Skocz do zawartości

Willow

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    1 536
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Willow

  1. Szkoda, choć gdy zobaczyłem w lokalnej "trójce" jak Barca traci gola na 3:3, to trochę mniej było mi żal, że nie udało mi się dostać na mecz po przyjeździe z Montmelo . Ceny u koników zabijały - najmniej 150 euro...
  2. Willow

    Choking hazard

    Gdy już myślałem, że na początku września będziemy mieli chwilę oddechu podczas meczów reprezentacji (poza dwoma Bośniakami, których do dorosłej reprezentacji powołał selekcjoner Miroslav Blazević), okazało się, że gramy w durnym Pucharze Ekstraklasy. W pucharze, dodam, całkowicie zbędnym, obdartym z jakiegokolwiek znaczenia. Trafiliśmy do grupy z z Legią, Górnikiem Zabrze i Zagłębiem Lubin - ale w sumie nikogo to nie obchodziło. Pierwszy mecz z Legią graliśmy u siebie. W składzie mnóstwo rezerwowych, brak mobilizacji, eksperymenty taktyczne. Goście, a dokładniej ich trener, Henryk Kasperczak, mieli dokładnie takie same, jakże pozytywne, nastawienie do tego meczu i z boiska wiało nudą. My oddaliśmy w całym spotkaniu jeden celny strzał, Legia aż dwa i nikt po 90 minutach się nie dziwił, że na tablicy wyników widniały dwa tłuste zera. Trochę było mi tylko żal kibiców, którzy zapłacili, aby oglądać takie dno... MoM - Hubert Wołąkiewicz (Lechia) - 7,1 - jak już trzeba było kogoś wybrać... Lechia: Bajković - Wołąkiewicz, Midzierski, Magdoń - Piątek, Gul, Rybski (68' Kędziora), Pęczak - Kowalczyk, Ivanovski, Ekhousehi (68' Savić) Puchar Ekstraklasy (grupa D, 1/6) 03.09.2010 - ul. Traugutta, Gdańsk - 6023 widzów [-] Lechia Gdańsk - [-] Legia Warszawa 0:0 Po spotkaniu dowiedziałem się, że zostałem wybrany menedżerem, a Filip Ivanovski piłkarzem miesiąca i humor lekko mi się poprawił. Drugi, niemalże tak samo pasjonujący mecz w Pucharze Ekstraklasy graliśmy w Zabrzu z tamtejszym Górnikiem. No cóż, szału nie było, choć tym razem nie obyło się bez małej dawki emocji. Przede wszystkim tych negatywnych. Udzielały się one w dużej ilości i przez większość czasu piłkarzom i trenerowi gospodarzy, bo Górnik przeważał, był drużyną lepszą, ale to my, po jednej z dwóch sytuacji, które sobie stworzyliśmy w tym meczu, objęliśmy prowadzenie. Bramka autorstwa Ekhousehiego była raczej średniej jakości, co również psuło krew miejscowym kibicom. Nam, a zwłaszcza mi, negatywnych emocji przysporzyła dopiero 91 minuta, a dokładniej akcja gospodarzy, po której zdobyli wyrównującą bramkę. I tyle. Była to 4 bardzo dobra akcja gospodarzy w tym meczu, więc można było od biedy uznać, że ten remis im się należał. MoM - Patryk Klofik (Górnik) - 7,5 - szczęśliwy strzelec bramki. Klofik, co to w ogóle za nazwisko? Klofik... pff... no i to imię... Patryk... Lechia: Bajković - Wołąkiewicz, Magdoń, Brede (70' Bąk) - Knezević, Kasperkiewicz, Mosquera (70' Canella), Kawa - Savić, Ekhousehi (45' Kowalczyk), Duda Puchar Ekstraklasy (grupa D, 2/6) 07.09.2010 - stadion im. Ernesta Pohla, Zabrze - 10838 widzów [1] Górnik Zabrze - [3] Lechia Gdańsk 1:1 (0:1) 19. E. Ekhousehi 0:1 90+1. P. Klofik 1:1 A Bośniacy nie zagrali w swojej reprezentacji ani minuty.
  3. Willow

