Skocz do zawartości

SuperPatsonFCB

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    47
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez SuperPatsonFCB

  1. #21 - La Zabawa Fantastyczny październik za nami w Barcelonie, dobry (choć mógł być lepszy) w reprezentacji Polski. Koniec końców jesteśmy w naprawdę świetnej formie i rywale powinni się nas po prostu obawiać Pierwszym październikowym meczem było spotkanie z Young Boys w 2. kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów. Z racji tego, że w weekend czekało nas spotkanie z Sevillą, która w tym sezonie prezentuje się naprawdę fantastycznie, postanowiłem desygnować do gry rezerwy, rywal przecież nie był jakiś fantastyczny. Pierwsza połowa absolutnie nie wyglądała tak, jakby grały rezerwy. Graliśmy mądrze, dojrzale, a do przerwy prowadziliśmy 1:0 po trafieniu Denisa Suareza, który wykorzystał dośrodkowanie z prawej strony Vidala. To, co najlepsze, miało się jednak stać w drugiej połowie. Zaczęło się bardzo szybko - w 48. minucie fantastyczny rajd Denisa został zakończony centrą w pole karne i strzałem z półobrotu Deulofeu. Trzy minuty później kolejne podanie Denisa zostało wykończone przez Rafinhę. Każda kolejna bramka jeszcze bardziej nas nakręcała - w 56. minucie prostopadłe podanie strzelca trzeciej bramki na gola zamienił Alcacer. Hiszpan zdobył również naszą piątą bramkę. Wynik ustalił wprowadzony po to, by się przełamać i podreperować statystyki Luis Suarez. Warto dodać, że asystował mu Aleńa. Zabawa na Camp Nou! Cillessen - Vidal, Vermaelen, Inigo, Digne - Samper (Busquets 72'), Iniesta (Aleńa 52') - Rafinha, Denis (Suarez 67'), Deulofeu - Alcacer Zdecydowanie trudniej miało być jednak w weekend. Na Camp Nou przyjeżdżała Sevilla Jurgena Kloppa, którą charakteryzuje konkretność. Ona nie potrzebuje dużo sytuacji, by pokonać bramkarza rywali, wręcz przeciwnie. Dlatego właśnie tego meczu się obawiałem. Pierwsze minuty nie zwiastowały tego, co nas czeka - od 8. minuty prowadziliśmy po trafieniu Messiego i asyście Seriego, co więcej - dominowaliśmy i powinniśmy mieć więcej bramek. Niestety swoich okazji nie wykorzystaliśmy, a Sevilla, jak wspomniałem, skuteczna jest aż do bólu - w 17. minucie był już remis - świetnym strzałem popisał się Ever Banega, po którym piłka odbiła się jeszcze od słupka. Do przerwy 1:1 i trzeba było coś zmienić. Niestety lekki opieprz w szatni egzaminu nie zdał, bo goście byli zwyczajnie lepsi w pierwszym kwadransie. Zakończyło się to golem Nolito w 59. minucie. Byliśmy w potrzasku, pół godziny gry do końca, a my przegrywamy u siebie z Sevillą. Dodatkowo po stronie strat widniała cyferka "2", co jest mimo wszystko dość niespotykane w tym sezonie. Na szczęście odpowiedź była błyskawiczna. Po podaniu Seriego Suarez znalazł się w sytuacji sam na sam i pewnie pokonał Gomisa. Chwilę potem doszło do wyczekiwanego wydarzenia od dawna - zadebiutował Coutinho! I dziesięć minut później Brazylijczyk zanotował pierwszą asystę w nowym klubie - jego podanie wykorzystał Messi. W końcówce po rzucie rożnym trafił jeszcze Pique i kolejne, choć tym razem trochę bardziej nerwowe, zwycięstwo stało się faktem. W końcówce odwaliło trochę Suarezowi, który pod polem karnym Sevilli ostro wszedł wślizgiem w obrońcę rywali. Efekt był oczywisty - czerwona kartka... Ter Stegen - Semedo, Umtiti, Pique, Alba - Busquets (Coutinho 67'), Seri , Rakitić (Paulinho 82') - Messi, Suarez, Dembele (Denis 77') Środek października oznacza także konieczność rozegrania spotkań reprezentacji. Wrzucam powołanych, którzy kończyli zgrupowanie, bo w trakcie wypadli Kapustka i Teodorczyk, więc trzeba było dowołać niektórych. Tak to wyglądało: Pierwszym październikowym meczem była konfrontacja z Holandią. Wiedzieliśmy, że to z Oranje powalczymy o utrzymanie w dywizji A, Włosi wydawali się być poza zasięgiem. Dodatkowo mieliśmy całkiem miłe wspomnienia po barażach o Mistrzostwa Świata. Do meczu podchodziliśmy więc z jako takim optymizmem. Zaczęło się świetnie - już w 8. minucie po wybiciu Pazdana niespodziewanie do piłki doszedł Lewandowski, który nie pomylił się w sytuacji sam na sam. Spodziewałem się, że goście od razu ruszą do zmasowanych ataków, ale nic takiego się nie stało; spokojnie kontrolowaliśmy przebieg meczu. Skrzydła Holendrom podłamał Bas Dost, który w 28. minucie nie wykorzystał rzutu karnego. W drugiej połowie sytuacje mieliśmy także my, jednak nic już do siatki nie wpadło. Wygrywamy z Holendrami! Niestety po brutalnym wejściu Blinda kontuzji doznał Błaszczykowski, który nie zagra przez 2 miesiące. Szczęsny - Piszczek, Glik, Pazdan, Rybus - Linetty, Krychowiak (Góralski 60') - Błaszczykowski (Wszołek 46'), Zieliński, Grosicki (Żyro 69') - Lewandowski Po wygranej z Holandią z nawet dobrym humorem podchodziliśmy do meczu z Włochami. Spodziewaliśmy się cholernie ciężkiej przeprawy, ale jednak gdzieś tam liczyliśmy na sprawienie niespodzianki. Nadzieja ta była jeszcze mocniejsza od 10. minuty, gdy po dośrodkowaniu Linettego z rzutu rożnego trafił Pazdan. Niestety widać było, że Włochy to inna półka niż Holandia - nie mogliśmy sobie poradzić szczególnie z Federico Chiesą hasającym na lewym skrzydle. Właśnie od w 35. minucie dograł wzdłuż bramki do Insigne, któremu pozostało tylko dołożyć nogę. Drugą połowę znów zaczęliśmy lepiej, jednak niestety stuprocentową sytuację zmarnował zarówno Grosicki, jak i Wszołek. A goście niestety to wykorzystali - na dziesięć minut przed regulaminowym czasem gry Szczęsnego pokonał Chiesa. Przegrywamy drugi raz z Włochami. Aby się utrzymać w dywizji A, nie możemy przegrać w Amsterdamie. A tam już bez Krychowiaka i Rybusa, zawieszonych za kartki. Szczęsny - Piszczek, Glik, Pazdan, Rybus - Linetty, Krychowiak (Stępiński 74') - Wszołek, Zieliński (Wolski 46'), Grosicki (Żyro 62') - Lewandowski Tabela: Dość dobre występy w reprezentacji Polski musiały zejść na drugi plan - wracaliśmy bowiem do Barcelony. A pierwszy mecz po przerwie to ciężki wyjazd na Anoeta - stadion, gdzie nam po prostu ciężko się gra. W dodatku po meczach reprezentacji kontuzji doznał Messi. Obraz meczu był dokładnie taki, jakiego się spodziewałem - walka w środku pola i stosunkowo mało klarownych sytuacji. Do przerwy więc bezbramkowy remis nikogo specjalnie nie dziwił. Po zmianie stron musieliśmy jednak zacząć grać bardziej bezpośrednio, bo remis nikogo tutaj specjalnie nie satysfakcjonował, a na pewno nie mnie. Na szczęście się udało - w 61. minucie po odbiorze piłki momentalnie trafiła ona do Alcacera, ten błyskotliwie wypuścił Dembele, a Francuz wykorzystał sytuację sam na sam i zapewnił nam, jak się później okazało, zwycięstwo. Ter Stegen - Semedo, Inigo, Pique, Alba - Roberto (Iniesta 63' +), Seri, Rakitić (Deulofeu 76') - Dembele, Paco, Denis (Coutinho 46') Nadszedł czas na kolejne, trzecie już, spotkanie w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Na Camp Nou przyjechał Genk, a że następna kolejka to Klasyk, to znów wyszły rezerwy. I znów mnie nie zawiodły. O ile z Young Boys wszystko co najlepsze zaprezentowaliśmy po przerwie, o tyle z Belgami wszystko wydarzyło się w pierwszej połowie. Już w 8. minucie Denis zagrał w pole karne do Alcacera, a ten pewnym strzałem pokonał Vukovicia. Paco na jednym golu nie poprzestał - dwanaście minut później celnie główkował po dośrodkowaniu Deulofeu. W 35. minucie przeprowadziliśmy kolejną groźną akcję. Coutinho świetnie rozprowadził akcję na skrzydło, Deulofeu dośrodkował, z piłką minął się bramkarz rywali, a za nim już czyhał Denis. 3:0 do przerwy, w drugiej połowie włączyliśmy tryb ekonomicznie i dotrwaliśmy z tym wynikiem do końca. 11 bramek w trzech meczach fazy grupowej, rezerwy sobie pograły, #easy. Cillessen - Semedo (Roberto 46'), Inigo, Vermaelen, Digne - Samper, Paulinho - Deulofeu, Coutinho (Aleńa 58'), Denis (Paulinho 71') - Alcacer No i wreszcie! Na taki mecz czeka bez wątpienia każdy kibic na świecie - niezależnie czy mieszka w Polsce, Hiszpanii czy Korei Południowej. Wielki Klasyk! Barcelona niepokonana od 33 spotkań, Real Madryt nieprzegrywający u siebie i który w tym sezonie bramki przed własną publicznością jeszcze nie stracił. Wielcy nieobecni po obu stronach - dla Zidane'a nie mógł grać Ronaldo; dla mnie - Messi. Jak to już jest w El Clasico, akcje ofensywne oglądaliśmy od pierwszego gwizdka. Wynik otworzyliśmy już w 8. minucie - Alba świetnie dograł z lewej strony do Suareza, któremu pozostało tylko dołożyć nogę. Pięć minut później Urugwajczyk otrzymał piłkę w środku pola od Coutinho, przeprowadził niesamowity rajd przez całą połowę i umieścił piłkę przy krótkim słupku bramki Navasa. 2:0 w 13 minut! Chwilę potem oko w oko z bramkarzem Realu stanął Rakitić, ale piłka po jego strzale niestety zatrzymała się na słupku. Był to impuls dla Realu, który nagle poczuł, że może coś zrobić. I niestety zrobił - najpierw sytuację sam na sam wykorzystał Benzema, a potem zespołową akcję wykończył Asensio. Nie ukrywam, że się wkurzyłem, bo nie tak sobie to wszystko wyobrażałem. Tymczasem w 41. minucie ponownie dał o sobie znać fantastyczny Suarez - tym razem asystował mu... Ter Stegen, który po prostu wybił piłkę spod własnego pola karnego. W drugiej połowie tempo nieco zwolniło, chociaż wynik był bardzo stykowy, więc nie chciałem się zbytnio otwierać. Na szczęście nasza obrona była wyjątkowo pewna, a w końcówce wyprowadziliśmy ostatni cios - pięknie zza pola karnego przymierzył będący w bardzo wysokiej formie Denis Suarez. 4:2 na Bernabeu, czy ktoś nam może zagrozić? Niestety mecz ten okupiliśmy urazem Umtitiego. Ter Stegen - Semedo, Pique, Umtiti + (Inigo 37'), Alba - Busquets, Seri - Dembele (Denis 79'), Rakitić (Roberto 59'), Coutinho - Suarez Ostatni mecz w październiku to inauguracja zmagań w Pucharze Króla. Naszym rywalem była Llagostera. Znów zdecydowałem się dać szansę piłkarzom rezerw wzmocnionych rezerwowymi pierwszego zespołu, mając niejako w pamięci to, co rok temu stało się z Alcoyano. Pierwszy kwadrans ze strony gospodarzy był bardzo odważny - Llagostera grała z wiarą we własne możliwości i nadzieją, że da się napsuć trochę krwi wielkiej Barcelonie. Im jednak dalej w las, tym my radziliśmy sobie coraz pewniej. Na bramki trzeba było jednak poczekać do ostatniego kwadransa, mimo, że okazji było dość sporo. Paco Alcacer zmarnował nawet rzut karny. Wynik otwarty został w 76. minucie, gdy rezerwowy w tym meczu Carles Perez wykorzystał dogranie Digne'a. Cztery minuty później podanie Rafinhi wykorzystał Alcacer, a już w doliczonym czasie gry wynik ustalił Moha po tym, jak świetnie dograł mu powracający po urazie Aleix Vidal. 3:0, pewny awans, nerwówki na tym etapie, jak w poprzednim sezonie, nie będzie. Cillessen - Morer (Vidal 75'), Bueno, Vermaelen, Digne - Samper, Paulinho, Rafinha - Moha, Alcacer, Deulofeu (Perez 67') Liczba kolejnych meczów bez porażki wynosi już 35. Kontrakty przedłużyli Inigo Martinez (2022) oraz Sergi Roberto (2023). Aktualne kontuzje (w nawiasie ile pozostało do spodziewanego powrotu): Samuel Umtiti - wstrząśnienie mózgu (10 dni) Andres Iniesta - naciągnięcie więzadeł kolanowych (2-5 tygodni) Aleix Vidal - naciągnięcie mięśni grzbietu (4-8 dni) Leo Messi - skręcenie stawu skokowego (1-2 dni) Terminarz na listopad: Celta (dom), Genk (wyjazd), Valencia (wyjazd), Atletico (wyjazd), Napoli (dom). Z kolei w reprezentacji zagramy u siebie z Węgrami w meczu towarzyskim oraz na wyjeździe z Holandią w ostatnim meczu dywizji A Ligi Narodów. Na zakończenie jeszcze tabela ligowa:
  2. #20 - Barcelona = efektywność i minimalizm Tak chyba najlepiej opisać wrzesień 2018 w naszym wykonaniu. Ale zanim przeniesiemy się na upalny Półwysep Iberyjski, to krótka wzmianka o reprezentacji Polski. Z początkiem września zainaugurowaliśmy rozgrywki Ligi Narodów, a pierwszym naszym rywalem byli Włosi. Mecz był rozgrywany w Rzymie, więc faworyt mógł być tylko jeden - i nie byliśmy to my. Okazało się, że to po prostu typowy mecz do pierwszej bramki - do momentu jej zdobycia radziliśmy sobie świetnie, wyprowadzaliśmy nawet groźne akcje i byliśmy blisko pokonania Donnarummy, niestety po trafieniu Verrattiego z rzutu karnego wszystko się posypało. Jeszcze raz do przerwy trafił Insigne, po zmianie stron dość szybko zrobili to De Rossi i Belotti i nowe rozgrywki UEFA rozpoczęliśmy od kompromitującego 0:4 w Rzymie. Powiem szczerze, że chyba skończył mi się pomysł na tę reprezentację i coraz mniej przyjemności mam z ogarniania tego wszystkiego, kto wie, czy ME 2020 (tak czy siak się raczej zakwalifikujemy) nie będą moim ostatnim akcentem w roli selekcjonera. Ale na razie dopiero 2018 rok, w październiku dwa mecze w Polsce - ponownie z Italią oraz z Holandią Szczęsny - Piszczek, Salamon, Glik, Pazdan (Błaszczykowski 46'), Rybus - Zieliński, Kapustka, Góralski (Grosicki 61') - Lewandowski, Milik Zdecydowanie bardziej intrygował mnie powrót do Barcelony, tym bardziej, że ligowi rywale do końca miesiąca nie imponowali. Zaczynaliśmy od meczu na Camp Nou ze Sportingiem Gijón i oczekiwałem pogromu. Mecz rozgrywany był o godzinie 13:00, temperatura wynosiła aż 31 stopni, ale jednak jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Zaczęło się super - już w 4. minucie Messi wykorzystał rzut karny po faulu na nim samym. Niestety później Argentyńczyk musiał zejść z boiska z podejrzeniem urazu kolana, na całe szczęście okazał się on niegroźny i La Pulga odpocznie jedynie w meczu z Napoli w LM. Działo się to już w momencie, gdy graliśmy w przewadze - w 15. minucie za brutalny faul wyleciał Isma López. Druga połowa, pomimo olbrzymiej dominacji, nie przyniosła już bramek. 23 strzały, 71% posiadania piłki i tylko jedna bramka w siatce. Wyjątek od reguły, rozluźnienie czy jednak faktycznie mamy problem? Przekonamy się później. Ter Stegen - Vidal, Vermaelen, Inigo, Digne - Seri (Samper 63'), Paulinho - Messi (Dembele 37'), Rafinha, Denis - Suarez (Alcacer 46') Zdecydowanie najtrudniejsze spotkanie w fazie grupowej Ligi Mistrzów przypadło już na pierwszą kolejkę. Chyba nigdzie nie będziemy mieli trudniej w tym sezonie niż w Neapolu. Najgorsze przewidywania się spełniły, bo od pierwszych minut podopieczni Roberto Manciniego się na nas rzucili i jasne stało się, że na nic więcej niż na kontrataki liczyć nie powinniśmy, przynajmniej nie na początku meczu. Jeden z nich na szczęście przyniósł bramkę - w 12. minucie Iniesta zagrał do Dembele, a ten pewnym strzałem pokonał Reinę. Do przerwy, pomimo bardzo otwartego meczu, prowadziliśmy jedną bramką. Wynik został podwyższony w 62. minucie, gdy po podaniu Dembele trafił Denis. Wszystko wskazywało na to, że wywieziemy trzy punkty z Włoch. Trochę nerwowości pojawiło się na dziesięc minut przed końcem, gdy perfekcyjnym strzałem głową, po którym piłka odbiła się od poprzeczki, popisał się Insigne. Ter Stegen nie miał najmniejszych szans. W końcówce Niemiec kilkukrotnie jednak nas ratował i ostatecznie zwycięstwo stało się faktem! Ter Stegen - Semedo, Umtiti, Tinigo, Alba - Rakitić, Iniesta, Roberto (Seri 52') - Dembele, Suarez (Alcacer 63'), Vidal (Denis 60') Po bardzo ciężkim spotkaniu w Neapolu, o kolejne ligowe punkty walczyliśmy u siebie z Las Palmas. I ponownie, niczym deja vu - w 4. minucie wynik został otwarty. Dośrodkowanie Dembele ładnym strzałem głową wykorzystał Alcacer. I znowu stanęło, chociaż nasza dominacja w środku pola nie pozostawiała żadnych wątpliwości. Goście z kolei, po których spodziewano się mimo wszystko ambitnej gry, nie mieli tak naprawdę żadnych argumentów. Po końcowym gwizdku w statystykach po stronie celnych strzałów widniało okrąglutkie 0, co tylko potwierdza dobrą dyspozycję pomocników i obrońców. Niestety tego samego powiedzieć nie można o zawodnikach odpowiedzialnych za wykańczanie akcji - dwa zwycięstwa 1:0 u siebie ze Sportingiem i Las Palmas nie są zbyt pozytywnym wyznacznikiem. Jedyny plus tych dwóch meczów to dwa kolejne czyste konto. Przy okazji urazu pięty doznał Paulinho. Ter Stegen - Semedo, Pique, Vermaelen, Digne - Samper, Paulinho (Deulofeu 49'), Rafinha - Dembele (Messi 73'), Alcacer, Denis (Seri 66') Pierwsza kolejka ligowa w środku tygodnia to bardzo niedaleki wyjazd - do Girony. Małe miasteczko, ledwie mniej niż godzina jazdy autokarem. Najwyższy czas, by się przekonać, czy ta forma faktycznie jest słaba, czy jednak uda się odnieść kolejne zwycięstwo. Niestety zmiana ustawienia na 4-4-2 w diamencie nie zdało egzaminu - tak naprawdę jedynym pomocnikiem, który cokolwiek ogarniał, był Seri. Girona bardzo dobrze przygotowała się do tego meczu - gra w formacji 3-3-2-2 utrudniała nam życie niemiłosiernie, nie mogliśmy przebić się przez ten mur. Kolejny raz lekko zawiódł Suarez, który nie potrafi znaleźć drogi do siatki od dłuższego czasu, chociaż w tym meczu próbował swoich sił w kreowaniu akcji. Na szczęście groźne akcje gospodarzy także nie zostały odpowiednio sfinalizowane. Pierwsza strata punktów w tym sezonie, szkoda. Ter Stegen - Semedo (Rafinha 46'), Pique, Umtiti, Alba - Roberto, Iniesta (Dembele 77'), Seri, Rakitić (Alcacer 63') - Messi, Suarez Ostatnie spotkanie w tej opce to także wyjazd - tym razem do Kraju Basków, na Mendizorroza, by zmierzyć się z Alaves. Od powrotu po pierwszej w tym sezonie przerwie reprezentacyjnej ani razu nie wygraliśmy różnicą większą niż jednej bramki, więc najwyższy czas na to, by tę sytuację przerwać. Do takiego samego wniosku doszli piłkarze. Już w 3. minucie po ataku pozycyjnym i podaniu Denisa fantastycznym strzałem zza pola karnego popisał się Seri. Pięć minut później rzut karny wykorzystał Messi - chwilę wcześniej Argentyńczyk był ewidentnie ciągnięty za koszulkę przez jednego z obrońców Alaves. Do przerwy było 2:0 i nasza dominacja nie podlegała dyskusji. Wystarczyło jednak jedno przeszywające podanie gospodarzy, by Moreno pokonał Ter Stegena. Napastnik Deportivo miał przy tym trochę szczęścia, bo Niemiec był bliski obrony tego strzału, ale jednak pierwsza stracona bramka w tym sezonie w lidze stała się faktem. Na szczęście potem piłka wpadała tylko do drugiej bramki - najpierw w 67. minucie piłka po strzale Messiego z rzutu wolnego odbiła się od pleców rzucającego się Sivery, a w 80. już sam Messi wykorzystał sytuację sam na sam i przypieczętował wygraną naszej drużyny. Wreszcie przekonująco! Ter Stegen - Semedo, Pique, Umtiti, Alba (Inigo 36') - Roberto, Iniesta (Rafinha 52'), Seri, Denis - Messi, Suarez (Alcacer 66') W międzyczasie odbyło się losowanie Pucharu Króla. W 1/16 finału zagramy z Llagosterą (31. października i 5. grudnia), zaś w przypadku wyeliminowania tej ekipy w 1/8 zmierzymy się ze zwycięzcą z pary Real Sociedad - Eibar. W czasie trwania tej opki kontuzji doznał Sergio Busquets, stąd jego nieobecność w składzie w w.w meczach, ale na Mendizorroza był już na ławce rezerwowych. Pełna lista kontuzjowanych na dzień 1.10.2018: Paulinho - uraz pięty (pozostało: 1 dzień) Jordi Alba - stłuczenie kolana (pozostało: 1 dzień) Philippe Coutinho - skręcenie stawu skokowego (pozostało: 1 dzień) Remis z Gironą zastopował naszą fantastyczną serię 16. kolejnych ligowych zwycięstw z rzędu licząc poprzedni sezon - seria ta trwała od 1 marca i wygranej 3:0 z Malagą. Wciąż trwa natomiast passa kolejnych meczów bez porażki. Ostatni raz przegraliśmy 25 lutego z Getafe (0:1). Obecnie passa ta liczy 29 spotkań. Powoli myślimy o pobiciu rekordu Barcelony Enrique (39) i Realu Zidane'a (40)
