Skocz do zawartości

Dreamshaker

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    4
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Dreamshaker

  1. Spoko, tio, jedynie w pierwszym odcinku celem wprowadzenia zdecydowałem się na.. takie pieprzenie o niczym. Generalnie nie lubię takich rozbudowanych fabuł, więc teraz już będzie tylko FM ________________________________ FM 2011, 11.3.0 + uaktualnienie od FMZone na 15 sierpnia 2011r. Baza danych - duża Ligi - Anglia, Francja, Hiszpania, Holandia, Niemcy, Polska, Portugalia, Włochy (1), wszystkie grywalne -------------- Padło na ligę portugalską. To nie był mój wybór, po prostu tylko tam, spośród tych w miarę dobrych lig, w kilku drużynach był wakat na stanowisku managera. Szukały go cztery drużyny: Rio Ave, Pacos Ferreira, Maritimo i Nacional de Madeira. Złożyłem papiery do każdej z nich, jednak wszystkie kluby poza jednym odmówiły ze względu na moje prawie żadne doświadczenie. Tylko w Vila do Conde, gdzie swoją siedzibę ma Rio Ave, władze zdecydowały się powierzyć mi upragnione stanowisko. Wszyscy byli zadowoleni - ja, że wreszcie mam pracę, a oni, że mają managera, młodego i bez doświadczenia, ale mają. 12 czerwca 2010 roku zarząd klubu Rio Ave Futebol Clube ogłosił, że nowym menedżerem drużyny zostanę ja, czyli Piotr Young. Obowiązuje mnie dwuletni kontrakt (do 30 czerwca 2012 roku) na sumę 200 tysięcy euro rocznie. Powodzi się w tej Portugalii. Gdy rozsiadłem się na fotelu w moim gabinecie, sprawdziłem skrzynkę mailową i odebrałem wszystkie wiadomości z gratulacjami, postanowiłem poczytać sobie trochę o historii mojej nowej małej ojczyzny futbolowej, bo do mojej pierwszej konferencji prasowej w życiu jeszcze dużo czasu. I dowiedziałem się tego: Rio Ave założono w 1939 roku, ale pierwszy sukces nastąpił dopiero w 1984 roku, gdy doszliśmy aż do finału Pucharu Portugalii. Jeśli chodzi o najlepszy finisz ligowy, to w sezonie 1981/82 klub ten zajął piąte miejsce. Potem nastąpiła tułaczka po drugiej lidze, trzykrotnie ją wygraliśmy (1986, 1996, 2003), zaliczyliśmy jeszcze epizod w trzeciej lidze, a w 2008 roku powróciliśmy do Ligi ZON Sagres. Przed sezonem 2010/11 dziennikarze prognozują dla mojego teamu 12. miejsce, ale ja celuję nieco wyżej. Po uzupełnieniu sportowej wiedzy zamknąłem Wikipedię i zwołałem spotkanie sztabu szkoleniowego. Nie chciałem nikogo zwalniać i zastępować ich swoimi ludźmi, bo ja nie mam swoich ludzi. Poza tym oni lepiej znają ode mnie zawodników i właśnie teraz mieli okazję przekazać mi tą wiedzę. Tylko jak, skoro jedynie Francisco Costa, trener, coś tam duka po angielsku, a reszta nic, tylko po portugalsku, którego z kolei ja nie znam. Oj, będzie trzeba się poduczyć, bo widocznie znajomość angielskiego, hiszpańskiego i niemieckiego nie wystarcza. Ale jakoś sobie poradziliśmy. Za wiele się nie dowiedziałem, poza tym, że dysponuję najstarszym, najsłabszym fizycznie, ale za to najbardziej błyskotliwym zespołem w lidze. No i wreszcie wiem, że w klubie mam tylko jednego scouta, Rui Luisa, i to też takiego nie najlepszego. Moją pierwszą decyzją było sprowadzenie dwóch obserwatorów. Padło na Luisa Camposa i Christiana Vieriego, tak, tego, który grał m. in. w Interze czy Atletico Madryt, a teraz jest scoutem i będzie pracował dla mnie. Od prezesa dowiedziałem się, że mam zająć bezpieczne miejsce w środku tabeli. Budżet transferowy wynosi 90 tysięcy euro, a płacowy - 2,2 mln euro na rok. Mówiłem coś o tym, że w Portugalii się powodzi? Tuż przed pierwszym snem w Portugalii odpaliłem jeszcze laptopa i zupełnie przypadkowo zobaczyłem pierwszą plotkę transferową ze mną w roli głównej. Otóż według Portugalskiego Dziennika Piłkarskiego jestem bardzo zainteresowany niejakim Dembą z Al-Hilal. Dobrze wiedzieć. Szkoda tylko, że ów Demba wyceniany jest na 275 tys. euro. Poza tym Maritimo jest podobno zainteresowane moim środkowym pomocnikiem Vitorem Gomesem. Podobno chcą za niego dać nawet 650 tys. euro. Jutro się przekonam, co ten Gomes potrafi. Obudził mnie telefon. powiadomił mnie, że dzwoni do mnie mój asystent, Gama. Miał dla mnie dwie wiadomości. Pierwsza - na dziś przygotuje mi raporty o zespole, druga - konferencja prasowa została przesunięta o godzinę wcześniej, a więc na dwunastą. Spojrzałem na zegarek - była dziesiąta. Miałem więc jeszcze trochę czasu, by się przygotować. Na konferencji pojawił się tylko jeden dziennikarz, reprezentujący gazetę "Nowiny piłkarskie Vila do Conde". Pytał o Dembę, o Vitora Gomesa, ale jakoś poszło. Sprytnie wymigiwałem się od właściwej odpowiedzi, bo przecież nie wiedziałem nic o tej dwójce. I tak głównym tematem artykułu było to, że się cieszę z nowej posady.
  2. Dreamshaker

