Skocz do zawartości

Vami

Przyjaciel Forum
  • Liczba zawartości

    18 162
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    100

Odpowiedzi dodane przez Vami

  1. Bo tu się zaczęła dyskusja. Od poparcia Trzaskowskiego dla tego typu środowisk. Oczywiście teraz Trzaskowski zmienia front, bo wie, że Polska to nie Warszawa. W Warszawie mógł mówić o takich rzeczach, być super pro-LGBT, itd. i wygrywać. Prezydenta Polski wybierają jednak nie metropolie, a prowincja. A tam to już nie przejdzie. Więc dziś powiedział że jest przeciw adopcji dzieci przez LGBT bo większość ludzi jest przeciw xD

  2. Tu dwie założycielki ruchu Black Lives Matter wprost przyznają, że jest to ruch marksistowski:

     

    https://disrn.com/news/video-surfaces-of-black-lives-matter-founder-saying-were-trained-marxists?fbclid=IwAR0sbHrUi-mDF-aauI9Tm1C9IqBm6SUVU9NewavPYZwCG4qGjdj5gui_G7k

     

    Tak jak pisałem, od ponad pięćdziesięciu lat trwa ewolucja komunistyczna. Ewolucja, ponieważ rewolucja nie zadziałała. Zastosowano więc metodę gotowania żaby. Przejąć uniwersytety, media, itd. Wykształcić "nową elitę", zakrzyczeć zastany ład. I potem przejść do drugiego etapu - ulicznego. Dokładnie tak, jak opisał to Herbert Marcuse.

  3. 14 minut temu, Gacek napisał:

    Vami, czytając Cię od początku tej dyskusji mam wrażenie, jakbym słuchał Jakuba Zgierskiego albo Marcina Roli. Dokładnie to samo mieszanie porządków czy przypadkowe miotanie różnych epitetów.

    Pod rozwagę.

     

    Dla Zgierskiego to ja jestem ultralewakiem.

  4. Tak, masz rację, jestem rasistą ponieważ kwestionuję lewicowe dogmaty. Dokładnie tak właśnie sądzą apologeci BLM i innych amerykańskich kuriozów. Odnalazłbyś się w antifie @kuab. Liczę że jak nadejdzie wasza upragniona rewolucja to się spotkamy na odległość lufy, no chyba że pierdolisz te swoje lewackie głupoty sącząc sojowe latte w piwnicy masturbujac się do portretu Marksa i masz obsrane gacie na myśl o tym że musiałbyś naprawdę stanąć oko w oko z uprzywilejowanym białym mężczyzną.

    • Zmieszany 3
    • Haha 4
    • Uwielbiam 1
    • Hurra! 1
    • Nie lubię! 2
  5. 5 minut temu, Reaper napisał:

    Tak mocno poczules sie "zaatakowany" slowem pisanym, ze az za bron chwytasz? To jak to jest z ta wolnoscia slowa, juz jej nie ma? ;)

     

    Again, Ty odnosisz sie do dowodu anegdotycznego. Ja mowie o calej waszej walce z "polityczna poprawnoscia", ktora Was tak strasznie boli. Ale jesli stawanie w obronie osob, ktore mialy/maja gorsze zycie, zaczyna wykraczac poza ramy rozsadku (co oczywiscie sie czasem dzieje, nikt tego nie neguje), to nie jest chyba az tak straszne, jak to przez co te osoby przechodzily/przechodza? Przesadzona polityczna poprawnosc moze zakonczyc sie jakimis drobnymi konsekwencjami dla pojedynczych jednostek, ale jako caly ruch moze zmieniz zycie dla miliardow ludzi. Oczywiscie dla egoisty Vamiego to nic, bo to on jest najwazniejszy, ale ja mam inne idealy i dla mnie rowne traktowanie kazdego czlowieka na swiecie jest jednym z najwyzszych.

     

    Tak. Dla sowietów też wyzwolenie mas było ideałem ważniejszym niż "statystyka", jak mawiał towarzysz Stalin. Jesteś mentalnie już na etapie bolszewii. Przykre to.

    • Nie lubię! 1
  6. Teraz, Feanor napisał:

    No właśnie, więc można olać. 
    Podobnie jak wiele innych liberalnych bzdur. 

    I wszyscy będą żyli w totalitarnym lewackim raju. Z jednej strony bardzo się cieszę, że opadają maski "zachodniej socjaldemokracji" i wychodzi to co zawsze musi wyjść z lewactwa - bolszewia.

