Skocz do zawartości

gilik

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    1 824
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez gilik

  1. Ten Coyle to jest jakiś niesamowity, piłkarz nie z tej ziemi. Ile to ma już goli w tym sezonie? Drugie pytanie - jaki typ taktyki preferujesz? te takie ułatwione, gdzie się wybiera z Lisów pola karnego i tych innych typach zawodników czy klasyczne suwaki? Jeśli klasyczne suwaki to jak one wyglądają właśnie dla Coyle'a?
  2. 12. kwietnia to ważny dzień dla Casa Benfici. Corocznie tego dnia toczyć się będzie walka o przyszłość klubu. Właśnie wtedy pojawia się nabór nowych zawodników w andorskich klubach, w tym u nas. W tegorocznym naborze pojawiło się szesnastu chłopaków w wieku 14 i 15 lat. Według asystenta największe szanse na rozwój ma Alex Sanchez, w sumie mogę się z nim zgodzić. Ten młodzian już teraz bardzo dobrze prezentuje się od strony fizycznej. Ciekawym zawodnikiem może stać się Miguel Angel Gonzalez, charakteryzujący się dobrą determinacją i pracowitością. Dobry zawodnik może wyrosnąć również z Julio Aguilery. W obecnym sezonie prawdopodobnie żaden z tych juniorów nie dostanie szansy debiutu, ale już w przyszłym nie widzę przeciwwskazań. W związku z naborem w cieniu pozostawał mecz z Lusitans, drugi z rządu, tym razem go wygraliśmy i niemal zapewniliśmy sobie historyczny wynik. Na 99% będziemy w przyszłym sezonie grać w Lidze Europy! Co do samego meczu to byliśmy zespołem faktycznie lepszym i wygraliśmy zasłużenie. Niemniej było ciężko gdzieś w ostatnich trzydziestu minutach, gdy wykorzystałem już trzy zmiany, a kontuzję złapał Escrig. Do końca graliśmy w dziesięciu i gospodarze chcieli to wykorzystać, szczęście nam dopisało i nie dali rady.
  3. gilik

    Euskal Herria

    Co do Griezmana - on przecież nie ma pochodzenia baskijskiego. Kupiłeś go bo długo grał w Sociedad?
  4. Są, oj są Dobrą nowiną przed kolejnym meczem był powrót do składu Pinto, złą natomiast obsada środka pomocy, gdzie mam aż trzech kontuzjowanych zawodników. Przez brak zgrania tej formacji goście stłamsili nas na naszej połowie od pierwszych sekund, a efekty przyszły natychmiastowo. Po sześciu minutach meczu Reis zdobył swoją dziewiątą bramkę w sezonie. Wykończył akcję indywidualną Maicona, ale i musi nieco podziękować Sainzowi. Nasz bramkarz rzucił się do uderzenia niczym pięściarz na ring po ciężkim nokaucie, czyli jak worek z ziemniakami na ziemię. Po kilkunastu minutach Maicon zaliczył swoją drugą asystę, gdy wyłożył piłkę Silvie niczym jajecznicę z boczkiem na talerz. To był kluczowy moment meczu. Już minutę po bramce dla Lusitans zdobyliśmy bardzo szczęśliwą bramkę kontaktową. Dośrodkowanie na chaos Escriga w stronę bramki głową skierował Cabanas. Golkiper gości dotknął piłki palcami i ta wpadła na słupek. Dopadł do niej Cabanas i wepchnął do pustej bramki. Od tego momentu graliśmy tak jak tego oczekiwałem. Szybko rozgrywaliśmy piłkę, kilka podań wystarczało by przedostać się w pole karne rywali, którzy mogli się czuć jak dzieci we mgle, ich wysiłki by nam przeszkodzić były zbyteczne. Coś jednak nie mogliśmy dopiąć swego, a okazje kolejno marnowali wszyscy praktycznie po kolei piłkarze Casy. Męczyliśmy się dosyć długo, aż wreszcie w 52. minucie Couto zagrał długie podanie do Cabanasa, ten piłkę przyjął klatką piersiową i uderzył nie do obrony z powietrza. Mecz ciągle kontrolowaliśmy i tylko czekaliśmy na zwieńczenie dobrej postawy trzecim golem. Nie doczekaliśmy się.
  5. Znowu Santa Coloma... Tego już za dużo, na całe szczęście to ostatnie nasze starcie w tym sezonie. Obydwu zespołom całkowicie brakowało elementów zaskoczenia i było dość nudnawo. Padły jednak aż cztery bramki - wszystkie cztery po stałych fragmentach gry. Obydwie nasze po rożnych, a dla gości po kornerze i bezpośrednio z rzutu wolnego. Najbardziej szkoda dwukrotnego prowadzenia i utracenia tego drugiego już w doliczonym czasie gry. Tabela na trzy mecze przed końcem sezonu:
  6. Do meczu z liderującym Sant Julia przystępowaliśmy bez podstawowego lewego obrońcy Pinto, pauzującego za nadmiar żółtych kartek. To mógł być duży problem, bo oprócz czterech podstawowych defensorów mamy dużą pustkę w tej formacji. Defensywa na całe szczęście nie miała dużo pracy. Kibice byli z takiej sytuacji na pewno zadowoleni. Zawsze lepiej ogląda się swoją drużynę atakującą i przeważającą i właśnie taką byliśmy. Nieco więcej niż kwadrans zajęło nam strzelenie pierwszej bramki - duża tutaj zasługa Escriga, który po indywidualnym rajdzie pokonał bramkarza rywali. Prowadzeniem cieszyliśmy się zaledwie kilka minut, a wszystko za sprawą Gomesa i jego strzału głową. strata bramki nie podcięła nam skrzydeł i dalej graliśmy swoje. Uważałem, że coś jeszcze ustrzelimy i wcale się nie pomyliłem. Bohaterem został Jacques zdobywający przepiękną bramkę strzałem lewą nogą z lewej strony pola karnego. To i on podwyższył w końcówce meczu wynik na 3-1, gdy wykończył dośrodkowanie Escriga.
