Skocz do zawartości

smuga

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    145
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez smuga

  1. Po spotkaniu w Lipiecku udaliśmy się prosto do Krasońdaru, aby zmierzyć się z tamtejszym Kubaniem. W drodze udało mi się załatwić transfer obrońcy rezerw Lokomotiwu Moskwa, Siergieja Iwanowa. Młody defensor dołączy do nas 1 lipca. Tymczasem w spotkaniu z Kubaniem ponownie nie dawano nam większych szans, co bardzo nam odpowiadało, gdyż gdy gramy bez presji, wiedzie nam się znacznie lepiej. Nie dokonałem żadnych zmian w stosunku do meczu w Lipiecku. Miejscowi od początku przejęli inicjatywę, ale to my pierwsi stworzyliśmy groźną akcję pod bramką rywali, ale Czurkin nie zdołał umieścić piłki w siatce. Zdołał to natomiast zobić Rezek, który strzałem z blisko 30 metrów pokonał Sołosina i dał piłkarzom Kubania prowadzenie. Nie załamało to na szczęście moich piłkarzy i udało nam się odrobić straty jeszcze przed przerwą, za sprawą niezawodnego Arkipowa. Po przerwie miejscowi ruszyli zdecydowanie do ataku, czego skutkiem były dwie bramki które wpakowali nam już do 54 minuty, a ich autorami byli Rezek i Kantonistow. Próbowaliśmy jeszcze szarpać, strzelaliśmy ale niewiele z tego wychodziło. W 79 minucie nadzieję w nasze serca wlał Daniłow, który po uderzeniu z rzutu wolnego pokonał bramkarza Kubania. Podjęliśmy próbę walki, niestety najlepszą sytuację jaką stworzyliśmy zmarnował Zangionow, który z 10 metrów nie trafił w bramkę. Rosyjska 1. liga 9/42 16.04.2005 Kubań - Spartak Czelabińsk 3:2 (1:1) widzów: 13080 30' Rezek [K] 1:0 34' Arkipow 1:1 47' Rezek [K] 2:1 54' Kantonistow [K] 3:1 79' Daniłow 3:2 MoM: Kantonistow [K] 9 Spartak: Sołosin - Kariew, Oskołkow, Ignacjew - Kirjanow - Daniłow, Zangionow, Lieszonok(60' Trietjakow), Kostin - Czurkin, Arkipow
  2. Do meczu z Metallurgiem Lipieck przygotowywaliśmy się w doskonałych humorach. Wystawiłem identyczny skład jak w spotkaniu z Dynamo i liczyłem że uda nam się zdobyć pierwsze wyjazdowe punkty w sezonie, gdyż rywale spisywali się póki co bardzo słabo. Mimo tego już w szóstej minucie Zinowjew dał im prowadzenie. Na wyrównanie przyszło czekać do 32 minuty, kiedy to Czurkin wykorzystał fantastyczne podanie Arkipowa i posłał piłkę do siatki obok bezradnego bramkarza gospodarzy. Do przerwy nic więcej się nie wydarzyło. Po przerwie długo panował spokój, kiedy to nagle Zangionow zagrał prostopadłe podanie do Arkipowa, a ten z kolei był faulowany wychodząc na czystą pozycję, dzięki czemu od tego momentu graliśmy w przewadze. Na dodatek Daniłow uderzeniem z rzutu wolnego zaskoczył bramkarza miejscowych, który źle interweniował i piłkę do bramki po dobitce skierował Oskołkow. Niestety prowadzenia nie udało nam się utrzymać, gdyż w 81 minucie po szybkiej kontrze wyrównał Wiekowiszczew, tym samym ustalając wynik spotkania na 2:2. Pomimo tego cieszy pierwszy punkt zdobyty na wyjeździe. Rosyjska 1. liga 8/42 13.04.2005 Metellurg Lipieck - Spartak Czelabiński 2:2 (1:1) widzów: 2923 6' Zinowjew [M] 1:0 32' Czurkin 1:1 63' Oskołkow 1:2 85' Wiekowiszczew [M] 2:2 MoM: Oskołkow 8 Spartak: Sołosin - Kariew, Oskołkow, Ignacjew - Kirjanow - Daniłow, Zangionow, Lieszonok, Kostin - Czurkin, Arkipow
  3. Znowu nie mieliśmy wiele czasu na odpoczynek, gdyż już 3 dni później podejmować mieliśmy lidera, Dynamo Machaczkała. Po porażce w Kursku nasze nastroje nie były najlepsze, a do tego świetna forma rywali nie napawała optymizmem. Do składu powrócił Oskołkow, który wskoczył w miejsce kontuzjowanego Hagusza. Ten drugi z kolei z głowy ma co najmniej najbliższe 2 miesiące, a być może nawet pół roku. Cała liga wiedziała, że w tym meczu zwycięzca może być tylko jeden. Cała liga ale nie moi piłkarze, którzy już w drugiej minucie objęli prowadzenie, a autorem bramki był Czurkin. Goście mocniej przycisnęli, co zemściło się na nich w dwudziestej minucie, kiedy to piłkę do bramki posłał Arkipow. Przez chwilę myślałem że śnię, ale to moi piłkarze do końca pierwszej połowy dominowali na boisku, gniotąc lidera rozgrywek jak amatorów. Po przerwie jednak przyjezdni postanowili pokazać po co przyjechali i szybko zdobyli bramkę za sprawą Asiłdarowa. Niewiele im to jednak dało, gdyż zaledwie kilka minut później Kostin uderzył z narożnika pola karnego nie do obrony, dając nam prowadzenie 3:1. Po tym golu piłkarze Dynama już nie dali rady się pozbierać i wynik nie uległ zmianie. Sensacyjne zwycięstwo stało się faktem. Rosyjska 1. liga 7/42 9.04.2005 Spartak Czelabińsk - Dynamo Machaczkała 3:1 (2:0) widzów: 609 2' Czurkin 1:0 20' Arkipow 2:0 48' Asiłdarow [D] 2:1 56' Kostin 3:1 MoM: Kariew 9 Spartak: Sołosin - Kariew, Oskołkow, Ignacjew - Kirjanow - Daniłow, Zangionow, Lieszonok, Kostin - Czurkin, Arkipow
