Skocz do zawartości

Flat Eric

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    1 422
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Flat Eric

  1. Flat Eric

    Czeski film

    Przegląd wojsk dobitnie pokazał, że klub potrzebuje wzmocnień w niemal każdej formacji. Dlatego natychmiast rzuciłem się w wir transferowej karuzeli i jeszcze przed rozpoczęciem sezonu pozyskałem sześciu nowych zawodników. Do Opawy zawitali: Patrik Krap (CZE, 26) - prawy obrońca, były młodzieżowy reprezentant Czech. Przybył do nas na zasadzie wolnego transferu. Jego ostatnim klubem był półzawodowy, austriacki Perg, ale większość kariery spędził w pierwszoligowym Brnie. Pracowity, waleczny, silny, dobry w odbiorze, świetnie grający głową - zalety można mnożyć. Naprawdę dobry piłkarz. Sebastjan Berko (SLO, 23) - będzie rywalizował z Krapem o miejsce na prawej obronie. Słoweniec w większości elementów ustępował starszemu koledze, jednak mógł się podobać. Poza tym, nic za niego nie zapłaciliśmy - wciągnęliśmy go za darmo z pierwszoligowej słoweńskiej Dravy. Zaliczył również epizod w Serie B, konkretnie w Triestinie. Tomas Silhavy (CZE, 26) - środkowy obrońca, swego czasu grał z Krapem w czeskiej młodzieżówce. Jego kariera również nie potoczyła się zbyt ciekawie - wprawdzie zagrał kilka meczów w Slavii Praga, jednak było to dawno temu. Podobnie jak pozostałych obrońców, ściągnąłem go z wolnego transferu. Ostatnio kopał piłkę w amatorskim zespole Vlasim. Rosły defensor imponuje grą w powietrzu, zdecydowaniem w odbiorze oraz umiejętnością współpracy z partnerami. Gorzej wygląda niestety kwestia szybkości... Nejc Omladic (SLO, 23) - klasyczny środkowy pomocnik. Szczupły Słoweniec prezentował się o niebo lepiej od zawodników środka pola, których miałem do dyspozycji. I znów nie musiałem sięgać do portfela, by pozyskać go z amatorskiego austriackiego Fehring. Dejan Plastovski (SLO, 26) - trzeci i ostatni przedstawiciel słoweńskiego zaciągu. Operował na tej samej pozycji, co Omladic i dysponował podobnymi umiejętnościami. Triglav zażądał za niego zaledwie 8 tysięcy euro, więc nie mogłem przepuścić takiej okazji. Warto odnotować, że w przeszłości zaliczył aż 17 występów w reprezentacji Słowenii do lat 21. Zoltan Jovanczai (HUN, 22) - wreszcie najbardziej kosztowny z moich zakupów. Węgierski napastnik kosztował aż 22 tysiące, ale sądzę, że szybko się spłaci. Były piłkarz słynnego Ferencvarosu miał zadatki na gwiazdę, musiał jednak popracować nad szybkością i przyspieszeniem. Poza tym, udało mi się pozbyć dwóch graczy, którzy tylko obciążali budżet. Miroslava Koristkę oddałem do Unicova, a Milan Barteska powędrował do Bohemiansa Prague. Tak wzmocnieni przystąpiliśmy do rozegrania serii meczów sparingowych. Brak zgrania był widoczny i zaowocował bardzo słabymi wynikami - trzema porażkami i jednym remisem. Pocieszałem się znaną zasadą "dobre sparingi - kiepski sezon" i z nadzieją patrzyłem w przyszłość. Mecze towarzyskie : 3.07.2007, Mestsky Stadion, Opawa Opawa - Slovan Bratysława 1:2 (0:1) 19'- Sylvestr (0:1) 69'- Uvira (1:1) 87'- Meszaros (1:2) MoM: Sylvestr (8) Widownia: 945 7.07.2007, Mestsky Stadion, Opawa Opawa - Bańska Bystrzyca 3:4 (2:1) 4'- Strnad (0:1) 9'- Halaska (1:1) 13'- Halaska (2:1) 56'- Gajdos (2:2) 58'- Zurek (3:2) 78'- Pancik (3:3) 88'- Filo (3:4) MoM: Halaska (8) Widownia: 956 13.07.2007, Mestsky Stadion, Opawa Opawa - Brno 0:2 (0:1) 9'- Pavlik 60'- Dvornik MoM: Dvornik (8) Widownia: 947 19.07.2007, Mestsky Stadion, Opawa Opawa - Bełasica 2:2 (0:1) 23'- Vasilev (0:1) 48'- Kolinek (1:1) 62'- Boyanov (1:2) 89'- Plastovski (2:2) MoM: Plastovski (8) Widownia: 936 W tak zwanym "międzyczasie" rozlosowano pary 1. rundy Pucharu Czech. Los skojarzył nas z amatorskim Frenstatem, więc wszyscy liczyli na pewne, wysokie zwycięstwo, które podbuduje nasze morale przed zbliżającym się wielkimi krokami sezonem ligowym.
  2. Flat Eric

    Czeski film

    Pomocnicy lewi: Rostislav Kisa (CZE, 28) - wychowanek Banika jest jednym z najlepszych piłkarzy w kadrze. Niezły technicznie, w miarę szybki i błyskotliwy. W razie potrzeby może przejść też na prawą flankę. Vaclav Zapletal (CZE, 21) - wypożyczony ze Zlinu. Ma za sobą występy w młodzieżowej reprezentacji Czech, więc posiada duży, jak na drugoligowe warunki potencjał. Dobrze wyszkolony technicznie drybler może rządzić na lewym skrzydle. To chyba najmocniej obsadzona pozycja w drużynie. Wzmocnienia są na razie niepotrzebne. Pomocnicy prawi: Jaroslav Kolinek (CZE, 34) - ikona Opawy. W barwach klubu rozegrał równo 200 spotkań ligowych! Niestety, wiek robi swoje - to prawdopodobnie ostatni sezon Jaroslava. Zdenek Partys (CZE, 24) - mój imiennik to ciekawy chłopak. Ma szansę zostać kluczowym zawodnikiem Opawy. Na prawym skrzydle też nie jest źle. Gdyby tylko Kolinek był młodszy... Dlatego dobrze by było znaleźć mu godnego następcę. Pomocnicy środkowi: Milan Barteska (CZE, 34) - kolejny weteran. Zaliczył blisko 300 meczów w pierwszej lidze i prawie 100 w drugiej! Nadal potrafi dokładnie podać, jest też mocny mentalnie, ale fizycznie nie daje rady. Chyba będzie trzeba się go pozbyć. Miroslav Koristka (CZE, 20) - kompletne nieporozumienie. Ten facet nie ma nic do zaoferowania, wkrótce się pożegnamy. Michal Schreier (CZE, 25) - niezły. Biorąc pod uwagę obecny stan kadry, ma spore szanse na grę w pierwszym składzie. David Sedlak (CZE, 24) - gdyby kompletny brak techniki nadrabiał przygotowaniem fizycznym, czy zaangażowaniem, to może dostałby miejsce na ławce rezerwowych... Tomas Sluka (CZE, 29) - dobry duch drużyny. Taki czeski Gattuso, waleczny, agresywny, zawzięty. Mimo wszystko, nie przekonał mnie do siebie. Robin Wirth (CZE, 21) - młody, ponoć obiecujący. Sam nie wiem... Ilość środkowych pomocników niestety nie idzie tutaj w parze z jakością. Nie licząc Schreiera i podstarzałego Barteski, mamy do czynienia ze zwykłym, piłkarskim szrotem. Chciałbym sprowadzić dwóch nowych łączników. Napastnicy: Milan Halaska (CZE, 19) - młodzian słynący ze znakomicie bitych rzutów wolnych. Już na pierwszym treningu zaimponował mi wyjątkowo dojrzałym podejściem przy wykonywaniu stałych fragmentów gry. Szybki, z niezłym przyspieszeniem. W ogólnym rozrachunku - średniak, ale jeszcze możemy mieć z niego pociechę. Tomas Janoviak (CZE, 25) - jego głównym atutem jest szybkość. Poza tym nie zachwyca, w całej swojej karierze zdobył tylko 10 goli. Jan Schaffartzik (CZE, 19) - zdecydowanie słabszy rówieśnik Halaski. Z tej mąki chleba nie będzie. Jan Zurek (CZE, 24) - ot, kolejny przeciętniak. Nie odstaje zbytnio od reszty kolegów. Atak nie prezentuje się imponująco. Czterech zawodników o mocno dyskusyjnych umiejętnościach. Halaska rokuje na przyszłość, Janoviak i Zurek nigdy nie wybiją się ponad przeciętność. Schaffartzik zaś minął się z powołaniem. Marzy mi się zakup dwóch naprawdę dobrych napadziorów.
