima na rozkładówce magazynu dla panów, więc nie ma co jeszcze bardziej rozsierdzać zirytowanego byka. Maciek stawał coraz bliżej tunelu, gdyż obawiał się nie tyle bluzgów pod swoim adresem, co raczej flegmy skierowanej na jego zamszowy płaszcz. Ostatnie fragmenty meczu. Akcja gości. Długie podanie od bramkarza na lewe skrzydło, gdzie zawodnik przyjezdnych bez problemu przechodzi dwóch zawodników, którzy rozłożyli się przed nim jak nogi 20-letniej dziewicy w klubie po wypiciu kilku drinków. Skrzydłowy dobiega do końcowej linii, centruje, a tam napastnik o wzroście metr sześćdziesiąt osiem w kapeluszu przeskakuje dwóch wyrośniętych, aczkolwiek oszczędnie obdarzonych techniką obrońców i pakuje piłkę głową do siatki. Maciek nie czekał na końcowy gwizdek. Karki z młyna tez nie. Spiker jeszcze gwoli ścisłości z niezachwianym emocjami głosem rzekł: - Strzelcem gola Krystian Malinowski. Dla snajpera gości jest już ósma... Już ósma... Już ósma... Ósma... - Wstawaj! Maciek! Już ósma! Przecież nie chcesz się spóźnić, prawda?! ________________________________________________________________________________________________________________________________ Mam nadzieję, że nie zabrzmi to jak przemówienie po wręczeniu Oscara za "najlepszy scenariusz", ale chcę podziękować za tytuł menago miesiąca. Nie lubię lutego, choć teraz cieszy mnie, że ktoś docenił "Królową...". Dzięki też Wengerowi za wytknięcie błędu, który się często powtarzał - to oznacza, że czytasz regularnie, co dodatkowo mnie motywuje. Zapraszam do lektury kolejnej części.
  20. TheDoctor

    Załóżmy się

    Ok, niech będzie. W takim razie gorzej dla ciebie jak przegram. ;)
  21. TheDoctor

    Załóżmy się

    Sęk w tym, że obstawiam tak samo. Przepraszam, że nie spreczowałem.
  22. TheDoctor

    Załóżmy się

    Nie wiem czy ktoś jeszcze odwiedza, ale chętnie się założę o pewną rzecz. Zakład: Polacy zdobędą medal (jakiegokolwiek koloru) w skokach narciarskich, w drużynówce na MŚ w Val di Fiemme. Stawka: No niech będzie np. avatar z Robertem Mateją na 2 tygodnie. Ktoś chętny? ;)
  23. XVIII Miasto leżące u podnóża Rodopów i nad niewielką rzeką Kosynthos. Zabudowane kamienicami, które wyglądają niemalże identycznie - w tym samym kolorze, tworzone na tej samej zasadzie. Klasztor wznoszący się w najwyższym punkcie miasta, skąd rozciąga się niesamowita panorama na całe pasmo gór. Nic dziwnego, że miasto robiło niesamowite wrażenie na Maćku i Majce. W szczególności na dziewczynie, ponieważ chłopak był zajęty raczej zastanawianiem się nad swoją nową rolą. Myślał u Duke'u, który okazał się zwykłym oszustem, co mógł podejrzewać, ale był zbyt zaślepiony. Poważni ludzi otworzyli mu jednak drogę, która mogła jednak zapewnić mu przynajmniej częściowo niespełnione ambicje. Miała to być spłata długu, ale ciężko wyobrazić sobie bardziej przyjemną regulację zaległości. Życie w pięknym mieście, pełne utrzymanie i wyżywienie, praca w klubie piłkarskim na czołowym stanowisku - to wszystko miało prawo zakręcić w głowie. Na razie jedyne co odczuwał Maciek, to wielki stres. Miał nadal mnóstwo pytań, na które nie dostał odpowiedzi i przez to obecna sytuacja wydawała mu się złudna. Obawiał się, że ten sen pryśnie jak mydlana bańka i wróci do rzeczywistości, od której chwilowo się oderwał i to dość znacznie. Oprócz klucza do nowego mieszkania młodzi otrzymali również dojazd na miejsce oraz mapę całego miasta, aby zaprzyjaźnić się z nowym miejscem. Ich dom nie wyróżniał się kompletnie niczym spośród reszty budynków. Było to mieszkanie na pierwszym piętrze niskiej kamienicy. Ulica prowadząca do niej była bardzo wąska i wybrukowana co tworzyło niesamowity klimat. Całość dopełniało słońce, które nie dawało odetchnąć mieszkańcom nawet przez jeden letni dzień. Wnętrze było bardzo zadbane, choć nieco ciasne. Oboje cieszyli się z tego, że