Skocz do zawartości

TikiTaka

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    4
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez TikiTaka

  1. @Fenomen - mam nadzieję, że jak najdłużej:) albo chociaż na tyle długo, żebym chociaż solidnie na nim zarobił ----------- Nasz pierwszy mecz w lidze. Pamiętam to jakby to było dziś. Była niedziela, 18 dzień sierpnia. Mimo, że to nie ja miałem wybiec na murawę i pokazać się publiczności zgromadzonej na Anoeta, to zjadał mnie stres. Zresztą chyba jak wszystkich. Nikt nie chciał zawieść kibiców, którzy przyszli nas dopingować w pierwszym oficjalnym meczu tego sezonu. Każdy z piłkarzy chciał pokazać, że mimo zmiany trenera nie można klubu spisywać na straty. W szatni, zawodników nie było nawet trzeba motywować, byli naładowani energią jakby to był mecz najwyższej rangi. Nieważne jak się skończy mecz, ważne żeby dali z siebie wszystko. Punktualnie o godzinie 20.00 sędzia rozpoczął spotkanie. Od początku meczu chcieliśmy narzucić drużynie gości swój styl gry. Przy głośnym dopingu stłamszone Getafe popełniło błąd już w 9 minucie spotkania. Prostopadłą piłkę w pole karne posłał Xabi Prieto, do piłki dopadł Seferović i został sfaulowany przez obrońcę przyjezdnych. Futbolówkę na 11 metrze ustawił kapitan zespołu, Xabi Prieto. Wziął krótki rozbieg i technicznym strzałem posłał piłkę w przeciwnym kierunku do interweniującego bramkarza gości. Było 1-0 dla nas, szał na trybunach i na ławce rezerwowej. Nie mogliśmy dopuścić do tego żeby rozdrażnione Getafe odpowiedziało na to trafienie. Zawodnicy starali się jak mogli, w środku pola było dużo walki, dużo strat, szczególnie z naszej strony. Po 20 minutach posiadanie piłki w naszym wykonaniu wyglądało bardzo blado, ale na szczęście 10 minut później nasi zawodnicy pokazali, że nie trzeba być przy piłce żeby strzelać golę. Piłkę spod własnego pola karnego podprowadził De la Bella, zagrał do wybiegającego Griezmanna, a ten precyzyjnie na centymetry dośrodkował na głowę Seferovica. Było 2-0 ! Mimo ataków, Getafe nie zdobyło bramki kontaktowej w pierwszej połowie. Swoje szanse marnowali, Miku, Sarabia i Pedro Leon. Ten ostatni miał największą szansę, będąc w sytuacji sam na sam z Claudio Bravo. Na szczęście nasz portero zrobił to co do niego należało. Druga połowa zaczęła się od przewagi gości, ale po niedokładnym podaniu Leona, skutecznie skontrowaliśmy. Piłkę przejął Vela, przebiegł od linii środkowej do pola karnego, ośmieszając lewego obrońcę Getafe i wrzucił piłkę w pole karne. Do łaciatej pierwszy dopadł Griezzmann, jego strzał obronił Moya, ale przy dobitce Seferovića był już bezradny. Nieco oszołomiony zespół Luisa Garcii, nie zdążył się ocknąć kiedy zadaliśmy kolejny cios. Pięć minut po bramce na 3-0, do siatki trafił Ruben Pardo dla którego był to drugi kontakt z piłką w tym meczu. Jego piękny strzał zza pola karnego, przy bierności obrońców rywala pewnie wzrokiem odprowadził Moya. Mecz wydawał się rozstrzygnięty. Goście próbowali, ale nasz bramkarz zachowywał się tak, jakby był w transie. Sytuacja nie zmieniała się do 86 minuty, w której Bravo skapitulował po główce Miku. Dwie minuty później w polu karnym bez opieki znalazł się Pedro Leon i skarcił nas za odpuszczenie w ostatnich minutach meczu. Do końca już nic złego nam się nie przytrafiło i mogliśmy cieszyć się z trzech punktów!
