Skocz do zawartości

polarinho

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    698
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez polarinho

  1. Gratuluję remisu z Barcą, choć miałeś wygrać dwucyfrówką :P
  2. antek, jeżeli nikt Ci nie odpowiada, to nie dlatego, że ma Cię w dupie, tylko po prostu nie wie... odinstalowałeś i zainstalowałeś jeszcze raz grę?
  3. nie takie rzeczy juz sie przerabialo ;)) Chciałem napisać, że chyba nic nie wskóra, mój błąd O tak, to też jest ważne. Ja tamtej dziewczyny byłem pewien, wiedziałem, że nawet jeśli Jej to powiem, to nic to nie zmieni w naszych relacjach. Nadal tak samo dobrze się dogadujemy, choć troszkę rzadziej już rozmawiamy W każdym razie nie zostawiaj tego tak jak jest teraz, bo będzie Ci źle. Musisz coś zrobić a ja teraz mogę Ci życzyć tylko powodzenia. Trzymam kciuki.
  4. lindros, jak nie masz nic ciekawego do powiedzenia, to może się nie wypowiadaj? Adrianek14, ja Ci powiem tak - dla mnie od zawsze najlepszym sposobem na wszystko jest szczera rozmowa... Byłem w trochę podobnej sytuacji, z tym że dziewczyna mieszkała 200 km ode mnie, od początku mnie uprzedziła, że nie chce związku na odległość, a ponadto kilka miesięcy później zaczęła z kimś chodzić. A ja zostałem ze swym uczuciem. I mimo wszystko powiedziałem Jej o wszystkim. Niczego to nie zmieniło poza jednym - mi ulżyło, przestałem się z tym "męczyć". Oczywiście życzę Ci, by było inaczej, ale wydaje mi się, że skoro dziewczyna twierdzi, że nie chce chłopaka, to nic nie wskórasz.
  5. @Debrecen: Widzę, że dogodzenie Tobie jest tak samo możliwe jak poprawna mowa w języku angielskim przez Grzegorza Lato :P Nadszedł czas na inaugurację kolejnego sezonu Zawiszy w T-Mobile Ekstraklasie. Mieliśmy wszyscy nadzieję, że i ten okaże się owocny i pełen sukcesów. 09.08.2014, Ekstraklasa [1/30] Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka Zawisza [?] – Zagłębie [?] Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Pardo, Błąd, Juszkiewicz, Tshabalala – Lebedyński, Emmanuel Naszym celem było rozpoczęcie sezonu od pewnego, jak najmniej problemowego zwycięstwa. Chcieliśmy dobrze wejść w ligę, dlatego postanowiliśmy zaatakować od początku. I już w pierwszej minucie Błąd bez kłopotów wpadł nieatakowany w pole karne Zagłębia i uderzył, niestety minimalnie niecelnie. Przyjezdni prawie natychmiast odpowiedzieli strzałem z dystansu Daniela Caicary. Niedługo później sam na sam z Małeckim znalazł się Lebedyński, jednak atakowany przez obrońców gości uderzył tuż obok słupka. A niecały kwadrans później ostatecznie udało nam się wyjść na prowadzenie. Poszła szybka kontra z naszej strony, Tshabalala dośrodkował w pole karne, tam się zakurzyło, zakotłowało i gdzieś w tym zamieszaniu i wzajemnym nabijaniu się piłką Grodzicki wpakował ją do bramki swojego zespołu. Jeszcze przed przerwą na strzał z dystansu zdecydował się Helder, jednak nie sprawił on problemów Frąckowiakowi, który pewnie wyłapał piłkę. Tymczasem pięć minut po rozpoczęciu drugiej części spotkania Lebedyński podwyższył na 2:0. Znowu skontrowaliśmy rywala, Emmanuel przebiegł z piłką kilkanaście metrów i wyłożył ją przed pole karne do Mikołaja, a ten uderzeniem po ziemi nie dał szans Małeckiemu. Piłka po drodze do siatki odbiła się jeszcze od słupka, co dodało temu golowi trochę urody… Gdy zegar wskazał, że do końca meczu zostało pół godziny, stworzyliśmy sobie kolejną dobrą okazję, kiedy to Nafiu podał piłkę na dobieg Tshabalali, a ten stanął oko w oko z bramkarzem przyjezdnych. Nasz reprezentant RPA nie wytrzymał jednak presji i oddał minimalnie niecelny strzał. Sześć minut później próbę wpisania się na listę strzelców podjął Pardo, lecz Małecki pewnie odbił piłkę pod nogi obrońcy. Nasza dominacja nie podlegała wątpliwości, byliśmy zdecydowanie lepsi i udało się to udokumentować jeszcze jednym trafieniem. Było ono autorstwa Dawida Soldeckiego, który z ostrego kąta umieścił piłkę w siatce, przy krótkim słupku tak, jak to zrobił Robin van Persie w spotkaniu z Barceloną. W ostatnich sekundach zespół z Lubina przycisnął nas i stworzył sobie okazje, których nie wykorzystał Helder. Dwukrotnie Brazylijczyk pudłował, a raz jego uderzenie świetnie sparował Frąckowiak. Zawisza – Zagłębie 3:0 (1:0) Bramki: Grodzicki (sam. 31), Lebedyński (50), Soldecki (81) Frekwencja: 19408 widzów Tabela po pierwszej kolejce. Teraz pojedynek, który zawsze elektryzuje te dwa miasta. Oba zespoły się nienawidzą, a menadżerowie docinają sobie na zmianę. Wyjazd do Łodzi na mecz z Widzewem!