  3. Flat Eric

    Czeski film

    Przenosiny z czeskiej metropolii do niespełna 60-tysięcznego miasta w kraju morawsko-śląskim okazały się dość bolesne. Od ponad dziesięciu lat związany byłem z Pragą, w Opawie pojawiając się jedynie przy okazji świąt i rodzinnych uroczystości. Nic mnie tu nie trzymało - poza rodzicami i garstką dalszych krewnych, nikogo właściwie nie znałem. Z kumplami ze szkolnych czasów straciłem kontakt, nie wiedziałem nawet czym się zajmują i czy w ogóle żyją. Czułem, że ponowna aklimatyzacja zajmie mi sporo czasu... Zaraz po przyjeździe wybrałem się na Mestsky Stadion, by pierwszy raz spojrzeć na ten obiekt jako na miejsce mojej pracy, oraz spotkać się z prezesem. Był to otyły, łysiejący facet po pięćdziesiątce - rozmiary jego brzucha wskazywały, że akurat na jedzenie pieniędzy nie żałował. - Musimy postawić sprawę jasno. - powiedział - Naszym priorytetem jest awans do pierwszej ligi już w pierwszym sezonie. Oczekują tego kibice, zarząd, piłkarze... Tym bardziej, że klub właśnie obchodzi stulecie istnienia. Liczę, że będziecie gryźć ziemię, byle tylko awansować! W przeciwnym razie będziemy zmuszeni się pożegnać. Trochę obawiałem się tego momentu, ale zrobiłem głęboki wdech i wreszcie wydusiłem z siebie: - Przepraszam, a ile wynosi budżet transferowy na ten sezon? - Aj waj, to druga liga, my tu nie śpimy na pieniądzach! Ale dobrze... wygospodarowałem na tę okazję pewną sumkę, konkretnie 65 tysięcy euro. Proszę docenić moją hojność - zrezygnowałem z kilku obiadów, dlatego chcę, żeby transfery były dobrze przemyślane, nie tolerujemy wyrzucania pieniędzy w błoto. Jeżeli zostanie jakaś reszta, niech wróci do klubowej kasy, dobrze? - zakończył prezes, a w jego głosie dała się słyszeć nadzieja, jakby liczył, że mimo wszystko nie skorzystam z zaproponowanej sumy. - Oczywiście, na pewno do naszego zespołu nie trafi żaden słaby piłkarz - zapewniłem, chociaż brak skautów mógł znacząco utrudnić skuteczną penetrację rynku. Sztab szkoleniowy nie prezentował się zbyt okazale. Moim asystentem był Pavel Hadamczik (CZE, 43), zadeklarowany fan... Banika Ostrawa, naszego największego rywala! Zapewnił jednak, że nie jest podwójnym agentem. Musiałem uwierzyć na słowo. Do dyspozycji miałem dwóch trenerów - znanego z zamiłowania do gry defensywnej Kamila Papugę (CZE, 38) oraz Vilema Axmanna (CZE, 38), ulubieńca kibiców, byłego bramkarza Opawy. Ten drugi specjalizował się w pracy z młodzieżą. Grupie fizjoterapeutów przewodził Hynek Satke (CZE, 40). Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że Hynek w przeszłości sam wiele razy korzystał z pomocy medycznej, świadczyć o tym mogła chociażby blizna na lewym policzku. Jak się później okazało, w młodości trenował boks, ale po licznych wizytach u lekarzy sportowych zapałał miłością do medycyny i został fizjoterapeutą. Asystowali mu Ladislav Ondrus (CZE, 43), Jaroslav Kotrla (CZE, 39) i Verner Borunsky (CZE, 46). Spotkanie z nowymi podopiecznymi przebiegło bez większych zakłóceń, jednak dwóch zawodników już zdążyło mi podpaść. Pierwszym był Radomir Visek, w którym poznałem kolegę z podwórka. Nie spodobało mi się, że podkopywał mój autorytet, opowiadając reszcie drużyny anegdoty z czasów szkolnych. Na prywatną czarną listę powędrował też Martin Uvira, który uważał, że skoro jest synem prezesa, ma zagwarantowane miejsce w pierwszym składzie. Zamierzałem szybko dać mu do zrozumienia, jak bardzo się myli... Bramkarze: Michal Janech (CZE, 21) - wychowanek klubu. Na razie melodia przyszłości, może kiedyś stanie się solidnym golkiperem. Robert Kovalik (SVK, 22) - jedyny cudzoziemiec w składzie. Nieco lepszy od Janecha, ale tez bez rewelacji. Otakar Novak (CZE, 29) - najstarszy i póki co najpewniejszy z całej trójki. Doświadczenie robi swoje. Wzmocnienie bramki mile widziane, choć nie konieczne. Novak to solidny zawodnik, jeśli jednak znajdę kogoś ciekawszego po promocyjnej cenie - chętnie zakupię. Obrońcy lewi: Radek Mezlik (CZE, 25) - wypożyczony z Brna. Nie jest może ideałem, ale na drugą ligę powinien wystarczyć. Radomir Visek (CZE, 30) - podpadł mi na pierwszym spotkaniu, jednak umiejętności odmówić mu nie można. Gdyby poprawił grę głową, byłby naprawdę interesującym obrońcą. Pozycja obsadzona całkiem mocno - zarówno Mezlik, jak i Visek mają szansę na grę w wyjściowej 11-stce. Obrońcy prawi: Brak prawych obrońców oznacza jedno: zakupy! Obrońcy środkowi: Jan Pejsa (CZE, 37) - doświadczenie to nie wszystko. Wprawdzie Jan jadł chleb z niejednego pieca i rozegrał w swoim życiu wiele dobrych meczów, ale jego czas dobiega końca. Na wylocie. Jan Persin (CZE, 21) - dużo młodszy imiennik Pejsy. Niestety, wiek to obecnie główny atut Persina. Poza tym nieźle kryje i jest waleczny... Czy to wystarczy? Dusan Puda (CZE, 27) - chłopak z Opawy, jeden z ulubieńców publiczności. Wyróżnia się również umiejętnościami czysto piłkarskimi. Jedynym mankamentem jest jego "szybkość", ale przy 198 cm wzrostu nie można wymagać cudów... Martin Uvira (CZE, 19) - wspomniany już syn prezesa. Ten dzieciak nie jest pozbawiony talentu, przyznaję. Jeśli będzie ciężko pracował, może zostać solidnym rzemieślnikiem. Podoba mi się Puda; Persin i Uvira nadają się wyłącznie na rezerwowych. Przydałby się jeszcze jeden dobry stoper "na już".
  4. Flat Eric

    Czeski film

    1984 Chociaż przyszedłem na świat w dniu najwspanialszym dla krajowej piłki, większym szacunkiem darzyłem hokej. To był nasz sport narodowy i jako dziecko zdecydowanie wolałem ganiać po lodowisku za krążkiem, niż biegać po błocie kopiąc szmaciankę. Z tym większą niecierpliwością wyczekiwałem Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Sarajewie. Gdy tylko na ekranie wysłużonego Rubina pojawiał się charakterystyczny wilczek Vucko, siadałem obok starszych i przeżywałem występy swoich idoli. Dzień po meczu spotykałem się z kolegami i na oblodzonych podwórkach próbowałem powtarzać najlepsze akcje Milana Chalupy, Miloslava Horavy, czy Igora Liby. Wreszcie, udało mi się uprosić ojca, by zapisał mnie do młodzieżowej sekcji jednego z lokalnych klubów. Niestety, już na pierwszym treningu krążek trafił mnie w oko i zakończyłem sportową karierę, zanim ją tak naprawdę zacząłem - to nie były czasy szkieł kontaktowych, ani mega-gogli Edgara Davidsa. Nagle szkolne przezwisko "Sokole Oko" przestało być nobilitujące, a stało się złośliwe. Kiepski wzrok był przyczyną wielu (mniej lub bardziej) zabawnych nieporozumień. O niektórych wolałbym jak najszybciej zapomnieć, podobnie jak pozostali uczestnicy owych wpadek. Zresztą, tajemnic alkowy zdradzać nie wypada... Śmiesznie bywało np. na stadionie ukochanej Opawy, kiedy kibicowałem nie tej drużynie, co trzeba. Tylko niebiesko-żółty szalik chronił mnie przed linczem ze strony bardziej krewkich (i obdarzonych lepszym wzrokiem) kibiców. 1996 Oczywiście zazdrościłem kolegom, kiedy zapisywali się do profesjonalnych klubów - niezależnie od tego, czy ostatecznie zrobili w nich karierę, czy nie. Postanowiłem związać się ze sportem w nieco inny sposób, mianowicie jako dziennikarz sportowy. W tym celu zakupiłem porządne okulary i rozpocząłem stosowne studia w Pradze. Okazałem się całkiem pojętnym studentem, dzięki czemu już po pierwszym roku udało mi się załapać na arcyciekawe praktyki w czeskiej telewizji, która właśnie przygotowywała transmisje z Euro 1996. Ach, cóż to był za turniej, cóż to była za ekipa! Kouba, Bejbl, Poborsky, Berger, Nedved, Smicer, Kuka... I znów finał przeciwko reprezentacji Niemiec, niestety, tym razem przegrany. Mimo, że mistrzostwa skończyły się bez happy-endu, czerwiec '96 wspominam z ogromnym sentymentem. W studio gościli wówczas liczni znakomici trenerzy, wśród nich Karel Bruckner, zwany Wielkim Strategiem. Ówczesny szkoleniowiec Sigmy Ołomuniec potrafił wspaniale wyjaśniać zawiłości boiskowych strategii i to bez użycia plazmy czy mazaka! Zrobił na mnie tak duże wrażenie, że powziąłem postanowienie: kiedy tylko skończę studia, rozpoczynam kurs trenerski! Jak obiecałem - tak zrobiłem. Bez większych kłopotów zdobyłem wymagane papiery, po czym kilka lat spędziłem w... Bohemiansie Praga, którego prezesem był Antonin Panenka. Tak, ten Antonin Panenka. Jako asystent pierwszego trenera popularnych "kangurów" spokojnie zdobywałem doświadczenie, licząc, że w przyszłości sam przejmę stery stołecznego klubu. I zapewne tak by się stało, gdyby nie mój ulubiony wujek... 2007, Opawa Wujek Zdenek w gospodzie Pod Złotym Kielichem natknął się na Miroslava Uvirę - prezesa najpopularniejszego klubu piłkarskiego w mieście. Uvira żalił się, że musi szukać nowego trenera Opawy, a interesujących kandydatów na rynku brak. Wuj nie namyślając się długo, zarekomendował swojego chrześniaka, jako młodego, zdolnego managera, od lat uczącego się fachu w stolicy pod okiem największych futbolowych sław. Słowa podchmielonego mężczyzny dały prezesowi do myślenia. Znany ze swego skąpstwa Uvira domyślał się, że trenerski żółtodziób nie zażąda zbyt wysokich zarobków... Postanowił więc zaryzykować. Następnego dnia otrzymałem telefon z propozycją nie do odrzucenia. Dwuletni kontrakt w ukochanym klubie! I chociaż żal było rozstawać się z Pragą, nie namyślałem się długo. Spakowałem walizki i ruszyłem pod polską granicę.
  5. 20.06.1976, Opawa Legenda głosi, jakoby radzieckie telewizory marki Rubin, ulegały samozapłonom i w najmniej oczekiwanych momentach, wybuchały. Nie wiem, ile w tym prawdy, ale tego czerwcowego wieczoru bliższa eksplozji była grupka mężczyzn, zgromadzonych przed wyżej wspomnianym odbiornikiem. Niektórzy nerwowo gryźli paznokcie, inni zasłaniali oczy dłońmi, reszta w milczeniu popijała piwo, nie spuszczając jednak wzroku z czarno-białego ekranu. Powodem nietypowego zachowania nie był stres związany z bliskością niebezpiecznego cudu techniki, a transmisja meczu rozgrywanego na słynnej, belgradzkiej Marakanie. Meczu historycznego, dodajmy. Oto w decydującą fazę wkraczał finał piłkarskich Mistrzostw Europy. Włoski sędzia właśnie zakończył dogrywkę, która nie przyniosła rozstrzygnięcia, a to oznaczało, że zwycięzcę wyłoni konkurs rzutów karnych. Ten fakt nie ucieszył mężczyzn zebranych w skromnym pokoiku. Drużyna, której kibicowała musiała zachować więcej zimnej krwi, niż znani z opanowania Niemcy. Ba, przechytrzyć legendarnego Seppa Maiera! Początkowo "jedenastki" wykonywane były wzorowo: Masny, Bonhof, Nehoda, Flohe, Ondrus - wszyscy posyłali piłkę tam, gdzie powinni. Dopiero w trzeciej kolejce spudłował Bongartz i nieoczekiwanie to Czechosłowacy znaleźli się bliżej upragnionego trofeum. O wszystkim miał zadecydować strzał Antonina Panenki. Zawodnik klubu Bohemians Praga wziął długi rozbieg... Na tyle długi, by wujek Zdenek zdążył dobiec do ubikacji i zwrócić nadmiar knedlików, które w połączeniu ze sporą ilością piwa i ogromnym stresem, tworzyły ciężkostrawną mieszankę. Wreszcie, Panenka zamarkował mocne uderzenie, myląc tym samym niemieckiego bramkarza, a następnie lekko, technicznie umieścił piłkę pod poprzeczką! Nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw - reprezentacja Czechosłowacji po raz pierwszy zdobyła Mistrzostwo Europy, a egzekutor decydującego karnego przeszedł do historii futbolu. Gospodarz męskiego spotkania w Opawie nie miał wątpliwości - swojego nowo narodzonego syna nazwie Antonin. lipiec 1976 Tak oto miałem odziedziczyć imię po jednym z najsłynniejszych czechosłowackich piłkarzy... Historia potoczyła się jednak nieco inaczej. Mój ojciec chrzestny - wujek Zdenek znany był ze swojego zamiłowania do złocistego trunku. Gdy ksiądz zadał pytanie o imię, wuj sądząc, że bierze udział w (kolejnym już) przesłuchaniu na posterunku milicji, wybełkotał zgodnie z prawdą: "Zdenek"! Za sprawą drobnego nieporozumienia nazywam się więc Zdenek Sokol.