  2. Zarząd klubu z San Sebastian trenerowi Arrasate, tak więc i mi postawił następujące cele: - pierwsza szóstka w Lidze - awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów (zagramy w 4 rundzie kwalifikacji) - 1/2 w Pucharze Króla Nie wiedzieliśmy kto w klubie zostanie po zmianie trenera, kto będzie chciał odejść, ale na wstępie kadra wyglądała w taki sposób: Bramkarze: Claudio Bravo; 30 lat Enaut Zubikarai; 29 lat Enrique Royo; 22 lata Obrońcy: Inigo Martinez; 22 lata Ion Ansotegi; 31 lat Mikel Gonzalez; 28 lat Liassine Cadamuro; 25 lat Dani Estrada; 26 lat Carlos Martinez; 27 lat Alberto De la Bella; 27 lat Jose Angel; 24 lata Pomocnicy: Gorka Elustondo; 26 lat Markel; 27 lat Javi Ros; 23 lata Ruben Pardo; 20 lat Xabi Prieto; 30 lat Gonzalo Castro; 29 lat David Zurutuza; 27 lat Esteban Granero; 26 lat Carlos Vela; 24 lata Antoine Griezmann; 22 lata Napastnicy: Diego Ifran; 26 lat Haris Safarovic; 21 lat Imanol Agirretxe; 26 lat Na transfery nie mieliśmy dużo środków, więc nasze poczynania na rynku musiały być bardzo ograniczone. Przejeździłem sporo miejsc żeby zobaczyć wielu zawodników, robili to też scoutowie, dochodzili też co jakiś czas piłkarze polecani przez ich własnych menadżerów, więc nazwisk było sporo. My mogliśmy sprowadzić tylko jednego, dwóch. Ostatecznie jeszcze przed rozpoczęciem meczów sparingowych do klubu przyszli: Jonathan dos Santos Zawodnik bardzo przyszłościowy, Barcelona lubi pozbywać się takich graczy, więc płacąc 2,5 mln wzięliśmy go z pocałowaniem ręki. Frickson Erazo Po uzupełnieniu kadry, przyszedł czas na mecze sparingowe: Sociedad 2-3 AZ (Zurutuza, Markel) Sociedad 2-4 AS Monaco (Zurutuza, Carlos Martinez) Lumezzane 0-3 Sociedad (Granero, Ros, Agirretxe) Roquetas 0-5 Sociedad (Griezmann x2, Cadamuro, Safarovic, Dos Santos) Po meczach towarzyskich nie kryliśmy niezadowolenia. Dwa pierwsze mecze, to potyczki z klubami, które są na poziomie tych, jakie na nas czekają w lidze. Piłkarze mimo strzelonych goli, wyglądali ospale i tak jakby nie rozumieli tego co mają robić na boisku. Najlepiej prezentował się Zurutuza, który na nasze nieszczęście coraz głośniej mówił o tym, że chce opuścić klub z Anoeta. Dwa kolejne wyniki robią wrażenie, póki nie spojrzy się z kim graliśmy. Nasz zespół jest więc wielką niewiadomą, a media usytuowały nas na 7 pozycji w przed sezonowym zestawieniu. Poza Barceloną i Realem nas zespół wyprzedzają, Atletico, Valencia, Malaga, Athletic. Odbyło się również losowanie par barażowych do Ligi Mistrzów. Nasz zespół trafił chyba najgorzej jak mógł, na Arsenal Londyn.
