Skocz do zawartości

vrc

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    474
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez vrc

  1. Witam forumowiczów. Chciałbym zaprosić wszystkich do filmowej podróży w czasie, śladem naszego ulubionego gatunku gier komputerowych, czyli piłkarskich managerów. Zapraszam do dyskusji, do sugestii, do wszelkich uwag. Polecam zarówno młodszym graczom którzy nie znają historii tych gier, jak i weteranom, aby przypomnieli sobie dawne czasy Pierwszy odcinek to opowieść o Football Managerze z 1982 roku, czyli o pierwszej grze tego typu. https://www.youtube.com/watch?v=QgtimyMJXJ4
  2. vrc

    Błyskawiczna awaria.

    - Ian, do jasnej cholery! Jak mogłeś się tak pomylić? Mój, pożal się Boże, asystent, siedział w rogu pokoju na czarnym, obrotowym fotelu i dałbym sobie głowię uciąć, drżał ze strachu. - Nie wiedziałem... zapomniałem...- wymamrotał cicho. - Co zapomniałeś? Zapomniałeś powiedzieć mi, że jednak spadają cztery zespoły z ligi? - Pięć... - Cztery, pięć, sześć. Co za różnica. Dostałem od ciebie błędne informacje. Myślisz, że dałbym im grać na remisy gdybym wiedział, że będziemy w strefie spadkowej? - byłem potężnie rozzłoszczony faktem, że człowiek któremu zaufałem, zaufanie to mocno nadwyrężył. - Teraz wszystko mam sprawdzać sam? Wszystkie dane które mi przekazałeś? Może gdzieś jeszcze się pomyliłeś? - Nie. Na pewno nie. - Mówiłeś o jakiejś reformie lig. I co z tym faktem? - Oni się wycofali z tego w ostatniej chwili. Serio. Nie dali znać z góry. Nikt, nic... - Gówno tam! Nie dopilnowałeś tego, a nie... nie dali znać... jasne. Mam sprawdzić faksy? Maile? Miałem nadzieję, że odejdzie sam. Miałem głęboką nadzieję, że nie będę musiał prowokować dalej tej trudnej sytuacji. Brakowało mi już pomysłów. Jak go wywalić bez wyrzutów sumienia? Jak pokazać, że to jego wina. Chociaż nie była. Przecież ja tu jestem szefem i dostając wolną rękę od prezesa sam powinienem wszystko sprawdzać. Ale jednak... Winiłem Webbera za własne błędy. I coś jeszcze - chciałem żeby moją prawą ręką był Polak. Ktoś z kim mógłbym normalnie pogadać, jakiś krajan. Mocno mi tego brakowało, tu na emigracji. Trzy punkty w trzech meczach, a co będzie dalej? Jeżeli moje umiejętności na tym stanowisku zostaną podważone i boss mnie wyrzuci? Muszę mieć natychmiast jakieś wsparcie. Fachowe. Jasna cholera ja się na tym nie znam! Jak mam zmotywować chłopaków? Jezu, nic nie potrafię... - Ian, czy ja wciąż mogę na tobie polegać? Wątpię. Muszę się z tym wszystkim przespać. Wyjdź już. Długo się nie zastanawiałem. Pewnym było, że będę musiał skorzystać z koła ratunkowego. - Halo? Piotr? Help mi! - Uuu kolega jaki zengliszowany już jest. Proszę proszę. Czego tym razem ci potrzeba bracie? - A potrzeba mi kwitów na Webbera. Cokolwiek co mogłoby go pogrążyć w oczach pana Rose. - Kwitów? Znaczy co? I dlaczego? - Nie chcę go tu. Mam inny pomysł na tę drużynę. - Zwolnij go, zwyczajnie. Nie możesz? - Nie. To nie jest najlepszy pomysł. Przecież to człowiek szefa i on się na to nie zgodzi. Poza tym szatnia może to źle przyjąć, sam rozumiesz. - I na co liczysz Konradzie? Mam mu podrzucić kokę czy małoletnią dziwkę z Tajlandii? - Nie żartuj. Łagodniej chciałem. Sam nie wiem. Dlatego przecież dzwonię, prawda? - Daj mi chwilę. Oddzwonię.
  3. vrc

    Błyskawiczna awaria.

    W trzeciej kolejce przyszło nam grać z rezerwami zespołu Corsham Town. Zespół macierzysty występuje o jedną klasę rozgrywkową wyżej. Graliśmy u siebie, więc tym razem, bez defensywnego pomocnika, za to z klasyczną dziesiątką ustawioną zaraz za napastnikiem. O pierwszych 45 minutach nie warto wspominać. Dość powiedzieć, że walka toczyła się tylko i wyłącznie w środku pola, to żadna z drużyn nie oddała strzału na bramkę. Po przerwie również kibice nie obejrzeli dobrego meczu. Padły natomiast dwie bramki. W 55. minucie Asllani, z wysokości pola karnego gości, wyrzuca piłkę z autu. Futbolówkę przyjmuje Swindell, zagrywa po ziemi na piąty metr do Turnera, a temu nie pozostało nic innego jak umieścić piłkę w siatce. 1:0! Niestety kilka minut później, po rzucie rożnym, pada wyrównująca bramka. Walder, po precyzyjnej wrzutce, nie daje szans Gulliverowi. Nasz golkiper wychodzi zwycięsko z pojedynku sam na sam z Thackerem w 84. minucie, przerzucając paznokciami piłkę nad bramką. Bardzo nudny, ale wyrównany mecz, kończy się podziałem punktów. Mimo ofensywniejszego ustawienia wciąż nie potrafimy wygrać. 31/08/2014. Hooper's Field, Wanborough. Wiltshire League Premier Division. 3 kolejka. (9.) SKS Błyskawica Swindon – (8.) Corsham Town Reserves 1:1 (0:0) 1:0 Nathan Turner 55' 1:1 Neil Walder 67' Skład (4-5-1): Gulliver – Cole, Wakeling, Pinto, Asllani – Walsh (89' Millington), Chandler, Hamilton (68' Winzar), Collins (68' Stones), Swindell – Turner Widzów: 19 MoM: Cole (SKS) 8.1 Jako, że zakończyło się letnie okienko transferowe, warto wspomnieć o kilku hitach wakacji 2013 roku: Antoine Griezmann – z Sociedad do Realu Madryt za 25 mln funtów Pedro – z Barcelony do Chelsea za 19.75 mln Lars Bender – z Leverkusen do Manchesteru United za 19.5 mln Miralem Pjanic – z Romy do Monaco za 17.5 mln Marc Bartra – z Barcelony do City za 17.5 mln Patrick Hermann – z Gladbach do Bayernu za 17 mln Danny Wellbeck – z United do Tottenhamu za 16.75 mln Mirko Vucinic – z Juventusu do Chelsea za 15 mln Javier Hernandez – z United do Barcelony za 14.25 mln Ricardo Rodriguez – z Wolfsburga do Barcelony za 14 mln Wakacyjne miesiące przyniosły również mnóstwo emocji kibicom piłki nożnej w Polsce. Po 17 latach, Mistrz Polski, zagra w fazie grupowej Ligi Mistrzów! Legia Warszawa, a jakże, po porażce u siebie 0-1, na wyjeździe zdołała pokonać 2-1, mistrza Szwajcarii, FC Basel. W grupie zagra z Benficą, Atletico i Manchesterem City, więc pewnie jeden zdobyty punkt w sześciu spotkaniach będzie już niespodzianką. Lech Poznań, natomiast, po zwycięstwach z HJK Helsinki 3:0 i 1:0 dostał się do grupy w Lidze Europy, gdzie o awans powalczy ze Standardem Liege, Kubaniem i niemieckim Freiburgiem. ........................ Kariera zawieszona na czas fazy grupowej Mundialu w Brazylii.
  4. vrc

