Skocz do zawartości

gilik

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    1 824
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez gilik

  1. Przed drugą fazą rozgrywamy dwa ćwierćfinałowe mecze Pucharu Andory przeciwko Sant Julii, która w ostatnim meczu, rzutem na taśmę będzie walczyć w pierwszej grupie w lidze. Trochę tych niepowodzeń skłoniło mnie do poważniejszego potraktowania tego meczu i wystawiłem najmocniejszy skład - efekt? Niesamowity. Graliśmy fantastycznie, perfekcyjne, fenomenalnie i tak dalej. Jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zespół dokonał w sobie pozytywnej przemiany. Wynik? Bardzo dobry, 5-0 dla nas, czego chcieć więcej? Można było chcieć więcej, bo Antuna skręcił staw skokowy i wypada nawet na dwa miesiące. Kontuzję złapał też Cabanas, który doznał urazu łokcie i powinien wrócić do składu na mecze ligowe. W rewanżu pobawiłem się z zawodnikami rezerwowymi w pierwszym składzie i taktyką z dwoma napastnikami. Efekt bardzo niezadowalający i do ostatnich sekund wręcz drżeliśmy o pewny po pierwszym meczu awans. Ostatecznie wybroniliśmy go, ale porażka 3-0 zepsuła morale.
  2. Dwunasta seria spotkań przyniosła raczej ostateczne rozstrzygnięcia w wyścigu o tytuł Mistrza Andory. Jako wicelider graliśmy wyjazdowo z Lusitans, które posiadało nad nami kilka punktów przewagi. Zwycięstwo gospodarzy jeszcze umocniło ich na pozycji lidera, choć z przebiegu gry to my powinniśmy przytulić trzy punkty. Tego nie uczyniliśmy, bo jak widać oddanie aż 23(!) strzałów na bramkę Beniteza to za mało aby strzelić choć jednego gola. Gospodarzom wystarczyło dziesięć minut i już pierwsze uderzenie dało zwycięstwo. Bardzo mocnym wyrzutem z autu popisał się Atabu, a głową z naszego pola bramkowego strzelił Candeias. Źle ustawiony był Sainz, gdyż zostawił wolny krótki słupek i musiał wyjmować futbolówkę z siatki. Już cztery dni później graliśmy z trzecią Santa Colomą. Sędziowie przybyli, kibice wynudzili i mecz po przenudnych dziewięćdziesięciu minutach zakończył się bezbramkowym remisem. Na ostatni mecz w pierwszej fazie z Atleticiem motywowałem chłopaków jak tylko mogłem. CI jednak byli bardzo oporni na moje wysiłki. Już w 3. minucie Colin dostał precyzyjne podanie od Serpy i technicznym strzałem pokonał Sainza otwierając wynik spotkania. Goście cisnęli, dusili i tłamsili nas aby tylko podwyższyć prowadzenie, między innymi dwukrotnie obili słupek naszej bramki. Po pół godzinie gry świetnie moich zawodników przedryblował lewy obrońca Atleticu Ventura i zakończył tę indywidualną akcję bramką. W drugiej połowie graliśmy zarówno o honor, jak i o odwrócenie wyniku. Graliśmy dużo lepiej niż przed przerwą i byłem optymistycznie nastawiony. Dziesięć minut po wznowieniu świetnie w polu karnym ustawiony był Cabanas, dostał podanie na nos i ... nie trafił w piłkę. Po kilku minutach ładnie lewym skrzydłem zaatakował Pinto, wycofał do Gerpe, który wbiegł między obrońców, ale jego zamiast uderzać chciał popisać się asystą do Cabanasa. Spartolił dobrą akcję. Szczytem bezsilności popisał się młodziutki Sanchez - spudłował z jedenastu metrów. Wtedy już wiedziałem, że nie zdobędziemy ani punktu. Mimo to po raz pierwszy zagrałem na dwóch napastników i totalny chaos pod bramką rywali - efekt to bramka honorowa strzelona przez Cabanasa. Tabela po pierwszej fazie
  3. Mecz z Massaną zapamiętam tylko z jednej rzeczy - już przed przerwą musiałem dokonać dwóch zmian związanych z kontuzjami. Dwanaście minut na boisku wytrzymał Molina, a wchodzący za niego Martinez grał kolejnych dziewiętnaście i już musiałem ściągnąć go. Jak pech to pech. W związku z tymi zmianami nie miałem już do dyspozycji ofensywnego pomocnika i mocno improwizowałem, co było widać. Brakowało tego ogniwa, które odpowiadało za napędzanie akcji ofensywnych. Dlatego męczyliśmy się niemiłosiernie, a z pomocą pod koniec meczu przyszedł Ramos, który tak nieszczęśliwie wybijał piłkę na korner, że trafił do własnej bramki. Wtedy rywale zapragnęli dojść do remisu, co po kontrze wykorzystał Cabanas podwyższając wynik na 2-0. Zanosi się na problemy z defensywą w kolejnym sezonie, bo Diaz nie ma zamiaru przedłużyć wygasającego w czerwcu kontraktu. Ostro ćwiczymy grę piątką defensorów, ale jeśli Alan nie podpisze nowej umowy do końca marca będę pracował nad innymi rozwiązaniami, bo nie mamy tak dobrych defensorów jak on sam w zanadrzu.