  3. #19 - Nadchodzi nowe! Do inauguracji sezonu 2018/19 podchodziliśmy w nerwach. W końcu w ubiegłych rozgrywkach wygraliśmy absolutnie wszystko, co było do wygrania, a jak wszyscy wiemy - najtrudniej nie jest wejść na szczyt, ale się na nim utrzymać. Ponadto kadrę, pomimo zamiaru odchudzenia jej w lecie, mieliśmy aż 26-osobową - wszyscy w klubie liczyli, że ktoś zgłosi się po Andre Gomesa. Właśnie w atmosferze wielkiej niewiadomej przystępowaliśmy do meczu Superpucharu Europy z Manchesterem United. Pierwotnie mecz mieliśmy zacząć w formacji 4-2-3-1, czyli tej, w której najlepiej nam szło w ubiegłym sezonie. Niestety po zobaczeniu, jakimi nazwiskami dysponuje Jose Mourinho, musiałem porzucić te plany. W czerwonych koszulkach biegają bowiem tacy piłkarze jak Sime Vrsaljko, Kevin Strootman, Ivan Perisić, Nabil Fekir czy Edinson Cavani. Potężna paka! Padło na ustawienie 4-4-2 w diamencie. Od pierwszej minuty wybiegli Andre Gomes i Rafinha - liczyłem, że jak się pokażą, to zwrócą na siebie uwagę. Niestety do przerwy było od tego bardzo daleko - Czerwone Diabły dominowały nad nami, miały zdecydowanie więcej strzałów i lepiej radziły sobie na boisku. Kilka ostrych słów w szatni podziałało, bowiem drugą połowę rozpoczęliśmy w najlepszy możliwy sposób - w 49. minucie świetne prostopadłe podanie Rafinhi wykorzystał Messi. Od tego momentu brazylijski pomocnik zaczął grać jak z nut i całkowicie zasłużenie zgarnął po końcowym gwizdku tytuł MVP Superpucharu Europy. Udało nam się również zachować czyste konto, gdyż ekipa Mourinho do końca praktycznie waliła głową w mur bez żadnego pomysłu na rozegranie akcji, choć, nie ukrywam, Fekir, Cavani oraz Martial sprawili nam bardzo dużo problemów na skrzydle. Pierwszy mecz nowego sezonu i kolejne trofeum! W spotkaniu tym oficjalnie zadebiutował także Seri, który pokazał potencjał. Ter Stegen - Roberto, Pique, Umtiti, Alba - Busquets (Seri 61'), Gomes (Denis 82'), Rakitić (Iniesta 72') - Rafinha - Suarez, Messi Po zdobyciu czwartego pucharu w 2018 roku przyszła okazja do zdobycia piątego - czekał nas bowiem dwumecz z Villarrealem o Superpuchar Hiszpanii. W pierwszym wyjazdowym meczu powróciliśmy do ustawienia 4-2-3-1, nastąpiły również nieznaczne rotacje - Albę zastąpił Digne, zaś Pique - Inigo Martinez. Niewątpliwie na Estadio de la Ceramica prezentowaliśmy dojrzałą piłkę. Od początku wiedzieliśmy, co chcemy zrobić i w jaki sposób rozstrzygnąć ten dwumecz. Niestety jeden indywidualny błąd na lewej stronie spowodował, że to gospodarze za sprawą Enesa Unala wyszli na prowadzenie. Na domiar złego w 44. minucie boisko musiał opuścić Ousmane Dembele, który nabawił się kontuzji. Druga połowa obrazu gry nie zmieniła - to Barca była lepsza, jednak wciąż brakowało kropki nad "i", a Villarreal dobrze się bronił. Nie wolno jednak zapominać, że to my mamy w składzie najlepszego piłkarza świata - w samej końcówce meczu dostał on w środkowej strefie piłkę od Vidala, podciągnął trochę do przodu i odpalił fantastyczną petardę po ziemi z ponad 25 metrów. Futbolówka zatrzepotała w siatce, a kilka minut później sędzia zakończył mecz. Na Camp Nou będziemy w korzystniejszej sytuacji. Zdecydowałem również, że będzie to ostatni mecz w bordowo-granatowej koszulce dla Andre Gomesa. Po meczu został on wyrejestrowany z rozgrywek, a jego numer na koszulce przejął Seri. Cillessen - Semedo, Inigo, Umtiti, Digne - Gomes (Seri 72'), Rakitić - Messi, Rafinha, Dembele (+ Vidal 44') - Suarez (Iniesta 57') Jak uważnie śledzicie karierę - wiecie, że mam duże zaufanie do zmienników i generalnie nie boję się dać szansy tym, którzy przecież też tworzą ten zespół. Dlatego na rewanżowy mecz zaprosiłem piłkarzy, którzy w poprzednich meczach zbyt często nie grali. Wyszliśmy formacją 4-3-3, w której jednak nie wszyscy dostatecznie się odnajdywali. W pierwszej połowie mieliśmy sporo sytuacji, ale w ogóle nie było widać zawziętości i poszukiwania bramki za wszelką cenę. To się musiało zmienić od 41. minuty, bowiem po bardzo składnej akcji goście wyszli na prowadzenie. Znów Unal. Ledwie trzy minuty później lekkiego urazu nabawił się Pique, więc postanowiłem nie ryzykować i wprowadzić solidnego Inigo. Druga połowa rozpoczęła się również bez wielkiego szału - Villarreal pewnie trzymał swój wynik. Doprowadziło to oczywiście do konieczności pogmerania w taktyce - zmienione zostały polecenia oraz, co najważniejsze, ustawienie - od teraz było to 4-2-3-1, które chyba najlepiej służy Denisowi. I nagle zaczęliśmy dochodzić do stuprocentowych sytuacji. Kiedy w 68. minucie Messi nie wykorzystał karnego, zaczynałem się znacznie obawiać o losy superpucharu. Na szczęście kilka minut później trafił Suarez, dwie minuty później po ostrym wejściu w pole karne zmarnowaną jedenastkę "odbił sobie" Argentyńczyk, z kolei wynik po rzucie rożnym ustalił Inigo Martinez. Były nerwy, był stres, ale najważniejsze, że trofeum nasze. Jesteśmy już od krok od dwukrotnego w historii wygrania sześciu pucharów w jednym roku - w grudniu Klubowe Mistrzostwa Świata. Po raz pierwszy w jedenastce wyszedł również Seri - pierwszy mecz na Camp Nou okazał się świetny, a ocena 7.4 tylko to potwierdza. Cillessen - Vidal, Vermaelen, Pique (+ Inigo 38'), Digne - Samper (Rafinha 67'), Paulinho, Seri - Messi, Paco (Suarez 56'), Denis Ligę 2018/19 rozpoczynaliśmy domowym meczem z Malagą. W tym sezonie mamy jeden, bardzo jasno określony cel - tracić jak najmniej bramek. Coś z tym trzeba zrobić, chciałbym, żeby defensywa Barcelony kojarzona była z murem. Jeśli mamy wygrać jedną bramką, niech będzie to 1:0, a nie 3:2. Może to sprzeczne z widowiskowością itd., ale taki mam plan. Idealnym momentem na jego wcielenie była właśnie inauguracja rozgrywek ligowych - Malaga przecież nie wiadomo jakiej siły ofensywnej nie ma. I praktycznie do przerwy wybiliśmy Andaluzyjczykom z głowy wszelkie marzenia odnośnie zdobycia trzech punktów - dwukrotnie trafił Leo Messi - najpierw wykorzystując rzut karny, a potem okazując się lepszym od bramkarza w sytuacji sam na sam. Argentyńczyk nie byłby sobą, gdyby nie zrobił wszystkiego, by zdobyć w tym meczu hat-tricka. I zdobył w samej końcówce, znów wykorzystując "11" po faulu jednego z piłkarzy gości. 3:0, pewne zwycięstwo i świetne wieści z Sewilli - Betis zremisował 1:1 z Realem Madryt Ter Stegen - Semedo, Umtiti, Inigo, Alba - Busquets, Iniesta (Seri 46'), Roberto (Denis 74') - Rakitić - Messi, Suarez (Paco 59') Ostatnie spotkanie w tej opce było dla mnie bardzo szczególne. Graliśmy bowiem na wyjeździe z Realem Saragossa, a więc drużyną, której szczerze życzę jak najlepiej i niesamowicie ucieszyłem się, że awansowała do La Liga. Ponadto to beniaminek, który debiutował w rozgrywkach przed własną publicznością (w pierwszej kolejce przegrali na wyjeździe z Sevillą 0:1), więc jasne było, że zrobią wszystko, by odnieść zwycięstwo. Mimo to postanowiłem na pozostawienie w Barcelonie Luisa Suareza, który miał szykować się na mecze reprezentacji. Do przerwy takie rozwiązanie na dobre nam nie wychodziło, bowiem nie mogliśmy stworzyć sobie dobrej sytuacji, a Saragossa umiejętnie nas kontrowała i wydawało się, że mogą pokusić się o urwanie punktów mistrzowi Hiszpanii. Znacznie w osiągnięciu celu pomógł nam jednak Granell, który na początku drugiej połowy wyleciał za drugą żółtą kartkę. Od tego momentu było zdecydowanie prościej. Wynik już sześć minut po osiągnięciu liczebnej przewagi po asyście Roberto otworzył Alcacer posyłając petardę w okienko bramki i jednocześnie zdobywając pierwszego gola w sezonie. Na kolejne trafienia musieliśmy poczekać do samej końcówki - najpierw po fantastycznej akcji rodem ze stolicy tiki-taki trafił Denis (asysta Rafinhi!), a później ten sam Denis huknął z 20 metrów po ziemi i bramkarz gospodarzy musiał skapitulować po raz trzeci. Druga połowa to absolutna dominacja, w pierwszej było ciężko, ale koniec końców liczą się trzy oczka! Ter Stegen - Semedo, Pique, Inigo, Digne - Busquets (+ Seri 46'), Iniesta (Rafinha 70'), Roberto - Rakitić (Denis 74') - Messi, Paco W międzyczasie odbyło się również losowanie fazy grupowej Ligi Mistrzów. W tym roku trafiliśmy do grupy H, wraz z Napoli, Genk oraz Young Boys. Pozostałe grupy: Zbliża się także pierwsza w sezonie przerwa reprezentacyjna. Zagramy w niej tylko jedno spotkanie, za to jakże istotne - w Rzymie z Włochami w pierwszym meczu Ligi Narodów. Z racji kilku absencji (Krychowiak zawieszony, Linetty z Sobiechem kontuzjowani), na zgrupowanie zabrałem kilku młodych chłopaków, żeby doświadczyli trochę atmosfery dorosłej reprezentacji, pewnie i tak nie zagrają, chociaż kto wie. Powołanka na Włochy: W końcówce okienka udało nam się w końcu sprzedać Andre Gomesa. Wprawdzie dostaliśmy za niego od FC Koln ledwie połowę kwoty, za jaką go sprowadziliśmy (20 milionów euro), ale lepsze to niż trzymanie go w klubie przez kolejny długi okres, bo najzwyczajniej w świecie nie był tu potrzebny. Oprócz tego, decyzją trenera drugiej drużyny (ja w transfery Barcy B nie ingeruję), pożegnaliśmy Jose Arnaiza (Leganes, 775 tysięcy) oraz Rodriego Tarina (Cadiz, 275 tysięcy), zaś Oriol Busquets udał się na wypożyczenie do Alcorcón. Wcześniej sprzedałem za 2,3 miliona euro do Bournemouth Munira. W samej końcówce okienka PSG po raz kolejny zgłosiło się po Ter Stegena - oferowali aż 71 milionów euro, które przez zmienne mogło wzrosnąć aż do 105. Odrzuciłem, a Niemiec wciąż niezadowolony. Obecnie, 2 września, mam w klubie następujące kontuzje: Philippe Coutinho - skręcenie stawu skokowego (3-5 tygodni) Sergio Busquets - skręcenie stawu skokowego (2-4 tygodnie) Gerard Deulofeu - naciągnięcie więzadeł kolanowych (7 dni-2 tygodnie) Ousmane Dembele - skręcenie stawu skokowego (4-8 dni)
  4. Najgorsze to jest czwarte miejsce, ale w grupie Nie no, jasne, szkoda, że nie udało się zdobyć medalu, ale zadowolony jestem, bo na papierze naprawdę wyglądało to słabo. Zobaczymy za dwa lata co los przyniesie. #18 - presezon 2018/19 Dobrze w końcu wrócić - wierzcie lub nie, ale ostatni miesiąc to może z 2 godziny spędzone w FM-ie. Czuć już na karku maturę i obowiązki, więc opki na razie będą rzadziej, i prawdopodobnie w bardziej okrojonej wersji, ale za dwa tygodnie ferie i na pewno wtedy będzie czas na mały relaks. Dziękuję administracji, że nie zamknęła tematu i niech tego dalej nie robi - dalej jestem Przede wszystkim - jestem strasznie zawiedziony okienkiem transferowym. Jestem już przy meczu o Superpuchar Europy, a kadrę w dalszym ciągu mam bardzo szeroką i praktycznie nikt naszych piłkarzy nie chce kupić. Albo inaczej - chcą kupić tych, których ja nie chcę sprzedać (Ter Stegen, Digne...). Ze zbędnego balastu odszedł tak naprawdę tylko Arda Turan oraz Douglas. Z drugą drużyną pożegnali się z kolei, decyzją trenera Barcy B, Sergi Palencia oraz Adrian Ortola. W samej końcówce okienka chcę jakoś opchnąć Munira (ma oferty, ale nie opiewają one na więcej niż 2 miliony, więc pogodziłem się z tym, że po prostu nie sprzedam go za więcej), Gomesa (była jedna oferta z Sunderlandu na początku lipca, którą odrzuciłem licząc na lepsze. Problem w tym, że nie napłynęła już żadna) oraz Rafinhę (podobnie jak w przypadku Portugalczyka - brak chętnych). Cienko to widzę, choć może jak dostaną kilka szans na pokazanie się w sierpniu to jakiś klub rzuci na nich okiem. A jak nie to znów trzeba będzie się z nimi męczyć i po prostu nie będą grać, gdyż mam od tego ludzi. Do klubu tylko dwa transfery - uzgodniony już wcześniej Philippe Coutinho za 90 milionów euro (kwota ta może sięgnąć nawet 110 po osiągnięciu zmiennych!) oraz człowiek, o którym tutaj Wam jeszcze nie pisałem. Proszę państwa - z Nicei pozyskaliśmy Seriego. Po sparingach mogę powiedzieć jedno - na pewno będzie on solidnym wzmocnieniem na ławkę, przy odrobinie szczęścia, jak w poprzednim sezonie Paulinho, może nawet powalczyć o pierwszy skład. Podsumowanko transferów: Odeszli: Arda Turan (Lyon, 14 milionów); Douglas (Lazio, 2,9 miliona); Sergi Palencia (Leganes, 475 tysięcy); Adrian Ortola (Fiorentina, 1,8 miliona) Przybyli: Philippe Coutinho (Liverpool, 90 milionów), Jean Michael Seri (Nicea, 17,5 miliona). Sparingi: Zagraliśmy cztery sparingi - więcej mi się zwyczajnie nie chciało. Też nie zależało mi tutaj na wielkich wynikach, bardziej chciałem udoskonalić taktyki i ewentualnie wprowadzić coś nowego. Wręcz nie mogłem doczekać się występów Coutinho, niestety szybko okazało się, że będzie on borykał się z wieloma urazami podczas tych przygotowań i na dobrą sprawę na regularną grę Brazylijczyka będziemy mogli liczyć dopiero od września. W pierwszym meczu, tak jak rok temu na inaugurację presezonu, dostaliśmy bęcki od drużyny z Włoch - Interu. Widać było, że jeszcze nie jesteśmy w rytmie po mundialu i trochę czasu zajmie nam odpowiednie przygotowanie. Kolejny sparing wypadł już lepiej - Flamengo na Camp Nou nie miało nic do powiedzenia i przegrało 0:3 po absolutnej dominacji z naszej strony. Taką samą dominację pokazaliśmy w meczu z NY Red Bull, niestety w samej końcówce meczu po wrzutce skarcił nas Gilstrap. Ostatni sparing to pogrom pokazujący, że nasi rezerwowi są gotowi do gry o wielkie cele i podtrzymanie dominacji w Europie - z chińskim Quanjian wygraliśmy 5:0, a aż cztery gole zdobył Denis Suarez, który przecież także nie miał bardzo pewnej pozycji przed tym okienkiem transferowym. 1. FC Barcelona - Inter Mediolan 0:2 (Barbosa 6', Visconti 86') 2. FC Barcelona - Flamengo 3:0 (Dembele 9', Messi 26', Umtiti 36') 3. NY Red Bull - FC Barcelona 1:0 (Gilstrap 90+2') 4. Quanjian - FC Barcelona 0:5 (Denis 11', 12', 17', 28', Martinez 87') Choć obszerne podsumowanie okienka transferowego w Europie wjedzie dopiero w kolejnej opce (po sierpniowych meczach), warto napisać o zbrojeniach Realu Madryt. Blancos pozyskali bowiem takich piłkarzy jak Andre Silva czy Kalidou Koulibaly, więc z pewnością poprzedni sezon mocno ich zabolał. Trenerem Sevilli został natomiast jeden z moich ulubionych trenerów - Jurgen Klopp. W kolejnej opce, nie mam pojęcia kiedy, postaram się jak najszybciej, wyniki meczów o dwa Superpuchary (Europy z MU i Hiszpanii z Villarreal) oraz pierwsze kolejki w lidze. Zobaczymy w jakiej formie, ale mam nadzieję, że także się spodoba
  5. #17 - Mistrzostwa Świata! Ale zanim one to jeszcze uzgodnione grubo przed turniejem mecze towarzyskie. Pierwszym rywalem był Iran, który miał nam pokazać bliżej styl gry drużyn takich jak nasz grupowy rywal - Japonia. Niestety pierwsze wrażenie było negatywne, pomimo, że wystawiony skład wcale nie należał do jakichś najmocniejszych. Szansę pokazanie się i debiutu w kadrze dostał bowiem Kędziora, na murawie od początku wybiegł Salamon czy Sobiech. O ile do przerwy było 0:0, o tyle tuż po niej rywali na prowadzenie wyprowadził Asadzadeh. Na szczęście szybko wyrównał Kapustka, a w samej końcówce zwycięstwo zapewnił nam Milik, który trafił po mocno wątpliwym karnym. Największym pechowcem okazał się Zieliński, który po ledwie jedenastu minutach spędzonych na murawie musiał opuścić boisko z powodu urazu. Na szczęście nie okazał się on poważny. Skorpuski - Kędziora (Jędrzejczyk 64'), Salamon (Pazdan 67'), Lewczuk, Rybus - Wszołek, Góralski, Mączyński (Linetty 64'), Kapustka - Lewandowski [Zieliński 46' (Grosicki 57')], Sobiech (Milik 46') Ostatnim sprawdzianem przed wylotem do Rosji była konfrontacja z Senegalem. Tutaj wybiegli już zawodnicy raczej delegowani do boju na pierwszy mecz z Chile, więc oczekiwania były duże. Niestety nie zostały one spełnione w żadnym aspekcie. Do przerwy przegrywaliśmy 0:1 po trafieniu Babacara. Kiedy w pierwszej akcji drugiej połowy do siatki z ostrego kąta trafił Błaszczykowski, spodziewałem się, że przejmiemy inicjatywę i zaczniemy grać fajną piłkę. Niestety nie miało to miejsca, Senegalczycy dobrze radzili sobie w środku pola i kontrolowali przebieg meczu. Wynik, który widzicie niżej, jest po prostu efektem dużego szczęścia, bo dwukrotnie po zagrywaniu piłki z bocznych sektorów boiska w pole karne futbolówkę przecinał jeden z obrońców reprezentacji gości, a ta jakimś cudem wturliwała się do siatki. Po tym meczu byłem w zasadzie przekonany, że na MŚ szału nie zrobimy. Na domiar złego w końcówce kontuzji doznał Błaszczykowski, który najprawdopodobniej przegapi całą fazę grupową. Szczęsny - Piszczek, Pazdan, Glik, Jędrzejczyk (Rybus 66') - Linetty, Krychowiak (Mączyński 66') - Błaszczykowski (Wszołek 84'), Zieliński (Kapustka 46'), Grosicki (Milik 46') - Lewandowski (Sobiech 66') MISTRZOSTWA ŚWIATA Nadszedł wreszcie ten długo wyczekiwany dzień! Polska rozpoczynała zmagania w fazie grupowej Mistrzostw Świata. Na pierwszy ogień rywal zdecydowanie najtrudniejszy - Chilijczycy. To z nimi mieliśmy walczyć o pierwsze miejsce w grupie. Wiedzieliśmy, że w ewentualnym meczu 1/8 finału, w przypadku zajęcia drugiego miejsca, zagramy ze zwycięzcą grupy poprzedniej - a tam była Belgia, Meksyk, Tunezja i Ukraina. Czerwone Diabły były murowanym faworytem w swojej grupie, więc naszym celem od samego początku stała się walka o pierwsze miejsce. Jeśli w drużynie z Ameryki Południowej bałem się kogokolwiek, to zdecydowanie był to Alexis. Niestety moje obawy potwierdziły się w 18. minucie, kiedy piłkarz Arsenalu wykorzystał świetne podanie od swojego kolegi i wyprowadził swoją ekipę na prowadzenie. Dwadzieścia minut później Zieliński był jednak faulowany w polu karnym, arbiter nie zawahał się i wskazał na jedenasty metr, a z wapna pewnie uderzył Lewandowski. Nasi piłkarze chyba za bardzo ucieszyli się z remisu, gdyż minutę później ponownie Sanchez pokonał Szczęsnego, tym razem obnażając słabość naszej obrony niemal w pojedynkę. Konieczne stało się przeprowadzenie takich zmian, które zagwarantują nam spokój i pozwolą powalczyć o korzystny wynik. Stąd Piszczek wrócił na prawą obronę (grał na skrzydle z powodu kontuzji Kuby), a na skrzydle pojawił się Kapustka. Było to świetne posunięcie, bowiem właśnie on asystował w 61. minucie Milikowi, gdy ten pewnym strzałem z ostrego kąta dał nam remis. Ostatnie słowo również należało do Polaków - za zagranie ręką w końcówce Chilijczycy znów zostali ukarani rzutem karnym, znów nie pomylił się także Lewandowski! Być może nie do końca zasłużone, ale jest pierwsze zwycięstwo w grupie na mundialu! Szczęsny - Kędziora (Kapustka 46'), Pazdan, Glik, Jędrzejczyk - Linetty, Krychowiak (Mączyński 74') - Piszczek, Zieliński (Milik 46'), Grosicki - Lewandowski Drugim naszym rywalem byli piłkarze Wybrzeża Kości Słoniowej. Przed spotkaniem podgrzałem atmosferę mówiąc na konferencji otwarcie, iż jesteśmy faworytami i czujemy się przed meczem pewnie, co ewidentnie wkurzyło Marca Wilmotsa, który chyba się na mnie obraził. Takie słowa pozytywnie wpłynęły jednak nie na moich, a na jego piłkarzy, bowiem po mocnym strzale zza pola karnego Kessiego Afrykanie prowadzili 1:0. Gol ten był dla nas istnym szokiem, gdyż nie spodziewałem się tak mocnego otwarcia ze strony WKS-u. Dopiero od 20. minuty zaczęliśmy jakoś w miarę ogarnięcie grać w piłkę, co zaowocowało bramką Milika. Napastnik City idealnie wykorzystał zespołową akcję. Warto też zauważyć, że w tym meczu od pierwszej minuty (a nie jak z Chile, od drugiej połowy) graliśmy w ustawieniu 4-4-2. Druga połowa pokazała, że nasi rywale włożyli zdecydowanie za dużo sił w pierwszą, przez co zdecydowanie opadli z sił. Bramka Lewandowskiego już ewidentnie podłamała im skrzydła. Drugie zwycięstwo, 6 punktów i prawie pewny awans z pierwszego miejsca. Zostaliśmy także jedną z pierwszych reprezentacji, która zapewniła sobie promocję już po dwóch meczach. Szczęsny - Piszczek, Lewczuk, Glik, Jędrzejczyk - Wszołek (Grosicki 50'), Linetty, Krychowiak (Mączyński 57'), Kapustka (Zieliński 58') - Lewandowski, Milik Przed ostatnim meczem grupowym jasne było jedno - brak porażki z Japonią pozwoli nam na awans z pierwszego miejsca i tym samym uniknięcie w fazie pucharowej Belgii. Choćby remis dawał nam mecz z Meksykiem. Skład posłany do boju był jednak składem rezerwowym - wierzyłem, że taki również poradzi sobie z Japończykami, a przecież pewne było, że w Rosji zagramy w 1/8 finału, więc potrzebny był najsilniejszy skład w miarę dobrej kondycji. Nie zawiodłem się na moich chłopakach - w 17. minucie świetnie dośrodkowanie z prawej strony zamknął Paweł Wszołek, wyprowadzając nas tym samym na prowadzenie. Niestety, podobnie jak z Chile, nie potrafiliśmy zachować koncentracji po pokonaniu bramkarza rywali - już minutę później wyrównał Fujioka. W kolejnej akcji naszego zespołu pokazał się kolejny rezerwowy - Artur Sobiech umiejętnie zastawił się w polu karnym i wystawił piłkę Zielińskiemu, który mocnym strzałem nie dał szans golkiperowi Japonii. W drugiej połowie bramek już nie zdobyliśmy i, choć rywale nie byli ze światowego topu, ku mojemu zaskoczeniu udało nam się przebrnąć fazę grupową z kompletem punktów. Było to dla mnie o tyle dziwne, że pamiętałem grę naszego zespołu w meczach sparingowych. No ale cóż - awans do 1/8 jest, tam starcie z Meksykiem. Szczęsny - Kędziora, Lewczuk, Salamon, Rybus - Wszołek (Grosicki 59'), Góralski, Mączyński (Jędrzejczyk 73'), Kapustka (Krychowiak 59') - Zieliński - Sobiech Tabela grupy G: 1. POLSKA - 9 pkt 2. CHILE - 6 pkt 3. WKS - 3 pkt 4. Japonia - 0 pkt Podsumowanie fazy grupowej: Mecz 1/8 finału po kilku dniach oczekiwania w końcu nadszedł. Z jednej strony my - zwycięzcy grupy z 9 punktami, z drugiej Meksykanie, którzy w swojej grupie odnieśli zwycięstwo tylko nad Tunezją - z Ukrainą tylko zremisowali, a od Belgii zebrali tęgie baty. Oczywiście nie chciałem nakładać presji na moich zawodników, jednak faktem było, że porażkę z tym rywalem odebrałbym jako klęskę. Nie taki zespół buduję. Od pierwszych minut było jednak wiadomo, kto przyjechał do Rosji w formie. To my utrzymywaliśmy się przy piłce i szybko rozgrywaliśmy akcję przez skrzydła. Imponował szczególnie Wszołek, który meczem z Japonią wywalczył sobie miejsce w podstawowej jedenastce. W 19. minucie jego dośrodkowanie w pole karne wykorzystał Milik. Pierwsza połowa przyniosła jeszcze dwie bramki Roberta Lewandowskiego, który nic nie robił sobie z otaczających go obrońców i najpierw wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego, a potem sytuację sam na sam. Byłem już absolutnie pewien, że zagramy w ćwierćfinale mundialu, więc druga połowa rozgrywana była głównie na stojąco. Stąd także zmieniłem zawodników zagrożonych pauzą w kolejnym meczu w przypadku ukarania kartką, takich jak Piszczek i Krychowiak. Ostatecznie udało nam się zachować pierwsze na mistrzostwach czyste konto i pewnym krokiem zameldować się w gronie najlepszej ósemki świata! A tam... Argentyna. Szczęsny - Piszczek (Kędziora 46'), Gik, Pazdan, Jędrzejczyk - Wszołek, Linetty (Zieliński 66'), Krychowiak (Góralski 46'), Rybus - Lewandowski, Milik No i jest! Pierwszy rywal, który w meczu z nami jest zdecydowanym faworytem. Wicemistrz świata, posiadający w składzie takich piłkarzy jak Leo Messi, Sergio Aguero czy Gonzalo Higuain. Nawet ja wiedziałem, że to na 99% będzie nasz ostatni mecz na tym mundialu. Futbol jednak uczy, że zawsze pozostaje ten 1%, czy nawet mniej, wiary, tego, czego najmniej można się spodziewać. Okazało się jednak, że podopieczni Jorge Sampaolego potwornie nasz zespół zlekceważyli. Nie potrafię inaczej wytłumaczyć ich postawy w obronie w pierwszym kwadransie. Trzy dośrodkowania - dwa Pawła Wszołka i jedno Jędrzejczyka - skończyły się hat trickiem Arkadiusza Milika po ledwie czternastu minutach! Nie wierzyłem w to co widzę na ekranie, ale jasne stało się, że Albicelestes w końcu się ogarną. A jak się ogarną, to mogło z nami być kiepsko. Reakcja nadeszła szybko. W 23. minucie fantastyczne podanie od Messiego wykorzystał Gonzalo Higuain, zaś trzynaście minut później kontaktową bramkę zdobył Paulo Dybala wykorzystując zamieszanie w polu karnym. Mieliśmy fantastyczną okazję w doliczonym czasie gry do pstryknięcia Argentyńczyków w nos - Robert Lewandowski nie trafił jednak z jedenastu metrów. Miałem dać karnego Milikowi, ale stwierdziłem, że Lewy nie zawiedzie. I w tej jednej sytuacji zawiódł. 