    Błyskawiczna awaria.

    Tydzień później czekał nas derbowy pojedynek z drużyną Southbrook. Boisko przeciwnika leżało około 10 kilometrów od naszego, więc droga na mecz nie była długa. Przed spotkaniem wypadł nam ze składu Jones i jego miejsce na środku obrony miał zająć Wakeling. Zdecydowanie lepiej w mecz wchodzą gospodarze, oddając już w 5. minucie, groźny strzał. W 13. minucie są już znacznie bliżej objęcia prowadzenia, bowiem strzał ich pomocnika, trafia w poprzeczkę. W 24. minucie Teraud, z rzutu wolnego, mocno uderza tuż obok prawego słupka. Brakowało niewiele, jednak bramka nie pada. Chwilę później powtórka i tym razem prosto w bramkarza gospodarzy. W 35. minucie Hamilton dośrodkowuje z rzutu rożnego, Swindell uderza z woleja i cudem golkiper Southbrook broni strzał. Próbujemy dłużej utrzymać się przy piłce i nie pozwolić przeciwnikowi prowadzić gry. W pierwszej połowie plan jest zrealizowany i na przerwę schodzimy bez straty bramki. Przez pół godziny w drugiej połowie, obie drużyny wyglądają tak, jakby nie zależało im na trzech punktach. Dopiero w 75. minucie gospodarze potrafią rozklepać naszą obronę i to na tyle skutecznie, że tracimy bramkę. Kilka minut później próbujemy odpowiedzieć, ale Winzar z kilku metrów nie trafia w bramkę. Co nie udało się naszemu skrzydłowemu, udaje się rezerwowemu Turnerowi. Dostaje on cudowne przedłużenie podania od Winzara i w sytuacji sam na sam pokonuje Russella! 1:1! Bramka w ostatnich minutach daje nam jeden punkt. 24/08/2013. Southbrook Recreation Ground. Wiltshire League Premier Division. 2 kolejka. (9.) Southbrook – (10.) SKS Błyskawica Swindon 1:1 (0:0) 1:0 Matthew Moore 75' 1:1 Nathan Turner 89' Skład (4-5-1): Gulliver – Cole, Wakeling, Pinto, Asllani – Walsh, Berry, Chandler (78' Stones), Hamilton (64' Winzar), Swindell – Teraud (64' Turner) Widzów: 17 MoM: Turner (SKS) 7.2
  5. vrc

    Błyskawiczna awaria.

    Rozgrywki ligowe miały zacząć się za kilka dni, a ja dostałem fatalną wiadomość ze sztabu medycznego. Otóż skrzydłowy Bangura, wyróżniający się mocno w sparingach, uszkadza więzadła kolanowe i opuści pierwsze trzy miesiące sezonu. Dramat. Pierwszy mecz opuści również Milington, odpoczywający po naciągnięciu ścięgna pachwiny. Debiut wypadł na własnym stadionie przeciwko drużynie Marlborough Town. Moja wiedza na temat przeciwnika była mniej więcej taka sama, jak o życiu seksualnym azjatyckiej mrówki. Bez wiedzy i bez kompletnie żadnego doświadczenia miałem rozegrać swój pierwszy, oficjalny mecz jako menadżer. Prezes nie zadzwonił, nie życzył szczęścia, więc ominął mnie dodatkowy stres związany z jego osobą. Zaczęło się. Pierwszy strzał w meczu oddają goście w 14. minucie z rzutu wolnego. Pine nowym Beckhamem nie będzie na i piłka szybuje wysoko nad naszą bramką. Chwilę później Wilde uderza wolejem, po dośrodkowaniu z kornera, ale również niecelnie. W 20. minucie Chandler wypuszcza Swindella długą piłką, ten wbiega w jedenastkę przeciwnika i mocno uderza tuż obok słupka. Nie chcąc ryzykować poważniejszego urazu, zmuszony jestem zmienić w 36. minucie jedynego napastnika Terauda i na boisko wchodzi Turner. Niestety nie zmienia on oblicza pierwszej połowy, która kończy się nudnym, bezbramkowym remisem. Dopiero w 64. minucie potrafimy przeprowadzić kolejną akcję. Hamilton jednym podaniem mija defensywę rywala, do piłki dobiega Swindell, przed nim jest tylko bramkarz i niestety pudło. Fatalne pudło w stuprocentowej sytuacji. Rywal odpowiada strzałem w 70. minucie. Wynik jednak nie ulega zmianie. Dokładnie minutę później Gulliver wybija piłkę z pola karnego, ta mija wszystkich na boisku, dociera do Turnera, przed nim tylko golkiper gości i znów niewykorzystana setka. Powinno już być co najmniej 1:0. W ostatnich minutach próbują goście, ale nie potrafią wstrzelić się w naszą bramkę. Mecz kończy się wynikiem 0:0. 17/08/2013. Hooper's Field. Wiltshire League Premier Division. 1 kolejka. SKS Błyskawica Swindon – Marlborough Town 0:0 Skład (4-5-1): Gulliver – Cole, Jones, Pinto, Asllani – Walsh, Berry (71' Stones), Chandler, Hamilton (63' Winzar), Swindell – Teraud (36' Turner) Widzów: 12 MoM: Asllani (SKS) 7.3
  6. vrc

    Błyskawiczna awaria.

