Skocz do zawartości

verlee

Mod Team
  • Liczba zawartości

    3 154
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    64

Zawartość dodana przez verlee

  1. verlee

    Kolektura

    Tak się zaaferowałem poprawianiem wczorajszego szkicu, że zapomniałem - dzięki, Profesor. Mówcie mi Verlee. Po prostu Verlee. Co? Że nazwisko jest Wam potrzebne do jakichś statystyk? No, dobra - brzmi ono *******. Ej, co jest? *******. *******! Nie, moje nazwisko to nie brzydkie słowo, widocznie oni mogą znaleźć mnie wszędzie. Myślałem, że udało mi się uciec przed przeszłością – przecież dlatego w młodości uciekłem najpierw z rodzinnej Belgii, a potem z Warszawy do mojego obecnego miejsca zamieszkania, Ziębic. To taka trochę większa wioska, miejsce bez perspektyw, wprost idealne dla człowieka z takimi ambicjami jak moje. No i mało prawdopodobne, że ktoś was tam znajdzie. Chyba, że będziecie o tym wszędzie rozgadywać, tak jak ja, głupi, przed chwilą. Do oczekiwań pasowała też posada, którą udało mi się dostać – w kolekturze Lotto. Zdziwieni? Nie wiem, dlaczego – przecież to praca idealna dla tak pracowitego człowieka, jak ja. Około sześć godzin roboty dziennie, z czego większość polega na siedzeniu i czytaniu ulubionych książek, albo, jak w moim przypadku, dopieszczania taktyk do FMa. Czasami tylko ktoś przeszkadza i chce wypełnić kuponik. A i pieniądze niezłe. Mogłem więc w spokoju rozwijać swój trenerski „geniusz”. Pewnego piątku, jak zwykle siedziałem spokojnie przy swoim biurku, czytając „Naukę Świata Dysku” (polecam!), gdy drzwi otworzyły się z hukiem, zadzwonił dzwoneczek, który z nudów kiedyś przy nich zainstalowałem, a do pomieszczenia wszedł mężczyzna w stanie, powiedzmy, raczej mało zadbanym. Jego twarz skądś mi się kojarzyła, ale skąd?... Nie mam pojęcia. Poprosił o kuponik, długopis i zaczął rysować krzyżyki. Po chwili odezwał się: - No więc, jak ci się powodzi na tym zadupiu, Verlee? - To my się znamy? – Zaciekawiłem się. Widać przeczucie mnie nie myliło. - Znamy? Już nie pamiętasz, jak ratowałem ci tyłek ten pierdyliard razy? – przerwa na śmiech ze swojego doskonałego żartu. - To ja, Adam! Nie mów, że zapomniałeś o naszej bandzie, kurde! - Oczywiście, że nie – uśmiechnąłem się niewinnie. Noż fak. Po co i jak ten idiota w ogóle mnie znalazł?! Jakby w odpowiedzi na moje niewypowiedziane pytania Adam zaczął mówić. - Hehe, dobrze mówili, że się w jakichś Zębach schowałeś po ostatniej akcji – przerwał na chwilę, jakby układając sobie w myślach następne zdanie. Wznowił, ostrożnie dobierając słowa - Pamiętasz, jak się tymi jakimś taktykami interesowałeś, co? A później tą grą, jak jej tam… te piłkarzykarskie simsy. To ty, nie? – na jego twarzy przez chwilę gościł wyraz zaniepokojenia, ale po chwili zniknął. – Ofkorz, że ty. Więc wiesz, znalazłem taką super fuchę, ekstra dla ciebie… i trochę dla mnie… ale mówię ci, full wypas. Mój znajomy pracuje w jakimś klubie piłkarskim, a oni szukają trenera, najlepiej takiego, co by mało brał, albo wcale. A ty pasujesz, nie? - Gdzie jest haczyk? - Co? Jaki haczyk? Przecież wspominałeś, jakieś dziesięć lat temu, że chciałbyś kiedyś pojechać do Chorwacji, nie? - GDZIE?! - No, do Chorwacji, dobrze powiedziałem, przecież. Fajny kraik, a najfajniej, że daleko stąd. Wsypało go ostatnie zdanie. A przecież szło mu już tak dobrze... - Więc znowu musisz uciekać z Polski? Spochmurniał momentalnie. - Cholera, co mnie wsypało? - Nic, po prostu jestem fajny i zgadywałem. - Ale to niczego nie zmienia – ponownie ukazał swoje wspaniałe uzębienie. Sztuczna szczęka, ktoś mu chyba wybił te resztki zębów, co mu zostały po tych wszystkich bijatykach. – Prace i tak przyjmiesz, nie? Zawsze o tym marzyłeś, przecież. - Pomyślę. - No to se myśl, ja muszę spadać. Jak już się namyślisz, to wejdź na Internet i wklep ten adres, co ci napiszę. Oni idą z duchem czasu, CiVi trzeba przez komputer wysyłać! I w cichym podziwie dla techniki i jej wspaniałego wykorzystania przez włodarzy owego chorwackiego klubu, trzasnął drzwiami i wyszedł. Spojrzałem na kuponik, który zostawił. Obok adresu i zaznaczonych typów znajdowało się tam też parę męskich przyrodzeń. Ludzie się jednak nie zmieniają. Nic, a nic.
  2. verlee