  4. Texas: Zawsze może być gorzej Już cztery dni później graliśmy wyjazdowe spotkanie w Kursku z tamtejszym Awangardem. O dziwo byliśmy postawieni w roli faworyta tego spotkania. Kontuzjowanego Warziewa zastąpił Kirjanow. Mecz w Kursku zaczął się od ataku miejscowych i już w drugiej minucie zakotłowało się pod naszą bramką, ale udało nam się wyjść z tego obronną ręką. Z czasem jednak gra nie wyrównywała się, a wręcz przeciwnie, Awangard osiągał coraz większą przewagę, co udokumentował w 26 minucie Kolomijczenko. Tymczasem z moich grajków kompletnie uszło powietrze i do przerwy wynik się nie zmienił. Jedynym wydarzeniem była kontuzja Hagusza, którego zastąpił Siergienko, tak więc w obronie rządziła brygada Chaos i Destrukcja. Efekty tego dostrzec można było już cztery minuty po wznowieniu gry, kiedy to Kolomijczenko zdobył swoją drugą bramkę w tym meczu. To był koniec marzeń o korzystnym wyniku, a i gracze Awangarda nie forsowali już tempa przez co nic ciekawego już się nie wydarzyło. Rosyjska 1. liga 6/42 6.04.2005 Awangard Kursk - Spartak Czelabińsk 2:0 (1:0) widzów: brak danych 26' Kolomijczenko [A] 1:0 49' Kolimijczenko [A] 2:0 MoM: Kolomijczenko [A] 9 Spartak: Sołosin - Kariew, Hagusz(35' Siergeinko), Ignacjew - Kirjanow - Daniłow, Zangionow, Lieszonok, Kostin - Czurkin, Arkipow
  5. Z powodu spotkań reprezentacji narodowych, przed następnym spotkaniem mieliśmy dziesięć dni przerwy. Bardzo mnie to ucieszyło, gdyż odpoczynek był nam bardzo potrzebny. W tym czasie udało mi się także przeprowadzić pierwszy transfer, i tak pierwszego lipca dołączy do nas napastnik rezerw Zenita Sankt Petersburg, Maksym Sziestakow. Dzięki temu transferowi nie będę musiał liczyć na dramatycznie słabego Fladunga w razie kontuzji. Naszym rywalem w piątej kolejce ligowej był zespół Czkałowiec-1936. Goście stawiani byli w roli murowanego faworyta, co jednak niewiele dla nas znaczyło, bo zdążyliśmy się już do tego przyzwyczaić. Przed meczem kontuzji doznał Oskołkow, co znacznie osłabiło naszą, i tak nie najsilniejszą, linię obrony. Zastąpił go Ignacjew, do którego miałem bardzo ograniczone zaufanie. I jak się okazało nie myliłem się, gdyż to po jego błędzie goście już w 10 minucie wyszli na prowadzenie. Jakby tego było mało, przyjezdni nie pozwalali nam dojść do głosu, skutecznie tłumiąc wszelkie próby zagrożenia ich bramce. Dopiero w 36 minucie Zangionow prostopadłym podaniem rozmontował linieę obronną Czkałowca, ale Czurkin nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem. Co nie udało się Czurkinowi, udało się Arkipowowi, który dobił strzał z rzutu wolnego Daniłowa. Na przerwę udaliśmy się więc przy wyniku remisowym. Po przerwie nasza gra wyglądała o niebo lepiej, ale Czurkin nie miał najlepszego dnia, marnując dwie bardzo dobre sytuacje pod bramką rywali, najpierw po dośrodkowaniu Kostina, a potem nie dal rady pokonać bramkarza po pięknej kontrze i podaniu od Arkipowa. A w futbolu jak wiadomo niewykorzystane sytuacje się mszczą, więc w 69 minucie goście rozklepali naszą defensywę i wbili nam bramkę na 2:1. Postawiłem wszystko na jedna kartę i nakazałem huraganowe ataki. Próbowali wszyscy po kolei, Zangionow, Lieszonok, Czurkin, Arkipow, ale nikt nie zdołał umieścić piłki w siatce i wynik meczu już się nie zmienił. Na domiar złego w końcówce kontuzji doznał Warziew. Nasz defensywny pomocnik nie zagra przez co najmniej miesiąc. Rosyjska 1. liga 5/42 2.04.2005 Spartak Czelabińsk - Czkałowiec-1936 1:2 (1:1) widzów: 642 10' Akimow [C] 0:1 45' Arkipow 1:1 69' Akimow [C] 1:2 MoM: Akimow [C] 9 Spartak: Sołosin - Kariew, Hagusz, Ignacjew - Warziew(85' Kirjanow) - Daniłow, Zangionow, Lieszonok, Kostin - Czurkin, Arkipow
  6. Jarna: Jest niezły Skobliakow, niestety też złapał kontuzję Przed następnym meczem udało mi się zakontraktować drugiego skauta, którym został Jiewgien Bieloszapka. Od razu dostał bilet i został wysłany na trzymiesięczny rajd po Rosji. Tymczasem naszym następnym ligowym przeciwnikiem była drużyna SKA Chabarowsk, kolejny z faworytów ligi. Przed spotkaniem nie robiłem sobie wielkich nadziei, chciałem tylko uniknąć kompromitacji. Do składu wrócił Kostin, który ostatni mecz spędził na ławce z powodu zmęczenia. W ataku natomiast z konieczności wystąpił Fladung, gdyż Skobliakow doznał na treningu złamania kości policzkowej, Arkipow zaś nie zdążył się wykurować po urazie odniesionym w meczu z Petrotrestem. Miejscowi niespecjalnie garnęli się do ataków, jednak to oni już w 4 minucie wyszli na porwadzenie, zdobywając bramkę z kontry. Zaledwie cztery minuty później było już 2:0 po samobójczej bramce Kariewa. Byłem wściekły, gdyż bramki straciliśmy na własne życznie. Szybko nakazałem grę bardziej ofensywną i czekałem na efekty. Tych jednak nie było, bo poza optyczną przewagą nic nam z tego nie przyszło. Po przerwie obraz gry wyglądał podobnie, atakowaliśmy rywali, ale niewiele z tego wychodziło, gdyż brakowało celnego ostatniego podania. W 90 minucie gospodarze dostali jeszcze w prezencie rzut karny i w efekcie przegraliśmy 3:0 spotkanie, w którym graliśmy lepiej od rywali. Cóż, życie to nie bajka. Rosyjska 1. liga 4/42: SKA Chabarowsk - Spartak Czelabińsk 3:0 (2:0), widzów: 7363 4' Mukansi [sKA] 1:0 8' Kariew 2:0 sam. 90' Czerenkow [sKA] 3:0 MoM: Nowikow [sKA] 8 Spartak: Sołosin - Kariew, Hagusz, Oskołkow - Warziew - Daniłow(75' Trietjakow), Zangionow, Lieszonok, Kostin - Czurkin, Fladung(75' Poliakow)
