Przygód dronika odcinek ostatni: po próbie wzbicia się w powietrze na jakieś 12 metrów porwał go wiaterek. Bezzałogowy Statek Powietrzny nie reagował na komendę "pull down, tree ahead!", wpadł w konar i zawisnął na drzewie, gdzieś tak na 10-12 metrach nad ziemią.
Przez ponad godzinę próbowałem sprowadzić na ziemię za pomocą rzucania kijem i kopaniem piłką do nogi (czuję, że będę miał zakwasy). Niestety, bezskutecznie.
Cóż, będę go jeszcze pod tym drzewem odwiedzał wypatrując czy jeszcze tam jest.
Tym samym ujawniła się pewna przewaga drona za 250 zł nad tym za 500 zł. Zawiesiłem na drzewie trochę mniej kasy