otrzymali od prezesa dwa pokoje z łazienką i malutką kuchnią. Pomieszczenia były w pełni umeblowane, a wszelkie brakujące przedmioty zostały im obiecane na samym końcu rozmowy, którą odbyli nie tak dawno. Majka stwierdziła, że z pewnością brakuje jej ubrań i damskich akcesoriów, które zostawiła w Polsce i częściowo w ośrodku. Mężczyzna również zapewnił, że ich ciuchy zostaną niedługo dostarczone, a na ten czas dostali tymczasową odzież. Maciek nie zastanawiał się nad brakami w mieszkaniu, a tym razem rozmyślał o Rexie. Zastanawiał się skąd znał Duke'a i czy przypadkiem sam nie jest zamieszany w tą całą sytuację. Na razie postanowił nie wyjawiać nikomu z nowego otoczenia o genezie poznania tego faceta. Przynajmniej do momentu skontaktowania się z Dominikiem. "Kiedy wrócisz do Polski, powiedz Rexowi, że interes się udał, ale nie wspominaj o dzisiejszej sytuacji. Ja zostaję." Taką wiadomość przesłał Maciek Alesowi, który ostatnio nie był zadowolony z postawy najlepszego przyjaciela. Liczył, że mimo ostatnich kłótni będzie on w stanie trzymać język za zębami przy Dominiku, który na razie nie mógł znać szczegółów. Po tej chwilowej refleksji chłopak zaczął się zastanawiać nad rolą trenerską. Nie wiedział jeszcze, jakich zawodników będzie miał do dyspozycji, ponieważ nigdy nie interesował się ligą grecką. O taktyce i treningu też nie miał wielkiego pojęcia, lecz jak prawie każdy dzieciak miał okazję zetknąć się z klubem piłkarskim. Wiadomo, że to nie ten poziom i nie to samo podejście do futbolu, ale w tym momencie to był jego jedyny punkt podparcia poza w miarę regularnym oglądaniem spotkań. Jedyne, czego był pewien to chęć stawiania na ofensywny futbol, choć ze względu na swoje pojęcie o piłce był otwarty na wszystkie propozycje od pomocników, których miał poznać następnego dnia. - Maciek, możesz mi powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi? Jacyś obcy ludzie opowiadają historie o jakimś oszuście, pieniądzach, a ja nic o tym nie wiem. - Majka wyrwała z rozmyślań nowego trenera. - Nie uważasz, że obecny stan rzeczy powoduje to, że powinnam dowiedzieć się czegoś więcej? Odezwiesz się w ogóle do mnie? - Nie teraz. Muszę pomyśleć nad paroma sprawami, bo jutro w końcu ważny dzień. - niechętnie wycedził Maciek, który udawał, że na kartce wypisuje swoje pomysły. - Nie rozumiesz, że ja też teraz jestem w to zamieszana? Nie tak wyobrażałam sobie ten cały biznes. Myślałam, że znasz tych ludzi. - A kto kazał ci krzyczeć, że jestem twoim chłopakiem? Czy ktoś ci powiedział, że coś się udało? - No nie... - przyznała Majka - No, ale skądś masz tę kasę! Przecież jej nie ukradłeś! Maciek nie skomentował tych słów. Po krótkiej pauzie dodał tylko: - Idź, odpoczywaj. Ty też jutro masz coś do zrobienia i najlepiej, jakbyśmy dziś nie wchodzili sobie w drogę. Na pogaduchy przyjdzie czas. Majka oburzona trzasnęła drzwiami od pokoju Maćka. Choć częściowo rozumiała zachowanie chłopaka i po jego słowach liczyła, że niedługo dowie się czegoś więcej na temat zaistniałej sytuacji. Tymczasem ten na poważnie zajął się przygotowywaniem się do spotkania z piłkarzami i asystentami. Zgrywać obeznanego człowieka? Przecież kłamstwo ma krótkie nogi i w końcu wyjedzie, jaką naprawdę ma wiedzę. Może już na początku dać do zrozumienia wszystkim, że nie jest wielkim taktykiem i stać się lekceważonym przez drużynę? Żadne z rozwiązań nie było dobre, więc postanowił zdać się na intuicję. Bał się również spotkania z mediami, które postanowił potraktować utartymi sloganami. Spodziewał się mimo wszystko instrukcji od ludzi, którzy podpowiedzą mu co ma mówić przed kamerami i mikrofonem. Postanowił dłużej się nie męczyć z tymi myślami. Położył się na łóżku i czekał aż zmorzy go sen. ... "Widzę, że jednak ci się udało. Będę tęsknił. Kiedyś na pewno cię odwiedzę. Powodzenia, odzywaj się czasem."
