Skocz do zawartości

Flame

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    220
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Flame

  1. Flame

    Małe jest piękne

    Nazajutrz, do zupełnie innego i usytuowanego w odmiennej części stolicy Liechtensteinu biura wszedł łysawy, ubrany w schludny garnitur mężczyzna. Po wparowaniu do gabinetu, spojrzał na jego właściciela, rzucił mu na biurko najnowsze wydanie Szwajcarskiego Gońca Piłkarskiego i czekał na jego reakcję. Premier Klaus Tschütscher prezentu podniósł tylko głowę i krótkim skinieniem głową wskazał gościowi drzwi. Sam zajął się analizą miejscowego brukowca. Okładkę zajął przewidywany w poprzednim odcinku tytuł, w środku zaś, z racji specjalnie dla niego przeznaczonej wersji limitowanej dziennika, widniała ulotka z obszernym napisem: POSTULATY A pod nim w punktach wymieniono: 1. Zalegalizowanie niezależnych od partii i pracodawców związków zawodowych. 2. Organizacja czegoś, co wypełni czas młodzieży, rozwinie ich pasje (wg sondażu TNS OBOP 70% populacji w wieku 16- 21 lat wyraża chęć wyjazdu poza Liechtenstein w celu realizacji swoich zainteresowań). 3. Przestrzeganie zagwarantowanej w Konstytucji państwa wolności słowa, druku i publikacji. 4. Większą szansę pracy dla obywateli Liechtensteinu 5. Wprowadzenie bonów żywnościowych na mięso. 6. Zagwarantowanie prawa do strajku. 7. Wprowadzenie wszystkich sobót wolnych od pracy. 8. Ogólny rozwój kultury Liechtensteinu, rozpropagowanie kraju w Europie. 9. Obniżenie wieku emerytalnego - dla kobiet do 50 lat, dla mężczyzn do 55, lub zapewnienie emerytur po przepracowaniu w PRL 30 lat dla kobiet i 35 dla mężczyzn. Jeśli nie spełni Pan minimum trzech z wymienionych żądań, tym razem zamiast kartonowej ściany, i zamiast baskijskiego - pańskie ciało będzie musiało naruszyć konstrukcję muru chińskiego. Pozdrawiamy! Premiera Tschutschera groźba zburzenia jego osobą jedynej widocznej z księżyca budowli na Ziemi nie wzruszyła jednak w żadnym stopnmiu. On miał już plan, wystarczył tylko jeden, krótki telefon... *** Niestety, zamiast służyć rozpropagowaniu liechtenskienskiej jakości piłki nożnej i poprawie pozycji w tabeli, nadchodzący mecz z FC Zurych postrzegany jest jedynie za szansę rehabilitacji, po bardzo nieudanym meczu z Realem Saragossą w ramach Ligi Europejskiej. A przecież kibice z Vaduz i północy Szwajcarii z bliżej nieokreślonych powodów zwalczają się okrutnie, trzeba jednak przyznać, że nienawiść ta wypływa głównie ze stolicy Liechtensteinu. Piłkarze z Zurychu bardziej zajęci są bowiem derbami z Grashoppers, nie ma się jednak co dziwić fanom FC Vaduz, bowiem w ich mieście tak ważnych spotkań nie przewidziano. Tymczasem Osasuna sprzątnęła nam sprzed nosa Davide Petrucciego, więc nadal musimy zadowalać się hodującym w swoim nosie najmniej pożyteczne owady świata, Amirem Sayoudem. Algierczyk obraził się śmiertelnie za trwający 15 minut pobyt w zespole rezerw i ani myśli wrócić do dyspozycji sprzed roku. Jeden pozytywny mecz ligowy to bowiem za mało, by cały zespół zapomniał o piłkarzu, którego mimo skłonności do nadymania się niczym balon i puszenia się jak wzdęty paw na boisku potrafi przepchnąć każdy, z arbitrem głównym włącznie. Gdyby nie brak zmiennika, Sayoud wróciłby już pewnie do swojej ojczyzny, póki co jednak żaden przystępny cenowo i odpowiedni do gry zespołu zawodnik nie istnieje dla FC Vaduz na rynku transferowym. Z muchami Algierczyka i odmienionym względem meczu z Saragossą składem drużyny przystąpiliśmy do spotkania z FC Zurych. Niesieni najgorętszym za mojej kadencji dopingiem ponad 6000 kibiców na Rheinpark Stadion wzorem St. Gallen już pierwszą swoją akcję zwieńczyliśmy golem. Debiutujący na lewym skrzydle Nicola Sansone po dobrym dograniu Moreno Merendy znalazł się 10 metrów przed bramką gości, zawarty między nią a jego nogą kąt 45° nie gwarantował jednak skutecznego wykończenia akcji. Włoch podciął więc delikatnie piłkę, a jabulani, odbijając się przy okazji od słupka, idealnie zmieściła się w metalowej konstrukcji,. Zaskoczony tak niekorzystnym początkiem spotkania FC Zurych długo nie potrafiło wyprowadzić zadowalającego ataku. Dopiero w 19. minucie Peter Jehle poczuł piłkę w swoich obszernych dłoniach, strzał Milana Gajica był jednak na tyle anemiczny, że bramkarz FC Vaduz mógł się futbolówce przyjrzeć, ocenić jej obwód, stopień napompowania, a na koniec wytrzeć o klubową koszulkę. Po pół godzinie gry było już 2:0. Po wykonywanym przez tak często wspominanego dziś Sayouda rzucie wolnym, najwyżej w polu karnym wyskoczył Romano Denneboom i umieścił piłkę w samym okienku bramki Johnny Leoniego. Choć do przerwy nie wydarzyło się już nic godnego uwagi i wydawało się, że podłamany zespół gości podda drugą połowę, FC Zurych zaskoczyło i w 47., 56. oraz 62. minucie wyprowadziło trzy świetne ataki, które tylko dzięki niefrasobliwości szwajcarskich napastników nie skończyły się wyprowadzeniem gości na prowadzenie w tym spotkaniu. Jednak Po nieudanej próbie oblężenia bramki FC Vaduz, nasi rywale poddali się i uznali wyższość zarówno naszych piłkarzy, jak i liechtensteinskich kibiców. Mecz: Skład/Taktyka:
  2. Flame

    Haxball

    Też się piszę.
  3. Flame

    Małe jest piękne

    Jedynie dwójka otrzepujących się z resztek farby i płyty kartonowej mężczyzn przyjmowała korytarzowe wydarzenia z mniejszym entuzjazmem. Panowie siedzieli na nie przykrytej jeszcze euforią okazałej grupy ławce, rozmyślając nad wydarzeniami zza tak kontrowersyjnej ściany i kosztami jej naprawy. „Dwaj narodowi bohaterowie ostatnich miesięcy, idole miejscowej młodzieży wyrzuceni z własnych gabinetów przez wąsatych rewolucjonistów!” – Szwajcarski Goniec Piłkarski już zacierał ręce na myśl o pierwszej stronie najnowszego wydania. Tymczasem korytarzowy bohater zaczął uciszać swój elektorat i stanął na środku utworzonego po chwili koła. Jego głos niczym dzwon grzmiał w całym budynku, słowa „Rewolucji nie robi się w jedwabnych rękawiczkach.” na długo utkwią w pamięci pary siedzącej na ławce. Po chwili cytujący je mężczyzna dodał nagrodzone kolejną salwą braw „Liechtenstein dla obywateli Liechtensteinu” i wraz z podanym przez jednego z członków ochrany ochrony dokumentem najwyższej dla niego wagi, cały tłum i swoją osobę skierował w stronę odległych, wyjściowych drzwi. *** Rok temu, po dwumeczu z estońską Narwą Trans na naszej drodze ku fazie grupowej Ligi Europejskiej stanął Sporting Lizbona. Po porażce 1:3 w Portugalii, u siebie również nie udało się choćby zremisować z zespołem Paulo Sergio i odpadliśmy w słabym stylu z 3. rundy kwalifikacyjnej. Dziś zaczynamy dwumecz w tej samej fazie rozgrywek od spotkania na Rheinpark Stadion, lecz przeciwnik mimo małych zasług na polu międzynarodowym w ostatnich 40 latach, klasą przewyższa nas, Sporting i Warmię Grajewo razem wziętych. Do Vaduz przybyła bowiem 7. drużyna Primera Division ostatniego sezonu, Real Saragossa. Mecz ten pokazał jednak, jak wiele brakuje nam do dwukrotnych pogromców Realu Madryt w rozgrywkach 2010/2011. Już w 17. minucie Matteo Contini bez żadnych problemów obrócił się w polu karnym Vaduz w otoczeniu 15 innych zawodników i huknął z 5 metrów od bramki, pozbawiając Petera Jehle szans na skuteczną interwencję. 20 minut później było już 0:2. Z lewej strony boiska piłkę wrzucał Ivan Obradovic, kiedy to w polu karnym Stendardo zarażał swoją kolekcjonerską pasją Lucę Denicola. Angel Lafita wykorzystał to bez skrupółów i poszanowania dla hobby , choć musze szczerze przyznać, że tym razem Jehle mógł się spisać lepiej. Myślę jednak, że niewiele by ta sytuacja pomogła, gdyż kolejne ataki rozsierdzonej niewykorzystaną przez Lafitę „setką” mogłyby skończyć się potrojeniem oglądanego wyniku. A tak, goście nie forsowali tempa i myśląc już o kolejnej rundzie eliminacji i przygotowaniach do nowego sezonu co jakiś czas kłuli obronę Vaduz pojedynczymi atakami. Jeden z nich, mimo iż niegroźny, w 61. minucie zakończył się podyktowaniem przez arbitra wątpliwego rzutu karnego. Wprowadzony na boisko Tom Sadeh, zyskując przydomek „penaltymaster” po raz n-ty w idiotyczny sposób sprokurował kontrowersyjną sytuację we własnej „16”, a wypożyczony z Juventusu do Saragossy, Ciro Immobile bez problemu, z jedenastu metrów umieścił piłkę w bramce. 10 minut później czerwoną kartkę otrzymał Mathias Christen, lecz znani z iberyjskiej wrażliwości goście uznali wynik 3:0 za w pełni zadowalający. Mecz: Skład/Taktyka:
  4. Flame