    Choking hazard

    Dzięki za gratulacje wenger - obrona Częstochowy - 3 obrońców, ścisłe krycie; 3 defensywnych pomocników, z czego dwóch bocznych, pressing!!!; dwóch pomocników, którzy przeszkadzają w środku pola i dwóch napastników, jeden wysunięty, drugi się cofa, no i modlitwa Nim się obejrzałem, znów jechałem na losowanie w Pucharze UEFA. Oczywiście przypisano nas do 4 koszyka, więc mogliśmy trafić tylko na teoretycznie mocniejszych rywali... z resztą tych słabszych praktycznie nie było. Podróż, w towarzystwie przedstawicieli Lecha Poznań i Polonii Warszawa, którzy z równie wielką nerwowością wyczekiwali na to co przyniesie im los, przebiegła w nad wyraz przyjemnej atmosferze. Oczywiście wszyscy liczyli, że trafią na łatwych rywali i w duchu liczyli, że ich rywalom trafią się "grupy śmierci". ... Losowanie zaczęło się punktualnie... pierwsza kulka... i trafiliśmy do grupy A. Teraz musieliśmy tylko czekać na naszych rywali. Z drużyn z koszyka nr 3 najbardziej bałem się Lokomotiwu Moskwa i Anderlechtu. Na szczęście trafiliśmy dość dobrze i w naszej grupie wylądował Lewski Sofia. Potem czekaliśmy na koszyk nr 2. Tu było już znacznie groźniej: Galatasaray, Ajax, VfB Stuttgart, Olympique Lyon... Trafiliśmy troszkę lepiej, bo dostaliśmy kolejny klub ze wschodu - Szachtar Donieck. Mogło być lepiej, mogło być znacznie gorzej. Nie narzekałem. W ostatnim, najlepszym koszyku były już same mocne ekipy i było nam bez różnicy czy będzie to Everton, Atletico Madryt, Zaragoza czy Inter. Los skojarzył nas z Sampdorią Genua, która natychmiast (obok Szachtara) została okrzyknięta faworytem do awansu... Sampdoria, Szachtar, Lewski Sofia - wpatrywałem się w kartkę z nazwami klubów i zastanawiałem się czy jesteśmy w stanie cokolwiek ugrać. Czekało nas 6 arcytrudnych spotkań, tego mogłem być pewien. Patrzyłem też na grupy innych polskich drużyn. Lech trafił na Sporting Bragę, Herthę Berlin i Everton, a Polonia na Grasshoper Zurych, Galatasaray oraz Newcastle. Następnego dnia gazety rozpisywały się o tym, że Lechia miała najwięcej szczęścia w losowaniu i przewidywały nam srogi łomot.
  4. Willow

    Wielka rodzina

    Ani to, ani to... Trener po prostu jest debeściak . Pierdzielisz tak, że głowa boli. Sejw i load, sejw i load S&L to robił tylko Jasonx i potem ściemniał, że zrobił zajebistą taktykę, która działała tylko u niego Teraz jego pozytywne wzorce próbuję kopiować
  5. Willow

    Choking hazard

    Citko - no przecież inaczej nie byłoby sensu grać ;P (nie mam pokusy, aby robić "god mode" w FMie ) Po ogromnym sukcesie i awansie do fazy grupowej Pucharu UEFA mieliśmy zagrać z Polonią Warszawa o utrzymanie pozycji lidera w Ekstraklasie. Byliśmy w gazie, byliśmy na fali, byliśmy też jednak zmęczeni. Psychicznie i fizycznie. I niestety było to widać w meczu z Warszawiakami. W całym meczu stworzyliśmy sobie raptem dwie akcje bramkowe, obie zmarnowaliśmy w iście koncertowy sposób. Goście natomiast nie mieli ani jednej klarownej sytuacji, razili nieskutecznością w strzałach z dystansu i nieporadnością w ataku pozycyjnym. Na szczęście dla nich, a na nieszczęście dla nas, w zdobywaniu bramek wyręczył napastników Polonii nasz kapitan Krzysztof Bąk, który skierował piłkę do własnej bramki po niecelnym (podkreślmy to słowo!), niecelnym strzale Mąki. Mimo moich usilnych prób, krzyków, desperackich czynów i szalonych pomysłów na zmianę sposobu i stylu gry, wynik nie uległ zmianie i po raz pierwszy w tym sezonie ponieśliśmy porażkę w lidze. I to był mecz lidera z wiceliderem? Dramat... MoM - Daniel Mąka (Polonia W.) - 7,1 Lechia: Bajković - Wołąkiewicz, Stasiak, Bąk - Knezević (45' Balaz), Balaszwili, Kasperkiewicz (72' Mosquera), Nikolić (45' Kawa) - Galesić, Djukanović, Ivanovski Ekstraklasa (6/30) 29.08.2010 - ul. Traugutta, Gdańsk - 11364 widzów [1] Lechia Gdańsk - [2] Polonia Warszawa 0:1 (0:0) 45. N. Nikolić (ktz) 52. K. Bąk 0:1 (sam) 72. P. Kasperkiewicz (ktz)
  6. Willow