  3. 21 maj 2013r.; San Sebastian Po przyjechaniu do pracy, doskoczył do mnie od razu Jagoba Arrasate i rzekł: "w klubie szykują się zmiany, chodź posłuchasz." Skinając głową ruszyłem za Jagobą. Szliśmy w stronę sali konferencyjnej naszego klubu. Nie udało się niestety dostać do środka, bo przedstawicieli mediów było pełno. Czułem się jak podczas PRLu. Byliśmy nieco później, więc nie wiedzieliśmy co jest tematem tego spotkania, ale na twarzach zgromadzonych dziennikarzy było widać dużą dawkę smutku, złości. Zza tłumu udało mi się dostrzec przemawiającego Dyrektora ds. sportowych Lorenzo Juarros Garcia oraz trenera pierwszego zespołu Philippe'a Montaniera, którzy odpowiadali na zadawane pytania. Pierwsze które udało nam się usłyszeć, było skierowane w stronę Dyrektora ds. sportowych Lorena. - Jest Pan w klubie od lat, niech więc wyjaśni Pan jak można aż tak działać na niekorzyść klubu? Czy pamięta Pan kiedy klub ostatni raz tak dobrze grał? Kiedy miał szanse na awans do Ligi Mistrzów? - zapytał jeden ze zgromadzonych dziennikarzy. - Nigdy nie działałem na niekorzyść klubu. Zawsze chciałem dla niego jak najlepiej - odpowiedział nieco zmieszany Loren. - A jak Pan nazwie nieprzedłużenie kontraktu z obecnym szkoleniowcem? Bez obrazy ale w mojej opinii jest to działanie na niekorzyść klubu. - odrzekł zdenerwowany dziennikarz. - Moi drodzy, klub był zainteresowany przedłużeniem kontraktu z trenerem, ale on odmówił - stanowczo odparł Loren. - Gdyby klub był zainteresowany przedłużeniem ze mną umowy, to nie proponowałby mi rocznego kontraktu - wtrącił Montanier. W tym momencie na sali można było usłyszeć wiele niepochlebnych słów, które padały pod adresem władz klubu z różnych części sali. Widząc jak nerwowa robi się atmosfera Lorenzo "Loren" Garcia powiedział tylko, że to koniec konferencji i klub zrobi wszystko żeby znaleźć godnego następce obecnego trenera. Zachował się jak kapitan uciekający z tonącego statku. Nie wiedziałem co mam myśleć i co będzie ze mną dalej. Czy ta sytuacja nie sprawi, że w klubie dojdzie do gruntownej przebudowy. Taki stan rzeczy miał miejsce aż do początku lipca. Wtedy dopiero klub ogłosił następce Montaniera. Władze oznajmiły, że w obecnej sytuacji, jest tylko jedna osoba, która może kontynuować pracę wykonywaną przez Montaniera. Był nim, mój przyjaciel Jagoba Arrasate. Jak się później okazało, on znowu na mnie postawił i chciał mnie na swojego asystenta. Długo nie myśląc, przyjąłem propozycję...
  4. Nigdy bym nie przypuszczał, że 21 dzień maja, będzie dla mnie tak ważnym dniem. Powoli traciłem nadzieje, że mój wyjazd z Polski, ciężka praca i miłość do pasji której się poświęciłem, przyniesie w końcu upragniony efekt. Ten dzień, dla jednych szczęśliwy, dla innych smutny. Jedni tego dnia rodzili się, a inni umierali. Dla innych był to zwykły szary dzień w pracy. Dla mnie, jak się później okazało był to dzień, który rozpoczął piękną przygodę. Mam 42 lata, niespełna piętnaście lat temu, postanowiłem opuścić rodzinne miasto i wyjechać do Hiszpanii. Polska, wtedy była krajem w którym w większości przypadków bez układów-układzików było się nikim, stąd też postanowiłem uciec i zawalczyć o przyszłość swoją i swojej rodziny. Tak, mam rodzinę, piękną żonę, która piętnaście lat temu jeszcze nią nie była, a mimo wszystko postanowiła rzucić dla mnie wszystko i wyjechać razem ze mną. Tylko po to, żebym mógł oddać się swojej pasji. Musiało to być dla niej cholernie trudne, wiecie jak to jest, nikt nie lubi dzielić się drugą osobą, a ona wiedziała, że zawsze będzie ta druga – piłka. Jakkolwiek śmiesznie to zabrzmi, to od zawsze wiedziałem, że chce być związany z piłką. Chce trenować, zwyciężać i zdobywać trofea. Nie było łatwo, po zrobieniu Licencji UEFA Pro, nie jest się od razu wybitnym trenerem, który będzie rozchwytywany. Byłem raczej solidnym rzemieślnikiem, który robił swoje. Zaczynałem od drużyn juniorskich i starałem się dawać jak najwięcej od siebie tym chłopcom. W obecnym klubie jestem od 2010 roku, wtedy pod swe skrzydła przyjął mnie niezwykle charyzmatyczny Jagoba Arrasete. Powtarzał, że jak będę miał serce do tego co robię, to kiedyś mogę być wielki. Po 21 maja też dzięki niemu, znalazłem się tam gdzie jestem do tej pory..
×
×
  • Dodaj nową pozycję...