  7. Przecież lepiej wynik wpisać po prostu w posta, później "czytasz" takiego opka, widzisz - wygrał -> zajebiście super opek. Poziom karier straszliwie spada i nikt nie zwraca uwagi na słowo pisane, a jedynie na cyferki. Póki będę pisał nie będzie tutaj wpisywanych wyników, co najwyżej skriny tak jak teraz.
  8. W trakcie miesięcznej przerwy aż pięciu moich zawodników zostało powołanych do reprezentacji Andory. W kategorii U-19 zagrali Jacques i Nascimento, a powołany był także bramkarz Sainz, ale jemu nie było dane zadebiutować w kadrze. W kategorii U-21 wystąpili 16-letni Cuchillo oraz trzy lata starszy Escrig. Czwarte z kolei spotkanie z Santa Colomą rozpoczęło się od szaleńczych ataków gospodarzy. Mieliśmy multum szczęści i jako takie umiejętności, aby te ataki odeprzeć. Bardzo dobre spotkanie rozgrywał Sainz, wybronił aż sześć uderzeń, w tym wyłapał w trudnej sytuacji, gdy Jimenez z Motwanim mieli przed bramką tylko jego. Tak chyba wpłynęło na naszego golkipera powołanie do młodzieżowej kadry. Mniej więcej pół godziny, na tyle wystarczyło sił gospodarzom i oddali nam pole gry. Przed przerwą przeprowadziliśmy zabójczy kontratak. Zabójczy przede wszystkim dla nas, ponieważ drobną kontuzję złapał Peraz. Chciał minąć bramkarza i trafił w niego z całym impetem. W drugiej połowie kontrolowaliśmy wydarzenia boiskowe. Tutaj klepka, tam kilka fajnych bezpośrednich podań. Cały czas jednak brakowało kropki nad i. W sumie byłem zadowolony z remisu, bo w tym sezonie nasze wyniki są mocno ponad stan, ale brakował tak niewiele do wygranej. Tą w samej końcówce wymęczyliśmy. Couto wbił futbolówkę w szesnastkę, a niedokładne wybicie jej przez Sonejee dało wyśmienitą okazję dla Escriga. Prawoskrzydłowy huknął z jakichś 10 metrów wprost pod poprzeczkę.
  9. Rewanżowy pojedynek nie był wybitnym widowiskiem, był usypiaczem jakich mało. Jeśli macie jakieś małe dzieci z problemami ze snem to śmiało możecie wrzucić dzieciakom kasetę VHS i jest pewne, że szybko pójdą spać. A przepraszam, nie ma tego nagranego bo kamerzysta przysnął... 1-1 i pewny awans. Gola zdobył, a któż by inny!, Cabanas, uderzył bardzo mocno z prawej nogi z około linii 16. metra tuż obok lewego słupka i bezradnego bramkarza Santa Colomy. Po kilku minutach goście wyrównali po dość ładnej zespołowej akcji, w której brało udział chyba ośmiu rywali. Ostatecznie wykończył ją Genis po prostopadłym podaniu ze środka pola od Jimeneza. Po tym spotkaniu okazało się, że to nie koniec pojedynków z Santa Colomą - drugą fazę rozgrywek ligowych rozpoczniemy od spotkania właśnie z nimi. Musimy jednak poczekać aż miesiąc do tego meczu! Co gorsza przez ten miesiąc nie mam nawet możliwości zorganizowania żadnego meczu sparingowego. Wszystkie terminy są niedostępne... Rozlosowano również pary półfinałowe Pucharu Andory - naszym przeciwnikiem będzie Principat, z którym nie tak dawno przegraliśmy w lidze 1-0. Półfinały rozegramy w maju, już po zakończeniu ligi, rozpoczniemy spotkaniem, w którym będziemy gospodarzami.
  10. W następny weekend rozgrywaliśmy pierwsze pucharowe spotkanie. Tym razem nie mieliśmy już takiego pecha jak ostatnio. Graliśmy pewnie i w ataku i w defensywie. Szybko, bo już po kwadransie gry mogliśmy prowadzić. Ba, prowadzilibyśmy, gdyby tylko sędzia nie odgwizdał faulu Diaza, który przy wyskoku do główki pomagał sobie rękami w starciu z Sonejee. Ponadto golkiper gospodarzy miał tego dnia całkiem dużo pracy. Udało mu się wybronić strzały kolejno Cabanasa, Lopeza i Moliny. Skapitulował dopiero w końcówce pierwszej połowy. Cuchillo zagrał płaską piłkę na środek z lewego skrzydła, Cabanas zaatakował ją wślizgiem i ta po chwili zatrzepotała w siatce. Świetnie rozpoczęliśmy drugą połówkę, gdy Couto zagrał krosa z prawej obrony na lewe skrzydło. Tam Cuchillo przyjęciem piłki zmylił kryjącego go obrońcę i ruszył do środka wychodząc sam na sam z bramkarzem gospodarzy, którego przelobował. Dosłownie dwie minuty później genialną sytuację na bramkę kontaktową zepsuł Bousenine - będąc oko w oko z Sainzem posłał futbolówkę dobre dziesięć metrów nad bramką. Ciekawostka - mecz kończyliśmy w dziewiątkę, bo gdy wykonaliśmy już wszystkie zmiany kontuzję złapał Pinto, a chwilę później za dwie żółte kartki z boiska wyleciał Joseba Gerpe. Defensywny pomocnik nie grał zbyt długo wchodząc na boisko dwadzieścia jeden minut wcześniej.