  7. No tak, cały sezon, nie ma się co przejmować póki co. A Rosję w FM2006 też kocham, najlepsza liga jak dla mnie w tej wersji. Ponownie nie mieliśmy czasu na odpoczynek, gdyż trzecia kolejka liki miała zostać rozegrana zaledwie trzy dni później. Przed meczem podpisałem kontrakt z zawodnikiem drużyny rezerw, Sosłanem Trietjakowem, który miał być alternatywą dla jedynego prawego pomocnika, Daniłowa. W zbliżającej się kolejce gier podejmować mieliśmy Petrotrest. Goście z Saknt Petersburga fatalnie zaczęli sezon, okupując po dwóch kolejkach ostatnie miejsce. Liczyłem więc na to, że ich forma w dalszym ciągu jest nie najlepsza. Mecz zaczął się spokojnie. Badanie terenu zakończyło się w 15 minucie, kiedy to Arkipow wykorzystał dośrodkowanie Czurkina i otworzył wynik spotkania. Przyjezdni nie zamierzali się jednak łatwo poddać i dziewięć minut później wyrównali za sprawą Bito’o. Do końca pierwszej połowy toczyła się wyrównana walka i wydawało się, że wynik nie ulegnie zmianie, ale w polu karnym sfaulowany został Arkipow, a rzut karny na bramkę zamienił Zangionow. Po zmianie stron gra wyglądała podobnie jak pod koniec pierwszej połowy i dopiero w 67 minucie Czurkin podwyższył na 3:1, pokonując bramkarza Petrotrestu. Goście i tym razem jednak nie złożyli broni i strzelili bramkę kontaktową, której autorem był Kudogow, mało tego, dążyli do wyrównania, na szczęście Sołosin nie zamierzał im tego ułatwiać, wyczyniając cuda w naszej bramce. W 90 minucie ponownie faulowany był Arkipow, tym razem przed polem karnym, ale dla Zangionowa nie stanowiło to problemu i przepięknym strzałem ustalił wynik spotkania na 4:2. Arkipow niestety odniósł kontuzję i przez kilka dni, a być może nawet 2 tygodnie będziemy musieli sobie radzić bez niego. Rosyjska 1. liga 3/42: Spartak Czelabińsk - Petrotrest 4:2 (2:1) 15' Arkipow 1:0 24' Bito'o [P] 1:1 45+1' Zangionow 2:1 67' Czurkin 3:1 74' Kudogow [P] 3:2 90' Zangionow 4:2 MoM: Zangionow 9 Spartak: Sołosin - Kariew, Hagusz, Oskołkow - Warziew - Daniłow(67' Trietjakow), Zangionow, Lieszonok, Poliakow - Czurkin, Akripow(90' Skobliakow)
  8. Jarna: jedna jaskółka wiosny nie czyni Manort: Spartak Czelabińsk Stadium Na kolejny mecz przyszło nam czekać zaledwie cztery dni, przez co nie wszyscy moi grajkowie zdążyli odpocząć. W międzyczasie bukmacherzy ogłosili też swoje typy na ten sezon, dając nam szansę na wygranie ligi 2000-1, co oznaczało iż jeśli się utrzymamy to sprawimy chyba największą sensację. Mecz zaczęliśmy jednak w niezmienionym składzie. Naszym przeciwnikiem była drużyna Urala Jekatierinburg, jeden z faworytów tegorocznych rozgrywek. Miejscowi szybko wyznaczyli nam miejsce w szeregu i już w pierwszej minucie wykorzystali nieuwagę naszej obrony, otwierając wynik spotkania. Zaledwie 13 minut później było już 2:0, kiedy to Łosiew zdobył bramkę po dośrodkowaniu z prawej strony boiska. Dopiero wtedy moi chłopcy się pozbierali i próbowali zagrozić bramce Urala. Nasze wysiłki na niewiele się jednak zdały, bowiem linia defensywna przeciwników była nie do przebicia. Do przerwy wynik nie uległ więc zmianie. W przerwie spokojnie acz stanowczo powiedziałem chłopakom co myślę o takiej grze, nakazałem też rozszerzyć trochę pole gry, a także zdjąłem zmęczonego Daniłowa. Na niewiele się to jednak zdało, bo już trzy minuty po wznowieniu gry było 3:0, kiedy to Mysin po indywidualnej akcji pokonał naszego bramkarza. Na szczęście dwie minuty później Czurkin wlał nadzieję w nasze serca, wykorzystując doskonałe dośrodkowanie Kostina. Nadzieja ta zgasła tak samo szybko jak się zapaliła, bo po zaledwie pięciu minutach Łosiew podwyższył na 4:1. Miałem nadzieję, że ten koszmar szybko się skończy, Łosiew nie miał jednak dla nas litości i wpakował nam jeszcze potężną bombę z 25 metrów. Wynik spotkania ustalił Arkipow, zdobywając bramkę na 5:2, która nie poprawiła jednak naszych humorów. Przed nami wiele pracy. Rosyjska 1. liga 2/42: Ural Jekatierinburg - Spartak Czelabińsk 5:2 (2:0) 1' Mysin 1:0 14' Łosiew 2:0 48' Mysin 3:0 50' Czurkin 3:1 55' Łosiew 4:1 70' Łosiew 5:1 82' Arkipow 5:2 MoM: Łosiew 10 Spartak: Sołokin - Kariew, Hagusz, Oskołkow - Warziew - Daniłow(46' Poliakow), Zangionow, Liesznok, Kostin - Czurkin, Akripow
