Skocz do zawartości

Ralf

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    3 477
  • Rejestracja

  • Wygrane w rankingu

    2

Zawartość dodana przez Ralf

  1. @Makk, Troszkę, ale nie kazałem im łamać sobie nóg o bambusy, palmy and whatever else :> @bacao, Może i ofensywni scouci, ale ważne, że nie próżnują i wynajdują świetnych zawodników, w dodatku dostępnych po atrakcyjnych warunkach, bo na Bosmanie. Jeśli w przyszłym sezonie, co jest coraz bardziej prawdopodobne, będziemy czwartoligowcami, ten "nadmiar" napastników może się okazać zbawieniem. Z resztą, nie tylko armada snajperów zasili latem Margate.
  2. Początek kwietnia był jednocześnie początkiem decydującej serii gier w Conference National. Do końca pozostawało pięć kolejek, mieliśmy dziesięć punktów przewagi nad drugim w tabeli, a to oznaczało, że po beznadziejnym początku sezonu nieoczekiwanie byliśmy już o krok od zapewnienia sobie awansu do czwartej ligi. Pierwsze trzy punkty potrzebne do tego celu były do zgarnięcia w domowym meczu z Weston-super-Mare, którego jesienią nie potrafiliśmy pokonać. Teraz już nie mieliśmy tego problemu i w 15. minucie Noakes dośrodkowywał z lewego skrzydła, Molango nieczysto główkował, a kiepsko interweniujący Cann wrzucił sobie piłkę do bramki. Chwilę po przerwie gola zdobył już sam Maheta, z dwoma rywalami na plecach nie dając najmniejszych szans bramkarzowi. Szliśmy za ciosem i już dziesięć minut później Bridge-Wilkinson wrzucił piłkę do Robertsona, Jordan wykorzystał fakt, że golkiper Cann szukał skarbów na jedenastym metrze i spokojnym strzałem do pustej bramki ustalił wynik meczu. Oczywiście nie mogło być tak różowo, i po tym spotkaniu kolejnego urazu (Jezuuu...) doznał Crookes. Straciłem już rachubę, który raz w tym sezonie.
  3. Marzec 2009 Bilans: 4-1-1, 10:7 Conference National: 1. [+10 pkt nad Grays]; Br FA Cup: - FA Trophy: Półfinał, 0:0 i 3:1 z Kidderminster LDV Vans Trophy: - Finanse: -280 tys. euro (+222 tys. euro) Gole: Fangzhuo Dong (31) Asysty: Jordan Robertson (17) Ligi: Anglia: Liverpool [+1 pkt] Francja: Olympique Lyon [+7 pkt] Hiszpania: Real Madryt [+0 pkt] Niemcy: SC Freiburg [+6 pkt] Polska: Wisła Kraków [+10 pkt] Rosja: Saturn Oblast' [+0 pkt] Szwajcaria: FC Basel [+1 pkt] Włochy: AC Milan [+12 pkt] Liga Mistrzów: - Puchar UEFA: - Reprezentacja Polski: - 21.03, el. MŚ 2010, Polska - Litwa, 1:0 Ranking FIFA: 1. Brazylia [1190], 2. Holandia [1164], 3. Anglia [1085], ..., 45. Polska [601]
  4. W konsekwencji ostatniego blamażu, w składzie na kolejny mecz zaszły zmiany. Przede wszystkim na trybunach wylądowali żałośnie słabi przed trzema dniami Winters i Nicolau, zastąpieni odpowiednio przez Noakesa i przywróconego z rezerw Eardleya, na środek obrony za Baudry'ego wskoczył Redondo, a oprócz tego mogłem dziękować bogom, że do meczowej sprawności wrócił Crookes i nareszcie mogliśmy wystąpić z bramkarzem w składzie. Obecność Petera na boisku w spotkaniu z Crawley bardzo szybko została zauważona, gdyż w pewnym momencie popisał się interwencją, o jakiej Nielsen i Searle mogliby tylko pomarzyć. Było to szczególnie ważne wobec faktu, że przez pierwszy kwadrans tragiczne błędy w ustawieniu popełniała cała linia obrony, czego ukoronowaniem było ruszenie sam na sam aż trzech rywali na raz, a wyjście z tego obronną ręką zawdzięczaliśmy pogubieniu się z piłką jednego z nich. Później tryby nareszcie zaskoczyły, i najpierw w 37. minucie Robertson dobił z niewiarygodnie ostrego kąta strzał Halla, a dziesięć minut przed końcem Blackburn obejrzał drugą żółtą kartkę po faulu na Gradleyu, a Bridge-Wilkinson pewnie wykorzystał rzut wolny, czym ustalił wynik meczu.