  6. mmm, Jerzy Dudek... już Cię kocham możesz pokazać Dellafiore, Diakite, Tanguya oraz Heffermejera?
  7. Auć, ups, ojojoj oj tam, po co się rozdrabniać na 7:0, od razu dwucyfrówkę Valdesovi wciśnij :P
  8. polarinho

    Karkonosze

    Z Ramiro Masa oraz Roberto będziesz miał pociechę
  9. polarinho

    Wengerezada

    To jest genialne
  10. polarinho

    Kącik depresyjny

    Najlepiej te 360km dalej. Tylko nie wiem, w jakim jestes wieku (szkoła jeszcze?) o jakich miastach mowimy. Poza tym, moze powiniens skorzystac z pomocy psycholga? Jesli trafisz na odpowiedniego, to serio moze pomóc. Za kilka dni kończę 20 lat, studiuję pierwszy rok w Toruniu. Mieszkam niedaleko "Grodu Kopernika", a ta dziewczyna mieszka w Tychach... Nie, lekarze uznali, że przeszczep nie wchodzi grę z dwóch powodów. Raz, że są szanse na wyleczenie tradycyjnymi środkami, dwa, że na wątrobę długo można czekać... Myślałem o wyjechaniu stąd. Nic mnie tu nie trzyma oprócz uczelni. Rodzina? Hmm, dla nich rodzicielstwo sprowadza się do zapewnienia mi dachu nad głową, wyżywieniu mnie oraz kupnie ubrań i biletów. O resztę muszę się martwić sam, jak książki, bilety itd. Z tego powodu właściwie od 14 roku życia pracuję w okresie wakacji, staram się coś znajdować na weekendy, a czasami i na popołudnia lub wieczory... Dlatego nie powiedzieć, że rodzina jest powodem, przez który muszę tu zostać. Tylko znając moich rodziców to, gdybym chciał wyjechać, sam musiałbym sobie zapewnić utrzymanie, a to byłoby niemożliwe. Mój znajomy poznał kobietę przez Internet, mieszkała w Kazachstanie, jak się poznali o wiele lepiej (przez neta wciąż), uznali, że to miłość - ona przyleciała do niego do Polski, mimo że miała tam życie "księżniczki", bo miała dwóch bardzo bogatych braci, wzięli ślub, już bodaj rok mieszkają razem Tylko problem jest w tym, że nie wiem, co Ona tak naprawdę czuje do mnie. Niby jak rozmawialiśmy sobie szczerze, twierdziła, że jestem osobą bardzo fajną, z poczuciem humoru i że mogłaby się z taką osobą związać, nawet na odległość, ale to nie musi znaczyć, że mnie kocha. A i ostatnio coś się sypie i zamiast się skupić na leczeniu to dwoję się i troję, by wszystko ponaprawiać i przywrócić do poprzedniego stanu... Tak jak pisałem wcześniej, na rodzinę raczej nie mam co liczyć. Nawet na adwokata (gdy obroniłem dziewczynę przed dwoma bijącymi ją facetami i miałem sprawę sądową - w pierwszej instancji otrzymałem wyrok w zawieszeniu, w drugiej zostałem uniewinniony) składali się moi znajomi i ludzie w szkole... bo rodzina miała to za przeproszenie, ale w dupie. Gdyby nie znajomi i szkoła, to pewnie już dawno siedziałbym w więzieniu. Psycholog? Zastanawiałem się nad nim, ale jakoś nie potrafiłem się przekonać, by pójść do niego.... Na szczęście problemów fizycznych nie mam. Sprawność jest na dobrym poziomie... od kilku miesięcy trenuję Capoeira w Toruniu ze znajomymi wynajmujemy halę i gramy w siatkówkę... także z tym problemów nie ma. Co do samobójstwa - na razie przy życiu utrzymuje mnie tylko jedno - dziewczyna, którą kocham. Ale bez Niej chyba już do końca się załamię. Dlatego też nie wiem, co robić dalej. Udawać, że na razie jest wszystko normalnie, starać się zdobyć pewność, że Ona mnie kocha, czy lepiej od razu powiedzieć, co do Niej czuję? Ech, to wszystko jest pojebane....