  11. Po trzech rundach wreszcie zarząd spełnił pierwszą jakąkolwiek moją prośbę! Oto i ona: Tego samego dnia rozpoczęliśmy maraton gier z Santa Coloma - oprócz ligowego pojedynku przyjdzie nam zmierzyć się z nimi w dwumeczu ćwierćfinałowym Pucharu Andory. Powiem krótko - daliśmy tym razem dupy, po graliśmy bardzo dobrze, ale zawsze nam czegoś brakowało. Raz błąd Nascimento zakończył się bramką, później uderzenie Alonso z dystansu uderzyło w poprzeczkę, ale pech chciał, że odbiła się od niej i wpadła w plecy Sainza, a następnie wtoczyła się do naszej bramki. Tylko ostatnia z utraconych bramek padła w normalny sposób, gdy z woleja z 10. metra uderzył Jimenez. Na nic zdały się nasze dwie bramki, obie strzelone po akcjach zespołowych.
  12. W międzyczasie ligowej młócki rozpoczęły się tegoroczne rozgrywki Pucharu Andory. Swoje zmagania zaczęliśmy od meczu 2. Rundy, a naszym przeciwnikiem było drugoligowe FC Ranger's. Nigdy i nigdzie nie poważam rozgrywek pucharowych jako ważnych zmagań, ale też nie lubię faktu, że zamiast golić frajerów czy tez z nimi przegrywać w dziewięćdziesięciu minutach musimy grać jeszcze w dogrywce. Niestety, musieliśmy męczyć się w tej rundzie przez te dodatkowe pół godziny, które ostatecznie zakończyliśmy zwycięsko i z awansem. Na przyszłość nie możemy sobie pozwalać na dodatkowe straty sił w bezsensownych pojedynkach. Już pięć dni później graliśmy ligowo z Principat i bardzo mocno odczuliśmy Puchar Andory. Musiałem całkowicie przemeblować podstawowy skład, bo większość moich piłkarzy była na skraju wyczerpania. Praktycznie tylko defensywa pozostała niezmieniona, co zresztą było widać. W środku pola nie istnieliśmy, posiadanie piłki poniżej 40 procent, strzałów oddaliśmy aż trzy co jest do nas niepodobne. Natomiast nasz blok obronny spisywał się całkiem poprawnie. Nieszczęście chciało, że na początku meczu popełniliśmy jeden jedyny błąd i to właśnie on okazał się gwoździem do przysłowiowej trumny. Po rzucie rożnym Diaz nie doskoczył do piłki, a tą za sekundę głową do bramki Sainza skierował Gallardo. Okazało się, że była to nasza pierwsza porażka od 10 spotkań. Wielka szkoda.
  13. Pierwszy mecz w nowym, 2014 roku graliśmy z Interem d'Escaldes i o dziwo według bukmacherów byliśmy faworytami. Patrząc na tabele wszystko się zgadzało, ale to rywale byli o wiele bardziej doświadczeni od nas i to było widać na boisku. Teoretyczni gospodarze spokojnie rozbijali nasze nieudolne próby ataków. Na dodatek na początku lekką kontuzję złapał Diaz i martwiłem się żeby tylko dotrwał na boisku przynajmniej do przerwy. Nie dość, że dotrwał to jeszcze miał duży udział przy bramce Escriga. Odebrał piłkę Rodriguesowi, zagrał dobrą górną piłkę do Jacquesa, który przerzucił ją na drugie skrzydło do Gaspara. Ten wbiegł w szesnastkę i uderzył po ziemi, obok nóg Martineza. Po zmianie stron drugi z czwórki bloku defensywnego złapał drobną kontuzję i nie chcąc ryzykować szykowałem zmianę. Gdy Orihuela już stał przy linii bocznej Couto wygarnął piłkę spod nóg Hernandeza, przebiegł kilka metrów i dośrodkował na głowę Cabanasa, który podwyższył na 2-0. Czyżby kontuzje miały dla nas pozytywne znaczenie? Nie do końca, bo po chwili Alves sprokurował karnego dla Interu, którego gospodarze oczywiście wykorzystali. Szczęście zawodników Interu trwało nie długo. Dokładnie dwie minuty. Wtedy Cabanas rozpoczął swój prywatny mecz, swoją potyczkę i ostatecznie doliczył się do czterech. Jak nie liczyć zdobył klasycznego hattricka i jeszcze jedną bramkę. Niektórzy mówią, że klasyczny jest jak strzelisz trzy w jednej połowie, inni, że trzy pod rząd. Dla Simona to nie problem, gdyż w sumie w drugiej połowie strzelił i tak i tak. Wyczyn Cabanasa to rekord strzelecki w ilości goli zdobytych przez jednego piłkarza w meczu na wyjeździe. Do tej pory nikt w lidze nie zdobył ich aż czterech. Dodatkowo zwycięstwo oznacza pewne utrzymanie się w ekstraklasie - możemy zając miejsca od 1. do 5. Niższe pozycje nie wchodzą w grę. Kontuzje dwóch defensorów okazały się lekkie i obydwu będę mógł wykorzystać w kolejnym meczu z Atleticiem. Bardzo mnie cieszy taki obrót sprawy. Dobrze, że zagrali, ale pracy nie mieli za dużo. Taki obrót sprawy cieszył mnie jeszcze bardziej. Pierwszą połówkę zagraliśmy dobrze, nie przemęczaliśmy się i spokojnie wywalczyliśmy w tym czasie trzy punkty. Najpierw ukąsił będący w świetnej formie Cabanas wykorzystując dośrodkowanie Jacquesa. Później swoje trzy grosze dorzucił Molina dobijający uderzenie Simona, które wybronił Canal. Druga połowa się odbyła - to najlepsze określenie wydarzeń boiskowych.