3:2 do przerwy to tak naprawdę żadne prowadzenie. Kolejne 45 minut trzeba było zapierdalać jak nigdy, nieważne już było to, czy ktoś wyleci za kartki czy nie. Liczyło się tylko to, żeby zatrzymać ten napór zawodników z Argentyny. Cuda w naszej bramce wyprawiał Wojtek Szczęsny - raz po raz skutecznie interweniował, a miał co robić, bo od 70. minuty tak naprawdę akcje Albicelestes szły co 120 sekund. W samej końcówce poprzeczkę i słupek obili kolejno Di Maria i Messi. Nie wiem jakim cudem to wytrzymało, ale ostateczny gwizdek arbitra brzmiał jak wybawienie - POLSKA W PÓŁFINALE MISTRZOSTW ŚWIATA! Tutaj muszę wręcz napisać o Wszołku. Gość jechał na MŚ tylko jako zastępstwo dla Błaszczykowskiego, tymczasem kontuzja Kuby umożliwiła mu grę w wyjściowej jedenastce, a co za tym idzie, stania się cichym bohaterem meczu z Argentyną. W półfinale z Anglią! Szczęsny - Piszczek, Glik, Pazdan, Jędrzejczyk - Wszołek (Błaszczykowski 81'), Linetty (Zieliński 90'), Krychowiak, Rybus (Grosicki 66') - Lewandowski, Milik Strefa medalowa mistrzostw świata. To brzmi niesamowicie dumnie, ale, co najważniejsze, prawdziwie! Po horrorze z Argentyną awansowaliśmy do półfinału mundialu, w którym przyszło nam zagrać z Anglikami, którzy w swoich szeregach mają piekielnie skutecznego i niebezpiecznego Kane'a, lidera klasyfikacji strzelców. Ciężko było wymagać, by po tak ciężkim boju jak ten ćwierćfinałowy, piłkarze reprezentacji Polski mający w nogach cały sezon będą grać z Anglikami tak samo. To jest niemożliwe. O ile Anglia może pozwolić sobie na wystawienie składu rezerwowego, który powalczy z każdą drużyną, o tyle mu takiego komfortu nie mieliśmy i na boisku po prostu widać było zmęczenie turniejem, sezonem, byliśmy od Anglików wolniejsi w każdym aspekcie. Już w 16. minucie Szczęsnego zaskoczył Welbeck, którego trener wytrzasnął niemal z kapelusza. Przygotowując taktykę na ten mecz robiłem wszystko, by zneutralizować Kane'a, ale nie spodziewałem się, że tak groźny okaże się Danny. Pod koniec pierwszej połowy Szczęsny zdołał obronić jedenastkę wykonywaną przez zawodnika Tottenhamu, ale w drugiej połowie nie udało nam się wykorzystać tej wpadki Anglików. Welbeck dobił nas ponownie w 78. minucie i jasne stało się, że finał nie będzie dla nas. Ale nie wracamy jeszcze do Polski, bo przed nami mecz o trzecie miejsce, i to z nie byle kim, bo z Niemcami! Szczęsny - Piszczek, Glik, Pazdan, Rybus - Wszołek (Kapustka 74'), Linetty (Mączyński 68'), Krychowiak (Zieliński 64'), Grosicki - Lewandowski, Milik Byłem załamany widząc poziom kondycji moich zawodników przed meczem z Niemcami, więc postanowiłem nie desygnować do gry w 100% najsilniejszego składu. Zostaliśmy półfinalistą mistrzostw świata, już jesteśmy wygrani, a nie wiadomo co będzie za 4 lata i ci zawodnicy, którzy są w kadrze teraz, mogą z niej nie być na najbliższym turnieju. Dlatego chciałem, żeby chociażby Salamon czy Sobiech sobie troszkę po boisku pobiegali. Ważne było również wyjście w pierwszym składzie Kuby Błaszczykowskiego. Od razu mówię - miałem, mam nadal, tego faila z reprezentacją Niemiec, bo totalnie nie pomaga mi usunięcie plików, które trzeba usunąć w poszczególnych folderach, by byli powoływani normalni zawodnicy. Jestem przekonany, że robiłem to przed rozpoczęciem sejwa, powtórzyłem przed mistrzostwami (powołaniami), ale nie poskutkowało, więc niestety nazwiska są jakie są. Pierwsza połowa o dziwo okazała się bardzo dobra w naszym wykonaniu, Niemcy nie miały okazji się wykazać, w dodatku po asyście Sobiecha (!) i bramce Lewandowskiego prowadziliśmy 1:0. Druga połowa miała podobny scenariusz, jednak Niemcom za sprawą Burmbergera udało się doprowadzić do remisu i czekała nas dogrywka. Głównym celem było dotrwanie do karnych, bo byliśmy piekielnie zmęczeni, nie mieliśmy zmian, bałem się kontuzji. Niemcy przez całą pierwszą część dogrywki dominowali, jednak cudów dokonywał Szczęsny. Ponownie jednak Burmberger zaskoczył w 106. minucie. Wydawało się, że wszystko jest już stracone, szczególnie po tym, jak z boiska za drugą żółtą kartę wyleciał Grzegorz Krychowiak. Tymczasem dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry na strzał zza pola karnego zdecydował się Milik, bramkarz niepewnie odbił piłkę tak, że ta wtoczyła się do siatki! Niespodziewane, sensacyjne wręcz, wyrównanie i rzuty karne! W nich szczęścia niestety nie mieliśmy i przegraliśmy 2:4. U nas jedenastek nie wykorzystali Grosicki i Lewandowski (oj, ma problem Robert z tymi karnymi), strzelili zaś Milik i Błaszczykowski. Jednak czy możemy narzekać? Jesteśmy czwartą drużyną świata! Jeszcze cała faza pucharowa w pigułce: Edit: kolejna opka jeszcze trochę zajmie. Mega duży natłok obowiązków w szkole, studniówka za tydzień. Proszę o nieblokowanie tematu w razie czego
  6. #16 - podsumowanie sezonu 2017/18 w Europie Ta opka bez screenów, nie chciało mi się tego wszystkiego znowu kadrować, musicie uwierzyć Anglia Niemcy Francja Włochy Polska Hiszpania: Mistrzowie innych lig europejskich: Liga Europy Największe transfery:
  7. Na pogromy ogórków w każdym meczu przyjdzie jeszcze czas. Póki co wygrane wszystko, więc jestem zadowolony. #15 - Podsumowanie sezonu Barcelony Słowem - statystyki, wyniki, ciekawostki. Zaczynamy od kadry. Statystyki wszystkich zawodników: Powspominajmy - jak to szło. Kalendarz sezonu 2017/18 w pigułce! I mecze reprezentacji Polski przy okazji: No i garść statystyk związanych z Barceloną i mijającym sezonem, na moje oko zdecydowanie część najciekawsza! No i co, to wszystko. Wjedzie jeszcze jedno podsumowanie związane z ligami w Europie, a potem już relacja z fazy grupowej mundialu. Rozpocząłem już grać i powiem jedno - jest na co czekać
  8. #14 - KONIEC SEZONU 17/18 Opkę zaczynamy z grubej rury, bo na Estadio Santiago Bernabeu gramy z Villarrealem w finale Pucharu Hiszpanii. Wreszcie nie ma remontu kibli, więc można wyjść i spokojnie cieszyć się grą. Podjąłem decyzję, że jednak w bramce stanie Ter Stegen, bo jest w tak świetnej formie, że w obliczu jednak rezerwowego składu bardziej będzie potrzebny ktoś, kto w bramce zrobi coś więcej niż tylko to, co musi. I szybko okazało się, że to była dobra decyzja, bo już w 16. minucie Marc obronił rzut karny egzekwowany przez Baccę. Niewykorzystane okazje się mszczą, o czym przekonali się obrońcy Żółtej Łodzi Podwodnej w 28. minucie - Paco Alcacer na raty pokonał Fernandeza - najpierw uderzając główką piłka trafiła w słupek, ale po dobitce znalazła się już w siatce. Niestety jeszcze przed przerwą połamał się Vermaelen i trzeba było wprowadzić Inigo. Wyrównanie przyszło w 66. minucie gdy pięknym strzałem w okienko popisał się Bebe. Bałem się, że konieczna stanie się dogrywka (za kilka dni mieliśmy przecież pierwszy mecz z City w LM), jednak wtedy błąd popełnił jeden z obrońców Villarrealu, który sfaulował w polu karnym Paulinho. Jedenastkę na gola zamienił Paco i mogliśmy cieszyć się z już drugiego, po Superpucharze, trofeum w tym sezonie! Ter Stegen - Semedo, Vermaelen (Martinez 37'), Pique, Digne - Paulinho, Gomes, Roberto - Vidal, Alcacer, Denis (Turan 64') Będąc trenerem Bayernu Monachium Pep Guardiola trzykrotnie odpadał w półfinale Ligi Mistrzów. Teraz na jego drodze, znowu, stanęła Barcelona. Nie byłem najszczęśliwszy na świecie, że pierwszy mecz rozgrywany jest na Camp Nou, ale trzeba było zrobić wszystko, by zakwalifikować się do finału. Spodziewałem się, że mecz z ekipą Guardioli będzie bardzo otwarty, tymczasem do 25. minuty oglądaliśmy wybitnie zamknięte zawody. Co nieco otworzyło się w 39. minucie, gdy wynik otworzył Luis Suarez. Urugwajczyk jest w kosmicznej formie i to przyzna chyba każdy. Tym razem wykorzystał dobre podanie Roberto. Niestety na początku drugiej połowy wyrównał Aguero. Remisowy wynik utrzymywał się praktycznie do samego końca i powoli pogodziłem się z tym, że przyjdzie nam odrabiać straty w Anglii, gdy w 88. minucie dobitkę po strzale Paco wykorzystał Roberto. Niestety nie było to wszystko - już w doliczonym czasie źle tor lotu piłki obliczył Semedo, przez co do siatki wpakował ją Jesus. 2:2. Ter Stegen - Semedo, Martinez, Pique, Alba - Rakitić (Gomes 68'), Busquets, Roberto - Messi (Vidal 73'), Suarez (Alcacer 84'), Dembele Nienajlepsze humory nie mogły złamać w naszym zespole ducha walki. Na Camp Nou przyjeżdżała bowiem Celta i musieliśmy wygrać, by wywrzeć choć minimalną presję na ekipie Zinedine'a Zidane'a, która swój mecz w tej kolejce rozgrywała później. Niestety okazało się, że zespół z Vigo bardzo dobrze się na Camp Nou trzyma i pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. Dopiero po przerwie mocno ruszyliśmy do ataku, co zaowocowało bramką w już pierwszej akcji drugiej połowy - piłkę do bramki po ładnej akcji skierował Alcacer. Rezerwowy Hiszpan to samo uczynił w końcówce spotkania, dzięki czemu mogliśmy dopisać do swojego konta kolejne już trzy punkty. To naprawdę wielka sprawa mieć w swoich szeregach takiego zawodnika jak Paco, który niby nie gra regularnie, ale jak już jest na boisku, to bramki zdobywa. Niestety Blancos swoje zadanie wykonali i pokonali w Galicji Deportivo 2:0. Cillessen - Vidal, Martinez, Umtiti (Pique 58'), Digne - Gomes, Paulinho - Turan, Rakitić (Roberto 46'), Rafinha - Alcacer Już po tygodniu nadszedł czas na rewanżowy mecz z Manchesterem City. Na City of Manchester Stadium jechaliśmy z jednym celem, znanym od samego początku - musieliśmy po prostu wygrać. Wątpliwy był remis 3:3, a każdy inny nie dawał nam nic (oprócz dogrywki w przypadku 2:2). Ofensywna formacja, ofensywne nastawienie, w końcu nie ma niczego lepszego od odebrania tytułu najlepszej drużyny Europy Realowi Madryt. Od finału dzieliło nas jedno spotkanie, to z City właśnie. Na początku to gospodarze rzucili się ostro do ataków, ale świetnie w linii obrony radził sobie powracający po kontuzji Umtiti. Francuz kasował praktycznie wszystkie ataki zespołu Guardioli. Wreszcie nam udało się przebudzić i wyprowadzić jakąś akcję - Busquets zagrał z głębi pola do Messiego, ten wszedł w szesnastkę i wyprowadził nas na prowadzenie. City atakowało, jednak wybitnie nie mało w tym spotkaniu szczęścia, my zaś byliśmy po prostu zdyscyplinowani taktycznie. Wreszcie nadeszła 80. minuta, kiedy to znów Argentyńczyk odegrał kluczową rolę - dograł do Suareza, a Gryzoń wpakował piłkę do siatki głową. Który to już mecz, w którym ta para strzela kluczowe bramki? Gol Castillejo nie mógł już oczywiście wpłynąć na losy dwumeczu. JESTEŚMY W FINALE! Dembele w tym spotkaniu grać nie mógł, stąd na lewej zagrał Vidal. W finale tymczasem zagramy z AS Monaco, które dwa razy (1:0, 1:0) pokonało Chelsea. Sensacyjnie radzi sobie ta ekipa w Europie - rok temu półfinał, teraz finał. Będzie ciekawie! Ter Stegen - Semedo, Pique, Umtiti, Alba - Rakitić (Gomes 82'), Busquets, Roberto (Paulinho 63') - Messi, Suarez, Vidal (Turan 70') Wygrana z City sprawiła, że teraz mogliśmy w pełni poświęcić się lidze i być zmotywowanym spotkaniem z Monaco, które wieńczyło sezon. Do końca trzy kolejki, a Real wciąż na szczycie. Teraz wyjeżdżaliśmy na Ipurua na mecz z Eibar, które z tymi wielkimi grać niezbyt umie i w sumie tą myślą się pocieszałem. W 25. minucie padł pierwszy gol - Jordi Alba mocno dośrodkowywał piłkę z lewej strony boiska, wydawało się, że jest ona zagrana zdecydowanie za mocno i Suarez do niej nie dopadnie, jednak ten jakimś cudem wzbił się w górę i uderzył futbolówkę, ta odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do siatki. Równo dziesięc minut później bardzo ładnym strzałem po asyście Urugwajczyka popisał się Sergio Busquets i stało się jasne, że tego walca Eibar nie zatrzyma. Wprawdzie Enrich szybko złapał kontakt, jednak w drugiej połowie broniliśmy się już skutecznie. +3. Wiadomością meczu jest na pewno powrót do składu Andresa Iniesty po długiej kontuzji. Hiszpan zastąpił w przerwie Busiego i zagrał poprawnie, chociaż przesadnie się nie wyróżniał. Real Madryt znowu nie zawodzi. Teraz 1:0 z Realem Sociedad. Ponadto przepukliny pachwinowej doznał Leo Messi, który nie zagra do końca sezonu... Ter Stegen - Semedo, Pique, Umtiti, Alba - Rakitić (Paulinho 62'), Busquets (Iniesta 46'), Roberto - Messi, Suarez (Alcacer 79'), Turan Kluczowa kolejka sezonu. Tak się wydawało. Numer 37. Najpierw Real Madryt miał udać się na Wanda Metropolitano. Musiał wygrać, żeby utrzymać się na szczycie - wątpliwe było bowiem, że Barca straci punkty u siebie z Athletikiem. I proszę bardzo! Diego Simeone cały rok prawił mi w prasie komplementy, chwalił Barcelonę, ja w rewanżu pochlebnie wypowiadałem się o nim. Po dwóch bramkach Diego Costy Atletico pokonało Real 2:1 (jedynego gola dla Białych strzelił Ronaldo z karnego) i wiadome było, że zależymy tylko od siebie! Real grał bowiem w środę, my mieliśmy swój mecz w czwartek. Na Bilbao wyszliśmy więc napakowani jak kabanosy. I przekonali się o tym wszyscy obecni na Camp Nou. Po sześciu minutach było 2:0, dwie bramki zdobył Suarez. W 23. minucie w nasze głowy wkradło się chyba za duże rozprężenie, bo po niepotrzebnych błędach gola kontaktowego zdobył Aduriz. Na szczęście przed przerwą udało nam się Kepę pokonać po raz trzeci - prawdopodobnie ostatniego gola w koszulce Barcy zdobył Arda Turan - strzał, trzeba przyznać, dość ładny, piłka odbiła się jeszcze od słupka. Po przerwie oczywiście na murawie zameldował się Iniesta, jednak sama druga połowa rozpoczęła się od mocnego wejścia Alby w rywala, które poskutkowało czerwoną kartką. Ostatni mecz na Camp Nou w sezonie 2017/18 zakończył piękny strzał Iniesty z rzutu wolnego z 27. metrów. Strzał fantastyczny nie był, ale błąd ustawienia Kepy Arrizabalagi sprawił, że Barca pokonała Athletic Bilbao 4:1 i awansowała na pozycję lidera La Liga na kolejkę przed końcem sezonu. Niestety kontuzji w tym meczu doznał Ter Stegen, który wskutek przeprowadzonych wszystkich zmian musiał dograć mecz do końca. Niemiec nie zagra do końca sezonu. Ter Stegen - Semedo, Pique, Umtiti, Alba - Rakitić (Paulinho 46'), Busquets, Roberto (Iniesta 46') - Vidal, Suarez (Alcacer 46'), Turan Ostatni mecz ligowy sezonu 2017/18 to wyjazd na El Riazor. Pamiętaliśmy, że w sezonie 16/17 Barca przegrała tam 1:2 (kilka dni po słynnej remontadzie z PSG), wiedzieliśmy, że teraz błędu popełnić nie możemy. Real w tym samym czasie ("multiliga") grał na wyjeździe z Alaves. Nie przewidywałem tam straty punktów Blancos, więc znów delegowani zostali najlepsi. I już w 3. minucie poczułem, że ten tytuł trafi do nas. Do siatki trafił Luis Suarez. Urugwajczyk podwyższył wynik w 26. minucie. Do końca meczu dotrwaliśmy już bez straty bramki - BARCELONA MISTRZEM HISZPANII! Na domiar złego (zależy dla kogo, hehe) Real przegrał na wyjeździe z Alaves 0:1. Piorunujący koniec sezonu i fantastyczna seria dwunastu kolejnych zwycięstw z rzędu daje nam kolejny mistrzowski tytuł i detronizację Realu. Za kilkanaście dni zagramy o tryplet. Bez Vidala, który czternaście minut po wejściu na boisko został zniesiony na noszach. Cillessen - Semedo, Pique, Martinez, Digne - Rakitić, Paulinho (Iniesta 46'), Roberto - Turan (Vidal 52'), Suarez, Dembele (Rafinha 46') No i już bezapelacyjnie ostatni mecz w tym sezonie. Patrzyłem sobie z perspektywy czasu i nie wiem jak to się stało, że my w tym finale Ligi Mistrzów zagramy. Piekielnie ciężkie dwumecze z Realem, Manchesterem City, byliśmy wiele razy poza burtą rozgrywek. Ale teraz liczył się już tylko ten jeden, jedyny mecz. Naprzeciwko nas Monaco - rywal, który aż prosił się o pokonanie kilkubramkową różnicą. Wskutek cholernych absencji - nie mógł zagrać Messi, Arda, Vidal - podjąłem ciężką decyzję, na którą zdecydowałby się mało kto. Po raz pierwszy od długiej kontuzji na prawej stronie wybiegł Gerard Deulofeu. Spotkanie od początku było dość dziwne. Niby to my byliśmy zdecydowanie częściej przy piłce i dominowaliśmy w środku, a jednak to Monaco stwarzało sobie lepsze sytuacje, jednak w kluczowym momencie byli zestresowani i chybiali. Ten stres prezentowali także w defensywie, bowiem przy wejściu Dembele w pole karne Jemerson podłożył mu nogę, a sędzia podyktował karnego. Moja decyzja mogła być tylko jedna - Deulofeu na przełamanie i powrót po kontuzji. 1:0! W drugiej połowie karnego zrobił Glik, znów do piłki podbiegł Deulo (w zasadzie miałem dać tego karnego Suarezowi, ale przegapiłem moment, jak pojawiło się to na ekranie) i tym razem zdecydowanie pewniej pokonał Subasicia. Deulofeu trzynaście minut później miał już hat-tricka, gdy po rzucie rożnym wykorzystał podanie Busquetsa. Niesamowita historia Hiszpana, nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek w finale Ligi Mistrzów zaliczał hat tricka świeżo po powrocie po kontuzji. Nastroju nie zlamił nawet rzut karny trafiony przez Falcao. Cztery gole, trzy rzuty karne, BARCA WYGRYWA LM! I zostaje tym samym jedyną drużyną w historii, która może pokusić się trzema potrójnymi koronami... Co za sezon. Cillessen - Semedo, Pique, Umtiti, Alba - Rakitić (Paulinho 68'), Busquets, Iniesta (Roberto 57') - Deulofeu, Suarez (Alcacer 75'), Dembele Wklejam tabelę ligi hiszpańskiej: Szczegółowe omówienie sytuacji w Hiszpanii oraz innych ligach w opce podsumowującej sezon. Następna to będzie podsumowanie takie "wewnątrzklubowe" (statystyki itd.), a kolejna to właśnie przegląd sytuacji w innych ligach, bo są dość spore niespodzianki gdzieniegdzie. Z racji tego, że zaraz mundial, to powołanka: Bramkarze: Wojciech Szczęsny, Łukasz Fabiański, Łukasz Skorupski Obrońcy: Łukasz Piszczek, Kamil glik, Artur Jędrzejczyk, Igor Lewczuk, Michał Pazdan, Tomasz Kędziora, Maciej Rybus, Bartosz Salamon Pomocnicy: Piotr Zieliński, Grzegorz Krychowiak, Kamil Grosicki, Karol Linetty, Bartosz Kapustka, Jakub Błaszczykowski, Krzysztof Mączyński, Jacek Góralski, Paweł Wszołek Napastnicy: Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik, Artur Sobiech Z kadry wstępnej (30 nazwisk) wypadli: Łukasz Teodorczyk, Rafał Wolski, Kamil Wilczek, Mateusz Klich, Ariel Borysiuk, Bartosz Bereszyński i Dominik Furman Przy okazji rozlosowano jeszcze grupy jakiejś Ligi Narodów, muszę ogarnąć o co w tym wszystkim chodzi, bo początek już po Mundialu. Trafiliśmy do grupy z Holandią i Włochami, więc na wielkie sukcesy się nie nastawiam, ale zobaczymy. No i rzecz chyba najważniejsza - Bartomeu wysłał mi wiadomość w maju, że udostępnia mi 85 milionów euro na transfery. Nie mogłem postąpić inaczej i ruszyłem z ofensywą po Philippe Coutinho. I się udało! Zapłacimy Liverpoolowi 70 milionów euro, a pozostałe 40 zagwarantowaliśmy w formie zmiennych. Brazylijczyk dołączy do nas 1 lipca! Po sezonie z kolei odwiedzili mnie Andre Gomes oraz Marc-Andre Ter Stegen. Pierwszy stwierdził, że mało gra i w kolejnym sezonie chce grać więcej, ale jak grał to szału nie robił, więc bez żalu obiecałem go sprzedać, może wyjdziemy na jakiś plus. Niemiec z kolei przyszedł do mnie, że niby interesuje się nim PSG i z racji hajsu jaki może dostać chce poprosić o transfer, na co ja się nie zgodziłem i postawiłem weto - MAtS ma u nas zostać. Trochę się obraził, morale mu dramatycznie spadły, ale mam nadzieję, że do lipca mu przejdzie.