  4. Każda passa ma swój koniec, a kres dwóch z nich przypadł na mecz z Principat. Pierwszą z serii zakończył Ricky, gdy w 35. minucie pokonał Sainza wykorzystując dośrodkowanie Baeza. Ta bramka to pierwsza stracona po trzech meczach bez utraty gola. Również trzy z rzędu spotkania wygraliśmy, a tym razem zaledwie zremisowaliśmy, bo w drugiej połowie udało nam się zdobyć tylko jednego gola i to dzięki rzutowi karnemu. Lepszy remis niż porażka, lecz nie jestem zadowolony z tego wyniku. W kolejnym meczu graliśmy z mistrzem kraju, który w tym sezonie nie jest w najlepszej formie. Sant Julia wygrała zaledwie dwa mecze z ośmiu i znajduje się na ostatnim bezpiecznym miejscu w tabeli. Nie mogliśmy więc pozwolić sobie na porażkę i podniesienie z kolan największego i najmocniejszego przeciwnika. Męczyliśmy i siebie, i kibiców i rywali. Swojego dopięliśmy w ogromnych bólach, a jedyną bramkę zdobył przed przerwą Jose Alves. Głową wykorzystał dośrodkowanie Moliny z rzutu rożnego i został bohaterem meczu.
  5. Drugi mecz z Encamp całkowicie był pozbawiony fajerwerków, postawiłem po raz kolejny na żelazną defensywę. Dominowała ciężka praca w środku pola oraz twarda gra obronna, a każda z sytuacji strzeleckich była wypracowywana w bólach. Z dużym żalem patrzyłem, jak przez pierwsze pół godziny Gonzalez zmarnował aż pięć bardzo dobrych okazji. Przed przerwą najlepszą okazję zmarnował jednak Molina, gdy dostał prostopadłe podanie od Gerpe, minął golkipera drużyny gospodarzy i nie trafił do pustej bramki. Po bardzo mocnych słowach w szatni za błędy chłopaków z ofensywy naprawił Ivan Gonzalez, ofensywnie usposobiony pracy obrońca. Powiedzenie, że zrobił dokładnie to co chciał to były by zbyt duże słowa. Chciał dośrodkować z prawej strony, a wyszło z tego uderzenie za kołnierz Munoza i pierwszy swój gol w krótkiej karierze. Później też narobiliśmy drużynie Encamp dużo strachu, między innymi po strzałach Gerpe czy Moliny, ale te próby w większości mijały bramkę Munoza. W końcówce drugi występ po kontuzji zaliczył Cabanas i już kilka chwil po wejściu dostał świetną piłkę od Antuna, ale wyszedł brak ogrania, bo zbyt długo zwlekał ze strzałem i piłkę spod nóg wybił mu Osuna.
  6. Dziesięć dni później graliśmy z Atleticiem d'Escaldes i liczyliśmy na kolejne trzy punkty. Trzy punkty niezależnie od stylu gry, bo były dla nas po prostu ważne. Już w pierwszych sekundach rozegraliśmy akcję spotkania - chyba ze czterdzieści podań, na końcu podania w trójkącie Gerpe - Molina - Rodriguez, po którym obrońcom gospodarzy zakręciło się w głowach i minimalnie niecelne uderzenie tego ostatniego. W 15. minucie należał nam się rzut karny, gdyż faulowany był Lopez, a sędzia się nie popisał. Generalnie przez całą pierwszą połowę mocno cisnęliśmy, ale nic nie wcisnęliśmy. Druga część gry mogła dla nas rozpocząć się tragicznie. Dopisało nam szczęście, bo sędzia nie uznał bramki Colina, która była strzelona jak najbardziej prawidłowo. Sędzia uznał, że napastnik gospodarzy przyjął futbolówkę ręką czym wyrównał ilość błędów. Pod bramką Atleticu stwarzaliśmy sobie mnóstwo okazji, ale trzymaliśmy kibiców w napięciu przez bardzo długo. Minimalne zwycięstwo zapewnił nam jeden ze słabszych na boisku Gonzalez wykańczając dwójkową akcję przeprowadzoną z Cabanasem. Dla Simona był to pierwszy mecz po długiej przerwie spowodowanej kontuzją i od razu jego występ przyniósł nam dużo szczęścia. Tabela na półmetku zmagań:
  7. Mecz z Santa Colomą stanowił dla nas sposobność rewanżu za ostatnie słabe występy i porażkę z Lusitans. Zmieniłem taktykę, zrezygnowałem z ostatnio bezużytecznych skrzydłowych i wzmocniłem obronę piątym obrońcą. Efekt był taki, że gospodarze pomimo przewagi w posiadaniu piłki oddali na naszą bramkę zaledwie trzy strzały, z czego jeden celny - łatwy do obrony dla Sainza. Gdy tylko odbieraliśmy piłkę rywalom szybko przetransferowywaliśmy ją w drugą stronę, pod bramkę Nicolasa. Efekt - 22 strzały na tą bramkę, tylko 7 celnych. Oznaczało to jedno - fatalną skuteczność. Rozstrzygnięcie wyniku przyniosły dopiero końcowe fragmenty spotkania. W 84. minucie rezerwowy Molina pięknym strzałem z 20. metra wyprowadził nas na prowadzenie, a trzy minuty później drugi raz pokonał Beniteza dostawiając nogę do perfekcyjnego dośrodkowania futbolówki przez Pinto. O ile wygraliśmy o tyle będziemy musieli pracować przede wszystkim nad skutecznością, bo ta była fatalna.