  7. Walka z piewcami ideologii "mowy nienawiści" to nie walka o mówienie "murzyn" czy hehe feminatywy, tylko choćby takie historie:

     

     

    To właśnie stoi u progu polskich granic i ma wsparcie lewicy, a także - niestety - Trzaskowskiego, Jaśkowiaka i innych prezydentów dużych miast.

  8. 41 minut temu, szramek napisał:

     

    Fascynujące jest to, że żyjemy w czasie pandemii, kryzysu ekonomicznego, podnoszącego łeb autorytaryzmu, nieuchronnej katastrofy klimatycznej, ale dla libków nadal najpoważniejszym problemem jest to że zabronią mówić murzyn albo nakażą mówić psycholożka oraz polityczka.

    Cieszę się że wspominasz lewacki autorytaryzm, który chce zniszczyć podstawowe prawo człowieka jakim jest wolność słowa.

  9. 45 minut temu, tio napisał:

    @kuab - rozumiem, że wg Ciebie katolik nie może ubiegać się o urząd prezydenta, bo całą swoją argumentację o tym jakim kandydatem był Hołownia budujesz tylko i wyłącznie na fakcie, że jest zdeklarowanym katolikiem nie mając jednocześnie pojęcia o jego programie politycznym.

    Twoja teoria (którą nazwałem teorią z dupy) sprowadza się do tego: PiS na sztandarach politycznych ma katolicyzm a Hołownia to katolik więc Hołownia=Duda

     

    Niestety na lewicy często dokładnie takie rozumowanie spotykam.

  10. Jako że siedzę na wszelkich internetowych kucowiskach, to obecnie trendy są następujące:

     

    50% nie idę / nieważny głos

    30% Trzaskowski

    20% Duda

     

    Natomiast istnieje narracja która ma w sobie dużo racji: obaj to socjaliści którzy rozdają nasze pieniądze (Trzaskowski obiecał że nic co PiS dał nie zabierze, a ma też w programie dodatkowe socjale + etaty urzędnicze), a łatwiej odbudować gospodarkę niż ducha. Oddanie władzy Trzaskowskiemu to wzmacnianie sił SJW, narracji "mowy nienawiści", generalnie wymysłów "nowej lewicy" z amerykańskich uniwersytetów, czyli największego obecnie zagrożenia na świecie.

     

    Osobiście i tak zagłosuję na Trzaskowskiego, bo uważam że prezydent hamujący choć niektóre zapędy PiSu to dobrze. Natomiast niestety będę musiał poważnie rozważyć głosowanie na PiS lub Konfederację w wyborach parlamentarnych, aby z kolei była przeciwwaga do narracji o której wspomniałem i aby PO wspólnie z Lewicą, mając swojego prezydenta, nie wprowadzało legislacji godzących w wolność słowa i wynikających z intersekcjonalnego bullshitu, teorii krytycznej czy teorii przywileju.

    • Haha 1
  11. Dawno mnie tu nie było, a minęło sześć ciężkich lat. Lat, które wyznaczało jedno słowo: KLĄTWA. Tak, nie pech, a klątwa. Jestem menedżerem przeklętym. Tyle razy ile odpadłem: po karnych, w dogrywce, golami strzelonymi na wyjeździe, golami strzelonymi w doliczonym czasie gry - zawsze mimo ogromnej przewagi na boisku - nie zliczę. Powinienem być już pierwszy w światowym Hall of Fame, jednak od zdobycia Campeones Cup w 2046 roku z Pumas nie wygrałem nic. Przeklęty trener z Polski. To musiały być albo te Cyganki z Sighisoary, albo szeptucha z Orli... Ktoś mnie przeklął.

     

    2045/46 - Ostatni sezon w Boca

     

    Po porażce w finale Libertadores z Internacionalem powiedziałem sobie, niczym Elvis, "It's Now Or Never". I co? Tym razem odpadłem nawet bez pecha - a tak po prostu. W ćwierćfinale z Vasco. Została liga. Tu nie było mocnych na nasze szaleństwo. Zdobyliśmy aż 105 goli, co i tak nie miało startu do zeszłorocznego genialnego rekordowego sezonu ze 119 trafieniami i po raz kolejny koronowano nas na Mistrzów Argentyny. Formuła jednak się wyczerpała. Legendarny Juan Garcia skończył karierę, a ja - zawiedziony brakiem kontynentalnych tryumfów - postanowiłem odejść. Moje mistrzowskie ustawienie wyglądały tak:

    JL9oh60.png

     

    Symptomatyczne jest to, że mój następca sprzedał praktycznie... wszystkich piłkarzy z mojej ekipy... Po moim odejściu tylko raz Boca jeszcze zdobyła mistrzostwo.