  9. Nieuchronnie zbliżał się moment mojego oficjalnego debiutu na ławce trenerskiej Spartaka. Niestety mimo starań, nie udało nam się wzmocnić zespołu, gdyż piłkarze którymi się interesowałem mieli albo zbyt wygórowane wymagania albo woleli grać w niższych klasach rozgrywkowych. Sezon rozpoczynaliśmy meczem z Anżi. W spotkaniu tym skazywani byliśmy na pożarcie. I tak też wyglądał początek meczu, bo goście ruszyli ostro do ataku, próbując dać nam do zrozumienia że przyjechali tu po swoje trzy punkty. Na szczęście z czasem rozkład sił się wyrównał i my również kilka razy zagościliśmy pod bramką gości. Przyniosło to efekt w 25 minucie meczu, kiedy to Akripow przejął piłkę przed polem karnym, wykorzystując niezdecydowanie obrońcy i potężnym strzałem dał nam prowadzenie. Goście po stracie bramki przycisnęli jeszcze bardziej, ale i tym razem udało się przetrwać oblężenie, a nawet wyprowadzić kontrę, po której Czurkin podwyższył na 2:0. Kontra ta okazała się zabójcza, bo gracze Anżi już się nie podnieśli i w drugiej połowie mecz stał się nudny, nie było praktycznie żadnej godnej odnotowania sytuacji podbramkowej. Rosyjska 1. liga 1/42: Spartak Czelabińsk - Anżi Machaczkała 2:0 (2:0) 25' Akripow 38' Czurkin MoM: Jewgienij Kariew 9 Spartak: Sołokin - Kariew, Hagusz, Oskołkow - Warziew - Daniłow, Zangionow, Liesznok, Kostin - Czurkin, Akripow
  10. Od następnego meczu dzieliły nas cztery dni. Czas ten wykorzystaliśmy głównie na odpoczynek. Zaczęły także napływać pierwsze raporty naszego skauta, więc miałem nadzieję, że uda się wzmocnić zespół jeszcze przed startem ligi. Naszym drugim rywalem miał być zespół Bierieżniki. Podobnie jak w poprzednim meczu, tak w tym spodziewałem się zwycięstwa, ale po ostatnim popisie mojej linii defensywnej byłem także przygotowany na ewentualną niespodziankę. Na szczęście wszystko poszło po mojej myśli i po niezłej grze pokonaliśmy przyjezdnych amatorów 2:0. Co najważniejsze, obrona spisała się całkiem przyzwoicie, ale należy pamiętać że mierzyliśmy się z amatorami. Po meczu na biurku w moim gabinecie znalazłem listę chętnych do objęcia stanowiska mojego asystenta. Po krótkich negocjacjach zatrudniłem Andrieja Skorobotacko, dotychczas pracującego w białoruskim Torpedo Mohylew. Kolejnym i zarazem ostatnim sparingiem był mecz z naszymi rezerwami. Spotkanie nie cieszyło się specjalnym zainteresowaniem miejscowej publiczności, bowiem na stadionie zjawiło się zaledwie 77 zbłąkanych dusz. Samo spotkanie przebiegało zaś zgodnie z przewidywaniami. Szybko strzelone dwie bramki ustawiły mecz, a trzeci gol tylko dopełnił formalności. Bohaterem meczu był Czurkin, który zdobył wszystkie 3 bramki. Za tydzień zaczynamy ligę, od meczu z Anżi, na wlasnym boisku.
  11. Manort: A nie, nie zwróciłem uwagi i mam nieznany Następnego dnia dałem ogłoszenie do prasy, że poszukuję asystenta, trenera i łowcy talentów. Wziąłem się także za organizację sparingów, bowiem do rozpoczęcia sezonu pozostały tylko 3 tygodnie. Mecze towarzyskie zaproponowałem drużynom Dynama Połtawskaja, Bierieżniki oraz rezerwom własnego zespołu. Podzieliłem także zespół na cztery grupy treningowe, bramkarzy, obrońców, pomocników i napastników. Zauważyłem, że Mihaił Kostin ma obecnie podpisany kontrakt amatorski, więc od razu zaproponowałem mu umowę profesjonalną, ważną przez pięć lat, bowiem wiązałem z tym zawodnikiem pewne plany na przyszłość. Nadszedł wreszcie czas pierwszego meczu Spartaka pod moją wodzą. Przeciwnikiem był zespół Dynamo Połtawskaja. Postanowiłem, że zagramy ustawieniem 3-5-2, dzięki czemu na boisku znalazło się miejsce zarówno dla Zangionowa i Lesznoka. Tak jak się spodziewałem, szybko osiągnęliśmy znaczną przewagę, wbijając rywalom cztery bramki, a wśród nich cudownej urody gola Zangionowa z dwudziestu metrów. Niestety w drugiej połowie nasza obrona dała popis niekompetencji wskutek czego straciliśmy trzy bramki. Spartak Czelabińsk - Dynamo Połtawskaja 4:3 (4:0) 2' Daniłov 8' Zangionow 23' 34' Czurkin 77' Nowikow [D] 90' Dmitriew kar. [D] 90+2 Darcziew [D]
  12. Następnego dnia obudziłem się w hotelu, nie pamiętając jak tam dotarłem. Na szczęście udało mi się zapamiętać że o 10 powinienem być w klubie. Była dziewiąta więc szybko się ogarnąłem i pomaszerowałem do siedziby klubu. Idąc przez Czelabińsk, zastanawiałem się czy na pewno dobrze zrobiłem decydując się prowadzić Spartak, ale było już za późno żeby się wycofać. Dotarłem punktualnie. Poszedłem na płytę boiska aby spotkać się z piłkarzami. Przywitało mnie dziewiętnastu grajków. Na bramce grali David Khemlidze, Gruzin, zaliczył nawet występ w kadrze, jednak jego umiejętności były co najwyżej przeciętne, Oleg Sofjanik, Rosja, poziomem zbliżony do Khemlidze, Aleksiej Sołosin, Rosja, najlepszy z naszych bramkarzy, jednak zaledwie siedemnastoletni, czego się obawiałem. Obrona była słaba i nieliczna, jedynym jej mocnym punktem wydawał się Albert Oskołkow, Rosja, ma na koncie występy w rosyjskiej młodzieżówce, zawodnik doświadczony i na nim zamierzam oprzeć defensywę. Na środku partnerować mu miał ktoś z trójki Anri Hagusz, Siergiej Ignacjew, Jewgienij Kariew. Żaden