Skocz do zawartości

dragonfly

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    2 139
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    4

Zawartość dodana przez dragonfly

  1. dragonfly

    XII Zlot

    Przynajmniej trochę na zupkę dla auta się dorzucimy ;) Dojazd mam na tyle dobry, że nie muszę jechać przez Skwierzynę. Tak byśmy się jakoś ustawili, ale w czwartek mam z Zielonej Góry autobus prosto do Międzychodu.
  2. Z tym że ten "kawałem metalu" nic wielkiego nie zmienia to bym się nie zgodził. To jest jednak jakieś większe zobowiązanie i odpowiedzialność - jest to jednak przysięga.Dla mnie osobiście to jest wyższy level, gdzie żarty się kończą.
  3. dragonfly

    XII Zlot

    Nigel, będziesz jechał przez Skwierzynę? Pewnie tak. Stamtąd mam autobus bezpośrednio do Żagania. Też bym się zabrał w niedzielę.
  4. dragonfly

    XII Zlot

    Mam jeszcze jedną prośbę - starajcie się nie namawiać mnie do spożywania większych ilości alko. Może i piwka sobie nie odmówię, ale zważywszy na moje ostatnie problemy nie chcę "popłynąć". Jak wyjdzie, zobaczymy...
  5. dragonfly

    XII Zlot

    Będę w czwartek w godzinach obiadowych. Wygląda na to że oprócz Nigela mam najbliżej :P
  6. dragonfly

    Filmy

    Dzisiaj zetknąłem się z filmem Aleksandra Rogożkina "Kukułka". Akcja filmu toczy się gdzieś w Laponii w 1944 r. Fiński żołnierz aby "zmyć winy" zostaje przykuty do skały przez kolegów i pozostawiony samemu sobie z karabinem snajperskim. W ten sposób ma walczyć aż do śmierci. W dodatku ubierają go w mundur SS, żeby nie mógł się poddać. Temu jednak udaje się uwolnić z łańcucha. W tym samym czasie rosyjski oficer zostaje wieziony do NKWD na proces. Jemu też udaje się uciec. Obaj trafiają do gospodarstwa samotnej Laponki, gdzieś na bezkresnej tajdze. Nikt się nie rozumie, Laponka nie zna fińskiego, ani tym bardziej rosyjskiego, a mimo to obaj wrogowie muszą współpracować. Wspaniały, surowy film o sensie człowieczeństwa, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Widzę że Rogożkin jest autorem filmów z cyklu "Osobliwości...". O "Osobliwościach narodowego wędkarstwa" już gdzieś słyszałem, ktoś mi polecał przed laty. Jak zdobędę i obejrzę podzielę się wrażeniami.
  7. dragonfly

    Kącik depresyjny

    Jahu - dałeś do pieca Pomysł Feanora z OHP jest sensowny, ale trzeba się trochę w życiu ogarnąć. Co do mnie. Nie jest źle. Niestety zdarza się czasem piwko :/ Najważniejsze jednak że nie ma maratonów, bo już bym przepadł. Na studiach ogarniam sesję póki co i to mnie podbudowuje. W szkole jeszcze tydzień totalnego koszmaru, ale już tak nie dużo zostało do końca... Wierzę że zmiany jakie się dokonają wyjdą mi na dobre. Z niejednego pieca już chleb jadłem, więc nie mam obaw w odnalezieniu się w nowej rzeczywistości. Przestałem brać ten cały Lexotan, bo póki co trzymam formę, więc nie ma sensu ładować się ciężkim kalibrem. Aktywność fizyczna bardzo pomaga - dzisiaj byłem na wycieczce z moją klasą. Wdrapaliśmy się na Chojnik. To było bardzo ożywcze. Wszystko wskazuje na to że to faktycznie praca była źródłem moich problemów z głową. Mając świadomość jej rychłego zakończenia, czuję nieopisaną ulgę. Sukcesy na studiach na pewno też dodały mi wiary w siebie. Zaraz po zakończeniu sesji (14 lipca) postaram się wskoczyć do nowej roboty. Nie chcę ryzykować wakacyjnej bezczynności. Myślę że najgorsze już za mną.
  8. dragonfly

