Skocz do zawartości

polarinho

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    698
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez polarinho

  1. No, debiut udany - oby tak dalej
  2. polarinho

    Bianconeri

    Lewandowski jak zmasakrował konkurencję w wyścigu po króla strzelców :o a mógłbyś pokazać Lewego?
  3. @Mały problem z FM-em sam ustąpił, więc jedziem z tym koksem 04.10.2014, Ekstraklasa [9/30] Arena Kielce Korona Kielce – Zawisza Zawisza: Frąckowiak – Palhares, Atangana, Aguirre, Kito – Paulista, Prado, Błąd, Tshabalala – Lebedyński, Goluch V jak Vendetta. Pod tym hasłem przebiegły przygotowania do tego spotkania, wszak ostatnim razem w pojedynku z Koroną Kielce ponieśliśmy porażkę w stosunku 1:3. Co prawda graliśmy rezerwowymi, ale chęć zemsty i tak jest. Teraz z kolei zmieszałem skład – trochę rezerwowych, ale i kilku zawodników z podstawowego składu znalazło swe miejsce w jedenastce na to spotkanie. I już w 8. minucie gospodarze mieli sporo szczęścia, gdy po strzale Aguirre piłkę z linii bramkowej wybijał Orok. Kwadrans później gospodarze odgryźli się minimalnie niecelną bombą z dystansu Kapiasa, ale nasza odpowiedź na to była po prostu genialna! Kito zagrał daleką piłkę, Tshabalala zgrał ją głową do Golucha, a ten uderzeniem zza pola karnego, bez przyjęcia pokonał Pilarza. Przez kolejny kwadrans powinny paść trzy kolejne gole, jednak Goluch i Lebedyński po naszej, a Korzym po przeciwnej stronie nie potrafili wykorzystać swych dogodnych okazji. Mimo wszystko byliśmy zespołem lepszym i w 40. minucie zasłużenie podwyższyliśmy prowadzenie. Błąd dośrodkował z rzutu wolnego, a Aguirre głową umieścił piłkę w siatce. Jeszcze przed przerwą gospodarze powinni nawiązać kontakt z nami, lecz plany popsuł im Frąckowiak. Najpierw wybronił strzał z dystansu Telichowskiego, po czym dał sobie radę z dobitką Korzyma. Druga połowa to była całkowita dominacja Korony Kielce. Od pierwszych jej sekund Kielczanie zaatakowali, ratowały nas tylko interwencje Frąckowiaka bądź źle nastawione celowniki Korzyma lub Tataja. Jednak ten gol kontaktowy musiał paść i padł, ale to jaki! Stadiony świata, klękajcie przed Marconim. Brazylijczyk huknął niemiłosiernie mocno z 30 metrów, piłka odbiła się od prawego słupka bramki, poszybowała wzdłuż linii bramkowej po to, by odbić się od lewego słupka i ostatecznie przekroczyć ową linię na korzyść graczy Korony! Do końca meczu przewaga była po stronie gospodarzy, jednak była ona tylko optyczna, zaś to mój zespół był bliższy zdobycia bramki. Ale to, że Lebedyński i Soldecki nie potrafili wykorzystać swoich sytuacji sam na sam, to już przemilczmy… Korona Kielce – Zawisza 1:2 (0:2) Bramki: Marconi (62) – Goluch (24), Aguirre (40) Frekwencja: 10095 kibiców Tabela po 9 kolejkach.
  4. Dziś gdy kliknąłem na ikonę FM-a 2011, wyskoczył mi komunikat: "Cannot run game: failed to set up the graphic system" Co teraz muszę zrobić, by znów można było grać?
  5. Gratuluję awansu to co, w przyszłym sezonie mistrz? ;D
  6. Szkoda, bo to był fajny kierunek, choć trudny jedziesz dalej, składaj gdzie się da, bo chcę dalej cieszyć oczy Twoim opkiem
  7. A u mnie Google Chrome + Avast i nic nie wyświetla, w żadnym z tematów ani podtematów
  8. Wielkie gratulacje ;) Naprawdę fajnie się to czyta.
  9. Witajcie Prawdopodobnie i ja zawitam do Poznania, w dniach 24-25 marca. Jeżeli byście robili coś w okolicach Starego Browaru, to dajcie znać w których godzinach i gdzie, to może udałoby mi się wygospodarować czas (bo przyjeżdżam z grupą capoeiry na warsztaty do Akademii Sztuk Capoeira, mieści się niedaleko Starego Browaru) A i ja postaram się wcześniej dać znać, jak będę stał czasowo.