  24. XVII Kierowcę samochodu Maciek doskonale znał - był to ochroniarz faceta, u którego był razem z Dukem. Ten fakt znacznie go rozluźnił po niespodziewanym wtargnięciu Majki. Chłopak nadal uważał, że nie ma potrzeby spowiadać się dziewczynie, choć ta zadawała coraz to więcej pytań. Zainteresowanie, tym bądź co bądź, monologiem wyraził nieznany nadal mężczyzna siedzący na fotelu pasażera. - Niezła z was parka. Fantastycznie się dogadujecie. - powiedział, nie odwracając głowy w kierunku tylnej kanapy. - Zaszło nieporozumienie... - Maciek starał się szybko wyprostować sytuację. - Dokładnie tak samo myślę. Dlatego dostałem zlecenie, aby cię odnaleźć. Mamy z tobą do pomówienia. - Czy ktoś mi powie o co chodzi? - To twój kochaś ci nie powiedział? Pasujecie do siebie jak spojler do Jelcza. - po tym wyszukanym żarcie nawet Maciek się rozpromienił, lecz dziewczynie nadal nie było do śmiechu. - Dobra, powiem ci. Twój chłopak jest nam winien trochę pieniędzy. - Jak to?! - chórem odpowiedzieli młodzi. - Szokujące, prawda? Wyobraź sobie - odwrócił się w kierunku Majki - że niedawno mój szef robił z nim pewien interes. W sumie to bardziej z jego kumplem. Sprzedawali nam pewną ilość kruszcu, który okazał się czymś zupełnie innym, znacznie mniej drogocennym. - Mężczyzna podchodził do tematu bardzo tajemniczo, przez co nawet sam Maciek był zdezorientowany, a co dopiero Maja. - Podsumowując - tym razem spojrzał na chłopaka - to nie złoto. - uśmiechnął się i wrócił do swojej pierwotnej pozycji. Paraliż ogarnął Maćka jeszcze bardziej niż na początku dnia. Miał dwie możliwości - zdać się na los eleganta na przednim siedzeniu albo wyskoczyć z pędzącego samochodu wprost na asfalt licząc, że się nie zabije i zdąży uciec przed pogonią. Druga opcja wydała mu się zbyt ryzykowna, więc zwiesił głowę i do końca podróży nie reagował na żadne bodźce z otoczenia. Natomiast Majka odczuwała w końcu skutki swojej głupiej decyzji. Podróżowała właśnie z dwoma facetami wyglądającymi na gangsterów, którzy na dodatek mają niezdrowe porachunki z jej znajomym. Ten z kolei nie chce się do niej odzywać od dni, nie rozmawia na żaden temat i chyba sam nie ma pomysłu jak wybrnąć z patowej sytuacji. - Zawróćcie! Zawieźcie mnie z powrotem! - krzyk dziewczyny nie zrobił wrażenia na żadnej obecnej osobie w samochodzie. - Mogę zaproponować ci tylko wysadkę na środku ulicy, a nie wiem czy byłoby to dla ciebie takie dobre. Chyba, że byłaś harcerką... Wtedy może uda ci się dojść w kilka... kilkanaście godzin. A może i więcej, sam nie wiem. - rozgadał się facet z przodu. - Tak w ogóle, jak się pan nazywa? - zainteresował się w końcu Maciek. - Nie mam zamiaru się z tobą spoufalać. Dostałem zadanie, aby dowieźć cię tam, gdzie trzeba, a moje imię i tak niewiele zmieni. Lepiej zacznij się zastanawiać, w jaki sposób masz zamiar spłacić dług, bo mniemam, że nie posiadasz pieniędzy szefa. Mężczyzna w wielu aspektach przypominał Duke'a. Wydawał się kolejnym samotnikiem, człowiekiem, który nie liczył się z innymi ludźmi, a już na pewno nie z takimi młokosami jak Maciek. Chłopak, mimo że nie poznał blisko tego człowieka, wyciągnął kilka różnic między ludźmi, których ostatnio spotkał. Przede wszystkim Duke nie przywiązywał wielkiej wagi do swojego wyglądu, z kolei ten mężczyzna był ewidentnie zafascynowany stylizacją gangsterską, ponieważ mało kto ubiera się tak szykownie tylko po to, aby przetransportować parę smarkaczy. Po drugie - gabaryty. Duke był wysoki, aczkolwiek chudy. Głos miał potężny, czego nie można było powiedzieć o nowo poznanym włoskim mafiozo, który pomimo niskiego wzrostu był dobrze zbudowany. Maciek nie zdziwił się, kiedy po pewnym