    Małe jest piękne

    Dzięki zwycięstwu w dwumeczu nad Dynamem Tibilisi europejsko – ligowy przekładaniec rozciągnął się do niebotycznych rozmiarów. Najbliższy mecz Superligi, z Sankt Gallen od starcia z rywalem w ramach Ligi Europejskiej, Realem Saragossą dzielą 3. dni. Potem 48 godzin przerwy i pojedynek z FC Zurych, kolejne 3. dni i rewanż z Hiszpanami. Całą wyliczankę wieńczy wyjazdowy mecz z FC Luzern. 8 spotkań w 24 dni? Chyba czas się już do tego przyzwyczajać. Powoli do ciekawych nabytków beniaminka Superligi muszą przywyknąć pozostali jej uczestnicy. FC Vaduz w ostatnich dniach zasilił bowiem: Veroljub Salatic – chyba najbardziej niespodziewany transfer roku. 25 – letni pomocnik ze Szwajcarii, 4 – krotny reprezentant swojego kraju, od lipca pozostawał bez pracodawcy, po tym jak pozbyto się go z Grasshopers Zurych. O dziwo, mimo dużego zainteresowania jego usługami, żaden z klubów nie był na tyle odważny, by złożyć ofertę kontraktu Salaticowi. Z szeregu wybiło się więc FC Vaduz i Szwajcar stał się zdecydowanie najbardziej wartościowym piłkarzem zespołu. FC Basel zaś wciąż przeciera oczy ze zdumienia. Pierwszą okazję do wykazania się swoimi okazałymi umiejętnościami, Veroljub Salatic miał już w 2 dni po swoim przybyciu do Vaduz. Ledwo rozpakował swoje rzeczy, a już, wraz z resztą zespołu musiał wsiadać do granatowo - czerwonego autokaru, z którego korzysta cały piłkarski Liechtenstein. Zachwycony możliwością wiezienia piłkarza wartego okrągły milion funtów kierowca z uśmiechem na twarzy podwiózł cały zespół do dalekiego Sankt Gallen, w którym czekali na nas podopieczni Urlicha Forte. Początek meczu przywołał mi na myśl pierwszą walkę Tomka Adamka z Paulem Briggsem. Już w pierwszej rundzie Australijczyk zupełnie zaskoczył „górala” krótkim lewym sierpowym, posyłając go na deski. Podobny cios w podobnym momencie zadali gospodarze, w 35. sekundzie, wykorzystując niezdecydowane wyjście Petera Jehle, piłkę do bramki wpakował strzałem głową Abou Deraa. Niestety, wydarzenie z pierwszej minuty ustaliło przebieg pozostałych czterdziestu czterech. Pozbawione szansy rywalizacji w europejskich pucharach, a zarazem zmęczenia nią wywołanego FC St. Gallen bez problemu zatrzymywało ataki gości, równie łatwo wyprowadzając własne. Szczęśliwie reprymenda w przerwie podziałała na FC Vaduz, lecz co z tego, jeśli Joetex Frimpong zmarnował trzy stuprocentowe sytuacje, dwukrotnie trafiając prosto w bramkarza, a raz po ominięciu Germano Vailatiego niecelnie uderzając na pustą bramkę. Również po strzale głową Giulio Donatiego piłka zatrzymała się na linii bramkowej i ani myślała jej przekraczać. Tym samym mimo, że podobnie jak Tomek Adamek podnieśliśmy się po knockdownie i walczyliśmy dalej, to w przeciwieństwie do Polaka przegraliśmy pojedynek. Autokar zaś znów ruszył w drogę, tym razem z powrotem do Vaduz, by tam podjąć hiszpański Real Saragossa. Mecz: Skład/Taktyka:
  5. Flame

    Małe jest piękne

    W końcu drzwi uchyliły się znaczniej niż na szerokość mało muskularnej ręki. Grupa, a właściwie już tłum ludzi oczekujących na rezultaty wydarzeń z tajemniczego pomieszczenia niemal wetknął swe nafaszerowane wścibskością głowy w głąb pokoju. Natychmiast wrota zamknięto, a ciekawska gromada zaczęła się obarczać winami za utratę gapiowskiego surowca. Kotłowało się więc już po obu stronach betonowej ściany. Nagle przebiła ją jednak pewna postać niewysokiego mężczyzny, tego samego, którego przybycie zainicjowało wydarzenia w zagadkowym pokoju. Po chwili przez tę samą część betonowego tworu wyleciał przypominający z twarzy Baska kolejny reprezentant płci brzydkiej. Przez drzwi w pełni kulturalnie wyszedł zaś w otoczeniu swojej ochrony również daleki wzrostem do pewnego chińskiego koszykarza „pan z wąsami”, którego pomarszczone palce układały się w charakterystyczny znak Victorii. Zaskoczony tłum natychmiast zaczął skandować polski odpowiednik wspomnianego słowa, a uradowany wąsaty mężczyzna mógł się rozkoszować przebywaniem na ramionach swojej eskorty. *** Niestety znów jestem zmuszony zacząć post od wspomnienia o Włochach, gdyż prezes Inaki Badiola, wykorzystując swoje niewątpliwie szerokie koneksje w świecie futbolu podpisał właśnie pakt południowoeuropejski, który ma za zadanie chronić FC Vaduz przed radziecką inwazją zupełnym odcięciem od wypożyczeń w sezonie. Niestety nasz partner, AC Milan póki co nie wywiązuje się ze swoich obietnic i próbuje wcisnąć nam Michelangelo Albertazziego, sprzedając zarazem wyśnionego przeze mnie Simone Verdiego do Udinesse, lecz ilość piłkarzy we Włoskim klubie wskazuje na to, że w końcu znajdziemy jego model zastępczy. Gattuso, Nesta, Zambrotta, oni wszyscy kiszą się w mediolańskich rezerwach marząc o grze w Vaduz zupełnej zagładzie budżetu klubu z Liechtensteinu. Okazję gry w FC Vaduz dostał za to ich rodak, Nicola Sansone, który w meczu rewanżowym z Dynamem Tibilisi zastąpi Amira Sayouda na pozycji ofensywnego pomocnika. Do składu wracają także Monteiro oraz Christen, z lewej strony obrony w miejsce Berthe pojawi się ponownie Pascal Cerrone. Już początek meczu potwierdził, że wyjazdowy mecz z Gruzinami był zwykłym wypadkiem przy pracy. Choć na pierwszą bramkę czekaliśmy aż do 44 minuty, przewaga FC Vaduz była niepodważalna. Jedynie krótkie wypady organizowane przez Dynamo mogły zachwiać meczową równowagę, jednak świetnie radziła sobie z nimi liechtensteinska obrona. Pierwszy gol, którego przypisuje się Joetexowi Frimpongowi, tylko rozsierdził odrabiających straty gospodarzy. Po przerwie, w 58. minucie Rui Monteiro rozładował swoją złość, zdobywając swoją pożegnalną bramkę dla FC Vaduz. Na nic jednak zdały się kolejne ataki, bowiem Dynamo w nadziei na serię rzutów karnych ustawiło mourinhowski autobus w polu karnym i nie pozwalało dotrzeć nam do boiskowej szesnastki. Do rozstrzygnięcia wyniku była więc potrzebna dogrywka. Gruzini okazali się jednak zespołem gorzej przygotowanym kondycyjnie do sezonu niż my i w końcowych 30. minutach meczu poruszali się w tempie opieszałego anemika. Bramki były więc kwestią czasu, mur przestał bowiem szczelnie funkcjonować. Już w 120 sekund po rozpoczęciu dogrywki prowadziliśmy w dwumeczu, po golu Luci Denicola. Kiedy nazwę swojej ulubionej pozycji seksualnej bramką odwrócił Giulio Donati, jasne stało się, że nikt nam nie odbierze już awansu do 3 rudny eliminacji Ligi Europejskiej. Straciliśmy jednak mnóstwo zdrowia i choć arbiter widział moją błagalną twarz sprzed monitora, musiał zarządzić drugie 15 minut dodatkowego czasu. Piłkarze, choć szczęśliwi z awansu, są w niewesołej kondycji przed meczem z FC St. Gallen, a na dodatek, w 3 dni po spotkaniu w ramach szwajcarskiej Superligi, czeka nas mecz z Realem Saragossą. Jednak 76 tys. £ do klubowej kasy przykrywa te kondycyjne negatywy. Mecz: Skład/Taktyka:
  6. Przemek Majewski? Ten bokser?
  7. Flame