z nich nie dorównywał jednak umiejętnościami Oskołowowi. Na lewej stronie bloku defensywnego miałem do dyspozycji tylko Wadima Siergiejenko, piłkarza słabego, którego jedynym silnym punktem było to, że nie miałem nikogo innego na tą pozycję. W pomocy było lepiej zarówno jakościowo jak i ilościowo. Niekwestionowaną gwiazdą zespołu miał być Rafael Zangionow, piłkarz który poradził by sobie nawet w rosyjskiej Premier Lidze. Na jego pozycji mógł grać także Władymir Lesznok, piłkarz młody i perspektywiczny, więc Zangionow musi mieć się na baczności. Defensywnym pomocnikiem będzie Tamelran Warziew, piłkarz solidny, ale nic ponad to. Jedynym prawym pomocnikiem był Andriej Daniłow, zawodnik moim zdaniem dobry, który powinien poradzić sobie z powierzonymi obowiązkami. O miejsce na lewej stronie powalczą Siergiej Poliakow i Mihaił Kostin, z mocnym wskazaniem na tego drugiego. W składzie miałem jeszcze Maksima Kirjanowa, z którym nie wiąże jednak większej nadziei. Za zdobywanie bramek odpowiedzialni będą Anton Akripow, Denis Czurkin, Denis Faldung i Dimitrij Skobliakow. Akripow i Czurkin prezentowali się nieźle, Skobliakow miał być alternatywą na wypadek kontuzji bądź kartek, natomiast Faldung był słabym napastnikiem i stanowił jedynie zaplecze drużyny. Tego samego dnia poznałem moich współpracowników ze sztabu szkoleniowego. Do dyspozycji miałem Andrieja Mananikowa, który miał mi pomagać prowadzić treningi. Za zdrowie naszych kopaczy odpowiadać będzie Alieksandr Czerepanow, natomiast w wyszukiwaniu nowych piłkarzy dla Spartaka pomagać mi miał Siergiej Ponomariew, który od razu został wysłany na roczną wycieczkę po Rosji. Zapoznałem się też z sytuacją materialną klubu. Nie jest najgorzej. Na klubowym koncie znajdują się środki w wysokości 236 tysięcy Euro, z czego 75 tysięcy jest do mojej dyspozycji na transfery. Z kolei w budżecie płacowym mamy 240 tysięcy luzu w rocznym rachunku. Gorzej było z bazą treningową klubu, gdyż ta wymaga znacznych inwestycji, tak więc na razie trenować będziemy na klepisku, które mamy do dyspozycji, modląc się o nagły zastrzyk gotówki na rozbudowę naszych obiektów.
  13. Football Manager 2006, Patch 6.0.3 Ligi: Białoruś(1. liga i wyższe), Chorwacja(2. liga i wyższe), Czechy(2. liga i wyższe), Anglia(Championship i wyższe), Francja(Krajowa i wyższe), Włochy(C1 i wyższe), Holandia(1. liga i wyższe), Polska(2. liga i wyższe), Portugalia(2. liga i wyższe), Rumunia(2. liga i wyższe), Rosja(1. liga i wyższe), Słowacja(2. liga i wyższe), Ukraina(2. liga i wyższe) Zasady: HC Pociąg wjechał na peron. Wysiadłem, trzymając w ręku walizkę, w której znajdował się cały dorobek mojego życia. Niewiele tego było, ale nigdy nie byłem materialistą. Dlatego właśnie między innymi zgodziłem się na tą pracę. Wyzwanie, które miało udowodnić mi, że nie pomyliłem się wybierając zawód trenera. Cóż, nie będzie łatwo, ale nikt nie obiecywał mi góry pieniędzy i ciepłej posadki. Z dworca udałem się do hotelu. Zostawiłem tam swoje walizki, odświeżyłem się a następnie spacerkiem powędrowałem na stadion. Gdy dotarłem, poszedłem wprost do prezesa. Jurij Pierwiak był niewysokim, dość otyłym jegomościem o sympatycznej twarzy. Powitał mnie ciepło, a jakże, butelczyną przeźroczystego, czterdziestoprocentowego płynu. Podpisanie kontraktu było formalnością, bowiem wszystkie warunki zostały ustalone wcześniej. Szybko więc zabraliśmy się za wódeczkę.
  14. Allegro nie usuwa, bo chyba nie ma podstaw, wyraźnie jest napisane, że przedmiotem sprzedaży są klucze. Napisałem, że jest to nielegalne w moim odczuciu, ale najprawdopodobniej jest to jakaś luka prawna i za takie coś nie zostaniesz posądzony o piractwo (głowy nie dam ;) ).
  15. Kupujesz nieużywane klucze, a na stronie Blizzarda możesz pobrać na nie grę za darmo. To coś jak w CD PROJEKT, kiedy dostajesz nową płytę jeśli stara się uszkodziła. Na ile legalne, sam sobie odpowiedz, moim zdaniem w ogóle nielegalne, lepiej poszukać używki za 30 zł, której kody też nie były używane i sumienie czyste ;)
  16. smuga

    Gry przeglądarkowe

    BloodWars - przeglądarkowe RPG, osadzone w klimatach wampirów i zniszczeń po III Wojnie Światowej, jak w każdym RPG zdobywamy doświadczenie, rozwijamy postać. Czynimy to przez wyprawy, ataki na innych graczy, a w późniejszym etapie gry również ekspedycje, w których polujemy na potężne bestie(smoki itp.). Do dyspozycji mamy 2 rodzaje światów - Necropolia i Moria, każdy ma kilka serwerów, jest też serwer hardcore, umożliwiający multikonta, resety i wszystkie inne oszustwa, bez konsekwencji. Ekwipunek gromadzimy przez wyprawy i świetnie rozwinięty handel. Istnieje też możliwość dołączenia do klanu, bądź założenie własnego. W BW można pograć naprawdę długo, choć jeśli ktoś nie lubi tego klimatu to szybko się znudzi. W każdym razie moim zdaniem najlepszy przeglądarkowy RPG, więc gorąco polecam spróbować.