    NBA

    Ponitka i Karnowski raczej do NBA nie trafią (chyba że Ponitka stanie się drugim Manu, a Przemek drugim Marciem Gasolem), ale coś w Eurolidze za parę lat powinni znaczyć. Jedno jest pewne - w tej chwili obaj powinni oswajać się z wyższym poziomem gry, aniżeli tym w PLK
  3. To moje pierwsze opowiadanie, więc proszę o poprawienie ewentualnych błędów oraz udzielenie rad, które uczyniłyby tę karierę bardziej atrakcyjną. Nie przedłużam, zaczynam. _____________ Jestem pół-Amerykaninem, po ojcu, pół-Polakiem po matce. Trzydzieści cztery lata temu moi rodzice, Maria i Chris, zdecydowali się, że swojemu przyszłemu synowi nadadzą imię Piotr, które zostanie dodane do ojcowego nazwiska Young. W Polsce mieszkałem przez zaledwie trzy pierwsze lata swojego życia, po czym przeprowadziłem się wraz z rodzicami i starszym bratem Pawłem do rodzinnego miasta taty, Nowego Jorku, gdzie dorastałem. Powiem tak - wiele się złego o tym mieście mówi, ale ja w swoim życiu napotkałem bardzo dużo przyjaznych dusz z bardzo małą liczbą negatywnych wyjątków. Może miałem duże szczęście? Od zawsze interesowałem się sportami. Jako maluch do zdjęć pozowałem przeważnie z jakąś piłką, czy to do piłki nożnej, czy do siatkówki, czy do bardzo popularnych w Stanach koszykówki i futbolu amerykańskiego. Bardzo lubiłem oglądać owe sporty w telewizji, szczególnie te dwa ostatnie w połączeniu z hokejem na lodzie i baseballem, ale też na żywo - w końcu słynna arena Madison Square Garden nie znajdowała się daleko od mojego domu, więc mogłem oglądać kolejne upokorzenia moich ukochanych Knicks przez Michaela Jordana, czy też zdobywanie Pucharu Stanleya przez New York Rangers w 1994 roku. Dojazd na stadiony Giants, Jets czy Yankees także nie były problemem, więc oglądanie tych ekip w akcji także należało do mojego sportowego harmonogramu. Najbardziej uwielbiałem koszykówkę, którą uprawiałem w czasach szkoły średniej. Mój wzrost pozwalał mi jedynie na bycie rozgrywającym, ale miałem chyba duszę strzelca. Byłem takim Allenem Iversonem przed Allenem Iversonem. Jak więc widać, interesowałem się i nadal się interesuję sportami typowymi dla Amerykanów, tak zwaną wielką czwórką - NBA, NHL, NFL, MLB - ale w pewnym momencie, gdy miałem jakieś 20, 21 lat odezwał się we mnie Polak i złapałem bakcyla na piłkę nożną, dyscypliną niezbyt popularną w USA, ale jednak posiadającą od niedawna w tym kraju zawodową ligę. I tak grono kibiców nowojorskiego klubu MLS, wówczas MetroStars, a teraz Red Bulls, powiększyło się o jednego fana. Co prawda nigdy nie chciałem być zawodowym piłkarzem, amatorskie gierki z kolegami mi wystarczały, ale stanowisko managera w jakimś dobrym klubie mnie interesowało, i to bardzo. Ale nie w MLS, bo system panujący w tej lidze jest po prostu głupi. Celowałem raczej w Europę. Wyjazd na Stary Kontynent w wieku lat 33 i zatrzymanie się w Polsce, u siostry mamy, spowodowany był niczym innym, jak chęcią wyrobienia licencji UEFA Pro. Udało się. Teraz tylko trzeba było gdzieś zakotwiczyć..
  4. Dreamshaker

    NBA

    i Hiszpania znów zapewne wygra EuroBasket - mając Gasolów, Ibakę, Navarro, Fernandeza, Rubio, Calderona, nie da się przegrać. Chorwacja jeszcze nie teraz - ale za parę lat, z Hezonją i Sariciem, będzie faworytem, tak jak my - z bajecznym rocznikiem 1993. Z tym, że wtedy Hiszpania znowu będzie w czołówce światowej, z Diezem, Fernandezem, Sanzem i tym, co został MVP w ME U-18 - bodajże Abrines. Od NBA najprawdopodobniej sobie trochę odpoczniemy, ale z 2k12 będzie łatwiej zapomnieć o lokaucie robiąc dreamshake'i Hakeemem Olajuwonem czy sky-hooki K. Abdul-Jabbarem
×
×
  • Dodaj nową pozycję...