    W Swindon byłem już od prawie trzech tygodni. Nie znałem wszystkich, mocnych i słabych punktów drużyny, ale pewien szkielet rysował mi się już w głowie. Przed ostatnim meczem sparingowym dostałem informację, że udało się pozyskać na klubowe konto około 6 tysięcy funtów w zamian za reklamę na koszulkach. W tym momencie budżet klubu to jakieś 4 tysiące. Póki co, jeszcze na plus. Na drużynę Beversbrook, piątego sparingpartnera, chciałem wystawić jedenastkę złożoną z potencjalnych rezerwowych. Być może w ostatniej chwili błyśnie jeszcze czyjaś gwiazda. Na mecz wychodzimy znów ustawieni mocno ofensywnie. Chwilę po pierwszym gwizdku rywal obił nam poprzeczkę. Mogli mieć twarde wejście. Szczęście tym razem jest po naszej stronie. Nie minął moment jak goście znów zagrozili naszej bramce. Stuprocentowej sytuacji nie wykorzystał jednak ich snajper Dyer, przerzucając nie tylko bramkarza, ale i bramkę. Pierwszy strzał oddajemy w 14. minucie. Próbę z 16 metrów podejmuje Turner. Uderza równie mocno co niecelnie. W 34. minucie przed utratą bramki ratuje nas Deagle, broniąc silny strzał Dyer'a z narożnika pola karnego. Niezbyt dobra pierwsza połowa w naszym wykonaniu kończy się wynikiem 0:0. Drugie 45 minut zagramy w mocniejszym składzie. 51. i 54. minuta to dwa rzuty wolne z odległości 20 metrów. Jeden dla nas, drugi dla gości – oba minimalnie niecelne. Przez kolejne kilkanaście minut dominuje zespół Beversbrook, czego zwieńczeniem jest groźny strzał w słupek w 70. minucie. Znów mamy dużo szczęścia. Do końca spotkania nie potrafimy stworzyć sobie przewagi i w kiepskim stylu bezbramkowo remisujemy. Duża zasługa golkipera, bo wyjął kilka groźnych piłek. 02/08/2013. Hooper's Field, Wanborough. Mecz towarzyski. SKS Błyskawica Swindon – Beversbrook 0:0 Skład (4-5-1): Deagle – Cole, Wakeling (46' Jones), Bowler (46' Pinto), Tiesse – Walsh, Stones, Pendleton (46' Collins), Winzar (46' Hamilton), Swindell (46' Bangura) – Turner (46' Teraud) Widzów: 20 MoM: Tiesse (SKS) 7.4 Najsłabszy z pięciu meczów w okresie przygotowawczym. Mam nadzieję, że to nie ten sparing wyznaczy naszą formę w obecnym sezonie.
  7. vrc

    Błyskawiczna awaria.

    Początek sezonu zbliżał się wielkimi krokami, tymczasem naszym kolejnym przeciwnikiem, w sparingu, była drużyna AC Pontymister. To miało być pierwsze spotkanie przed własną publicznością. Zawody zaczęły się dla nas mocno niefortunnie, ponieważ już w 10. minucie kontuzji doznał Walsh i na boisko musiał wejść rezerwowy Berry. Bardzo zależało mi na tym, aby sprawdzić tego pierwszego w warunkach domowych, niestety nie będę miał ku temu dzisiaj okazji. Najgorsze, jednak jest to, że w pierwszej połowie nie dzieje się nic wartego odnotowania, toteż do przerwy jest bezbramkowy remis. Osiemnastu, wspaniałych kibiców, którzy przybyli oglądać widowisko, musiało czuć się mocno nieswojo. Na drugą połowę wychodzimy bardziej ofensywnie, licząc się ze stratą goli. Muszę jednak wypróbować kilka nowych wariantów, póki jest na to czas. W 50. minucie tracimy piłkę przed własnym polem karnym, po próbie gry krótkimi podaniami. Na szczęście przeciwnik nie potrafi tego wykorzystać i wciąż jest 0:0. Kilka minut później z rzutu rożnego dośrodkowuje Bangura, główkuje Jones i poprzeczka ratuje gości. W 69. minucie roku mogła wpaść cudowna bramka, gdyby tylko Hartson nie wyjął spod poprzeczki, strzału Chandlera z ponad 40 metrów. W 72. minucie wspaniała kontra. Turner wypuszcza długim, prawie 30-metrowym podaniem Swindella, lecz ten niestety nie wykorzystuje sytuacji sam na sam z bramkarzem. Od 86. minuty prowadzimy 1:0! Wakeling wykorzystuje precyzyjną wrzutkę z rzutu rożnego i mocnym strzałem głową umieszcza piłkę w siatce. Kilka minut później na strzał z narożnika pola karnego decyduje się Stones. Przymierza w długi róg, podkręca mocno piłkę i strzela na 2:0! Wygrana u siebie staje się faktem. 29/07/2013. Hooper's Field, Wanborough. Mecz towarzyski. SKS Błyskawica Swindon – AC Pontymister 2:0 (0:0) 1:0 Marcel Wakeling 86' 2:0 Alex Stones 90' Skład (4-5-1): Gulliver – Cole, Pinto (71' Wakeling), Jones (71' Bowler), Asllani (71' Tiesse) – Walsh (10' Berry), Millington (50' Stones), Chandler, Hamilton (58' Winzar), Bangura (58' Swindell) – Teraud (58' Turner) Widzów: 18 MoM: Cole (SKS) 7.4 Mecz wyrównany z lekką przewagą gospodarzy. Fajnie, że zadecydowały ostatnie minuty. To oznacza, że w drużynie jest charakter i chęć gry do ostatniego gwizdka.
  8. vrc

    Błyskawiczna awaria.