    Choking hazard

    To ten Mosquera przez "ku" Pedroo - muszę grać tą taksą, aby przyzwyczaić do niej zawodników. Grając ofensywnie dostalibyśmy baty od wszystkich na zachód od Odry Wszyscy w Gdańsku żyli meczem z AS Monaco, każdy chciał dostać się na to spotkanie, aby obejrzeć nasze zmagania "na żywo". Już dawno się tak nie zdarzyło, aby biletów w kasach zabrakło na godzinę przed meczem. Klubowy skarbnik mógł zacząć liczyć pieniądze jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Ja przez ostatnie kilka dni szykowałem misterny plan. Wszystko musiało być zapięte na ostatni guzik. Cały mikrocykl treningowy był przygotowany tak, aby zawodnicy byli w najlepszej formie właśnie w okresie meczów 4 rundy pucharu UEFA. Piłkarze wiedzieli co mają jeść, kiedy i dlaczego. Dodatkowo wszyscy codziennie uczestniczyli w odprawach dotyczących taktyki. Trenowaliśmy też rzuty karne - bardzo dużo rzutów karnych... całe mnóstwo. Tak na wszelki wypadek oczywiście, choć piłkarzom mówiłem, że wygramy w ciągu 90 minut. Jeżeli chodzi o skład personalny, to miałem tylko jeden problem, bo w środku pomocy nie mógł wystąpić kontuzjowany Andrzej Rybski, dlatego też przesunąłem na jego miejsce Nemanję Nikolica, który razem z Kasperkiewiczem i Balaszwilim mieli tworzyć trójkąt nie do przejścia. Zadanie mieliśmy proste - nie dać się, walczyć do utraty przytomności i liczyć na cud... Sędzia gwizdnął po raz pierwszy i się zaczęło... najgorzej jak tylko mogło, bo już w 5 min. Perreira uciekł Pęczakowi, ostro dośrodkował w pole bramkowe, a tam Feghouli wykorzystał swoje doświadczenie, dał się sfaulować Nikoliciowi i sędzia wskazał na "wapno". Dramat!!! Nie tak miało się to zacząć... Do piłki podszedł Cicero. Brazylijczyk patrzył na naszego bramkarza, tak jakby chciał go zabić... i pewnie chciał to zrobić bo uderzył piłką prosto w stojącego na środku bramki Bajkovica!!! W ciągu następnych 20 minut nasza obrona grała bez zarzutu, niestety atak nie istniał. W 26 min. goście znów zaatakowali szturmem i tylko przytomna interwencja Pęczaka, który wybił piłkę z linii bramkowej uratowała nas przed stratą gola. Chwilę potem Bajković obronił strzał Cicero i dobitkę Bakara i to było wszystko co wydarzyło się w pierwszej połowie. Czekaliśmy na swoją jedną, jedyną szansę, jeden błąd naszych przeciwników, ale goście byli zbyt dobrze zorganizowani w obronie. Drugie 45 minut zaczęliśmy tak samo źle, jak pierwsze. Obrona zaspała po długim wykopie bramkarza gości, do piłki doszedł Bakar i tylko brawurowej interwencji Bajkovicia zawdzięczaliśmy, że nadal było 0:0. Idealna, ta wymarzona sytuacja nadarzyła się w 54 min. gdy Djukanović przebił się przez mur 3 obrońców i ostro, po ziemi, wstrzelił piłkę wzdłuż linii pola bramkowego. Ta minęła gąszcz nóg, spóźnionego bramkarza i trafiła do Balaza, który mając przed sobą pustą bramkę... strzelił w słupek. Piłka jeszcze zatańczyła na linii i wyszła w pole... Nie wykorzystane sytuacje lubią się mścić, a dodatkowo goście potraktowali naszą szansę, jako dzwonek ostrzegawczy i znów rzucili się do ataku... Jednak wraz z upływem minut zaczęły mnożyć się niedokładności w rozegraniu, akcje naszych przeciwników przestały się zazębiać i zaczęli ostrzeliwanie naszej bramki z dalszej odległości z coraz bardziej nieprzygotowanych pozycji. Niestety w 73 min. naszej obronie przydarzył się drugi błąd... Stasiak z Bąkiem na radar kryli Bakara, który dostał idealną piłkę od Manganiniego i strzałem z woleja umieścił ją w naszej bramce. Zostało nam 18 minut na odrobienie strat. Byłem w czarnej rozpaczy, krzyknąłem coś do asystenta, kazałem rozgrzewać się moim piłkarzom ofensywnym, ale wszyscy patrzyli na mnie jak na idiotę. Spojrzałem na tablicę wyników, potem na sędziego i okazało się, że... był spalony i bramka nie została uznana. Goście w tym momencie musieli złapać kolejny oddech, bo zeszło z nich powietrze. Przestali atakować z taką determinacją i zrobiło się więcej miejsca w środku pola. Oczywiście nie byłem samobójcą i nie rozkazałem frontalnych ataków. Nadal priorytetem była obrona i szukanie szans przy stałych fragmentach gry. I taka właśnie szansa pojawiła się w 80 min. Balaz ostro dośrodkował z rzutu rożnego, a Djukanović wykorzystał fakt, że bramkarz gości zderzył się z jednym z obrońców i minął się z piłką. Gol, gol, gol!!! Cieszyłem się jak dziecko. Jeszcze spojrzałem na sędziego, aby upewnić się, że nie wyczarował w ostatniej chwili jakiegoś faulu, ale ten wskazał na środek. Na 10 minut przed końcem meczu wygrywaliśmy! Natychmiast cofnęliśmy się jeszcze głębiej. W ataku zostawiłem tylko jednego napastnika i zaczęło się nerwowe odliczanie... to znaczy zaczęłoby się gdyby, nie fakt, że to my byliśmy przy piłce i to my byliśmy stroną przeważającą. A jak dodamy do tego strzał życia Pęczaka, który półwolejem zdrapał farbę z poprzeczki strzeżonej przez Ruffiera to wyjdzie nam proste równanie. Dwa do zera = nokaut. Mimo jeszcze 7 minut, które pozostały do końca meczu, gościom nie udało się już stworzyć choćby pół szansy na zdobycie bramki. Z tych emocji zapomniałem dokonać choćby jednej zmiany... Po gwizdku sędziego utonąłem w objęciach piłkarzy... MoM - Paweł Pęczak (Lechia) - 8,1 - 33 lata, emerytura lada dzień, a on grał jak młody bóg Lechia: Bajković - Baran, Stasiak, Bąk - Balaz, Balaszwili, Pęczak - Nikolić, Kasperkiewicz - Galesić, Djukanović Puchar UEFA (4 runda, 2 mecz) 26.08.2010 - ul. Traugutta, Gdańsk - 14985 widzów [POL] Lechia Gdańsk - [FRA] AS Monaco 2:0 (0:0) [2:0 w dwumeczu] 5. Cicero (missed pen) 80. M. Djukanović 1:0 84. P. Pęczak 2:0 Tylko 12 razy loadowałem - a tak na poważnie to jest to jeden z moich największych sukcesów "taktycznych" w FMie... bo drużynę miałem "na papierze" o dwie klasy słabszą. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że był to ten jeden mecz na 10, które Lechia wygrałaby z Monaco, ale co tam
  7. Willow