  9. #13 Planowałem, faktycznie, jak pisałem na górze dokończyć tutaj marzec i potem wrzucić kwiecień, ale jakoś tak ostatnio chciało mi się grać, ale nie chciało tego tutaj pisać, więc dzisiaj nadganiam zaległości. W efekcie najobszerniejsza opka, jaka ode mnie tu wjechała i jaka pewnie wjedzie. I - zawsze zapominam o tym napisać. W styczniu Leo Messi wygrał Złotą Piłkę po raz 6., a ja przedłużyłem kontrakt z Barceloną. Zaczynamy od rewanżowego meczu z Benficą w 1/8 finału Ligi Mistrzów. W pierwszym meczu, po wielkich emocjach, było 4:3, na Camp Nou mieliśmy spokojnie ten wynik dowieźć. Niestety tak spokojnie nie było, bo od 23. minuty po ładnej akcji gości przegrywaliśmy po bramce Jonasa. W porę się jednak obudziliśmy i za sprawą Sergiego Roberto wyrównaliśmy stan meczu, a w drugiej połowie do asysty trafienie dorzucił Alcacer. Wygrana wprawdzie minimalna, ale niech nikogo to nie zmyli - byliśmy całkowicie lepsi w tym spotkaniu, a statystyki (28:5 w strzałach, 12:3 w celnych) tylko to potwierdzają. Jesteśmy w ćwierćfinale! Ter Stegen - Semedo (Vidal 76'), Martinez, Pique, Alba - Paulinho, Gomes, Roberto - Messi (Arda 45'), Alcacer, Dembele (Denis 62') Tak się przedstawiają rewanżowe mecze 1/8 i kto awansował: W ćwierćfinale gramy z.... Realem Madryt. To będzie już siódmy i ósmy klasyk w tym sezonie. Pozostałe pary: Po emocjach związanych z Ligą Mistrzów nadszedł czas na powrót na hiszpańskie boiska i zmierzenie się z Realem Sociedad. Ostatnie spotkanie przed przerwą reprezentacyjną, więc trzeba było mieć na uwadze to, że nasi zawodnicy wrócą styrani. Bardzo szybko udało nam się ustawić mecz pod nasze warunki i nasze dyktando - najpierw Ousmane Dembele, a potem Paco Alcacer sprawili, że po 20 minutach prowadziliśmy już dwiema bramkami i byliśmy spokojni. Niestety pomimo spodziewanego pójścia za ciosem i pogromu stanęliśmy i daliśmy szansę gościom, co wykorzystał Raul Navas. W drugiej połowie Baskowie o zdobycie bramki już się nie pokusili, dodatkowo dobił ich w doliczonym czasie Alcacer i kolejne trzy punkty stały się faktem. Ter Stegen - Vidal, Umtiti, Martinez, Digne - Paulinho (Rafinha 46'), Rakitić (Denis 46'), Busquets - Arda (Gomes 85'), Alcacer, Dembele Przerwa reprezentacyjna w grze, to przerwa reprezentacyjna także u nas. Dograliśmy sobie sparing z reprezentacją Kolumbii, która ma być uosobieniem Chile (w nawiązaniu do fazy grupowej LM). Kilka nowych nazwisk w kadrze było, ale raczej skupiłem się na tym, żeby wykombinować coś z nowego z tymi zawodnikami, których mam. Niestety ogólne wrażenie pozostawione przez naszą drużynę dobre nie było. Wprawdzie zremisowaliśmy 0:0 i utrzymaliśmy 4. miejsce w rankingu FIFA, ale styl przez nas prezentowany nie należał do najciekawszych. To goście mieli zdecydowanie więcej sytuacji, klarownych, ale w dobrej formie była nasza obrona (szczególnie Lewczuk). Dałem zadebiutować Burlidze, wrócił do kadry Wolski, ale to jednak nie to. Pozostaje mieć nadzieję, że do mundialu formę zbudujemy, bo inaczej nie mamy co liczyć na coś więcej niż wyjście z grupy. Jedyny wniosek, że 4-4-2 to chyba jednak jest dobre ustawienie na mundial. Fabiański (Szczęsny 46') - Piszczek (Burliga 46'), Lewczuk, Pazdan, Jędrzejczyk - Błaszczykowski (Grosicki 58'), Zieliński (Wolski 71'), Mączyński, Kapustka (Rybus 58') - Teodorczyk, Wilczek (Milik 46') Zdecydowanie ważniejszą rzeczą od kadry była dla mnie sytuacja w Barcelonie, bo wciąż nie byliśmy pewni swego w lidze, ponadto w Lidze Mistrzów nadciągał kolejny już dwumecz z Realem Madryt - drużyną, której niby mam już dość, ale jednak pojedynek z nią to wciąż coś specjalnego. Zanim jednak Real, to czekało nas spotkanie z Espanyolem. Derby Katalonii. Skład oczywiście odzwierciedlał to, że za kilka dni Klasyk, jednak okazało się, że szybciutko musieliśmy coś zmienić. Od 24. minuty przegrywaliśmy bowiem 0:1 po bramce Lópeza i jasne stało się, że z podopiecznymi Quique Sancheza Floresa lekko nie będzie. Na początku drugiej połowie czerwień złapał jednak Darder, co sprawiło, że wszystko się w zespole gości posypało. Nie potrafiliśmy nic zrobić tym składem, więc musieli ratować sytuację nasi najlepsi - Suarez, Messi oraz Dembele. Dwaj pierwsi dali radę i niemal w pojedynkę dali nam trzy punkty. Uff, było cholernie ciężko, ale się udało - od teraz liczył się tylko Real. Ter Stegen - Vidal, Vermaelen, Martinez, Digne - Paulinho, Roberto, Gomes (Messi 60') - Rafinha (Suarez 69'), Alcacer, Denis (Dembele 46') Nadszedł wreszcie ten dzień. Od dwóch lat odpadamy na poziomie ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Dwa lata temu wyrzuciło nas Atleti (2:1, 0:2), rok temu Juventus (0:3, 0:0). Teraz passa miała zostać przełamana. Tak jak pozbawiliśmy Real szans na triumf w Superpucharze i Pucharze Hiszpanii, tak mieliśmy zrobić w LM. Poza tym cholernie bałem się, że Zizou i spółka wygrają te rozgrywki po raz trzeci z rzędu. Mobilizacja była więc cholernie duża. Jak Klasyk, to niemal w ciemno można stawiać na bramkę Suareza. I jak ktoś postawił, to wygrał, bowiem Urugwajczyk już w 7. minucie trafił do siatki! Priorytetem stało się więc niestracenie bramki, co i tak szybko włożyłem między bajki, bo w 23. minucie wyrównał Bale. Wkurzyło to naszego Gryzonia, który już trzy minuty później znów zdobył gola. I było to ostatnie trafienie tego wieczoru. Skromna wygrana, 2:1, nie byłem w zbyt dobrym nastroju, bo na Bernabeu tak dobrze nam się jednak nie wiedzie i można było się tego awansu potwornie obawiać... Ter Stegen - Semedo, Umtiti, Pique, Alba - Rakitić, Busquets (Gomes 68'), Roberto - Messi (Alcacer 86'), Suarez, Dembele (Digne 74') Zobaczmy jeszcze na pierwsze mecze 1/4 finału - są niespodzianki: Gdzieś tam w głowie wciąż majaczyły głupie straty punktów z Deportivo, Getafe, Las Palmas, czy męczarnie z Espanyolem. Dlatego podjąłem, pewnie ciężką dla moich piłkarzy, decyzję o zaprzestaniu drastycznych rotacji. Pomiędzy meczami z Realem graliśmy na wyjeździe z Gironą, drużyną, która z całych sił walczy o utrzymanie, co do złudzenia przypominało realia z meczu z Getafe. Dlatego na Montilivi wyszedł praktycznie najmocniejszy skład, z nieznacznymi zmianami. I to przyniosło skutek, bo teraz nie było już mowy o tym, żeby gospodarze nas zdominowali. W 21. minucie jedynego gola w meczu zdobył Luis Suarez, a nasza dominacja nie podlegała żadnej dyskusji (21:6 w strzałach w ostatecznym rozrachunku). W końcówce mogliśmy przypieczętować wygraną, ale Andre Gomes nie trafił z rzutu karnego. Sam fakt, że Girona nie oddała żadnego celnego strzału chyba dosadnie opisuje jak ten mecz wyglądał. Niestety mięśnie przywodziciela przeciążył Paulinho przez co czeka go pauza. Ter Stegen - Roberto, Umtiti, Martinez, Alba - Rakitić (Semedo 75'), Busquets, Paulinho (Gomes 46') - Messi (Vidal 46'), Suarez, Dembele No i, proszę państwa, ósmy Klasyk w obecnym sezonie! Po wygranej 2:1 u siebie musieliśmy bronić tego wyniku na terenie mistrza Hiszpanii i obrońcy tytułu najlepszej drużyny Europy oraz świata. Pomimo serii ośmiu zwycięstw z rzędu czułem, że na Bernabeu dobiegnie ona końca.Priorytetem stało się awansowanie. Stąd zaczęliśmy pięcioma obrońcami. O dziwo mecz ten zaczął się spokojnie, obie drużyny grały na wyczekanie. Nie wolno przecież zapominać, że Realowi wystarczyło tylko skromne 1:0. Jaka była więc moja radość, kiedy w 24. minucie gola wyprowadzającego nas na prowadzenie zdobył, a jakże!, Luis Suarez! Niestety ta radość szybko ze mnie uciekła, podobnie jak z całego naszego zespołu. W zaledwie dwie minuty, najpierw Ronaldo, później Bale, sprawili, że w dwumeczu był idealny remis. Pod koniec pierwszej połowy CR7 zdobył także drugiego gola. Do przerwy 3:1 - wynik, który premiował naszych rywali. W szatni były oczywiście ostre słowa, zaznaczyłem, że zależy mi stricte na ofensywie. Widać, że trafiło to do moich grajków, bo w 52. minucie prawą stroną urwał się Messi, który dograł idealnie na głowę Suarezowi. 2:3. W 59. minucie sam Argentyńczyk wziął się z piłką, minął dwóch rywali i pokonał Navasa. 3:3, Real potrzebował dwóch bramek. Cztery minuty później wyleciał z boiska za brutalny wślizg Umtiti, znowu było nerwowo. W 75. minucie siły się wyrównały, bo wyleciał także Varane i byłem już pewny - jesteśmy w półfinale. Gwizdek, który nastał za kwadrans, tylko to potwierdził! Mamy to, ale emocji co nie miara! Ter Stegen - Semedo, Umtiti, Pique, Martinez (Dembele 46'), Alba - Rakitić, Busquets (Denis 87'), Roberto - Messi, Suarez (Vermaelen 63') W półfinale gramy z Manchesterem City! Wyniki rewanżów: I półfinały: I została tylko liga. W tej opce dwie kolejki do końca. Po wielkim sukcesie, jakim niewątpliwie jest wyeliminowanie Realu Madryt, na Camp Nou przyjechała dołująca w tym sezonie Sevilla, która w niczym nie przypominała ekipy z poprzednich sezonów. Zdecydowałem się dać więc szansę rezerwowym (w połączeniu, rzecz jasna, z tymi z pierwszego składu), bo w końcu graliśmy u siebie i jednak spodziewałem się zwycięstwa. Niestety okazało się, że nagle Andaluzyjczycy potrafili się perfekcyjnie organizować w obronie i każdy nasz atak był rozbijany. Musieliśmy więc dopiero przywołać z ławki naszego superbohatera. Luis Suarez strzelił hat-tricka i praktycznie w pojedynkę zapewnił nam komplet oczek. Przerażać rywali musi forma Urugwajczyka w końcówce sezonu - El Pistolero strzela praktycznie zawsze. +3, jedziemy dalej. Ter Stegen - Vidal, Umtiti, Martinez, Digne - Paulinho, Rakitić (Rafinnha 46'), Gomes - Messi (Semedo 72'), Alcacer (Suarez 64'), Dembele Ostatni mecz w tej opce to zarazem najtrudniejszy mecz, jaki nam chyba pozostał do końca sezonu. Wyjeżdżaliśmy bowiem na Estadio Mestalla do zawsze groźnej Valencii. Bałem się tego meczu, spodziewałem się, że to tam możemy przegrać ligę. I faktycznie, od pierwszej minuty Nietoperze grały bardzo agresywnie, a nam ciężko było wyściubić nos z własnej połowy. Zmieniła to dopiero kontra przeprowadzona przez Messiego - Argentyńczyk zagrał w pole karne, a nogę dostawił Suarez. Valencia wciąż walczyła, wciąż starała się zrobić wszystko, by zdobyć bramkę, jednak nasza obrona (szczególnie Umtiti) była w świetnej formie. Kontrę zabijającą mecz, jak się wydawało, wyprowadził dalekim podaniem Andre Gomes - piłkę na skrzydle przejął Vidal, który popędził i strzałem na dalszy słupek pokonał Neto. W ostatniej minucie kontratak gospodarzy wykorzystał Zaza, jednak na szczęście na nic się to zdało i kolejne trzy punkty mogliśmy dopisać do swojego konta. Ter Stegen - Semedo, Umtiti, Pique, Alba - Busquets, Rakitić (Gomes 46'), Roberto - Messi (Vidal 72'), Suarez, Dembele (Denis 46') No i cóż, tak te mecze nam się w ostatnim miesiącu toczyły. Rzut oka i omówienie tabeli: Jest niestety problem i to problem dość poważny. Tak my, jak i Real Madryt w lidze idziemy jak burza. Dla Blancos rozgrywki ligowe to jedyne, co pozostało - z LM i Pucharu Króla ich wyrzuciliśmy bezpośrednio. My kontynuujemy serię ośmiu kolejnych ligowych zwycięstw - Real ma takich dziewięć. Boli, cholernie boli, ten remis 2:2 na Bernabeu pomimo prowadzenia 2:0. Tak czy inaczej porównajmy terminarz do końca sezonu: Real: Deportivo (W), Real Sociedad (D), Atletico (W), Alaves (W) Barcelona: Celta (D), Eibar (W), Athletic Bilbao (D), Deportivo (W) Wydaje mi się, że jedynym meczem, w którym Zizou i spółka mogą stracić punkty to derby Madrytu. Liczyłem też, że noga powinie im się na wyjeździe z Bilbao, ale wygrali 1:0. Ciężko będzie i chyba coraz bardziej prawdopodobny staje się scenariusz obrony mistrzostwa przez Real. Przypomnijmy - wystarczy, że raz stracą punkty i przy naszych zwycięstwach zostajemy liderem (tyle samo punktów, ale lepszy bilans meczów bezpośrednich). Uda się? W następnej opce zawrę już chyba wszystkie mecze do końca sezonu - dwumecz z Manchesterem City w LM (może też finał), finał Copa del Rey i ostatnie cztery ligowe potyczki. Trzymajcie kciuki! EDIT: Omyłkowo nie zapisałem gry po meczu z Valencią i cofnęło mnie do tego, co grałem wczoraj wieczorem. Na szczęście został mi do rozegrania tylko mecz z Nietoperzami właśnie - tym razem wygraliśmy 3:1 po hat-tricku Dembele, Real też pokonał Leganes, więc tabela bez zmian.
  10. #12 Panowie - oj tak, emocje do końca są gwarantowane, niestety to już nie my rozdajemy karty w wyścigu po tytuł. Ale wszystko po kolei - w tej opce pięć ligowych kolejek i pierwszy mecz z Benficą! Pierwszy ligowy mecz dzisiaj to wyjazdowe spotkanie z Las Palmas. Ekipą, która wprawdzie nigdy nie walczy bezpośrednio o puchary, ale z którą zawsze trzeba się liczyć i którą, nie ukrywam, darzę sympatią. Dlatego też wyjazd na Kanary mnie nie cieszył, mimo, że przecież choćby minuta na Wyspach to super sprawa. Nie mogliśmy wyjść nie wiadomo jak super składem ze względu na kondycję i kontuzje i, niestety, przyniosło to swój efekt. Nie potrafiliśmy totalnie przejąć kontroli w środku pola i po bramce Remy'ego przegrywaliśmy 0:1. Udało się wyrównać dopiero w samej końcówce spotkania, gdy okazję sam na sam wykorzystał Leo Messi, nomen omen ładną podcinką. Niestety dało to tylko jeden punkt, choć w końcówce była szansa na przechylenie szali zwycięstwa na naszą korzyść. Brakowało dokładności Ter Stegen - Semedo, Martinez, Umtiti, Digne - Gomes (Rakitić 56'), Roberto, Denis - Vidal (Rafinha 66'), Suarez, Deulofeu (Messi 46') Rezerwowy skład na Gran Canarii wynikał głównie z tego, że wielkimi krokami nadchodził pierwszy mecz z Benficą w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Cel był prosty - zapewnić sobie awans już w Lizbonie. Zaczęło się fenomenalnie, bowiem już w 7. minucie pięknym strzałem przy słupku popisał się Messi. Niemal kopią tej akcji popisał się w doliczonym czasie gry Rakitić i do przerwy w Lizbonie prowadziliśmy 2:0, co dawało nadzieje na spokojny dwumecz bez komplikacji. Na taki zapowiadał się zresztą aż do ostatnich piętnastu minut meczu. Po beznadziejnych błędach w obronie dwie wrzutki dały Portugalczykom remis - najpierw trafił Jimenez, później Luisao. Jak widzicie po wyniku nie były to jedyne bramki - chwilę potem trafił znów Messi, jednak po stronie gospodarzy wyrównał Martinez. Na szczęście Argentyńczyk zaprezentował swój geniusz w ostatniej minucie doliczonego czasu gry - rozpędził się z piłką na lewej stronie boiska i zagrał wzdłuż bramki, a akcję zamknął będący zmiennikiem w tym meczu Aleix Vidal. 4:3, mecz kosmos, ale awans chyba bezpieczny! Ter Stegen - Semedo, Pique, Umtiti, Alba - Busquets (Paulinho 81'), Gomes (Roberto 65') - Messi, Rakitić, Deulofeu - Suarez (Vidal 68') Morderczy mecz w Lizbonie sprawił, że podstawowi piłkarze nie byli do końca w pełni sił podczas wyprawy na Colliseum Alfonso Perez, by zmierzyć się z walczącym o utrzymanie Getafe. Takie drużyny z dołu tabeli zawsze są niebezpieczne, szczególnie w takim momencie sezonu, więc znów spodziewałem się ciężkiego spotkania. I takie faktycznie było, ale życie utrudniły nam nie tyle warunki postawione przez gospodarzy, co liczba kontuzji (o nich pod opisem meczu) i to, jak ważni zawodnicy nam wypadli... Nie układało się, gospodarze ewidentnie postawili autobus i nie było jak się przez to cholerstwo przedrzeć. Stąd decyzja o szarży i zmożonych atakach w końcówce meczu, co Getafe sprytnie... wykorzystało kontrą :") N'Diaye sprawił, że nie tylko straciliśmy punkty, ale także pozycję lidera. Chyba nie było meczu w tym sezonie, w którym bylibyśmy tak bezradni jak teraz. Ter Stegen - Semedo, Pique, Umtiti (Denis 66'), Alba (Inigo 23') - Busquets, Paulinho - Messi, Rakitić, Arda - Suarez (Rafinha 32') Kontuzjowani - Umtiti (wstrząśnienie mózgu), Suarez (zwichnięcie stawu skokowego) oraz Alba (przeciążenie mięśni przywodziciela). Wszystkie zmiany wymuszone, więc ciężko było wprowadzić piłkarzy mogących zmienić obraz gry :") Mocny cios w policzek, nawet rzekłbym, że prawy sierpowy, bo od tej pory musieliśmy oglądać plecy Realu. Każda strata punktów sprawiłaby, że musielibyśmy liczyć na aż dwie wpadki Realu do końca ligi. A tego czasu jest coraz mniej. Na domowy mecz z Malagą wyszliśmy więc napakowani jak kabanosy. Na środku ataku po raz kolejny musiał zagrać Abel Ruiz (kontuzje Suareza i Alcacera), ale liczyliśmy, że z Malagą sobie i tak poradzimy. Bardzo dobre spotkanie od pierwszych minut rozgrywał Deulofeu - najpierw asystował on Messiemu, a w drugiej połowie sam trafił do siatki. Wynik ustalił wspomniany Ruiz trafiając z rzutu karnego. Czemu on strzelał? Ano dlatego, że będąc szczerym, lubię faworyzować młodych piłkarzy, a młody grał dobrze i brakowało mu tylko bramki. Leo się zgodził. Cillessen - Vidal, Vermaelen, Martinez, Digne - Busquets (Rakitić 74'), Roberto, Paulinho (Denis 64') - Messi (Dembele 71'), Ruiz, Deulofeu Kolejny wyjazd, a te wyjazdy nam ostatnio, delikatnie mówiąc, nie szły. Tym razem wybraliśmy się na Butarque by skonfrontować siły z Leganes. Składzik naprawdę mocny, znów szansę w pierwszej jedenastce dostał Ruiz. W bramce Cillessen, bo chciałem mu podbić trochę serię z czystym kontem (wiele minut bez straty bramek liczonych jeszcze od dwumeczu z Malagą w CdR). Od pierwszych minut dominowaliśmy bezwzględnie, Leganes tak naprawdę nie wiedziało co się dzieje, przez co i spokojniejszy byłem o otworzenie wyniku. To nadeszło dopiero w końcówce pierwszej połowy, kiedy to po rozegraniu rzutu rożnego Roberto wykorzystał dobre dogranie Busquetsa. Druga połowa rozpoczęła się pięknym, otwierającym podaniem Ruiza i bramką Dembele, więc stało się jasne, że dopiszemy do swojego konta komplet punktów. Jedynym minusem (bo gra naprawdę super!) jest strata bramki, wskutek czego Cillessen przerwał swoją znakomitą passę minut z czystym kontem. Liczy się jednak tylko +3 i jedziemy dalej. Cillessen - Semedo, Vermaelen, Pique, Alba - Busquets (Gomes 76'), Rakitić, Roberto - Messi (Dembele 46'), Ruiz, Deulofeu (Vidal 75') Ostatni mecz w tej opce to wyjazd do Alaves. Znowu trochę niepewności wynikającej z tego, że to Real grał mecz przed nami i wiedzieliśmy już, że nie zawiódł, ale jednak zaprezentowaliśmy się w Vitorii równo. Do przerwy prowadziliśmy 1:0 po trafieniu Messiego z rzutu karnego, mecz zaś zamknął dopiero w końcówce Andre Gomes. Alaves tak naprawdę nie przeprowadzało groźnych i niebezpiecznych akcji, jednak wciąż była jakaś tam niepewność, że punkty stracimy. Niestety tuż po meczu na moim mailu znalazły się dwie przykre wiadomości... Deulofeu zerwał mięsień czworogłowy i raczej w tym sezonie już na boisku się nie pojawi, z kolei Vermaelen skręcił kolano i 2-3 tygodnie ma z głowy. Ter Stegen - Semedo, Martinez, Pique, Digne - Busquets, Rakitić, Roberto (Gomes 84') - Messi, Ruiz (Alcacer 46'), Dembele (Arda 68') Wklejam tabelę po 29 kolejkach. Cóż, sytuacja nie jest tragiczna, ale jednak to Real przejął inicjatywę i to Blancos są obecnie na szczycie. Wprawdzie mają jeszcze wyjazdy do Bilbao i Atletico, ale jednak jest niepokój. Wątpię, że my ze swoją nierówną momentami grą mając przed sobą wyjazdy na arcytrudne mecze z ekipami z dołu tabeli, zdołamy wygrać wszystkie mecze. Na pewno jednak się nie poddamy. Piekielnie interesująco wygląda walka o czwarte miejsce, dające w tym sezonie awans bezpośrednio do fazy grupowej. Powoli ze spadkiem chyba oswajają się Levante i Leganes. Dla ciekawych wyniki pierwszych meczów 1/8 finału Ligi Mistrzów. Dla ciekawostki - w 1/16 LE Legia odpadła z Lipskiem 0:4 i 0:1. Pod koniec marca jeszcze towarzyski mecz z Kolumbią w ramach przygotowań do mundialu, więc oto powołanka: Bramkarze: Łukasz Fabiański, Wojciech Szczęsny, Jakub Wrąbel Obrońcy: Łukasz Burliga, Kamil Glik, Artur Jędrzejczyk, Tomasz Kędziora, Igor Lewczuk, Michał Pazdan, Łukasz Piszczek, Maciej Rybus Pomocnicy: Jakub Błaszczykowski, Kamil Grosicki, Bartosz Kapustka, Grzegorz Krychowiak, Karol Linetty, Krzysztof Mączyński, Rafał Wolski, Piotr Zieliński Napastnicy: Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik, Łukasz Teodorczyk, Kamil Wilczek Następna opka to wszystkie mecze w marcu, które zostały, żeby to uporządkować, a więc rewanż z Benficą, mecz z Realem Sociedad i starcie z Kolumbią. Potem normalnie lecimy z kwietniem.