  6. Dziwią mnie opinie, jakoby to nie była wina Smudy. To nie jego wina, że zespół złożony m.in. z trzech liderów Bundesligi, lidera ligi francuskiej, lidera ligi tureckiej, czy niedawnego mistrza Rosji przegrywa zasłużenie z reprezentacją, do której powołano siedmiu piłkarzy grających w tak (słusznie) wyśmiewanej polskiej ekstraklasie? Jeśli faktycznie żaden trener nie osiągnie sukcesu z takimi zawodnikami , to po co przepłacać? Nie lepiej ściągnąć byle pionka z ulicy (np. mnie) ? Efekt będzie podobny, a ja przynajmniej zgodzę się "pracować" za symboliczną kwotę ;)
  7. Komplet punktów w ostatnich dwóch meczach trzeciego periodu najprawdopodobniej dałyby nam udział w barażach. Orły z Deventer, czyli Go Ahead Eagles wydawały się łatwą przeszkodą, ale... no właśnie. W 28 minucie Brugge dośrodkował, a Platvoet przy pomocy Dustleya Muldera umieścił piłkę w siatce. Zawodnicy RKC wyglądali jak dzieci we mgle - bezradni, zagubieni, anemiczni. Próbowałem ich rozruszać, ale nic z tego nie wyszło. W końcówce "orły" przeprowadziły jeszcze jeden atak - Ax przedarł się lewą flanką i zacentrował w pole karne. Tam już czyhał specjalista od gry głową, Rik Platvoet i w swoim stylu wykończył akcję. Baraże znów poszły się kochać. Eerste Divisie [17/38] 14.11.2007, De Adelaarshorst, Deventer Go Ahead [18] - RKC [5] 2:0 (1:0) 28'- Platvoet 79'- Platvoet MoM: Platvoet (9) Widownia: 2905 Zwarthoed 6 - Pauletta 6, van Mosselveld 6, Gudde 6, D.Mulder 7 - De Ceulaer 6, Benson 7 (59'- Garcia 6), Ratinho 6 (46'- Smarason 6), Obodai 7 - Ogunjimi 6 (46'- Benschop 6), Paluchowski 6 Mecz z Volendam, wbrew pozorom był ważny. Ewentualne zwycięstwo nad liderem dałoby nam awans na czwartą pozycję, niwelując stratę do 6 punktów. Po klęsce w Deventer nie wierzyłem we własną drużynę - w końcu Volendam jest dużo mocniejszą ekipą niż Go Ahead. Dodatkowo, w zespole pojawiły się poważne tarcia. Na wojenną ścieżkę wkroczył Humphrey Rudge, otwarcie krytykując moje trenerskie umiejętności. Co prawda szybko postawiłem buntownika do pionu, jednak obawiałem się, że konflikt z doświadczonym obrońcą podważy mój autorytet u pozostałych. "Pomarańczowi" szybko objęli prowadzenie za sprawą Michiela Hemmena, lecz były to złe miłego początki. W 16 minucie wyrównał De Ceulaer, pięknie uderzając z rzutu wolnego, a 120 sekund później prowadzenie dał nam jego rodak, Ogunjimi. Po przerwie belgijski duet nie zwalniał tempa - Benji dalekim podaniem uruchomił Marvina, umożliwiając mu zdobycie kolejnego gola. Kropkę nad "i" postawił natomiast Ruud Berger, który okazał się najsprytniejszy w zamieszaniu podbramkowym. Asystę znów zanotował fenomenalny tego dnia De Ceulaer. 4:1 w starciu z liderem - ten wynik robił wrażenie. Przewaga Volendam wynosiła już tylko 6 oczek. Niestety, triumf okupiliśmy kontuzją Obodaia. Ghańczyk naciągnął mięsień łydki i miał już w tym roku nie zagrać. Eerste Divisie [18/38] 25.11.2007, Mandemakers Stadion, Waalwijk RKC [10] - Volendam [1] 4:1 (2:1) 8'- Hemmen (0:1) 16'- De Ceulaer (1:1) 18'- Ogunjimi (2:1) 53'- Ogunjimi (3:1) 82'- Berger (4:1) MoM: De Ceulaer (9) Widownia: 5841 Zwarthoed 6 - Baken 8, van Mosselveld 8, Gudde 7, D.Mulder 8 - De Ceulaer 9, Benson 8 (82'- Garcia 7), Ratinho 8, Obodai 7 (44'- Fuchs 7) - Ogunjimi 8, Paluchowski 7 (67'- Berger 7) Trzeci period nieoczekiwanie zwyciężyło MVV, zdobywając 13 punktów. Wystarczyło wygrać jeden ze zremisowanych meczów, a wyprzedzilibyśmy klub z Maastricht. Szkoda, ostatecznie zajęliśmy piąte miejsce. Tabela końcowa III periodu
  8. Z Dordrechtem mierzyliśmy się już w tym sezonie. W Pucharze Holandii wymęczyliśmy awans, rzutem na taśmę doprowadzając do dogrywki i konkursu jedenastek. Wiedziałem więc, że nie jest to łatwy przeciwnik i próbowałem uczulić chłopaków, by nie zlekceważyli gospodarzy. Nie do końca mi się to udało... Nie minął kwadrans, a już przegrywaliśmy - Obodai przewrócił Puttera w obrębie szesnastki, a rzut karny perfekcyjnie wyegzekwował Brian Pinas. Piłkarze Dordrechtu grali mało efektownie, ale do bólu skutecznie. Dłużej utrzymywali się przy piłce i nie pozwalali nam na zbyt wiele. Ponadto przeprowadzali znakomite kontrataki - po jednym z nich (w doliczonym czasie pierwszej połowy) van der Velden znalazł się sam na sam ze Zwarthoedem i pokonał go silnym strzałem. Mecz nie mógł się chyba ułożyć gorzej, przegrywaliśmy po rzucie karnym i bramce "do szatni". Do kompletu brakowało tylko samobója... Drugą część spotkania rozpoczęliśmy lepiej, niż poprzednią. Zwarthoed popisał się dalekim wykopem, piłka wylądowała na głowie Paluchowskiego, który natychmiast zgrał ją do Bergera. Ruud zdobył gola kontaktowego i zdawało się, że teraz złapiemy wiatr w żagle. No cóż, rzeczywiście mieliśmy sporą przewagę, ale niewiele z tego faktu wynikało. Brakowało nam skuteczności, moi napastnicy w dogodnych sytuacjach tracili zimną krew i pudłowali, bądź tracili piłkę. Gdy zegar wskazał 90 minutę, powoli godziłem się z porażką. Niepotrzebnie - w doliczonym czasie gry Fred Benson huknął z ostrego kąta, doprowadzając do remisu. Niby to tylko jeden punkt, ale w ostatecznym rozrachunku może okazać się niezwykle cenny. Podobało mi się, że chłopcy walczyli do samego końca i zdołali odrobić dwubramkową stratę z pierwszej połowy. Choć obiektywnie rzecz biorąc, powinniśmy wygrać - oddaliśmy 4 razy więcej strzałów, niż przeciwnicy. Eerste Divisie [15/38] 7.11.2007, Stadion GN Bouw, Dordrecht Dordrecht [3] - RKC [5] 2:2 (2:0) 14'- Pinas - K (1:0) 45'- van der Velden (2:0) 48'- Berger (2:1) 90'- Benson (2:2) MoM: Pinas (8) Widownia: 3257 Zwarthoed 6 - Bakens 6 żk, van Mosselveld 7, Gudde 6, D.Mulder 6 - De Ceulaer 6, Benson 8 żk, Ratinho 6 (46'- Smarason 7), Obodai 7 (72'- Fuchs 7) - Ogunjimi 6 (46'- Berger 8), Paluchowski 7 Z kim jak z kim, ale z ekipą Omniworld powinniśmy wygrywać bez najmniejszych problemów. Popularne "barany" okupowały ostatnią pozycję w tabeli i wydawały się bardzo łatwym kąskiem. Rzeczywistość zweryfikowała moje poglądy na ten temat. Nasi rywale dzielnie się bronili, długo nie pozwalając na stworzenie ciekawych sytuacji. Większość naszych ataków była duszona w zarodku - moi podopieczni potrzebowali całej godziny, by wreszcie skruszyć defensywny mur gospodarzy. Dokonał tego niezawodny Paluchowski - Adrian w ekwilibrystyczny sposób skierował piłkę do siatki po ostrym dośrodkowaniu De Ceulaera. Gdy w 84 minucie Smarason zaliczył asystę przy drugim trafieniu polskiego snajpera, myślałem, że mogę sobie dopisać 3 punkty. Niestety, chwilę później kontaktowego gola zdobył Haklander i zrobiła się niepotrzebna nerwówka. "Barany" nacierały z furią, węsząc szansę na remis, ale szczęśliwie udało nam się doczekać końcowego gwizdka przy stanie 2:1. Zwycięstwo cieszy, styl dużo mniej. Eerste Divisie [16/38] 10.11.2007, Mitsubishi Forklift Stadion, Almere FC Omniworld [20] - RKC [5] 1:2 (0:0) 60'- Paluchowski (0:1) 84'- Paluchowski (0:2) 87'- Haklander (1:2) MoM: Paluchowski (8) Widownia: 1505 Zwarthoed 6 - Bakens 7 żk, van Mosselveld 7, Gudde 7, D.Mulder 7 - De Ceulaer 7, Benson 7, Ratinho 7 (79'- Smarason 6), Obodai 6 (46'- Fuchs 7) - Ogunjimi 7, Berger 6 (46'- Paluchowski 8)
