Okej, ale jest jeszcze jedna zależność: dzieci się nie ruszają + mają nieograniczony dostęp do słodyczy w szkole -> są pulchne ;) Więc usuwa się jedną część tej układanki - może jest to zbyt drastyczne, może będzie nieskuteczne, ale daje jakiś impuls i szkołę jako taką uwalnia od pretensji rodziców, że dziecko się spasło, bo ma sklepik w szkole :]
W tej ustawie kłopotem jest raczej zbyt drastyczne podniesienie norm dla szkolnych kuchni, bo im koszty przy takich przepisach rosną czasem o 100%, a wiadomo, że o tyle nie wzrosną dopłaty z samorządu.