  5. Przed wyjazdowym meczem z Grays mogłem wrócić do sprawdzonej dotychczas jedenastki, kiedy ze zgrupowania reprezentacji wrócił Nicolau. Z gospodarzami w tym sezonie radziliśmy sobie znakomicie, zarówno w rundzie jesiennej, jak i w FA Trophy pewnie ogrywając ich po 3:0 i u siebie, i na wyjeździe. Tia, but the memory remains... Wcześniej tego dnia musiałem skoczyć do Londynu załatwić pewną sprawę, toteż do Grays przyjechałem własnym samochodem. Dziewięćdziesiąt minut później okazało się to dla mnie zbawieniem i cieszyłem się przez gorycz, że nie muszę wracać z moimi partaczami tym samym środkiem transportu. Zagraliśmy po prostu jak zdegradowani, albo wręcz jak drużyna z niższej klasy rozgrywkowej, gospodarze robili z nami, co tylko chcieli, a po kwadransie miałem już wykorzystane dwie zmiany. Dotyczyły one bramkarza i lewego skrzydła, jako że Nielsen praktycznie nie interweniował przy szybkich golach Hursta i Granta kolejno w 9. i 13. minucie, a Winters zaliczył asystę przy trafieniu tego drugiego. W naszej bramce stanął Searle, ale i jego miałem ochotę zwolnić już na murawie, a pomeczowe oceny Stuarta od dziennikarzy były stanowczo zawyżone. W 20. minucie nadzieje na korzystny wynik przywrócił Robertson, ale jeszcze przed przerwą ponownie wątpliwości rozwiał Grant, a tuż po przerwie na 1:4 podwyższył Arthur. W tym momencie byłem już tak wściekły, że nasze drugie trafienie autorstwa Molango nie zrobiło na mnie większego wrażenia, z resztą i tak nim zdążyliśmy się ustawić do wznowienia gry, piłka ponownie przeszyła Searle na wylot i zostaliśmy efektownie ośmieszeni aż 2:5.
  6. Yyy, chcesz kanapkę? ------------------------------ Na rewanżowy mecz półfinału FA Trophy postanowiłem zrobić mały eksperyment i od początku na skrzydle zagrał Bye, jego miejsce w środku pola zajął Hall, a Bridge-Wilkinson musiał zadowolić się rolą rezerwowego. Nie moglem też skorzystać z powołanego do reprezentacji Cypru Nicolau oraz kontuzjowanego Grahama, więc z prawej obrony przesunąłem Murraya, dając zagrać Smithowi, a na środku wystawiłem Baudry'ego. W pierwszym spotkaniu na wyjeździe padł bezbramkowy remis, zatem teraz to my musieliśmy się martwić, by rywale nie wcisnęli nam gola. Udało mi się dotrzeć do ambicji zawodników argumentem, że dziś mogą pisać historię i zapewnić klubowi pierwszy w dziejach awans do finału krajowych rozgrywek o charakterze pucharowym. Największy zapał do gry wykazywał dzięki temu Gatting, który w 11. minucie wywarł presję na będącym przy piłce bramkarzu, wskutek czego ten na niego wpadł, a Joe odesłał piłkę do pustej bramki, natomiast po półgodzinie sięgnął dośrodkowania Wintersa, złapał Provetta na wykroku i nasza sytuacja stała się niemal komfortowa. Losy awansu pięć minut po przerwie ostatecznie rozstrzygnął Murray, który strzelał głową z dośrodkowania Bye'a, a niepewny Provett znowu nie sięgnął piłki i po raz trzeci wyjmował ją z siatki. Od tej pory co poniektórzy zbytnio się rozluźnili i kwadrans przed końcem świetnie dotąd broniący Nielsen przypomniał o swoich wyczynach, niepotrzebnie wychodząc z bramki, by zderzyć się ze Smithem i na miłym dla oka 3:0 pojawiła się skaza. Trochę mnie to zirytowało, ale ostatecznie cieszyłem się z wejścia do finału FA Trophy. Po meczu czekała nas jeszcze jedna miła niespodzianka, bo korzystne wyniki w rozgrywanych równolegle spotkaniach Conference National dały nam bez wychodzenia na boisko pewne miejsce co najmniej w barażach o awans.
  7. W obecnej kampanii zaczynały padać pierwsze rozstrzygnięcia – beniaminek z Tamworth został pierwszym zespołem, który przyszły sezon rozegra w niższej klasie rozgrywkowej. My natomiast byliśmy coraz bliżej zapewnienia sobie miejsca w pierwszej piątce, a krok ku temu mieliśmy okazję postawić w spotkaniu z kandydatem do spadku, ekipą Shrewsbury. Przebieg meczu był identyczny, jak wszystkie nasze tegoroczne starcia z zespołami z dolnych rejonów tabeli, a więc według schematu – my atakujemy, rywal się broni, napastnicy strzelają na odpieprz, wynik wciąż bezbramkowy, aż rozlega się końcowy gwizdek. Byłem już pogodzony z kolejnym remisem, gdy w 77. minucie z prawego skrzydła ruszył Bye, niczym Jacek Krzynówek zszedł do środka, przebił się przez obronę, po czym ujawnił swoją nietuzinkową inteligencję nie zagrywając do naszych nonszalanckich napastników, a samemu uderzając na bramkę, co przyniosło nam rozstrzygającego gola. Dzięki Josephowi odnieśliśmy pierwsze w tym roku zwycięstwo z ligowym outsiderem.
  8. Ostatecznie Dong, zgodnie ze swoją naturą, wybrał najbardziej "pazerną" opcję i latem przeniesie się do AZ Alkmaar, nie zastanawiając się w ogóle nad tym, czy zdoła wywalczyć sobie miejsce w wyjściowej jedenastce tejże drużyny. Ja natomiast kontynuowałem transferową politykę i podpisałem wstępny kontrakt z jeszcze jednym napastnikiem, uzdolnionym Mario D'Orazio (20 l., N, Włochy) z Montecchio Maggiore. Prowadziłem również negocjacje z pewnym chorwackim pomocnikiem, kiszącym się w rezerwach Delémont, ale gdy ten zażądał sobie z góry statusu gwiazdy, stwierdziłem ostetnatcyjnie "zastanowimy się" i urwałem negocjacje. Nadszedł czas na rozegranie pierwszego spotkania półfinałowego dwumeczu FA Trophy, w którym zaczynając od wyjazdy byliśmy w uprzywilejowanej pozycji, a los przydzielił nam słabiutkie Farnborough. Jak to u nas zwykle przy takich rywalach bywa, szanse na odniesienie zwycięstwa były niewielkie. Defensywnie wypadliśmy poprawnie, Nielsen nawet zaskoczył wszystkich świetną interwencją, ale z przodu jedynie kolekcjonowaliśmy żółte kartki, skrzydłowi podawali przytłaczająco niecelnie, a napastnicy swoim pudłowaniem sprawiali, że chciało mi się wyć z rozpaczy. Z taką nonszalancją w ataku nie mieliśmy prawa zdobyć choćby przypadkowego gola, a goście kurczowo trzymali się zderzaków autobusu w polu karnym i po bezbramkowym remisie to oni w rewanżu mieli być faworytami.