  8. To co zrobiliśmy z Lusitans bardzo nie przypadło mi do gustu. Błędy w defensywie, bezsilność pod drugą bramką. Rozpoczęliśmy źle, po nieco ponad kwadransie strzał Bastosa został dobity przez Romero. Chcieliśmy się odgryźć, lecz zrobiliśmy to ledwie jednym uderzeniem Antuna ponad poprzeczką. Dołożyliśmy do tego strzał Gonzaleza do koszyczka strzegącego bramki Lusitans Beniteza. Przed przerwą swoją młodzieńczą głupotą popisał się Cuchillo, po przywalił łokciem w twarz Maicona. W dziesięciu bardzo męczyliśmy się przez pół spotkania. Pomimo tego doskonałą okazję miał Escrig, ale skiksował będąc oko w oko z Benitezem. Jeśli dodamy do tego uderzenie w słupek Rodrigueza to wyjdzie nam całkiem dobry negatywny rachunek. W ostatnich dwudziestu minutach rywale mocno przykręcili nam śrubę i już nie schodzili z naszej połowy boiska. Dużo problemów naszej obronie sprawiał rezerwowy Ribera, lecz to nie jemu dane było podwyższyć wynik. Uderzeniem z dystansu zrobił to po raz drugi Romera zapewniając tym samym spokojne zwycięstwo gościom.
  9. Prawie cały miesiąc czekaliśmy na Principat - nie mam pojęcia jaki idiota tak układa terminarz. Taka luka czasowa jakoś musiała na nas wpłynąć, ale ciężko powiedzieć czy na dobre czy na złe. Na dobre, bo nie marnowaliśmy teraz seriami okazji. Na złe, bo wcale ich nie stwarzaliśmy. Co gorsze z dwojga złego? Nie wiem. Cały mecz toczony był w słabym tempie, po boisku dosłownie się snuliśmy. Wynik dążył wyłącznie do bezbramkowego remisu. Taki marazm przełamał w drugiej połowie Martinez, gdy w przypływie fantazji efektownym zwodem minął Gomeza i strzałem z czuba pokonał Zafrę. Pięć dni później podejmowaliśmy drugiego z beniaminków, FC Massanę. Mecz wyglądał identycznie jak z Principat i w podobnym czasie zapewniliśmy sobie skromne zwycięstwo. Tym razem Pinto z prawej strony zacentrował w pole karne, a tam najwyżej wyskoczył Gonzalez i głową pokonał Clementa. Utracona bramka pobudziła rywali z czasem zaczęło się robić coraz groźniej pod bramką Sainza. Na nasze szczęście gospodarze nie grzeszyli skutecznością - z siedmiu uderzeń żadne nie leciało nawet w światło naszej bramki.
  10. W pierwszym ligowym meczu naszym przeciwnikiem był beniaminek, Encamp. Od pierwszych chwil byliśmy przeważającą drużyną. Już w 5. minucie Cabanas trafił do siatki gości, ale sędzia liniowy chwilę wcześniej podniósł chorągiewkę, moim zdaniem niesłusznie. Oprócz tej sytuacji niemiłosiernie trudno przychodziło nam dochodzenie do dobrych okazji. Prowadzenie objęliśmy więc dopiero w samej końcówce pierwszej połowy, gdy Cabanas wykorzystał prostopadłe podanie Antuna. Druga połowa nie rozpoczęła się już tak dobrze, bowiem ręką w naszym polu karnym zagrał Diaz prezentując gościom jedenastkę. Z wapna nie pomylił się Fernandez. Nie graliśmy w tej części gry pewnie, po kilkunastu minutach stratę piłki zaliczył Escrig, nie popisał się też Couto i Illesca wyprowadził Encamp na prowadzenie. Mecz kontrolowaliśmy, ale brakowało tego dnia ostatniego, kluczowego podania i zemściło się to na nas porażką. Swoistym spektaklem było spotkanie z Mistrzem z poprzedniego sezonu. Zaczęliśmy od szybkich ataków, klasycznie zresztą, a pierwszą ofiarą był Cabanas, którego skopali defensorzy Sant Julii. Ataki przyniosły nam też bramkę, już w 11. minucie rezerwowy Gonzalez znalazł sposób na Pereza. Po dziesięciu minutach po jakimś ze stałych fragmentów gry było bardzo tłoczno w polu karnym gospodarzy, wykorzystał to Perez i sprytnie uderzając po raz drugi pokonał Pereza (ciekawy zbieg okoliczności :P). Wysokie prowadzenie wprowadziło w nasze szyki pewne rozprężenie, gospodarze zaatakowali, elektrycznie zachował się Diaz i kontaktowego gola strzelił Puyo. Bardzo ciekawie było jeszcze w ostatnich minutach pierwszej części gry. Swoją bramkę zdobył Antuna po dośrodkowaniu Escriga, a gdy wszyscy byli już w drodze do szatni Peixoto głową pokonał Sainza. Strasznie szkoda było tej straconej bramki, bo powinniśmy spokojnie prowadzić w przerwie, a tak zrobiło się bardzo nerwowo. Nerwy opanowaliśmy i panowaliśmy też na boisku po zmianie stron. Nie wiem co się jednak stało, że w tych dwóch meczach graliśmy tak bardzo nieskutecznie. Co z tego, że strzeliliśmy 3 bramki, jeśli to był tylko ułamek z 16 oddanych strzałów? Oczywiście skorzystali z tego gospodarze. Na pięć minut przed końcem Peixoto zagrał w uliczkę do Riery, który doprowadził do wyrównania.