  9. Podczas tradycyjnego, comiesięcznego zebrania zarządu, prezes nie omieszkał mnie skrytykować. Zarzucił, że drużyna gra słabo, chimerycznie i mało efektownie, a większość transferów okazała się niewypałami. Przyjąłem krytykę ze spokojem, ponieważ była ona uzasadniona. Wiedziałem, że cierpliwość szefa kiedyś się skończy, więc postanowiłem zrobić wszystko, by listopad był w wykonaniu RKC dużo lepszy niż poprzednie miesiące. Mecz 13 kolejki z Haarlemem rozpoczął się obiecująco - Benson przedarł się lewą flanką i dośrodkował wprost na głowę Ratinho. Brazylijczyk trafił do siatki i strzelił swojego drugiego gola w żółto-niebieskich barwach. Potem było już tylko gorzej. W 19 minucie wyrównał najlepszy snajper Eerste Divisie - Jeroen Ketting, zaś w doliczonym czasie gry ter Horst sprokurował rzut karny. Jedenastkę wykonał Ketting, przyprawiając mnie o spory ból głowy. Stwierdziłem, że nie mamy nic do stracenia i postawiłem na wzmożony atak. Był to słuszny ruch, ponieważ krótko po przerwie do remisu doprowadził Benji De Ceulaer. Belg chciał dośrodkować, ale podkręcił piłkę tak mocno, że ta wpadła za kołnierz zaskoczonego bramkarza gości. Piękne, choć zupełnie przypadkowe trafienie. Chwilę później o przypadku nie mogło być już mowy. Moi podopieczni wyprowadzili błyskawiczną kontrę - Berger urwał się obrońcom, popędził do przodu, po czym popisał się fenomenalnym podaniem do Paluchowskiego. Adrian się nie pomylił i dał nam pierwsze tego popołudnia prowadzenie. Jednak to nie gol Polaka utkwił kibicom w pamięci, a przepiękna asysta Bergera. Niestety, zwycięstwo nie było nam dane. Haarlem miał w swoich szeregach Kettinga, który potrafił wszystko - strzelać bramki z akcji, egzekwować rzuty karne oraz, jak się okazało w 60 minucie - uderzać piekielnie mocno z dystansu. Snajper gości skompletował hat-tricka i ustalił końcowy wynik. Szkoda, znów falstart, chociaż remis z trudnym przeciwnikiem nie boli aż tak mocno. Eerste Divisie [13/38] 27.10.2007, Mandemakers Stadion, Waalwijk RKC [6] - Haarlem [4] 3:3 (1:2) 6'- Ratinho (1:0) 19'- Ketting (1:1) 45'- Ketting - K (1:2) 49'- De Ceulaer (2:2) 55'- Paluchowski (3:2) 60'- Ketting (3:3) MoM: Ketting (9) Widownia: 5513 Zwarthoed 6 - Bakens 6 żk, ter Horst 5 (46'- van Mosselveld 7), Mulder 7, Gudde 7 - De Ceulaer 8, Benson 7, Ratinho 8, Obodai 7 - Ogunjimi 6 (46'- Berger 7), Paluchowski 7 Wreszcie mogliśmy oderwać się od ligowej szarzyzny, bo rozgrywki wznowił Puchar Holandii. Trafiliśmy na amatorski Argon, więc dałem odpocząć podstawowym piłkarzom, wierząc w siłę moich rezerwowych. Pierwsza połowa nieco rozczarowała - nasza przewaga nie podlegała dyskusji, ale mieliśmy problemy ze skutecznością. Jedynego gola zdobył Tim Peters, uderzając bezpośrednio z rzutu wolnego. Druga odsłona była już dużo lepsza. Najpierw Ogunjimi popisał się fantastyczną przewrotką, a następnie Luwamo Garcia dobił strzał wypożyczonego z Genku napastnika. Ogunjimi spuentował dobry występ, ustalając rezultat na 4:0 w doliczonym czasie gry. Mecz bez historii, i bardzo dobrze. W następnej rundzie czekało na nas Zwolle, a więc równorzędny przeciwnik. Rysowała się realna szansa na ćwierćfinał. KNVB Beker [3. runda] 31.10.2007, Stadion Miejski Argon [Ama] - RKC [2 L] 0:4 (0:1) 10'- Peters 56'- Ogunjimi 60'- Garcia 90'- Ogunjimi MoM: Peters (9) Widownia: 4982 Wevers 7 - Pauletta 8, ter Horst 8, Rudge 8, Exouzidis 7 żk - Garcia 8, Peters 9, Chipciu 6 (46'- Smarason 7), Vicelich 7 (75'- Fuchs 6) - Berger 6 (46'- Ogunjimi 8), Di Gregorio 8 Zanim zmierzyliśmy się ze Zwolle w Pucharze Holandii, musieliśmy stawić czoła "zebrom" w Eerste Divisie. Goście zajmowali wyższe miejsce w tabeli, ale w ogóle nie było tego widać na boisku. Snuli się po murawie niczym muchy w smole i przez 90 minut nie oddali ani jednego strzału! My robiliśmy swoje - w 15 minucie Paluchowski wykorzystał błędy obrony, otwierając wynik. Udowodnił jednocześnie, że znajduje się w świetnej formie strzeleckiej. Nasza przewaga wciąż rosła, rywale bronili się momentami rozpaczliwie, aż w końcu dali sobie wbić drugiego gola. Do meczowego protokołu wpisał się Fred Benson. Przyjemnie oglądało się RKC tego dnia. Co prawda przeciwnik pozwalał nam na wiele, ale był to, bądź co bądź, piąty zespół ligi, a więc żadne ogórki. Eerste Divisie [14/38] 4.11.2007, Mandemakers Stadion, Waalwijk RKC [9] - Zwolle [5] 2:0 (1:0) 15'- Paluchowski 65'- Benson MoM: Benson (8) Widownia: 5316 Zwarthoed 7 - Pauletta 7, van Mosselveld 7, Gudde 7, D.Mulder 7 (82'- Rudge 6) - De Ceulaer 8, Benson 8, Ratinho 7 (70'- Smarason 7), Obodai 7 - Ogunjimi 6 (71'- Fuchs 6), Paluchowski 8
  10. Drugi period był już spisany na straty, ale to nie zmniejszyło mojego głodu zwycięstw. Musieliśmy zacząć wygrywać, by uspokoić prezesa i podbudować nadwątlone morale. Okazja nadarzała się wyśmienita, gdyż na Mandemakers przybywała czerwona latarnia ligi, Fortuna Sittard. Miało być lekko, łatwo i przyjemnie, tymczasem to goście stworzyli w pierwszej połowie najgroźniejszą sytuację. Gudde popełnił fatalny błąd, w wyniku którego Voorn stanął oko w oko ze Zwarthoedem. Na szczęście nasz bramkarz wygrał pojedynek "1 na 1" i uniknęliśmy kompromitacji. Niemniej, remis w ogóle nas nie satysfakcjonował, dlatego podczas przerwy nie przebierałem w słowach. Kazałem swoim podopiecznym wybiec na murawę i upokorzyć Fortunę. Co prawda szaleńczego zrywu nie oglądałem, ale styl uległ znacznej poprawie. Na listę strzelców szybko wpisał się Paluchowski, czym uspokoił mnie oraz zgromadzoną publiczność. Pod koniec meczu rozmiary zwycięstwa powiększył Hans Mulder. Młody pomocnik przymierzył bezpośrednio z rzutu wolnego, a piłka odbiła się od muru i wylądowała w siatce, tuż obok bezradnego bramkarza. Uff, kamień z serca. Zła passa przerwana. Eerste Divisie [11/38] 21.10.2007, Mandemakers Stadion, Waalwijk RKC [13] - Fortuna Sittard [20] 2:0 (0:0) 53'- Paluchowski 87'- H. Mulder MoM: Paluchowski (8) Widownia: 4780 Zwarthoed 7 - Bakens 7, van Mosselveld 7, D.Mulder 7 żk, Gudde 7 - De Ceulaer 7, Benson 7 żk, Ratinho 6 (46'- Smarason 7), Obodai 7 (71'- H.Mulder 7) - Ogunjimi 6 (46'- Di Gregorio 7), Paluchowski 8 Drugą rundę spotkań kończyliśmy w Emmen. Tamtejszy klub borykał się z dużymi problemami i po raz kolejny bukmacherzy upatrywali faworytów w moich podopiecznych. Rozpoczęliśmy z szokującym animuszem, bardzo energicznie i ofensywnie. Efektem były dwa szybko zdobyte gole: przepiękne, piekielnie mocne uderzenie z dystansu Paluchowskiego oraz debiutanckie trafienie Luciano Ratinho, z najbliższej odległości. Bramka Brazylijczyka rozsierdziła gospodarzy, którzy nie zamierzali tanio sprzedać skóry. W ciągu kwadransa Emmen doprowadziło do wyrównania, a to za sprawą Verweija i Leferinka. Wściekły, już szykowałem się, by w szatni rozpętać prawdziwą burzę, gdy Paluchowski przywrócił nam zasłużone prowadzenie. Emocji nie brakowało również w drugiej odsłonie meczu. Polski snajper skompletował hat-tricka, wszyscy myśleli więc, że jest "pozamiatane". Jednak nasi rywale znów napędzili stracha fanom RKC, bowiem kontaktowego gola zdobył Mounir Biyadat. Patrząc na rosnącą przewagę Emmen, powoli godziłem się z utratą kolejnych bramek. Wszelkie obawy rozpędził dopiero w 89 minucie Ruud Berger, pieczętując efektownie wyglądające zwycięstwo - w końcu 5:3 to dość rzadki wynik, nawet na holenderskich boiskach. Eerste Divisie [12/38] 24.10.2007, Unive Stadion, Emmen Emmen [18] - RKC [10] 3:5 (2:3) 3'- Paluchowski (0:1) 11'- Ratinho (0:2) 13'- Verweij (1:2) 30'- Leferink (2:2) 41'- Paluchowski (2:3) 54'- Paluchowski (2:4) 71'- Biyadat (3:4) 89'- Berger (3:5) MoM: Paluchowski (9) Widownia: 2806 Zwarthoed 7 - Bakens 7 żk, van Mosselveld 7, D.Mulder 7, Gudde 7 - De Ceulaer 8, Benson 8, Ratinho 8, Obodai 6 (46'- H.Mulder 7) - Ogunjimi 7 (70'- Berger 7), Paluchowski 9 (89'- Smarason 6) Drugi period wygrał Haarlem, czyli drugi z moich ukochanych holenderskich klubów. Ekipa z okolic Amsterdamu zwyciężyła 4 mecze, 1 zremisowała, a 1 przegrała. My zajęliśmy dopiero dziewiątą lokatę, zdobywając 4 punkty mniej. Tabela końcowa II periodu
  11. Jeśli chcieliśmy coś jeszcze zwojować, musieliśmy zacząć wygrywać. Cambuur wydawało się dość łatwym celem i faktycznie, kompletnie zdominowaliśmy rywali. Niestety, nie przełożyło się to na korzystny wynik... Goście jako pierwsi objęli prowadzenie - El Khalifi dośrodkował w pole karne, van der Weij zgrał piłkę głową do Wissinka, a ten uderzył bez namysłu. Futbolówka musnęła Vicelicha i kompletnie zmyliła naszego bramkarza. Na szczęście szybko wyrównaliśmy. 10 minut później Paluchowski został sfaulowany przez de Wegta w obrębie 16-tki, więc sędzia stanowczym gestem wskazał na wapno. Do wykonania rzutu karnego podszedł Wouter Gudde i nie pomylił się. Długo utrzymywał się remis, dlatego dokonałem kilku zmian w formacjach ofensywnych. W 80 minucie jeden z rezerwowych, Amor Smarason pięknym strzałem z dystansu wykończył kontrę RKC Waalwijk. Najwyraźniej debiut w seniorskiej reprezentacji Islandii uskrzydlił młodego pomocnika. Radość trwała krótko - chwilę później Dijkhuizen wyprzedził naszych obrońców i płaskim uderzeniem pokonał Zwarthoeda. 