    Juventus Turyn

    Konflikt? No co Ty? Na rękach bym nosił włodarzy Juventusu... i nawet klub bym polubił... jak towarzyszy niedoli
  8. Willow

    Juventus Turyn

    Ależ wam zazdroszczę...
  9. Mecz kolejki bez udziału najlepszej drużyny w Hiszpanii? pff....
  10. a kto o tym decyduje? Ty? :> najwyraźniej. każdy ma do tego swoje podejście, a takie osądy pozostaw dla siebie, wielki kibicu, bez którego klub by nie istniał. Ironia, to była ironia... ech... i wycelowana zupełnie w coś innego
  11. Willow

    Choking hazard

    Wyjazd na mecz z Koroną Kielce znów poświęciłem na rzecz pucharu UEFA. W składzie nie pojawiło się kilku kluczowych zawodników, a kilku innych miało zagrać tak krótko jak to tylko było możliwe. W tygodniu poprzedzającym to spotkanie do klubu przyszedł faks z ciekawą propozycją. Pewien klub chciał sprzedać zawodnika. Ogłoszenie jakich wiele... do czasu gdy tym klubem jest Real Madryt. Otóż hiszpański gigant za 22.000 EUR chciał nam sprzedać Pedro Mosquerę (22, OP LŚ, Hiszpania). Zgodziliśmy się, piłkarz też się zgodził i już w meczu z Koroną wyszedł w podstawowym składzie... Tak się złożyło, że wygrana w tym meczu warta była stołek lidera, ale ta opcja zdawała się tylko elektryzować drużynę gospodarzy... Na szczęście mecz ułożył się dla nas idealnie. Już w 4 min. meczu nasz najlepszy w tym sezonie napastnik, Filip Ivanovski został przewrócony w polu karnym Korony i sędzia podyktował "jedenastkę". Do piłki podszedł Hubert Wołąkiewicz i tak jak zwykle, nie pomylił się. Gospodarze próbowali sforsować naszą obronę, ale ani w pierwszej połowie, ani tym bardziej w drugiej nie byli w stanie. Kolejny mecz z naszym udziałem był nudny, ale cieszyłem się, że taktyka, którą szykowałem na mecze z dużo lepszymi rywalami (przynajmniej w założeniach) sprawdzała się. Korona oddała 12 strzałów na naszą bramkę, z czego tylko jeden leciał w jej światło, a większość to były uderzenia z dystansu. Niestety przy tak skomasowanej obronie nasz atak nie istniał, a dodatkowo Bośniacy (Galesić, Djukanović) nie mogli znaleźć formy, którą tak bardzo imponowali w poprzednim sezonie. Przed rewanżem z AS Monaco miałem mieszane uczucia... MoM - Filip Ivanovski (Lechia) - 7,5 Lechia: Bajković - Magdoń, Wołąkiewicz, Bąk (67' Baran) - Balaz, Mosquera, Balaszwili (67' Nikolić), Kawa - Ivanovski, Kowalczyk (88' Ekhousehi), Savić Ekstraklasa (5/30) 21.08.2010 - ul. Ściegiennego, Kielce - 9553 widzów [1] Korona Kielce - [2] Lechia Gdańsk 0:1 (0:1) 4. H. Wołąkiewicz 0:1 (kar) Mamy lidera...
  12. Willow

    Reloaded

    Też kiedyś miałem takiego z samymi 20... competent - grał średnio, poszedł za 20 mln do Chelsea
  13. Willow

    Choking hazard

    Na rewanż mieliśmy czekać aż 2 tygodnie, więc mogliśmy skupić się na najbliższym meczu ligowym z Ruchem Chorzów. Niestety 3 dni przerwy to było za mało, aby zregenerować siły, zwłaszcza, że pojedynek w pucharze UEFA był morderczy i kosztował nas mnóstwo sił. Dlatego znów w składzie pojawiło się kilku rezerwowych. Chorzowianie doskonale o tym wiedzieli i wyszli mocno skoncentrowani na ataku. Nie mogliśmy sobie poradzić z wysokim pressingiem gości, aż do momentu, gdy cofnąłem zespół i przeszliśmy na system gry... taki jak z AS Monaco. Ruch momentalnie się pogubił, a my uporządkowaliśmy grę, przejęliśmy prowadzenie gry i jeszcze przed przerwą objęliśmy prowadzenie. Balaszwili zacentrował ostrą piłkę z rzutu rożnego, a potężnym uderzeniem z woleja popisał się Knezević. Niestety na drugą połowę wyszliśmy rozkojarzeni, obrońcy wpuścili Janoszkę w pole karne, a ten idealnym podaniem obsłużył niepilnowanego Nowackiego i zrobiło się 1:1. Szybko zacieśniliśmy szyki obronne i do końca meczu goście już nam nie zagrozili. Niestety my też nie byliśmy w stanie umieścić piłki w siatce i mecz, po nudnej drugiej połowie zakończył się podziałem punktów. MoM - Zoran Knezević (Lechia) - 7,6 Lechia: Bajković - Magdoń (80' Baran), Wołąkiewicz, Bąk - Balaz (33' Knezević), Kasperkiewicz, Balaszwili, Nikolić - Ivanovski, Djukanović, Ekhosuehi (63' Galesić) Ekstraklasa (4/30) 15.08.2010 - ul. Traugutta, Gdańsk - 11307 widzów [4] Lechia Gdańsk - [6] Ruch Chorzów 1:1 (1:0) 41. Z. Knezević 1:0 46. M. Nowacki 1:1 80. P. Magdoń (ktz)
  14. Willow