    Małe jest piękne

    Wrzaski, krzyki, szczęk metalu. Coraz większa grupa ludzi zbierała się na końcu rozciągłego korytarza, by choć chwilę posłuchać niezidentyfikowanych dźwięków. Co chwila było słychać czyjś szatański śmiech, pakowanie papieru do niszczarki, kolejne wrzaski. Nagle, uchyliły się drzwi, czyjaś ręka szukająca upragnionej ulgi wychyliła się przez nie nieznacznie. Ktoś z ciekawskich chciał ją złapać, pomóc zamkniętemu za drewnianymi wrotami biedakowi. Drzwi jednak zamknięto, miażdżąc mu resztki nieobgryzionych jeszcze ze strachu paznokci. A wrzaski nadal się nasilały. * Włoski zaciąg transferowy w FC Vaduz ani myśli zmierzać ku końcowi. Po Giulio Donatim oraz Marku Kyseli do klubu zawitał właśnie: Nicola Sansone – ponoć kolejny włoski talent, którego nikt nie chce. 19 – letniego ofensywnego pomocnika przed sezonem pozbył się Inter Mediolan. U nas jednak znajdzie pomocną dłoń, ale ponieważ najgorzej w chwili obecnej wygląda pozycja lewo skrzydłowego, a Włoch przejawia zainteresowanie grą w tej strefie boiska, zrezygnujemy póki co ze szkolenia go na „klasyczną 10” i dołożymy konkurenta Franzowi Burgmeierowi. Eliminuje: Rui Almeidę Monteiro, który za 12 tys. £ powoli odchodzi do Winterthur. Sansone nie będzie jednak uczestniczył w zbiorowej rehabilitacji zespołu po meczu z Dynamem Tibilisi. Naszym pierwszym ligowym rywalem była jadąca do Vaduz z dalekiego Berna drużyna Young Boys, wicemistrzowie Szwajcarii. Nie było więc lepszego przeciwnika na efektowne odkupienie win po blamażu w Gruzji. Tym razem od pierwszej minuty zagrali Berthe oraz Denneboom i wyraźnie widać było, jak ich działania wpływają na grę zespołu. Tak jak Malijczyk stopniowo zmniejszał ego prawo skrzydłowego Young Boys, tak Holender robił wiatrak z lewego obrońcy naszych rywali. Działania te musiały oczywiście zaowocować w końcu bramką, w 18. minucie wspomniany Denneboom wrzucił piłkę na krótki słupek, a tam już czekał podrażniony swoją strzelecką indolencją sprzed trzech dni Joetex Frimpong i delikatnym strzałem głową dał prowadzenie gospodarzom. Świetną okazję na szybką odpowiedź miał Svetoslav Todorov, jednak strzał króla strzelców Superleague poprzedniego sezonu odbił się od zewnętrznej strony słupka i powędrował daleko, daleko, w aut. Swoją szansę miał również David Degen, ale były piłkarz Borussi M’Gladbach zbyt efektownie chciał wykończyć akcję po dobrym zagraniu wspomnianego Bułgara i w sytuacji sam na sam zamiast uderzać, stracił jabulani. Vaduz zaś spokojnie rozgrywało piłkę i cierpliwie czekało na swoją kolejną okazję. Nie uzyskał jej Sayoud, którego rajd w stronę bramki gości przerwał sędzia, odgwizdując spalonego. Daru od losu nie otrzymał ponownie Frimpong, jego strzał z 16 m zatrzymał się na plecach Burgmeiera. Denneboom również zwietrzył swoją szansę, powtarzając błąd Degena i zamiast strzelać, dryblując przed nosem bramkarza Young Boys. Skoro nie piłkarze formacji ofensywnej, to może obrońca da bezpieczne dwubramkowe prowadzenie? Kolejna wrzutka idealna dla Stendardo? Nie. Tym razem bohaterem okazał się Luca Denicola, który po dośrodkowani z rzutu wolnego Amira Sayouda głową wpakował piłkę do bramki Young Boys. Oby więcej takich futbolowych rehabilitacji w wykonaniu FC Vaduz. Mecz: Skład/Taktyka:
  8. Flame

    Małe jest piękne

    Boję się tworzyć jakiejś superhiperzaawansowanej fabuły, bo wiem, że nie wszystko potrafię, a w dodatku obawiam się, że z braku pomysłów mógłbym zawiesić opka. Dlatego fabułą bym tego nie nazwał, ale jest to jakieś swego rodzaju urozmaicenie, które z czasem naturalnie powiąże się z prowadzoną karierą. ;)
  9. Flame

    Małe jest piękne

    Godzina 4:30. Wąskim, długim i oczywiście ciemnym korytarzem nieśmiało podąża wzrostem zbliżony do ogrodowego skrzata mężczyzna. Na końcu budowlanego tunelu uchylają się drzwi, natychmiast tętno skacze kroczącemu osobnikowi. Nie daje się jednak zniechęcić, wie że kiedy się zatrzyma, nie zrobi już kroku w inną stronę niż w odwrotną do kierunku drzwi. W końcu jego dłoń metalowej klamki, zimno przeszywa go aż do paznokci palców stóp. Szybkie szarpnięcie i strasznie silne światło zamroczyło mizernego mężczyznę, a po chwili masywna, włochata ręka wciągnęła go w głąb promiennej strefy, zamykając zarazem, prowadzące do niej drzwi. *** Rok temu w eliminacjach do Ligi Europejskiej spotkaliśmy się z estońską JK Narwą Trans. Będąc pełnymi uznania dla ich bezstronnych poglądów religijnych, po fatalnym spotkaniu przegraliśmy na wyjeździe 1:2. Co prawda w rewanżu odbiliśmy sobie porażkę, ładując ateistom cztery bramki, jednak niesmak po bardzo słabej postawie z daleką nam klasą drużyną pozostał. Dziś, przed spotkaniem z gruzińskim Dynamem Tibilisi mobilizacja powinna być więc ogromna. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że FC Vaduz w tym sezonie rozegrało jedynie cztery sparingi. Piłkarze z urlopów wracają 16. czerwca. Ich średnia kondycja oscyluje wtedy na poziomie 60-70%. Tym samym jakiekolwiek mecze z ich udziałem pozbawione są właściwego sparingowego sensu, mają jednak duży udział w doprowadzeniu do normalnej sprawności fizycznej. Szwajcarska federacja piłkarska ani myśli jednak przełożyć ustalony na 17. lipca pierwszy mecz sezonu. Miesiąc przygotowań zwieńczy więc właśnie wspomniane spotkanie eliminacji Ligi Europejskiej, stąd też i mobilizacja, jako na sparing wydawała się nieco słabnąć. W dodatku stereotyp o nie lubianych przez FC Vaduz meczach wyjazdowych i spotkaniach ze słabszymi rywalami w meczu, który ma w sobie obydwie te cechy powracał do mojej głowy z niezwykle upierdliwą siłą. Spotkanie jednak rozpoczęliśmy dosyć pomyślnie, już w 6. minucie w sytuacji sam na sam znalazł się Joetex Frimpong i choć trafił prosto w bramkarza rywali, nie zraziło mnie to do Ghańczyka. „To dopiero początek sezonu, musi się dogrzać” – myślałem. Chwilę potem frontalny atak przepuścił zespół Dynama, co wiązało się nieodłącznie z zabójczą kontrą. Jej bohaterem był ponownie Frimpong, lecz raz jeszcze stojąc przed bramką i mniejszym czterokrotnie od niej bramkarzem, wybrał jego i władował strzał prosto w jego twarz. Valeri Tavberidze po chwili bez problemu wstał z boiska, potrząsnął głową, a ja nadal wierzyłem w pomyślność kolejnej akcji Vaduz. Takiej jednak nie było, od tego momentu dominowali tylko gospodarze. Na nic zdały się krzyki zza ekranu monitora, na nic bicie nogą w stalową konstrukcję jednostki centralnej. W 18. minucie Sherkiladze pokonał Petera Jehle świetnym uderzeniem z rzutu wolnego, a po zmianie stron, w 55. minucie z rzutu karnego wynik podwoił Kavelashvili. Wracamy do Liechtensteinu z podkulonym ogonem, po wielkim blamażu z bardzo przeciętnymi, nawet w dzisiejszym meczu Gruzinami. A już za 2 dni mecz z Young Boys Berno. Mecz: Skład/Taktyka:
  10. Flame