2:2, kolejny remis i coraz trudniejsza sytuacja w tabeli. Ciekawostka: oddaliśmy 16 strzałów (8 celnych), a Cambuur 5 (4 celne). Eerste Divisie [9/38] 7.10.2007, Mandemakers Stadion, Waalwijk RKC [10 ] - SC Cambuur [12] 2:2 (1:1) 14'- Wissink (0:1) 24'- Gudde - K (1:1) 80'- Smarason (2:1) 86'- Dijkhuizen (2:2) MoM: Wissink (8) Widownia: 5419 Zwarthoed 7 - Bakens 7, ter Horst 6 (46'- van Mosselveld 7), D.Mulder 7, Gudde 8 - De Ceulaer 7, Benson 7, Ratinho 6 (78'- Smarason 7), Obodai 7, Vicelich 6 (46'- Ogunjimi 6, żk) - Paluchowski 7 Przyszedł czas, by odwiedzić "moją" Hagę. Od czasu, gdy trenowałem "bociany" wiele się zmieniło - przede wszystkim kompleks Zuiderpark został zastąpiony przez nowoczesny ADO Den Haag Stadion. Jednak klimat pozostał ten sam, więc gdy usiadłem na ławce trenerskiej, wspomnienia wróciły. Ile świetnych spotkań rozegrałem w tym mieście - zarówno w lidze, jak i europejskich pucharach... Zielono-żółci mieli na rozkładzie między innymi Tottenham, Schalke, Fenerbahce, Benfikę czy Deportivo. Razem ze mną wysłuchiwali kilkukrotnie hymnu Ligi Mistrzów... To były piękne dni. Kibice o mnie nie zapomnieli i przywitali oklaskami. Tak wspaniałego przyjęcia się nie spodziewałem, jednak sentymenty musiałem odłożyć na bok. Tego dnia mieliśmy pokonać wicelidera drugiej ligi, by nieco udobruchać coraz bardziej zniesmaczonego naszą postawą, prezesa. Zawodnicy ADO szybko udowodnili, że nieprzypadkowo zajmują w tabeli wysoką lokatę. Wystarczyło im 20 minut, by zdobyć gola - Knopper dośrodkował z rzutu rożnego na bliższy słupek, a Coster tylko dołożył głowę. Prezentowaliśmy się dużo słabiej niż gospodarze, więc w szatni głośno wyraziłem swoją dezaprobatę. Surowe kazanie podziałało, bo krótko po przerwie wyrównaliśmy - Adrian Paluchowski mocnym uderzeniem zaskoczył Postmę. Riposta ADO była natychmiastowa. Najpierw Hammouti, a następnie były gwiazdor RKC, Rick Hoogendorp wpisali się na listę strzelców, dzięki czemu kibice "bocianów" mogli cieszyć się z dwubramkowej przewagi. Zniwelował ją wprawdzie Dustley Mulder, wykorzystując zamieszanie pod bramką gospodarzy, ale do remisu nie zdołaliśmy już doprowadzić. Passa ośmiu meczów bez porażki zmieniła się w cztery mecze bez zwycięstwa... Eerste Divisie [10/38] 10.10.2007, ADO Den Haag Stadion, Haga ADO Den Haag [2] - RKC [10] 3:2 (1:0) 20'- Coster (1:0) 53'- Paluchowski (1:1) 56'- Hammouti (2:1) 65'- Hoogendorp (3:1) 67'- D. Mulder (3:2) MoM: Hoogendorp (8) Widownia: 7358 Zwarthoed 6 - Bakens 6, van Mosselveld 7, D.Mulder 8, Gudde 7 - De Ceulaer 6 (79' - Garcia 7), Benson 7, Ratinho 6 (69'- Smarason 7), Obodai 8, Vicelich 6 (46'- Berger 7) - Paluchowski 8
  12. Plany mieliśmy ambitne - przejść jak burza przez drugi period i już teraz zakwalifikować się do baraży. Pierwsza na naszej drodze stanęła ekipa AGOVV Apeldoorn, czyli sąsiedzi z tabeli. Zawodnicy prowadzeni przez Johna van den Broma postawili na defensywę i... zanudzili widzów na śmierć. Chcąc nie chcąc dostosowaliśmy się do poziomu tego wątpliwego widowiska - mimo przewagi nie potrafiliśmy znaleźć sposobu na pokonanie Daana Huiskampa. Bezbramkowy remis został uznany za falstart. Na domiar złego Robert Fuchs naciągnął mięsień łydki i czekała go przymusowa, 3-tygodniowa przerwa. Dlatego z rezerw wyciągnąłem obiecującego Hansa Muldera (HOL, 20 lat). Eerste Divisie [7/38] 30.09.2007, Mandemakers Stadion, Waalwijk RKC [8] - AGOVV [9] 0:0 MoM: Ratinho (7) Widownia: 5655 Zwarthoed 7 - Bakens 7, van Mosselveld 7, Mulder 7, Gudde 7 - Peters 7, Benson 7, Ratinho 7, Obodai 7 (64'- Paluchowski 6), Vicelich 6 (46'- Fuchs 7) - Ogunjimi 7 Mecz przeciwko Helmond zaczęliśmy z wysokiego "c". Nie minęła minuta, a już prowadziliśmy - De Ceulaer dośrodkował w głąb pola karnego, gdzie stał niepilnowany Obodai. Anthony ze spokojem wykończył akcję i przegonił demony nieskuteczności, które opętały nas w poprzedniej kolejce. Gospodarze odpowiedzieli stosunkowo szybko - Hocher posłał dokładną centrę wprost na głowę Grota. Napastnik z Surinamu wyskoczył wyżej niż pilnujący go Dustley Mulder i nie dał szans Zwarthoedowi. Wynik nie uległ już zmianie i znów, lepiej operowaliśmy piłką, stwarzaliśmy lepsze sytuacje, a zaledwie podzieliliśmy się punktami ze słabiej dysponowanym przeciwnikiem. Wielka szkoda. Z drugiej strony - to już szósty z rzędu mecz bez porażki, a siódmy, jeśli liczyć spotkania pucharowe. Eerste Divisie [8/38] 3.10.2007, stadion De Braak, Helmond Helmond [13] - RKC [7] 1:1 (1:1) 1'- Obodai (0:1) 25'- Grot (1:1) MoM: Grot (8) Widownia: 3393 Zwarthoed 7 - Bakens 7, van Mosselveld 6 żk, D.Mulder 7, Gudde 7 - De Ceulaer 8, Benson 7, Ratinho 7 (83'- Chipciu 6), Obodai 8, Vicelich 7 (46'- H.Mulder 7) - Paluchowski 6 (74'- Ogunjimi 6)
  13. Nadeszła pora, by włączyć się do gry o Puchar Holandii. Rywalizację rozpoczynaliśmy od drugiej rundy, w której los skojarzył nas z innym przedstawicielem Eerste Divisie - Dordrechtem. To nie było wielkie sportowe widowisko. Kibice na Mandemakers nie mieli okazji podziwiać wielu sytuacji podbramkowych, chociaż mecz posiadał pewną dramaturgię. Moi zawodnicy dłużej utrzymywali się przy piłce, ale wystarczył jeden błąd, by to goście objęli prowadzenie. Futbolówkę w głupi sposób stracił Rudge, z czego skwapliwie skorzystał Eddy Putter i otworzył wynik. Głupio stracony gol nie podziałał na nas mobilizująco. Graliśmy bezbarwnie i zachowawczo, nie stwarzając zagrożenia pod bramką Dordrechtu. I kiedy powoli żegnałem się z nadzieją, wydarzył się cud. W doliczonym czasie gry, sędzia podyktował rzut wolny dla RKC. Odległość była duża, mimo to Fuchs zdecydował się na bezpośrednie uderzenie. Opłaciło się, bo piłka odbiła się rykoszetem od Maachi'ego i wylądowała tuż przy słupku! Rzutem na taśmę wyrównaliśmy, doprowadzając tym samym do dogrywki. Dodatkowe pół godziny nie przyniosło większych emocji, więc o wszystkim miał zadecydować konkurs rzutów karnych. Jako pierwszy piłkę na jedenastym metrze ustawił Luciano Ratinho. Brazylijczyk wziął spory rozbieg i nie dał szans Kooimanowi. Natomiast uderzenie Maachi'ego wybronił Zwarthoed - po pierwszej kolejce prowadziliśmy 1:0. Luwamo Garcia również zachował stalowe nerwy, zaś Versluis nie pozostał mu dłużny, wlewając nadzieję w serca gości. W trzeciej serii znów byliśmy świadkami dobrze wykonanych jedenastek - dla RKC strzelił Benson, a dla Dordrechtu Muhamadu. Dopiero Anthony Obodai nie sprostał wyzwaniu. Ghańczyk był blisko, jednak Kooiman zdołał sparować piłkę na słupek. Na szczęście Zijm fatalnie przestrzelił i przed ostatnią kolejką wciąż prowadziliśmy. Nerwówkę mógł zakończyć Adrian Paluchowski. Niestety, polski napastnik przeniósł futbolówkę nad poprzeczką. Zimnej krwi nie stracił za to Breinburg, więc w życie miała wejść zasada "nagłej śmierci". Dustley Mulder przełamał kiepską passę moich podopiecznych i postawił pod ścianą Manu Daghera. Zawodnik gości nie wytrzymał presji, trafił w słupek, dając awans RKC Waalwijk! Radość była tym większa, że w następnej rundzie czekał na nas amatorski Argon. KNVB Beker [2. runda] 26.09.2007, Mandemakers Stadion, Waalwijk RKC [2 L] - Dordrecht [2 L] 1:1 (0:1, 1:1) k 4:3 25'- Putter (0:1) 90'- Fuchs (1:1) MoM: Putter (8) Widownia: 4138 Zwarthoed 6 - Bakens 7 żk, ter Horst 7, Mulder 8, Rudge 7 - Chipciu 6 (46'- Benson 7), Garcia 7, Smarason 6 (81'- Ratinho 7), Obodai 7, Fuchs 8 - Berger 6 (46'- Paluchowski 7)
  14. Jest nieźle, ale jeszcze nad wieloma elementami trzeba popracować - - - - - - - - - - - Ostatnie dobre wyniki sprawiły, że na spotkanie z Telstarem jechaliśmy już jako drużyna górnej połowy tabeli. Podopiecznych Luca Nijholta nie można jednak lekceważyć, dlatego dokonałem kolejnej, drobnej modyfikacji ustawienia. Cofnąłem nieco bocznych pomocników, czując, że nadmiar swobody w meczu wyjazdowym zaszkodziłby RKC. Gospodarze szybko zadali pierwszy cios - w 13 minucie ten Heuvel pokonał Zwarthoeda. Świetną asystą popisał się w tej sytuacji van Dinteren. Nasza odpowiedź była błyskawiczna. Chwilę później De Ceulaer dośrodkował z rzutu rożnego, a Vicelich głową skierował piłkę do siatki. Pierwsza część gry była wyrównana, druga zresztą też, ale to my zrobiliśmy wystarczająco dużo, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 63 minucie Bakens znalazł się na połowie rywala i uderzeniem z 16 metrów zaskoczył Bultersa. Tym sposobem prawy obrońca dał RKC kolejne trzy punkty i sprawił mi imieninowy prezent. Eerste Divisie [6/38] 22.09.2007, Sportpark Schoonenberg, Ijmuiden Stormvogels Telstar [11] - RKC [8] 1:2 (1:1) 13'- ten Heuvel (1:0) 16'- Vicelich (1:1) 63'- Bakens (1:2) MoM: Bakens (8) Widownia: 1529 Zwarthoed 7 - Bakens 8, van Mosselveld 6, Mulder 7, Gudde 7 - De Ceulaer 8, Benson 7 (79'- Garcia 7), Ratinho 7, Obodai 6 (46'- Peters 7), Vicelich 8 - Ogunjimi 6 (46'- Paluchowski 7) Pierwszy period wygrał inny spadkowicz z Eredivisie, ADO Den Haag. Popularne "bociany" zdobyły aż 16 punktów, pięciokrotnie zwyciężając swoje mecze i tylko jeden raz remisując. RKC zajęło piąte miejsce, tracąc do lidera aż 6 oczek. Eerste Divisie - tabela końcowa I periodu