  14. Mecz rewanżowy, bardzo prestiżowy zresztą, z Lusitans był popisem jednego zawodnika, chodzi oczywiście o Simona Cabanasa. One man show rozpoczął już po kilku sekundach od pierwszego gwizdka, gdy dał nam prowadzenie perfekcyjnym strzałem z bliskiej odległości. Następnie po nieco ponad pół godzinie gry idealnie przymierzył zza linii pola karnego w samo okienko. Wydawało się, że zabił pająka wijącego pajęczynę przy sklepieniu słupka z poprzeczką. Hattricka skompletował po przerwie, gdy uderzeniem w woleja po długim podaniu od Diaza pokonał Beniteza. Ten młody snajper dorzucił też swoje trzy grosze przy golu Antuna - dośrodkowanie ze skrzydła od Escriga zamienił na asystę głową wprost na nogę Ikera. Przy tych czterech bramkach dla nas nie przejmowałem się głupią stratą Lopeza, która zakończyła się utratą bramki. Bramki honorowej dla Lusitans, zdobytej przez Reisa. Ten przeciwnik mocno dał nam się też we znaki w pierwszym naszym meczu. Tabela Do podziału ligi na dwie grupy pozostało już tylko cztery mecze i sytuacja jest dosyć jasna. Prawie pewna awansu do mocniejszej grupy jest Sant Julia, a Lusitans i Casa Benfica są do tego awansu bardzo blisko. Bardzo cieszy mnie taki obrót sprawy, bo nie będziemy musieli się bić o utrzymanie do ostatniej kolejki. Nie chcę jednak nic zapeszać, bo możemy przegrać te cztery spotkania i spaść na piąte miejsce. Do serii porażek może przyczynić się rosnące zainteresowanie moimi zawodnikami. Już na samym początku stycznia dostałem ofertę za Angela Martineza od Principat. O ile jest to zawodnik rezerwowy o tyle bardzo perspektywiczny i nie chciałbym go stracić. Podobnie ma się rzecz z Carlesem Lopezem, chrapkę na niego ma Atletic d'Escaldes oraz Santa Coloma. Dodajmy do tego Antonio Molinę i zainteresowane nim Encamp i może wyjść, że nasz środek pola zostanie zdemontowany.
  15. Meczem z Sant Julią rozpoczęliśmy ligowy maraton - kilka spotkań w krótkich odstępach czasu. Kolejnym rywalem była Santa Coloma, będąca miejsce niżej od nas w ligowej tabeli. Cokolwiek by tutaj napisać byłoby mało, bo działo się na boisku wiele. Akcja za akcję, strata za stratę, przytrafił się też upolowany gołąb na dachu pobliskiej podstawówki. Mimo wszystko najwięcej działo się w pobliżu bramki Sainza, który miał dużo pracy - zatrzymał w pierwszej połowie dziewięć strzałów rywali. Gdy już skapitulował to do końca spotkania nie wybronił ani jednego uderzenia. Skapitulował do szatni, już w doliczonym czasie gry. Po przerwie zagraliśmy kapitalne dziesięć minut, między 60., a 70. Wpierw Diaz, następnie Campos, a na koniec Nascimento. W sumie trzy razy pokonaliśmy Ribeiro i wszystko to były strzały głową. Co z tego skoro w kolejnych dziesięciu minutach daliśmy dupy i pewne zwycięstwo zmieniło się w żenujący remis? Pierwsza połówka z drugą z ekip Santa Coloma, U.E. to było wydarzenie! Skutecznie broniliśmy się przez dziesięć minut, ale wtedy Orosa dośrodkował z lewego skrzydła w nasze pole karne. Nie udało się nam wybić piłki i dopadł do niej Peixoto - przegrywamy. Chcieliśmy szybko odrobić straty i odrobiliśmy. Cuchillo zagrał prawie z linii środkowej piękną krosową piłkę do Lopeza, który przyjęciem zmylił kryjącego go obrońcę i na pełnej prędkości wbiegł w pole karne. Po chwili uderzył w długi słupek i mamy remis. Długo się nim nie cieszyliśmy, ale i bardzo dobrze. W środku pola piłkę odzyskał Cabanas, doskoczyło do niego dwóch defensorów, a Simon przytomnie zagrał do tyłu do Camposa. Ten bez przyjęcia zagrał trochę do boku do Fuentesa, który wykorzystał luki w obronie U.E. i ruszył na bramkę Rivasa. To, że nie pozwolił mu na skuteczną interwencję to chyba oczywistość. Cytując klasyka - oczywista oczywistość. Chwilę później znowu ponownie Fuentes trafił do siatki. Piękną główką wykorzystał dośrodkowanie Farrasa z rzutu wolnego. Zaraz, zaraz. Jakiego Farrasa? Przecież u nas nie ma takiego! Kurwa, nie ta bramka. Samobój... Na domiar złego przed przerwą Orihuela zamiast wybić gdzieś piłkę w nerwowej sytuacji chciał zagrać wszerz boiska do Gerpe. Zrobił to za krótko, piłkę przejął Bouyer i podał do Peixoto. Za tym spóźnił się Orihuela, popełnił dwa błędy w jednej akcji i tylko jego mogę winić za kolejną straconą bramkę. Mówiłem, że w pierwszej połowie było ciekawie? To teraz mówię, że druga była nudna niczym M jak miłość. Wróć - w M jak miłość były przynajmniej kartony. U nas jedynie nieudane dośrodkowanie Martineza z lewej strony, bo którym piłka wpadła za kołnierz Rivasa.