  10. @Debrecen: Czekam, aż coś się zwolni, ale na razie posucha z tym. A przegapiłem to, że mogłem złożyć kandydaturę do Kaiserslautern... Przed tym spotkaniem Roberto Mancini wypowiadał się kurtuazyjnie, że nie może doczekać się starcia jego zespołu z moim oraz że jego drużyna dołoży wszelkich starań, by dorównać mojej. Bez żartów, Chelsea ma starać się dorównać Zawiszy?! Chociaż… 0:2 na naszą korzyść w zeszłym roku, i to na Stamford Bridge, jest jednak bardzo wymowne… 30.09.2014, Liga Mistrzów Grupa H [2/6] Stamford Bridge, Londyn Chelsea – Zawisza Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Paulista, Błąd, Juszkiewicz, Tshabalala – Lebedyński, Emmanuel Ustawienie na ten wieczór śniło mi się każdej nocy? Zagrać tak jak zawsze czy bardzo defensywnie? Może ustawić autobus jak Mourinho? A może zagrać jak Real z Barceloną i dostać „piątkę” w plecy? Ostatecznie ustawiłem tak jak zawsze, liczyłem, że może wspomnienie zeszłorocznego, pamiętnego 0:2 na Stamford Bridge poniesie moich zawodników. Tymczasem na wysokie obroty od początku wrzucili piłkarze Chelsea i już w 9. minucie po podaniu Essiena i strzale w sytuacji sam na sam Sturridge’a kapitalnie interweniował Frąckowiak. Ja osobiście żałowałem sytuacji, która miała miejsce po kwadransie spotkania – gdyby Tshabalala chwilę wcześniej zagrał prostopadłą piłkę do Emmanuela, Nigeryjczyk znalazłby się sam przeciw bramkarzowi. A tak poszła szybka kontra i na uderzenie z dystansu zdecydował się Douglas Costa. Niechybnie wpisałby się na listę strzelców, ale w bramce stał On.. Przemek bez problemów przerzucił piłkę nad poprzeczką. Potrafiliśmy odpowiedzieć tylko wyłapanym przez Petra Cecha strzałem Lebedyńskiego, a potem właściwie do końca pierwszej połowy dominowali już tylko gospodarze. Nieskuteczność Maicona na szpicy i niecelne strzały z dystansu pozwalały wierzyć, że może coś ugramy. Tylko na sekundy przed gwizdkiem oznaczający przerwę podniosło się nam na chwilkę ciśnienie. Szybko obniżył je jednak Frąckowiak pewnie parując uderzenie z dystansu Borji Valero. Druga część meczu to ciąg dalszy dominacji Chelsea, a od mocnego uderzenia postanowił ją rozpocząć prawy obrońca „The Blues”, czyli… Ramires. Frąckowiak nie dał się jednak zaskoczyć, tak samo zresztą było w przypadku dwóch uderzeń Sturridge’a w ciągu kolejnego kwadransa. Na piętnaście minut przed końcem spotkania w niewiarygodny sposób udało nam się rozklepać defensywę Chelsea! Niestety objawił się jeszcze brak międzynarodowego doświadczenia Marcelinho Paulisty i strzał naszego lewoskrzydłowego w sytuacji sam na sam kapitalnie zatrzymał niezwykle doświadczony bramkarz reprezentacji Czech. Chwilę później po rzucie rożnym minimalnie spudłował Markowski, czego też było strasznie szkoda. Za to w 81. minucie Chelsea niestety wyszła na prowadzenie. Trzeba powiedzieć wprost – David Luiz jak zwykle zasiał popłoch swym dalekim wrzutem z autu (choć Hajto i tak robił to lepiej) i moi zawodnicy nie wiedzieli, kto ma tę piłkę wybić. W efekcie dopadł do niej Ramires i niezbyt mocnym uderzeniem posłał ją do siatki. Nasz odpowiedź mogła być natychmiastowa. I byłaby, gdyby piękne, dalekie podanie Markowskiego na bramkę w sytuacji sam na sam zamienił Sani Emmanuel. Niestety Petr Cech popisał się kolejną dobrą interwencją i właściwie rozstrzygnąl losy spotkania, ponieważ nic więcej się już nie wydarzyło. Chelsea – Zawisza 1:0 (0:0) Bramki: Ramires (81) Frekwencja: 41735 widzów Tabela LM po 2 kolejkach.