  9. O ile wcześniej zdawałem sobie sprawę z tego, że w przyszłym sezonie Dong będzie widniał w Margate tylko w statystykach, o tyle teraz jego odejście stało się już tak pewne, jak to, że jutro w nocy będzie ciemno. Otrzymał on bowiem dwie oficjalne oferty kontraktów, obie z Holandii, bo z AZ Alkmaar i FC Twente Enschede, toteż już teraz było wiadomym, że można się zakładać, którą opcję wybierze. Los zawczasu postanowił ukarać nielojalnego Chińczyka i już na jednym z kolejnych treningów upuścił sobie sztangę na klatkę piersiową, na kilka tygodni eliminując się z gry. A zostając przy transferach, kadra Margate na przyszły sezon szykowała się w międzynarodowych barwach, i kolejnym zagranicznym piłkarzem, którego udało mi się nakłonić do gry u mnie, był reprezentant Kamerunu, Simon Antagana (29 l., N, Kamerun; 5/0) ze szwajcarskiego Schaffhausen. Dong zatem mógł nawet lecieć na księżyc, bo nie byłoby wcale powiedzianym, że za rok miałby pewne miejsce w składzie. Przeciwko Forest Green za kontuzjowanego Fangzhuo wystąpił Robertson, ponadto u jego boku zagrał wypoczęty już Gatting, spychając Molango na ławkę. Niżej sklasyfikowani goście robili sporo szumu, ale nie potrafili się przebić pod naszą bramkę, natomiast my mieliśmy problemy już w środku pola, a na prawym skrzydle bezużytecznie człapał Martin, już w przerwie będąc odesłanym pod prysznic. Pierwsza połowa wyszłaby na remis, gdyby nie koszmarny błąd Crookesa, który wyrzucając złapaną moment wcześniej piłkę trafił prosto do Madjo, a Guy wykorzystał prezent i musieliśmy odrabiać straty. Na szczęście od czego był Robertson – tuż przed przerwą Jordan przyjął zgranie głową Gattinga, minął dwóch obrońców i malowniczym strzałem od słupka wyrównał na 1:1. W szatni zaserwowałem drużynie umiarkowany ochrzan, większy zebrali tylko Peter z Mattem Martinem, i była to dobra decyzja. Dwadzieścia minut po przerwie Murray zdecydował się na dośrodkowanie z prawego skrzydła, a w polu karnym Gradley uwolnił się spod opieki obrońców, wyskoczył do główki i oszukał bramkarza, dając nam prowadzenie. Jak się później okazało, był to kluczowy moment meczu, ale do samego końca zachowywałem trzecią zmianę, bo Crookes kończył mecz z urazem. Ostatecznie okazało się, że Peter stłukł sobie udo i na co najmniej dwa tygodnie znowu zostałem z nieprzewidywalnymi w negatywnym znaczeniu Searle i Nielsenem.
  10. Tylko dwie zmiany zdecydowałem przeprowadzić na wyjazdowe spotkanie z Bury – wyraźnie wykończonego Gattinga zastąpił Molango, a na ławce jako rezerwowy zasiadł Amoako. Gospodarze zajmowali dopiero 16. miejsce w tabeli i nadal rozczarowywali swoich kibiców, toteż o zwycięstwo miało być piekielnie trudno. Sprawy jeszcze bardziej skomplikowały się po pięciu minutach gry, kiedy to mieliśmy doskonałą okazję, Boertien bezpardonowo powalił na murawę wybiegającego sam na sam z bramkarzem Martina, za co otrzymał czerwoną kartkę, a my mieliśmy przez prawie cały mecz grać w przewadze jednego zawodnika. Mój sarkazm okazał się całkowicie uzasadniony, bo aż do końcowego gwizdka moi zawodnicy grali tak, jakby ich hasłem przewodnim było "byle do fajrantu", i nie stanowili praktycznie żadnego zagrożenia dla rywali, poza haniebnie przestrzeloną setką Molango na pustą bramkę. Skoro gospodarze po osłabieniu czerwienią starali się przede wszystkim nie stracić gola, spotkanie po prostu musiało zakończyć się nudnym jak flaki z olejem, bezbramkowym remisem. ---------------------- Luty 2009 Bilans: 3-4-0, 13:5 Conference National: 1. [+11 pkt nad Grays] FA Cup: - FA Trophy: 4R, 2:0 z Kidderminster LDV Vans Trophy: - Finanse: -215 tys. euro (+287 tys. euro) Gole: Fangzhuo Dong (31) Asysty: Jordan Robertson (17) Ligi: Anglia: Liverpool [+0 pkt] Francja: Olympique Lyon [+3 pkt] Hiszpania: Valencia [+3 pkt] Niemcy: SC Freiburg [+4 pkt] Polska: Wisła Kraków [+12 pkt] Rosja: - Szwajcaria: Young Boys [+3 pkt] Włochy: AC Milan [+13 pkt] Liga Mistrzów: - Puchar UEFA: - Reprezentacja Polski: - 04.02, Mecz towarzyski, Polska - Korea Południowa, 2:2 Ranking FIFA: 1. Brazylia [1194], 2. Holandia [1176], 3. Anglia [1097], ..., 41. Polska [613]