    @Ralf - tylko wolne transfery, tylko gracze znalezieni przez skautów. Luke Cole, wychowanek Exeter City, grający na pozycji lewego obrońcy 22-latek, był ostatnim wzmocnieniem przed zbliżającym się sezonem. Wydaje mi się, że personalnie jesteśmy kompletni. Możliwości nowych graczy sprawdzimy w kolejnym meczu z Walijczykami, zespołem Lucas Cwmbran. Już w 2. minucie Hamilton marnuje prostopadłe podanie od Chandlera nie potrafiąc pokonać, w sytuacji sam na sam, bramkarza gospodarzy. W 10. minucie Hamilton odbiera piłkę na szesnastym metrze, wycofuje do Chandlera, ten uruchamia w polu karnym Bangurę i obejmujemy prowadzenie! Nasz nowy nabytek uderza z ostrego kąta nie do obrony. W 17. minucie, po ataku drużyny Cwmbran, Pinto wybija piłkę z pola karnego, ta trafia do skrzydłowego Bangury, zagranie w pole karne i Chandler nie daje szans Watersowi. 2:0! Pięć minut później, znów Bangura szaleje w jedenastce gospodarzy, ale tym razem trafia tylko w boczną siatkę. Walijczycy próbują odpowiedzieć chwilę później dwoma strzałami z dystansu. Na szczęście mocno niecelnymi. Bramka kontaktowa pada w 39. minucie kiedy to Cole daje się wkręcić w ziemię Parry'emu, ten mocno wrzuca w pole bramkowe i Walker dopełnia tylko formalności. Prowadzimy już tylko 2:1 i taki wynik widnieje na tablicy po 45 minutach. W 58. minucie kolejna akcja Chandler-Bangura. Ten drugi oddaje minimalnie niecelny strzał z kilkunastu metrów. Kwadrans przed końcem Swindell staje oko w oko z Watersem, ale niestety uderza prosto w bramkarza. Minutę później podobna sytuacja i takie samo zakończenie. W doliczonym czasie gry kolejnej stuprocentowej sytuacji dla drużyny nie wykorzystuje Collins. Powinno być 3:1, a jest tylko rzut rożny. Okazuje się jednak, że potrafimy wykorzystać stały fragment – dośrodkowuje Hamilton, nabiega Bowler i mocnym strzałem z główki podwyższa rezultat. 3:1! Takim wynikiem kończy się spotkanie. 25/07/2013. City Stadium, Cwmbran. Mecz towarzyski. Lucas Cwmbran – SKS Błyskawica Swindon 1:3 (1:2) 0:1 Ishmael Pitter Bangura 10' 0:2 Liam Chandler 17' 1:2 Jeff Walker 39' 1:3 Paddy Bowler 90'+1 Skład (4-5-1): Gulliver – Cole, Pinto (85' Bowler), Jones (68' Wakeling), Asllani – Walsh, Berry (57' Millington, 85' Turner), Chandler (68' Stones), Hamilton, Bangura (85' Collins) – Teraud (68' Swindell) Widzów: 73 MoM: Chandler (SKS) 8.6 Oddaliśmy w tym meczu na bramkę rywala aż siedemnaście strzałów. Bardzo dobra gra nowych zawodników. Jest nadzieja na dobry sezon.
  9. vrc

    Błyskawiczna awaria.

    @azakarsan - mało tego, że miałem im płacić za 90 minut gry, to oni domagali się jeszcze godzinówki za treningi! Reszta zespołu mogłaby tego nie zaakceptować. Poza tym po testach na których byli Polacy, zginęło kilka piłek i dwie pary rękawic bramkarskich. Sam więc rozumiesz... ;) Tuż przed drugim sparingiem, do zespołu dołączyli - 25-letni skrzydłowy Davion Hamilton, wychowanek Birmingham City oraz Egzon Asllani, prawy obrońca z Albanii, mający również angielski paszport. Wiek jego szacuje się na 22 lata. Nie mamy, więc w drużynie Polaków, mamy za to Portorykańczyka oraz Albańczyka. W kolejnym meczu towarzyskim mieliśmy zmierzyć się z walijską drużyną Spencer Youth & Boys, 3-krotnym zwycięzcą Ligi Hrabstwa Gwen. Do 27. minuty nic kompletnie nie dzieje się na boisku. Wtedy to Chandler wymienia krótko piłkę z Millingtonem, ten zagrywa prostopadle do Swindella i schemat który często ćwiczymy na treningach przynosi sukces. Prowadzimy 1:0! W 38. minucie kolejna akcja – Turner dostaje precyzyjną piłkę ze skrzydła od Swindella, strzela z 10 metrów, ale tuż obok lewego słupka. Chwilę później nasza ofensywna trójka Hamilton, Swindell i Turner klepią w polu karnym przeciwnika, ten ostatni uderza mocno, ale strzał minimalnie niecelny. W sumie, w pierwszej połowie oddaliśmy trzy groźne strzały. Jeden z nich przyniósł nam prowadzenie. Zaraz po przerwie, w 47. minucie gospodarze strzelają gola, na szczęście dla nas ze spalonego. Ofsajd faktycznie był, dyskusji więc nie ma. Od około 70. minuty gry zmieniamy styl na przetrzymanie piłki i grę krótkimi podaniami, co ma nam zapewnić utrzymanie wyniku. Kontrolujemy grę, a w 83. minucie Teraud trafia w poprzeczkę. Przed ostatnim gwizdkiem zespół Youth & Boys oddaje dwa pierwsze strzały w światło bramki. Są one jednak łatwą zdobyczą dla Deagle'a i prowadzenia nie oddajemy już do samego końca. 21/07/2013. City Stadium, Newport. Mecz towarzyski. Spencer Youth & Boys – SKS Błyskawica Swindon 0:1 (0:1) 0:1 Rocky Swindell 27' Skład (4-5-1): Gulliver (46' Deagle) – Coupland (46' Wakeling), Bowler, Pinto, Asllani (46' Tiesse) – Berry, Millington (71' Stones), Chandler (75' Collins), Hamilton (46' Winzar), Swindell (73' Salmon)– Turner (46' Teraud) Widzów: 67 MoM: Swindell (SKS) 8.3 Wygraliśmy spotkanie na ciężkim, walijskim terenie. Mniejsze posiadanie piłki i niewielka (61%) celność podań, wynikają głównie z defensywnej taktyki i nastawienia na kontry przez większy czas gry. Najwięcej precyzyjnych zagrań zanotował debiutant, albańczyk Asllani – aż 15 z 16. Prawie jedenaście kilometrów przebiegł nasz defensywny pomocnik Berry. W połączeniu z największą ilością przechwytów w meczu, może cieszyć postawa tego zawodnika. Był tam, gdzie najbardziej go potrzebowała drużyna. Tego samego dnia, tuż po meczu, dostałem informację, że udało zakontraktować się kolejnych trzech zawodników. I tak do drużyny dołączą: Ishmael Pitter Bangura, 20-letni skrzydłowy, 29-letni pomocnik Matty Walsh oraz środkowy obrońca Andy Jones, lat 27. W tym momencie kadra liczy 23 zawodników. Jeśli uda się znaleźć konkurenta dla Couplana, lewego obrońcy, to nabór uznam za kompletny i zakończony.
  10. vrc

    Błyskawiczna awaria.

    Żadnego, bo chcieli 6,5 funta za godzinę ;) Uwagi biorę do siebie. Dzięki
  11. vrc

    Błyskawiczna awaria.