  11. W rewanżu z Vitorią nie daliśmy dupy. Znowu strzeliliśmy bramkę i znowu straciliśmy cztery. Kilka minut po przerwie piłkę mięli goście, lecz niecelne podanie trafiło pod nogi Couto. Prawy defensor zagrał długie podanie do Cuchillo, który popędził do przodu. W końcowej fazie kontry przytomnie odegrał Cabanasowi, który pokonał bramkarza Vitorii. Z dużo mocniejszym rywalem było nas stać na strzelenie dwóch goli. Jestem bardzo zadowolony z takich wyników! .Za grę ponownie dostaliśmy 86,95 tysięcy funtów. Ciułamy i ciułamy te grosze i może wreszcie nasz zarząd zgodzi się na jakieś inwestycje, bo na razie tylko narzeka na brak kasy. Te fundusze oraz dobre wyniki chyba skłoniły szefa do inwestycji, bo zgodził się na zwiększenie budżetu juniorskiego oraz rozbudowę bazy szkoleniowej. Przed tym sezonem rozegraliśmy aż siedem meczów sparingowych, a do wyników nie przywiązywałem się wcale. Gra była najważniejsza, a tutaj im dalej w las tym było gorzej. Na początku fajnie rozgrywaliśmy piłkę, krótko i szybko, jak oczekuję od moich podopiecznych. Później już zaczęliśmy się gubić, tracić dokładność podań. Ponadto w defensywie robiły się duże luki i mocno obawiam się pierwszych spotkań w sezonie. Na najbliższy sezon poprawiliśmy liczbę sprzedanych karnetów na nasze mecze. Na nie znalazło się o pięciu więcej nabywców niż w poprzednim sezonie, w sumie jest to liczba 71 sprzedanych karnetów.
  12. Pod osłoną europejskich pucharów prowadzone są rozmowy w sprawie przejęcia klubu przez miejscowego przedsiębiorcę Gerarda Solę. Wg mediów jest on skłonny zapłacić za klub 140 tysięcy funtów. Sprawy są raczej zaawansowane, bo dostaliśmy embargo transferowe. Do klubowej kasy wpłynęło kolejne 86,95 tysięcy funtów za udział w rozgrywkach (2. Rnd. Kwal.) Podsumowano ostatecznie sezon. Piłkarzem roku wg kibiców został Simon Cabanas, który na pewno zasłużył na ten tytuł. W jedenastce sezonu znalazło się miejsce dla pięciu zawodników z poprzedniego naboru juniorskiego (Cabanas, Cuchillo, A.Martines, Antuna, Sainz), a do jedenastki Wszech Czasów trzech (Cabanas, Antuna i Sainz). A Sola sobie przejął klub i zakomunikował, że na razie nie będzie inwestował w obiekty klubowe. Fajnie. Zarządał w zamian awansu do Ligi Europy przez rozgrywki ligowe. W pierwszym meczu w Portugalii nie daliśmy plamy! Graliśmy całkiem przyjemnie i na dodatek zdobyliśmy niespodziewaną bramkę, gdy przed przerwą Angel Martinez dostał prostopadłą piłkę od Lopeza i pokonał strzałem po ziemi Pitę. Rywale oczywiście strzelili więcej o cztery gole i pewnie wygrali.