  11. Tak długo nie pisałeś, musiałeś chyba nieźle popłynąć w Sylwka
  12. @Debrecen: A co, jakaś uraza do Glentoran? :P a na serio to... marzenia się spełniaaaaają... 06.08.2014, Liga Mistrzów Mistrzowie 3. Faza Kwalifikacji [2/2] Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka, Bydgoszcz Zawisza – Glentoran Zawisza: Szmatuła – Palhares, Ziquinha, Rafael, Kito – Lebese, Etoundi, Galus, Szczepaniak – Imeh, Goluch Rewanż był dla nas tylko formalnością, zagrał więc podobny skład do tego wystawionego w Irlandii… Mecz od początku ułożył się nie po naszej myśli, gdyż w piątej minucie za faul od tyłu wyleciał Kito, a ponadto Glentoran uzyskało rzut karny. Szczęście w nieszczęściu, że Szmatuła fantastycznie wybronił wykonywaną przez Carsona „jedenastkę”…! Przestawiłem się na grę trzema środkowymi obrońcami wprowadzając Atanganę w miejsce lewego defensora, Palharesa. Te wydarzenia wyzwoliły wielką, sportową złość wśród moich podopiecznych i w 11. minucie Galus dalekim podaniem z naszej połowy wypuścił Imeha na czystą pozycję, a Nigeryjczyk nie dał szans Brennanowi. Nie zdążył minąć kwadrans od pierwszego gwizdka sędziego, a na listę strzelców prawie wpisał się Goluch. Tzn. wpisał się, ale sędzia bramki nie uznał z powodu spalonego, co słuszną było decyzją. Jako że Daniel to wybuchowy chłopak, no to się wściekł. I okazało się, że jak się wścieknie, to nikt nie da rady go zatrzymać… W ciągu następnych dziesięciu minut dwukrotnie wpisał się na listę strzelców! Najpierw Etoundi, do którego wybiegł bramkarz, dojrzał lepiej ustawionego Golucha, któremu wyłożył piłkę, a ten umieścił ją w pustej bramce. Druga sytuacja była prawie identyczna z jedną, małą różnicą… Daniel uderzył piłkę z ponad 20 metrów. W 36. minucie Etoundi zaliczył drugą asystę, zagrywając piłkę na dobieg byłemu napastnikowi Legii, który z kolei wygrał pojedynek biegowy z Maguire i pewnie skompletował klasycznego hat-tricka! W doliczonym czasie gry pierwszej połowy na swoje konto kolejne trafienie zapisał… któżby inny, Goluch! Przy dośrodkowaniu Lebese z lewego skrzydła uprzedził Bakera i pewnie skierował piłkę do siatki. Naprawdę mi ten zawodnik imponował. Wiadomo, rywal nie jest zbyt trudny, ale cztery gole w takim czasie?! Po przerwie daliśmy chwilę pograć rywalom i skończyło się to golem dla nich. Do dośrodkowania Murraya wybiegł Nesbitt urywając się jednocześnie Atanganie, po czym potężnym uderzeniem z pierwszej piłki pokonał Szmatułę. Prawie natychmiast drużynie Glentoran odpowiedział, po dwójkowej akcji z Imehem, oczywiście Goluch, ponownie wykorzystując sytuację sam na sam z Brennanem! Po upływie troszeńkę ponad godziny gry irlandzki klub mógł zniwelować stratę, jednak nasz golkiper świetnie, instynktownie wybronił strzał głową Nesbitta z zaledwie czterech metrów! Rozzuchwalili się piłkarze gości i prawie od razu byśmy ich pokarali, gdyby nie spalony Daniela Golucha. Jednak co się odwlecze to nie uciecze i siedem minut później były snajper Legii cieszył się z szóstego w tym spotkaniu gola. Etoundi zaliczył trzecią asystę, znowu podawał naszego napastnika. Podanie powinno zostać przecięte przez Lafferty’ego, ten się jednak poślizgnął i miała miejsce kolejna wykorzystana przez Golucha okazja jeden na jeden z Brennanem. Kto myślał, że na tym Daniel poprzestanie, ten się grubo pomylił… doliczony czas gry, przechwyt piłki w środku pola i szybki atak prawym skrzydłem, Prado idealnie wyłożył futbolówkę do Golucha, a ten… no, jak to by Ferdek Kiepski skomentował, "siódmego gola se cyc