okresie zobaczył ponownie tę samą bramę, ten sam ogród i tę samą ścieżkę prowadzącą do tego samego domu, który nie tak dawno miał okazję zwiedzić z Dukem. Tym razem Kamerdyner (Maciek właśnie tak zaczął go nazywać) nie prowadził, a szedł za wszystkimi, aby mimo wszystko zlikwidować głupie ruchy ze strony młodego chłopaka. W środku pałacu nie zmieniło się nic. Chociaż wnętrze ponownie zrobiło na nim wrażenie, a w szczególności popiersie, które przedstawiało mu nieznaną postać. Niechętnie, ale młodzi wdrapali się po schodach prowadzących do gabinetu "szefa", "prezesa"... Maciek sam nie wiedział, w jaki sposób się go niego zwracać. Po chwili stwierdził, że w sumie to mało ważne, ponieważ i tak nie jest w stanie z nim porozmawiać. Prezes miał mieszane uczucia, kiedy ujrzał w drzwiach oczekiwanych gości. Z jednej strony zadowolenie, że nareszcie się pojawili, z drugiej strony gniew, że w ogóle musi ich widzieć. Zdziwiło go również fakt, że pojawiła się nieproszona osoba w postaci Majki. To jednak w tym momencie schodziło na dalszy plan, ponieważ po głowie chodziła mu chęć wyjaśnienia sprawy, a chyba bardziej odzyskania pieniędzy. Z resztą uwierzył w zapewnienia swoich ludzi, że dziewczyna nie jest tu przez przypadek. Maciek osunął się na to samo krzesło, na którym miał już przyjemność siedzieć. Teraz ten sam obiekt nie wydawał się już tak samo wygodny, a wydawał mu się zimny i niewygodny jak plastikowe siedzenia w przedziałach PKP. Przez pewien czas przez głowę przeleciała mu myśl, że będzie torturowany przez dłuższy czas do momentu, w którym nie wycisną z niego wszystkich informacji jak wody z gąbki. Prezes wraz z jego ludźmi wydawali się niewiarygodnie spokojni co mogło być przysłowiową ciszą przed burzą. Okazało się jednak, że wraz z upływem czasu hipoteza chłopaka okazała się niesłuszna. Po krótkiej wymianie zdań "starszyzny" przyszła kolej na "przesłuchanie" młodego. - Ok, nie chciałbym przedłużać - odezwał się mężczyzna w garniturze - więc przejdźmy szybko do sedna sprawy. Powiedz nam co zrobiliście z pieniędzmi. - Nic. To znaczy ja nic nie zrobiłem. Duke ma praktycznie wszystko, mi dał tylko dwa nieduże pliki, jakieś cztery tysiące euro. W sumie teraz to już trzy... - z zakłopotaniem podrapał się w tył głowy Maciek. - Kto? Duke? - No tak. To on był ze mną i robił ten interes. - Niezły pseudonim sobie wybrał. Słuchaj, ten człowiek nie jest żadnym Dukem. Wymyślił sobie jakąś ksywkę na poczekaniu, jego imienia pewnie nie znasz, co? Z resztą my też na razie nie, podawał się jako Giorgios. Wiedział, że łatwiej nam będzie znaleźć ciebie niż jego. Chciał zyskać na czasie, a teraz pewnie już go nie ma w Grecji. To nie pierwszy raz, kiedy robi coś takiego. Bierze "pod skrzydła" zafascynowanych biznesem głupków, a potem ich wykorzystuje znacznie bardziej niż ciebie. Uważaliśmy go za uczciwego człowieka, bo już nieraz robiliśmy z nim interesy, choć nie miał dobrej opinii. Nadużył naszej dobroci, a teraz gdzieś spieprzył. Powiem szczerze, że mimo wszystko masz szczęście, że nie wmieszał cię w nic więcej. Może dlatego, że prezes to spokojny człowiek, a nie członek jakiejś mafii. No dobra. Wiesz w takim razie, gdzie może się znajdować ten twój Duke? - Nie bardzo. Ale mam do niego numer! - zafascynowany chłopak sięgnął do kieszeni, aby wyjąć kawałek papieru z kontaktem do Duke'a. - Możesz go schować z powrotem, pewnie nieprawdziwy. Znając życie nawet nie zadzwoniłeś, prawda? Gdybyś to zrobił, to wiedziałbyś, że włącza się poczta głosowa. Potem zawsze może się wytłumaczyć, że miał rozładowany telefon czy coś... Maciek poczuł się oszukany. Oczywiście nie wierzył na słowo człowiekowi, którego niedawno