  11. W końcu nadszedł dzień jednego z najtrudniejszych meczów rundy jesiennej, a więc spotkanie z desperacko walczącym o powrót do League Two Aldershot. Goście przed meczem z nami zajmowali w lidze piąte miejsce, a więc ostatnie "barażowe", zaś na bezpośredni awans mieli już coraz bardziej iluzoryczne szanse. Tego dnia potwierdziło się, że w tym sezonie jedynym słusznym bramkarzem jest Crookes, który m.in. obronił praktycznie niemożliwy do wyjęcia strzał z najbliższej odległości, wykazując się znakomitym refleksem. Nareszcie zagraliśmy porządnie, a kiedy Margate to robi, przeciwnik po prostu nie istnieje. Zaczął po niespełna 25. minutach Dong, który po krótkiej wrzutce Murraya delikatnie podciął piłkę głową nad interweniującym bramkarzem i objęliśmy prowadzenie. Niedługo później z lewej strony rzut z autu wykonywał Winters, piłkę opanował Martin, ten następnie odegrał na skraj pola karnego do Fangzhuo, który potężną bombą przy krótkim słupku efektownie podwyższył na 2:0. Jeszcze w pierwszej połowie ujawnił się drugi kat w naszym zespole, i tak w 43. minucie Hall zdecydował się na strzał z dystansu, jak po sznurku pakując piłkę w samo okienko bramki Lancastera. Po kwadransie drugiej połowy Sam powtórzył swój wyczyn, w niemalże identyczny sposób wbijając czwarty gwóźdź do trumny z wypisanym "Aldershot Town" na tabliczce, i rzucając na kolana niedawnego czwartoligowca pokazaliśmy jasno, że nie bez powodu okupujemy fotel lidera ze stosunkowo bezpieczną przewagą.
  12. Przed meczem czwartej rundy FA Trophy przeciw Kidderminster gotowość gry zgłosił mi Crookes, toteż natychmiast wskoczył do wyjściowej jedenastki, co pozwoliło mi odetchnąć z ulgą; Nielsen coraz bardziej udowadniał, że nie zasługuje na reprezentowanie barw Margate. Oprócz tego od pierwszej minuty w obronie zagrał Graham z Somnerem, rolę rezerwowego pełnił Baudry, a po swoim ostatnim wybryku na trybunach wylądował Redondo, by miał czas przemyśleć parę rzeczy. Największą stratą natomiast była kontuzja Robertsona, który obił sobie głowę na treningu i musiał zastąpić go Gatting. Mieliśmy z gośćmi rachunki do wyrównania, toteż zależało mi na zwycięstwie o wiele bardziej, niż zwykle. Początkowo niepokoił mnie problem z ostatnim podaniem, ale na szczęście już po kwadransie ponownie zawędrowaliśmy na przedpole rywali, Dong przepchnął piłkę do stojącego na szesnastym metrze Gattinga, Joe od razu strzelił, a bramkarz Roche przekombinował z interwencją i przepuścił futbolówkę między rękoma. Po trzech słabszych spotkaniach nareszcie na miarę swoich możliwości zagrała obrona, interweniując pewnie i skutecznie. Dzięki temu mogliśmy spokojniej rozgrywać z przodu, i w 73. minucie Nicolau obiegł ze środka na lewe skrzydło, zacentrował spod linii bocznej, a golkiper źle obliczył tor lotu piłki, co pozwoliło Gattingowi swoim drugim golem przypieczętować nasz awans do półfinału.
  13. Trzy remisy, Brachu, trzy remisy :> Na razie mamy szczęście i bezpośredni rywale w walce o awans również gubią punkty na potęgę, dzięki czemu jeszcze utrzymujemy jedenaście punktów przewagi. Jeszcze. @Maniek, zgadza się, choć w rękach obrotnego menedżera i z tej drużyny da się zbudować zdolną do kolejnych awansów. Nie widzę przeciwwskazań.
  14. Wszystko zależy od tego, jak spisują się scouci. A Ty się staraj, bo u mnie w aktualnym sezonie Conference South Bishop's siedzi w strefie spadkowej i może pożegnać się z Football Conference :> --------------------------------------- W składzie na wyjazd do Morecambe zaszły cztery zmiany. Zmęczonego Somnera w obronie zastąpił Redondo, w środku pola kontuzjowanego Pulisa Hall, a na ławce usiedli rekonwalescent Noakes, a także Joe "Już w porządku mój żołądku" Gatting. Gospodarze byli aktualnymi wiceliderami ligi, co wobec naszego braku obrony od trzech spotkań zapowiadało sromotną klęskę. Początkowo całą drużyną graliśmy nieźle, bo po kwadransie prowadziliśmy 1:0, gdy piłkę za obrońców zagrał Redondo, strzał Robertsona zbyt blisko sparował bramkarz, pozwalając Dongowi na pewną dobitkę do pustej bramki. Później rzecz jasna coraz bardziej rażące błędy zaczynali popełniać obaj stoperzy, a przodował w tym Baudry, który przegrywał absolutnie wszystkie pojedynki główkowe, doprowadzając do groźnych sytuacji pod naszą bramką, więc w przerwie został w szatni. Jakimś cudem rywale nie potrafili wykorzystać kolejnych prezentów, jakie sprawiali im moi obrońcy, i tak samo zdawało się być po rozpoczęciu drugiej połowy. Gdy gra dopiero zaczynała się rozkręcać, rozmawiałem chwilę z Hassanem i Raine, dzieląc się z nimi satysfakcją, że drużyna nareszcie wyrosła z hurtowego prokurowania rzutów karnych. I właśnie wtedy brakiem inteligencji błysnął Redondo, popisując się głupim faulem na skraju pola karnego, a Carlton z jedenastu metrów spokojnie pozbawił nas zwycięstwa. To był już trzeci z rzędu mecz bez wygranej i kwestią czasu było, aż wreszcie trafimy na rywala, który bezlitośnie będzie wykorzystywał każdy najdrobniejszy błąd defensywy, a wtedy poznamy gorzki smak dwucyfrówki.