  13. Generalnie nie podzielam tej opinii, ale że cel uświęca środki... ============== Przed spotkaniem rewanżowym odbyło się losowanie kolejnej rundy. Zostaliśmy losowani zgodnie ze współczynnikiem Glevanon, ale pomimo tego nie byliśmy rozstawieni i mogliśmy trafić na kogoś z piątki: Malaga, Vitoria Guimaraes, Everton, FC Zurych oraz Chazar Lenkoran. Trafiliśmy najgorzej, bo ani medialnie ani z szansami na awans - zwycięzca naszego dwumeczu zagra z Vitorią Guimaraes. W rewanżowej potyczce było bardzo ciekawie i gdyby niezależni widzowie siedzieli na trybunach byliby bardzo zadowoleni z poziomu gry. Siedzieli tam jednak Irlandczycy z Północy, którzy przez pierwsze pół godziny byli podekscytowani szansą na odrobienie strat przez Glenavon. Taki stan podsycał fakt, że Monaghan strzałem głową zamienił dośrodkowanie McKee na bramkę. Bałem się, że możemy stracić czterobramkową przewagę i odpaść z europejskich pucharów. Na całe szczęście w 33. minucie udało nam się wyrównać, gdy bardzo precyzyjną centrą w pole karne popisał się Perez, a piłkę w siatce strzałem z woleja umieścił Rodriguez. Było już po wszystkim jeśli chodzi o awans. Gospodarze musieli by strzelić jeszcze pięć bramek, co było raczej nierealne. Rozpoczął się wesoły spektakl i szkoda w tym wszystkim tego, że nie udało nam się tego meczu przynajmniej zremisować. Mogliśmy zdobyć jakieś punkty do współczynników, ale porażka 3-2 nie przyniosła wcale wstydu.
  14. Były emocje, oj były Stanąłem po dobrej stronie barykady, YEAH! :P
  15. Pierwszy mecz 2. rundy kwalifikacyjnej rozgrywaliśmy w Andorze. Trafiliśmy na chyba najsłabszego przeciwnika z możliwych, północnoirlandzkie Glenavon. Mimo to wyspiarze mają dużo wyższy współczynnik od nas i byli mocnym faworytem. Mogliśmy jednak powalczyć o jakiś remis w tym dwumeczu. Oczywiście trochę porotowałem składem, ale to co się stało to wręcz było niewyobrażalne. Graliśmy swój mecz, a rywale swój. Nasz toczył się w świetnym tempie i graliśmy perfekcyjnie. Już w 8. minucie Cabanas potężnym strzałem niemalże rozerwał siatkę w bramce wyspiarzy. Moich podopiecznych tylko to podbudowało i ciągle dominując robiliśmy swoje. W 24. minucie Fuentes dobijając uderzenie Cabanasa z najbliższej odległości podwyższył na 2-0, a dwie minuty później gwóźdź do trumny Glenavon wbił Dario Rodriguez, który wykończył naszą kontrę. Było to jego debiutanckie spotkanie w klubie i od razu pierwsza bramka, na dodatek w tak ważnym meczu. Muszę przyznać, że wynik tego meczu rozstrzygnęliśmy już po pół godziny gry. Dlatego zmusiłem chłopaków do zmniejszenia tempa gry, by dograć w ogóle ten mecz do końca. Nie do końca mnie posłuchali i w 52. minucie zrobiliśmy małe zamieszanie w polu karnym Turleya, któryś z defensorów wybił piłkę za pole karne, ale wprost pod nogi Antuna. Iker huknął na bramkę, a piłka przeleciała blisko golkipera Glenavon, który był dobrze zasłonięty i nie zdążył zareagować. Na tym emocje się już skończyły.
  16. Do rewanżowej potyczki przystępowaliśmy z jasno określonym celem, który założyłem po wylosowaniu Rudaru. Mamy strzelić bramkę! Wystąpiliśmy w nieco zmienionym składzie, bo większość zawodników nie mogła dojść do siebie po pierwszym meczu, który kosztował nas mnóstwo sił. Od pierwszego gwizdka rzuciliśmy się na gości niczym wygłodniałe hieny na padlinę. Stłamsiliśmy rywali totalnie, zresztą graliśmy futbol totalny niczym za czasów Rinusa Michela. Nie schodziliśmy z połówki rywali, a okazje tworzyły się same. Licząc po kolei rozpoczął Cabanas uderzeniem z woleja w słupek. Następnie strzał głową Pereza obronił z dużym trudem Simowić. Chwilę później bezpośrednio z rzutu wolnego uderzał Orihuela i piłka otarła się o słupek od zewnętrznej strony bramki. Po pół godzinie gry bramkarz Rudaru z trudem na rzut rożny wybił strzał Lopeza. Z tego samego rożnego Diaz ponownie przetestował Simowicia. Chcieliśmy bardzo, ale to bardzo. Staraliśmy się jeszcze bardziej, ale piłka nie chciała za żadne skarby wtoczyć się za linię bramki. Wszystko zmieniło się w 39. minucie. Rozgrywaliśmy piłkę na prawej stronie. Krótkie podania, Lopez, Orihuela, drugi z Lopezów. Wreszcie nasz defensywny pomocnik dostrzegł niepilnowanego na 25. metrze