    Azulão do Mutange

    Ależ mi się ten Beto podoba. Żądam kwartalnych sprawozdań z jego rozwoju ;)
  11. Flame

    Małe jest piękne

    Nie mogę już zedytować poprzedniego postu, więc wklejam tutaj screeny nowych piłkarzy FC Vaduz tutaj: Drissa Diarra Ousmane Berthe Marek Kysela Romano Denneboom Giulio Donati
  12. Flame

    Małe jest piękne

    Pierwszy dzień lipca wybił na transferowym rynku jak dzwon, udostępniając przy okazji choć zalążek funduszu na nowe nabytki w FC Vaduz. Malijskie, południowoafrykańskie, czy też włoskie wojaże scoutów tchnęły w me wzmocnieniowe zamierzenia tak wiele ekscytacji, że brak snu w ostatnich dniach czerwca stał się bolesną rutyną. Jednak, po cieszącym ogół społeczności Vaduz odejściu Diego Ciccone oraz Damiana Bellona i przyjętej z mniejszym entuzjazmem rezygnacji z pozostania w stolicy Liechtensteinu przez Herwiga Dreschela, mogłem sobie w końcu pozwolić na chwilę finansowego szaleństwa. Tak oto eliminując część piłkarzy klubu, do FC Vaduz zawitali: Ousmane Berthe (12 tys. £, Jomo Cosmos) – Malijczyk, grający na lewej stronie obrony, ma za sobą 3 występy w seniorskiej reprezentacji swojego kraju. Szybki, sprawny, dobry technicznie. Może brakuje mu nieco piłkarskiego błysku, a w oczach kolegów jest ostatnią godną zaufania osobą, lecz to duże wzmocnienie najgorzej obsadzonej pozycji w Vaduz. Na listę transferową posyła: Pascala Badera. Romano Denneboom (wolny transfer) – powszechnie znany holenderski prawo skrzydłowy, który po roku bez gry w piłkę ma zamiar odbudować swoją zmierzającą już niestety ku końcowi karierę w FC Vaduz. Mimo 30 lat ma doskonałe atrybuty fizyczne, jest błyskotliwy i przyzwoicie drybluje i równie nieźle radzi sobie przy zabójczych wrzutkach w pole karne rywala. Eliminuje: sprzedanego już Diego Ciccone. Marek Kysela (wolny transfer) – 19 – letni środkowy obrońca wywodzący się z czeskiego Pilzna. Przez ostatnie 2 lata swojej kariery reprezentował barwy Interu Mediolan, rozgrywając nawet jeden, pełny mecz w Serie A. Nota 7.40 nie przekonała jednak Rafaela Beniteza i Czech spakował swoje rzeczy i przeniósł się kilkaset kilometrów dalej, do niewielkiego Vaduz, by eksplodować tu swoim ponoć pokaźnym talentem. Eliminuje: Christopha Rittera oraz ewentualny transfer Martina Stocklasy (32 lata, Liechtenstein). Transferowe polowanie przerwał o dziwo ostatni już w tym sezonie sparing, z Southampton. Święci zaprosili nas do Anglii z nadzieją na ciekawe stracie w przygotowaniach do rozpoczynającego się niedługo sezonu League One. Przewidywania piłkarzy z wysp brytyjskich spełniły się w 100%, bowiem kibice zobaczyli szybki, żywy mecz, zakończony dosyć rozczarowującym remisem 1:1 (Tom Sadeh, głową). Widać jednak znaczną poprawę względem spotkania ze Spartą Praga i to cieszy w perspektywie początku oficjalnych rozgrywek. A sezon zaczniemy nie od ligowego starcia z Young Boys Berno w Superlidze, a od meczu wyjazdowego z Dynamem Tiblisi w ramach eliminacji Ligi Europejskiej. Tak jak wspominałem przy okazji zeszłorocznego meczu z JK Narwą Trans, Vaduz, jako zdobywca pucharu Liechtensteinu jest bowiem zobowiązane do startu w tych rozgrywkach. Bez względu na to, czy pucharowe rozgrywki w filigranowym państwie odbywają się, czy też nie. Ostatnim przed meczem z Gruzinami nabytkiem został: Giulio Donati (wolny transfer) – kolejny zawodnik z włoskiego zaciągu, tym razem chcący wydrzeć Schweglerowi miano pierwszego prawego obrońcy w FC Vaduz. I całkiem prawdopodobną rzeczą jest, że 21 – letniemu byłemu piłkarzowi uda się zdetronizować Szwajcara, bowiem inteligencją przewyższa nie tylko jego, ale i każdego wywołanego w myślach zawodnika stołecznego klubu. A i technicznie i kondycyjnie nie rozczarowuje. Eliminuje: Martina Rechsteinera. *** Jeśli ktoś wprost marzy o jakichkolwiek skrinach, proszę pisać
  13. Flame

    Małe jest piękne

    Myślę, że do końca mojej kariery w FC Vaduz nie będzie miał miejsca sezon, w którym za jednego za sparingpartnerów nie wybierzemy zespołu z Belgii. Po zeszłorocznych bojach z Mons oraz z Cercle Brugge, w 2011 roku mój wybór padł na KRC Genk. Piłkarze z czekoladowego państwa przyjechali do Vaduz jeszcze przed rozpoczęciem swojego właściwego okresu przygotowawczego, przez co ich kondycja (70-75%) była jeszcze gorsza niż spalonych na śródziemnomorskim słońcu gospodarzy (75-80%). Jednak przez ciągłe wspominanie wakacyjnych wojaży mecz stał na niebotycznie żenującym poziomie i ponad 2100 kibiców, którzy na Rheinpark Stadion spędzali ostatnie dni trzeciego tygodnia czerwca żałowało swojej decyzji. Wystarczyło jednak obudzić się w drugiej połowie, by z jedną bramką na koncie i pierwszym w sezonie 2011/2012 zwycięstwem zakończyć mecz z Genk. Z prawej strony piłkę wymienili Sadeh oraz Christen, Szwajcar próbując dośrodkować sprawił tak ogromne problemy dla bramkarza gości, że zwieńczone golem samobójczym. Dobry sparingowy debiut z dobrym sparingowym rywalem był jednak bardzo krzepiący przed starciem wyjazdowym z Wil 1900. A z podopiecznymi Ryszarda Komornickiego nigdy łatwo nam grać nie było. Wprawdzie w rundzie jesiennej wywieźliśmy z północy Szwajcarii trzy punkty, jednak innego dnia mecz ten mógł zakończyć się zgoła odmiennym rezultatem. Dowodem na to była porażka na Rheinpark Stadion, również w stosunku 0:2. Tym samym kolejny rozgrywany w fatalnej kondycji piłkarzy Vaduz mecz z FC Wil 1900 poza byciem kolejnym etapem doprowadzania do choćby emerytalnej sprawności zawodników, miał dać wynik nieoficjalnego trójmeczu. W wyniku wspomnianego zmęczenia spotkanie obfitowało w mnóstwo błędów z jednej, jak i z drugiej strony. Zawodnicy nie myśleli już o taktyce, jak w meczu z Genk, tylko w przypływie swoistego hurraoptymizmu rzucali się raz po raz na połowę rywala, pozostawiając kolosalną dziurę w środku defensywy. Po chwili na kontrę nadziewali się gospodarze, a my ponownie staraliśmy się to wykorzystać. Ostatecznie mecz zakończył się rezultatem 3:2 dla moich podopiecznych, po golach Denicoli (karny), Frimponga (zabójczo podkręcony strzał z 16m) oraz żegnającego się tym spotkaniem ze stolicą Liechtensteinu, Ciccone (głową). Jego miejsce w klubowym rejestrze szybko zastąpił jednak: Drissa Diarra (koniec kontraktu, Bellinzona) – środkowy pomocnik z Mali, będący najjaśniejszą postacią gasnącego w szwajcarskiej piłce zespołu Bellinzony. Świetnie gra głową, bez problemu podejmuje decyzje, jest całkiem kreatywny, techniką również potrafi zaskoczyć. 26 – latek za darmo z takimi umiejętnościami, w beniaminku Superleague? W tym musi być jakiś kruczek. I jest, Malijczyk ma bardzo słabe atrybuty fizyczne, lekkie pchnięcie bez problemu powali go na murawę. Skoro jednak w poprzednim sezonie nie przeszkodziło mu to uzyskać średniej ocen na poziomie 7.20, to dlaczego miałoby przeszkodzić w obecnym? Ostatnim sparingowym rywalem przed szałem letnich transferów była czeska Sparta Praga. Przeciwnik to zacny, w dodatku nie musi się nawet ruszać z miejsca, by zagrać z FC Vaduz. Czcigodności rywala przestraszyliśmy się niestety na tyle, że za określenie zwycięstwa 1:0 (Moreno Merenda) słusznym należy powiesić łgarza na grubym gwoździu, w dodatku za dowolną pomyślaną właśnie część, bądź duet części ciała.
  14. Flame