  15. Na mecz ze Scarborough, oprócz powracającego Bridge-Wilkinsona, był już gotowy Dong, więc linia ataku wystąpiła w swoim najsilniejszym zestawieniu, co było widać na boisku. Jednakże cóż z tego, gdy gra się bez formacji obronnej? Można było mieć nadzieję na korzystny wynik, kiedy już w 7. minucie Dong przechwycił podanie między obrońcami, popędził na bramkę i mocnym strzałem otworzył wynik spotkania. Nadzieje poszły z dymem 20 minut później, gdy Smart posłał daleką piłkę w nasze pole karne, Somner grzecznie dał się przeskoczyć Harrisowi, a Nielsen tradycyjnie nie przemęczał się z interwencją i było jasnym, że tym razem nie będzie różnicy w porównaniu z meczem sprzed trzech dni. Jeszcze przed przerwą ponownie wyszliśmy na prowadzenie, gdy na skrzydle Winters zagrał do Robertsona, Jordan następnie poradził sobie z dwoma rywalami i dośrodkował, a Dong uciekł Kearneyowi i ładnie wykończył akcję. Nie potrafiłem jednak uwierzyć, że obrona nie nawali po raz kolejny i uda się dowieźć zwycięstwo. Oczywiście się nie myliłem i w 65. minucie najpierw Baudry odpuścił Harrisa i poszedł na grzyby na środek boiska, w jego ślady poszedł Somner, robiąc miejsce Coulsonowi, i to ten ostatni bez najmniejszego trudu pokonał Nielsena. To było na tyle z naszych, a raczej moich zwycięskich aspiracji, i mogłem tylko modlić się o szybki powrót Crookesa do bramki. Wyglądało niestety na to, że zaczyna się pierwsza od sierpnia degrengolada, która w końcu strąci nas ze szczytu tabeli.
  16. Dong ma już reputację "Krajowa", czyli nie ma żadnych szans, że zostanie. A nawet gdyby jakimś cudem przedłużył umowę, to i tak kwestią czasu byłoby zaczęcie się jego marudzenia o przejście do większego klubu, czego swoją drogą nie cierpię. A oto pierwszy "Pepik", który dołączy do Margate: Tomas Fekete Na razie widać, że jest roztrenowany, ale gdy zacznie u mnie trenować profesjonalnie, a nie amatorsko, jak ma to miejsce w Memmingen, powinien bez problemu osiągnąć poziom Donga.
  17. Po serii meczów ze średnimi i mocniejszymi rywalami przyszedł czas na zmierzenie się z jednym ze słabszych zespołów ligi, broniące się łokciami przed strefą spadkową Hinckley. W bramce za kontuzjowanego Crookesa wystąpił Nielsen, Dong dostał powołanie na eliminacyjne spotkanie reprezentacji Chin, więc wystąpił za niego Amoako z Gattingiem na rezerwie, a za niepewnego w spotkaniu z York Redondo zagrał Somner. Od zawsze negatywnie fascynowało mnie zjawisko, jakim, do licha, cudem można odsyłać z kwitkiem jednego potentata za drugim, a za chwilę skompromitować się lub być bliskim kompromitacji z żelaznym kandydatem do spadku. Życiowe, prawda? Hinckley, jak przypadło na zespół walczący o przetrwanie, kurczowo trzymało się defensywy, niczym zagoniony do narożnika bokser. Przez pierwszych 20 minut mieliśmy kilka okazji, objęcie prowadzenia wydawało się kwestią czasu i właśnie wtedy stało się to, po czym wiedziałem już, że tego spotkania nie wygramy. Bell podał z głębi boiska na nasze przedpole, Somner nie przechwycił piłki, a Nielsen w bramce jasno pokazał, że jest wyraźnie przeceniany przez mojego asystenta Kendalla i w żałosnym stylu dał się zaskoczyć sygnalizowanym strzałem Corra z 20 metrów. Oczywiście był to pierwszy strzał gości w ogóle. Stracona bramka, oprócz mnie, zdołała wkurzyć za pięciu tylko niezawodnego w takich chwilach Bye'a, i gdy dwie minuty później wywalczyliśmy rzut wolny na 30 metrze, Joseph z furią godną Roberto Carlosa omal nie rozerwał piłką siatki w okienku bramki Braina. To niestety było wszystko, na co stać było tego dnia moich piłkarzy. Chociaż słowo "stać" jest tutaj nie bardzo na miejscu, ponieważ z naszym potencjałem to stać nas było na rozniesienie gości do zera. I to wysoko. Po meczu wszedłem do szatni z szerokim od ucha do ucha uśmiechem, ale tylko po to, by naraz wrzasnąć: "Co to, k*rwa mać, było?!". Zrozumiałbym, gdyby Hinckley zagrało kosmiczny mecz, ale jeśli przez całe spotkanie łącznie oddali zaledwie dwa strzały, nie żałowałem gardła. Zwłaszcza wtedy, gdy szybko okazało się, że pod koniec Bye rozwalił kolano i nie zagra przez miesiąc.