    Kącik depresyjny

    No coś Ty, odchodzisz z takiego raju? Prasy nie czytasz? Wyborczej, Rzepy, Dziennika Gazety Prawnej? ;) To jeden z najważniejszych czynników u Ciebie pewnie. Przetrwaj tylko wakacje, potem będzie lepiej. Znajdź intensywne zajęcia, nieważne jakie, byle z dala od alku. Tyle mojej małomiasteczkowej medycyny Nie tyle odchodzę, co zostałem "wystrzelony w kosmos", bo teraz przecież nawet angielski tną. Więc w zasadzie zmiany zostały wymuszone. Gdyby nie to, pewnie dalej kisiłbym w tym cholernym gimnazjum. Za rok kończę filologię i tylko studia trzymają mnie tutaj. Nieśmiało myślę o uderzeniu za granicę: Belgia, Holandia, może Skandynawia? Zobaczy się co będzie za rok.
  9. dragonfly

    Kącik depresyjny

    Najważniejsze że dzisiaj nie mam żadnych depresyjnych jazd. A to dlatego że nie "popłynąłem". Niedługo wakacje, to o czym pisałeś. Zobaczymy jak sobie z tym poradzę. A jeśli chodzi o kumpli którzy wpadają na mecz z browarami, to nie mam ciśnienia żeby się napić, więc jest ok. Za to wczoraj byłem na strefie we Wrocławiu i podkusiło mnie, bo spotkałem moich węgierskich przyjaciół, których rok nie widziałem. Wiem, kiepska wymówka ;) Jedna rzecz napawa mnie optymizmem. Od września zmieniam pracę, bo to ona była głównym źródłem moich lęków i frustracji. Wtedy pojawiło się alko w nadmiernych ilościach. Rozminąłem się z powołaniem i każdego dnia kiedy mam iść do szkoły jestem dosłownie chory. Nienawidzę tej pracy i trudno mi wyobrazić sobie żebym jeszcze wrócił do zawodu. Mam już opcję - robota za biurkiem 8-16, logistyka, e-maile i telefony po angielsku, w znajomym towarzystwie - brat mi załatwił. Odejdzie to całe cholerne obciążenie psychiczne. Wolę to, nawet kosztem wakacji, świąt i dodatków.
  10. dragonfly

    Kącik depresyjny

    No niestety poszły dwa Carlsbergi :/ Na szczęście w porę się opamiętałem i tylko na tym się skończyło...
  11. Edit - Hiszpania bez nominalnego napastnika :o
  12. dragonfly

    Kącik depresyjny

    Dziękuję za słowa otuchy. Raz bywa lepiej, raz gorzej. Euro z herbatką to dla mnie coś nowego, ale póki co jest nieźle. Koledzy przesiadują u mnie, chleją piwsko na meczach, a ja spokojnie bez napinki sączę ciepłą herbatkę z cytryną. Wczoraj byłem we Wrocławiu na strefie kibica - wspaniałe doświadczenie. W sobotę jedziemy znowu do Wrocławia na strefę na mecz Polska-Czechy. Chłopaki od razu wskazali kto będzie robił "za Krzysia" ;) Dawno autem nie jeździłem :P
  13. Wieczorem będę miał rozdarte serce. Z jednej strony zawsze darzyłem sympatią Irlandczyków, z drugiej Chorwaci których wręcz pokochałem po wspaniałym Mundialu w '98. Zdecydowanym faworytem będą oczywiście ci drudzy. Jak poradzą sobie z presją? Zapowiada się kolejny pasjonujący wieczór
  14. Nie przepadam za włoską piłką, ale bardzo ostrzę sobie zęby na ten pojedynek ze względu na Andreę Pirlo. Nie śledzę Serie A, więc tym bardziej jestem ciekaw jak włoski geniusz będzie dzisiaj grał przeciw Hiszpanom. Kibicować będę oczywiście tym drugim. Pojedynek może być ciekawy - Włosi wybici aferą, Hiszpanie nasyceni sukcesami. Czy El Niño udźwignie ciężar zastąpienia Villi? 50 baniek chyba nie będzie mu ciążyć w meczu reprezentacji. Bardzo interesująco zapowiada się to spotkanie. Miejmy tylko nadzieję że obędzie się bez zbytniej asekuracji po obu stronach.
  15. dragonfly