  17. Jeden z moich skautów w końcu podesłał mi ciekawe raporty dotyczące piłkarzy. Było ich dokładnie 3, a wszystkie odnosiły się do piłkarzy Realu Oviedo. Pierwszy to Nacho Garcia, świetny napastnik, jednak zbyt drogi, poza tym napastnika już zakontraktowałem. Drugi to obrońca, Pablo Lusarreta, podobnie jak Garcia, nie dla nas ze względów finansowych. Ale już 3 raport, w którym masę pochwał zebrał pomocnik Jon Carrera był strzałem w przysłowiową „10”. Od razu złożyłem ofertę kupna 24 letniego zawodnika, a włodarze z Oviedo niezbyt długo się nad nią zastanawiali. Sam piłkarz też nie grymasił, ponieważ dostał lepsze pieniądze, a do tego status zawodnika szerokiego składu, co oznaczało że może liczyć na kilka lub nawet kilkanaście występów i walkę o pierwszy skład. Ostatni mecz przed przerwą świąteczno – noworoczną graliśmy na własnym stadionie z Meridą. W świetle ostatnich wyników postanowiłem przebudować linię pomocy, gdyż tam według mnie leżał nasz problem. I tak na pozycji defensywnego pomocnika ponownie zagrał Dani, na prawym skrzydle wystąpił Velasco, po przeciwnej stronie mecz rozpoczął Charly, a Nando przypadła rola ofensywnego pomocnika. Mecz zaczął się dla nas bardzo dobrze, bo już w 4 minucie Jorge wykorzystał podanie Nando i dał nam prowadzenie. Ani myśleliśmy jednak bronić tego rezultatu i dalej atakowaliśmy. Najbliżej podwyższenia rezultatu był Carlos w 20 minucie, ale minimalnie przestrzelił przy próbie lobowania bramkarza. W 32 minucie było już jednak 2:0, a autorem bramki został ponownie Jorge, tym razem wykorzystując długie podanie od Diego. Na 3 bramkę czekaliśmy zaledwie 10 minut, a jej strzelcem został Velasco, kierując piłkę na długi róg po podaniu Jorge. Po przerwie goście starali się odrobić straty. Najpierw próbowali wjechać z piłką do bramki. Po fiasku tego sposobu, zaczęli na potęgę strzelać z dystansu, z każdej pozycji i o dziwo prawie im się to udało z prawie 40 metrów, na szczęście Juan Jesus trafił w słupek. My również stworzyliśmy kilka okazji do zmiany wyniku, a najbliżej tego był Nando, który z rzutu wolnego trafił w poprzezkę. Ostatecznie żadnej ze stron nie udało się już strzelić gola. Segunda Division B4 [17/38]: 18.12.2005, widzów: 4516 Badajoz [5] – U.D. Merida [13] 3:0 4’ Jorge {B} 1:0 32’ Jorge {B} 2:0 42’ Velasco {B} 3:0 Badajoz: Ruben – Armondo, Traversa, Jano, Diego – Velasco, Charly, Dani, Nando – Jorge, Carlos MoM: Jorge 8 {B}
  18. Nasza fatalna passa trwała w najlepsze, a dodatkowo pesymizmem napawał fakt, że gramy wyjazd z Cartageną, ekipą bardzo silną, ale jednocześnie też bardzo nierówną. W tym właśnie upatrywałem naszą szansę na jakikolwiek pozytywny rezultat tego spotkania. Gospodarze nie zamierzali mi jednak ułatwiać życia, od początku atakując zaciekle, na szczęście bez powodzenia, gdyż fantastycznie bronił Ruben. Kilka chwil później groźnie skontrowaliśmy piłkarzy Cartageny, ale również ich bramkarz wykazał się świetną interwencją, wybijając na rzut rożny strzał Jorge. Co nie udało się tym razem, udało się w następnej akcji, niestety miejscowych. W 13 minucie Sabino wykorzystał dogranie Molista i z najbliższej odległości umieścił piłkę w naszej bramce. Po zdobytej bramce rywale poczuli zbytni luz, dając nam kilka minut pograć na swojej połowie, co skończyło się bramką Nando dającą wyrównanie. Do przerwy, choć przeważaliśmy, nie zdołaliśmy zmienić rezultatu. Po przerwie miejscowi szybko przypuścili kolejny szturm i już 4 minuty po wznowieniu gry Sabino odwdzięczył się swojemu partnerowi z ataku i tym razem to on wyłożył piłke Molistowi, który pokonał Rubena strzałem po ziemi, tuż przy słupku. Po raz drugi musieliśmy gonić wynik, co też usilnie staraliśmy się zrobić. Niestety gospodarze okazali się mało gościnni, nie dając nam na drogę nawet punktu. Segunda Division B4 [16/38] 11.12.2005, widzów: 1088 Cartagena [5] – Badajoz [4] 2:1 13’ Sabino {C} 1:0 24’ Nando {B} 1:1 49’ Molista {C} 2:1 Badajoz: Ruben – Armindo, Traversa, Fabio, Diego – Nando, Rodriguez(46’ Charly), Zafra, Chechu(46’ Damsao) – Jorge(70’ Adri), Carlos MoM: Sabino 8 {C}
  19. Po porażce w przygnębiającym stylu, bardzo chcieliśmy zwyciężyć w kolejnym meczu. Niestety, los nam tego nie ułatwił, za przeciwników dobierając nam Linares, 3 ekipę tabeli i jednocześnie największą rewelację sezonu. Jednak kiedy goście zjawili się na murawie stadionu w Badajoz, kompletnie nie potwierdzali swoich aspiracji, głośno wypowiadanych w lokalnej prasie i schowali się za podwójną gardą. Niestety i Badajoz nie było tym samym zespołem co na początku sezonu i nie potrafiliśmy tej gardy przebić, wskutek czego mecz stan na żenującym wręcz poziomie, łącznie oba zespoły oddały 4 celne strzały, a gra toczyła się w środkowej strefie boiska. Gra, a właściwie kopanina, na szczęście nie skończyła się kontuzją żadnego z zawodników przebywających na boisku i po spotkaniu nudniejszym niż posiedzenie sejmu nastąpił sprawiedliwy podział punktów. Segunda Division B4 [15/38] 04.12.2005, widzów: 4524 Badajoz [5] – Linares[3] 0:0 Badajoz: Ruben – Armindo, Traversa, Jano, Diego – Alberto, Rodriguez, Zafra, Nando – Jorge(59’ Adri), Carlos MoM: Jose Maria Cidoncha 8 {L}