poznał, ale uświadomił sobie, że nie miał prawa również zaufać Duke'owi. W końcu zabrał pieniądze i nawet się do niego nie odezwał, no bo niby jak miał to zrobić? Chłopak był zdezorientowany, ale ze względu na swoje położenie postanowił trzymać obecnie z prezesem i jego ludźmi, aby odnaleźć kompromis. Powoli zaczęła mu przemijać chęć na robienie wielkiej kariery biznesmena. Zrozumiał natomiast, że będzie musiał ponieść konsekwencje za nadmiar fantazji. Po ponownym przekazaniu informacji szefowi tajemniczy mężczyzna z powrotem wrócił do Maćka. - Rozmawiałem z prezesem już wcześniej i spodziewaliśmy się, że nie będziesz miał tych pieniędzy. Szef jest jednak zdeterminowany, aby je odzyskać, więc przygotowałem dla ciebie propozycję. Jest ona nie do odrzucenia, niestety dla ciebie. Chociaż może będziesz szczęśliwy, kto wie. Do rzeczy. Trzy sprawy. Po pierwsze, zwrócisz nam te pliki, które dostałeś od Duke'a. Po drugie, co najważniejsze, pomożesz nam odszukać tego cwaniaczka. Miałeś z nim kontakt, może wskażesz nam kilka poszlak. Ty pomożesz nam, a my tobie. No i po trzecie... Musisz jakoś spłacić dług prezesowi. Nie mamy na razie kasy, więc do tego czasu będziesz skazany na robienie czegoś innego - zaciekawił Maćka. - Nie bez powodu nazywamy szefa "Prezesem". Jest właścicielem klubu piłkarskiego, pierwszoligowego. Interesujesz się w ogóle piłką nożną? - Oczywiście, że tak. - odpowiedział chłopak, nadal nie wiedząc co to ma do rzeczy. - No to bardzo dobrze się składa. Ostatnio prezes miał pewne problemy z trenerem, co zmusiło go do wypieprzenia go na zbity pysk. Z resztą zarabiał dość dużo, a szef mimo że nie należy do skąpych, to szanuje pieniądz i zna jego wartość. Ty będziesz opcją znacznie bardziej ekonomiczną, nie będziesz drogi w utrzymaniu. Poprowadzisz zespół przez nieokreślony bliżej czas. Zaraz powiesz - przecież ja się nie znam. Prezes też nie. Klub generuje środki, a on futbolu ma fachowców. Ty też takich dostaniesz. Może to nie będzie najwyższy poziom, ale z pewnością ci pomogą. To chyba wszystko, co powinieneś wiedzieć. Zaraz dostaniecie klucz do mieszkania, a z tobą - zwrócił się do Maćka - zobaczymy się jutro na treningu. Jasne? - Ej! A co ze mną!? - zapytała ignorowana Majka. - Ty... ty będziesz parzyła kawę dla prezesa. W związku z tym, że raczej przesiaduje on tutaj, w domu, a nie w swoim gabinecie klubowym to na razie będziesz przychodziła tutaj. Rozumiem, że już wszystko wiecie. Trzymajcie klucz, a jutro widzę was punktualnie - Maćka o 11 w klubie, ciebie dziewczyno o 9 u prezesa. Dobra, idźcie już. Szok ogarnął zarówno Maćka jak i Majkę. Chłopak przeżywał apogeum stresu począwszy od poranka, a informacja od mężczyzny, którego imienia nadal nie poznał, wcale nie pomogła w uspokojeniu. Z kolei dziewczyna szczerze żałowała swojej decyzji o przyłączeniu się do nieswojej przygody. Nie wyobrażała sobie również mieszkania pod jednym dachem z facetem, który w ogóle się do niej nie odzywa i traktuje ją jak powietrze... Za to przed chłopakiem otworzyły się dwie nowe przygody - detektywa i trenera piłkarskiego. ... - Głupi ma zawsze szczęście. Wersja: FM 2008 + łatka 8.0.2 Ligi: Anglia (1-4), Bułgaria (1), Francja (1-3), Grecja (1-2), Hiszpania (1-3), Holandia (1-2), Niemcy (1-3), Polska (1), Portugalia (1-2), Rosja (1-2), Słowenia (1), Włochy (1-2) Baza danych: duża Klub: Skoda Xanthi
  25. Pamiętam swoje zmagania w Serie C2, dlatego będę zaglądał często. Tym bardziej, że w końcu pojawiło się coś z sensownym początkiem, napisane poprawnie. Jedyne co bym dodał to kilka pogrubień, może większe odstępy, aby milej się czytało. Powodzenia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...