    Trzy, spośród pięciu, sparingów rozegrać mieliśmy na wyjazdach, z teoretycznie mocniejszymi rywalami. Zdecydowałem, że będą to pierwsze mecze towarzyskie, bo tylko w nich mogę na prawdę stwierdzić co ten zespół potrafi grać. Dwa ostatnie, mam nadzieję, że zwycięskie, zagramy ze słabszymi zespołami, aby chłopaki zaczęli sezon w dobrych humorach. Gorzej, gdy będzie odwrotnie. To mój debiut w roli menadżera, wprawdzie nie w meczach o stawkę, ale wrażenia pozostaną niezapomniane. Do boju, więc Błyskawico. Pierwszym przeciwnikiem było Blackrock Rovers. Pierwszą składną akcję w meczu zainicjował mój zespół. W 12 minucie Berry długim podaniem ze środka boiska uruchomił Swindella, ten włączył trzeci bieg, minął sprintem rywala i z trzynastu metrów uderzył w poprzeczkę. Matko, jakie to były emocje. Pierwszy raz w życiu czułem coś takiego. W 38 minucie, niestety, urazu doznał Pendleton. Nie chciałem ryzykować poważniejszej kontuzji już na początku sezonu i dlatego zdecydowałem się na zmianę. Na boisko wszedł Stones. Chwilę później rywale rozklepali nas w środku pola, a z osiemnastu metrów uderzył Pugh. Na szczęście Gulliver był na posterunku. W 44 minucie ma miejsce bliźniaczo podobna, do tej z 12 minuty, akcja. Tym razem Turner wypuszcza na wolne pole Swindella, ten znowu przymierza i minimalnie pudłuje nad poprzeczką. Niestety zaraz przed przerwą straciliśmy gola po fatalnym błędzie bramkarza, który w decydującym momencie wypuścił futbolówkę z rąk. Przed zejściem do szatni przegrywaliśmy 0:1. W przerwie trzy zmiany i bojowo nastawieni wyszliśmy na drugą połowę. Już trzy minuty po wznowieniu gry jest 1:1! Chandler z czterdziestu pięciu metrów wrzuca piłkę w pole karne i rezerwowy w tym spotkaniu, Teraud, trafia głową do bramki. Tak jest! W 73 minucie mogliśmy objąć prowadzenie, ale Stones nie wykorzystuje centry z rzutu rożnego i z kilku metrów trafia tylko w bramkarza gospodarzy. Chwilę później Collins niewiele się myli uderzając mocno z szesnastu metrów. Przeważaliśmy w drugiej części i dało to efekt w 81 minucie, kiedy to Teraud faulowany w polu karnym sam wymierza sprawiedliwość i prowadzimy 2:1!! Na nasze nieszczęście kilka minut później Langdon, po serii błędów, strzelił na 2:2. Mogliśmy odzyskać prowadzenie, ale świetnie spisujący się dzisiaj Teraud strzelił niecelnie z narożnika pola karnego. Nic już na boisku się nie zmienia. Nasz pierwszy sparing kończy się remisem. 17/07/2013. City Stadium, Blackrock. Mecz towarzyski. Blackrock Rovers – SKS Błyskawica Swindon 2:2 (1:0) 1:0 Marc Evans 45' 1:1 Andrew Teraud 50' 1:2 Andrew Teraud 81' (rzut karny) 2:2 Matthew Langdon 84' Skład (4-5-1): Gulliver (46' Deagle) – Coupland, Bowler (46' Wakeling), Pinto, Tiesse – Berry, Pendleton (38' Stones), Chandler (66' Millington), Winzar, Swindell (66' Collins) – Turner (46' Teraud) Widzów: 68 MoM: Teraud (SKS) 8.6 Czas na pierwsze analizy i wnioski.
  12. "Futbol - jak daleko nogi poniosą..." - Ralf
  13. vrc

    Błyskawiczna awaria.

    Piotr, Piotr, Piotr do cholery, gdzie TY jesteś. Przez kilka godzin telefon pozostawał głuchy. - Halo? Halo? - ledwo słyszalny głos wreszcie pojawił się w słuchawce. - Piotr, gdzie ty jesteś? Mam do ciebie pilną sprawę. - krzyczałem, mając wrażenie, że mnie nie słyszy. - Jestem na Korsyce. Słabo cię słyszę. Co się dzieje? - Słuchaj, musisz mi pomóc. Potrzebuję jakiegoś skauta, najlepiej na wczoraj. Znasz kogoś? - pytałem niecierpliwie. - Skauta? Na cholerę ci skauta mam szukać? Tam nikogo nie mają? Żartujesz? Przecież to Anglia, daj ogłoszenie do gazety czy coś. - świetna rada, pomyślałem. Ależ on mądry. - Gówno! Potrzebuję człowieka na teraz. Nie mam czasu na castingi. Za tydzień mam pierwszy mecz. Muszę mieć skauta, muszę wzmocnić skład. - nie mogłem ustąpić. - Wiesz, jak zależy mi na tej robocie. Nie mogę pozwolić sobie na porażkę. Nie tu. Nie z orłem w tle, rozumiesz? - Dobra czekaj... czekaj. Ogarnę się i oddzwonię do ciebie. Mam chyba kogoś do tej roboty... Nazajutrz rano do mojego biura wszedł niewysoki facet po trzydziestce. - Mick O'Brien, pomogę Ci. - rzekł, jedną ręką zdejmując okulary przeciwsłoneczne. W drugiej trzymał teczkę na laptopa, którego natychmiast wyjął na moje biurko. - Pomożesz mi w czym? - zapytałem zaskoczony. - Pomogę ci ogarnąć tutejszy rynek transferowy. Wytłumaczę jak to wszystko działa i razem wzmocnimy zespół. Do rzeczy więc. Kogo potrzebujesz? - Hmm – zastanowiłem się przez chwilę. - Chyba kilku graczy którzy wniosą choć odrobinę doświadczenia w młody skład jaki tutaj mam. - No dobra. Powiem ci tak. Nie będziemy szukać piłkarzy z umiejętnościami technicznymi, bo i tak takich nie znajdziemy. A nawet jeśli, to zostaną, że tak powiem, pozamiatani na ciężkich jedenastoligowych boiskach. Potrzebujemy drwali. Silnych, sprawnych i jak się uda to szybkich zawodników. Tylko tacy dadzą sobie radę w tej rzeźni. - profesjonalnie wyjaśnił mi wszystko O'Brien. - Wszystko fajnie Mick, tylko wyglądasz na faceta który nie bierze mało za swoje porady. - odparłem przerażony. Obawiałem się, że klubowe finanse nie pozwolą mi na zatrudnienie tego faceta. - Wypiszesz mi roczny kontrakt na kwotę 220 funtów miesięcznie. Rozumiesz, legalne kwity. Resztę pokrywa Pan Rose. - Mick został naszym “głównym scoutem”. Pomóc miał mu Mal Liptrott, 66-latek, który już wcześniej pracował z Błyskawicą. Oprócz tych dwóch, w klubie pracowali jeszcze – Ian Gill, fizjoterapeuta oraz Ben Tomkins, specjalista od pracy z juniorami. Było, więc nas sześciu, plus Piotr – moje koło ratunkowe balujące w tej chwili na Korsyce, no i Prezes Rose. Ciekawa doprawdy ekipa. Pierwszym wymiernym efektem pracy pary skautów, było zatrudnienie Victora Pinto, jednokrotnego reprezentanta Portoryko, grającego na pozycji środkowego obrońcy. Victor ma 21 lat i za sobą aż 102 mecze w zespole Sholing (9 liga angielska) i to w ostatnich trzech sezonach. Wydaje mi się, że od razu wskoczy do wyjściowego składu, pod warunkiem, że nie cofną mu warunkowego pozwolenia na pracę.
  14. vrc

    Błyskawiczna awaria.