  18. Było już pewnym, że Fangzhuo Dong obrał sobie Margate jedynie jako odskocznię do większej kariery, bo dowiedziałem się, że zaczął być rozpoznawalną postacią niemal w całej Anglii, ponadto wciąż nie chciał słyszeć o nowym kontrakcie, utrzymując, że chciałby zarabiać więcej, ale nie mówiąc ile. Z tego tytułu nie przestawałem szykować wzmocnień linii ataku na lato i wyłowiłem na Bosmanie kolejnego świetnego napastnika, Tomasa Fekete (23 l., N, Czechy; 9/4 U-21) z niemieckiego FC Memmingen. Na spotkanie z czternastym w tabeli York do bramki wrócił najpewniejszy z golkiperów Crookes, a w ataku dałem odpocząć wykończonemu po reprezentacyjnym sparingu Dongowi. Tego dnia mieliśmy mocną drugą linię i bezlitosny atak, ale niestety środek obrony odstawał od poziomu reszty drużyny i przez cały mecz był naszą piętą achillesową. Rzecz jasna nie pozostało to bez konsekwencji, i w 24. minucie w murawę wkręcić dał się najpierw Baudry, zaraz po nim Redondo, a podania na wolne pole do Edwardsa nie zdołał przeciąć jeszcze Murray i piłka zatrzymała się w naszej bramce. Na szczęście do tego momentu prowadziliśmy, kiedy po kwadransie kombinacyjną akcję golem zwieńczył Winters, wchodząc dynamicznie w szesnastkę gospodarzy, a w drugiej połowie pozbawiliśmy ich złudzeń. Najpierw mniej niż minutę po rozpoczęciu drugiej części gry Winters zagrał płasko w pole karne, gdzie bramkarz Howarth źle obliczył tor lotu piłki i ubiegł go Roberts, wpychając futbolówkę do pustej bramki. Później długo atakowaliśmy pozycyjnie na przemian z York, aż w ostatnich minutach gospodarze przeszli na 4-2-4, a ja odpowiedziałem na to stosowną korektą ustawienia – w 85. minucie Robertson rozegrał dwójkową akcję z Amoako, Adolph następnie obsłużył na skrzydle Wintersa, który dośrodkował w pole karne, tam piłkę przyjął Jordan i pewnym strzałem rozstrzygnął losy meczu. To zwycięstwo najwięcej kosztowała Crookesa, który musiał odpocząć kilka dni z opuchniętą twarzą.
  19. Pierwszego dnia lutego odbyły się plebiscyty związane z wyłanianiem najlepszych postaci w danych kategoriach. Ja po raz drugi z rzędu zająłem drugie miejsce w konkursie na Menedżera Miesiąca, a Młodym Piłkarzem stycznia został skrzydłowy Matt Martin. Styczeń 2009 Bilans: 7-0-1, 18:3 Conference National: 1. [+6 pkt nad Morecambe] FA Cup: - FA Trophy: 3:0 z Reddtich LDV Vans Trophy: - Finanse: -108 tys. euro (+394 tys. euro) Gole: Fangzhuo Dong (26) Asysty: Jordan Robertson (15) Ligi: Anglia: Arsenal Londyn [+2 pkt] Francja: Olympique Lyon [+3 pkt] Hiszpania: Valencia [+1 pkt] Niemcy: SC Freiburg [+1 pkt] Polska: Wisła Kraków [+6 pkt] Rosja: - Szwajcaria: Young Boys [+3 pkt] Włochy: AC Milan [+12 pkt] Liga Mistrzów: - Puchar UEFA: - Reprezentacja Polski: - Ranking FIFA: 1. Holandia [1176], 2. Anglia [1097], 3. Brazylia [1092], ..., 38. Polska [619]
  20. Hadland wybrał ostatecznie Darlington, do którego niezwłocznie przeniósł się za 10 000 euro (30%). Od razu po tym zająłem się przygotowaniem drużyny do meczu 3 rundy FA Trophy, którym kończyliśmy styczeń, a w którym po raz pierwszy od dłuższego czasu udało nam się wylosować teoretycznie łatwiejszego rywala, bowiem szóstoligowe Redditch. W składzie zaszły tylko kosmetyczne zmiany, na ławce zasiadł Hutchinson, a w bramce od pierwszej minuty szansę dostał dawno niewidziany Nielsen. Teoria idealnie poszła w parze z praktyką, i choć przez pierwsze minuty gospodarze grali bardzo ambitnie, to jednak szybko zeszło z nich powietrze, do końca meczu oddając nam inicjatywę. Po kwadransie Murray wyrzucił z autu do Martina, Matt szybko odegrał mu piłkę i błyskawicznie znalazła się ona w posiadaniu Donga przed polem karnym, który spokojnie posłał ją do bramki. Nieco ponad pół godziny później Fangzhuo zszedł na skrzydło, zagrał przed pole karne do niepilnowanego Bye'a, a Joseph od razu znalazł Walsha krótkim podaniem między obrońców i prowadziliśmy już 2:0. Po przerwie asystent przy drugim golu podwyższył jeszcze na 3:0 po perfekcyjnie wykonanym rzucie wolnym i od tej pory ulitowaliśmy się nad rywalami, pilnując wyniku. Było to jedyną formalnością, ale za awans musieliśmy zapłacić uszkodzonym stawem kolanowym Agostiniego, który nie zagra przez prawie miesiąc.