    Choking hazard

    No i nadszedł ten dzień. Dzień najwyższej próby. Dziś mieliśmy podołać zadaniu powstrzymania ataków AS Monaco, albo polec z kretesem. Wszyscy (w sztabie szkoleniowym) byliśmy zgodni, że otwarta gra, do jakiej przywykliśmy, do jakiej przyzwyczailiśmy kibiców byłaby samobójstwem. Plan był prosty, za obronę odpowiedzialnych było 3 obrońców i 5 pomocników (1 defensywny, 2 środkowi, 2 cofnięci boczni), za atak dwóch napastników. Zagęszczenie środka pola, agresywny pressing na 40 metrze i długie przetrzymywanie piłki miało dać nam sukces. Miałem tylko nadzieję, że wytrzymamy psychicznie. Stadion Stade Louis II wypełnił się zaledwie 9000 widzów, którzy niemrawo dopingowali swoją drużynę i prawie 100 osobowa grupa naszych kibiców nie miała kłopotów z ich zagłuszeniem. Gospodarze zaczęli z impetem... i rozbili się o nasz podwójny mur. Byłem pod wrażeniem gry obronnej mojego zespołu - walczyliśmy jak lwy, determinacją nadrabiając niedostatki techniczne. No i dopisywało nam szczęście, w 6 i 12 minucie piłka trafiała w naszą poprzeczkę - zwłaszcza w tej drugiej sytuacji serce zabiło mi mocniej, bo piłka zatańczyła na linii i wyszła w pole, a Stasiak był o ułamek sekundy szybszy od Vargasa, który bez wątpienia zdobyłby bramkę. My zaatakowaliśmy w 22 i 24 minucie gdy dwukrotnie bramce Ruffiera zagroził Djukanović - najpierw sędzia dopatrzył się spalonego i nie uznał bramki, a później bramkarz gospodarzy popisał się cudowną paradą. Taka zuchwałość rozjuszyła tylko naszych rywali i do końca pierwszej połowy zawzięcie próbowali zdobyć bramkę. Najbliżej tego był Mongongu, którego uderzenie z 20 metrów we wspaniałym stylu obronił Bajković. Nasz bramkarz również obronił strzały z dość bliskiej odległości Vargasa i Gakpe. Pierwszy kwadrans drugiej połowy był dla nas istnym piekłem. Gospodarze siedzieli na nas i raz po raz obstrzeliwali naszą bramkę... jednak czynili to z coraz gorszych pozycji. Nasza taktyka zaczynała przynosić efekty. Największym zagrożeniem w drugiej połowie były stałe fragmenty gry, które zapamiętale bił Mangani. W 63 min. właśnie po takim rzucie wolnym piłka po raz 3 w tym meczu wylądowała na naszej poprzeczce. Jeszcze w 78 min. Nimani uderzył głową, ale piłka tym razem odbiła się od słupka... i gospodarze przestali wierzyć, że zdołają dziś pokonać Bajkovicia. Wtedy też stworzyliśmy sobie najlepszą okazję do zdobycia bramki - Galesić niezłym dryblingiem urwał się obrońcy i uderzył soczyście w długi róg bramki, ale Ruffier stał na posterunku. Bezbramkowy remis stał się faktem. MoM - Givi Balaszwili (Lechia) - 7,4 - grał na DM, rozgrywał, walczył w powietrzu, odbierał - brawo, brawo, brawo Lechia: Bajković - Stasiak, Baran, Bąk - Balaz, Balaszwili, Nikolić - Rybski (67' Gul), Kasperkiewicz - Galesić (86' Savić), Djukanović Puchar UEFA (4 runda, 1 mecz) 12.08.2010 - Stade Louis II, Monako - 9206 widzów [FRA] AS Monaco - [POL] Lechia Gdańsk 0:0 67. A. Rybski (ktz) Mieszanka ogromnej dozy szczęścia, nieporadności napastników przeciwników i dobrze dobranej taktyki sprawiła, że pierwszy raz od dawna FM prawie przyprawił mnie o zawał - ależ emocje... aż boję się rewanżu
  15. Willow