  11. Fajny ten mecz z Chateauroux szkoda meczu w Pucharze Francji :/
  12. @Donkey: Cieszę się, że pamiętałeś o moim opku ;) no jakoś leci w klubie, ale nudno się robi 27.09.2014, Ekstraklasa [8/30] Stadion Piłkarski Śląsk [4] – [1] Zawisza Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Robakowski, Aguirre, Cichy – Pardo, Prado, Juszkiewicz, Wójcicki – Róbson, Majkowski Z racji tego, że w lidze właściwie dominujemy, coraz więcej szans dostają zawodnicy rezerwowi. Tak też było w spotkaniu wyjazdowym ze Śląskiem Wrocław. Z tym zespołem zawsze grało nam się ciężko, ale liczyłem, że będzie dobrze. No i już w pierwszej minucie mogłem się przeliczyć. Po świetnym podaniu Zganiacza Wolski w sytuacji sam na sam trafił do siatki, sędzia odgwizdał jednak słusznego spalonego. Niedługo później ukąsić zza pola karnego próbował Voskamp, lecz Frąckowiak był czujny i nie dał się zaskoczyć. Mieliśmy problemy z utrzymaniem się przy piłce, ba – nawet nie mogliśmy Jej przejąć. Kwadrans później Zganiacz sam próbował szczęścia z dystansu, lecz i wtedy Frąckowiak pewnie wyłapał piłkę. Pierwszą szansę na gola mieliśmy dopiero w okolicach 30. minuty gry, lecz Róbson fatalnie spudłował w sytuacji sam na sam. Gracze Śląska szybko nam się odgryźli, jednak po trafieniu Voskampa w słupek na trybunach rozległ się jęk zawodu. Druga połowa zaczęła się od mocnego uderzenie z naszej strony, bo przy dośrodkowaniu Pardo Wójcicki uprzedził wychodzącego z bramki Szromnika i szczupakiem skierował piłkę do siatki. Sędzia dopatrzył się jednak spalonego i na tablicy wyników nadal widniał bezbramkowy remis. I o ile w pierwszej połowie strasznie cieniowaliśmy, o tyle w drugiej byliśmy zupełnie innym zespołem. Szromnik miał trochę więcej pracy, z trudem poradził sobie z uderzeniem z rzutu wolnego Sebastiana Pardo, w tylko sobie wiadomy sposób obronił strzał z trzech metrów Daniela Golucha… Chwilę później, tj. w 79. minucie fatalny błąd popełnił Gabor Straka i Róbson znalazł się sam na sam z golkiperem gospodarzy. Uderzenie minęło słupek z niewłaściwej strony o centymetry. Czując, że możemy wygrać bardzo się otworzyliśmy i prawie skarcił nas za to Rafał Wolski. Prawie, bo jego strzał z ostrego kąta kapitalnie odbił Frąckowiak. Nasza odpowiedź była natychmiastowa. Goluch popędził prawym skrzydłem, Szromnik wybiegł w kierunku Daniela, a ten wtedy dostrzegł nadbiegającego Róbsona i idealnie wyłożył mu piłkę. Brazylijczyk w tej sytuacji na szczęście się nie pomylił i dał nam prowadzenie. Gospodarze rzucili się do ataku, na boisko wpuścili nawet Lenina…. Ups, to znaczy Lenine’a. Tymczasem świetnej szansy nie wykorzystał Ćwielong, którego techniczny strzał w samo okienko bramki w niewiarygodny sposób sparował Frąckowiak. W ostatnich sekundach doliczonego czasu gry na strzał z rzutu wolnego zdecydował się jeszcze Pardo, lecz piłka poszybowała minimalnie nad poprzeczką i wtedy arbiter zakończył to ciekawe spotkanie o dwóch twarzach. Śląsk – Zawisza 0:1 (0:0) Bramki: Róbson (85) Frekwencja: 10076 kibiców Wisła Kraków opuściła ostatnie miejsce w tabeli! Tak, tak, to prawda, tak! Dzięki remisowi z Arką Gdynia 1:1 awansowała na piętnaste miejsce kosztem mającej tyle samo punktów (czyli trzy) Bogdanki Łęczna. Tabela po 8 kolejce.