  16. Kolejna długa przerwa przytrafiła nam się przez meczem z Atletic d'Escaldes. Zaczęliśmy wybornie, bo już po niespełna 120 sekundach byliśmy na prowadzeniu - Cabanas po przyjęciu piłki zgrał do boku do wchodzącego w pole karne Fuentesa, który płaskim uderzeniem wpakował piłkę do siatki. Dosłownie minutę później również Fuentes był bardzo blisko podwyższenia wyniku, ale piłka ostatecznie trafiła w słupek i wpadła w ręce bramkarza Atleticu. Do głosu doszli nasi rywale, którzy stworzyli sobie kilka dogodnych sytuacji. Brakowało im jednak skuteczności, ale pomimo tego po pół godzinie gry doprowadzili do wyrównania. Ładną dwójkową akcję Caballero z Jimenezem zakończył ten drugi. W szatni moi podopieczni usłyszeli kilka cierpkich słów i nie wpłynęło to na nich pozytywnie. Całą drugą połowę drżałem o naszą defensywę, która co rusz popełniała głupie błędy. Najbardziej zastanawia mnie fakt, że mecz wygraliśmy. Było to jednak wyłącznie zasługą gospodarzy, bo najpierw sami wpakowali piłkę do własnej siatki, a następnie jeden z defensorów Atleticu wdał się w drybling przed swoim polem karnym i stracił piłkę na rzecz Jacquesa. Nasz lewoskrzydłowy nie mógł zmarnować sytuacji sam na sam i sprytnym lobem pokonał Fernandeza. Po kilku kolejnych dniach mierzyliśmy się z Sant Julią, która ze spokojem ograła nas w debiutanckim spotkaniu. Formą od pierwszych minut na pewno nie zachwycaliśmy, ale w zamian mieliśmy masę szczęścia. Bo jak inaczej można powiedzieć o nieuznanej, prawidłowo strzelonej bramce przed Rierę? Czy może trzech uderzeniach w obramowanie bramki Sainza? W taki sposób jakoś udało nam się przetrwać pierwszą połówkę. Po zmianie stron niestety szybko straciliśmy bramkę. Rywale poklepali w środkowej strefie boiska, dwóch naszych defensorów zajęło się pilnowaniem Riery, a w tym czasie niekryty był Gomes. I właśnie on dostał piłkę przed polem karnym, wbiegł w nie i strzelił wprost w Sainza. Ten jednak chyba był po sesji treningowej z Mariuszem Pawełkiem i puścił Przyrosia. Stracona bramka podziałała na nas jak płachta i ruszyliśmy na rywali. Efekt? W przeciągu jakichś piętnastu minut zarobiliśmy siedem rzutów rożnych. Czy coś z nich wynikło? Oczywiście, że nic. Swoje wywalczyliśmy dopiero gdy oddaliśmy pola rywalom i zagraliśmy z kontry. Jacques rzucił piłkę na linię środkową do Antunii, ten się obrócił i podał prostopadle na dobieg do Cabanasa. Nasz snajper wyszedł na czystą pozycję, położył na ziemi strzegącego bramki Sant Julii Aure i kopnął do pustej bramki. Proste? Nie do końca. Pamiętacie Żewłakowa i Boruca z Irlandią. To właśnie jeden z obrońców rywali popisał się po drodze zagraniem a'la Boruc co zaskoczyło Aure i o mały włos mogło zaskoczyć Cabanasa. Punkt cieszy.