strzelił"! Niesamowity mecz Daniela, siedem bramek ocena za ten występ to oczywiście piękna „10”! A pomyśleć, że to wszystko przez słusznie nieuznanego mu gola z piętnastej minuty…. Zawisza – Glentoran 8:1 (5:0) Bramki: Imeh (11), Goluch (20, 25, 37, 45+1, 59, 74, 90+1) – Nesbitt (56) Frekwencja: 19583 widzów Tego samego dnia w rewanżowym spotkaniu III rundy eliminacyjnej drużyn z najwyższych miejsc do Ligi Mistrzów mierzyły się ekipy Lecha i Spartaka Moskwa. Po srogim laniu w Moskwie Lechici postarali się choć trochę godnie odpaść i wygrali rewanż w Poznaniu 1:0 po golu Arkadiusza Woźniaka. 07.08.2014 Dzień po łomocie, jaki spuściliśmy Glentoran, rozgrywane były rewanże III rundy eliminacji do Ligi Europejskiej. Po srogim laniu w Szwajcarii GKS-owi pozostał już tylko mecz o honor. Niestety Bełchatowian na własnym obiekcie stać było tylko na remis 1:1. Szwajcarzy prowadzili po golu Mauro Felimanna, lecz tuż przed upływem godziny gry wyrównał niezawodny Joelson. W Kielcach tamtejsza Korona podejmowała z kolei cypryjski AE Limassol. Kielczanie postawili "kropkę nad i" wygrywając u siebie 2:0 po golach Macieja Korzyma i Jakuba Biskupa.
  13. Wstydu nie było gratuluję Ci.
  14. polarinho

    Kącik depresyjny

    Ostatnie wydarzenia zupełnie mnie już dobiły... i muszę, w sumie nie wiem, co muszę... wygadać się, wyżalić, wykrzyczeć? Na to, co się teraz dzieje u mnie, złożyły się wydarzenia z kilku ostatnich lat. Zacznę od choroby... w zeszłym roku wykryto u mnie raka wątroby. Przeszedłem operację, chemioterapię itd. Wydawało się, że jest już w porządku, wyniki były dobre, nie było śladów choroby. Jednak ostatnimi dniami czułem się źle i zdecydowałem się pójść do lekarza. Po przeprowadzeniu wszystkich koniecznych badań lekarze podejrzewają nawrót choroby. Kilka dni temu pobito mojego kolegę. Tylko dlatego, że on mnie zna, taka była informacja przy nim zostawiona. Prawdopodobnie ma to związek z przeszłością, kiedy zeznawałem przeciw handlarzowi narkotyków. Może chcą mnie nastraszyć? Nie wiem, ale wiem jedno. Że przeze mnie ludzie cholernie cierpią. Ponadto mój przyjaciel kilka lat temu zginął ratując mi życie, odpychając mnie i przyjmując ugodzenie nożem... zmarł mi na rękach... Jest w moim życiu osoba, którą kocham i na której cholernie mocno mi zależy. Jesteśmy sobie bardzo bliscy, obojgu nam na sobie zależy, choć nie wiem tak naprawdę, co Ona czuje do mnie. Dzieli nas odległość ok 360 km. Ale cholernie mi na Niej zależy. Chciałbym z Nią być, ale jednocześnie cholernie się boję. Nie chcę, by ktoś Ją skrzywdził przez to, że jest ze mną. Ponadto zaczyna się coś sypać między nami, a zaczęło się od momentu, gdy poprosiłem o to, by dała mi czas na przemyślenie pewnych spraw. Teraz jest na mnie trochę obrażona, choć staram się Jej wszystko wyjaśnić, wytłumaczyć i za wszystko przeprosić. Nie wiem, czy uda się to wszystko naprawić. Chciałbym, ale niewiele mogę. Wszystko będzie zależeć od Niej. Ludzie myślą, że jestem silny i to wszystko przetrwam. Ale ja przestaję sobie radzić. Mam już tego dość. Mam dość ciągłej walki. Nie wiem, już co robić. Nie chciałem używać tego pytania, ale jak żyć? Nie wiem, tracę już siły na mierzenie się z tym wszystkim. Tracę zdrowie, cierpią przeze mnie znajomi, tracę osobę, którą kocham. Aż żyć się odechciewa, a jedynego rozwiązania tego wszystkiego upatruję w samobójstwie. Naprawdę mam takie myśli. Przynajmniej ja przestanę się męczyć, może ci ludzie odczepią się od moich znajomych... I może wtedy już nikt nie będzie cierpiał przeze mnie...