    Małe jest piękne

    Serce moje uradowało się niezmiernie, gdy oficjalnie już nowy prezes FC Vaduz Inaki Badiola uznał, że popularność mojej osoby w Szwajcarii i Liechtensteinie jest wystarczająca, by zapewnić mi posadę aż do 2016 roku. Niestety Hiszpan zdecydował też, że na jakikolwiek fundusz transferowy jednak sobie nie zasłużyłem i z transferami będę musiał poczekać do momentu otwarcia okna transferowego, kiedy to tacy piłkarze jak Diego Ciccone, Herwig Drechsel czy Damian Bellon wyjadą ze stolicy Liechtensteinu w poszukiwaniu nowych pracodawców i znikną z pamięci kibiców. Dlatego też pierwsze sparingi w zamiast służyć testom nowych zawodników i wykonanej pod ich umiejętności taktyki, miały wyłącznie doprowadzić moich podopiecznych do stanu piłkarskiej używalności po urlopach wykupionych za ich pokaźne pensje. Zanim jednak piłkarze rozpoczną niszczenie misternie przygotowywanej przez pół czerwca murawy, przyjrzyjmy się temu, któremu z nich powinna przybyć konkurencja. W pierwszej kolejności Darek Dziekanowski zasugerował wzmocnienie lewej obrony. Zdaniem Polaka Pascal Cerrone mimo dobrego sezonu w Challenge League, w wyższej klasie rozgrywkowej już sobie nie poradzi, a prawo skrzydłowi przeciwnych drużyn często będą obdarowywani tytułem MVP. Kolejną pozycją wymagającą usprawnień jest środek pomocy. Transfer Oumara N’Diaye przed poprzednim sezonem nie był spełnieniem moich marzeń, a zatrudniony z braku innych kandydatów Francuz pokazał, że dobra szybkość i determinacja w działaniach nie zastąpią bardziej potrzebnych środkowemu pomocnikowi atrybutów. Tercet najbardziej potrzebujących części finezyjnej formacji FC Vaduz dopełnia pozycja lewo skrzydłowego. Ani ja, ani Dziekanowski nie wierzymy, by Burgmeier powtórzył tak dobry sezon, jak 2010/2011 i każdy prawy obrońca w Superlidze bez trudu go zneutralizuje. Rui Monteiro zaś ma już 34 lata, zarabia 1200£ tyg. i myślenie o grze w piłkę dawno wyszło już z mody jego rozumowania. Miejsce drugie we wzmocnieniowej hierarchii zajmują pozycje bramkarza, prawo skrzydłowego oraz defensywnego pomocnika. Z Peterem Jehle, Mathiasem Christen oraz Mario Sarą jest bowiem podobna sytuacja, jak w przypadku Pascala Cerrone. To zawodnicy, którzy mają za sobą dobry sezon z Challenge League i pewnie powtórzyliby go i w tym roku. Jednak ich zespół awansował, ich pensje oraz wartości również. Lecz umiejętności pozostały w miejscu. Nie wymienione wyżej pozycje również wymagają usprawnień. Zarówno w ataku dla Joetexa Frimponga oraz na pozycji ofensywnego pomocnika, dla Amira Sayouda potrzebni są zmiennicy. Mało kto w Vaduz wierzy bowiem, że eksploduje forma 33 – letniego Moreno Merendy oraz talent Davida Haslera. Najmniej zmartwień o wzmocnienia na swoją pozycję ma w tej chwili Roland Schwegler, który posiada i zmiennika i umiejętności odpowiednie do gry w Superlidze. Szwacar jednak sam nie ma pojęcia ile przez to traci, gdyż jak wiemy niepewność zapowiada nowe doznania.
  15. Flame

    Małe jest piękne

    Liczę bardzo na ich wzmocnienie w przyszłym sezonie, bo rzeczywiście to są dwie najgorzej obsadzone pozycje w zepsole. Na prawym często pojawiał się Merenda i Sayoud, ale zespół bazował głównie na umiejętnościach Algierczyka jesienią i na indywidualnych zdolnościach Frimponga wiosną. Do tego dobrze ułożona linia pomocy, solidna obrona i to, jak widać wystaczyło, by wywalczyć ten upragniony awans ;) Ale w Superlidze już tak łatwo nie będzie.
  16. Flame

    Małe jest piękne

    ŚRODEK POMOCY: Oumar N’Diaye (22 lata, Francja) – 25 występów/0 bramek/3 asysty/średnia ocen: 6.80 – niewiele się po Francuzie spodziewałem i niestety potwierdził on moje odbiegające od wygórowanych oczekiwania. Hattrick przeciwko Borussi Dotrmund nie przykryje bowiem pasywnej postawy N’Diaye w lidze. Granit Xhaka (18 lat, Szwajcaria) – 14 występów/0 bramek/3 asysty/średnia ocen: 6.73 – młody szwajcarski pomocnik rzucony na głęboką wodę w FC Vaduz. Póki co nadal nie wypłynął na powierzchnię. Kończąc tę tanią, wodną metaforę dodam, że liczę na falę dobrych występów Xhaki w przyszłym sezonie. OFENSYWNI POMOCNICY: Amir Sayoud (20 lat, Algieria) – 26 występów/5 bramek/7 asyst/średnia ocen: 7.16 – po rundzie jesiennej jedynie w sennych koszmarach pojawiała się wizja zespołu bez Algierczyka, druga połowa sezonu w jego wykonaniu już dużo słabsza, nadal jednak jego odejście ma większą siłę budzenia niż nocne zmory. Herwig Drechsel (37 lat, Austria) – 21 występów/5 bramek/3 asysty/średnia ocen: 7.04 – doskonała końcówka sezonu, brak perspektyw na zatrudnienie nowego ofensywnego pomocnika powoduje, że coraz bardziej żałuję nie podpisania nowego kontraktu z Austriakiem. SKRZYDŁA: Franz Burgmeier (29 lat, Liechtenstein) – 22 występy/3 bramki/2 asysty/średnia ocen: 7.00 – na papierze jego umiejętności wyglądają, jak u nędznej podróbki reprezentanta jednego z 4 – ligowych polskich klubów. Coś jednak w Burgmeierze jest, skoro dzięki jego bramkom w czytanym temacie zawitało pięć postów z gratulacjami awansu (za które bardzo dziękuję)? Rui Almeida Monteiro (34 lata, Republika Zielonego Przylądka) – 19 występów/0 bramek/2 asysty/średnia ocen: 6.83 – dublet asyst w obecnym sezonie zdobył w jednym spotkaniu, pozostałe 18. kończył z „czystym kontem”. Od tak dobrego technicznie i doświadczonego piłkarza oczekuję jednak NIECO więcej. Arlan Monteiro Leocadio (24 lata, Brazylia) – 1 występ/0 bramek/0 asyst/ocena: 6.40 – przez 3/4 czasu trwania sezonu kurował kontuzję i po jego wypożyczeniu niczego się nie spodziewałem. Podbudował wiarę w moją zdolność przewidywania faktów grając raptem jedno słabe spotkanie. Mathias Christen (23 lata, Liechtenstein) – 13 występów/1 bramka/0 asyst/średnia ocen: 6.80 – z rywalizacji z Diego Ciccone wyszedł zwycięsko i pokazał, że dwóch reprezentantów Liechtensteinu na skrzydłach może równoważyć z wieloma naprawdę ciekawymi rozwiązaniami w ataku drużyny. Diego Ciccone (23 lata, Szwajcaria) – 9 występów/1 bramka/0 asyst/średnia ocen: 6.86 – na własne życzenie stracił miejsce w podstawowym składzie. Dzięki swojej skłonności do nabzdyczania się do niebotycznych rozmiarów po sezonie odejdzie na 10 tys. £ do włoskiej Barletty. NAPASTNICY: Moreno Merenda (33 lata, Szwajcaria) – 25 występów/8 bramek/5 asyst/średnia ocen: 7.07 – po rundzie jesiennej miał pewne miejsce w pierwszym zespole. Okazał się jednak mało konkurencyjnym piłkarzem, gdy do formy powrócił... Joetex Frimpong (29 lat, Ghana) – 29 występów/11 bramek/8 asyst/średnia ocen: 7.12 – gdyby nie słaba pierwsza część sezonu pewnie przodowałby w kategorii najlepszego piłkarza sezonu 2010/2011 i w Vaduz i w całej Challenge League. Wiosną udowodnił bowiem, że eFeMowe cyferki coś znaczą.
  17. Flame