  11. #11 Pierwszym meczem z wielu "tych prostszych" w lidze był ten z Betisem. Wprawdzie ekipa z Andaluzji plasuje się w tabeli dość wysoko, jednak ostatnio często gubią punkty, dodatkowo dla biancoverdich najważniejszy był obecnie półfinał Copa del Rey. Dla nas zresztą też, stąd na Benito Villamarin wyszedł raczej drugi skład. Zaskoczony więc byłem, że jako tako grę udawało się prowadzić i dominować nad gospodarzami. Do przerwy prowadziliśmy 1:0 po pierwszym po kontuzji trafieniu Deulofeu. Druga część gry była dla nas jeszcze lepsza niż pierwsza, utrzymywaliśmy się długo przy piłce i graliśmy po prostu dojrzalej. W ostatnim kwadransie przycisnął z kolei Betis, motorem napędowym akcji gospodarzy był Cristian Tello. Niestety w 89. minucie dobrze broniący w dzisiejszym meczu Ter Stegen przepuścił strzał w krótki róg i strata punktów stała się faktem. Nie do końca zasłużona, ale widocznie zabrakło nam konkretów, po raz kolejny. Na domiar złego więzadła stawu skokowego naciągnął Arda, który będzie pauzował około 2 tygodni. Ter Stegen - Vidal, Martinez, Vermaelen, Digne - Rafinha, Paulinho, Gomes - Arda (Rakitić 46'), Alcacer, Deulofeu Przyszedł czas na pierwsze spotkanie półfinałowe w Pucharze Króla. Tak jak sezon temu, los skojarzył Barcę z Atletico. W tym sezonie w meczach z Colchoneros dużo bramek nie pada - 1:1 na Wanda i 1:0 na Camp Nou. Od pierwszych minut tego pierwszego półfinału widać było w naszej grze olbrzymią odpowiedzialność i dojrzałość. Atleti skupiało się głównie na niestraceniu bramki, więc spokojnie mogliśmy grać pozycyjnie. Przyniosło to skutek w 42. minucie - Messi dośrodkował w pole karne, a głową do siatki trafił Suarez. Drugi gol to z kolei geniusz Argentyńczyka. Messi zerwał się prawą stroną, minął czterech rywali i wygonił się aż pod linię końcową boiska, podbiegł do Moyi po czym... nabił Godina niemal w taki sam sposób, jak w końcówce meczu w narożniku boiska nabija się rywala, by wywalczyć rzut z autu. Fenomenalna akcja Argentyńczyka! Gospodarze bramki zdobyć już nie zdołali i po tym pierwszym meczu byliśmy już niemal pewni udziału w finale. Sporo jednak kontuzji w tym meczu nadeszło. Urazów, niegroźnych wprawdzie, doznali Umtiti i Roberto, przez co profilaktycznie zdjąłem ich z boiska. Iniesta natomiast złamał staw skokowy i nie zobaczymy go przez najbliższe 3 miesiące. Cillessen - Semedo, Pique, Umtiti (Martinez 51'), Alba - Rakitić, Busquets - Messi, Iniesta [Roberto 3' (Gomes 61')], Deulofeu - Suarez Remis z Betisem był ostatnią możliwą wpadką w lidze, więc trzeba było się spiąć i zacząć w końcu regularnie wygrywać. Okazja na rozpoczęcie serii była całkiem niezła, bo na Camp Nou przyjechał Villarreal. Niestety tuż po meczu z Atleti okazało się, że zarówno Dembele, jak i Alcacer muszą pauzować. Francuz uszkodził łąkotkę (3 tygodnie), zaś Paco złamał rękę. Mecz z Villarrealem totalnie nie zachwycił. Niby było wiadomo, że mamy go pod kontrolą, ale jednak brakowało błyskotliwych akcji i finezyjnych zagrań. Autorem jedynej bramki w sobotnie południe był Luis Suarez, który kapitalnie przymierzył z rzutu wolnego z 25. metrów. Po przerwie musiał zastąpić go Messi, żeby obaj mieli w miarę ogarnięte siły na rewanż z Atletico, bo wskutek kontuzji mam coraz mniejsze możliwości rotacji. Najważniejsze jednak, że są trzy punkty i czyste konto. Fajnie zauważyć, że zawodnikiem meczu z oceną 8.7 został Andre Gomes. Ter Stegen - Vidal, Martinez, Vermaelen, Digne - Paulinho, Roberto - Rafinha, Gomes, Denis - Suarez (Messi 55') Rewanż niby miał być tylko formalnością, ale jednak z szacunku do rywali i rozgrywek trzeba było wystawić najmocniejszy skład. Nie było sensu kusić losu i wystawiać nasz awans na próbę. Gdzieś tam w głowie tliła się myśl, że goście mogą się rzucić do ataku. Tak się jednak nie stało i początek meczu Atletico zaczęło naprawdę spokojnie, choć widać było, że z każdą minutą coraz bardziej im zależy na szybszym przemieszczaniu piłki pod nasze pole karne. Skrzydła ewidentnie podłamała im niemal kopia akcji z Wanda Metropolitano - znów to Messi dośrodkowywał w pole karne i znów Suarez w szesnastce wyskoczył najwyżej. Sprawiło to, że spokojnie mogliśmy kontrolować spotkanie. A w samej końcówce Urugwajczyk uderzył po raz drugi - tym razem znowu z rzutu wolnego i znowu z ponad 25 metrów. W ostatniej minucie piłkę do siatki wpakował jeszcze Inigo Martinez, ale sędzia odgwizdał spalonego. 2:0, Suarez show! W finale, 22 kwietnia, gramy z Villarrealem, który po porażce 0:1 w pierwszym meczu i remontadzie u siebie (3:1) wyeliminował Betis. Cillessen - Semedo, Pique, Umtiti, Alba - Busquets, Rakitić (Paulinho 60') - Messi (Vidal 60'), Gomes (Roberto 46'), Deulofeu - Suarez Alcacer kontuzjowany, Suarez zmęczony, a na Camp Nou przyjeżdżało ostatnie w tabeli Levante. Sytuacja wręcz idealna, żeby dać urodzinowy prezent (trochę spóźniony, bo osiemnastkę miał 28 stycznia) Abelowi Ruizowi. I tak oto piłkarz drugiej drużyny zadebiutował w rozgrywkach hiszpańskiej La Liga wychodząc w pierwszym składzie meczu 24. kolejki. Oprócz niego zespół wzmocnił również Costas. W życiu się jednak nie spodziewałem, że to dzięki właśnie Abelowi Ruizowi wyciągniemy z tego meczu komplet punktów! 18-latek trafił do siatki dwukrotnie, a na samym początku drugiej połowy miał szansę na hat-tricka, jednak futbolówka uderzyła w słupek. Byłem w wielkim, wielkim szoku, ale to jednak stało się faktem. Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z naprawdę wielkim talentem, który w przyszłości może okazać się kluczowym piłkarzem Barcy. Chapeaux bas! Ter Stegen - Semedo, Martinez, Costas, Digne - Rafinha, Gomes, Paulinho - Vidal, Ruiz, Denis Tradycyjnie na koniec rzut oka na ligową tabelę. Znowu został przełożony mecz Realu. Blancos grają w tym tygodniu w Lidze Mistrzów na wyjeździe z Tottenhamem (In Masche we trust!), stąd widocznie Zizou i spółka uznali, że nie potrafią zagrać dwóch meczów w tygodniu i mecz z Sevillą muszą rozegrać później. Cóż, pozostaje liczyć, że na Ramón Sanchez Pizjuan pomimo żałosnej formy piłkarzy Manciniego jednak punkty stracą. Jeśli nie, będą tracić do nas punkcik.
  12. #10 Morderczy styczeń na szczęście oszczędził nam ciężkiego rywala w ćwierćfinale krajowego pucharu. Trafiliśmy w nim na Malagę, z którą skonfrontujemy się pomiędzy ligowymi meczami z Atletico oraz Realem. Odpowiedź na pytanie czy wyszliśmy już z mini-kryzysu miało nam dać spotkanie z wiceliderem - ekipą Diego Simeone. Wiedziałem, że spotkania z Colchoneros zawsze są trudne, więc w tym meczu postawiłem na uważną grę w defensywie, czekanie na błąd rywala i postępowanie jako kolektyw - zgrana grupa. To miało liczyć się zdecydowanie bardziej niż indywidualne przebłyski. Nie wiem do końca, czy scenariusz tego meczu zawdzięczamy właśnie dobrej realizacji moich taktycznych założeń czy też defensywnemu podejściu Atletico, ale w pierwszej połowie goście nie stworzyli sobie żadnej dobrej sytuacji - my za to kilka. W drugiej połowie zespół Simeone zaimponował mi jedną akcją - w polu karnym poklepali sobie Vrsaljko z Gameiro, ale na szczęście po wymianie czterech podań z pierwszej piłki ten pierwszy minimalnie chybił. Jedyny gol padł w 77. minucie - za krótkie podanie do bramkarza od Filipe Luisa przejął Alcacer, który pewnym strzałem dał nam trzy punkty. Ma Hiszpan sposób na Atleti - na inaugurację sezonu strzelił przecież gola na wagę punktu. Niestety niegroźnego urazu doznał Alba, który prawdopodobnie przegapi Klasyk, z kolei ostatni mecz w barwac Barcy rozegrał Mascherano, który przeniesie się do Tottenhamu. Ter Stegen - Semedo, Mascherano, Pique, Alba - Iniesta, Busquets (Gomes 68'), Rakitić - Messi, Suarez (Denis 52'), Arda (Alcacer 46') Troszkę odetchnąć w końcu można było w pucharze. Zdecydowałem się do Andaluzji zabrać trzech zawodników z rezerw, żeby sprawdzili się na tle ligowego rywala. Priorytetem pozostawało wywiezienie z Malagi zaliczki, z której można skorzystać na Camp Nou. Pierwsza połowa była wybitnie nudna - gospodarzom, z racji gry na własnym boisku, nie zależało na forsowaniu tempa, z kolei my również nie rwaliśmy się do huraganowych ataków. To zmieniło się w drugiej połowie, gdy po ciekawej akcji Gomesa w polu karnym bramkę zdobył Denis. Naprawdę, po kim jak po kim, ale po Portugalczyku przedryblowania dwóch rywali i wystawienia piłki na pustą bramkę się nie spodziewałem. Rywali w 80. minucie dobił, co niezwykle mnie ucieszyło, piłkarz drugiej drużyny - Abel Ruiz (17 lat!), który wykorzystał podanie od Rafinhi. Półfinał blisko! Oficjalny debiut w naszych barwach zaliczył Inigo Martinez i był najlepszym piłkarzem z defensywy - skończył z 7.4. Cillessen - Vidal, Vermaelen (Costas 46'), Martinez, Digne - Rafinha, Paulinho, Gomes (Sergio Gómez 66') - Arda, Paco (Ruiz 59'), Denis Szósty, mam nadzieję, że ostatni w tym sezonie, Klasyk. Ten, który ma zdecydować o lidze. Jeśli Real wygrałby bowiem z nami na swoim obiekcie, po zwyciężeniu dwóch zaległych spotkań wyprzedziłby w tabeli Barcę, mając tyle samo punktów, ale lepszy bilans meczów bezpośrednich. Mobilizacja po obu stronach była niezwykła - to w końcu El Clasico. I zaczęło się wyśmienicie! Już na samym początku Rakitić dostał podanie od Messiego, pognał w stronę linii końcowej i zacentrował w pole karne, gdzie najlepiej odnalazł się, a jakże Luis Suarez. Argentyńczyk pozazdrościł Chorwatowi asysty i w 29. minucie sam obsłużył idealnym podaniem Dembele, a Francuz uderzył na dalszy słupek. Piłka po odbiciu się od słupka zatrzepotała w siatce ku ogromnemu zaskoczeniu wszystkich na Bernabeu. Kiedy w drugiej połowie gospodarze nie umieli zawiązać składnej akcji, byłem niemal pewien wywiezienia kompletu punktów. I to mnie niestety zgubiło. Wystarczyły bowiem ledwie dwie minuty, by zburzyć to, na co pracowaliśmy cały mecz. Najpierw Bale w okienko, potem Kroos na bliższy słupek i mecz skończył się remisem. Wprawdzie w końcówce ostrzej zaatakowaliśmy (o czym świadczy wprowadzenie Paco za Busquetsa), gdyż z boiska za drugą żółta kartkę wyleciał Marcelo, jednak nic nie chciało wpaść do siatki. Remis, ogromny niedosyt, ale koniec końców dla sytuacji w tabeli wynik jest dobry. Ter Stegen - Semedo, Umtiti, Pique, Digne - Iniesta (Roberto 57'), Busquets (Alcacer 83'), Rakitić (Gomes 68') - Messi, Suarez, Dembele Ostatni mecz w tej opce to rewanż z Malagą. Był on raczej z gatunku tych, których nikt nie chce, a które jednak rozegrać trzeba. Nikt chyba nie wierzył w to, że Andaluzyjczycy wygrają na Camp Nou różnicą dwóch goli. Stąd i nie będę się na temat akurat tego spotkania wybitnie rozpisywać. Wygraliśmy 1:0 po trafieniu Alcacera, po pierwszej połowie Hiszpan został zastąpiony przez Ruiza, jednak tym razem 17-latek nie potrafił ukąsić rywali. Ważnym wydarzeniem jest niewątpliwie powrót po kontuzji Deulofeu, który zagrał drugą połowę. Dobrze spisał się po raz kolejny Cillessen, który obronił rzut karny. My również mieliśmy szansę podwyższenia prowadzenia, ale jedenastki nie trafił Gomes. Dwumecz wygrany, mecz bez historii, w półfinale z Atleti. Cillessen - Roberto, Costas, Vermaelen, Digne - Rafinha, Paulinho (Sergio Gómez 46'), Gomes - Arda, Paco (Ruiz 46'), Denis (Deulofeu 46') W drugim półfinale Real Betis zmierzy się z Villarrealem. Ktokolwiek nie awansuje więc z naszej pary do finału, będzie miał niewątpliwie prostsze zadanie niż w półfinale. To jeszcze tabela. Realowi pozostało zaległe spotkanie na wyjeździe z Realem Sociedad, które rozegrane zostanie za tydzień. Mamy dość dobrą sytuację - nawet jeśli mistrz Hiszpanii ten mecz wygra, to i tak mamy trzy punkty przewagi. Musimy jednak być ostrożni i nie tracić głupio punktów. Tym bardziej, że teraz nadchodzi seria meczów z raczej prostszymi rywalami.
  13. #9 Nadeszły święta, zawodnicy troszkę się musieli zapomnieć, życzenia o tym, by "oderwali się od codziennych spraw i futbolu" potraktowali zdecydowanie zbyt dosłownie. Efektem tego był kryzys, jaki spotkał naszą drużynę na przełomie 2017 i 2018 roku i który zaowocował... a, zobaczcie sami. Pierwszy mecz w tej opce będzie zarazem ostatnim w 2017 roku. W Sylwestra udaliśmy się na San Mames, by stawić czoła zawsze groźnemu tam Athletikowi. Od pierwszego gwizdka sędziego było widać, że coś w naszej grze jest ociężałe, że nie wszystko gra tak, jak grało jeszcze przed dwoma tygodniami. Kiedy w 42. minucie Aritz Aduriz dostał czerwoną kartkę za brutalne wejście obiema nogami w naszego zawodnika odetchnąłem z ulgą, bo myślałem, że odtąd pójdzie nam prościej. I początkowo wiele na to wskazywało, bo na początku drugiej połowy stworzyliśmy sobie kilka świetnych sytuacji. Dwa mocne strzały Andre Gomesa zostały jednak obronione przez Kepę. W słupek uderzył także bezapelacyjnie najlepszy na boisku Deulofeu. Niestety to się zemściło - w 56. minucie trafił Williams, a w 71. zamieszanie w polu karnym po rzucie rożnym wykorzystał De Marcos. Pomimo szaleńczych ataków nie udało się zdobyć choćby jednej bramki i mecz zakończyliśmy porażką, pierwszą w tym sezonie ligowym. Ter Stegen - Vidal, Pique, Vermaelen, Digne - Roberto, Rakitić (Paulinho 65') - Messi, Gomes (Iniesta 75'), Deulofeu - Alcacer (Suarez 59') To, co jednak interesowało mnie najbardziej, to był Klasyk. Jemu poniekąd został podporządkowany skład na San Mames. Rzadko się zdarza, by taki szlagier zostawał rozegrany już na etapie 1/8 finału, jednak tak się stało teraz. Pierwsze starcie miało miejsce na Santiago Bernabeu, gdzie w tym sezonie już graliśmy. W sierpniu przegraliśmy tu 0:1, jednak to my cieszyliśmy się wówczas z Superpucharu Kraju (na CN było 5:2). Na Bernabeu w pierwszym starciu 2018 roku przegrywaliśmy jednak już od 12. minuty, gdy Cillessena mocnym strzałem z ostrego kąta zaskoczył Bale. Minuty upływały, a my wciąż nie potrafiliśmy przedostać się pod pole karne Blancos. Wynik w 55. minucie podwyższył Cristiano Ronaldo, który wykorzystał rzut karny po podłożeniu nogi przez Semedo. Głupie błędy, przez które przegrywaliśmy 0:2 (żeby jednak było jasne - zasługiwaliśmy na to bezapelacyjnie swoją postawą, graliśmy fatalnie) sprawiły, że musieliśmy przejść na bardziej bezpośrednie 4-3-3 (tego razu, wyjątkowo, w 4-2-3-1 nie mogliśmy utrzymać się przy piłce, co naprawdę jest rzadkością). Ostatecznie udało się wcisnąć bezcennego gola na wyjeździe - Alcacer zmylił dwóch rywali na prawej stronie i dośrodkował w pole karne, gdzie dobrze odnalazł się Rakitić. Gol na wyjeździe dawał nadzieję, ale gdyby przyznawano bramki za styl - strata byłaby nie do odrobienia. Bardzo pozytywnie zaprezentowali się Semedo i Dembele. Cillessen - Semedo, Pique, Umtiti, Alba - Busquets (Roberto 74'), Rakitić - Messi, Iniesta (Gomes 57'), Dembele - Suarez (Alcacer 68') Meczem, który miał dać nadzieję na wyeliminowanie mistrzów Hiszpanii miał być ten z Deportivo. Oczywiście wszystkie siły miały zostać rzucone na rewanż z Realem, więc wyszedł podobny skład do tego, co przed Świętami rozbił Eibar. Niestety okazało się, że albo Eibar było tak słabe, albo nasz skład miał dzień konia, bo Deportivo nie robiło sobie nic z naszych ataków i spokojnie się broniło. Zmiany w drugiej połowie, choćby wprowadzenie Iniesty za Digne'a, które było niesamowicie ofensywne; graliśmy przez sporą część meczu tylko duetem Vermaelen - Mascherano w obronie, bo goście za bardzo nie byli zainteresowani atakami na naszą bramkę. Paco, który dał tak świetną zmianę na Bernabeu, dzisiaj był totalnie wyłączony z gry. Żaden ze zmienników nie był w stanie obrócić tego meczu na naszą korzyść. Zawstydzający remis 0:0. Szczerze - owszem, mówiłem, że ta przewaga punktowa nam się przyda, ale nie miałem na myśli stracenia 5 punktów w 2 meczach... Ter Stegen - Vidal, Vermaelen, Mascherano, Digne (Iniesta 57') - Gomes, Roberto (Paulinho 46'), Denis - Arda, Rafinha, Alcacer (Suarez 66') Remis z Deportivo i wcześniejszą jeszcze porażkę z Bilbao zamazać mogło tylko jedno - wyeliminowanie Królewskich z Pucharu Króla. Teoretycznie na Camp Nou wystarczyło wygrać 1:0, praktycznie jednak w Klasykach zawsze ciężko zachować czyste konto i trzeba było przygotować się na konieczność strzelenia większej ilości bramek. Zaczęło się chyba najlepiej jak tylko mogło - Dembele wypuścił Suareza, który się nie patyczkował i już w 3. minucie wpakował bramkę Casilli. Pierwszą połowę kontrolowaliśmy i spokojnie prowadziliśmy 1:0. Druga połowa rozpoczęła się podobnie do pierwszej - tym razem jednak po świetnym podaniu Iniesty niesamowitą szybkością wykazał się Dembele, który następnie z ogromnym spokojem wykończył akcję. Niestety kilka minut później skręcił kolano i musiał opuścić boisko (na szczęście przerwa potrwa tylko 8 dni). Kiedy w 66. minucie po centrze Alby świetnym wolejem popisał się Suarez, byłem niemal pewny awansu. Real potrzebował dwóch goli i, owszem, rzucił się do szturmowych ataków, jednak podopiecznym Zidane'a wybitnie brakowało szczęścia. Jedyną bramkę zdobył w 87. minucie Asensio. W doliczonym czasie awans gościom mógł dać Ronaldo, ale zamiast podawać do Bale'a, sam połakomił się na bramkę. Piłka skończyła w bocznej siatce. Piąte Clasico dla Barcy; awans również! W ćwierćfinale z Malagą. Warto tutaj zauważyć, że Zinedine Zidane dał zadebiutować w tym spotkaniu... Antonio Blanco. Jest to piłkarz ze szkółki, zaledwie 17-letni, urodzony w 2000 roku. Ma szczęście. Sam zapewne wolałby zadebiutować przy innym wyniku, ale i tak debiut na Camp Nou w najbardziej prestiżowym meczu w Europie - to musi coś znaczyć. Nowy geniusz? Ter Stegen - Semedo, Pique, Umtiti, Alba - Iniesta, Roberto (Busquets 57'), Rakitić - Messi, Suarez (Alcacer 67'), Dembele (Denis 56') Pary ćwierćfinałowe: Atletico - Celta Leganes - Villarreal Malaga - Barcelona Real Betis - Real Sociedad W przypadku wyeliminowania Malagi gramy z wygranym z pary Atleti - Celta. Dla ciekawych rozstrzygnięcia 1/8 finału: Dla ciekawych również wrzucam tabelę po 19. kolejkach. Niby wszystko wygląda dobrze, ale w następnej kolejce gramy u siebie z Atletico i może być różnie. Ponadto jeśli Real wygra oba swoje zaległe mecze, to będzie do nas tracić tylko trzy oczka, a w perspektywie niedługo klasyk na Bernabeu. Trzeba się mieć na baczności... Zapomniałem w sumie w poprzedniej opce - ciekawą zmianę na posadzie trenera mamy w Sevilli. Eduardo Berizzo zastąpił Roberto Mancini. U nas kontrakt przedłużył Sergi Roberto. Zdecydowałem się również na lekkie odmładzanie składu. Zacząłem od obrony. Wiadomo, że podstawowy duet stanowi Pique z Umtitim, potrzeba więc zmienników. Nieźle radzili sobie Vermaelen z Mascherano, ale jasne stało się, że któregoś z nich trzeba będzie się "pozbyć". Choć to brzmi za bardzo negatywnie... lepiej: że z którymś trzeba będzie się pożegnać. Padło na Mascherano, który najprawdopodobniej za 15,5 miliona euro zasili Tottenham. W trakcie sezonu narzekał, że mało gra i tak dalej, podczas gdy Verma siedział cicho i robił to, co robić powinien. Oczywiście nie pozwoliłbym sobie na zostanie z trzema stoperami - zamiast Masche w kadrze powitaliśmy już Inigo Martineza. Były już zawodnik Realu Sociedad przybył do Barcy za 32 miliony euro, czyli kwotę zapisaną w kontrakcie.