    Choking hazard

    Wyjazd do Łodzi na mecz z Widzewem był tylko preludium do głównego dania, jakim było spotkanie w Monako. Dlatego też nie mógł dziwić mocno rezerwowy skład oraz bardzo defensywna taktyka, która miała dać nam sukces w meczu pucharu UEFA, a którą musiałem przetestować. Niestety znów zagraliśmy na żenująco niskim poziomie. Wystarczy spojrzeć na statystyki meczu - Widzew oddał 18 strzałów na naszą bramkę, my odpowiedzieliśmy zaledwie siedmioma. Ich strzały 9-krotnie leciały w światło bramki, my uderzyliśmy tak tylko raz. Dlatego też nikt się nie zdziwił, gdy w 28 min. Ukah uderzył wolejem tuż obok słupka po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Mierzejewskiego i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Do tego momentu tylko gospodarze grali w piłkę, a my skupiliśmy się na obronie. Cuda zaczęły się dziać później. Najpierw, w 33 min., stojący w bramce Widzewa, Łukasz Sapela tak niefortunnie interweniował po dośrodkowaniu Ekhosuehiego, że skierował piłkę do własnej bramki, a w 45 min. Balaszwili zagrał do będącego na spalonym Ivanovskiego, sędzia nie zareagował i Macedończyk mógł cieszyć się ze zdobytej bramki. Był to nasz jedyny celny strzał w tym meczu. W drugiej połowie zmodyfikowałem taktykę obronną (m.in. poprzez wystawienie dodatkowego DM oraz cofnięcie dwóch bocznych pomocników) i Widzew bił głową w mur. Pozwoliliśmy im jedynie na uderzenia z dystansu z bardzo nieprzygotowanych pozycji. Zwycięstwo w kiepskim stylu nie przyniosło nam chluby, ale dało mi kilka pomysłów na zneutralizowanie napastników AS Monaco. MoM - Ugochukwu Ukah (Widzew) - 7,7 Lechia: Bajković - Brede, Canella (45' Baran), Magdoń - Piątek, Rybski (63' Gul), Balaszwili, Pęczak - Ivanovski, Kowalczyk (63' Galesić), Ekhousehi Ekstraklasa (3/30) 07.08.2010 - Aleja Piłsudskiego, Łódź - 5134 widzów [16] Widzew Łódź - [5] Lechia Gdańsk 1:2 (1:2) 28. U. Ukah 1:0 33. Ł. Sapela 1:1 (sam) 45. F. Ivanovski 1:2 AS Monaco zagrało równie słabo jak my, ale... przegrało z FC Lorient 0:2 będąc drużyną znacznie, znacznie słabszą od swoich rywali. Czyżby jednak była dla nas jakaś szansa?
  16. Fasol jeśli twierdzisz inaczej to nie jesteś godzien być kibicem MU
  17. Willow

    Inter Mediolan

    Gratulacje. Jesteście tak samo wielcy jak Barca (tzn. tak samo zdobyliście tytuł wczoraj ). Ale żeby nie było - graliście najrówniej i najskuteczniej. O błędach sędziów itp nie będę pisał, bo one zdarzają się wszędzie i pozostaje mieć nadzieję, że wynikają one z nieudolności, a nie z faktu, że Buki robią nas, kibiców w przysłowiowego Ch*ja.
  18. Willow

    Choking hazard

    Legia nie gra w pucharach w tym sezonie A Monaco ma całkiem niezłą pakę, która może nam sprawić niezły łomot i wolałbym sto razy bardziej dostać Crvenę albo Steuaę. Jedyne na co liczę to ich brak ogrania, bo liga u nich rusza dopiero teraz i przed meczem z nami rozegrają jeden mecz o stawkę.
  19. Willow

    Choking hazard

    W sali było gorąco z dwóch powodów. Klimatyzacja szwankowała, no i wszystkim udzielała się atmosfera nerwowego wyczekiwania na losowanie co u wielu prezesów, vice prezesów, wysłanników, dyrektorów powodowało nadmierną potliwość. W kuluarach toczyło się mnóstwo kurtuazyjnych rozmów, które miały procentować w przyszłości... - I jak samopoczucie? - zagadnął mnie łamanym angielskim wąsaty jegomość, którego plamy potu sięgały (wtopionego w fałdy grubego cielska) paska od spodni. - Mam nadzieję, że trafimy na jakichś ogórasów, najlepiej z jakiegoś zadupia. Bułgaria czy inny Azerbejdżan byłby idealny - odpowiedziałem licząc na to, że trafnie oceniłem pochodzenie mojego niechcianego rozmówcy. - No tak, tak. My też... choć na Azerbejdżan nie trafimy, bo nie można wylosować drużyny z tego samego kraju... ekhm... - grubas próbował zachować twarz. - No i nie traficie na ogórasów, bo nie jesteście rozstawieni. Więc również z tego powodu Azerbejdżan odpada, bo żadna z tamtejszych drużyn nie jest... i chyba nigdy nie była... rozstawiona, nieprawdaż? - byłem złośliwy. Z premedytacją. Rozkoszowałem się reakcją grubasa. - No tak, ekhm... no tak... A wiesz Pan co? Obyście trafili na najsilniejszego rywala!!... - grubas pozytywnie mnie zaskoczył na odchodne obsypując mnie jakimiś azerskimi przekleństwami... Losowanie zaczęło się punktualnie. Nerwowo patrzyłem na tablicę z rozstawionymi klubami: Ajax, VfB Stuttgart, HSV Hamburg, Tottenham czy AS Monaco były na mojej "czarnej liście". - Hehe... grubas wylosował Ajax... hehe - patrzyłem na minę grubasa i czekałem aż nasze spojrzenia się spotkają. Triumfowałem... Chwilę potem rozstrzygnęły się nasze losy w Pucharze UEFA. - k***a, AS Monaco. No to po zawodach - grubas prawie mnie zabił swoim rubasznym śmiechem, który na chwilę przeszkodził w losowaniu... Inne polskie kluby trafiły lepiej, bo Lech wylosował Crveną Zvezdę, a Polonią Warszawa trafiła na Steuę Bukareszt. W Lidze Mistrzów Wisła wpadła na Slavię Praga...
  20. Willow