  21. Po przebywającego na liście transferowego i obrażonego na cały świat Scotta Hadlanda zaczęły się powoli zgłaszać zainteresowane kluby, toteż otrzymałem z tego tytułu pierwsze dwie oferty – z czwartoligowego Darlington i grającego poza Football Conference Eastleigh. Nie byłem wybredny, więc po drobnych negocjacjach chętnie akceptowałem i pozostało czekać na decyzję Scotta. Czwartą dziesiątkę gier zaczynaliśmy od trudnego wyjazdowego spotkania z nie mogącym wciąż odnaleźć rytmu spadkowiczem z League Two, Halifax. Gospodarze od samego początku chcieli nas zabiegać nieskończonością szybkich podań i błyskawicznie się na tym przejechali, bo już w 10. minucie Bignot z automatu odgrywał piłkę czekającemu przed polem karnym bramkarzowi, w efekcie czego Dong spokojnie przeciął podanie i z 35 metrów otworzył wynik spotkania. Kolejnych dziesięć minut później Noakes zgrał na skrzydle piłkę Nicolau, ten dośrodkował spod linii bocznej, a Fangzhuo z łatwością przeskoczył Homanda i strzałem głową pokonał nieudolnie interweniującego Cockerhama. Byliśmy w uprzywilejowanej sytuacji, przebieg meczu do końca był pod naszą kontrolą, a to zwycięstwo oznaczało, że nad drugim w tabeli zespołem wyciągnęliśmy już 11 punktów przewagi, choć mieliśmy rozegrane o jedno spotkanie więcej. Jedynym zgrzytem był uraz Noakesa, który z naciągniętym mięśniem uda musiał pauzować przez miesiąc.
  22. W połowie stycznia Ian Hutchinson zgodnie z moimi przewidywaniami ogłosił zakończenie kariery zawodniczej wraz z ostatnim dniem czerwca. Mi natomiast udało się dojść do porozumienia ze świetnym młodym defensywnym pomocnikiem, Włochem Vincenzo Esposito (20 l., DP, Włochy), który dołączy do nas latem po wygaśnięciu kontraktu z Juve Stabia. Przed spotkaniem z walczącym o wejście do strefy barażowej Mansfield musiałem sięgnąć po rzadziej ogrywanych napastników, ponieważ Robertson naturalnie leczył drobny uraz z meczu z Woking, Gatting nie odstawiał miski, a Molango nadal zmagał się z jesienną kontuzją. Z konieczności w wyjściowym składzie obok Donga znalazł się Walsh, a na ławce usiadł Amoako. Media zdawały się nie zauważać, że jesteśmy liderami z ponad dziesięciopunktową przewagą nad piątym miejscem, i publikując swoje prognozy towarzyszyło im zachowanie, jakbyśmy grali co najmniej przeciw Manchesterowi United. Należało zatem pokazać, że przewidywania te były bardzo nietrafione i w 7. minucie Dong dośrodkował w pole karne, gdzie John-Baptista zdjął w ostatniej chwili piłkę z nogi Noakesowi, ale zrobił to na tyle pechowo, że ta trafiła prosto do Gradleya, a zdezorientowany bramkarz nie miał szans na skuteczną interwencję. Zdawało się, że kontrolujemy przebieg spotkania, i w ten sposób sami siebie uśpiliśmy. W 43. minucie Coke próbował zaskoczyć Crookesa dziwnie podciętym strzałem ze skraju pola karnego, piłka trafiła w poprzeczkę, a niepilnowany Reet wykorzystał fakt, że Baudry niepotrzebnie poszedł za Beardsleyem, wepchnął futbolówkę do pustej bramki i w głupi sposób zrobiło się 1:1. W przerwie nie pochwaliłem absolutnie nikogo i szybko przyniosło to oczekiwany skutek. Pięć minut po wznowieniu gry Murray dośrodkował na głowę Donga, jego strzał sparował jeszcze Ashton, ale Walsh ubiegł obrońcę i pewnie przywrócił nam prowadzenie. Tym razem już nie pozwoliliśmy drugi raz łatwo się zaskoczyć, i choć rywale do końca mieli przewagę, zatrzymanie w Margate trzech punktów było formalnością i umocniliśmy się na czele tabeli.
  23. W rundzie jesiennej spotkanie z Woking było jednym z pierwszych, w których głębiej eksperymentowałem z taktyką i właśnie wtedy pojawiło się światełko w tunelu, mimo wciąż dalekiego od ideału wyniku. Teraz przyszedł czas sprawdzić, jak daleko poszliśmy od tamtego czasu pod względem jakości gry. W obronie oczywiście nie mógł zagrać Somner, ale o osłabieniu nie mogło być mowy, ponieważ do równowagi kondycyjnej powrócił Hiszpan Redondo. Mogłem śmiało stwierdzić, że progres jest wyraźny, bo gospodarze nie mogli liczyć z naszej strony na taryfę ulgową i w szczególności po pierwszej połowie musieli się czuć jak po zderzeniu czołowym z pociągiem pancernym. Po kwadransie zaczął Robertson, który był kryty na radar przy krótkiej centrze Donga wypuszczonego za linię obrony przez Murraya, a w ciągu kilku minut dzielących do przerwy otrzymali serię ciosów na szczękę, po których nie mieli prawa wstać z desek. W 42. minucie po rzucie rożnym piłkę dostał mający mnóstwo swobody Bye i uderzył nie do obrony, a przed doliczonym czasem Noakes zdobył gola, z ostrego kąta dobijając sparowaną przez Murphy'ego futbolówkę. Woking miało już dość, ale po chwili mieliśmy bliźniaczą okazję, tym razem strzał Michaela został odbity, ale piłka pechowo trafiła Jacksona w plecy, fundując mu swojaka. W drugiej połowie już tylko kontrolowaliśmy przebieg spotkania, a sfrustrowani rywale ograniczyli się do robienia krzywdy moim piłkarzom. W efekcie tuż przed końcem boisko musiał opuścić Robertson, a już po końcowym gwizdku dołączył do niego Sam Hall. Na szczęście nie były to groźne urazy i mieli wrócić szybko, a jeszcze w drodze powrotnej do Margate Gatting zjadł coś nieświeżego i przez kolejnie 3-4 dni rzygał jak kot.