  14. #8 Rok się kończy w rzeczywistości, rok się kończy także w FM-ie. W tym odcinku relacja z wszystkich spotkań do 31 grudnia (zatem 9. opkę stanowić będą mecze z Bilbao i Depor w lidze oraz dwumecz z Realem w 1/8 CdR, a także krótkie podsumowanie roku). Ale po kolei. Zaczynamy od meczu z Gironą. Im dłużej ten zespół prowadzę, tym bardziej pewny jestem takich meczów jak ten, gdy na Camp Nou przyjeżdża, powiedzmy to otwarcie, outsider. Tym większe moje zaskoczenie było, gdy od 12. minuty beniaminek prowadził 1:0. Absolutnym bohaterem meczu okazał się jednak Leo Messi, który trzykrotnie asystował przy trafieniach kolegów, a na końcu sam wpisał się do protokołu w rubryce "strzelcy". Warto odnotować kolejną bramkę Dembele, który został zmieniony przez Deulofeu z powodu niegroźnego urazu. Młody Hiszpan później także zresztą zaliczył asystę. Najpiękniejszym golem był ten Rakiticia - Chorwat otrzymał piłkę od Messiego po krótkim rozegraniu rzutu wolnego i potężnie huknął z 25 metrów. 4:1, jedziemy dalej! Ter Stegen - Semedo, Umtiti, Pique, Alba - Denis, Rakitić (Gomes 67'), Rafinha (Arda 57') - Messi, Suarez, Dembele (Deulofeu 46') Drugi mecz stanowi ostatnie spotkanie fazy grupowej Ligi Mistrzów. Na Camp Nou przyjeżdżało CSKA. Dla nas nie był to tak do końca mecz o nic, przynajmniej czysto teoretycznie - praktycznie musieliśmy zdobyć minimum punkt, by być pewnym pierwszego miejsca w grupie. Wyszliśmy więc w rezerwowym składzie, szansę dostali ci, którzy dotąd raczej zawodzili (Suarez musiał grać z powodu kontuzji Paco), albo po prostu nie mogli liczyć na regularną grę. I niestety, niezależnie od wystawionej jedenastki, znowu straciliśmy bramkę. W 19. minucie Ter Stegena zaskoczył Olanare. Niecałe trzy minuty później po akcji sam na sam wyrównał jednak Suarez. Gdzie jak gdzie, ale na Camp Nou byle kto wygrywać nie będzie. Mecz był bardzo wyrównany, dopiero w końcówce przebudził się ten, którego nigdy bym o to nie podejrzewał. Dwie bramki zdobył totalnie niedoceniany Gerard Deulofeu, który tym samym zapewnił nam trzy punkty. Chyba miałem rację przed meczem z Alcoyano, że to właśnie on dla niektórych będzie przełomowy. Brawo Deulo! Po jednej asyście dołożyli też Roberto, Denis i Suarez. Bardzo słabo zagrał natomiast Verma. Ter Stegen - Vidal, Vermaelen, Mascherano, Digne - Roberto, Rakitić (Paulinho 56'), Gomes (Rafinha 46') - Arda (Denis 66'), Suarez, Deulofeu Po zapewnieniu sobie awansu i rozstawienia w losowaniu 1/8 finału Ligi Mistrzów, na Camp Nou przyjechał ciężki ligowy rywal - Valencia, z której gdzieś tam zawsze gra się raczej ciężko niż łatwo. Znowu 4-3-3, bo uznałem, że to ustawienie radzi sobie bardzo dobrze. I zaczęło się świetnie - już w 8. minucie Deulofeu (!) podał do Messiego, który pewnym strzałem na dalszy słupek wyprowadził nas na prowadzenie. I to by było na tyle z naszej dobrej gry, bo przez cały mecz to goście sprawiali lepsze wrażenie i stwarzali sobie korzystne sytuacje do zdobycia bramki. Na szczęście pewnie radziła sobie nasza obrona, a w ostateczności na posterunku był Ter Stegen. Wynik od tej ósmej minuty już się nie zmienił - wygraliśmy z Nietoperzami 1:0, ale wniosek nasunął się jeden - na silniejszych rywali lepiej sprawdzi się 4-2-3-1, które zapewni większą kontrolę na placu gry, natomiast ze słabszymi rywalami jak najbardziej można bawić się w klasyczny barceloński system. 4-3-3 to nie z takimi zawodnikami jakich mamy. Ter Stegen - Semedo, Pique, Umtiti, alba - Iniesta, Busquets, Rakitić (Paulinho 57') - Messi, Suarez (Vidal 78'), Deulofeu (Rafinha 68') Rzadko zdarza się, żeby jakikolwiek zespół strzelał Barcelonie cztery gole w jednym meczu. A Celcie taka sztuka udała się dwa sezony z rzędu - najpierw pokonała podopiecznych Luisa Enrique 4:1, potem 4:3. Gdzieś tam w głowie była świadomość, że ten mecz może być ciężki, stąd desygnowany do gry został praktycznie najmocniejszy skład w systemie 4-2-3-1. Pierwsza połowa była taka, jak ją zakładałem - Celta zamknęła się i czekała na kontry, zaś my mogliśmy utrzymywać się przy piłce i grać atakiem pozycyjnym - coś, co umiemy najbardziej. I po 45. minutach prowadziliśmy 1:0 po trafieniu, a jakże, Messiego. Argentyńczyk szybko podwyższył po przerwie. Wprawdzie spodziewałem się, że po kontaktowym golu Mora wszystko może się posypać (słabe zachowanie MAtSa, bo strzał leciał w niego i dopiero po odbiciu się od bramkarza wpadła do siatki), jednak dwie minuty później po centrze Leo z wolnego do siatki trafił Pique. Kolejne trzy punkty na koncie! Ter Stegen - Semedo, Pique, Umtiti, Alba - Paulinho (Rafinha 66'), Rakitić (Roberto 46') - Messi, Iniesta (Vidal 53'), Denis - Suarez Ostatni mecz tej opki to domowe spotkanie z Eibar, które w tym sezonie radzi sobie naprawdę dobrze. Skład jednak był całkowicie rezerwowy - oprócz bramkarza grali ci "niedoceniani". Chciałem po prostu zobaczyć, czy moje zdanie o niektórych zawodnikach jest słuszne. No i jak na złość... słuszne nie było. Już po 9 minutach było 2:0. Najpierw bramkę zdobył Deulofeu (brak słów, jaką on ma formę), a następnie wybicie Vermaelena wykorzystał Alcacer, który wpakował piłkę do siatki w sytuacji sam na sam. Były piłkarz Valencii w 28. minucie trafił po raz trzeci, a wynik do przerwy ustalił Arda. Arda, którego oceniłem bezwzględnie jako tego, który tej drużynie nic już nie da, a jednak z Baskami zagrał fantastycznie. Niestety Barca nie byłaby sobą, gdyby nie straciła bramki. Ter Stegena na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry zdołał pokonać Junca. Na szczęście końcowy akcent nalezał do nas - świetne podanie Paco w końcówce wykorzystał, znowu, Deulo. Oceny naszego ofensywnego tria, kolejno: 9,1; 9,4; 9,5. Kosmos. A Eibar w tym sezonie grać jednak potrafi. Ter Stegen - Vidal, Vermaelen, Mascherano, Digne - Roberto (Denis 60'), Gomes, Rafinha - Arda, Paco, Deulofeu Zanim przejdziemy do losowań (1/8 LM i fazy grupowej MŚ), to jeszcze krótkie słowo ode mnie. Jestem, pomimo tak świetnych wyników, zawiedziony tym, że praktycznie w każdym meczu tracimy bramkę. Nie wiem, czy wynika to z pecha i rozkojarzenia, jednak brakuje mi zwycięstw z czystym kontem. Szczególnie na Camp Nou, gdzie staram się budować twierdzę nie tylko pod względem kolejnych zwycięstw, ale i chciałbym, by ciężko było tu zdobyć bramkę. Może się uda w styczniu. Czterech piłkarzy przedłużyło również umowy z pierwszą drużyną - do 2021 roku podpisali Denis (klauzula 90 milionów) oraz Alba (120 milionów); do 2022 zaś z klubem związali się Umtiti (134 mln) i Ter Stegen (115 mln). O kontrakty poprosili sami - głównie chodziło o zwyczajne prośby podwyżki - Denis, Alba i Ter Stegen uważali, że zarabiają "żałośnie mało". O pierwszego poważnie upominał się Manchester City, o pozostałą dwójkę PSG. Zaczyna się zimowe okienko zaraz - prawdopodobnie z klubu wyleci Gomes, mimo wszystko rozpatrzę też oferty za Ardę. Liga Mistrzów Jak wspomniałem, udało nam się awansować z pierwszego miejsca. W 1/8 finału trafiliśmy dobrze - zagramy z Benficą. Pierwszy mecz oczywiście rozegrany zostanie w Lizbonie, więc szansa na awans duża. Oto pary: Sevilla - Monaco Anderlecht - Chelsea Tottenham - Real Madryt Manchester City - FC Porto AS Roma - Liverpool Benfica - FC Barcelona Napoli - Atletico Bayern - PSG Zdecydowanym hitem jest oczywiście starcie mistrza Niemiec z wicemistrzem Francji. Zapowiada się fantastycznie. A poniżej macie jeszcze sytuację w każdych grupach. Jako ciekawostkę podam fakt, że jedynym zespołem z kompletem punktów był Liverpool, zaś Qarabaq skończył fazę grupową z takimi wynikami jak 0:5 i 0:4 z Atletico czy 0:4 i 2:9 z Juventusem, który jednak w fazie pucharowej nie zagra. Mistrzostwa Świata Grudzień za nami, a więc rozlosowali także grupy mundialowe. Z racji tego, że byliśmy losowani z pierwszego koszyka (przez sensacyjne wyeliminowanie Holandii awansowaliśmy aż na 4. miejsce!), mieliśmy duże szanse na trafienia bardzo spoko grupy. No i trafiliśmy grupę, z której mamy wręcz obowiązek wyjść. Przydzielono nam bowiem Chile, Japonię oraz Wybrzeże Kości Słoniowej. W celu dopasowania swojej taktyki do drużyn, z którymi zagramy na MŚ, rozegramy sparingi z Kolumbią (23.03), Iranem (5.06) oraz Senegalem (9.06). Inauguracja mundialu 19 czerwca. Pozostałe grupy na dole. Są hity - Hiszpania zagra z Niemcami, Anglia z Francją, Brazylia z Włochami. Puchar Króla Z racji tego, że w następnej opce już będziemy po 1/8 CdR, to zerknijmy na pary. Praktycznie brakuje hitów (z wyjątkiem oczywiście Klasyku) i faworyci sobie powinni poradzić. W przypadku awansu do ćwierćfinału zagramy ze zwycięzcą z pary Las Palmas - Malaga. La Liga To jeszcze tabela: Fantastyczna sytuacja - przewaga przyda nam się w styczniu, gdzie będziemy musieli dzielić siły między rozgrywki ligowe, a pucharu krajowego, ponadto czekać nas będą wyjazdowe mecze z Bilbao i Realem, a także domowe starcie z Atletico. Real wskutek wyjazdu na KMŚ (które wygrał) ma dwa zaległe mecze i traci do nas aż 14 punktów (tyle co w rzeczywistości ). Klasyki martwią mnie o tyle, że Blancos znajdują się w świetnej formie - w ostatnich 15 meczów wygrali aż... 14. Przegrali tylko z Lipskiem w grupie LM, ale to i tak nic nie dało, bo Real skończył na pierwszym miejscu. My z kolei w takim okresie mamy bilans 12 zwycięstw, 1 remis i 2 porażki. Będzie się działo w styczniu.
  15. #7 Bardzo, bardzo długa przerwa spowodowana totalnym zamieszaniem i niemożnością nawet włączenia FM-a. Dzisiaj miałem pierwszy wolny dzień od dawien dawna, więc również po raz pierwszy od tamtego czasu włączyłem karierę. Zapraszam na kolejne cztery mecze. Po powrocie ze zgrupowania reprezentacji Polski, podczas którego wywalczyliśmy sensacyjny awans na Mistrzostwa Świata, czekać nas miało spotkanie z Espanyolem w derbach Katalonii. Jak ważne jest to spotkanie dla kibiców Barcy, nikomu nie trzeba mówić. Całość była jeszcze bardziej symboliczna poprzez sytuację polityczną w tym właśnie regionie. Dla nas liczyły się przede wszystkim trzy punkty i odskoczenie w tabeli rywalom. Na szczęście na pierwszego gola nie musieliśmy zbyt długo czekać - po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i zamieszaniu w polu karnym piłkę do siatki skierował Pique. Na zamknięcie pierwszego kwadransa trafił jeszcze Messi i mogliśmy w spokoju starać się kontrolować ten mecz. Tej pewności siebie nie zabrał nam nawet gol kontaktowy jednego z piłkarzy gospodarzy. W drugiej odsłonie ten sam duet trafił ponownie i mogliśmy cieszyć się z w pełni zasłużonego kompletu punktów. Derby dla Barcy! Ter Stegen - Roberto, Pique, Umtiti, Digne - Paulinho, Rafinha - Messi, Denis (Vidal 70'), Dembele (Deulofeu 60') - Paco 5. kolejka fazy grupowej Ligi Mistrzów rzadko jest meczem o pietruszkę, jednak u nas tak właśnie było. Po czterech meczach mieliśmy 10 punktów i o sześć wyprzedzaliśmy każdy inny zespół w naszej grupie. Stąd decyzja o wystawieniu rezerwowego składu, zwłaszcza, że w najbliższy weekend czekało nas starcie wyjazdowe z Sevillą, w którym planowałem powrócić do systemu 4-3-3 (jak dotąd naszym podstawowym ustawieniem jest 4-2-3-1). Mecz był potwornie nudny i tak naprawdę nie udało nam się wypracować ani jednej dobrej sytuacji. Gospodarze natomiast ukłuć potrafili - w 18. minucie zrobił to Pululu i wygrali 1:0. Szkoda, że nie uda się przejść przez tę fazę rozgrywek jako zespół niepokonany, ale przecież wciąż mamy pozycję lidera. Wskutek remisu Bayernu z CSKA to właśnie Basel zajmuje obecnie drugie miejsce. Bronić go będzie w ostatniej kolejce właśnie z mistrzem Niemiec. Będą jaja. Cillessen - Roberto, Vermaelen, Mascherano, Digne - Paulinho (Vidal 70'), Rafinha - Arda (Deulofeu 64'), Gomes (Iniesta 85'), Denis - Paco Zdecydowanie najtrudniejsze spotkanie w tym odcinku czekało nas na Ramón Sanchez Pizjuan. Mieliśmy przed meczem bezpieczną przewagę nad wiceliderem i nawet porażka nie zrzuciłaby nas z pierwszego miejsca, stąd decyzja o ostatecznym przetestowaniu formacji 4-3-3. Względem Luisa Enrique nastąpiła jedna zmiana - wszyscy trzej pomocnicy u mnie ustawieni byli w jednej linii (u Lucho Busquets był typowym pivotem występującym za Iniestą i Rakiticiem w once de gala). Na prawej obronie zagrał Semedo, do jedenastki wrócił Suarez, przekonać się także można było jak w tej formacji zachowywać się będzie Dembele, bowiem początki w 4-2-3-1 idealne nie były. Ta zmiana spowodowała, że mecz z Sevillą okazał się... prawdopodobnie najlepszym w tym sezonie. Już do przerwy za sprawą hat-tricka Luisa Suareza prowadziliśmy 3:0. Naprawdę imponująca była jego zimna rew, świetnie radził sobie ponadto Semedo, który na prawej stronie stwarzał nieustanne zagrożenie (a raz nawet asystował). Odżyła również pomoc, która dobrego meczu w tym ustawieniu nie zagrała od daaawien dawna - asysty mieli również Busquets oraz Rakitić. Urugwajczyk z kolei podwyższył i ustalił zarazem wynik w drugiej połowie. Choć był mały niedosyt, bo były okazje na manitę, to jednak cieszy forma drużyny, która dzisiaj Sevillę po prostu zjadła. I czyste konto, które w ostatnich meczach zdarza się nam coraz rzadziej. Dembele, choć skończył bez asysty, miał wielki wpływ na grę drużyny - odważnie podłączał się do ataku, napędzał akcje, dryblował, nie tracił piłek. Ocena 8.0 w pełni zasłużona. Ter Stegen - Semedo, Pique, Umtiti, Alba - Iniesta, Busquets, Rakitić (Paulinho 66') - Messi (Vidal 90'), Suarez (Paco 76'), Dembele Ostatni mecz w tym rozdziale to rewanż z Alcoyano w Pucharze Króla. Chciałoby się napisać, że to była formalność, ale niestety po kompromitującym 1:3 w pierwszym meczu teraz musieliśmy do rewanżu podejść zdecydowanie poważniej. Choć, owszem, na mecz ten nie wyszedł najmocniejszy skład, to jednak tylu zawodników drugiej drużyny nie zagrało (tylko jeden w pierwszym składzie), szansę na przełamanie dostali również Deulofeu i Dembele. Obaj, moim zdaniem potrzebowali takiego meczu, w którym otworzą swoje konto strzeleckie i przeprowadzą kilka ofensywnych akcji, a lepszego scenariusza chyba wymarzyć sobie nie mogli. I faktycznie - po kwadransie straty z pierwszego meczu za sprawą właśnie Deulofeu były odrobione. Najpierw wykorzystał on podanie wzdłuż bramki Dembele, a następnie celnie główkował po centrze Denisa. Suarez po ładnej klepce w polu karnym z Cardoną podwyższył na 3:0 po pół godzinie gry i nasz awans do 1/8 finału po raz pierwszy w tym dwumeczu nabrał realnych kształtów. Niestety kilka minut później bramkę na 3:1 (ustanawiającą idealny remis w konfrontacji) zdobył po mega zamieszaniu Gato (trochę niepotrzebnie wplątał się w akcję obronną Denis). W doliczonym czasie pierwszego gola w nowych barwach zdobył jednak Dembele i nadzieja z serc piłkarzy gości szybko została wygoniona. W drugiej połowie Francuz wykorzystał akcję sam na sam z bramkarzem i ustalił wynik spotkania. Nie bez problemów (o dziwo...) udaje się wyeliminować słabszego, o wiele, rywala i awansować do 1/8 finału. Tam już czeka Real. Niestety kontuzji nabawił się w tym spotkaniu Paco - ze względu na ranę ciętą podudzia musi pauzować od 7 dni do 2 tygodni. Warto również przytoczyć kilka ocen - Costas skończył z 7.8, Rafinha z 9.2, Deulofeu 9.3, Dembele 9.5 (i tym samym zawodnik meczu). Cillessen - Vidal, Vermaelen, Costas, Digne - Denis (Aleńa 57'), Roberto (Oriol 46'), Rafinha - Deulofeu, Paco (Cardona 20'), Dembele Zerknijmy jeszcze na tabelę. Powoli sytuacja w czołówce wraca do normy, choć wciąż dziwi w niej obecność Betisu i Eibar. Real zdaje się odzyskiwać blask, który ewidentnie utracił po ubiegłosezonowych sukcesach. Przewaga wypracowana zarówno nad wiceliderem (5 punktów), jak i liderem (8) pozwala napawać optymizmem przed dalszą częścią sezonu, która będzie niewątpliwie ciężka - o koszmarze w styczniu ciut niżej. Walka o strefę premiowaną europejskimi pucharami jest bardzo zacięta - tak naprawdę nie można lekceważyć żadnego zespołu aż do 13-ego. Awans do 1/8 finału Pucharu Króla to konieczność zmierzenia się właśnie w tej fazie z Realem Madryt. Zerknijmy więc, jak wygląda nasz terminarz po powrocie z przerwy świątecznej. Koszmar. 31.12 (W) - Athletic Bilbao 03.01 (W) - Real Madryt (CdR) 07.01 (D) - Deportivo 10.01 (D) - Real Madryt (CdR) 14.01 (D) - Atletico Madryt 21.01 (W) - Real Madryt
  16. #6 Dopiero dzisiaj zdołałem odpalić FM-a i rozegrać baraże z Holandią, będąc niemal całkowicie przygotowanym na porażkę. Ze składu zdecydowałem się nie rezygnować - zagrali ci podstawowi, z wyjątkiem Krychowiaka, który musiał odpokutować zawieszenie. W jego miejsce zagrał Góralski. Na boisku zabrakło także Milika, który usiadł na ławce - po prostu uznałem, że sam Lewy na taki mecz wystarczy. W końcu wyjazd do Amsterdamu. Tymczasem mecz rozpoczął się od spokojnej gry ze strony obydwu zespołów, a nawet nasza drużyna za bardzo się nie cofnęła i starała grać jak równy z równym. Przyniosło to skutek w 23. minucie, gdy po sprytnym rozegraniu rzutu wolnego pogubiła się defensywa Holendrów, co z zimną krwią wykorzystał Kamil Grosicki! Najtrudniejsza misja (zdobycie gola na wyjeździe) wykonana, teraz tylko stracić jak najmniej. Niestety gospodarze bardzo szybko odpowiedzieli - najpierw Lens pięknie uderzył z 25 metrów z rzutu wolnego, a zaledwie minutę później błąd w wyprowadzeniu piłki popełnił Piszczek, de Jong zagrał na pamięć z Wijnaldumem, ten wystawił futbolówkę Dostowi, a napastnik Sportingu bez problemów pokonał Fabiańskiego. Wiele zespołów po takich szybkich ciosach by się poddało, ale na pewno nie Polska! W 32. minucie strzał z ostrego kąta oddał Błaszczykowski, a po błędzie Cillessena (z wiadomych przyczyn konsekwencji po powrocie do klubu nie poniesie :D) piłka minęła linię końcową. Na kolejne bramki musieliśmy czekać aż do ostatnich fragmentów spotkania. W 81. minucie za faul po stałym fragmencie został dla nas bowiem podyktowany rzut karny, który pewnie wykonał Lewandowski. Wkurzeni Holendrzy od razu ruszyli do ataku i niestety zdołali po raz trzeci ugodzić naszą obronę - ponownie Bas Dost. W końcówce po raz kolejny uśmiechnęło się do nas szczęście - po pieczołowicie przygotowanym rzucie rożnym uderzył Glik, piłkę odbił Cillessen, obrońcy jej nie wybili, co sprytnie wykorzystał Pazdan zdobywając wślizgiem swojego pierwszego gola dla reprezentacji. SENSACJA STAŁA SIĘ FAKTEM! Fabiański - Piszczek, Glik, Pazdan, Jędrzejczyk - Góralski (Mączyński 56'), Linetty - Błaszczykowski, Zieliński (Milik 90'), Grosicki (Kapustka 76') - Lewandowski Przed meczem w Warszawie czuć było wielki niepokój. Szkoda by przecież było, żeby takie zwycięstwo poszło na marne. Scenariusz meczu był taki, jakiego każdy się spodziewał. Goście mocno na nas ruszyli, a głównym celem stało się wytrzymanie ich naporu. Tak się stało - pierwsze 15 minut skończyło się bez goli, a Holendrzy znacznie stracili na animuszu. W 35. minucie wyprowadziliśmy zabójczą kontrę - Błaszczykowski z lewej strony zagrał do Lewandowskiego, a ten po dołożeniu nogi pokonał Cillessena. Wynik podwyższyliśmy w 67. minucie - znów rozegranie z rzutu wolnego przy pomocy rykoszetu wykorzystał Mączyński. Pomocnik Legii był mocno krytykowany, wielu podważało zasadność jego powołania - teraz zamknął im wreszcie usta! I choć w ostatnim kwadransie, najpierw za sprawą Wijnalduma, a potem Promesa, gościom udało się zdobyć dwie bramki, to jednak po końcowym gwizdku arbitra wiadomość mogła być tylko jedna - JEDZIEMY NA MUNDIAL! Strasznie ciężka końcówka eliminacji, ale udało się. Fabiański - Piszczek, Glik, Pazdan, Jędrzejczyk - Krychowiak (Mączyński 63'), Linetty - Błaszczykowski, Zieliński, Grosicki (Kapustka 54') - Lewandowski (Milik 73')
  17. #5 Rozpoczynamy taki okres, kiedy już do czegoś poważniej będzie można się przyczepić - zarówno jak chodzi o pracę moją, jak i poszczególnych piłkarzy. Przede wszystkim, tuż przed meczem z Malagą, przyszedł do mnie Arda Turan z, a jakże, narzekaniem dotyczącym liczby minut, jakie otrzymuje. W podobnym tonie wypowiedzieli się... Alba i Digne, którym staram się rozdzielać mecze na tej pozycji. No ale cóż, widocznie są tak ambitni, że chcą grać co mecz. Przyszedł mecz z Malagą. W zasadzie to miałem od początku wrażenie, że nasza formacja 4-2-3-1 jest powoli rozszyfrowana przez naszych rywali, jednak dla upewnienia wolałem jeszcze to ustawienie bez żadnych zmian w poleceniach zostawić. Niejako utwierdzenie przyszło już na samym początku meczu - w 6. minucie dośrodkowanie z lewej strony mocnym strzałem wykorzystał Jony. Liczyłem na szybką reakcję z naszej strony, jednak srogo się zawiodłem. To gospodarze (będący przed meczem na 17. miejscu w tabeli...) dyktowali warunki i stwarzali więcej sytuacji. Przypominał mi się mecz w ubiegłym sezonie, gdy Barca przegrała 0:2 i straciła szansę na objęcie fotelu lidera. Teraz jego utrata nam to nie groziła, jednak mimo to zdecydowałem się przeprowadzić kilka zmian. Przede wszystkim na murawie pojawił się Paco oraz Rakitić i to głównie za sprawą Chorwata gra ruszyła. Pozwoliło nam to jednak jedynie na zdobycie punktu - w 79. minucie pięknym strzałem z dystansu z pierwszej piłki popisał się Arda. Gol ten ucieszył mnie przede wszystkim dlatego, że udowodnił mi, że być może niezasłużenie siedział na ławce. Niestety nie rozwiązuje to problemu lewej strony, gdyż cały ten mecz Turek spędził w środku pola. Próbowałem również Roberto na prawej obronie, ale utwierdził mnie tylko w tym, że to po prostu pomocnik. Pierwszy raz w sezonie najzwyczajniej zawiódł Messi. Ter Stegen - Roberto (Mascherano 75'), Pique, Umtiti, Alba - Paulinho, Busquets (Rakitić 59') - Messi, Arda, Denis (Paco 46') - Suarez Po spotkaniu w Andaluzji nadszedł czas na, wydawało się, lajtowe spotkanie w Pucharze Króla. Alcoyano, trzecia liga, więc zabrałem ze sobą piłkarzy z drugiej drużyny oraz rezerwowych pierwszego składu. W końcu trzeba było skonfrontować z rzeczywistością wizje wszystkich dookoła, jak to La Masię w Barcelonie trzeba przywrócić. Zewsząd słyszane są głosy, że "młodzi muszą grać", "po co Gomes, lepiej brać młodych ze szkółki", "Guardiola stawiał na młodych". O ile do meczu z Alcoyano miałem wyrzuty sumienia, że nie powołuję praktycznie nikogo z rezerw (z wyjątkiem debiutu Costasa w lidze), o tyle po nim nie mam już żadnych. Zaczęło się całkiem spoko. Wprawdzie nie szturmowaliśmy bramki trzecioligowca i jedyną bramkę w pierwszej połowie zdobył Paco Alcacer z rzutu karnego, ale dało się odczuć, że mimo wszystko kontrolujemy to spotkanie i nie powinno stać się nic strasznego. Druga to jednak totalna klęska w naszym wykonaniu. Kwintesencją naszej fatalnej postawy okazał się ostatni kwadrans, podczas którego po fatalnym zachowaniu obrońców straciliśmy trzy bramki. Trzy. Bohaterem miejscowych okazał się niejaki Lopez Silva. Wprawdzie z rewanżem nie powinno być kłopotu (na pewno zagra poważniejszy skład), jednak to jest kompromitacja i niewątpliwie powód do szydery. Z młodych jedyni, na których warto zwrócić uwagę to Oriol Busquets i Carles Aleńa. Reszta, póki co, gra w rezerwach. W rewanżu ewentualnie wejdą z ławki. Niczego nie zaprezentował także Dembele. Cillessen - Vidal (Palencia 59'), Costas, Vermaelen, Cucurella - Oriol, Aleńa, Rafinha - Gomes (Dembele 46') - Cardona, Paco Kompromitacja w Alcoyano nie mogła być zbyt długo roztrząsana, bo przed nami był mecz z Realem Sociedad. Na Anoeta w meczu ligowym Barcelona nie wygrała od 5 maja 2007 roku, więc nadszedł czas na przełamanie fatalnej serii. Z uwagi na wspomniane już przeze mnie rozszyfrowywanie przez rywali mojej taktyki, zdecydowałem się lekko pogmerać w ustawieniach bez zmieniania ustawienia. Początek spotkania był niezwykle mocny - po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Messiego piłkę głową do siatki skierował Pique. Już mi ulżyło, bo, szczerze, spodziewałem się dość skutecznego murowania bramki przez gospodarzy i trudności w przedzieraniu się przez gąszcz pomocników ulokowanych na 30. metrze. Sytuacja wymusiła na gospodarzach bardziej otwartą grę, jednak graliśmy bardzo dobrze w defensywie, przez co do przerwy prowadziliśmy. Druga odsłona również zaczęła się mocnym uderzeniem z naszej strony - podanie Rakiticia i wybitną niefrasobliwość Basków (dwóch obrońców biegło do piłki, obaj zwolnili licząc na siebie nawzajem ) wykorzystał Messi. 