    Kącik depresyjny

    Mój brat też grubo daje w dekiel. Powiedziałbym że nawet więcej ode mnie. Tyle że on ma inny charakter. Ja mam studia, odpowiedzialną pracę i muszę trzymać fason. Do tego bardziej się wszystkim przejmuję. Mam paniczny lęk przed utratą kontroli nad własnym życiem. A tak właśnie jest po weekendowym maratonie. A on ma na wszystko wyjebane - siedzi za biurkiem od 8 do 16, potem do domu i browar z rumem na zmianę. Potem wstaje do roboty, dwie-trzy kawy i tak jedzie cały tydzień. Nie będę go pouczał, jest dorosły i sam powinien wiedzieć co robi. Najwidoczniej jemu alko nie ryje mózgu, albo ma wyższy próg tolerancji. Wiecie, to jest przerażające? W piątek dużo nie wypiłem, bo byłem w Poznaniu na koncercie owej pięknej pani którą mam na avatarze ;) Ale już w sobotę był wieczór filmowy - poszły dwa Tokaje i beton. W niedzielę obudziłem się lekko sfazowany, zjadłem śniadanie, patrzę do lodówki a tam Desperados! Zimniutki! Po nim bania zrobiła się taka inna. Rano na klina jest taka wyraźniejsza, "ekran" robi się węższy, masz świadomość że robisz źle, że w jutro poniedziałek i będziesz szedł do pracy z gardłem ściśniętym stalowym uciskiem, ale mimo to dzwonisz do brata, kupujesz piwska i jazda! Wróciłem około północy. Skończyło się alko, bomba schodzi zaczyna się rozpacz. Ostrzysz nóż, ale rozsądek wygrywa. W nocy budzisz się przerażony, cały mokry, ręce się trzęsą. A rano to już kompletna tragedia - jesteś "trzeźwy jak świnia", ale każdy ruch, każda czynność to nadludzki wysiłek. Nie chcesz już pić, nie masz na to ochoty. Gardło ściśnięte, nic nie możesz przełknąć, rozpacz, myślenie o śmierci, nie masz siły nawet leżeć. Na myśl o wyjściu do pracy i codziennej walce z gimnazjalistami ogarnia cię panika: "Nie dam rady! Muszę trzymać fason, ale jak? Nie mam kontroli nad swoim życiem!" Moja "przyjaciółka" (tak ją nazwijmy ;P ) przeraziła się. Już dwa tygodnie temu widziała moje jazdy, bo u mnie nocowała z niedzieli na poniedziałek, też po ostrym weekendzie. Kiedy wcześniej jej o tym mówiłem, uważała że przesadzam, że jaja sobie robię. Teraz już wierzy i kiedy mnie odwiedza, nie przynosi już piwska jak zawsze, nawet dla siebie, bo wie że wtedy na pewno przynajmniej jedno jej zabiorę. Nie zawsze możemy się widywać, ale codziennie pisze z zapytaniem jak się czuję. Doceniam to. Ten tydzień jest dobry, od wtorku znajduję się w stanie względnej równowagi, choć przez lek jestem troszkę przymulony, ale przynajmniej stalowy ucisk w gardle już puścił Zacząłem biegać i po takiej 45 minutowej sesyjce śmigania po okolicznych lasach czuję że żyję. Zmęczenie fizyczne dużo pomaga. Wierzę że starczy mi siły i determinacji, żeby funkcjonować normalnie i cieszyć się życiem
  16. dragonfly