    Małe jest piękne

    Sezon 2010/2011 w liczbach, literach, nagrodach i statystykach. BRAMKARZE: Peter Jehle (29 lat, Liechtenstein) – 30 występów/20 straconych bramek/średnia ocen: 6.85 – brak konkurencji pozbawił go przedmeczowych stresów i nieprzespanych nocy, co zaowocowało lepszą grą niż wskazuje na to jego średnia ocen. BOKI OBRONY: Pascal Cerrone (29 lat, Szwajcarja) – 21 występów/1 bramka/3 asysty/średnia ocen: 7.21 – kolejna kontuzja nadgarstka spowodowana brakiem drugiej połówki nie przeszkodziła mu w zostaniu najlepszym lewym obrońcą ligi. Pascal Bader (28 lat, Szwajcaria) – 12 występów/0 bramek/0 asyst/średnia ocen: 6.79 – początkowo udanie zastępował Cerrone na lewej stronie defensywy, z czasem pokazał jednak jak daleko mu do samotnego Szwajcara. Daniel Fanger (23 lata, Szwajcaria) – 4 występy/0 bramek/0 asyst/średnia ocen: 6.72 – pozbawione sensu wypożyczenie, by jednak przedłużyć post dodam, że zyskał miano najwyższego w klubie (190 cm). Roland Schwegler (29 lat, Szwajcaria) – 27 występów/4 bramki/2 asysty/średnia ocen: 7.19 – podobnie jak grający na przeciwległej stronie boiska Cerrone, najlepszy na swojej pozycji w tym sezonie, w Challenge League. Martin Rechsteiner (22 lata, Liechtenstein) – 7 występów/1 bramka/0 asyst/średnia ocen: 6.95 – przyzwoity zawodnik, idealny do drugoligowego średniaka. W Vaduz trafił jednak na znajdującego się w orbicie zainteresowań Wigan Schweglera i musi się pogodzić z rolą rezerwowego. ŚRODEK OBRONY: Luca Denicola (30 lat, Szwajcaria) – 22 występy/1 bramka/1 asysta/średnia ocen: 7.09 – początek sezonu doskonały w wykonaniu Szwajcara, pokazywał nieopierzonemu Stendardo, jak grać na środku defensywy. Z biegiem kolejnych miesięcy tracił jednak wigor, ustępując miejsca wiecznie śpiącemu Sadehowi. Mariano Stendardo (27 lat, Włochy) – 30 występów/2 bramki/0 asyst/średnia ocen: 7.26 – najlepszy gracz FC Vaduz w sezonie 2010/2011. Tom Sadeh (20 lat, Norwegia) – 12 występów/0 bramek/1 asysta/średnia ocen: 7.12 – z racji niewielkiej ilości młodych zawodników w Vaduz, oczekiwania wobec niego były dość okazałe. Norweg wykorzystał kontuzję Denicoli i przebojem zawitał obok Stendardo na środku defensywy. Panowie tak się zaprzyjaźnili, że nawet razem sypiają. Niestety, na środku pola karnego. DEFENSYWNY POMOCNIK: Mario Sara (29 lat, Szwajcaria) – 30 występów/1 bramka/4 asysty/średnia ocen: 7.00 – pewny punkt zespołu, gdyby tylko odpuścił sobie próby strzałów z dystansu, byłoby naprawdę bardzo dobrze. Damian Bellon (21 lat, Szwajcaria) – 7 występów/0 bramek/0 asyst/ średnia ocen: 6.62 – miał być objawieniem sezonu, został rozczarowaniem = miał dostać nowy kontrakt, szuka nowego klubu. Dino Djiba (25 lat, Senegal) – 6 występów/0 bramek/0 asyst/ średnia ocen: 6.80 – miał wszelkie predyspozycje, by wygryźć ze składu Mario Sarę, w jego nosie zagnieździły się jednak pewne upierdliwe owady i Senegalczyk zawitał na liście transferowej.
  18. Flame

    Małe jest piękne

    Tak nieprzychylny dla nas na początku sezonu terminarz, w 3. ostatnich kolejkach był niczym miód na moje gołębie serce, dając nam okazję do gry z kolejno 14., 15. oraz 16. zespołem ligowej tabeli. Na dodatek karty traktujące o awansie do wyższej klasy rozgrywkowej zostały rozdane już wcześniej, wyjazdowe spotkanie ze zdegradowanym już Stade Nyonnais potraktowaliśmy na zupełnym luzie, zapominając o taktycznych zawiłościach, bo po co one zespołowi Super League w starciu z ligowym outsiderem? Gospodarze postanowili ukarać nas za takie rozumowanie i już 3. minucie wyszli na prowadzenie. Kolejny raz duet Sadeh – Stendardo kłócił się o krążek z wizerunkiem charizarda, co skrzętnie wykorzystał Luis Pimenta w sytuacji sam na sam pokonując Petera Jehle. Po chwili okazję na podwyższenie wyniku miał Thomas Riedle, lecz jego strzał wyłapał golkiper Vaduz, podobnie zachował się jego vis a vis przy mocnym uderzeniu z dystansu autorstwa Mario Sary. Na szczęście w moim zespole są zawodnicy, dla których mecz ze Stade Nyonnais był ostatnią szansą na uzyskanie kontraktów wiążących ich z klubem na przyszły sezon. Herwig Drechsel, bo właśnie on pierwszy przychodzi mi na myśl, w doliczonym czasie gry pierwszej połowy uratował resztki honoru FC Vaduz pakując piłkę do siatki po strzale, a raczej pchnięciu piłki głową z metra do bramki. Druga połowa niestety nie zmieniła obrazu meczu, już w 52. minucie kolejną okazję do pokonania Jehle zmarnował Riedle uderzając prosto w bramkarza Vaduz. Niedługo potem jabulani przekroczyła nawet linię bramkową w polu karnym gości, ale autor niedoszłej bramki, Yannis Cavaglia był na pozycji spalonej. I nagle, ku zaskoczeniu całego obdarzonego przydługą nazwą stadionu Centre Sportif de Colovray po świetnie wyprowadzonej przez Joetexa Frimponga, w swoim stylu, dostawiając stępiony już czubek buta gola zdobywa Franz Burgmeier. Tak więc bardzo słabe zakończenie świetnego sezonu. Podsumowanie już niedługo. Mecz: Skład/Taktyka: Tabela:
  19. Flame