  13. Oczywiście że widać ;) jest lepiej. Może tym razem nie będzie aż takiej nerwówki, kiedy widząc kolejny Twój odcinek prawie z krzeseł spadaliśmy choć i tak to były i są super emocje
  14. Ale to u Fena jest najfajniejsze
  15. Mógłbyś podać średnią ocenę Gregorka?
  16. Donkey, wróciłeś do Nas! mam nadzieję że na dłużej ;) Gratki za ogranie LA, świetny mecz
  17. Ugh wraca!!! O stary, wdepnąłeś w niezłe gówno niemniej będę Ci kibicował, mam nadzieję, że poziom Twojego opka nie będzie się zbytnio różnił od tego poprzedniego Życzę powodzenia, bo będzie Ci potrzebne
  18. Fasol, ale co da ustalenie ceny zaporowej, skoro klub może złożyć ofertę niższą, a prezes i tak ją przyjmie? pawelek78: Musiałbyś złożyć propozycję tego gracza innym klubom i liczyć, ze Twój zawodnik wybierze ofertę innego klubu niż ten, którego ofert została zaakceptowana przez prezesa - wtedy będziesz mógł, po ugzodnieniu kontraktu przez zawodnika, zatrzymać cały proces.
  19. polarinho

    Kącik depresyjny

    Dawno tu nikt się nie odzywał, to ja wracam... Ech, i znowu muszę się wyżalić, bo wszystko się spieprzyło... Kiedy ostatnim razem pisałem, że zamiast skupiać się na leczeniu staram się ponaprawiać to, co mi się zaczęło sypało, miałem na myśli tę dziewczynę, Martę, mieszkającą ok. 360 km. ode mnie... Chodzi o to, że przez wszystkie tamte wydarzenia (pobicie mojego kolegi, możliwy nawrót choroby) nabrałem pewności, że kocham tę dziewczynę i Jej o tym powiedziałem z racji tego, że po pierwsze myślałem że nie jestem Jej obojętny (tak wynikało z Jej zachowania, gdy była u mnie na Sylwestra), a dwa mieliśmy czysty, szczery układ, mówimy sobie o wszystkim, nie ukrywamy niczego... Nie uwierzyła w moją miłość... Dlaczego? Bo w Sylwestra nie zdradziłem się ani słowem na ten temat, czyli Jej zdaniem nic do Niej nie czułem - a ja wtedy po prostu nie byłem pewien co do Niej czuję, to był de facto nasze pierwsze spotkanie... 7 lutego dowiedziałem, że poznała kogoś wyjątkowego, z kim chciałaby być i z kim czuje się szczęśliwa... swojego dopięła - od Walentynek są już parą, jest z tamtym facetem, trzy lata od Niej starszym (on 24, ona 21). A my się z kolei wtedy pokłóciliśmy, bo emocje wzięły górę i powiedziałem Jej pewne rzeczy, m. in. że tak naprawdę Jej nie zależało na mnie i nie traktowała mnie do końca poważnie. Ona twierdziła, że Jej naprawdę na mnie zależało, inaczej nie tłukła by się do mnie pociągiem przez pół Polski. Ale dla mnie sprawa jest jasna - jeżeliby Jej naprawdę na mnie i na czymś więcej zależało, to nie szukałaby innego. A Marta miała czelność stwierdzić, że gdybym powiedział o wszystkim w Sylwestra, to byłoby inaczej, to nie poznałaby tego swojego Tomka, bo nie szukałaby innego chłopaka ode mnie i nie poszła do miejsca, gdzie tego Tomka poznała... Po kłótni daliśmy sobie kilka dni od siebie, żeby ochłonąć, przemyśleć pewne rzeczy... Teraz niby rozmawiamy, żartujemy, ale wiem że Ona mi nie ufa. Nie chce już mówić o tym chłopaku, o sobie też mało mówi, tyle że "u mnie w porządku". Nie ufa mi. Teraz przez tą Martę czuję się wykorzystany jak zabawka, czuję się jak zwykła szmata... poznaliśmy się kiedy Ona się podkochiwała w jednym chłopaku, ale nie wyszło, bo On kochał inną. I teraz z perspektywy czasu mam wrażenie, że byłem tylko lekiem na złamane serce. Że byłem dobry, dopóki adorowałem, komplementowałem, wysłuchiwałem, pozwalałem płakać, żalić się, wkurzać, gadać ile chce itd... a jak się zakochałem, to już byłem ten :be" i "fuj"... Ale najgorsze jest to, że mimo wszystko nadal Ją kocham. Już nie tak mocno jak wcześniej, ale kocham. I chciałbym z Nią być, choć z drugiej strony nie jestem pewien, jak bardzo potrafiłbym Jej ufać i wierzyć. I nie powinienem tak życzyć, ale chciałbym, by Jej związek szybko się rozpadł, bo wtedy mógłbym mieć jakąś nadzieję. Choć nie jest racjonalne to, że po czymś takim, że po tym jak mnie zraniła, nadal chciałbym z Nią być... A mieliśmy tyle planów. Miała do mnie przyjechać w maju, mieliśmy razem jechać do pracy nad morze - mieliśmy mieszkać ze sobą, trochę zarobić i spędzić ze sobą dużo czasu. Miałem przenieść się na studia do Katowic, żeby być bliżej Niej... I wszystko za przeproszeniem ch** strzelił... wszystkie plany i marzenia poszły się jebać, a ja straciłem już zupełnie chęci do życia.