  20. Ponownie nie mogliśmy narzekać na nadmiar czasu na odpoczynek. Już po 3 dniach graliśmy u siebie z liderem, Cordobą. Rywale stanowili bardzo silny zespół, byli jednymi z faworytów do ostatecznego zwycięstwa w rozgrywkach. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że każda zdobycz punktowa w tym spotkaniu będzie sukcesem. Postanowiłem jednak, że zagramy otwarty futbol, tak jak we wcześniejszych spotkaniach, bo uważałem, że zmiana taktyki w ostatniej chwili nie ma sensu. Szybko okazało się, że moja decyzja nie miała na nic wpływu, ponieważ goście rządzili na placu gry niepodzielnie, a my ograniczaliśmy się do nielicznych kontr, które kończyły się zwykle niecelnymi uderzeniami moich zawodników. Mimo trwającego 90 minut naporu, goście zdołali tylko raz pokonać wracającego do naszej bramki Rubena, a dokonał tego w 73 minucie Gaizka Sazar. Segunda Division B4 [14/38] 26.11.2005, widzów: 4943 Badajoz [3] – Cordoba [1] 0:1 73’ Gaizka Sazar Badajoz: Ruben – Armindo, Traversa, Jano, Diego – Alberto, Rodriguez(46’ Charly), Zafra, Nando – Jorge, Carlos(74’ Adri) MoM: Frederik 8 {C}
  21. Zaledwie 3 dni mieliśmy na odpoczynek przed kolejnym meczem. Na szczęście zawodnicy zdążyli zregenerować siły i do spotkania z Talaverą mogliśmy przystąpić w najsilniejszym składzie. Nasi przeciwnicy to ligowi średniacy, którzy utrzymują miejsce w środku tabeli, póki co z bezpieczną przewagą nad strefą spadkową i jeszcze bezpieczniejszą stratą do czołowej czwórki. Spodziewałem się więc ciężkiego boju, zakończonego jednak zdobyciem pełnej puli. Mecz zaczęliśmy bardzo dobrze, atakując rywali od pierwszego gwizdka sędziego i dając do zrozumienia, że zamierzamy wywieźć stąd komplet punktów. Nasze starania zostały udokumentowane przez Carlosa, który wykorzystał podanie od Armindo i w sytuacji sam na sam nie dał szans Roberto. Nasza radość nie trwała zbyt długo, bo już 9 minut później Bayarri po solowej akcji pokonał Tinoco strzałem w długi róg. Strata bramki przebudziła nas z krótkiego letargu i ponownie rozpoczęliśmy natarcie na bramkę gospodarzy. Na potęgę pudłowali jednak Carlos i Jorge. Na przerwę schodziliśmy więc przy wyniku remisowym. Po przerwie na boisku nie pojawił się już Chechu, a zastąpił go Nando. Obraz gry wyglądał podobnie jak w pierwszej połowie, ale w dalszym ciągu nie potrafiliśmy znaleźć sposobu na pokonanie bramkarza rywali. Najbliżej tego był Nando, który znalazł się w odległości 10 metrów od bramki, ale nie trafił w nią, co z resztą nieźle mnie wpieniło. Nasze dalsze próby nie przyniosły skutku, bo jak się nie trafia w bramkę to nie można zdobyć gola, tak więc spotkanie, ku mojemu rozczarowaniu, zakończyło się remisem. Segunda Division B4:[13/38] 23.11.2005, widzów: 1619 Talavera [12] – Badajoz [2] 1:1 11’ Carlos {B} 0:1 20’ Bayarri {T} 1:1 Badajoz: Tinoco – Armindo, Traversa, Jano, Diego – Alberto, Rodriguez, Dani, Chechu(46’ Nando) – Jorge(60’ Adri), Carlos MoM: Ivo 7 {T}
  22. Po pierwszej porażce w sezonie mieliśmy sporo czasu na przeanalizowanie naszych mankamentów i próbę ich wyeliminowania. Dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach ligowych spowodowana była meczami barażowymi o awans do Mistrzostw Świata. Awans wywalczyli Francuzi, którzy ograli w dwumeczu Białorusinów 3:1, Szwedzi w skandynawskich derbach odprawili Duńczyków, a Serbowie nie dali najmniejszych szans Słowakom. Naszym kolejnym rywalem był zespół Baza, który do tej pory spisywał się słabo, więc na własnym stadionie bardzo zależało mi na tym aby zdobyć komplet punktów. Od początku poleciłem więc atakować bramkę rywali, głównie akcjami po skrzydłach w wykonaniu Rodrigueza i Alberto. Mój plan był wykonywany w stu procentach, ale nasza skuteczność wołała o pomstę do nieba. W końcu jednak udało nam się trafić, a autorem bramki został Carlos, który wykorzystał podanie Jorge. Przed przerwą mieliśmy okazję na podwyższenie wyniku, ale Armindo zmarnował rzut karny po faulu na Carlosie. Po przerwie wyszliśmy nieco zdekoncentrowani łatwym, choć skromnym prowadzeniem i przyjezdni mieli swoje szanse na bramkę, ale nie wykorzystali ich, co srodze się na nich zemściło. Najpierw drugią bramkę dołożył Carlos, wykonując rzut karny po faulu na tym samym zawodniku, a później Rodriguez wykorzystał dośrodkowanie Armindo i niezdecydowanie obrony rywali, umieszczając piłkę w siatce pięknym wolejem z 15 metrów. Segunda Division B4 [12/38]: 20.11.2005, widzów: 4526 Badajoz [2] – Baza [18] 3:0 26’ Carlos {B} 1:0 39’ Armindo {B} ch.rz.k. 66’ Carlos {B} 2:0 rz.k. 83’ Rodriguez {B} 3:0 Badajoz: Tinoco – Armindo, Traversa, Jano, Diego – Alberto, Rodriguez, Dani, Chechu – Jorge, Carlos MoM: Victor Rodriguez 9 {B}