  15. Gratuluję Ci Icon z całego serca też się wzruszyłem...
  16. Naszą rywalizacje o Ligę Mistrzów zacząć mieliśmy od dwumeczu z irlandzkim Glentoran w ramach trzeciej rundy eliminacji. Pierwsze spotkanie – na wyjeździe. 29.07.2014, Liga Mistrzów Mistrzowie 3. Faza Kwalifikacji [1/2] The Oval, Belfast Glentoran – Zawisza Zawisza: Frąckowiak – Palhares, Ziquinha, Aguirre, Kito – Soldecki, Prado, Galus, Szczepaniak – Róbson, Goluch Mimo że to był mecz eliminacji do Champions League, a następne spotkanie to sparing z Odrą Wodzisław, to w pierwszej jedenastce znaleźli się gracze rezerwowi. Dziwić mogło zwłaszcza zestawienie obrony z dwóch 18-, oraz jednego 17- i jednego 19-latka. Na ławce rezerwowych znajdowali się z kolei i Błąd, i Pardo, i Emmanuel z Lebedyńskim… Naszym założeniem na ten mecz było jak najszybsze strzelenie gola i ten plan wypełniliśmy już w siódmej minucie. Piłkę przed polem karnym przejął Cristian Prado i natychmiastowym uderzeniem w samo okienko nie dał szans Brennanowi. Nie chcieliśmy poprzestać na jednej bramce i dalej atakowaliśmy. Dwie sytuacje sam na sam z bramkarzem gospodarzy zmarnował Róbson, w pierwszej minimalnie pudłując, a w drugiej uderzając wprost w Irlandczyka. Glentoran odgryzło się dopiero w 25. minucie, lecz strzał głową Lennona był słaby i nie sprawił Frąckowiakowi żadnych problemów. Zegar na tablicy wyników nie zdążył jeszcze wskazać upływu pół godziny meczu, a zmienił się jego rezultat na 2:0. Na lewym skrzydle Róbson zabrał piłkę McCurdy’emu, wpadł w pole karne, wkręcił w ziemię Bakera i uderzeniem w kierunku dalszego słupka pewnie pokonał Brennana. Gdy powoli zbliżał się koniec pierwszej połowy spotkania, szansę na strzelenie gola miało Glentoran, jednak w sytuacji sam na sam z Frąckowiakem Lennon lobował tuż obok słupka. Druga część meczu to nadal nasza dominacja i już w 53. minucie Prado mógł podwyższyć na 3:0, przegrał jednak pojedynek sam na sam z golkiperem gospodarzy. Około kwadransa później szans na interwencję nie dał mu już jednak Róbson, który idealnie doszedł do dośrodkowania Szczepaniaka i potężnym uderzeniem pod poprzeczkę zdobył swą drugą bramkę. Na niewiele ponad piętnaście minut przed końcem spotkania kibice Glenoran zaczęli już opuszczać stadion i to chyba lekko zmobilizowało irlandzki zespół. Stworzył on sobie dwie okazje, w obu fatalnie pudłowali napastnicy gospodarzy. My zaś zadaliśmy jeszcze jeden cios w ostatnich sekundach meczu. Frąckowiak zagrał daleką piłkę w kierunku wybiegającego na czystą pozycję Róbsona, ten ją opanował, wyminął Brennana i strzałem z ostrego kąta skompletował hat-tricka! Zasłużone zwycięstwo, 4:0 i sytuacja przed rewanżem przynajmniej dla mnie jest już jasna… Glentoran – Zawisza 0:4 (0:2) Bramki: Prado (7), Róbson (29, 67, 90+1) Frekwencja: 5200 widzów 30.07.2014 Tego dnia w dalekiej Moskwie miało miejsce pierwsze starcie tamtejszego Spartaka z poznańskim Lechem w ramach Ligi Mistrzów Najwyższe Miejsce III runda eliminacji. Rosyjski klub pozbawił „Kolejorza” złudzeń wygrywając 4:0 po hat-tricku Aidena McGeady’ego oraz golu Wellitona. 