    Kolektura

    Deszczowy wieczór, 19 maja 2010 roku. Patrzę jak zawodnicy ustawiają się na boisku - niektórzy korzystają z okazji i ostatni raz rozmawiają spokojnie z kolegami, inni w skupieniu czekają na pierwszy gwizdek sędziego. Choć jest to już mój trzeci raz, nie mogę się całkowicie opanować i nerwowo wyłamuję sobie palce. Przekonując się, że wszystko jest idealnie dopracowane – taktyka rywala rozgryziona, piłkarze zmotywowani, sędzia prze…, wróć, to nie te rozgrywki – też czekam na początek spektaklu. W końcu to finał Ligi Mistrzów. Gwizdek, piłka została nareszcie wprawiona w ruch. Przez co najmniej dziewięćdziesiąt minut nie zatrzyma się ani na moment. Niesamowite tempo, walka o każdy kawałek boiska, najlepsi piłkarze świata, odwieczna walka dwóch klubów. W końcu to mecz Arsenal – Chelsea. Nikt nie mógł zaprzeczyć, że były to obecnie dwie najlepsze drużyny świata, prawie idealne dream teamy. Prowadzony przeze mnie Arsenal zdobył trzy mistrzostwa Premiership z rzędu, dwa razy wystąpił w finale Ligi Mistrzów i raz – rok temu – to trofeum zdobył. Wcześniej przeszkodziła nam właśnie Chelsea… Kanonierzy chcieli wygrać LM po raz drugi z rzędu i udowodnić, że aspirują do tytułu jednej z najlepszych drużyn wszechczasów, a The Blues pałali żądzą zemsty za trzyletnią posuchę na krajowym podwórku. Zapowiadał się więc arcyciekawy pojedynek. Teraz na oczach milionów widzów toczy się, zgodnie z przewidywaniami, wspaniały mecz – wyrównany, z kontrowersyjnymi sytuacjami, pięknymi dryblingami i strzałami – do miana klasyku brakuje tylko bramek. Nadchodzi dogrywka i wszyscy zaczynają się szykować na rzuty karne, nie spodziewając się, że cokolwiek może się jeszcze zmienić. Na szczęście – dla nas – całemu piłkarski świat robi w balona Robin van Persie! W końcu 1:0, 5 minut do końca, jeszcze chwila, troszeczkę, jeeeeeest! Bronimy tytuł!... Przechodzimy do historii!... Jesteśmy najlepsi!... Kibice szaleją, a ja wraz z piłkarzami daję nareszcie upust swoim emocjom… A potem trzeba zapisać grę, wyłączyć Football Managera i wrócić do szarej rzeczywistości… Noż fak! Football Manager 2008 Wersja: 8.0.2 Baza danych: duża Dodatkowi piłkarze: Brazylia, Argentyna, Portugalia Ligi: Anglia (2 i wyższe), Francja (2 i wyższe), Niemcy (2 i wyższe), Chorwacja (2 i wyższe), Włochy (2 i wyższe), Polska (2 i wyższe), Holandia (2 i wyższe), Rosja (2 i wyższe), Hiszpania (2 i wyższe), Czechy (2 i wyższe). --- To mój debiut na tym forum w roli piszącego, więc witam wszystkich i liczę na wyrozumiałość.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...