  23. @Fenomen: Po sparingach miały tam być miejsca w lidze, zapomniałem o tym, dzięki za zwrócenie uwagi. Zaledwie 4 dni później graliśmy wyjazdowy mecz z Aguilas. Nasi przeciwnicy to ligowi średniacy, których stać na sprawienie niespodzianki, ale też którzy potrafią przegrać z każdym. Postanowiłem że po świetnym meczu, w pierwszym składzie ponownie wyjdzie Willy, mimo iż Carlos był już gotów do gry. Mecz zaczęliśmy jednak najgorzej jak się tylko dało, kiedy to Jano sfaulował rywala w polu karnym i już w 2 minucie Darmon pokonał Tinoco mocnym, dokładnym strzałem. Po tym fatalnym początku robiliśmy co w naszej mocy, aby wyrównać wynik spotkania. Jorge jednak nie dostawał podań od partnerów, gdyż Ci kierowali je do Willy’ego, który tego dnia był cieniem zawodnika sprzed 4 dni, snując się po boisku i nie wiedząc co ze sobą zrobić. Po przerwie na murawie pojawił się Carlos, ale chociaż chwilowo nasza gra była naprawdę dobra, to po kilku minutach zaczęliśmy grać niedokładnie, niekonsekwentnie i przede wszystkim nieskutecznie. Skuteczni natomiast byli tego dnia goście, a konkretnie Torricella, który wykorzystał perfekcyjne wręcz dośrodkowanie Moyano i głową umieścił piłkę w bramce Tinoco. Wszystko miało miejsce w 65 minucie i w zasadzie pozostałe 25 były tylko konieczną formalnością. Miejscowi nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa, my natomiast chyba nie do końca chcieliśmy im je odebrać. Segunda Division B4: 6.11.2005, widzów: 217 Aguilas [12] – Badajoz [2] 2:0 2’ Darmon {A} 1:0 rz.k. 65’ Torricella {A} 2:0 Badajoz: Tinoco – Armindo, Traversa, Jano, Diego – Alberto(60’ Nando), Rodriguez, Diego, Chechu – Jorge, Willy(46’ Carlos) MoM: Oscar 9 {A}
  24. W 10 kolejce na nasz stadon zawitał jeden z ligowych słabeuszy, ekipa Villanueva. Goście skazywani byli na porażkę i sami zdawali się z tym zgadzać, bowiem na murawie nie pokazali nic godnego uwagi, ograniczając się do dalekich wykopów piłki pod nasze pole karne, gdzie nasi stoperzy bezproblemowo czyścili obszar przed naszą bramką. Pierwsza bramka padła już w 8 minucie, kiedy to Willy wykorzystał rzut karny po faulu na Jorge. Kolejne bramki wydawały się tylko kwestią czasu, ale nasi napastnicy nie mieli tego dnia zbyt wiele szczęścia, wskutek czego piłkę do siatki rywala udało się skierować jeszcze tylko raz, kiedy to Willy wykorzystał prostopadłe podanie z głębi pola od Daniego i uderzając tuż przy słupku nie pozostawił złudzeń rywalom. Segunda Division B4 [10/38]: 2.11.2005, widzów: 5190 Badajoz [s2B] – Villanueva [s2B] 2:0 8’ Willy {B} 1:0 rz.k. 70’ Willy {B} 2:0 Badajoz: Tinoco – Velasco, Traversa, Diego, Jano – Alberto, Rodriguez, Dani, Chechu – Jorge, Willy MoM: Willy 8 {B} Po spotkaniu zakontraktowałem transfer Coste (N, Francja, 29 l.), który miał znacznie wzmocnić nasz atak, regularnie zdobywając bramki. Wyciągnąłem go z portugalskiego Varzim, a wartość transferu ma wynieść 40.000 Euro.
  25. Październik dobiegał końca, ale czekał nas jeszcze jeden mecz. Wyjazd do miasteczka Cuenca, na spotkanie z Conquense zapowiadał się naprawdę ciężko. Gospodarze póki co zawodzili w lidze, zajmując zaledwie 11 pozycję. Nie zmieniało to jednak faktu, że na papierze są jedną z najsilniejszych ekip naszej grupy i należało mieć się na baczności, aby nie wrócić ze sporym bagażem bramkowym. W tym meczu nie mogłem skorzystać z Rubena, który doznał lekkiego wstrząśnienia mózgu na treningu. Moje przewidywania od początku zdawały się potwierdzać. Miejscowi ruszyli do ataku, ale niedokładność w rozegraniu piłki, a także indolencja strzelecka snajperów nie pozwoliły na udokumentowanie przewagi. Strzelecko natomiast dobrze zaprezentował się Carlos, który wykorzystując dośrodkowanie Alberto z rzutu rożnego, pokonał Rodrigueza i dał nam porwadzenie. Po tym wydarzeniu gospodarze poczuli się niezwykle urażeni i rzucili się na nas niczym hiena na padlinę, wkładając w każdy strzał maksimum siły, biegając za każdą piłką i przy okazji nieziemsko się męcząc. Wykorzystaliśmy to w drugiej połowie, kiedy to my przejęliśmy inicjatywę i znacznie rozsądniej rozdysponowaliśmy swoje siły. Dzięki temu kontrolowaliśmy przebieg gry, trzymając Conquense na dystans od naszej bramki. Udało się też podwyższyć prowadzenie, kiedy to w 66 minucie Jorge dobił strzał Carlosa i tym samym ustalił wynik spotkania. Segunda Division B4: 29.10.2005, widzów: 274 Conquense [s2B] – Badajoz [s2B] 0:2 17’ Carlos {B} 0:1 66’ Jorge {B} 0:2 Badajoz: Tinoco – Velasco, Traversa, Diego, Jano – Alberto, Rodriguez, Dani, Chechu – Jorge(67’ Willy), Carlos(67’ Nando) MoM: Pedro Velasco 9 {B}
×
×
  • Dodaj nową pozycję...