2:0 było już wynikiem bezpiecznym, który udało się cało dowieźć do końca. Cieszy wreszcie dobra ocena Semedo i czyste konto, z czym ostatnio mieliśmy problemy. Ter Stegen - Semedo, Pique, Umtiti, Alba (Digne 77') - Paulinho, Busquets - Messi (Paco 68'), Rakitić (Dembele 52'), Arda - Suarez Zdecydowanie najtrudniejsze spotkanie w tej opce czekało nas jednak w Lidze Mistrzów. Nadszedł czas rundy rewanżowej, a więc i drugiego spotkania z Bayernem, tym razem rozgrywanego w Monachium. Na Camp Nou, przypominam, było 3:1, więc wiedzieliśmy, że jeśli nie uda się wygrać, to trzeba osiągnąć taki rezultat, który w razie czego da nam korzystniejszy bilans meczów bezpośrednich. Tym razem, znów, postanowiłem zaskoczyć rywali podejściem do meczu. Otóż, jak to mam w zwyczaju z silnymi rywalami na wyjeździe, postawiłem na grę z kontry i oddanie inicjatywy mistrzom Niemiec. I po raz kolejny przyniosło to zamierzony efekt! Po dwóch kontrach wyprowadzonych przez nasz zespół prowadziliśmy 2:0. Szczególnie ten drugi gol zapadł mi w pamięć - po świetnym podaniu Iniesty oko w oko z Neuerem stanął Suarez, który perfidnie przelobował Niemca i wpakował piłkę do siatki. W drugiej części meczu nasze kontry aż tak zabójcze nie były, a Bayern musiał być ostro zrugany w przerwie przez Juppa Heynckesa, bo był całkiem innym zespołem. Po jednej z ich fantastycznych akcji i rozklepaniu naszej obrony bramkę kontaktową zdobył Thiago (szacun, nie okazywał radości). Ostatecznie lekko asekurancka gra (nie chcę użyć określenia "na czas", ale być może byłoby ono najwłaściwsze) w końcówce zadziałała i Barca umocniła się na czele grupy! Ter Stegen - Semedo, Pique, Umtiti, Digne - Paulinho (Roberto 57'), Busquets (Denis 67') - Messi, Rakitić, Iniesta - Suarez (Paco 90') Ostatni mecz w opce to spotkanie z gatunku tych, które nie mogło sprawić nam żadnego problemu. Na Camp Nou przyjeżdżało Alaves. Mieliśmy jednak w pamięci, że ubiegłoroczny beniaminek potrafił zdobyć tutaj komplet punktów, więc mimo wszystko byliśmy uważni. Po raz pierwszy w historii od pierwszej minuty w koszulce Barcelony wystąpił Dembele, jednak z bólem serca muszę powiedzieć, że zagrał po prostu słabiutko. Tracił sporo piłek i nie wnosił nic do gry. Pierwszą bramkę zdobyliśmy już w 4. minucie z rzutu karnego (trzeba powiedzieć, że sporo tych karnych dla nas w tym sezonie ). Jednak po jej strzeleniu spodziewałem się, co w tym sezonie jest normalne, spokojnej gry i spokojnego prowadzenia. Tymczasem stworzyliśmy sobie chyba najwięcej sytuacji w jednym meczu za mojej kadencji! Graliśmy szybko, z polotem, to się mogło podobać. W 39. minucie po bardzo składnej akcji podwyższył Busquets. W drugiej połowie, faktycznie, zespół skupił się bardziej nad kontrolowaniem meczu i niedopuszczaniu Alaves do sytuacji, przez co wynik nie oddaje naszej dominacji. Ale naprawdę - wreszcie mogłem z pełną świadomością powiedzieć, że zagraliśmy kompletny mecz! Cillessen - Mascherano, Pique, Vermaelen, Alba - Gomes, Busquets - Messi (Vidal 62'), Roberto (Denis 77'), Dembele - Paco (Arda 54') Dla zainteresowanych, tabela: Następna opka rozpocznie się dwumeczem z Holandią w barażach eliminacji mistrzostw świata, do którego podchodzę ze sporą dawką pesymizmu. Powołania: Bramkarze: Artur Boruc, Łukasz Fabiański, Wojciech Szczęsny Obrońcy: Bartosz Bereszyński, Łukasz Burliga, Maciej Dąbrowski, Kamil Glik, Artur Jędrzejczyk, Igor Lewczuk, Michał Pazdan, Łukasz Piszczek Pomocnicy: Jakub Błaszczykowski, Jacek Góralski, Kamil Grosicki, Bartosz Kapustka, Grzegorz Krychowiak, Karol Linetty, Krzysztof Mączyński, Paweł Wszołek, Piotr Zieliński Napastnicy: Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik, Kamil Wilczek
  18. #4 Czwartą apkę rozpoczynamy z grubej rury - od meczów reprezentacji Polski z Czarnogórą i Danią. Cel mógł być tylko jeden - komplet punktów w dwóch spotkaniach, ponieważ tylko to dawało nam pewny awans do baraży. Każde inne rozstrzygnięcia (przy założeniu, że porażka od razu nas eliminowała) sprawiały, że musieliśmy patrzeć nie tylko na naszych grupowych rywali, ale także na inne grupy eliminacyjne, by utrzymać się na 8. miejscu w klasyfikacji ekip z drugich miejsc. Pierwszym rywalem była Czarnogóra. Pozornie zespół od nas słabszy, jednak na Narodowym zaprezentował się wprost fantastycznie. Praktycznie przez cały mecz nie mogliśmy sobie stworzyć dogodnej sytuacji, to samo zresztą tyczyło się Czarnogórców. Spotkanie toczyło się głównie w środkowej strefie boiska, było sporo fauli, posiadania piłki niemal po równo. Na domiar złego w 80. minucie z boiska za drugą żółtą kartkę wyleciał Ariel Borysiuk. Jego obecność w tym meczu wymuszona była względami ostrożnościowymi - zarówno Krychowiak, jak i Linetty, zagrozeni byli pauzą w kolejnym meczu. A na stratę obu pozwolić sobie nie mogliśmy. W każdym razie sytuacja patowa - bezbramkowy remis z Czarnogórą i wręcz konieczność wygrania z Danią. Fabiański - Piszczek, Glik, Pazdan, Jędrzejczyk - Borysiuk, Linetty - Olkowski (Błaszczykowski 80'), Zieliński (Grosicki 46'), Kapustka (Wilczek 68') - Lewandowski Danią, która zapewniła sobie udział na rosyjskim mundialu już po ośmiu spotkaniach (teoretycznie, praktycznie po siedmiu) i dotychczas meczu nie przegrała. W innym meczu naszej grupy Rumunia podejmowała Czarnogórę, a że remis tam był bardzo mało prawdopodobny, to wiedzieliśmy, że jeśli nie wygramy, to Rumuni zajmą drugie miejsce. Na szczęście od pierwszych minut staraliśmy się narzucić Duńczykom nasz styl gry, co przyniosło efekt w 20. minucie. Piotr Zieliński fantastycznie zagrał w pole karne (ogólnie pomocnik Napoli zagrał bardzo dobry mecz), a sytuację wykończył Robert Lewandowski. Do 70. minuty wydawało się, że Duńczycy nie będą za wszelką cenę gonić wyniku, jednak wtedy rozpoczął się szturm na bramkę Fabiańskiego. Golkiper Swansea był jednak nieomylny, dwukrotnie zatrzymał Eriksena i rozpoczął kontrę, po której Błaszczykowski mógł pokonać Schmeichela. Tak się jednak nie stało, ale nie zamierzamy narzekać - wygrana 1:0 z Danią daje nam baraże MŚ. Niestety z racji kartki w pierwszym meczu nie zagra Krychowiak. Staw skokowy uszkodził w tym meczu Michał Pazdan (pauza 2-4 tygodnie, sorry Legia), zaś Błaszczykowskiemu odnowiła się kontuzja skręcenia kolana i ma 2-tygodniową przerwę. Lekkie wyrzuty sumienia są, że wpuszczałem go na końcówki, ale mimo wszystko ciągnął naszą grę. Co do spostrzeżeń - coraz ciekawiej wygląda Wilczek na prawym skrzydle, szkoda tylko, że najmłodszy już nie jest. Co do tabeli zespołów z drugich miejsc, macie ją niżej. Dobrze, że mieliśmy w miarę dobry bilans bramkowy, bo inaczej nawet baraże oglądalibyśmy w TV. Fabiański - Piszczek, Glik, Pazdan (+, Lewczuk 59') - Krychowiak, Linetty (Góralski 87') - Wilczek, Zieliński, Grosicki (Błaszczykowski 68') - Lewandowski Pary barażowe zostały rozlosowane kilka dni po rozegraniu meczu z Danią. Losowanie jest, niestety, fatalne. Trafiliśmy na Holandię... Szwajcaria - Irlandia Chorwacja - Irlandia Północna Holandia - POLSKA Włochy - Grecja Ciężko widzę ten awans, ale może cud się stanie. Pierwszy mecz na wyjeździe... Kadra kadrą, a tutaj trzeba było wrócić do Katalonii. Czekało nas bowiem domowe starcie z Leganes, które tylko pozornie wydawało się meczem prostym. Tuż po powrocie do klubu przyszli do mnie Alba oraz Pique, ewidentnie niezadowoleni z mojej polityki rotacji. Chcieli więcej grać. I nawet chciałem ich wystawić na mecz z Pepineros, ale jak zobaczyłem ich poziom kondycji to... znowu usiedli na trybunach. Notorycznie po każdym zgrupowaniu zawodnicy są na oparach. No więc wyszliśmy składem, znowu, lekko rezerwowym. Uwagę przykuwało jedno nazwisko - Paco Alcacer, który ledwo co wrócił po kontuzji wyszedł w wyjściowej jedenastce. Według medyków przygotowany był ledwie na 45 minut, jednak wskutek obrazu, jaki przyjął ten mecz, musiał zagrać komplet minut. Pomimo ogromnej dominacji w pierwszej połowie nie mogliśmy przedrzeć się przez mur przygotowany przez piłkarzy gości. Na domiar złego przegrywaliśmy 0:1 - Nordin Amrabat wykorzystał kontratak swojego zespołu i dość wolny bieg Thomasa Vermaelena. Na drugą połowę musiałem dokonać zmian. Niestety konieczne było wejście Messiego oraz Suareza, bo czuć było, że w tym meczu bez nich nie damy rady. Udało się dopiero w 67. minucie, gdy jedno z niezliczonej ilości dośrodkowań odbiło się od ręki jednego z zawodników Leganes. Do karnego podszedł, o dziwo, Paco Alcacer (nawet się upewniłem i w taktyce do ich wykonywania wyznaczony był Messi, ale widocznie miły gest Argentyńczyka) i wyrównał stan meczu. Minutę później było już 2:1 - Hiszpan wykorzystał wybicie (dosłownie) sprzed własnego pola karnego Iniesty, i zamiast podawać do Suareza, z którym wychodził 2 na 1, to huknął z 16. metra wprost w okienko. Warto dodać, że Iniesta pojawił się na boisku w 65. minucie, jeszcze przy stanie 0:1. Leganes wyraźnie straciło wiarę we własne możliwości. W doliczonym czasie gry najpierw Messi wykorzystał rzut karny podyktowany za faul na jednym z naszych piłkarzy (też dziwne, bo mam zaznaczone "pozwól strzelać karne piłkarzowi, który ma na koncie 2 gole), a potem hat-tricka skompletował Alcacer, który po podaniu Suareza uderzył między nogami Cuellara. 4:1, choć nie bez problemów. Fantastyczny powrót po kontuzji zaliczył Alcacer, aż strach pomyśleć co będzie, gdy wreszcie zagra Dembele. W tym meczu miał zadebiutować, ale wskutek konieczności gonienia wyniku przesiedział cały mecz na ławce. A Real znów traci punkty - na wyjeździe 2:2 z Levante! Ter Stegen - Semedo, Vermaelen, Mascherano, Digne - Paulinho, Andre Gomes (Iniesta 65') - Vidal (Suarez 54'), Roberto (Messi 46'), Denis - Alcacer Ostatni mecz w tym odcineczku to absolutny hit fazy grupowej Ligi Mistrzów. Na Camp Nou przyjeżdżał Bayern, który, podobnie jak my, po dwóch kolejkach miał na koncie 4 punkty i bilans bramkowy 4:0. W lidze Bawarczykom wiedzie się cieniutko - zajmują 4. miejsce w tabeli ze stratą pięciu punktów do liderującego Lipska. Chcieliśmy więc podopiecznych Jupa Heynckesa pokonać w takim stosunku, aby w Niemczech tylko walczyć o korzystny bilans bramkowy i w rezultacie pierwsze miejsce w grupie. Rozpoczęło się bardzo szybko - już w 8. minucie z lewej strony dośrodkował Luis Suarez, pusty przelot zaliczył Manuel Neuer (czyżby to była jedna z przyczyn słabych wynik Bayernu w Bundeslidze), a za jego plecami czyhał już Messi, który wpakował piłkę do pustej bramki. Niestety goście zdołali wyrównać po fenomenalnym strzale z dystansu Javiego Martineza. Ter Stegen nie mógł nic zrobić, a bramka może śmiało kandydować do tytułu najładniejszej w fazie grupowej (a może całych rozgrywek?). Na szczęście po raz kolejny w ważnych meczach wykazaliśmy się umiejętnością szybkiej reakcji - już trzy minuty później autorzy bramki na 1:0 zamienili się rolami - teraz Messi zagrywał z prawej strony, a piłkę do bramki wpakował Suarez. W drugiej połowie Bayern często próbował przejmować inicjatywę i zagrażać naszej bramce, przez co Ter Stegen kilkukrotnie musiał nas ratować. Blisko jego pokonania był chociażby Lewandowski. Zapał Niemców upadł wraz z wykorzystaniem rzutu karnego przez Messiego. Bawarczycy po dostaniu bramki na 1:3 nie byli już tak skorzy do atakowania i ostatecznie mecz zakończył się naszym pewnym zwycięstwem. Z pewnością warto odnotować debiut Dembele, który jednak nie miał praktycznie żadnej sytuacji, by pokazać swoje atuty. Zaprezentował tylko jeden drybling, po którym stracił piłkę. Prawdopodobnie z Malagą jeszcze nie zagra, a po raz pierwszy na murawie pojawi się w meczu 1/16 finału CdR z Alcoyano. Trochę się chłopak, mam nadzieję, podbuduje. Niestety znowu w ważnym mecz zawodzi Semedo - podczas gdy cała linia obrony miała ocenę w granicach 7.0, ten skończył spotkanie z marnym 6.4... Ter Stegen - Semedo, Pique, Umtiti, Alba - Rakitić (Gomes 76'), Busquets (Dembele 66') - Messi, Roberto (Denis 58'), Iniesta - Suarez
  19. #3 Z tego miejsca chcę przeprosić za tak długą przerwę, ale niestety - nauka zobowiązuje. W tym odcinku za to pięć spotkań, które mogę określić dwoma słowami - "nieplanowany minimalizm". Ponadto zaczynam martwić się o dwa aspekty gry zespołu, ale to również - pod koniec. Po pokonaniu u siebie Basel w fazie grupowej Ligi Mistrzów, czekało na nas starcie z Las Palmas przed własną publicznością. Kanaryjczycy zajmowali ostatnie miejsce w tabeli, więc oczekiwałem łatwej przeprawy. W drugim meczu z rzędu dałem zagrać Cillessenowi, wyszła również rezerwowa linia obrony, na ławce usiadł Messi. Wszystko to z myślą o zbliżającym się wyjeździe na Estadio de la Ceramica. Na pierwszą bramkę przyszło nam czekać do 19. minuty, gdy po raz kolejny świetną akcją popisał się duet Paulinho - Roberto. Naprawdę zadziwia mnie współpraca tej dwójki; w każdym razie tutaj podawał Brazylijczyk, a piłkę do siatki wpakował Hiszpan. Do przerwy prowadziliśmy więc 1:0 pomimo kolejnych okazji do podwyższenia prowadzenia, które marnował choćby Suarez. W drugiej niestety tych okazji nie było prawie wcale. Zniknął gdzieś Rafinha, znajdujący się w wyjściowym składzie pierwszy raz od wyleczenia kontuzji oraz Vidal. Stąd też decyzja o ich zmianie - na murawie pojawili się Deulofeu oraz Arda. Ten pierwszy niestety (chociaż patrząc na jego formę to stety) musiał opuścić murawę kwadrans później z powodu... złamania żeber. Na ostatnie piętnaście minut wpuszczony został natomiast Messi (nie wynikało to ze strachu o wynik, LPM nic nie grało, ale z chęci "ogrania" Messiego przed Villarrealem), który w doliczonym czasie po podaniu Roberto ustalił wynik meczu. Cillessen - Semedo, Vermaelen, Mascherano, Digne - Paulinho, Denis, Roberto - Vidal (Deulofeu 65' +), Suarez (Messi 75'), Rafinha (Arda 65') Zdecydowanie najciekawiej zapowiadającym się spotkaniem we wrześniu był wyjazd na Estadio de la Ceramica na mecz z dobrze radzącym sobie Villarrealem, który kilka dni temu zdołał zatrzymać tu Real Madryt (ale nie jest to coś niespotykanego w tym sezonie, wręcz przeciwnie wręcz). Stąd moja decyzja o powrocie do najsilniejszej jedenastki w formacji 4-2-3-1, która zapewnia mi kontrolę nad grą i boiskowymi wydarzeniami. Pierwsza połowa toczyła się zupełnie pod nasze dyktando, w zasadzie gospodarze mogli tylko pomarzyć o dobrym wyniku i groźnych akcjach. Co więcej prowadziliśmy 2:0 po dwóch trafieniach głodnego gry Leo Messiego - najpierw wykorzystał on podanie, a następnie z chirurgiczną precyzją uderzył z rzutu karnego. Niestety od mniej więcej 65. minuty straciliśmy kontrolę nad spotkaniem, do głosu coraz częściej dochodzić zaczęła Żółta Łódź Podwodna. Zaowocowało to kontaktowym golem Carlosa Bacci w 66. minucie. Pomimo wprowadzenia zmian mających na celu odnowić dominację w środku pola (będący w wysokiej formie Paulinho oraz Arda wnoszący waleczność oraz świeżość), Villarreal wciąż naciskał. Najlepszą okazję gospodarze mieli w doliczonym czasie gry, jednak Bacca trafił w boczną siatkę zamiast podawać do lepiej ustawionego partnera. Ostatecznie po bardzo trudnym meczu udało się nam wygrać, ale z końcówki zadowolony być nie mogłem. Inna sprawa, że nasza ekipa wymieniła łącznie aż 934 podania, co zaszokowało nawet mnie! O taką dominację chodzi, trzeba jednak utrzymywać ją przez całe spotkanie. Ter Stegen - Mascherano, Pique, Umtiti, Alba - Rakitić (Paulinho 67'), Busquets - Messi, Roberto (Arda 78'), Iniesta (Denis 56') - Suarez W zasadzie do końca września trudnych rywali za bardzo już nie mieliśmy. Kolejną przeszkodą było wyjazdowe starcie z Levante, które choć mogło być ciężką przeprawą, w rzeczywistości odbierane było przez nas jako w miarę pewne zwycięstwo. Skład mieszany - grali zarówno piłkarze z pierwszego składu, jak i rezerwowi. Niestety scenariusz tego meczu był najbardziej przeze mnie znienawidzony, jaki tylko może być. Gospodarze postanowili całkowicie oddać nam kontrolę i ustawić praktycznie całą drużynę (z wyjątkiem jednego napastnika) za linią piłki, przez co złamać ten mur było nieprawdopodobnie ciężko. Znów niczego specjalnego nie pokazywał Denis, nie rozwiązują się też problemy z lewą stroną boiska (ani po Ardzie, ani po Rafinhi nie należy oczekiwać zastąpienia Neymara...). Na szczęście mecz uratował nam Geniusz - jedyny w swoim rodzaju. W 60. minucie podanie w polu karnym od Suareza otrzymał Leo Messi i pomimo asysty czwórki obrońców uderzył z pierwszej piłki wprost w okienko bramki Levante. Więcej goli już nie padło. Całkowita kontrola (choć podań mniej niż przed trzema dniami na Ceramica), ale ciężko robić goleady przeciwko autobusom. Przynajmniej na tym etapie pracy. Ter Stegen - Semedo, Vermaelen, Umtiti, Digne - Rakitić, Busquets (Paulinho 67) - Messi, Denis (Roberto 59'), Arda (Rafinha 80') - Suarez Środek tygodnia i znowu spotkanie - tym razem w Lidze Mistrzów. Po wygranej 4:0 z Basel w pierwszej kolejce stanęliśmy przed szansą na kolejne zwycięstwo, naszym rywalem było bowiem CSKA. Wbrew pozorom konfrontacja ta została przeze mnie potraktowana mimo wszystko poważnie - grali przecież praktycznie najlepsi w danym momencie zawodnicy. Warto zauważyć, że pierwszy raz po wyleczeniu przepukliny pachwinowej na murawie zameldował się Andre Gomes, który ostatni raz w bordowo-granatowych barwach zagrał w meczu 1. kolejki z Atletico, jednak nie był on w stanie zmienić biegu boiskowych wydarzeń. Sam mecz można zaś określić mianem zwyczajnie nudnego - owszem, było kilka sytuacji (choćby Suareza, ale i z drugiej strony, gdzie niesubordynacją wykazała się defensywa), jednak żadna nie zakończyła się zdobyciem gola. Jedynym pocieszeniem tego bezbramkowego remisu w Moskwie jest fakt, że takim samym wynikiem zakończył się mecz Basel z Bayernem. Przed trzecią kolejką fazy grupowej i hitowym spotkaniu z mistrzem Niemiec, obie drużyny mają na koncie 4 punkty i bilans bramkowy 4:0. Będzie się działo! Ter Stegen - Mascherano, Pique, Umtiti, Alba - Paulinho (Gomes 59'), Busquets - Messi (Rafinha 70'), Roberto (Denis 75'), Iniesta - Suarez Ostatnie spotkanie w tej opce to domowy mecz z Getafe, ostatni przed przerwą reprezentacyjną. Mając na uwadze sytuację zdecydowałem się zamieszać w składzie, czego omal nie przepłaciłem kompromitacją. W bramce szansę gry dostał Cillessen, który powinien być w rytmie meczowym przed spotkaniami reprezentacji. Z uwagi na nie właśnie, na ławce usiedli dzisiaj choćby Iniesta, Messi czy Suarez. A że nie mamy w kadrze innego napastnika (Paco wciąż jest kontuzjowany), to zdecydowałem się wyjść eksperymentalnym ustawieniem 4-2-4-0. W praktyce oznaczało to, że z formacji 4-2-3-1 przesunięty do pomocy został napastnik. W zasadzie nie wiem, czy to z tego powodu, czy z innego, długo nie mogliśmy pokonać bramkarza rywali. Oczywiście mieliśmy zdecydowanie więcej okazji niż nasz rywal, jednak wyjątkowo tego popołudnia sprzyjał nam pech (prowadzić mogliśmy już od 20. minuty, jednak w słupek trafił Rafinha). Skończyło się tym, że musiałem na gwałt wprowadzić na boisko Messiego oraz Suareza. Warto odnotować również debiut w pierwszej drużynie Davida Costasa - po to go na ten mecz powołałem i mimo wyniku 0:0 od tego nie odszedłem. Na szczęście w chwili, gdy nad Camp Nou pachniało sensacją, przebudzili się Państwo Suarez. Najpierw po brutalnym wejściu Damiana w Denisa ten pierwszy wyleciał z boiska, a następnie Denis dwukrotnie zagrywał do Luisa, a Urugwajczyk pakował piłkę do siatki! Było gorąco, ale trzy punkty pozostają w stolicy Katalonii. Cillessen - Semedo, Vermaelen, Umtiti (Costas 53'), Digne - Paulinho, Rakitić - Vidal (Messi 61'), Rafinha (Suarez 75'), Denis, Arda Jesteśmy już na takim etapie sezonu, gdzie tabela staje się powoli coraz istotniejsza. Poniżej wrzucam więc, sensacyjne, zestawienie drużyn po 7 meczach. I krótkie omówienie. Nawet mnie ciężko skomentować to, co dzieje się obecnie w Hiszpanii. Jesteśmy liderem i jedynym niepokonanym zespołem w Hiszpanii z dwupunktową przewagą nad Valencią i trzypunktową nad Deportivo. To oczywiście cieszy wszystkich z wyjątkiem tych z Madrytu. Atletico poprzez głupie remisy zajmuje bowiem dopiero 8. pozycję, zaś Real po fatalnym początku sezonu - 13.! Królewscy gubili punkty z takimi rywalami jak Wspomniałem wcześniej, że przed nami przerwa reprezentacyjna. Czas więc na powołania na październikowe mecze z Czarnogórą i Dainą w Warszawie. Bramkarze: Artur Boruc, Łukasz Fabiański, Wojciech Szczęsny Obrońcy: Maciej Dąbrowski, Kamil Glik, Artur Jędrzejczyk, Igor Lewczuk, Paweł Olkowski, Michał Pazdan, Łukasz Piszczek, Maciej Rybus Pomocnicy: Jakub Błaszczykowski, Ariel Borysiuk, Jacek Góralski, Kamil Grosicki, Bartosz Kapustka, Grzegorz Krychowiak, Karol Linetty, Piotr Zieliński, Rafał Kurzawa Napastnicy: Robert Lewandowski, Łukasz Teodorczyk, Kamil Wilczek Niestety już po wysłaniu powołań okazało się, że Milik wypada na dwa tygodnie, w związku z czym musiałem dowołać Teodorczyka, którego po ostatnim zgrupowaniu chciałem usunąć z kadry na zawsze. Lewy w takim razie pewnie zagra 2x90 minut, ewentualnie zmieni go Wilczek na końcówkę. Cierpię również na deficyt lewych obrońców - jak macie jakichś, którzy są okej, to poproszę grzecznie. Parę rzeczy jeszcze ode mnie. Po przerwie na kadrę wrócić mają Ousmane Dembele (dostał nawet powołanie na mecze Francji) oraz Paco Alcacer, co nieco zwiększy pole manewru w ataku. Cały czas mam problemy z lewym skrzydłem - nikt tak naprawdę nie spełnia oczekiwań. Ani Arda, ani Denis (chociaż o nim punkt niżej), ani Rafinha, ani tym bardziej Deulofeu nie dają gwarancji rozegrania 2-3 meczów z rzędu na wysokim poziomie. Oby Dembele faktycznie okazał się strzałem w 10. Właśnie - Denis. W meczu z Getafe zaliczył dwie asysty, może to dla niego będzie mecz przełomowy (został zresztą zawodnikiem meczu) i od tej pory wzniesie się na wyższy poziom. Powoli też plusuje u mnie Semedo. Jak zauważyliście, w tych ważniejszych meczach na prawej stronie grywa Mascherano - on po prostu jest pewniejszy. Z czasem może wszystko wróci jednak do zakładanego kształtu. Martwi mnie sytuacja w drugiej drużynie - nie gra praktycznie wcale Vitinho, Marc Cardona czy Carles Aleńa, co do których miałem wielkie nadzieje. Trzeba coś z tym zrobić. W 1/16 finału CdR zagramy z Alcoyano. Z kolei, ponieważ w FM od razu losowana jest cała drabinka, potencjalnym rywalem w 1/8 jest... Real Madryt. Sami chyba widzicie, że uzależnienie od Messiego jest za duże. Argentyńczyk zdobywał kluczowe bramki w meczach z Villarreal oraz Levante, co w sumie dało nam dwa zwycięstwa. Przypadek czy głębszy problem? Chyba jednak to drugie.