  24. Być może, bo aktualnie mam dość ograniczone maksymalne tygodniowe płace. O awansie myślę na razie "po cichu" - jeżeli w marcu nadal będziemy się bić o fotel lidera, to będą na to jakieś szanse. ----------------------------------- Powoli zaczynałem inwestować, na razie za darmo, w szkolenie juniorów i w lipcu do drużyny rezerw dołączą Vittorio Vecchi (17 l., N, Włochy) z Boca San Lazzaro oraz Dario Martini (17 l., N, Włochy) z Cordignano, a nabytkiem mającym być natychmiastowym wzmocnieniem był kiszący się w rezerwach Blackpool Ryan Watson (20 l., N, Anglia). Do ligowej codzienności wracaliśmy na Hartsdown Park, gdzie czekaliśmy na drużynę Dag & Red. Zdecydowałem wystawić identyczny skład, co w ostatnim pucharowym meczu, choć 90 minut później wiedziałem, że nie będę mógł tego samego powiedzieć kolejnym razem, bo piątą żółtą kartkę zarobił Somner i będzie musiał przymusowo odpocząć. Gra toczyła się przede wszystkim w środku pola, fauli było bez liku, a o dogodne sytuacje strzeleckie niezwykle trudno. Pod tym kątem radziliśmy sobie lepiej od gości i zostaliśmy za to nagrodzeni – w 23. minucie sędzia nie zauważył faulu na Robertsonie, Jordan spokojnie się podniósł, od razu odebrał piłkę zagapionemu przez to Watkinsowi, wbiegł na wolne pole i bez problemu pokonał bramkarza. W drugiej połowie rywale wzięli się do roboty – mimo tego nadal ich 5/1 w strzałach było niczym przy naszym 23/10 –, być może mogliby nam zagrozić w końcówce, ale ich szanse na wywiezienie z Margate korzystnego wyniku przekreślił Foster, który w 77. minucie obejrzał czerwień za faul taktyczny na naszym napastniku. Wobec tego sierpniowa porażka 1:2 została pomszczona.
  25. Do hucznych transferów dołączył jeszcze tylko wstępny kontrakt Yannisa Djermoune (20 l., P P, Francja; 1/0 U-21) na prawie Bosmana z drugoligowej francuskiej Toulouse – reszta dotychczasowych kandydatów wybrała pieniądze zamiast bycia fundamentalną częścią budującej się drużyny. Nie był to jednak koniec i moi obserwatorzy cały czas hurtowo wynajdywali kolejne perełki dostępne na Bosmanie. Wśród mediów dużym zainteresowaniem cieszą się zwykle debiuty nowych zawodników, więc nie byłem specjalnie zdziwiony, gdy wychodząc ze stadionu po meczu z Kidderminster pod moim nosem znalazł się mikrofon, a uszy zinfiltrowało pytanie o koszmarny początek przygody z Margate Agostiniego. Debiut jeszcze niczego nie dowodzi, więc stanąłem murem za Williamem – ten jednak przeraził się tym faktem, toteż zdecydowałem wycofać go ze składu na pucharowy mecz FA Trophy przeciwko Grays, by mógł w spokoju się wypłakać i wziąć w garść. Słabią mnie tacy mazgaje, oj słabią... Nadal nie mieliśmy szczęścia we wszelakiej maści losowaniach, więc nie mogliśmy trafić na żaden zespół z niższych klas rozgrywkowych, a od razu na mocniejszą ekipę naszej ligi, wspomniane Grays. Ostatnio gładko ograliśmy rywali 3:0, ale teraz nie byłem taki pewien przebiegu meczu. Jednakże po ekscesie sprzed czterech dni wszystko wróciło do normy i gospodarze mieli prawo zacząć narzekać na mój zespół. Losy spotkania i awansu rozstrzygnęły się w ciągu ostatnich pięciu minut pierwszej części gry, kiedy najpierw w 41. minucie Bye z rzutu wolnego z ostrego kąta w niewiarygodny sposób zmieścił piłkę w bliższym okienku, a w 45. Winters odebrał piłkę Tonge, dośrodkował w pole karne, gdzie mieliśmy przewagę, i Fangzhuo Dong spokojnym strzałem pewnie podwyższył na 2:0. Jakby ktoś miał wątpliwości, komu należał się awans, dwadzieścia minut po przerwie na zuchwały strzał z 30 metrów zdecydował się Gradley, pokazując Kuipersowi, jak wiele brakuje mu do wysokiego poziomu. Świetnie w parze z Somnerem spisał się Baudry i coś mi mówiło, że będą jeszcze z niego ludzie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...