  17. Na kolejny ligowy mecz czekaliśmy bardzo długo, bo aż 22 dni - ciekawa sprawa. Była to potyczka z podtekstami. Zarówno ekipę Lusitans, jak i Casa Benfica założyli przybysze z Portugalii. Są to tak jakby derby na obcej ziemi. Niestety nie był to dla nas dobry mecz, być może przerwa wybiła nas z rytmu, bo o pierwszej połowie lepiej zapomnieć. Już w trzeciej minucie Maicon wykorzystał dośrodkowanie z wolnego od Victora Hugo. Dziesięć minut później rywale wyszli z perfekcyjną kontrą zakończoną golem Atabu. Warto jednak tutaj wspomnieć o ostatnim podaniu Reisa prawie z linii końcowej - minął naszego golkipera, lecz piła mu uciekła ze światła bramki w bok. Dogonił ją i na wślizgu dograł do Atabu, który miał przed sobą pustą bramkę. Na dobitkę przed przerwą kolejną kontrę przeprowadzili gospodarze. Ponownie asystował Reis, a Sainza pokonał Maicon. Druga połowa mogła zacząć się dla nas równie słabo, ale strzał Reisa, zawodnika meczu, z trudem na rzut rożny sparował Sainz. Sekundy później fantastyczne podanie Mezy ze środka pola koncertowo zmarnował Viktor Hugo. W sumie gospodarze wyszumieli się w godzinie gry i z biegiem czasu doszliśmy do głosu. Zaczynaliśmy się rozkręcać i dzięki temu uzyskaliśmy w 72. minucie korner. Za dwie sekundy drugi i ten już wykorzystaliśmy. Nascimento dośrodkował, a królem krótkiego słupka okazał się Diaz. Po kilku minutach mogliśmy złapać bramkowy kontakt z rywalami. Wysiłki zniweczył rezerwowy Martinez, bo jego podanie było niedokładne i drugi z rezerwowych Martinezów nie potrafił uderzyć celnie z trudnej pozycji. Na więcej nie było nas stać. Po tej porażce dostaliśmy szansę pokazania się z Interem d'Escalades, który nie zdobył jeszcze punktu. Ba, nie strzelił ani jednej bramki. Mieliśmy pełną kontrolę nad spotkaniem od pierwszej do ostatniej minuty. Od pierwszej, bo pierwszy strzał w meczu, taki na odpierdol Antuna dał nam prowadzenie. Dostał piłkę, niezbyt dokładnie przyjął i uderzył z 21. metra, a bez szans w bramce był Martinez. Po chwili pewnym, silnym strzałem z linii pola karnego podwyższył Fuentes. Następnie wszystko potoczyło się lekko, gładko i przyjemnie. Antuna zaliczył klasycznego hat-tricka, Fuentes dwie bramki i trzy asysty. Dziwi tylko pomeczowa ocena tych dwóch piłkarzy - powinno być 10.0, a było tylko 9.7. Kolejny mecz powinniśmy wziąć siłą rozpędu, bo na regenerację mieliśmy tylko kilka dni. Moi podopieczny chyba zgadzali się ze mną w pełni. Sprawy w swoje nogi wziął jako pierwszy Iker Antuna, ale gol nie był wyłącznie jego zasługą. Z prawej strony dośrodkował Couto, w polu karnym do piłki najwyżej wyskoczył Cabanas i przytomnie zgrał do wbiegającego w pole karne Ikera. Ten nie zastanawiał się w huknął pod poprzeczkę. Po kolejnych dziesięciu minutach było już 2-0, gdy po raz kolejny rzut rożny wymieniliśmy na bramkę za sprawą dwójki środkowych obrońców - strzelcem Diaz. Po przerwie mieliśmy swoje sytuacje. Couto zagrał w pole karne, z piłką minął się Cabanas, ale ta trafiła pod nogi schodzącego z lewego skrzydła Cuchillo. Dzieciak miał przed sobą tylko golkipera gości, a uderzył tak celnie, że piłka wyszła poza boczną linię boiska. Z każdą kolejną minutą słabliśmy coraz bardziej, wszak powiedzieć wystarczy, że aż sześciu moich zawodników skończyło z kondycją poniżej 60%. Goście w żaden sposób nie wykorzystali tego i ani razu poważnie nie zagrozili Sainzowi. Tabela:
  18. Oby, oby!! Ale to działało w starszych FMach... ============== Sezon rozpoczęliśmy meczem przeciwko Sant Julia, nie będąc faworytem tej potyczki. Ale pomimo tego sam mecz zaczęliśmy w sposób najlepszy z możliwych - nieco ponad kwadrans po pierwszym gwizdku sędziego akcję na prawej stronie przeprowadzili Escrig z Couto. Ten pierwszy w końcu zdecydował się na dośrodkowanie, a w polu karnym najwyżej wyskoczył debiutujący 15-latek Cabanas i głową pokonał bramkarza gości. Chwilę później po akcji na lewym skrzydle w doskonałej sytuacji znalazł się Antuna, lecz jego uderzenie przeleciało kilka centymetrów ponad poprzeczką. Okazało się, że były to miłe złego początki, bo do głosu doszli zdecydowanie bardziej utytułowani rywale i przed przerwą doprowadzili do remisu. Jeden z rywali dośrodkował z prawego skrzydła, było to niegroźne zagranie, lecz Diaz chciał się zabawić z Gomesem. Zaczął się z nim kiwać w naszym polu karnym. Napastnik Sant Julii odebrał Diazowi piłkę i z kilku metrów uderzył nie do obrony dla Sainza. Przy drugim golu, już po zmianie stron, również nie popisał się Diaz. Tym razem złamał linię obrony, dzięki czemu Riera znalazł się sam na sam z naszym bramkarzem i uderzeniem po ziemi zdobył gola. Chwilę później Sirvan dośrodkował z rzutu rożnego prosto na głowę Benede - pewny strzał i było 1-3. Nie minęły dwie minuty, a Sirvan zdobył swoją bramkę. Dostał fajne prostopadłe podanie, minął Sainza i wpakował futbolówkę do bramki. W samej końcówce trochę poprawiliśmy swoją sytuację, gdy drugą asystę zaliczył Escrig i drugą bramkę zdobył Cabanas - ponownie celnie główkował. Osiem dni później podejmowaliśmy U.E. Santa Coloma i nie spodziewałem się tak łatwej przeprawy. Ba, nie spodziewałem się, że zdobędziemy jakiekolwiek punkty. Już w 12. minucie zrobiliśmy perfekcyjną akcję jak na Andorskie warunki - trzy podania z pierwszej piłki i sytuacja sam na sam. Koncertowo zmarnował ją Cabanas podając piłkę Rivasowi - bramkarzowi gospodarzy. Pomimo bardzo dobrej gry w pierwszej części nie udało się nam stworzyć dogodnych sytuacji do zdobycia bramek. Po zmianie stron szybko błąd w defensywie popełnił stoper rywali, Lopes. Dzięki temu otrzymaliśmy rzut rożny. Na krótki słupek dośrodkował Nascimento, a najlepiej w polu bramkowym zachował się Diaz i dał nam prowadzenie. Podwyższyliśmy w 69. minucie, tym razem pięknym strzałem z woleja popisał się Antuna, młody, środkowy pomocnik. Fantastyczną postawę potwierdziliśmy w końcówce. Akcję środkiem zapoczątkował Lopez, będąc w pobliżu pola karnego wybiegł do niego jeden z defensorów, a nasz gracz odegrał do prawej do tyłu do Couto. Boczny obrońca odegrał bez przyjęcia do wbiegającego i niepilnowanego Lopeza, który strzałem w krótki róg ustalił wynik.