31.07.2014 Następnego dnia po nieudanym dla poznańskiego Lecha meczu ze Spartakiem polscy kibice zasiedli przed telewizorami z nadzieją, że może dziś polskim klubom pójdzie lepiej. Nadszedł czas na starcia w ramach III rundy eliminacji do LE. Jednak zaczęło się źle, bo szwajcarskie Luzern ograło GKS u siebie 4:0, trzy trafienia zanotował Andre Bruggisser, a swoją cegiełkę dołożył również Andre Zurbuchen. Trochę radości dostarczyła z kolei kielecka Korona, która pokonała na Cyprze AE Limassol 1:3. Dla Kielczan strzelali Maciej Korzym, Paweł Iwanicki i Caue, a honorowe trafienie dla gospodarzy zaliczył Kanu. 02.08.2014, Mecz towarzyski Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka, Bydgoszcz Zawisza - Odra Wodzisław Zawisza: Szmatuła – Palhares, Ziquinha, Rafael, Kito – Lebese, Etoundi, Galus, Szczepaniak – Imeh, Goluch O tym meczu nie mogę nic powiedzieć, bo był on po prostu fatalny. Jedyną bramkę po samotnym rajdzie i wpadnięciu w pole karne strzałem po ziemi zdoybł Cristian Prado. Nie byłem zadowolony z tego spotkaniu, krzyki, jakie rozlegały się po spotkaniu w szatni, jeszcze długo niosły się echem... Zawisza – Odra Wodzisław 1:0 (0:0) Bramki: Prado (79) Frekwencja: 6087 kibiców
  17. Błagam, wytrzymaj dłużej niż dwa miesiące a na serio życzę powodzenia i jak zawsze w przypadku Twych karier będę tu zaglądał
  18. Hmm, to i ja naskrobię jakieś postanowienia na ten rok: 1. Zaliczyć bez problemów pierwszy rok studiów. 2. Poprawić maturę i dostać się na prawo. 3. Znaleźć w końcu dziewczynę. 4. Nauczyć się choć trochę gry na gitarze. 5. Znaleźć pracę nad morzem na okres wakacji. To chyba byłoby na tyle.
  19. Nie mamy na to wpływu. Nawet gdybyśmy nie chcieli się zakochać, i tak się przed tym nie obronimy. I tak miłość nas dopadnie. Tak po prostu było, jest i będzie. Nic na to nie poradzimy. Nie można się zamknąć na miłość, nawet jeśli wmawialibyśmy sobie, że danej osoby nie kochamy, to pewnego cholernego dnia i tak sobie uświadomimy, że ją kochamy. Wcześniej sobie obiecałem, że nie zakocham się w dziewczynie, od której dzieli mnie duża odległość... i dupa, znowu to samo. Ech, nie wiem co robić...
  20. dragonfly: Wydaje mi się, że chyba każdy tak ma, jak się zakocha.... życzę Ci powodzenia, będę trzymał kciuki, by Ci się udało Ja teraz mam coś podobnego. Ciągle myślę o niej, nie śpię, nie mogę sobie znaleźć miejsca nigdzie, najchętniej bym z Nią ciągle rozmawiał. Problem tkwi w tym, że dzieli nas 360 km, znamy się od ponad pół roku przez internet, a teraz dopiero spotkaliśmy się pierwszy raz, przyjechała do mnie na Sylwka. Dogadujemy się super, wiele nas łączy, mało dzieli. Planujemy we wakacje wyjechać razem na dwa miesiące do pracy, na drugi rok studiów ona chce się przenieść do mojego miasta tylko po to, by być bliżej mnie, by mieć mnie na co dzień. Jesteśmy sobie cholernie bliscy, dajemy sobie nawzajem siłę, by przetrwać każdy kolejny dzień, wnosimy w swoje życia uśmiech, radość i szczęście. Napisałem na początku, że mam coś podobnego... Czemu coś podobnego? Bo nie wiem, czy można się zakochać przez internet... Nie wiem w ogóle, co myśleć o tym wszystkim...nie wiem, co mam robić... A co Wy o tym wszystkim myślicie?