    Małe jest piękne

    Dwie kolejki pozostały już do zakończenia obecnego sezonu Challenge League. Nasza przewaga nad drugim w tabeli FC Lausanne równa jest dwóm punktom, trzeci w tabeli zespół Shaffhausen traci oczek jedenaście i żadnych szans awans naturalnie już nie ma. Szwajcarska Federacja Piłkarska, mimo 16. zespołów grających w drugiej lidze wspomnianego kraju uznała, że tylko jeden z nich zasługuje na bezpośredni awans o jedną klasę rozgrywkową wyżej. Druga drużyna ligi po zakończeniu rozgrywek jest zobowiązana do zagrania dwumeczu z przedostatnim zespołem Super League. Widząc jednak formę czy to Bellinzony, czy FC Thun i obserwując cały sezon FC Lausanne oraz nasze własne poczynania, bardzo prawdopodobną rzeczą jest pojawienie się dwóch nowych drużyn w przyszłym sezonie najwyższej klasy rozgrywkowej w Szwajcarii. By jednak stresów związanych z barażami sobie oszczędzić, należało wygrać dwa pozostałe spotkania sezonu. Jako pierwsze, naszą ofiarą musiało paść powoli godzące się ze spadkiem FC Locarno. Od początku widać było, jak wielka mobilizacja panuje w Vaduz. Na Rheinpark Stadion przybyło rekordowe 2050 kibiców, a zespół niczym taran przebijał się stopniowo przez ustawiony przez gości defensywny mur. Pierwszy, w pole karne Locarno wpadł Joetex Frimpong, jego strzał po ziemi był jednak zbyt łatwy dla Mario Lucica i całą operację trzeba było powtarzać od początku. Ghańczyk powetował sobie wspomnianą wyżej sytuację w 20. minucie, celnie główkując w stronę o dziwo pustej bramki Locarno i otwierając meczowy rezultat. Rywalizujące tymczasem na wyjeździe FC Lausanne remisowało bezbramkowo z Shaffhausen, co dawało nam 4 punkty przewagi nad podopiecznymi Martina Ruedy i bezpośredni awans do Super League. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy wynik na 2:0 dla FC Vaduz ustalił świetnie dysponowany w ostatnich tygodniach Herwig Drechsel, fantastycznym lobem z 40 m pokonując golkipera Locarno. Tym samym drugie uderzenie FC Vaduz w dzisiejszym spotkaniu nie znalazło oporu Mario Lucica w obrębie 10 m od linii bramkowej. W Shaffhausen zaś, gospodarze wyszli już na dwubramkowe prowadzenie, podkręcając moje młodzieńcze ciśnienie do cyfr rozpoczynających się od dwójki. Mimo gola kontaktowego dla Lausanne, nasi najwięksi tegoroczni rywale nie zdołali zdobyć jeszcze dwóch bramek i zakończą sezon na 2. pozycji w tabeli. My zaś możemy się cieszyć z następującego faktu: FC VADUZ WŁAŚNIE AWANSOWAŁO DO SUPER LEAGUE. A do Shaffhausen został wysłany obładowany aż po metalowy dach tira transport z liechtensteinskiego browaru Brauhaus AG Mecz: Skład/Taktyka:
  20. Flame

    Azulão do Mutange

    Awans na wyciągnięcie ręki, rozumiem?
  21. Flame

    Małe jest piękne

    Jako że zbliża się koniec obecnych, a zarazem początek nowych rozgrywek zwiastujących też otwarcie okna transferowego, kierownictwo klubu postanowiło zarządzić embargo finansowe, które prawdopodobnie zablokuje wzmocnienia na sezon 2011/2012. Naturalnie jest to działanie w imię korzyści związanych ze zmianą właściciela klubu, Pascal Blaser chodzi bowiem po liechtensteinskich centrach handlowych, szukając jeleni chętnych przejąć FC Vaduz. Tym razem w jednych ze sklepów trafił na Inakiego Badiolę, byłego prezydenta Realu Sociedad. Hiszpan po chwili zastanowienia podczas oczekiwania na swoją kolej w sklepowej przebieralni z radością przyjął propozycję przystąpienia do rozmów z Blaserem i ponoć panowie są już bliscy porozumienia. Niestety Badiola ma też swojego faworyta na stanowisko menedżera Vaduz, Gerarda Castellę. Tym samym, początek pracy tego pana ze stołecznym klubem, może oznaczać dla mnie kres liechtensteinskiej przygody. Zmartwienia odejdą jednak w kąt, kiedy pokonamy Wohlen i zapewnimy sobie awans do Super Ligi. Dawno już nie świętowaliśmy wyjazdowego tryumfu, a piłkarze z północy Szwajcarii również pogrążeni w niewiedzy na temat swojego nowego właściciela byli świetnymi kandydatami do przerwania tego impasu. Spotkanie wspaniałomyślnie rozpoczęliśmy od utraty gola. W 6. minucie w sytuacji sam na sam z Peterem Jehle znalazł się Alain Schultz i bez problemu pokonał podstawowego bramkarza reprezentacji Liechtensteinu. Mimo próby szybkiej odpowiedzi, kibice FC Vaduz na wyrównanie musieli czekać aż do 34. minuty. Cudownym uderzeniem z dystansu popisał się Herwig Drechsel, a futbolówka dziko zatrzepotała w siatce bramki Wohlen. Gospodarze, ku mojemu zadowoleniu postanowili odegrać się nam za straconą bramkę i rzucili wszystkie swoje siły do ataku. Planowana przez nas kontra spaliła jednak na panewce, przez niecny faul jednego z defensorów Wohlen. Jednak wg chrześcijańskich nauk, bóg za dobre wynagradza, a za złe uczynki każe i po podyktowanym za wspomniane przewinienie rzucie wolnym, piłkę w bramce umieścił głową naturalnie Mariano Stendardo. W drugich 45. minutach czuliśmy się już tak pewnie, że nie omieszkałem zmienić Pascala Cerrone i wystawić do składu Pascala Badera. Nasz rezerwowy lewy obrońca pokazał jednak, w jak tragicznej jest dyspozycji, gdy pierwsza akcja przeprowadzana właśnie z tej strony boiska zakończyła się golem Sebastiana Olivierosa. Tym samym, znowu wracamy do Vaduz z zaledwie jednym punkcikiem, a pomyśleć, że wobec kolejnego remisu Lausanne, mogliśmy wyrobić sobie już 4 – punktową przewagę nad podopiecznymi Martina Ruedy. Mecz: Skład/Taktyka:
  22. Flame

    Małe jest piękne

    Sezon Challenge League nieuchronnie zbliża się do końca, u kresu swojej drogi są również zespoły rywalizujące o puchar Ligi Europejskiej, z którą notabene styczność miało FC Vaduz. Na Aviva Stadium, w Dublinie dość niespodziewanie spotkały się Borussia Dortmund oraz Olympique Marsylia. Z racji braku rozstrzygnięcia w regulaminowych 90., a potem i 120. minutach sędzia nie miał wyboru innego, niż zakładającego rzuty karne. Niemcy jednak pokazali, jak mało pracowali na treningach nad tym stałym fragmentem gry, pudłując przy wszystkich trzech jedenastkach. Marsylia zaś wręcz zgrzeszyła skutecznością i uniosła srebrne trofeum po raz pierwszy w swej 112 – letniej historii. W finale o gwiazdkę wyżej notowanych europejskich rozgrywek o jeszcze bardziej efektowny puchar zmierzą się jedyni pogromcy Barcelony z tegorocznego sezonu, Arsenal Londyn oraz Real Madryt. Obydwa zespoły spotkały się już w tej edycji Ligi Mistrzów, dwukrotnie remisując w fazie grupowej, tym samym finał poda oficjalny rezultat trójmeczu. Po nieudanym meczu z Yverdon, do gry na prawym skrzydle w spotkaniu z FC Chiasso przygotowałem Moreno Merendę. Środek pomocy zajął tym razem Amir Sayoud, dając szansę Herwigowi Drechselowi na rządy na boisku na pozycji najbardziej ofensywnego gracza drugiej linii. Żal straszny ścisnął moje serce, gdy pomyślałem, co mogłoby się wydarzyć w Yverdon, gdybym wystawił właśnie taką jedenastkę, jak na dzisiejsze spotkanie. Już w 16. minucie Joetex Frimpong huknął z 25 metrów, prosto w okienko bramki Chiasso, po chwili wynik podwoił Burgemeier muskając jabulani czubkiem buta po świetnym dograniu Merendy. Choć kolejna bramka padła dopiero w 74. minucie, po strzale Mathiasa Christen, przewaga FC Vaduz przez całe spotkania nie ulegała najmniejszej wątpliwości. Lausanne zaś znowu potknęło się o własną pychę remisując u siebie z bardzo niewygodnym dla faworytów SC Bienne. Wystarczyło to jednak, by sobie oraz nam zapewnić miejsce premiowane barażami o Super League! Mecz: Skład/Taktyka:
  23. Flame