  20. damonir24: Ano miałem pewne problemy natury prywatnej - wszystko o czym marzyłem i co planowałem od jakiegoś czasu, poszło się jebać... :/ i pojawiła się deprecha, zwątpienie itd... tak to jest, jak człowiekowi wszystko się pieprzy. Dobra, kończę marudzić. Proszę, oto profil i polecenia Lebedyńskiego. 23.09.2014, Puchar Polski Druga Runda Stadion im. Floriana Krygiera, Szczecin Pogoń – Zawisza Zawisza: Frąckowiak – Palhares, Rafael, Aguirre, Kito – Pardo, Prado, Galus, Wójcicki – Imeh, Goluch Pierwszą część można krótko podsumować - nasza przewaga, niewykorzystana sytuacja sam na sam przez Golucha i dwa czy trzy niecelne uderzenia głową Wójcickiego,a po przeciwnej stronie boiska jeden celny strzał Smektały, z którym Frąckowiak nie miał najmniejszych problemów. Druga połowa zaczęła się od długiego posiadania i rozgrywania piłki przez Pogoń, która skonstruowała kilka nieudanych ataków. To my jednak zaatakowaliśmy groźniej i prowadzenie objęliśmy. Pardo uciekł Hricce na lewym skrzydle i dośrodkował, a Wójcicki niewiadomo który raz wygrał pojedynek główkowy. Różnica była tylko taka, że tym razem do siatki trafił. Już po chwili szczeciński klub mógł wyrównać, lecz Frąckowiak odbił uderzenie z dystansu pod nogi Pietruszki, którego dobitkę Przemek również sparował. Po niewiele ponad godzinie gry swój udział w meczu po stronie Pogoni zakończył Marcin Galus, zarabiając drugą żółtą kartkę od pana Huberta Siejewicza – jmk już zaczął węszyć spisek. W 71. minucie Pogoń miała zaś olbrzymiego pecha, gdyż Smektała z dystansu obił swym strzałem tylko poprzeczkę. Bardzo uśpiliśmy grę gospodarzy, zdążyłem już w pewnym momencie przykryć się gazetką i powoli przysypiałem, gdy nagle wielkie poruszenie na ławce rezerwowych. Zerwałem się jakbym miał dupie wąż strażacki pompujący w nią hektolitry wody i popatrzyłem na tablicę wyników. Uspokoiłem się – na 2:0 w sytuacji sam na sam podwyższył techniczną podcinką nad Chrostowskim Daniel Goluch. W kierunku arbitrów natychmiast rzucili się zawodnicy Pogoni domagając się odgwizdania spalonego, którego nie było. To jednak wystarczyło jmk, który wstał, otrzepał swój czarny płaszcz i udał się w kierunku wyjścia. Zaraz potem arbiter zakończył spotkanie i mogliśmy udać się spokojnie do autokaru. Pogoń – Zawisza 0:2 (0:0) Bramki: Wójcicki (54), Goluch (90+3) Frekwencja: 3500 kibiców Było kilka niespodzianek w tej rundzie Pucharu Polski. Bo chyba można tak określić wyeliminowanie Jagiellonii przez Świt, Polonii Warszawa przez Tur Turek, Podbeskidzia przez Wartę Poznań, Cracovii przez Polonię Bytom czy Widzewa Łódź przez Odrę Wodzisław. Legia awansowała dopiero po karnych w pojedynku Piastem Gliwice, zaś Wisła Kraków z trudem pokonała GKS Katowice. Tymczasem nie wiem, co za bałwan układał terminarz spotkań, ale jakbym go dorwał, to bym mu urwał nogi, wsadził je do gardła i powiesił go na moście za jaja. Trzy spotkania wyjazdowe, kolejno ze Śląskiem we Wrocławiu, z Chelsea w Londynie i Kielcach z Koroną to zdecydowanie przesada. Dwa dni po naszym spotkaniu pucharowym odbyło się losowanie par trzeciej rundy Pucharu Polski. Trafiliśmy najgorzej jak mogliśmy, gdyż naszym rywalem został Lech Poznań. Łatwo nie będzie, ale będziemy mieli atut własnego boiska, co daje nam minimalną przewagę już na starcie.