    W nocy przeczytałem biografię Alexa Fergusona “Futbol cholera jasna!”. Nie żebym jakoś specjalnie przepadał za tym wielkim trenerem, ale od czegoś zacząć musiałem. Na e-bayu zakupiłem kolejne książki – historię życia Guardioli, Van Gaala, Górskiego i Cruijffa. Za kilka dni pewnie będę je miał i wchłonę jak najszybciej się da. Wszystko będzie dobrze – powtarzałem sobie. Tej nocy nie spałem zbyt wiele. Nerwy zdecydowanie mnie pokonały. Budynek klubowy SKS Błyskawica przypominał z daleka stodołę. Zbudowany był, typowo dla angielskiej architektury, z czerwonej cegły. Był niski i nieproporcjonalnie długi, co faktycznie dawało wrażenie “stodoły”. Z bliska już nie wydawał się taki duży. W środku jednak było widać, że Pan Prezes na pewno włożył tu “kilka” funtów. Dominował biało-czerwony kolor, nawiązujący oczywiście do barw klubowych oraz tych którzy klub ten stworzyli. Prysznice wyłożone pięknymi płytkami, w łazienkach nowa armatura no i mój gabinet urządzony w dobrym stylu. Niby półzawodowo, a w sumie bardzo pozytywnie. Byłem tu drugi raz, ale tym razem moje wrażenie pozostało o wiele lepsze. Pokój Prezesa, w którym dogadywaliśmy kontrakt, wyglądał przy reszcie pomieszczeń, jak składzik konserwatora. Z pierwszego wejścia do szatni zapamiętałem jedno – siedemnaście par oczu gapiących się na mnie jak na zjawę. Siedemnaście par, dziecięcych niemalże, oczu plus Ian, mój asystent, który głośno krzyczał – Paddy, przestań dłubać w nosie! Paddy, podobno środkowy obrońca, nie był jeszcze pełnoletni. Pierwszy raz widziałem kogoś, kręcącego kulki tak szybko i tak sprawnie. - To jest nowy trener o którym wam przed momentem opowiadałem. Włożycie całe swoje serca w grę dla niego, a jeśli będzie trzeba zginiecie na boisku. Jasne? - Ian przemówił niczym generał. Ja, nie mogący wydobyć słowa, stałem i patrzyłem na dzieciaki, które mają być przyszłością tego zespołu. “Piłkarze” pobiegli na rozgrzewkę, a my z asystentem za nimi. - Musisz mówić do nich. Będą słuchać. Tak myślę. - powiedział Ian. Złota siedemnastka biegała, a asystent wskazywał każdego po kolei i opowiadał – Tylko oni ostali się po poprzednim sezonie. Było dwudziestu czterech. Kilku zrezygnowało z kariery, widząc, że to nie ich droga. Dwóch poszło do lepszych klubów. Jeden złamał nogę pod koniec sezonu. Ci których tu widzisz dadzą z siebie wszystko, zapewniam Cię. Widzisz dwóch ostatnich? To bramkarze – Peter Deagle i Elliot Gulliver. Obaj mają po osiemnaście lat i obaj również mają dziurawe ręce. Coś tam pewnie złapią, ale z pewnością nie jest to piłka. Dalej obrońcy – wskazywał palcem. - Adam Tiesse, Marcel Wakeling, Paddy Bowler, ten od kulek, Dwayne Berry i Harvey Coupland. Zobaczysz ich na treningach to sam ocenisz. - zabrzmiało co najmniej złowrogo. - Richard Salmon, Callam Pendleton, Tom Millington, Liam Chandler, Alex Stones, Rocky Swindell, Michael Winzar, Mitchell Collins – oni tworzą formację pomocy. Mamy jeszcze dwóch napastników. Nie zagwarantuję ci, że którykolwiek strzeli gola w tym roku, ale starać się będą. To Nathan Turner i Andrew Teraud. Chyba nikogo nie pominąłem. Nie wiem jaką drużynę desygnujesz do gry i nie wiem też jaką formacją będziemy grać. Wiem jedno – potrzeba wzmocnień, a skoro trenowałeś chłopaków w Polsce to pewnie masz tam jakieś znajomości. Ściągnij kogoś. Ci których tu mamy mogą nie wystarczyć do walki o awans. Popatrz na nich, mają najwyżej osiemnaście lat i to nie wszyscy. - Ian wręczył mi karty zawodników i patrzył błagalnym wzrokiem, mając nadzieję, że stworzę silną ekipę. Tylko, że ja nie miałem żadnych znajomości, żadnego rozeznania w rynku transferowym, a już na pewno nie miałem nosa do talentów. Musiałem zadzwonić po pomoc do Piotra...
  15. vrc

    Błyskawiczna awaria.