    Choking hazard

    8:2 w dwumeczu powinno zadowolić każdego W drugiej kolejce Ekstraklasy podejmowaliśmy u siebie Lecha Poznań, który, jak co roku, wymieniany był w gronie faworytów do zdobycia MP. Dwa lata temu zajęli 2 miejsce za Legią, a rok temu byli za Wisłą i za... nami. Poznaniacy bardzo chcieli się odegrać za ostatnią porażkę 0:2, która wtedy przekreśliła ich szanse na mistrzostwo i mocno oddaliła od drugiego miejsca. Mecz oglądany przez prawie komplet widzów miał dwa oblicza. Pierwsze, które trwało aż do 75 minuty było dla nas niezwykle przyjazne, a kibiców wprawiało w ekstazę. Graliśmy szybko, skutecznie i z pomysłem. Raz za razem rozmontowywaliśmy obronę Lecha i zagrażaliśmy bramce Kotorowskiego. Goście w tym czasie ograniczyli się do defensywy i jedynie dwukrotnie zagrozili naszej bramce. Niestety w pierwszej połowie tylko jedna akcja zakończyła się naszą bramką - w 17 min. Filip Ivanovski dostał prostopadłe podanie od Andrzeja Rybskiego i nie miał problemów z oddaniem celnego strzału z okolic 7 metra pola karnego. Po przerwie Lech nadal nie potrafił przełamać naszej dominacji, a my nie potrafiliśmy tej dominacji udokumentować i gdy wydawało się, że dojdzie do nerwowej końcówki, w odstępie zaledwie 3 minut zdołaliśmy zdobyć dwie bramki. Najpierw, w 71 min. Kotorowski ratując drużynę przed rzutem rożnym, wypiąstkował piłkę wprost pod nogi Djukanovicia, który nie miał problemu z wpakowaniem piłki do siatki, a później, w 74 min. Galesić ostro dośrodkował z prawego skrzydła, a wspaniałym szczupakiem popisał się Ivanonovski. Nokaut... ... tak się przynajmniej wydawało, bo Lech wtedy dopiero zaczął grać i mimo wszystko doszło do tej nerwowej końcówki! Najpierw w 77 min. Stilić przymierzył z rzutu wolnego, a w 85 min. Kononowicz tak sprytnie ustawił się w polu karnym, że nie było przy nim obrońców, jego nie było widać, ani piłki, którą uderzył, ani bramki... no niczego nie było... oprócz nerwowego obgryzania paznokci przez 10 minut bo sędzia doliczył całe pięć. Jeszcze w 89 min. uratował nas słupek, a w 93 min. minimalny spalony i sędzia zagwizdał po raz ostatni. Nerwowo... ale z happy endem...uff... MoM - Filip Ivanovski (Lechia) - 8,5 Lechia: Bajković - Stasiak, Bąk, Baran - Balaz (72' Knezević), Rybski, Balaszwili, Nikolić - Ivanovski, Djukanović, Ekhousehi (67' Galesić) Ekstraklasa (2/30) 01.08.2010 - ul. Traugutta, Gdańsk - 14988 widzów [8] Lechia Gdańsk - [5] Lech Poznań 3:2 (1:0) 17. F. Ivanovski 1:0 71. M. Djukanović 2:0 74. F. Ivanovski 3:0 77. S. Stilić 3:1 85. M. Kononowicz 3:2 Kilka dni po meczu udałem się na losowanie kolejnej rundy Pucharu UEFA - liczyłem na szczęście i jakiegoś słabego rywala...
  21. Willow