Molinę. Piłka dotarła do niego, a wraz z piłką dwóch środkowych obrońców Rudaru. Obrońcy ci zapomnieli o Cabanasie, którego zostawili nieobstawionego, co zauważył Molina. Szybko obrócił się i podał po ziemi do Simona, który stojąc na linii pola karnego miał przed sobą jedynie Simowicia. Przyjął piłkę perfekcyjnie i strzelił bardzo silnie w stronę lewego słupka bramki. Simowić był bez szans! Po zmianie stron tempo gry spadło bardzo mocno, wszak nasz cel na europejskie puchary został zrealizowany w stu procentach. Goście tempa nie forsowali pewni awansu do kolejnej fazy. Wszystkim też dawało się w kość zmęczenie tak wczesnym początkiem zmagań pucharowych - większość klubów w Europie dopiero rozpoczyna wakacje, a my musimy grać. Po dziesięciu minutach uśpienia natrafiła się nam fantastyczna okazja na sprawienie jeszcze większej niespodzianki, Samuel Lopez perfekcyjnie dośrodkował na głowę Cabanasa, strzał naszego napastnika końcami palców na rzut rożny sparował Simowić. Wtedy stała się rzecz niesamowita! Perez wrzucił piłkę na pole karne, tam zapanowało duże zamieszanie i gdzieś tam właśnie znalazł się Diaz, który wysunął nogę i strzelił zaskakując bramkarza Rudaru! Niespodzianka zawisła w powietrzu, a taką niespodzianką byłoby nasze jakiekolwiek zwycięstwo. Przy obecnym wyniku doprowadzamy nawet do dogrywki! Goście chyba właśnie poczuli się zagrożeni i starali się pokonać Sainza. Byli bardzo, ale to bardzo blisko za sprawą Konticia uderzającego niczym z armaty. W sukurs przyszła nam poprzeczka, bo Sainz nawet nie był w stanie zareagować. Po kilku minutach nasz bramkarz wybronił strzał Wujowicia z woleja, następnie jakimś cudem sięgnął piłki uderzonej głową przez Bogawaća. Jednym słowem dwoił się i troił w tej swojej bramce i wyrastał na bohatera. Ostatnie pięć minut to była istna nawałnica czarnogórców, sam Bogawać chyba z pięć razy próbował się wstrzelić w bramkę i to mu się ostatecznie nie udało. Mamy dogrywkę. Ta rozpoczęła się od dużego błędu sędziego, który powinien podyktować rzut karny dla Casa Benfici! Wbiegający w szesnastkę Alves został wycięty równo z trawą, ale gwizdek sędziego milczał jak zaklęty. Poza tym działo się niewiele, praktycznie nic. Do 104. minuty. W jakiejś niegroźnej sytuacji wywalczyliśmy rzut rożny, po którym piłkę z pola karnego wybił jeden z defensorów z Pljewy. Wpadła ona pod nogi Cuchillo, który potrzymał ją chwilę i gdy wszyscy wybiegali z szesnastki zagrał prostopadle do Molina. Nasz rozgrywający świetnie się zachował, minął Simowicia i podwyższył prowadzenie! W drugiej części dogrywki goście postawili wszystko na jedną kartę. Musieli zdobyć gola, aby marzyć o dalszej grze w europejskich pucharach. Co chwila wrzucali futbolówkę w nasze pole karne i bramkowe. Sainz miał pełne ręce roboty, tylko przez te piętnaście minut miał do wybronienia kilka groźnych piłek i wyłapania kilkunastu dośrodkowań. Radził sobie wyśmienicie, a z biegiem czasu otwierało się dla nas coraz więcej szans na groźne kontry. Tak, dobrze myślicie! 119. minuta, rzut rożny. Piłkę byle dalej wybija Alves. Ta trafia do Cabanasa, który pędzi co sił na bramkę gości. Zbiega na prawo, za nim obrońca, po lewej stronie biegnie Campos. Cabanas podaje piłkę na drugą stronę, tam Campos tą przyjmuje i uderza obok bezradnego Simowicia! Sensacja staje się faktem! Kibice na trybunach szaleją! Dzięki temu sensacyjnemu wynikowi zarobiliśmy 86,95 tysięcy funtów. W następnej rundzie mieliśmy zmierzyć się z lepszym z pary Ekranas - Glevanon. Faworytem byli piłkarze z Litwy, ale w pierwszym meczu padł bezbramkowy remis i to północnoirlandczycy cieszą się z awansu bo niespodziewanym zwycięstwie 1-0 u siebie. Drugi z reprezentantów Andory w Lidze Europy, FC Lusitans już w pierwszej rundzie wylosował Rosenborg i dwukrotnie przegrał 4-0. Też w pierwszych meczach z Ligą Mistrzów pożegnała się Sant Julia, którą z kwitkiem odprawiło EB/Streymur z Wysp Owczych. Najpierw wyspiarze wygrali u siebie 2-1, a następnie 1-0 w Andorze.
  17. Świetne wyniki! Na dodatek fajnie stawiasz na młodzież, co bardzo mi się podoba! Jaki masz poziom klubowej akademii? Jak długo na Wawelu... ;) Za świetny rozwój Wisełki należą Ci się graty! Czekamy teraz na LM!