  15. Sezon rozpoczęliśmy od porażki do zera, jednak w kolejnych meczach widać było pewien postęp: w drugiej kolejce zdobyliśmy pierwszego gola, w trzeciej wywalczyliśmy pierwszy punkt. Teraz powinniśmy odnieść pierwsze zwycięstwo, tym bardziej, że TOP Oss nie należy do futbolowych gigantów. I rzeczywiście, udało się. Trzeba jednak przyznać, że jeden z zawodników TOP wydatnie nam w tym pomógł. Był to Charles Kazlauskas - Amerykanin, którego nazwisko również widniało w moim transferowym notatniku. Trzykrotnie nie potrafił zatrzymać Freda Bensona i uciekał się do ostrych fauli. Za pierwsze przewinienie otrzymał od sędziego słowną reprymendę, za drugie - żółtą kartę, a za trzecie wyleciał z boiska. Stało się to w 35 minucie, więc mieliśmy dużo czasu, by wykorzystać przewagę liczebną. Zrobiliśmy to na samym początku drugiej połowy - Paluchowski ostro dośrodkował w pole karne, a niezawodny Ogunjimi głową wykończył dobrą akcję Polaka. Odetchnąłem jednak dopiero w 81 minucie. Wtedy to Berger minął de Vogta i skierował piłkę do opuszczonej bramki. Takiej przewagi nikt nie miał prawa nam zabrać! W samej końcówce kropkę nad "i" postawił Ogunjimi, a asystę na swoim koncie zapisał De Ceulaer. Benji udowodnił, że bardzo precyzyjnie bije rzuty rożne. Stało się - wreszcie zwyciężyliśmy, chociaż czerwona kartka dla Kazlauskasa z pewnością ułatwiła nam zadanie. Warto odnotować, że między słupkami stanął Theo Zwarthoed, a to ze względu na kontuzję Weversa - Jurgen nadwyrężył ścięgno podkolanowe i miał pauzować przez najbliższy miesiąc. Eerste Divisie [4/38] 15.09.2007, TOP-Oss Stadion, Oss TOP [13] - RKC [17] 0:3 (0:0) 48'- Ogunjimi 81'- Berger 90'- Ogunjimi MoM: Ogunjimi (9) Widownia: 2797 Zwarthoed 7 - Bakens 7 żk, van Mosselveld 7 żk, Mulder 8, Gudde 7 żk - De Ceulaer 8, Benson 7 (81'- Garcia 7), Ratinho 7 (46'- Chipciu 7), Vicelich 7 - Ogunjimi 9, Paluchowski 7 (69'- Berger 7) Potyczkę ze słabym Veendam potraktowałem jako kolejną okazję do eksperymentów taktycznych. Tym razem wybiegliśmy na boisku ustawieniem 4-1-1-3-1. Efekt był... jak najbardziej zadowalający. Już w pierwszej odsłonie zaaplikowaliśmy gościom dwa gole. Najpierw De Ceulaer, po składnej akcji całego zespołu, a następnie Obodai, wykorzystując rzut karny. Jedenastkę wywalczył świetny tego dnia De Ceulaer. Po przerwie Fuchs przymierzył przepięknie, bezpośrednio z rzutu wolnego i ustalił wynik na 3:0. Efektowna gra, dominacja na boisku i świetny rezultat - czego chcieć więcej? Eerste Divisie [5/38] 19.09.2007, Mandemakers Stadion, Waalwijk RKC [14] - Veendam [18] 3:0 (2:0) 28'- De Ceulaer 33'- Obodai - K 68'- Fuchs MoM: De Ceulaer (8) Widownia: 4971 Zwarthoed 7 - Bakens 8, van Mosselveld 7, Mulder 7, Gudde 7 - De Ceulaer 8, Benson 7, Ratinho 7 (46'- Chipciu 6), Obodai 8 (90'- Pauletta 6), Fuchs 8 - Paluchowski 6 (64'- Ogunjimi 7)
  16. Katastrofalny początek sezonu sprawił, że szybko straciliśmy szanse na wygranie pierwszego periodu i błyskawiczny awans do baraży. W związku z tym, postanowiłem poeksperymentować z taktyką - zmieniłem ustawienie na bardziej ofensywne, dając więcej swobody bocznym pomocnikom: Bensonowi i De Ceulaer'owi. Co z tego wyszło w starciu przeciwko Den Bosch? No cóż, bramka padła szybko, tyle że dla rywali... Pan Frank "wolę grzać ławę w Vitesse" van Mosselveld skosił w polu karnym zawodnika gości, a Georgi Hristov perfekcyjnie wykonał jedenastkę. Zapowiadał się kolejny koszmar... Jednak wkrótce moi chłopcy złapali wiatr w żagle. Była 33 minuta, gdy Ogunjimi zdobył gola wyrównującego, przywracając wiarę w korzystny rezultat. Chwilę później już prowadziliśmy - na listę strzelców ponownie wpisał się wypożyczony z Genku Belg, wykorzystując dośrodkowanie De Ceulaera z rzutu rożnego. A to nie był jeszcze koniec snajperskich popisów RKC! Na 3:1 podwyższył Benson, który uderzył ładnie, zza pola karnego. Trzy bramki w dziesięć minut - to musiało robić wrażenie! Niestety, poczuliśmy się zbyt pewnie i zdążyliśmy jeszcze stracić gola "do szatni". Wevers obronił wprawdzie rzut wolny Hristova, ale przy dobitce van der Biezena nie miał nic do powiedzenia. W drugiej połowie "smoki" poszły za ciosem i doprowadziły do wyrównania. Beekmans zacentrował z rzutu rożnego wprost na głowę Paymansa. Mecz skończył się wynikiem 3:3 - szkoda, bo rywal był do ogrania. Nie cierpię, gdy moi zawodnicy trwonią wywalczoną wcześniej przewagę. Eerste Divisie [3/38] 2.09.2007, Mandemakers Stadion, Waalwijk RKC [20] - FC Den Bosch [16] 3:3 (3:2) 4'- Hristov - K (0:1) 33'- Ogunjimi (1:1) 39'- Ogunjimi (2:1) 43'- Benson (3:1) 45'- van der Biezen (3:2) 59'- Paymans (3:3) MoM: Ogunjimi (8) Widownia: 7482 Wevers 6 - Bakens 7, van Mosselveld 5 żk, Mulder 6 żk, Gudde 7 żk - De Ceulaer 7, Benson 8, Ratinho 8, Obodai 6 (46'- Fuchs 7) - Ogunjimi 8, Paluchowski 7 (46'- Di Gregorio 6 ktz, 67'- Chipciu 7)
  17. Eliminacje do Ligi Mistrzów wkroczyły w decydującą fazę. Tradycyjnie, w fazie grupowej miało zabraknąć Mistrza Polski - Zagłębie Lubin najpierw pokonało Debrecen, by ostatecznie ulec rzymskiemu Lazio. Większych niespodzianek nie stwierdzono - zaskoczyć mógł jedynie triumf Slavii Praga nad Dynamem Kijów. Wraz z końcem sierpnia zamknięto również okno transferowe. Oto najciekawsze transfery tego miesiąca. Transfery TOP 10 - ŚWIAT 1. Adrian Mutu (Fiorentina -> Liverpool) 38 mln 2. Nihat (Villarreal -> Porto) 22 mln 3. Ricardo Quaresma (Porto -> Benfica) 16,75 mln 4. Zdravko Kuzmanovic (Fiorentina -> Tottenham) 16,5 mln 5. Antonio Di Natale (Udinese -> Porto) 15,75 mln 6. Angelo Palombo (Sampdoria -> Fiorentina) 15,5 mln 7. Arouca (Fluminense -> Lille) 14,75 mln 8. Rodrigo Palacio (Boca -> Villarreal) 12,25 mln 9. Borja Oubina (Celta -> Mallorca) 10,5 mln 10. Carlos Salcido (PSV -> Benfica) 10 mln TOP 9 - HOLANDIA 1. Salvador Cabanas (America -> PSV) 5,75 mln 2. Muslu Nalbantoglu (NEC -> Feyenoord) 4,7 mln 3. Carlos Garcia (Almeria -> AZ) 3,6 mln 4. Igor Denisov (Zenit -> NEC) 2,5 mln 5. Gheorghe Bucur (Poli 1921 -> Vitesse) 1,6 mln 6. Armend Dallku (Worskla -> Vitesse) 1 mln 7. George Blay (Dinamo Bukareszt -> Vitesse) 350 tys 8. Rogier Wissink (Go Ahead -> SC Cambuur) 95 tys 9. Leroy Fer (Feyenoord -> Roda JC) 40 tys 10. Reinier Robbemond (De Graafschap -> Eindhoven) 1 tys TOP - POLACY 1. Dariusz Dudka (Wisła -> AEK) 1,1 mln
  18. Wreszcie nadszedł ten dzień. 19.08.2007 roku miałem zadebiutować w roli szkoleniowca RKC Waalwijk. Już w pierwszej kolejce podejmowaliśmy jeden z moich byłych klubów - RBC Roosendaal. Zapowiadał się wyrównany mecz, więc na trybunach pojawiło się sporo kibiców. To cieszy, zwłaszcza że dla wielu z nich drugoligowe potyczki były na Mandemakers nowością. Opaskę kapitańską powierzyłem Timowi Bakensowi, jego zastępcą mianowałem van Mosselvelda. Ustawiłem drużynę stosunkowo ofensywnie, jednak nie przyniosło to zamierzonego rezultatu. Pierwszą groźną akcję przeprowadzili bowiem goście, a konkretnie Iwan Redan - zawodnik, którego próbowałem ściągnąć przed sezonem. Wysoki napastnik RBC nie zdołał jednak pokonać Weversa z bliskiej odległości. Natychmiastową odpowiedzią mogła być kontra wyprowadzona przez De Ceulaera i Paluchowskiego, lecz strzał Polaka wybronił Friebel. Chwilę później Adrian znów świetnie urwał się obrońcom, ale tym razem również nie znalazł recepty na dobrze dysponowanego golkipera pomarańczowych. No i stało się - w 26 minucie Redan wykorzystał zamieszanie w polu karnym, dotkliwie karząc nas za dwie zmarnowane sytuacje. Gra moich podopiecznych nie mogła się podobać. W defensywie trzymali się dzielnie, ale atak wyglądał bardzo mizernie. Niby próbował szarpać Paluchowski, niby przed szansą stanął Berger... jednak wszystko to