  21. Mi Avast niczego nie wykrywa. Jeżeli chodzi o tematy, to w każdy wchodzę bez żadnych problemów.
  22. Zapomniałeś o jakichś dwukropkach między statystykami, mógłbyś podawać wynik meczu i strzelców goli (a nie trzeba ich szukać w tekście). Są literówki, brakuje znaków interpunkcyjnych :P Życzę powodzenia - i nie schrzań, bo lubię ten klub ;)
  23. Wiem, że bardzo się za mną stęskniliście, więc wracam z kolejnymi fragmentami Piotr Rzepka wypowiedział się, że naszą serię meczów bez porażki ma przerwać jego zespół… lepszego żartu nie słyszałem. Że niby Bogdanka Łęczna ma nas zatrzymać?! Hahaha… To spotkanie musimy wygrać, by utrzymać fotel lidera, bowiem w Poznaniu Lech pokonał 3:2 drużynę Polonii Warszawa. 20.09.2014, Ekstraklasa [7/30] Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka Zawisza – Łęczna Zawisza: Frąckowiak – Palhares, Rafael, Atangana, Kito – Soldecki, Prado, Ramon, Wójcicki – Grunt, Goluch Jak ważne jest dobre wejście mecz, wiedzą dobrze moi podopieczni. Nie zawsze im się to udaje, ale to przemilczmy. Najważniejsze, że tym razem się poszczęściło i w dziesiątej minucie prowadzenie dał nam Goluch zamykając dośrodkowanie Soldeckiego. Niedługo później kontuzji doznał Ramon, w jego miejsce wprowadziłem Aguirre. I to podanie Argentyńczyka, po dłuższym i nudnym okresie gry otworzyło w 34. minucie drogę do bramki Goluchowi, który strzałem zza pola karnego nie dał szans Waskowowi. Do końca pierwszej połowy, jak i przez pierwszy kwadrans drugiej kibice ziewali, obie drużyny nie grały właściwie nic. Za to później do naszej bramki w sytuacji sam na sam trafił Adrian Paluchowski i zrobiło się ciekawie. Już po chwili wyrównać mógł Stachyra, nie potrafił jednak wykorzystać identycznej sytuacji jak ta, po której padł gol kontaktowy dla Łęcznej. Nasz bramkarz świetnie zachował się w tej sytuacji. Potem do głosu doszliśmy my i na niespełna kwadrans przed końcem potężnym uderzeniem z woleja hat-tricka skompletował Daniel Goluch! Jeszcze w końcówce potężną bombę Paluchowskiego z kłopotami wybronił Frąckowiak i arbiter zdecydował się zakończyć to mimo wszystko nudne spotkanie. Zawisza – Łęczna 3:1 (2:0) Bramki: Goluch (10, 34, 76) – Paluchowski (62) Frekwencja: 19038 kibiców Po meczu okazało się, że Ramon zerwał mięsień łydki w pogoni za piłką i będzie pauzował od trzech do czterech miesięcy, co oznacza zatem, że w tym roku na boisku już go nie zobaczymy. To duża strata, ale i ogromna szansa dla kogoś z dwójki Galus – Aguirre, by udowodnić mi, że mogą oni spokojnie zastąpić brazylijskiego pomocnika. W szlagierze tej kolejki Legia Warszawa zremisowała z Wisłą Kraków 1:1 (Hubnik 35 – Melikson 90+1), co sprawia, że „Biała Gwiazda” z dwoma punktami na koncie w dalszym ciągu dzierży miano „czerwonej latarni” T-Mobile Ekstraklasy. Tabela po siedmiu kolejkach.
  24. Nie no, początek z reprezentacją zajebisty - zaraz jaja stracisz :P no dobra, nie będę się wieszał
  25. Wow, WBA pokonane czyli idziesz na awans w tym sezonie?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...