  19. Wygląda to tak jakbym zmotywował do gry underdogami. Bardzo fajnie. Sam zresztą wybierałem między San Marino, a Andorą. Powodzenia!
  20. SEZON 2013/2014 W 1. Lidze gra się mecz i rewanż, a następnie ligę dzieli się na dwie grupy i ponownie gra w systemie mecz i rewanż. W sumie daje to 20 meczów do rozegrania. Najważniejsze informacje dotarły do mnie na sam koniec dnia. Oto Casa Benfica już bezpośrednio po awansie stała się klubem półzawodowym! Od teraz mogę podpisywać z piłkarzami poważniejsze kontrakty i nie muszę martwić się o to, że w każdej chwili każdy bez najmniejszych problemów i bez gratyfikacji finansowej opuścić klub. Już po otwarciu się bieżącego okna transferowego odszedł od nas jeden z juniorów z ostatniego naboru (Guillermo Murillo). Ostatecznie w tym okienku straciliśmy tylko tego jednego zawodnika, a pozbyłem się na wolny transfer sześciu najmniej obiecujących grajków. Wzmocniłem w zamian sztab szkoleniowy o trenera. Został nim Francuz Bertrand Petit, zatrudniony ostatnio w Sant Julia. Pomimo pozwolenia na zatrudnienie trzech kolejnych trenerów nikt więcej nie odpowiedział na nasze ogłoszenie w lokalnej prasie. Sparingi Sparingi przedsezonowe graliśmy z kim popadnie. A to z drużynami z 2. Ligi, a to z zespołami hiszpańskimi czy francuskimi. Wyniki są jakie są, mogło być lepiej. Gra? jestem bardzo niezadowolony, chyba tyko w meczu z Atletic d'Escalades pokazaliśmy mniej więcej to, czego oczekuję od moich podopiecznych. Awans powinien przyciągnąć ludzi na trybuny. Być może właśnie przez słabe mecze sparingowe nie za bardzo odczuł tego nasz księgowy, który wyliczył, że sprzedaliśmy zaledwie 66 karnetów. To jest o jeden więcej niż w poprzednim sezonie. Moje oczekiwania to utrzymanie się w lidze, zajęcie powiedzmy pozycji 7-8, a w Pucharze Andory powtórzenie zeszłorocznego wyczyny, czyli ćwierćfinał. Oczekiwania zarządu? Nieznane! Cały czas jest napisane, że zwycięstwo w rozgrywkach (2.Liga) - nierealne do spełnienia! Gramy o szczebel wyżej.
  21. A jak! Dwie porażki w lidze - nie powstydzily był się tego żadne Manchesteru czy inne Bayernu Pytanie do gawiedzi - opisywać karierę w ten sposób, szybciej cały sezon w jednym poście czy może postarać się o krótkie opisy meczów?
  22. PODSUMOWANIE SEZONU 2012/2013 2. Liga: 1. miejsce - pewna wygrana, awans, 16 punktów przewagi, 28 bramek na plusie Puchar Andory: ćwierćfinał - porażka z Sant Julia, wynikiem jestem zadowolony. W finale Santa Coloma wygrała ze swoimi rezerwami. Santa Coloma została również Mistrzem Andory Skład i statystyki Do najlepszych zawodników mogę zaliczyć Claudio Pinto, młodzian grający na lewej obronie. Zanotował najwyższą średnią ocen z całej kadry oraz pięć asyst. Armando Nascimento, skała, człowiek nie do przejścia w defensywie i dający pewność całej formacji obrony. Julian Fuentes, jeden z dwóch środkowych pomocników, stwarzający ogromne zagrożenie pod bramką rywali, co widać zresztą w statystykach - 12 goli i 4 asysty. Kluczowym zawodnikiem był także Osmar Perez, mniej widoczny na boisku, ale równie skuteczny jak jego partner z środka pomocy. To będzie trzon zespołu na najbliższy sezon. Najlepsza średnia: Claudio Pinto - 7.46 Najlepszy strzelec: Julian Fuentes - 11 Najwięcej asyst: Bermardo Campos - 11 Piłkarz roku wg kibiców: Claudio Pinto Nabór juniorski W pierwszym w historii naborze do klubu przybyło do nas szesnastu młodzian, którzy chcą być zwani piłkarzami. Według mojego asystenta największą karierę powinien zrobić Tomas Cuchillo. Całkowicie się z tą opinią nie zgadzam. Uważam, że szansę na największy rozwój ma Joseba Gerpe, który już teraz ma bardzo fajne parametry jak na swój wiek i odpowiednio dobrane do pozycji defensywnego pomocnika. Dostanie w najbliższym sezonie bardzo dużo szans na grę w pierwszym zespole. Ponadto Javi Martinez i Antonio Molina mogą być kluczowymi zawodnikami Casa Banfici.