  21. Nie miałem wcześniej głowy do pisania z racji zajebistego Sylwka, dlatego dopiero teraz życzę wszystkim, by ten 2012 rok był lepszy, szczęśliwy, jeszcze obfitszy w miłość, przyjaźń, zdrowie i same sukcesy w życiu prywatnym i zawodowym ;) 24.07.2014, Mecz towarzyski Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka Zawisza – Widzew Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Pardo, Błąd, Juszkiewicz, Tshabalala – Lebedyński, Emmanuel Tradycją już stało się, że w przerwie wakacyjnej, między sezonami, oraz w przerwie zimowej gramy spotkanie z Widzewem Łódź. Radosław Mroczkowski co roku próbuje mi udowodnić, że jest lepszym menadżerem i co roku mu to nie wychodzi. Mecz wyglądał dla nas jednak źle od samego początku… Już w trzeciej minucie kontuzji nabawił się Sebastian Pardo, nie wiadomo co mu było, ale boisko musiał opuścić. Ponadto Widzew od razu nas zdominował, choć niewiele z tego wynikało, Utrzymywał się jednak przy piłce, grał mądrze i od czasu do czasu oddawał groźne, aczkolwiek niecelnie strzały z dystansu… Bliżej zdobycia gola byliśmy jednak my, było to w 20. minucie. Lebedyński znalazł się wtedy sam na sam z Kapsą i uderzył mocno, niestety piłka odbiła się od spojenia słupka i poprzeczki… Widzew odgryzł się prawie od razu, wyprowadzając szybką kontrę zakończoną strzałem z ostrego kąta Matawu, a z problemami sparowanym przez Frąckowiaka. Gdy zegar na tablicy wskazał, że upłynęło pół godziny gry, mieliśmy kapitalną okazję na to, by wyjść na prowadzenie. Tshabalala wypuścił na wolne pole Emmanuela, jego uderzenie odbił Kapsa pod nogi Lebedyńskiego. Dobitkę Mikołaja niestety w ostatniej chwili zablokował Madera… Tuż przed gwizdkiem arbitra kończącym pierwszą połowę jeszcze raz ukąsić próbował Widzew. Machi idealnie podał w tempo do wychodzącego Gaweckiego, ten jednak uderzył za słabo i Frąckowiak nie miał kłopotów z obroną tej sytuacją. Zespół przyjezdnych był od nas lepszy, dlatego zaskoczeniem, ale miłym, było to, że niedługo po przerwie wyszliśmy na prowadzenie. Błąd dośrodkował z rzutu wolnego, Lebedyński urwał się Jakubbowi Steuerowi i głową skierował piłkę do siatki! Piłkarze Widzewa tylko patrzyli się bezradnie na siebie, nie wiedząc chyba, co się stało, a może inaczej, jak do tego doszło. Radosław Mroczkowski też patrzył z niedowierzaniem, a ja tylko w celu jego wkurzenia przypomniałem mu, że „niewykorzystane sytuacje lubią się mścić”… Zawodnicy łódzkiego klubu starali się natychmiast odpowiedzieć, lecz strzał Kubickiego pewnie wyłapał Frąckowiak, to samo zresztą stało się niecały kwadrans później z uderzeniem Efira. Po tych nieudanych akcjach Widzew jakby „siadł”, co spróbowaliśmy wykorzystać i niechybnie by się nam udało w 70. minucie, gdyby nie Kapsa, który zatrzymał Soldeckiego w sytuacji sam na sam… nic więcej się już nie wydarzyło i skromnie, 1:0, wygraliśmy z zespołem, którego nie znoszę. Zawisza – Widzew 1:0 (0:0) Bramki: Lebedyński (48) Frekwencja: 4350 kibiców Tego samego dnia w Albanii miał miejsce rewanż II rundy eliminacji do Ligi Europejskiej pomiędzy tamtejszym Flamurtari a bełchatowskim GKS-em. Polski zespół wygrał 0:2 po bramkach Tomasza Wróbla oraz Joelsona.