    Małe jest piękne

    Dwóch piłkarzy FC Vaduz, Amir Sayoud oraz Joetex Frimpong otrzymało nominację do tytułu najlepszego gracza Challenge League za sezon 2010/2011. Tak więc świetnie spisujący się jesienią i nieco wypalony wiosną Algierczyk stawi czoło, mającemu za sobą fatalną pierwszą rundę CL i będącemu w szczycie formy Ghańczykowi oraz 8 innym zawodnikom. Jako że na wzór Mourinho o swoich piłkarzy staram się dbać jak najlepiej, w głosowaniu menedżerów swoje punkty z racji braku możliwości typowania do zwycięstwa własnych podopiecznych przeznaczyłem na najbardziej anonimowych zawodników Challenge League. Sądząc po wielkiej przebiegłości reszty menedżerów ligi, największe szanse na zwycięstwo w kategorii „piłkarz roku” ma więc Pietro Di Nardo ze średnią ocen o wartości 6.97. By za rok móc głosować na najlepszych zawodników Super League należało w kolejnym spotkaniu pokonać Yverdon. To ten sam zespół, który w poprzednim starciu ułatwiał nam zwycięstwo w możliwie jak największym stopniu, Vaduz jednak postanowiło zdobywać bramki w ostatnich 3 minutach doliczonego czasu gry. Zwycięstwo 2:0, choć zasłużone zostało jednak uznane przez media za wyjątkowo nieefektowne i wymęczone, więc wypadało udowodnić szwajcarskiemu, piłkarskiemu światu zdecydowaną wyższość piłkarzy z Liechtensteinu. Od początku meczu było jednak widać, że mecze wyjazdowe nie są tym, co FC Vaduz lubi najbardziej. Zamiast niebezpiecznych akcji gości, wyjątkowo groźnie wyglądały ataki z udziałem Khaleda Gourmiego, Francuza który w ostatnich pięciu meczach ośmiokrotnie trafiał do bramki rywali i na starciu z liderem CL nie zamierzał tej serii kończyć. Po kwadransie gry przeniknął jednak piłkarską szarzyzną na Stade Municipal, pozwalając zarazem na kilka ataków gości. Vaduz jednak, choć mimo wszystko aktywniejsze od Yverdon nie potrafiło pokonać Reto Feldera. Najlepszą ku temu okazję miał Rui Monteiro, lecz wspomniany golkiper gospodarzy świetnie wybronił jego strzał z 14 metrów. Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie, czego nie można powiedzieć jednak o meczowym wyniku. Jedyny atak Yverdon, powodujący zagrożenie pod naszą bramką zakończył się golem. Niczym kret spod ziemi wyszedł Gourmi i tylko dostawił nogę po świetnym dograniu Sadana Bektesiego. Sadeh oraz Stendardo wymieniali się w tym momencie tazosami z lays’ów, nie można ich winić. Tym samym ulegliśmy Yverdon 0:1, mimo że absolutnie nie zasługiwaliśmy na taki rezultat. Lausanne ograło Wohlen i zrównało się z nami punktami. Pozostałe 4 kolejki zapowiadają się więc równie emocjonująco jak komentarze Jarosława Kaczyńskiego. Mecz: Skład/Taktyka:
  24. Flame

    Małe jest piękne

    Pół roku temu dosyć anonimowi piłkarze z Delemont, przystępujący z pozycji zdecydowanego outsidera (mimo 2. miejsca w tabeli) do spotkania z wielkim FC Vaduz ograli liechtensteinską jedenastkę w stosunku 3:0, w dodatku na Rheinpark Stadion, obnażając wszystkie braki moich podopiecznych akurat na zorganizowanym przez zarząd dniu kibica. Wreszcie przyszedł czas na rewanż i kolejna szansa na odskoczenie w tabeli od Lausanne. A pamiętajmy, że do końca sezonu zostało już tylko 6 kolejek. Tymczasem po raz kolejny okazało się, jak inne wydarzenia mają miejsce w komputerowej i realnej rozgrywce. Michał Probierz zwolniony! Jagiellonia bliska degradacji! Z Ligi Mistrzów bez większych problemów Barcelona została wyeliminowana przez Arsenal, Real Madryt zaś przebrnął przez 1/8 finału tych rozgrywek. Cuda na kiju. Kij ten łamie się pod ich naporem jeśli dodać, że na czele Serie A jest Palermo, z Kamilem Glikiem w podstawowym składzie. Jakiż nudny byłby jednak świat bez tego typu niespodzianek, Lugano prowadziłoby w Challenge League, Vaduz kołatało się w okolicach 10. miejsca w ligowej tabeli. Delemont zaś broniłoby się przed spadkiem, o walce z zespołem z Liechtensteinu zupełnie zapominając. A tak, od pierwszej minuty widać było, że goście wyraźnie nie leżą moim podopiecznym. W prawdzie już na początku spotkania idealną sytuację na otwarcie meczowego rezultatu miał Joetex Frimpong, marnując ją przez głupią próbę lobu, Delemont szybko odpowiedziało uderzeniem Henrique i ukryło się na własnej połowie. Taki stan rzeczy trwał aż do 29 minuty, rzut rożny jak zwykle na głowę czekającego na krótkim słupku Mariano Stendardo posłał Amir Sayoud, lecz futbolówkę z linii bramkowej wybił obrońca gospodarzy, Morgan Suric. Zrobił to na jednak na tyle niefortunnie, że odbiła się ona od jego bramkarza i wpadła z powrotem do siatki. Delemont ponownie pokusiło się o szybką odpowiedź i w 32 minucie padł gol wyrównujący. Do samotnego na środku naszego pola karnego Aubameyanga świetną piłkę posłał Alessandro Caruso, a reprezentant Gabonu wiedział doskonale, co z tym fantem zrobić. Nieco nudnawe spotkanie chciał w 63 minucie urozmaicić wspominany Morgan Suric, inkasując czerwoną kartkę, Vaduz jednak zupełnie zlekceważyło jego starania, do końca spotkania nie potrafiąc przebić się przez mur gospodarzy. W innych meczach ku naszej uciesze Lausanne zdołało wymęczyć jedynie remis w starciu z Kriens, różnica 2 punktów jest jednak niezwykle zdradliwa. Mecz: Skład/Taktyka:
  25. Flame

    Małe jest piękne

    Wiele rozważano już wytłumaczeń tak fatalnej postawy Lugano w bieżącym sezonie. Podopieczni bardzo nieprzyjemnego mojej osobie Martina Andermatta, faworyci do awansu, poziomem zatrudnionych piłkarzy przewyższający nas i Lausanne razem wzięte, na szczęście tylko na papierze kiszą się od 4 kolejek na nędznej 13. lokacie w tabeli, jest jednak jakiś postęp, gdyż zdarzało się im zajmować nawet owiane groźbą spadku miejsce 16. Niewielkie jednak mieli nadzieje na poprawę swojej sytuacji dzięki meczowi z FC Vaduz. Dawno nie widziałem tak dobrej gry swoich piłkarzy.Od pierwszej, aż do ostatniej minuty 3 – krotni mistrzowie Szwajcarii nie mieli do powiedzenia nic, prócz niecenzuralnego słowa na „k”. Dramat Lugano rozpoczął się w 17. minucie, piłkę z „piątki” źle wybił Alex Cordaz, głową do wychodzącego na wolne pole Frimponga podał N’Diaye, a Ghańczyk swoim firmowym już uderzeniem w długi róg bramki otworzył wynik meczu. 300 sekund później dowiedzieliśmy się, jak łatwą sprawą dla strzelca pierwszego gola jest przebiegnięcie 3/4 boiska na pełnej szybkości. Frimpong urwał się pod polem karnym Vaduz, oszukał dwóch przerażonych defensorów Lugano, na koniec uderzając celnie na bramkę Alexa Cordaza. W jaką jej część? Oczywiście długi róg. 52 minuty trwała bramkowa posucha na Rheinpark Satdion, kolejne ataki Vaduz nie przynosiły bowiem jak najbardziej zasłużonego powodzenia. Dobrymi interwencjami o dziwo zaskakiwał Cordaz, dwukrotnie piłka odbiła się od słupka po uderzeniach Sayouda, który w ilości takich uderzeń zdecydowanie przoduje na europejskich arenach. W końcu z pomocą przyszedł oczywiście Frimpong ustrzelając swojego pierwszego hattricka podczas pobytu w Liechtensteinie i ustalając meczowy rezultat na 3:0. Przy okazji zupełnie pogrążył zupełnie wielkie Lugano, ale kto by tam o tym pamiętał. Mecz: Skład/Taktyka:
×
×
  • Dodaj nową pozycję...