     

    2046 - Mistrzostwa Świata

     

    Brazylia pod moim dowództwem przystępowała do ostatniej szansy dla tego pokolenia, którego symbolem był oczywiście Ronaldo Sodre, mój gwiazdor Espanyolu, a obecnie legenda Manchesteru United. Z grupy wyszliśmy łatwo, po czym rozgromiliśmy Argentynę i łatwo pokonaliśmy Portugalię, Meksyk i Anglię, której zaaplikowaliśmy cztery gole w rewanżu za finał sprzed czterech lat. Co było dalej? Finał. Z... Rumunią! Sensacja turnieju - ale przecież nas nie pokonają... Prawda? Po morderczym meczu pełnym rzutów karnych, zremisowaliśmy 2:2. W dogrywce każda z drużyn dołożyła jeszcze po jednej bramce. Doszło do serii jedenastek. Niestety, w rolę Roberto Baggio z 1994 roku wcielił się Misio - mój pomocnik z Espanyolu. Rumunia zdobyła Mistrzostwo Świata...

     

    2046/47 - Początki w Pumas

     

    Liga MX to jedna z najbardziej zagmatwanych lig na świecie. gdzie mamy nie tylko Aperturę i Clausurę, ale do tego co pół roku playoffy oraz tabelę ze średnią z minionych trzech lat, decydującą o spadku z ligi. Do tego mnóstwo pucharów i pucharków, z których jeden udało się nam nawet wygrać. To Campeones Cup, czyli jedne z kilku rozgrywek pomiędzy drużynami z USA i Meksyku. Na początku graliśmy tak, jak w Boca. Po co zmieniać sprawdzony system? Niestety, tu niekoniecznie dawał radę, a najbardziej cierpieliśmy przez nieszczelność w obronie oraz brak tak znakomitych obrońco-skrzydłowych, jak Donadell i Garcia. Awansowaliśmy jednak do playoffów, gdzie odpadliśmy w ćwierćfinale. W Clausurze było podobnie. Znów awans do playoffów, znów odpadnięcie w ćwierćfinale, i do tego jeszcze porażka z Pueblą w Lidze Mistrzów CONCACAF...

     

    2047/48 - Orki ciąg dalszy, pech potrójny

     

    Zmieniamy taktykę i gramy szerzej. Trio ofensywnych pomocników zastępują AMR AMC i AML. Scenariusz znany. Gramy nieźle, wchodzimy do playoffów, a tam przegrywamy bramkami strzelonymi na wyjeździe z Monterrey, mając prawie 70% posiadania piłki. W Clausurze podobnie. Tym razem odpadamy 1:1 0:0 z Queretaro. Do tego jeszcze w dwumeczu finału Pucharu Meksyku toczymy zacięty bój z Cruz Azul, który kończy się wynikami 2:2 i 3:4.

     

    2048 - Copa America

     

    Moje pożegnanie z reprezentacją Brazylii. Skoro nie mogłem wygrać Mundialu, to chociaż chciałem obronić Copę. Niestety, w półfinale przegrywamy 2:3 z Argentyną, dostając gola do szatni. Co prawda zdobywamy brąz, ale żegnam się z Canarinhos.

     

    2048/49 - Pumas czyli same old shit

     

    Niesamowite wyniki sparingów sprawiały, że miałem ogromne oczekiwania wobec tego sezonu. Niestety, już w pierwszej kolejce dostaliśmy lepę na ryj i przegraliśmy z Pachuką. Dotarliśmy aż do finału Leagues Cup, jednak tam ulegliśmy Tigres 0:2. Z tym samym Tigres odpadliśmy też w półfinale playoffów. Na wiosnę scenariusz tradycyjny. Nieźle, nieźle i buba w playoffach. Tym razem zatrzymaliśmy się na Toluce.