anemiczne, pozbawione pewności siebie. W drugiej połowie postawiłem wszystko na jedną kartę. Myślałem, że przyniesie to pozytywny efekt, gdy De Ceulaer popisał się piękną szarżą i ostro dośrodkował w pole karne. Niestety, rezerwowy Ogunjimi trafił wprost w bramkarza. W końcówce podobną okazję zmarnował Berger - wyprzedził obrońców i wystawił Friebela na poważną próbę, z której młody golkiper wyszedł zwycięsko. Wynik nie uległ już zmianie. Brakowało woli walki, pazura, chęci gry u moich podopiecznych. Czułem, że czeka nas jeszcze dużo, dużo pracy. Eerste Divisie [1/38] 19.08.2007, Mandemakers Stadion, Waalwijk RKC [-] - RBC [-] 0:1 (0:1) 26'- Redan MoM: Redan (8) Widownia: 6067 (Wevers 7 - Bakens 7, van Mosselveld 7, Mulder 7, Gudde 7 - De Ceulaer 7, Benson 7, Ratinho 7 (62'- Chipciu 6), Obodai 7 (62'- Fuchs 7) - Berger 6, Paluchowski 6 (46'- Ogunjimi 7 żk) Prezes nie był zadowolony z mojego debiutu, ale inauguracyjna porażka okazała się być tylko jednym z problemów. Otóż Vitesse zarzuciło sieci na van Mosselvelda, a gdy odmówiłem sprzedaży zawodnika, ten obraził się, mrucząc pod nosem coś o współczesnym niewolnictwie. Nie podobał mi się ton młodego obrońcy, miałem jednak nadzieję, że szybko zapomni o całej sprawie. W przeciwnym razie będę musiał pozbyć się zgniłego jaja, psującego atmosferę w drużynie. W drugiej kolejce czekał nas wyjazd do Eindhoven. Znów byliśmy faworytami i znów daliśmy ciała na całej linii. Nasza gra była żenująca niczym żarty Strasburgera. Zero polotu, fantazji... Może to wina taktyki? Wynik otworzył Tom Zoontjes, czyli kolejny zawodnik, na którego jeszcze niedawno miałem zakusy... Wykorzystał dokładne dośrodkowanie Lim-Duana z rzutu rożnego. Na początku drugiej odsłony rywale wbili nam drugiego gola, tym razem po rzucie karnym. Mulder rzekomo sfaulował Netteba, a jedenastkę wykorzystał Zoontjes. Środkowy obrońca strzela nam dwie bramki, niech to wystarczy za komentarz. Dopiero 5 minut przed końcem meczu strzelecką indolencję RKC przerwał Adrian Paluchowski, popisując się przepięknym uderzeniem zza pola karnego w samo okienko. Tylko co z tego, skoro znów przegrywamy? Eerste Divisie [2/38] 29.08.2007, Jan Louwers Stadion, Eindhoven Eindhoven [10] - RKC [17] 2:1 (1:0) 12'- Zoontjes (1:0) 54'- Zoontjes - K (2:0) 85'- Paluchowski (2:1) MoM: Zoontjes (9) Widownia: 2371 (Wevers 6 - Bakens 6 żk, ter Horst 7, Mulder 7 żk, Gudde 7 - De Ceulaer 6, Benson 7, Ratinho 7 (46'- Smarason 6), Obodai 6 (69'- Fuchs 7) - Berger 7 (46'- Ogunjimi 6), Paluchowski 7
  19. Tradycyjnie, sezon w Holandii rozpoczynał mecz o Johan Cruijff-schaal, czyli krajowy superpuchar. Tegoroczna potyczka pomiędzy Ajaxem a PSV nie należała do szczególnie porywających i zakończyła się skromnym zwycięstwem ekipy z Amsterdamu, 1:0. Gola na wagę triumfu strzelił w 61 minucie Klaas-Jan Huntelaar, skutecznie egzekwując rzut karny. Ciekawiej było za to na rynku transferowym. Oto największe transfery lipca: na świecie, w Holandii i z udziałem Polaków. Transfery TOP 10 - ŚWIAT 1. Lucho Gonzalez (Porto -> Tottenham) 15 mln 2. David Bentley (Blackburn -> Newcastle) 14,75 mln 3. Vagner Love (CSKA -> Newcastle) 14,25 mln 4. Luka Modric (Dinamo -> Man City) 13,25 mln 5. Giampaolo Pazzini (Fiorentina -> Olympique Lyonnais) 12,75 mln 6. Petri Pasanen (Werder Brema -> Juventus) 9,5 mln 7. Shunsuke Nakamura (Celtic -> Man City) 9 mln 8. Luisao (Benfica -> PSV) 7,25 mln 9. Arnold Bruggink (Hannover -> Blackburn) 7,25 mln 10. Andriy Rusol (Dnipro -> Livorno) 6,5 mln TOP 10 - HOLANDIA 1. Luisao (Benfica -> PSV) 7,25 mln 2. Emir Spahic (Lokomotiw Moskwa -> FC Groningen) 2 mln 3. Davy De Fauw (Roda JC -> NEC) 950 tys 4. Boris Zivkovic (Hajduk -> FC Twente) 475 tys 5. Birkir Bjarnason (Viking -> Roda JC) 120 tys 6. Davy Veltman (SC Cambuur -> Heracles) 100 tys 7. Patrick van Diemen (RKC -> Heracles) 95 tys 8. Adrian Paluchowski (Legia -> RKC) 90 tys 9. Luciano Ratinho (Beira-Mar -> RKC) 85 tys 10.Raoul Henar (Kozakken Boys -> Helmond) 50 tys TOP 10 - POLACY 1. Maciej Iwański (Zagłębie Lubin -> FC Kopenhaga) 1,2 mln 2. Arkadiusz Głowacki (Wisła -> Wolfsburg) 875 tys 3. Adrian Paluchowski (Legia -> RKC) 90 tys
  20. Muszę przyznać, że z dokonanych transferów byłem średnio zadowolony. Nie udało mi się znaleźć odpowiedniego lewego pomocnika (wyciągnąłem z rezerw 22-letniego Tima Petersa), ani prawego obrońcy. Wielu zawodników odrzucało oferty kontraktów, jakie im proponowałem, a nie zamierzałem wydawać pieniędzy na przeciętniaków. Stwierdziłem, że najwyżej załatam dziury co bardziej utalentowanymi juniorami. Oto komplet zakupów: Luciano Ratinho (BRA, 27 lat) - ofensywny pomocnik pozyskany z portugalskiego Beira-Mar za 85 tysięcy. Potrzebowaliśmy takiego piłkarza "na teraz" i doświadczony Brazylijczyk pasował jak ulał. Zażądał naprawdę sporej pensji - miałem nadzieję, że szybko się spłaci. Adrian Paluchowski (POL, 19 lat) - młody, polski napastnik przybył z Legii za 90 tysięcy euro. Czułem, że sprawdzi się w lidze holenderskiej. Alexandru Chipciu (ROM, 18 lat) - talent, odkryty przeze mnie podczas niedawnego pobytu w Rumunii. Zarząd klubu FC Brasov chyba nie doceniał umiejętności młodego, ofensywnego pomocnika, gdyż sprzedał go za marne 7 tysięcy. Idealny zmiennik dla Ratinho. Olivier ter Horst (HOL, 18 lat) - młodziutki lewy obrońca pozyskany z młodzieżówki PSV Eindhoven. Kosztował nas 22 tysięcy - na razie będzie pełnił rolę rezerwowego. Amor Smarason (ISL, 18 lat) - młodzieżowy reprezentant Islandii to melodia przyszłości. Ofensywny pomocnik opuścił Heerenveen za 14 tysięcy euro i prawdopodobnie będzie ogrywał się w naszych rezerwach. Waalwijk opuściło też kilku zawodników, w tym Martijn Reuser. Doświadczony pomocnik przeszedł do Arminii Bielefeld, dzięki czemu zainkasowaliśmy 75 tysięcy euro. Po dokonaniu transferów, mogliśmy przejść do rozegrania serii meczów towarzyskich. Wyniki sparingów wyglądały obiecująco, chociaż sugerowały dużą niestabilność moich podopiecznych. Potrafili bowiem pokonać pierwszoligową Rodę Kerkrade, by przegrać z amatorskim Waasland. Mecze towarzyskie 13.07.2007, Mandemakers Stadion, Waalwijk RKC [2 L] - Excelsior [1 L] 0:1 (0:0) 52'- Voskamp MoM: Voskamp (8) Widownia: 1978 20.07.2007, Mandemakers Stadion, Waalwijk RKC - RKC II 6:0 (3:0) 10'- Chipciu 12'- Berger 36'- Berger 46'- Smarason 68'- Fuchs 82'- Garcia MoM: Berger (9) Widownia: 51 27.07.2007, Puyenbeke Stadion, Sint-Niklaas Waasland - RKC 2:0 (1:0) 23'- Driesen 74'- Jonckheere MoM: Driesen (8) Widownia: 541 3.08.2007, Mandemakers Stadion, Waalwijk RKC [2 L] - Roda JC [1 L] 1:0 (1:0) 11'- Paluchowski MoM: Paluchowski (8) Widownia: 2295 7.08.2007, Mandemakers Stadion, Waalwijk RKC [2 L] - De Graafschap [1 L] 0:0 MoM: Frankel (7) Widownia: 2157
  21. Deszczowego, wiosennego dnia zameldowałem się w Brabancji Północnej - prowincji leżącej... na południu Holandii. Znałem te tereny całkiem nieźle, ponieważ wiele lat spędziłem trenując RBC Roosendaal. Najbardziej rozpoznawalnym lokalnym klubem było, rzecz jasna, słynne PSV - wielokrotny mistrz kraju i zdobywca Pucharu Europy w 1988 roku. Jednak tym razem nie pojechałem do Roosendaal, ani tym bardziej do Eindhoven. Moją stacją docelową było Waalwijk. Jest to niewielkie, 40-tysięczne miasto, nie wyróżniające się niczym szczególnym spośród innych holenderskich miejscowości. Kibice piłkarscy mogli je kojarzyć ze względu na drużynę RKC (Rooms Katholieke Combinatie), która wiele sezonów spędziła w Eredivisie. I właśnie ten klub miałem poprowadzić z powrotem na futbolowe salony. Pierwszy zespół rozgrywał swoje mecze na stadionie Mandemakers, mogącym pomieścić 7500 widzów. RKC nie miało na koncie żadnych spektakularnych sukcesów, ale od początku XXI wieku stale gościło w najwyższej klasie rozgrywkowej, trwale wpisując się w klimat Eredivisie. Tegoroczny spadek był więc sporym zaskoczeniem, chociaż żółto-niebiescy zazwyczaj kończyli rywalizację w dolnych rejonach tabeli. Prezes Ad Passier przywitał mnie serdecznie i szybko wyłożył kawę na ławę: naszym celem jest awans, koniec kropka. Żadnych "ale". Sezon 2008/2009 RKC ma spędzić już w ekstraklasie. Wymagania spore, ale przynajmniej konkretne. Mój asystent, Adrie Bogers twierdził, że zawodnicy spokojnie podołają temu zadaniu, jednak na spotkanie