    Choking hazard

    Rewanżowe spotkanie z Litexem Łowecz miało być tylko formalnością. Wygrana i cztery strzelone bramki na wyjeździe były nie lada zaliczką. Niestety tragiczna gra w meczu ligowym z Zagłębiem zasiała w moim sercu ziarno niepewności... Bułgarzy przyjechali do nas autokarem, co mnie trochę uspokoiło, bo aby do nas dotrzeć swoją podróż rozpoczęli 3 dni wcześniej, co z pewnością musiało być dla nich męczące. Z resztą ich trener wypowiadał się dość asekuracyjnie, że chcą uniknąć blamażu, że Lechia to klasowy zespół itp. Zastanawiałem się czy to zasłona dymna, czy też faktycznie porażka 1:4 w pierwszym meczu była wyznacznikiem ich umiejętności, a nie wypadkiem przy pracy. Moje wątpliwości miały się rozwiać wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego. Postanowiłem zaryzykować i w pierwszej jedenastce pojawiło się kilku rezerwowych (w końcu za trzy dni graliśmy z lidze z Lechem). Goście próbowali narzucić nam swój styl gry, zdobyć szybko bramkę i liczyć na cud, ale byli dla nas za słabi. Mimo tego byłem lekko poddenerwowany, bo nie na takim poziomie drużyny potrafiły odrabiać 3-bramkowe straty, ot choćby Liverpool w finale LM z Milanem. Sprawa awansu wyjaśniła się w 36 minucie meczu - Canella zagrał długą, prostopadłą piłkę do będącego na minimalnym spalonym Galesicia, a ten nie zmarnował okazji i po 30 metrowym rajdzie umieścił piłkę między nogami bramkarza i słupkami bramki gości. Do przerwy goście nie istnieli. Po przerwie co prawda zdobyli bramkę wyrównującą, ale wynikała ona bardziej z przypadku i niefrasobliwości naszych obrońców, niż dobrej gry naszych przeciwników. Zwłaszcza, że to my prowadziliśmy grę i byliśmy bliscy strzelenia kolejnych bramek. Ponownie na prowadzenie wyszliśmy w 64 min. gdy Galesić uderzył głową po dośrodkowaniu Piątka. W tym momencie mecz mógłby się skończyć, na nieszczęście dla gości trwał on jeszcze prawie 30 minut podczas których nasza zdobycz bramkowa się podwoiła, a gole zdobyli Wołąkiewicz z karnego po faulu na Galesiciu i Galesić, który tym samym skompletował hattrick. MoM - Mensur Galesić (Lechia) - 9,3 Lechia: Bajković - Canella, Brede, Wołąkiewicz - Piątek, Kędziora, Kasperkiewicz, Pęczak - Duda, Galesić, Ekhousehi Puchar UEFA (3 runda, 2 mecz) 29.07.2010 - ul. Tragutta, Gdańsk - 14321 widzów [POL] Lechia Gdańsk - [bUL] Litex Łowecz 4:1 (1:0) [8:2 w dwumeczu] 36. M. Galesić 1:0 56. T. Andreev 1:1 64. M. Galesić 2:1 77. H. Wołąkiewicz 3:1 82. M. Galesić 4:1 Do następnej rundy awansowały też Polonia Warszawa, która w pokonanym polu pozostawiła szkocki St. Mirren (1:0 i 2:0) oraz Lech Poznań, który nie dał szans izraelskiemu Maccabi Hajfa (2:0 i 2:1). W Lidze Mistrzów Wisła Kraków łatwo rozprawiła się z gruzińskim Dinamo Tibilisi (4:0 i 3:0) i komplet polskich klubów czekał na losowanie odpowiednio 4 rundy el. Pucharu UEFA i 3 rundy el. LM.
  22. Willow

    Choking hazard

    W pierwszej kolejce sezonu 2010/11 naszym rywalem był beniaminek z Lubina, który zdominował pierwszą ligę w swoim marszu do Ekstraklasy. My byliśmy podbudowani zwycięstwem nad Litexem, no i dodatkowo w tym sezonie mieliśmy już "markę", z którą wielu miało się już liczyć - nasze szanse na wygranie ligi oceniono już całkiem nieźle. Za każdą złotówkę postawioną na nas, można było wygrać tylko 20. Inauguracja ligi w naszym wykonaniu była tragiczna. Gdzieś zniknęła drużyna, która demolowała rywali jeszcze 3 dni wcześniej w Bułgarii, a na jej miejsce pojawiła się banda amatorów. Niezgrana, niewytrenowana, beznadziejna... Gdyby nie błąd sędziego i rzut karny, który pewnie wykonał Krzysztof Bąk, to mecz kończylibyśmy z zerowym dorobkiem bramkowym, bo był to nasz jedyny celny strzał w tym spotkaniu. I gdyby nie nieskuteczność napastników gospodarzy, rewelacyjna forma Bajkovicia, który wykazał się nie lada refleksem przy kilku strzałach z najbliższej odległości oraz fura szczęścia (słupek i poprzeczka) to mecz ten byśmy kończyli z bagażem minimum 4-5 bramek. Na szczęście nasz bramkarz skapitulował tylko raz, po mierzonym strzale Kamila Jackiewicza i mecz zakończył się niesprawiedliwym podziałem punktów. MoM - Kamil Jackiewicz (Zagłębie L) - 7,4 Lechia: Bajković - Bąk, Stasiak, Baran - Knezević, Balaszwili, Gul, Nikolić - Ivanovski, Djukanović, Savić Ekstraklasa (1/30) 25.07.2010 - Górniczy Ośrodek Sportu, Lubin - 15284 widzów [-] Zagłębie Lubin - [-] Lechia Gdańsk 1:1 (1:1) 18. K. Jackiewicz 1:0 23. K. Bąk 1:1 (kar) Bardzo słabo...
  23. Ta, ta, ta ta ra ra, ta ta ta ta... nucenie na modłę jednego z przebojów lat 80-tych - ME2 trailer
  24. Willow

    Choking hazard

    W związku z urlopem, na którym będę oglądał jak Kubica dostaje po dupie od asów pokroju Nelsinho P. czy innego Bourdaisa, opek będzie sobie wisiał... do 18.05 bez aktualizacji. Ale wrócę
  25. Patrzę na "nowe posty" w karierach na głównej stronie forum, widzę jakiś lamerski tytuł i post T-m. Myślę sobie: T-m pewnie komuś "przyjebał" jakimś tekstem... wchodzę... a tu opek Teema. No ch**j, za długo mnie tu nie było, za długo...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...