  23. Terminarz: Druga część sezonu, już po zakończeniu naszych zmagań w Pucharze Andory, należała zdecydowanie do nas. Bez podstawowych dotychczas zawodników radziliśmy sobie znakomicie, na dobrego ducha drużyny wyrósł skrzydłowy Guerin, którego z przymusu wystawiałem najczęściej jako snajpera. Do czterech goli dorzucił pięć asyst i w pełni zastąpił Frana Romero. Trochę szkoda ostatniego spotkania z FC Ranger's, w którym wyszliśmy na prowadzenie w 86. minucie, a gospodarze doprowadzili do remisu w doliczonych czasie gry. Mała ciekawostka - napastnikiem w tym meczu był nominalny obrońca Orihuela. Tabela: Od początku, od pierwszych spotkań byliśmy w czubie tabeli. Na pierwsze miejsce wskoczyliśmy po 6. kolejce, a od 9. serii gier już nie oddaliśmy lidera. Zwycięstwo w rozgrywkach pewne i w pełni zasłużone, bo rywale w 18 meczach stracili do nas aż 16 punktów. To nazywa się deklasacja, ale i również dopiero drugi poziom amatorskich rozgrywek.
  24. Nowy rok rozpoczął się dla nas bardzo nieprzyjemnie. Ledwo okienko transferowe zostało otwarte, a z nami pożegnał się Ludovic Clement, rezerwowy bramkarz. Na całe szczęści mam jeszcze dwóch leszczy na jego pozycję i będzie miał kto siedzieć na ławce. Gorszą sprawą są zakusy na podstawowego i najlepszego obrońcę Nascimento. Chcą go Extremenya, Engordany oraz Encamp i zatrzymanie go będzie bardzo trudne. Odejście rezerwowego golkipera, ale w zamian bardzo młodego i perspektywicznego (jak na Andorę) pokazuje, że jesteśmy słabym graczem na rynku transferowym (jakkolwiek to brzmi ). Do końca okienka walczyliśmy o zatrzymanie wszystkich pozostałych piłkarzy i już witaliśmy się z gąską. Kilka minut przed północą faks wypluł dwie takie informacje: Zostaliśmy bez napastnika i bez defensywnego pomocnika w składzie. Świetnie... Terminarz: Liga bez historii, dwa szybkie mecze i dwa zwycięstwa. W drugim mieliśmy dużo problemów z rywalem, wszak był to pierwszy mecz bez dwóch podstawowych, kluczowych w mojej układance zawodników. Puchar Andory: W Pucharze Andory, na którego osobiście nie zwracałem uwagi, rozegraliśmy cztery mecze. Jeden spokojny, jeden nerwowy zakończony karnymi i w końcu dwa ćwierćfinałowe z pierwszoligowcem. Kluczem jest słowo ćwierćfinałowe - wykonaliśmy zadanie postawione nam przez zarząd. Więcej mi do szczęści w tych rozgrywkach nie trzeba było.
  25. Terminarz: Sezon rozpoczęliśmy może nie źle, ale na pewno nie najlepiej. W pierwszym meczu bardzo mocno się męczyliśmy z rywalami, bo ci cisnęli nas niemiłosiernie. Kolejny zremisowaliśmy bardzo frajersko, bo najpierw prowadziliśmy 1-0, a później 3-1, ale w ostatnim kwadransie daliśmy sobie wcisnąć dwie bramki i zremisować. Szczęście uśmiechnęło się w zamian w spotkaniu z rezerwami Lusitans, ponieważ w ostatnich minutach zdobyliśmy dwie szczęśliwe bramki. Bohater Romero zdobył ważnego gola strzałem niemal z trzydziestu metrów. Bardzo zadowolony jestem ze spotkania z Principat B, zagraliśmy wybornie. Większość podań docierała celu, strzały na bramkę palce lizać, szczelna defensywa i tak dalej. Kolejne mecze bez historii. Tabela: Na gwiazdy zespołu wyrastają dwie facjaty - napastnik Fran Romero oraz Julian Fuentes. Ten drugi ma już cztery asysty i sześć bramek, a na strzelca wyborowego wyrósł Romero, który oprócz świetnego dorobku (7 bramek, 2 asysty) świetnie pracuje z resztą zespołu i jest pierwszym napastnikiem. Innymi gwiazdami są Gaspar Escrig i Albert Valdez, którzy otrzymali powołania do młodzieżówki Andory. Pierwszy z nich nie dostałby szansy, gdyby nie podkupiono mi Barnata Ferrera. Obydwaj juniorzy w meczu z Czarnogórą wystąpili w pierwszym składzie, lecz nie pomogli. Andora U-21 przegrała 4-2, a Valdez zagrał nie jako defensywny pomocnik, ale jako obrońca.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...