  18. Dwa słowa "wyjaśnienia". Dokonałem dwóch pierwszych transferów, które tak jakby nie są transferami. Na dzień przed wygaśnięciem kontraktów próbnych na juniorów zaoferowałem dwóch zawodnikom kontrakty amatorskie. Nic dziwnego. Poszedłem na urlop, żeby przez miesiąc po ostatnim meczu sezonu nie klikać cały czas kontynuuj. Wracam, patrzę, a tych dwóch zawodników jest na liście transferów. Dziwne. W sumie dwumecz w pierwszej kwalifikacyjnej rundzie do Ligi Europy według przepisów andorskich miał zostać jeszcze rozegrany w ramach sezonu 2013/14, a nie 14/15. Żadna to dla mnie różnica, ale ogromną były już nasze osłabienia. Najmniejszym zmartwieniem był drobny uraz Nascimento, który spotkanie rozpoczął na ławce. Kontuzje wyeliminowały Antuna, Cuchillo czy Osmara Pereza. Dodatkowo europejskie przepisy nie pozwalają na grę zawodników U-16, co ze spotkania z Rudarem wykluczyło Angela Martineza. Szansę debiutu dostał zawodnik z ostatniego naboru, środkowy pomocnik Luis Rodriguez . W Czarnogórze nie byliśmy faworytami, ale bardzo chciałem pokazać się z jak najlepszej strony. Dlatego ustawiłem zespół dość ofensywnie licząc na element zaskoczenia. Mogło to się sprawdzić i przynieść ciekawy efekt. Trochę innego zdania był sędzia, pan Aydinus. W 4. minucie czarnogórskiego golkipera pokonał Diaz, ale wspomniany wcześniej rozjemca nie uznał gola dopatrując się faulu naszego defensora. Chwilę później ponownie było bardzo groźnie pod bramką Simowicia, gdy w okolice jedenastego metra dośrodkował Escrig, lecz uderzenie Cabanasa minęło słupek o włos. Po kol ejnym kwadransie znów stworzyliśmy dogodną okazję, ale i tym razem Cabanas nie trafił w bramkę. Nasza niefrasobliwość w ofensywie zemściła się w sposób bardziej niż książkowy. W 35. minucie rywale poklepali trochę w środku boiska, wreszcie piłka dotarła do Boskowicia na prawej stronie. Ten wypuścił do przodu Wujowicia, który wbiegł w pole karne i wycofał pod nogi nadbiegającego Zoricia. Władimir huknął wprost pod poprzeczkę. Już w kolejnej akcji Rudar miał doskonałą szansę na podwyższenie wyniku. Kapitalną robinsonadą popisał się jednak Sainz zatrzymując tym samym strzał Bogavaća. Po zmianie stron graliśmy bardzo niedokładnie i niechlujnie, a większość obiecujących akcji szybko kończyliśmy złymi podaniami, najczęściej zbyt mocnymi. Gospodarzom to tylko pomogło w szybkim strzeleniu drugiego gola, gdy wchodzący z ławki Nascimento zagrał w poprzek pola do Diaza, zrobił to źle, piłkę przejąć Bogawać i nie zmarnował sytuacji sam na sam z Sainzem. Dalej też nie było wesoło. Kisić uderzał głową, Wujacić próbował uderzeń z dystansu, a Bogawać zmarnował kapitalną okazję, gdy dostał piłkę w naszym polu bramkowym i nie trafił w światło bramki. Ten nawał gospodarzy udało się jakimś cudem przetrwać. Po ochłonięciu zaatakowaliśmy. Najpierw w okienko celował Rodriguez i trafił, trafił w okno samochodu zaparkowanego na ulicy. Ciekawe kto zapłaci za szkody? Następnie Cabanas w dogodnej sytuacji trafił bramkarza i nic w tym spotkaniu nie wskóraliśmy. Wstydu wcale nie przynieśliśmy, graliśmy bardzo poprawnie i o dziwo nie wyjeżdżamy z dużym bagażem na naszych plecach. Niemniej sprawa awansu jest już rozstrzygnięta.