    Dzięki Panowie za dobre słowo. Co my tutaj mamy. - mruknął do siebie grubas. - Hmm, zdobyłeś Puchar gminy z trampkarzami Saturna Ostrowite. Znaczy co? To jakieś ważne dla Ciebie trofeum? - zapytał, zerkając spod łysego czoła. - Yy, no tak. Nie było łatwo pracować z tymi dzieciakami. Pokonaliśmy po drodze kilku silniejszych rywali. - odparłem, dusząc się już w ciasnym pomieszczeniu. - Później w Victorii Lisewo udało mi się powtórzyć ten sukces z tamtejszą młodzieżą. - kłamstwo przychodziło mi nadzwyczaj łatwo. - No dobrze. Widzę, że równocześnie robiłeś analizy dla klubów z waszej ekstraklasy. Czym dokładnie się zajmowałeś? - patrzył w trefne papiery od Piotra drapiąc się po karku. - To zależy jakie było aktualne zlecenie. Rozumie pan. Głównie podstawowe statystyki - podania danych zawodników, ilość przechwytów w formacjach. Analizowałem dane, a wyniki przesyłałem do klubów. Żmudna robota przed ekranem laptopa. - Ale lubisz to? - znów zapytał mężczyzna. - Pewnie, że tak. Kocham piłkę nożną od tej strony. - cóż za banał wymyśliłem na prędce. Boże jakie to było idiotyczne. - Okej nie będę Cię dłużej męczył. SKS Błyskawica to, można powiedzieć, bardzo młody klub. Mimo, że oficjalnie istnieją od 1963 roku, to dopiero teraz zaistnieli w angielskiej piłce. W zeszłym roku zainwestowałem tu trochę grosza. Nasz pierwszy sezon w lidze był nawet udany. Zajęliśmy dziesiąte miejsce, udało się nie spaść niżej. Zanim zacząłem tu rządzić, klub grał w lidze amatorskiej, rozumiesz, kilka spotkań, co jakiś czas po niedzielnej mszy. Zbliża się drugi nasz sezon, a nie mamy trenera. Poprzedni nie chciał tu dalej pracować i podpisał kontrakt z jakimś, nie wiem, zespołem z wyższej ligi. Nie pamiętam nazwy. W każdym razie zmierzam do tego, iż mogę Ci zaoferować roczny kontrakt z opcją przedłużenia na kolejny rok, jeżeli tylko zajmiesz z chłopakami miejsce w górnej połowie tabeli. Zapłacę Ci, powiedzmy, 1600 funtów miesięcznie i załatwię małe mieszkanie w Swindon. Oczywiście jakiegoś jeżdżącego klamota też dostaniesz, bo dojechać do pracy jakoś musisz. Dobry układ, prawda? - wstał, rozkładając szeroko ręce, jakby wiedział, że na sto procent się zgodzę. - Jasne, że tak. Świetnie! - oczywiście, że się zgodziłem. - Aha, jeszcze jedno – dodał. - Rzadko bywam w okolicy. Mam kupę interesów w całej Brytanii. Pewnie spotkamy się w połowie sezonu, a może i później. Masz tu pełną władzę. Transfery, finanse... Jeżeli nie przegniesz, ja nie będę się wtrącał. W razie pilnej potrzeby dzwoń. Colin Rose, prezes SKS Błyskawica Swindon, wcale nie wyglądał jakby prowadził firmę budowlaną. Może się myliłem, ale przeczucie podpowiadało mi co innego. Wychodząc korytarzem z małego, klubowego, budynku, o ile można go tak nazwać, minąłem się z krępym, wysokim, czarnoskórym mężczyzną. - Hej to Ty? Ty jesteś nowym menadżerem? - krzyknął. Kiwnąłem tylko głową. On dalej krzyczał. - Jestem Ian Webber, twój asystent. Wiem, że mieliśmy się spotkać dopiero jutro, ale przejdźmy się chwilkę. Pokażę Ci boisko, nasze pole walki. - uśmiechnął się i pełen zapału poprowadził na tyły budynku. - To nasz stadionik, Hooper's Field. Tam dalej, za drzewami, jest pole golfowe. - Ktoś tu przychodzi na mecze? - zapytałem. - Pewnie, tu wejdzie z pięćset osób. Wiadomo, że pełnych trybun nie mamy, ale zawsze jakiś fanatyk się znajdzie. - zaśmiał się. Boisko wyglądało całkiem normalnie. Otaczały je barierki za którymi, domyślnie, mieli stać kibice. Wokół rosły drzewa, a za nimi, faktycznie, znajdowało się pole do golfa. - W jakiej lidze gramy? Z kim? Jak to wygląda? - nie miałem żadnej wiedzy, więc pytałem dalej. - Ha ha! Któż by się tym interesował co? To tylko głęboka, piłkarska, prowincja. W skrócie wygląda to tak... - tłumaczył Ian. - Wiltshire League Premier Division, to nasza liga. Jedenasty poziom rozgrywkowy w Anglii, ostatni półzawodowy, niżej grają już tylko kompletni amatorzy. Mamy tu szesnaście zespołów. Przez kolejne trzy lata nikt nie spada. To wynik reform amatorskich lig które następują w tej chwili, więc można powiedzieć, że mamy szczęście. Tylko najlepsza drużyna awansuje dalej, do baraży, także wydostać się stąd graniczy z cudem. Może damy radę kiedyś. No, ale dobrze. Obiecałem, że przetrzymam Cię tylko chwilę, więc już nie zanudzam. Widzimy się jutro na pierwszym treningu! - asystent pożegnał się ze mną i pobiegł do swojego samochodu. Jutro pierwsze spotkanie się z drużyną. Nie wiedziałem jak mam się do tego zabrać...
  16. vrc

    Błyskawiczna awaria.