  22. @Debrecen: pewnie tak, dlatego chciałem odejść. Ale były oferty tylko z Brazylii, a na ten temat moje zdanie znasz ale jak tylko będzie okazja, opuszczam Zawiszę i próbuję coś zdziałać w innym klubiku. 20.07.2014, Superpuchar Polski Stadion Wojska Polskiego Zawisza – Bełchatów Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Pardo, Błąd, Juszkiewicz, Wójcicki – Róbson, Emmanuel Pierwszy ważny mecz w tym sezonie rozgrywaliśmy w ramach Superpucharu Polski, w którym mierzyliśmy się z GKS-em Bełchatów. Jeśli ktoś pamięta, to pod koniec poprzedniego sezonu zespół ten napsuł nam wiele krwi w finale Pucharu Polski, wygranym ostatecznie po golu Nafiu w ostatnich sekundach… Wracając do tematu, ten mecz miał mi pokazać, o co możemy walczyć w tym sezonie. Od początku spotkania ruszyliśmy do przodu, chcąc stłamsić rywala i nie pozwolić mu zacząć grać swojego futbolu. Już w trzeciej minucie dobrą okazję miał Pardo, Sapela niestety dobrze się spisał i zatrzymał uderzenie Chilijczyka. Świetnie sparował również silny strzał Adriana Błąda niecały kwadrans później. Gra mojego zespołu jednak cieszyła – GKS nie stwarzał sobie sytuacji podbramkowych, my dominowaliśmy w każdym aspekcie gry… Drużyna z Bełchatowa oddawała co prawda strzały, ale były one tylko z dystansu, niecelne, a w nasze pole karne nie mogli się przedostać… My za to w 34. minucie prawie zdobyliśmy gola, kiedy to Markowski strzałem głową pokonałby Sapelę. Niestety na linii bramkowej latał… eee, to znaczy stał Tomasz Wróbel i wybił piłkę w boisko. Pierwszą klarowną okazję GKS stworzył sobie dopiero sześć minut później, gdy ten sam zawodnik, który uratował swą drużynę od straty gola, znalazł się sam na sam z Frąckowiakiem, któremu jednak rady nie dał. Odgryźliśmy się od razu wyłapanym przez Sapelę uderzeniem Emmanuela. Bramkarz GKS-u opierał się długo, ale skapitulował w końcówce doliczonego czasu gry… Po zablokowanym dośrodkowaniu Pardo piłka wpadła w pole karne, Juszkiewicz wyłuskał ją spod nóg obrońcy i atomowym uderzeniem z tzw. „czuba” nie dał szans golkiperowi rywali! Praktycznie zaraz po przerwie podwyższyliśmy na 2:0, piłkarze bełchatowskiego klubu myślami byli chyba jeszcze w szatni… Po błędzie defensorów sam na sam z Sapelą znalazł się Emmanuel i pewnie, bez problemów pokonał go piękną, techniczną podcinką! Wtedy dopiero GKS oprzytomniał zaczął grać bardziej otwarty futbol. Od razu dało to szanse na zdobycie gola, lecz minimalnie pudłowali Clayton oraz Wróbel, a Buzale z kolei zabrakło szczęścia, gdy jego potężne uderzenie odbiło się od poprzeczki. Pozwoliliśmy rywalom trochę postrzelać i atakować, to później zrewanżowaliśmy się tym samym. Choć pudłowali i Markowski, i Róbson, to jednak byliśmy odrobinę skuteczniejsi i w 83. minucie ustaliliśmy rezultat spotkania… Prado idealnie dograł piłkę Emmanuelowi na wolne pole, a ten z reguły nie marnuje takich okazji, co udowodnił i tym razem. Ta bramka dobiła GKS, który w tym momencie stracił całą swoją wiarę, my dograliśmy to spotkanie już na spokojnie, nie przemęczając się. Pewne 3:0 i mamy pierwsze trofeum w tym sezonie! Zawisza – Bełchatów 3:0 (1:0) Bramki: Juszkiewicz (45+1), Emmanuel (48, 83) Frekwencja: 22836 widzów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...