    Kącik depresyjny

    No panowie - wizyta u psychiatry, zdiagnozowane pierwsze stadium alkoholizmu, do tego symptomy lęków i depresji poalkoholowej. Przepisany Lexotan, zero alko. Trzymajcie kciuki! Euro 2012 z wodą mineralną ;) Do odwiedzenia specjalisty przekonały mnie kolejne weekendy alkoholowego ciągu od piątku do niedzieli, kończone totalną depresją, lękami, delirką i próbami pocięcia się. W dodatku romansuję z cudną dziewczyną, z którą jest jeden problem - lubi sobie poimprezować. I tak w tygodniu odwiedza mnie w wiadomych celach, natomiast w weekendy dajemy w palnik jak dekadenci. Ściągaliśmy się nawzajem w dół. Nie mogłem sobie pozwolić na to żeby mój stan wpływał na moją pracę. A zaczął... W zeszły weekend miarka się przebrała. W niedzielę po śniadaniu od razu browary i do brata, potem rum. O 6.30 rano w poniedziałek - ściśnięte gardło, lęk, panika. Zadzwoniłem do roboty że jestem chory. Potem do rodzinnego i umówienie do psychiatry. Ale zanim to zrobiłem - leżenie, gapienie się w sufit, lęk, poczucie beznadziei (nie mylić z kacem, którego już nie było). Dobrze że brat miał wolne - przyszedł i siedział koło mnie. Powiedział że nie pozwoli mi żebyśmy pili razem, bo to się źle dla mnie kończy. Alko działa na mnie destruktywnie. Kiedy zaczynam, kończę po 2-3 dniach, totalnie rozbity i zdezorientowany. W tym tygodniu było L4, jutro wracam do roboty, czysty jak łza. Jutro będzie problem, kiedy będę widział moich kolegów z piwem na meczu, ale to będzie dobry trening siły woli. Gdybym wziął jedno piwo, zakończyłoby się to podtrzymaniem bani do niedzieli, a w sobotę muszę jechać na studia, gdzie mam ważne zaliczenia. Mała dygresja na koniec: w swoim odbiciu widziałem ojca, dziadka...
  17. W takim razie pobawię się w rootowanie, Widziałem kilka poradników na necie i zdaje się że przy odrobinie skupienia taki laik jak ja to ogarnie ;)
  18. Zdaje się że rootowanie=utrata gwarancji. Dobrze myślę? Nie wiem czy ryzykować.
  19. Ktoś się orientuje gdzie znajdę dobrego font changera pod androida 2.2.1? chciałem sobie odpalić moją ulubioną czcionkę comic sans na moim HTC Wildfire.
  20. To było wytrawne wypunktowanie,. Konsekwencja i determinacja+przebłyski geniuszu. Po bramce Valencii długo zbierałem szczękę z podłogi :o No i jeszcze jedna rzecz - de Gea w końcu dojrzał do Premiership. Mam nadzieję że nie mówię tego za wcześnie. Ale w przeciągu kilku minut uratował Diabły w arcymistrzowski sposób.
  21. dragonfly

    Filmy

    Co za film! Niewinnie i beztrosko rozpoczynająca się opowieść kończy się straszliwym dramatem, a seria fatalnych zbiegów okoliczności przypomina antyczne uwikłanie bohaterów w spiralę samonakręcających się nieszczęść. Przy okazji historia małego posterunku granicznego, jest odzwierciedleniem tego co nadejdzie w najbliższej przyszłości. Tego co mogliśmy 20 lat temu z niedowierzaniem oglądać w TV. Znakomity i bardzo autentyczny dramat. Polecam każdemu. To był film z rodzaju tych, przy których nadal się nie wstaje, mimo końcowych napisów.
  22. dragonfly

    Filmy

    Właśnie obejrzałem. Sama esencja bałkańskiego klimatu. Oczywiście najlepszy był pra-pra-dziadek na wózku z trąbką. Mistrz Ubawiłem się przednio :P
  23. dragonfly

    Rock, Metal

    To też Vami, to też ;)
  24. dragonfly

    Rock, Metal

    Zgoda w 100%. Firmowanie swoim nazwiskiem Radia Zet bodajże, to już totalne zeszmacenie.
  25. dragonfly

    Filmy

    Dzięki za rekomendacje! Na pewno się zapoznam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...