    - Matko Boska jedyna! Co Ty tutaj robisz? - nie wyobrażam sobie swojej miny w tej chwili. - Co ja tu robię? Ja się pytam co Ciebie tu przywiało? - odpowiedział Piotr. - Pracujesz tu? - kontynuował. - Miałeś hasać w futbolowym świecie, a TY... kible kurwa sprzedajesz? Nie pamiętam co wtedy myślałem. Spoglądałem raz na niego, raz na herb który miał na t-shircie. W głowie chaos, a na twarzy kompletne zaskoczenie. Opowiedziałem mu swoją nudną historię życia. O kiblach, zlewach i innych przykrościach których miałem okazję doświadczyć. Usta nie zamykały mu się od śmiechu. Na prawdę, nie mógł się powstrzymać. - Nędznie. - rzekł. - Jak to wszystko może się pozmieniać. Jeszcze kilka lat temu ogrywałeś mnie niemiłosiernie swoim Liverpoolem, a teraz TY, wielki strateg, jesteś tu, a ja... - A TY co?! - nie wytrzymałem i przerwałem mu zdenerwowany. - A ja jestem tu w interesach i jak na Ciebie patrzę to słabo mi się robi. - dokończył. Obawiam się, że miał wtedy rację. Co osiągnąłem do tej pory? Czy moje życie podoba mi się? Gdzie wyjeżdżam na wakacje? - Jakie interesy? Jesteś u mnie w sklepie, więc co? Importujesz sedesy? - zapytałem nieśmiało. Roześmiał się i odpowiedział – nie nie, w żadnym wypadku. Wiesz, trochę tu, trochę tam. Pojeżdżę, polatam samolotem, pogadam z tym i z tamtym i jakoś to wszystko wiążę do kupy. W każdym razie nie narzekam. No jasna cholera mnie zaraz strzeli, myślę sobie, jak ten typ nie przejdzie do rzeczy i nie powie mi czegoś konkretnego wreszcie. Odbiegłem, więc od tematu i zapytałem – nie znam tej koszulki którą masz na sobie. Co to za klub? - Ha! Nigdzie takiej nie dostaniesz. Wyjechałem kilka lat temu na Wyspy. Mieszkałem z Polakami w Swindon. Tam jest taki klub – SKS Błyskawica. Wiesz, grali tam kiedyś tylko zawodnicy z naszego kraju w niedzielne popołudnia. Teraz klub przejął budowlany inwestor z okolicy i pykają sobie chłopaki gdzieś tam w lokalnych ligach. Facet ma pojęcie o interesach, więc szybko coś tam stworzył. W jedenastej lidze chyba są, czy jakoś tak. Kasę normalnie dostają za grę. Fajna sprawa. Nazwa została i ot cała historia. - Rozumiem. - odparłem. - Przepraszam Piotr, fajnie się gada, ale muszę wracać do roboty. Szef mnie zabije, jak będę tu tak stał i nic nie zarobię dla niego. - chciałem już zakończyć tę rozmowę. Traktował mnie z góry, jakby sądził, że jest lepszy. - No okej, niech będzie, ja też muszę spadać. Słuchaj. Przyjdę po Ciebie wieczorem, bo do jutra tu jestem i skoczymy może na jakieś piwko, co? Mam pewien pomysł, jak wyciągnąć Cię z tego gówna. - Ehe, jasne. - szepnąłem do siebie. - Jakim znowu trenerem? Ja trenerem? - znów wrzeszczałem na kumpla, chcąc cisnąć w niego kuflem z zimnym piwem. - Tak. Polecisz do Anglii i poprowadzisz Błyskawicę w rozgrywkach. Wszystko załatwię. - brzmiał pewnie Piotr. - Ale ja nie mam uprawnień. Żadnego doświadczenia, jak sobie to wyobrażasz? - pytałem. - O nic nie pytaj. Pogadasz z Prezesem. Zajmę się tym. Papiery dla Ciebie mam. Powiesz, że trenowałeś dzieciaki w Polsce, że zdobyłeś z nimi jakiś tam pucharek. No coś wymyślisz. A wcześniej robiłeś analizy dla zespołów z ekstraklasy. Masz tu świadectwo pracy z Opta Sports. Dasz radę? - dał mi do ręki lewy papier i mrugnął powieką. - Skąd to masz? I co będziesz z tego miał? - wciąż nie wierzyłem w to co się dzieje. - Nie istotne skąd, a będę miał z tego... hmm... powiedzmy, że dwie twoje pierwsze wypłaty. Zgoda? - wyciągnął rękę. Kilka dni później już leciałem do Southampton. Stamtąd miałem autobus do Swindon. A 8 kilometrów dalej leży wieś, z niespełna dwoma tysiącami mieszkańców - Wanborough.
  17. Pamiętam bardzo dobrze gdzie pasja się zaczęła. Klawiatura, magnetofon, kaseta i śrubokręt. Na taśmie kilka gier o tematyce sportowej, a wśród nich Head Coach – menadżer futbolu amerykańskiego na wielkiego Commodore C64. San Francisco 49'ers – zespół w którym rozpocząłem pierwszą, wirtualną karierę trenera. Zapamiętam to na zawsze. Nie jestem pewien, czy algorytm gry dawał faktyczną kontrolę nad rozgrywką, ale zabawa była przednia. Minęło kilka lat, a kolega z trzeciego piętra dostał od rodziców komputer – pięknego IBM PC z procesorem Intel x86. Kochał gry logiczne. Często przesiadywałem u niego i patrzyłem w ekran, jak rozwiązuje kolejne zagadki. Tak jak i ja lubił również piłkę nożną. Gdy w swoje ręce dostaliśmy Ultimate Soccer Manager i włączyliśmy tryb dla dwóch graczy, nic nie mogło oderwać Nas od monitora. Dwa lata później wyszła kolejna część USM i zamiast grać w piłkę przed blokiem, ja kombinowałem co zrobić żeby atrybuty 20-letniego Beckhama i 22-letniego Giggsa rosły jeszcze szybciej. Myślałem jak tu ustawić Bergkampa, by strzelał więcej bramek, czy warto postawić kolejną budkę z hot-dogami, czy może dobudować trybunę na dwa tysiące widzów. Przegraliśmy wiele sezonów – Newcastle, Liverpool, Arsenal, Leeds... Nikt nie chciał grać w niższych ligach. Co to w ogółe za drużyny tam były? Kumpel miał wymagających, jeśli chodzi o naukę, rodziców, toteż nie zawsze udawało się grać tyle, ile byśmy chcieli. W przerwach między kolejnymi spotkaniami siedziałem w domu i robiłem symulacje w zeszytach. Wiecie – kostka, długopis, tabele, strzelcy – wszystko ręcznie. Gdy wreszcie „dorobiłem” się własnego komputera... kochani, co to się działo. USM 98', Liga Polska Manager i wreszcie jedyny, wielki, niepowtarzalny, król nad królami – Championship Manager 01/02! PSV, Roma, Leeds, Harasimowicz, Świętochowski, Terlecki, Ronaldinho, Huntelaar, Robben, Tsigalko. Wiele stron zajęłoby wyliczanie. Zna to wielu z czytelników. Przez wiele lat tylko uaktualniałem CM'a nie myśląc o innym managerze. Kilka lat później (ta sama historia)... Nigdy nie chciałem grać w piłkę nożną, nie chciałem być scoutem, ani trenerem. Nie to było moim marzeniem. Chciałem futbol analizować, rozbierać na czynniki pierwsze. Procenty celnych podań, długie czy krótkie, posiadanie piłki, spalone, skuteczność rzutów rożnych... STATYSTYKI! Życie potoczyło się jednak zupełnie inaczej. Gdzie miałem niby pracować kochając piłkarskie analizy? Od kilku lat, więc sprzedawałem akcesoria sanitarne, gdzieś w północnej części Polski. Jak większości krajan, żyło mi się na dość lichym poziomie, żeby nie powiedzieć, że po prostu słabo. To miało się zmienić, gdy pewnego poranka do sklepu w którym pracowałem, wszedł kolega z dzieciństwa. Ten sam z którym długie godziny klepaliśmy w menadżery... Miał na sobie białą koszulkę, a na niej nieznane mi logo klubu piłkarskiego... Football Manager 2014 (14.1.3) Baza danych: średnia + FCUnitedWills's National League System Wybrane ligi: Anglia (1-11), Polska (1) Zasady: gram aż zasiądę na ławce trenerskiej na Camp Nou.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...