     

    2049 - Meksyk

     

    Gold Cup jako Meksyk to chyba dość łatwo wygrać, nie? No chyba że USA będzie miało dzień konia. Nie, nie byczq. Tym razem w półfinale trafiliśmy na Jamajkę, z którą przegraliśmy 0:1 pomimo oddania dwukrotnie większej liczby strzałów na bramkę.

     

    2049/50 - Ostatnie tchnienie Pum

     

    Doszliśmy znów do półfinału playoffów, a tam co? Tak, tak. Odpadliśmy bramkami strzelonymi na wyjeździe. Podobnie w Pucharze Meksyku. DOŚĆ!

    2050 - Czeska przygoda

     

    Aby wziąć udział w Mundialu piąty raz z rzędu, mogłem jedynie objąć Czechy. Z grupy wyszliśmy, po czym odpadliśmy 0:3 z Niemcami.

     

    2050/51 - Niespodziewany powrót

     

    Zrezygnowany i zniszczony psychicznie po latach porażek powróciłem do Polski, gdzie w sumie nigdy nie pracowałem. Objąłem... warszawską Legię, która znajdowała się na... czternastym miejscu. Dzięki świetnej grze ukończyliśmy sezon na podium, ostatnim meczem powodując, że... moja Jagiellonia nie zagrała w pucharach! Pech jednak nie minął. Odpadliśmy w półfinale Pucharu Polski z Lechią - po karnych. W Polsce od pięciu lat rządzi Pogoń Szczecin, napędzana amerykańskimi milionami dolarów. Mamy sześciokrotnie niższy budżet...

     

    2051 - Nigeryjskie asy

     

    Po Czechach objąłem Nigerię i - mając w składzie Michaela Nnamaniego, który strzelił dla kadry 80 goli w mniejszej liczbie meczów - mogłem spokojnie liczyć na zdobycie Pucharu Narodów Afryki. No ale zaraz - przecież pech to moje drugie imię! Mimo świetnej gry, w półfinale przegraliśmy - a jakże - po karnych - z Marokiem. Zdobyliśmy potem brązowy medal, a Nnamani zakończył karierę reprezentacyjną. Ja zaś przeszedłem do RPA...

     

    Bleh.

    • Lubię! 1
    • Uwielbiam 1
  12. Boca Juniors 2044/45

     

    Nie braliśmy jeńców. Po złamaniu dominacji River postanowiliśmy przypieczętować to, co wywalczyliśmy rok wcześniej, a do tego dołożyć Copa Libertadores. Szliśmy jak burza, aż w finale spotkaliśmy Internacional Porto Alegre. Przed meczem wypadł nam bramkarz, a spotkanie zaczęło się od rzutu karnego dla rywali. Wszystko było przeciwko nam. Przegraliśmy - kolejny raz w decydującym momencie prześladował nas pech. Jestem najbardziej pechowym menedżerem świata.

     

    Porażka ta jednak tak nas zmotywowała, że od tego meczu... nie przegraliśmy żadnego! Jesteśmy obecnie w passie 30 meczów bez porażki z rzędu, pobiliśmy rekord punktów, bramek i zwycięstw w lidze, rozgromiliśmy River Plate 3:1 na wyjeździe, a do tego wygraliśmy puchar i superpuchar Argentyny. Takich liczb nie notowali moi zawodnicy bardzo, bardzo dawno:

     

    Prawdziwe monstra:
    07xijEC.png

     

     

    Dolce trzeci raz z rzędu królem strzelców, mimo że ten 31-letni napastnik gra w średnim Independiente. Araujo w ostatniej kolejce miał 8 niecelnych strzałów - tak się starał. Na szczęście Donadell (lewy obrońca!) pobił rekord asyst.

    eBxIcPl.png

     

    Rekord bramek, zwycięstw i punktów. W rundzie wiosennej mieliśmy bilans 18-1-0, z jedynym remisem w meczu z Racingiem.

     

    1PW7inM.png

     

    Jakby tego było mało, zapewniliśmy sobie mistrzostwo podczas wyjazdowego meczu z odwiecznym rywalem:

     

    nXpsUIi.png

    Jedyne, czego mi brakuje, to tryumf w Libertadores! Tym razem w 1/8 finału spotykamy się z Gremio, z którym ostatnio pojedynkowaliśmy się w półfinale.

     

    A tak oto graliśmy w tym sezonie:

    MQIk5mK.png

    • Lubię! 3
×
×
  • Dodaj nową pozycję...