z piłkarzami szedłem lekko zestresowany. Jeśli okazałoby się, że większość to piłkarski szrot, znalazłbym się w bardzo niewygodnym położeniu. Oto jakie notatki poczyniłem po przeglądzie wojsk: Bramkarze Jurgen Wevers (HOL, 28 lat) - wychowanek De Graafschap jest całkiem niezłym golkiperem. Sprawia wrażenie solidnego i pewnego swoich interwencji. Oby nie było to mylne wrażenie. Theo Zwarthoed (HOL, 24 lata) - młodszy, ale prezentujący umiejętności zbliżone do kolegi po fachu. Niestety, wypożyczony z AZ Alkmaar bramkarz ma spore problemy z grą na przedpolu. Obrońcy lewi Frank van Mosselveld (HOL, 23 lata) - mimo młodego wieku prezentuje się nad wyraz dobrze! Świetny w odbiorze, mocny fizycznie i silny mentalnie. Ma zadatki na prawdziwą gwiazdę. Obrońcy prawi Tim Bakens (HOL, 24 lata) - również bardzo utalentowany gracz. Może nieco gorszy technicznie od van Mosselvelda, ale za to bardzo silny, wytrzymały i pracowity. Obrońcy środkowi Dustley Mulder (HOL, 22 lata) - ma wszystko, czego potrzebuje dobry stoper. Wychowankowi Feyenoordu wróżę ciekawą przyszłość. Wouter Gudde (HOL, 22 lata) - jak wyżej. Gdy Mulder uczył się piłkarskiego rzemiosła na De Kuip, Wouter kopał piłkę kilka kilometrów dalej w barwach Sparty. I również wyrósł na bardzo dobrego defensora. Humphrey Rudge (HOL, 29 lat) - najbardziej doświadczony na tej pozycji. Większość kariery spędził w Rodzie Kerkrade, ostatnio tułał się po Cyprze i Szkocji, ale nie zatracił swoich umiejętności. Nadal solidny obrońca. Hubertson Pauletta (HOL, 17 lat) - ambitny młodzian zbierał szlify w szkółce mojego ADO Den Haag. Wciąż brakuje mu boiskowego cwaniactwa, jednak czuję, że będą z niego ludzie. Savvas Exouzidis (GRE, 25 lat) - Grek urodzony w Niemczech mnie nie zachwycił. Będzie wychodził na boisko jedynie w ostateczności - jest zbyt wolny i kiepski w odbiorze. Pomocnicy środkowi (defensywni) Ivan Vicelich (NZL, 30 lat) - 60-krotny reprezentant Nowej Zelandii należy do zawodników wysoce wszechstronnych. Najlepiej czuje się na pozycji defensywnego pomocnika i tam też zamierzam go wystawiać. Wieloletnie doświadczenie w Eredivisie z pewnością zaprocentuje. Anthony Obodai (GHA, 25 lat) - filigranowy Ghańczyk ma za sobą ponad 20 spotkań w barwach Ajaxu, a to już świadczy o jego umiejętnościach. Świetna technika, dobra szybkość, precyzyjne podania - oto znaki rozpoznawcze reprezentanta afrykańskiego kraju. Pomocnicy środkowi Robert Fuchs (HOL, 32 lata) - doświadczony, były piłkarz PSV nadal utrzymuje wysoką formę. Niestety, metryki nie oszukamy - to zapewne ostatni/przedostatni sezon Fuchsa. Pomocnicy lewi Fred Benson (HOL, 23 lata) - urodzony w Ghanie, były młodzieżowy reprezentant Holandii. Dobry, naprawdę dobry. Pomocnicy prawi Benji De Ceulaer (BEL, 23 lata) - bez dwóch zdań, największa gwiazda RKC. Znakomity technicznie, etatowy wykonawca stałych fragmentów gry. Istny skarb! Luwamo Garcia (BEL, 22 lata) - pochodzący z Angoli, ale posiadający belgijski paszport zawodnik jest świetnym, bardzo szybkim dryblerem. Idealny zmiennik dla swojego rodaka. Martijn Reuser (HOL, 32 lat) - swego czasu regularnie zakładał koszulkę Ajaxu. Te czasy minęły jednak bezpowrotnie. Nadal prezentuje dobry poziom, ale wiek robi swoje. Warto odnotować, że Reuser zaliczył jeden występ w seniorskiej reprezentacji Oranje. Napastnicy Alexandre Di Gregorio (BEL, 27 lat) - niezły. W zeszłym sezonie strzelił 11 goli w drugiej lidze belgijskiej. Ruud Berger (HOL, 27 lat) - podobny do swojego rówieśnika, może minimalnie lepszy. Marvin Ogunjimi (BEL, 19 lat) - wypożyczony z Genku. Mający nigeryjskie korzenie Belg jest bardzo dobrze przygotowany fizycznie. Inne zalety też posiada, mam nadzieję, że udowodni to na murawie. Podsumowanie: Skład faktycznie prezentuje się dobrze jakościowo, ale ilościowo jest już gorzej. Potrzebuję zmienników dla lewego i prawego obrońcy, oraz lewego pomocnika. Ponadto chcę uzupełnić drugą linię dwójką środkowych, ofensywnych pomocników i wzmocnić atak, pozyskując jednego lub dwóch napastników. Prezes zaoferował aż 580 tys. euro na transfery, więc szansa na zrobienie satysfakcjonujących zakupów była spora.
  22. Chyba każdy darzy szczególnym sentymentem miejsce, w którym rozpoczynał swoją trenerską przygodę. Pierwszy klub ciężko wymazać z pamięci. Zostaje w sercu na zawsze, choćby przez wdzięczność za kredyt zaufania, dany młodemu, niedoświadczonemu managerowi. W roli pierwszego szkoleniowca zadebiutowałem wiele lat temu, w holenderskim drugoligowcu Haarlem FC. Prezes zaryzykował, obsadzając tak ważne stanowisko anonimowym facetem z Polski, ale ryzyko opłaciło się. Na trenerskiej ławce poczułem się jak ryba w wodzie i szybko poprowadziłem drużynę ku sporym sukcesom. Od razu wywalczyłem nieoczekiwany awans do Eredivisie, a następnie usadowiłem klub w samym środku krajowej elity. Dotarliśmy nawet do finału Pucharu Holandii, gdzie jednak nie sprostaliśmy słynnemu Feyenoordowi. Kolejnym przystankiem w kraju tulipanów było ADO Den Haag - ekipa bardziej znana i renomowana niż Haarlem. Większa była też presja, ale udźwignąłem ją - walczyłem o czołowe lokaty w lidze, zdobyłem Puchar Intertoto oraz upragniony Puchar Holandii, rewanżując się rywalom z Rotterdamu za wcześniejszą porażkę. Wreszcie, po raz pierwszy w karierze doprowadziłem klub do fazy grupowej Ligi Mistrzów! Ba, byłem nawet bliski awansu do następnej rundy, ale Bayern Monachium pozbawił ADO złudzeń... w doliczonym czasie gry. Hagę żegnałem z wielkim żalem, bardzo zżyłem się z tamtejszymi zawodnikami i kibicami. Do dziś uważnie śledzę wyniki popularnych Bocianów. Mój pobyt w Holandii nie był jednak usłany wyłącznie różami. Największą klęskę poniosłem w Volendam - spędziłem tam zaledwie jeden, nieudany sezon, zakończony grą w barażach o utrzymanie. W dramatycznych okolicznościach uratowałem "pomarańczowym" Eredivisie, ale atmosfera w szatni była nie do zniesienia. Opuściłem nie tylko portowe miasto, ale w ogóle Niderlandy. Przez kilka lat tułałem się po różnych krajach - Belgii, Grecji i Niemczech. Odnosiłem tam spore sukcesy, odbudowałem się trenersko. Mogłem więc wrócić do korzeni. Tym razem objąłem RBC Roosendaal, gdzie powtórzyłem osiągnięcia z ADO - wicemistrzostwo Holandii oraz dobra gra w europejskich pucharach. Przygodę z Ligą Mistrzów zakończyliśmy dopiero w 1/8 finału, ulegając wielkiemu Manchesterowi United. A wszystko to, mimo poważnych problemów finansowych. Prowadzenie klubu, przejętego przez zarząd komisaryczny nie może być przecież łatwym zadaniem. Ostatni etap mojej holenderskiej kariery okazał się najmniej barwny. Z Heraclesem Almelo nic nie wywalczyłem, ale też nie musiałem obawiać się spadku. Ot, solidny ligowy średniak. Gdy pożegnałem kameralny Polman Stadion, myślałem że to definitywny koniec, że w te okolice już nigdy nie wrócę. Znów ruszyłem w świat i długo sądziłem, że w krainie wiatraków nikt już o mnie nie pamięta. Myliłem się. - - - - - - - - - Był maj 2007 roku. Koniec kolejnego, wyjątkowo emocjonującego sezonu w Eredivisie. Trzeci raz z rzędu mistrzowską paterę wznieśli piłkarze PSV, więc ulice Eindhoven wypełniły się szalejącymi ze szczęścia kibicami, ubranymi w tradycyjne, pasiaste koszulki. Jak to zwykle bywa - gdy wielcy świętowali, nieopodal maluczcy w ciszy przeżywali swój dramat. Kilkadziesiąt kilometrów dalej niewielki klub musiał pogodzić się z goryczą spadku do drugiej ligi. Fani kryli twarze w żółtych szalikach, nie mogli uwierzyć, że ich ulubieńcy przegrali baraże o utrzymanie. Przez kilka lat miasto żyło weekendowymi potyczkami z Ajaxem, PSV i innymi możnymi holenderskiego futbolu. Teraz miało tego zabraknąć. Prezes Ad Passier nie namyślał się długo. Wręczył wypowiedzenie trenerowi Markowi Wotte i chwycił za telefon. Już od kilku tygodni miał upatrzonego następcę na to stanowisko, a teraz w duchu modlił się, by główny kandydat przyjął propozycję. Modlitwy prezesa został wysłuchane. Postanowiłem podjąć wyzwanie i po raz kolejny spróbować swoich sił w Holandii.
  23. Flat Eric

    Islands of Peace

    Cierpliwość się opłaciła! Kolejny cel - wyjście z grupy? ;)
  24. Pora zamknąć temat. Pewnie jeszcze tu wrócę, ale chwilowo brakuje mi cierpliwości.
  25. Gratulacje... Glik i Pazdan Mistrzami Europy
×
×
  • Dodaj nową pozycję...