Witam
Postanowiłem zamieszczać tutaj kolejne części mojego opowiadania, co prawda znając mój słomiany zapał nie wiadomo jak pokazała ilość ich się pojawi, no ale zaryzykuję. Zapewne nie będę dość regularny, co więcej złego jest to mój pierwszy opek.
Odcinek 1.
Tygodnie mijały, a moje życie wyglądało cały czas tak samo, monotonia, która wkradła się w szarą codzienność zatruwała mnie niczym arszenik dolany do Jacka Danielsa. Całymi dniami siedziałem w domu, a moim jedynym zajęciem było czytanie gazet, z których wylewały się informacje pogrążające mój ukochany klub – korupcja, złe zarządzanie, za wąska kadra – co to ma być, kto by przypuszczał, że tak skończymy- mówiłem sam do siebie. Bezradny patrzyłem jak klub pogrąża się coraz bardziej… Jednym pytaniem jakie sobie stawiałem było „Kiedy miarka się przebierze i ktoś przejrzy w tym klubie na oczy” Weekend był czasem, w którym wychodziłem do ludzi, a raczej do jednej osoby mojego serdecznego przyjaciele Jana, którgo znałem z boiska. Był on osoba z która po śmierci mojej żony mogłem pogadać, nie tylko o meczach i historii klubu ale również o życiu.
- Dzisiaj jakoś wyjątkowo późno przyjechałeś, za 5 minut zaczyna się mecz – rzekł do mnie Jan
- Cholerne korki, nawet takim cackiem jak moje nie zdołałem się przedrzeć- odpowiedziałem ze śmiechem
- rozumiem że to co zawsze?
- głupie pytanie, lej i wiesz gdzie mnie szukać.
Jak zwykle zająłem miejsce naprzeciw telewizora, w którym co weekend oglądałem mecz mojej ukochanej drużyny. Byłem typem samotnika. Przy stoliku siadałem zawsze sam, a jedynym znajomym jakiego miałem w Pubie był właśnie Jan. Nie powiem, bo byłem osobą rozpoznawaną w tym 50 tyś mieście, jednak kto będzie zawracał głowę takiemu starcowi jak ja. Mecz zakończył się remisem, miejscowa drużyna, która tak bardzo kochałem, nie podołała ostatniej drużynie w tabeli 2 Ligii.
- Ehh to już nie ten sam klub, nie te wyniki, nie ta gra. Powiem Ci, że tęskni mi się za stylem jaki prezentowaliśmy kiedyś, no ale cóż zrobić, może kiedyś wrócą te piękne lata.
- Janie co ja mogę Ci powiedzieć? Ludzi, którzy teraz zarządzają klubem wolą napchać własną kieszeń, niż dać radość swoim kibicom. Ale miejmy nadzieję, że przyjdą te lepsze dni. Już późno daj mi butelkę do domu i zostaw sobie resztę – zrzuciłem na blat zmięty papierek- Dobranoc no i do zobaczenie
- Dobranoc – odpowiedział Jan.