  19. PODSUMOWANIE SEZONU 2013/2014 1. Liga: 2. miejsce - zaskakujący sukces dający szansę na debiut w europucharach Puchar Andory: finał - porażka z Lusitans, również zaskakująco dobry wynik Mistrz - Sant Julia Skład i statystyki Generalnie w tym sezonie wszyscy grali bądź dobrze bądź bardzo dobrze, jeśli chodzi oczywiście o swoje umiejętności. Gwiazdę mieliśmy jedną i niekwestionowaną - jest nią Simon Cabanas, zaledwie szesnastoletni napastnik z zeszłorocznego naboru juniorskiego, który strzelił w tym sezonie aż 18 goli. Na status gwiazdki zasłużył Iker Antuna, również junior, zarówno strzelający jak i asystujący przy kilku golach. Ponadto prawoskrzydłowy Escrig wykazywał świetną szybkość i dobrą jakość dośrodkowań, ale jakoś nie widzę dla niego świetlanej przyszłości. Liderem defensywy, po raz drugi z rzędu, był Nascimento, jednak tutaj widzę pewne pole do poprawy. Chciałbym do defensywy wprowadzić jakiegoś z juniorów, albo lewego obrońcę i przenieść Pinto do środka, albo po prostu środkowego defensora. Jeśli chodzi o obsadę bramki - Sainz to moim zdaniem przyszły reprezentant kraju seniorskiej reprezentacji. Najlepsza średnia: Samuel Lopez - 8.0 - zagrał w zaledwie jednym meczu; Simon Cabanas - 7.48 Najlepszy strzelec: Simon Cabanas - 18 Najwięcej asyst: Gaspar Escrig - 10 Piłkarz roku wg kibiców: poznamy go podczas oficjalnej gali, ale wcześniej musimy rozegrać dwumecz Ligi Europy Przy okazji rozlosowano pary pierwszej rundy kwalifikacyjnej do Ligii Europy. Naszym rywalem będzie czarnogórski Rudar Pljevja. Szans nie mamy najmniejszych na awans, ale chcę strzelić bramkę.
  20. Nie szalejcie tak obydwaj :P Dublet byłby fajny, ale zobaczymy co przyniesie okienko transferowe - podkupią mi inne zespoły połowę kadry i będziemy na dole tabeli. O LM to można pomarzyć za jakieś pół wieku ;)
  21. Jest przynajmniej co poprawiać ;) =========== Musieliśmy jeszcze rozegrać do końca Puchar Andory, gdzie byliśmy w półfinale. Principat był wymagającym przeciwnikiem, lecz nie na tyle, by nam zaszkodzić. Pierwszy mecz to spokojne 2-0 dla nas, a później w rewanżu zremisowaliśmy sobie 2-2. Finał nie był naszym popisowym spotkaniem, gdyż po słabej grze przegraliśmy 2-0. Nie mamy Pucharu, ale mamy gdzie się poprawiać w następnych sezonach! Do nas zaczęły spływać natomiast takie plotki, jak ta:
  22. gilik

    Euskal Herria

    O, dziękuję. Tego przepisu nie widziałem, nie czytałem, a widziałem w FMach, że jest Baskiem.
  23. Ostatni mecz w sezonie graliśmy z najtrudniejszym możliwym rywalem. Był to zarazem pojedynek o Mistrzostwo Andory, ponieważ Sant Julia była liderem, a my zasiadaliśmy na fotelu wicelidera. Nasza strata wynosiła dwa punkty, więc jeszcze wszystko było możliwe. Niestety nie mógł zagrać Pinto i kombinowałem z zestawieniem bloku obronnego. Mecz był prowadzony w bardzo wysokim tempie, szybka, ofensywna gra z obydwu stron, duża liczba strzałów i bramek. Gospodarze byli tego dnia zdecydowanie lepsi, może nie w grze, ale wynik przemawiał wyłącznie na ich korzyść. W 30. minucie Riera dobił strzał Andorry, a siedem minut później ładnym wolejem ta sama para i w tej samej konfiguracji podwyższyła na 2-0. Kto jednak wie jak potoczyłby się dalej ten mecz, gdyby tylko sędzia uznał prawidłowo strzeloną bramkę Cabanasa. A tak przed przerwą Sirvan szybkim wyrzutem z autu uruchomił Peppe, który dośrodkował wprost na głowę wbiegającego w szesnastkę Serrano. Już do przerwy było zarówno po meczu, jak i kwestia tytułu została rozstrzygnięta. Staraliśmy się grać ambitnie i chcieliśmy zdobyć przynajmniej honorową bramkę. Było bardzo blisko, gdy Alves trafił w słupek. Równie dobrą okazję zmarnował Cabanas, który nie trafił z piątego metra nawet w światło bramki. Szkoda też poprzeczki po uderzeniu z dystansu Camposa. Bramka oczywiście padła, ale w wykonaniu Gomesa z Sant Julii, który najwyżej wyskoczył do piłki kopniętej z rzutu rożnego. Jesteśmy wiceMISTRZEM ANDORY!
  24. Eee, to straszliwie poszli na łatwizne w najnowszych... Jest wymiatacz, będzie Złoty But :P
  25. gilik

    Euskal Herria

    Okey, Meksyk może mieć obywatelstwo, bo w Ameryce Łacińskiej jest dosyć duża kolonia Basków. A sprawa z Griezmannem jest taka, że ktoś mu dodał to obywatelstwo w FM, to jest typowy Francuz z odsetkiem Niemieckiej krwi. Stąd takie lekko niemieckobrzmiące nazwisko :P Może przez te lata gry w Sociedad mu dodali, nie wiem dlaczego, bo kariery też nie zaczynał w Sociedad, tylko gdzieś we Francji, Macon o ile dobrze pamiętam, a do Realu przyszedł po sparingu młodych talentów we Francji.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...