  20. #2 Nadszedł czas na mój debiut w reprezentacji Polski. Sytuacja była dość ciężka, mianowicie nie wolno mi było przegrać w Bukareszcie w pierwszym meczu za sterami kadry. Przed siódmą kolejką zmagań mieliśmy bowiem 12 punktów, a dogonienie Danii w zasadzie było niemożliwe. Konieczne stało się więc opracowanie takiej taktyki, która pozwoli nam kontrolować przebieg meczu. W bramce postawiłem na Artura Boruca, tak to skład chyba nie był zaskoczeniem. Przed zgrupowaniem urazu doznał Milik i nie był zdolny do gry, stąd w sumie pomysł na 4-2-3-1. Zaczęło się fantastycznie, bo już w 9. minucie dogranie z lewej strony Linettego wykorzystał Błaszczykowski. Pięknie było niestety tylko przez chwilę - sześć minut później wyrównał Chipciu. Wiadomo - remis niby zły nie był, ale jednak zwycięstwo pozwoliłoby wyeliminować Rumunów z wyścigu o drugie miejsce w grupie (byłyby trzy punkty różnicy + lepszy stosunek meczów bezpośrednich - w Warszawie kadra prowadzona, jeszcze, przez Nawałkę, zremisowała 0:0). Niestety w pierwszej połowie bramki zdobyć się już nie udało. W drugiej części meczu szansę dostał Kapustka, który pokazał kilka interesujących rajdów, ale jednak brakowało kropki nad "i". Słabego dzisiaj Zielińskiego zastąpił Wilczek, a Olkowski wszedł już typowo na szybkość i wykorzystanie zmęczenia rywali. Remis w Rumunii, który ostatecznie przekreśla nadzieję na bezpośredni awans na mundial. Boruc - Piszczek, Glik, Pazdan, Rybus - Krychowiak, Linetty - Błaszczykowski (Olkowski 85'), Zieliński (Wilczek 78'), Grosicki (Kapustka 61')- Lewandowski Drugi mecz kadry to tak zwane "must win". Jechaliśmy bowiem na, kolejny, wyjazd, jednak tym razem do Armenii, która zagrozić nam nie mogła i nie miała prawa. Nastąpiło sporo zmian w porównaniu do meczu w Bukareszcie - na murawie mieli szanse zaprezentować się Szczęsny, Lewczuk, Jędrzejczyk, Góralski, Olkowski, Wilczek czy Kapustka. Lewego postanowiłem zostawić, bo jednak to nasz kapitan i najważniejszy zawodnik, więc bez przesady. Plan na mecz był jasny - nie tylko wygrać, ale i nastrzelać jak najwięcej bramek, gdyż trzeba walczyć o to, by nie być najgorszą drużyną z drugich miejsc (bo tylko ta nie bierze udziału w barażach). Ormianie od samego początku wyszli na nas niesamowicie agresywnie, co poskutkowało podyktowaniem rzutu karnego już w 9. minucie. Lewandowski pewnie go wykorzystał, a pod koniec drugiej połowy po dobrym podaniu Kapustki trafił po raz drugi. Z racji spokojnego prowadzenia wprowadziłem na boisko Bereszyńskiego i Teodorczyka z nadzieją na podwyższenie rezultatu. W 59. minucie świetnym dryblingiem na prawej stronie popisał się Olkowski, dograł wzdłuż bramki, a akcję zamknął Kapustka. Niestety w 68. minucie do siatki trafili także gospodarze - autorem gola był Babayan. Oznaczało to, że do tej pory w mojej karierze mój zespół nie potrafi zachować czystego konta. Wynik meczu w doliczonym już czasie świetnym strzałem z woleja ustalił Olkowski. Szczęsny - Piszczek (Bereszyński 46'), Glik, Lewczuk, Jędrzejczyk - Góralski, Linetty (Borysiuk 66') - Olkowski, Wilczek, Kapustka - Lewandowski (Teodorczyk 46') Po wrześniowych meczach kadry bezpośredni awans na mistrzostwa świata zapewniła sobie Dania. Niestety zapomniałem zrobić screena naszej grupy, ale powiem tylko, że za nami znajduje się Czarnogóra (dwa punkty przewagi) oraz Rumunia (trzy). Poniżej wklejam natomiast tabelę drużyn z drugich miejsc - jak widać wcale nie wygląda to tak pewnie i w październikowych meczach z Czarnogórą i Danią (oba u siebie, oba ciężkie) trzeba będzie walczyć na całego. Przecież musimy jechać na mundial... Powrót do klubu upłynął, na całe szczęście, bez zakłóceń. Żaden piłkarz nie wrócił z kadry kontuzjowany, więc można było ze spokojem przystąpić do rozgrywek ligowych. A w trzeciej kolejce czekał na nas, znowu, Real Madryt. Królewscy przyjechali na Camp Nou bez Marcelo, który padł łupem wirusa FIFA. Jak przewidywałem, mecz ligowy będzie zupełnie inny niż ten w Superpucharze. Tutaj nie ma kalkulacji pod tytułem "kurde, straciliśmy gola u siebie, więc żeby mieć dobrą sytuację musimy strzelić trzy". Nie, tego nie było. A gol na wyjeździe stracony był - niestety w 24. minucie za łatwo daliśmy przedrzeć się prawą stroną jednemu z piłkarzy gości, ten dośrodkował w pole karne, a tam najlepiej odnalazł się Cristiano Ronaldo, który na Camp Nou grać umie. Minutę przed końcem pierwszej połowy świetne długie podanie za linię obrony posłał Iniesta, oko w oko z Navasem stanął Suarez, który się nie pomylił. W konfrontacjach z Los Blancos Urugwajczyk zdobył w tym sezonie aż pięć goli! W drugiej połowie na otwarcie się obu drużyn musieliśmy czekać aż do ostatniego kwadransa. Wprawdzie Real miał dwie korzystne sytuacje, jednak nasza była najlepsza - w zamieszaniu w polu karnym w słupek trafił Messi. Trzecia kolejka na remis. Po trzech spotkaniach mamy na koncie 5 punktów, co w normalnych okolicznościach odebrane by było jako porażka, natomiast zważywszy na pojedynki z Atletico i Realem nie jest to wynik zły. Od następnego tygodnia czas jednak punktować za trzy. Słowo odnośnie składu. Znów musiałem na prawej stronie postawić na Mascherano - Semedo dalej nie przekonuje i ciężko mi mu zaufać w takim meczu. Postanowiłem również wykorzystać dobrą formę Vidala i wystawić go na prawej stronie, przesuwając tym samym za plecy Suareza Messiego. Z uwagi na słabą formę piłkarzy, którzy mogą występować na lewym skrzydle, zagrał tam Iniesta (i zrobił to bardzo dobrze). ter Stegen - Mascherano, Pique, Umtiti, Alba - Busquets, Rakitić (Roberto 59') - Vidal (Alcacer 63'), Messi, Iniesta - Suarez Ostatni mecz w tej aktualizacji to inauguracja fazy grupowej Ligi Mistrzów. Na Camp Nou przyjechało Basel, które, na dobrą sprawę, od samego początku skazane jest jedynie na walkę o fazę grupową z CSKA. Znów postawiłem na kilka rotacji - przede wszystkim w bramce zagrał Cillessen (w lidze raczej szans nie dostanie, a chcę uniknąć sytuacji, w której ktoś będzie niezadowolony z ilości minut, choć akurat Jasper swój los znosił dość ładnie ), w obronie szansę dostał Verma, wystawiłem totalnie nową w tym sezonie linię pomocy. Nawet jednak taki skład nie miał ze Szwajcarami najmniejszych problemów. Pierwszą dobrą akcję stworzyliśmy już w 12. minucie. Semedo dośrodkował w pole karne, piłkę dziwnie wypluł Vaclik (bramkarz Basel), zgarnął ją Alcacer, odegrał do Paulinho, Brazylijczyk podał do Roberto, a Sergi mocnym strzałem wyprowadził nas na prowadzenie. Kolejny raz były piłkarz Tottenhamu i Guangzhou asystował w 34. minucie - w zamieszaniu w polu karnym po rzucie rożnym odnalazł Umtitiego. Niestety w międzyczasie kontuzji doznał Paco, którego zastąpił Suarez. Badania wykazały, że Hiszpan będzie pauzował około 4-5 tygodni z powodu przeciążenia mięśni uda. Na kolejne bramki musieliśmy czekać aż do końcówki meczu - ich autorem był właśnie Urugwajczyk. Najpierw pięknie uderzył bezpośrednio z rzutu wolnego, a dwie minuty później wykorzystał podanie Roberto. W drugim meczu Bayern wygrał z CSKA takim samym stosunkiem. To tylko potwierdza, że walka o pierwsze miejsce w tej grupie będzie wyrównana do samego końca. Cillessen - Semedo, Vermaelen, Umtiti, Digne - Paulinho, Denis (Rafinha 60'), Roberto - Deulofeu, Alcacer (Suarez 22'), Turan
  21. #1 Superpuchar zdobyty, fajna rzecz, ale trzeba było się szybko brać do roboty, bo terminarz ciężki, a punkty same się nie zdobędą. Naszym pierwszym rywalem w drodze po mistrzostwo było Atletico. W zasadzie już sam fakt, że podczas moich pięciu pierwszych meczów w Barcelonie aż czterokrotnie muszę zmierzyć się z zespołami z Madrytu nie napawał mnie optymizmem, ale co poradzić. Mogliśmy czuć się jedynie zaszczyceni, że możemy zainaugurować Wanda Metropolitano - jeden z piękniejszych (a na pewno najnowocześniejszy) stadion w Hiszpanii. Znowu moje asekuranctwo prawię się na mnie zemściło. Ponieważ wciąż uczę się FM-a i tego, jak w niego grać, zdecydowałem się zacząć mecz spokojnie, niejako pozwalając rywalom na przejęcie inicjatywy. W życiu jednak nie pomyślałem, że w ciągu pierwszego kwadransa gospodarze stworzą sobie aż sześć dogodnych sytuacji do zdobycia bramki! Na szczęście Atleti się wyszumiało (co też było moim założeniem taktycznym, wprawdzie miało to wyglądać inaczej, no ale założenie takie samo ) i po piętnastu minutach mecz się wyrównał, choć cały czas przewagę mieli Colchoneros. W końcówce pierwszej połowy padł, niestety, pierwszy gol w historii Wandy - dośrodkowanie z rzutu rożnego Juanfrana przedłużył Augusto Fernandez, a piłkę do siatki skierował Gimenez. Jasne stało się, ze w drugiej połowie nie mamy absolutnie czego bronić i trzeba ruszyć do ataku. Stąd za bezproduktywnego tego wieczoru Deulofeuna murawie zameldował się Paco Alcacer, który Superpuchar przegapił z powodu kontuzji odniesionej w sparingu z Ajaxem. Druga odsłona wyglądała już lepiej, co zaowocowało zdobyciem bramki - w 71. minucie w pole karne dośrodkował Jordi Alba, a bardzo ładnym strzałem, po którym piłka odbiła się jeszcze od słupka, popisał się Paco. Niby remis nie powinien nas satysfakcjonować, ale jednak punkt wywieziony ze stolicy na samym początku mojej pracy musi się podobać. Ter Stegen - Semedo, Pique, Mascherano, Alba - Busquets (Gomes 67'), Iniesta (Rakitić 46'), Roberto - Messi, Suarez, Deulofeu (Paco 46') W meczu tym, jak widzicie, zadebiutował Nelson Semedo (przeciętnie); po wejściu Paco przeszliśmy na system 4-3-1-2 z Messim na pozycji "10" i Suarezem oraz Alcacerem w ataku. Na pocieszenie po meczu dostaliśmy super informację - nasz najbliższy rywal, Real Betis, pokonał u siebie Real Madryt 2:1 W drugiej kolejce na Camp Nou przyjechał sprawca sensacji z pierwszej kolejki - Real Betis. Wyszedłem od samego początku z założenia, że mając na uwadze ciężkie mecze za nami (Real x2 + Atletico) oraz bardzo ciężkie przed (mecze reprezentacji, gdzie znając życie nasi kluczowi zawodnicy będą grali 2x90 minut oraz Klasyk w 3. kolejce), trzeba zagrać w składzie rezerwowym. I tak oto kibice, którzy właśnie kończyli swoją wizytę w Barcelonie meczem na Camp Nou i chcieli zobaczyć swoich idoli, srogo się zawiedli. Messi i Iniesta przesiedzieli bowiem 90 minut na ławce, a Suarez nawet nie był w kadrze. Początek meczu należał do Betisu, który stworzył sobie kilka dogodnych sytuacji do zdobycia bramki, jednak pewnie interweniowała wówczas nasza obrona. Po kilku atakach ze strony gości, my zaatakowaliśmy raz, a konkretnie - z lewej strony piłkę dorzucił Digne, a akcję zamknął Aleix Vidal, dla którego było to pierwsze trafienie po złamaniu nogi. Więcej trafień w pierwszych 45 minutach kibice nie zobaczyli, jednak nasza dominacja pozostawała niepodważalna. Szybko udało się także zranić rywala w drugiej połowie - Vidal dorzucił piłkę w pole karne, a tam inteligentnie zachował się Alcacer, który przyjął sobie piłkę i z ogromnym spokojem skierował do siatki. Niestety cztery minuty później po dośrodkowaniu piłki i bardzo złym wybiciu Semedo (wprost pod nogi Guardado), dośrodkowanie na bramkę zamienił był piłkarz Barcy - Cristian Tello. Pomimo tego, że mecz w większości był pod kontrolą, to jednak mam trochę zastrzeżeń co do końcówki w wykonaniu mojej drużyny - gdyby Betis by skuteczniejszy, nie wyjechałby ze stolicy Katalonii z czystym kontem punktowym. A tak - Barca wygrywa 2:1 i w spokoju czeka na Klasyk. Ter Stegen - Semedo, Pique, Vermaelen, Digne - Paulinho, Roberto - Vidal, Rakitić (Rafinha 66'), Denis (Deulofeu 56') - Alcacer Dość ciekawy debiut Paulinho (kilka fajnych wejść w pole karne i strzałów, niestety niecelnych), na murawie pojawił się też wracający po kontuzji Rafinha, jednak nic do gry nie wniósł. Podobnie jak, niestety, Denis Suarez, który od początku sezonu nie błyszczy. A ponieważ przepukliny pachwinowej doznał Andre Gomes, nie zobaczymy go na boisku przez 4-5 tygodni. Real Madryt wygrywa u siebie z Espanyolem 2:0, co nie zmienia faktu, że po dwóch kolejkach +1 Powołania do kadry Jak wiecie, we wrześniu gramy wyjazdowy mecz z Rumunią a do tego mierzymy się z Armenią. Powołania prezentują się następująco: Bramkarze: Artur Boruc, Łukasz Skorupski, Wojciech Szczęsny Obrońcy: Bartosz Bereszyński, Kamil Glik, Artur Jędrzejczyk, Igor Lewczuk, Paweł Olkowski, Michał Pazdan, Łukasz Piszczek, Maciej Rybus Pomocnicy: Jakub Błaszczykowski, Ariel Borysiuk, Jacek Góralski, Kamil Grosicki, Bartosz Kapustka, Grzegorz Krychowiak, Karol Linetty, Piotr Zieliński Napastnicy: Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik, Łukasz Teodorczyk, Kamil Wilczek Powołania opierałem głównie na formie zawodników (czy grają w klubie, ile grają i jakie mają za to ocenki) i wyszło coś takiego. Z Armenią eksperymenty możliwe, z Rumunią trzeba wyjść najsilniejszym składem. Losowanie fazy grupowej Ligi Mistrzów Niestety nie udało się uniknąć ciężkiego rywala z pierwszego koszyka. I to w dodatku trafiliśmy na tego, którego najbardziej się obawiałem. Mowa oczywiście o Bayernie. Przynajmniej udało się uniknąć Liverpoolu / Tottenhamu z trzeciego koszyka - do naszej dwójki dolosowano Basel i CSKA. Wszystkie grupy: GRUPA A: FC Porto, Anderlecht, Spartak Moskwa, Red Bull Salzburg (#grupaśmierci XD) GRUPA B: Chelsea, Sevilla, Olympiakos, Sporting GRUPA C: Manchester United, Monaco, Roma, Feyenoord GRUPA D: Bayern, Barcelona, Basel, CSKA GRUPA E: Atletico, Juventus, Tottenham, Karabach GRUPA F: Real Madryt, Manchester City, Besiktas, Lipsk GRUPA G: Borussia Dortmund, Benfica, Liverpool, Kopenhaga GRUPA H: PSG, Szachtar, Napoli, BATE
  22. Witam! W FM-a regularnie grywam od edycji 2016; w poprzedniej starałem się zbudować potęgę z Leeds (a raczej: odbudować), skończyło się na 1/4 LM, wyszła nowa edycja i trzeba było deszczową Anglię porzucić. Zdecydowałem się na założeniu takiego tematu, bo wierzę, że komuś będzie się to fajnie czytać, a dla mnie samego stanowić pamiątkę jak to wszystko wyglądało Z racji tego, że to dopiero początki mojej zabawy z FM-em oraz fakt, że jestem w klasie maturalnej i czasu dużo nie ma, to postanowiłem póki co spróbować sił w Barcelonie, bo jest tam sporo rzeczy do zrobienia. Oprócz tego wziąłem reprezentację Polski, bo i czemu nie Kolejne wpisy będą pojawiały się nieregularnie, proszę o zrozumienie - wszystko zależy od sytuacji w szkole itd. W przypadku dłuższych przerw (więcej niż tydzień), pojawi się stosowna notka. Zależy od danej aktualizacji (atrakcyjności meczów), notki będą bardziej lub mniej rozbudowane. A więc zaczynamy! Decyzje transferowe Wszyscy wiemy, jak to wyglądało w realnym życiu. Miał być Coutinho, miał być Verratti - skończyło się na Dembele oraz Paulinho. Mimo wszystko nieźle. Ja, jak to prawdziwy menedżer z marszu przychodzący do zespołu, zdecydowałem się nie sprzedawać i nie kupować żadnego zawodnika. Wyłączyłem budżet w pierwszym okienku; chcę zobaczyć, jak radzą sobie ci piłkarze, których mam, a co do wzmocnień - poczekać minimum do zimy. W końcu głupio by było zrezygnować z kogoś nie mając pojęcia jak gra. To, że nie wyszło mu u Lucho, nie znaczy przecież, że nie odpali u mnie Okres przygotowawczy Przede wszystkim mocne treningi i ustalenie taktyki. Każdy mecz towarzyski rozegrany przez Barcę posłużył mi za materiał szkoleniowy do tego, jak to wszystko ustawić. A i to nie do końca, bo przed Superpucharem podjąłem jedną, odważną decyzję, ale o tym później. Poprzedni sezon zakończył się tak, jak się zakończył, z jednego prostego powodu. Moim zdaniem Barcelona stała się po prostu niewolnikiem własnego stylu gry, dodatkowo w kluczowym momencie piłkarzom zabrakło wiary we własne umiejętności i dynamiki w środku pola. Dlatego właśnie najwięcej uwagi podczas presezonu poświęciłem pomocnikom (treningi indywidualne rozplanowane z moim asystentem były pieczołowicie kontrolowane). Każdy jest równie ważny, więc polecenia do treningu dostał każdy. Sezon pokaże, czy szansa zostanie wykorzystana. W tym sezonie postawię także na efektywność. Zdecydowanie bardziej interesują mnie zwycięstwa (nawet kosztem złej gry), niż dominowanie (szeroko pojęte: od wysokiego posiadania piłki do niezliczonej ilości strzałów), ale gubienie punktów z ogórkami. Niektórym kibicom się to zapewne nie spodoba, ale w maju powinni być zadowoleni. Rozegraliśmy łącznie cztery spotkania sparingowe - z Milanem, Ajaxem, Celtikiem oraz Bayernem. Dwa pierwsze miały odbyć się przed zgrupowaniem w Szkocji, mecz z Celtikiem na jego terenie, a na Allianz Arenę mieliśmy udać się w optymalnej formie po odbyciu wszystkich zaplanowanych przygotowań. Na treningi z pierwszym zespołem (a także i na zgrupowanie do Szkocji) zabrałem sześciu zawodników drużyny rezerw - Sergiego Palencię, Marca Cucurellę, Carlesa Aleńę, Vitinho, Jose Arnaiza oraz Marca Cardonę. W końcu w Barcelonie stawia(ło) się na młodzież - czas to praktykować. Zaczęło się słabo. Pierwszy mecz z Milanem przegraliśmy bowiem 0:2, a gra przypominała tę z poprzedniego sezonu - niby strzały są, piłka w posiadaniu też, ale jednak wiele nie wpada. W tym spotkaniu wystąpiliśmy w formacji 4-2-3-1, a więc czymś nowym, albo przynajmniej urozmaiconym. Liczyłem, że to będzie poważna alternatywa dla 4-3-3, niestety się zawiodłem. Inna sprawa, że z Włochami mierzyliśmy się tuż po powrocie z urlopów, więc forma mogła być niższa i jest to zrozumiałe. Inna sprawa, że Milan miał tę samą sytuację. Bramki dla przyjezdnych zdobywali Andre Silva oraz Fabio Borini z rzutu karnego. Tydzień później na Camp Nou przyjechał Ajax. Zagraliśmy w formacji 4-3-3, z zamiarem połączenia zawodników pierwszego składu z rezerwowymi. Po hat tricku Suareza wygraliśmy 3:1, jednak zwycięstwo okupione zostało skręceniem stawu skokowego przez Paco Alcacera wskutek czego Hiszpan przegapi początek sezonu. Nadszedł czas wyjazdu na zgrupowanie i dania szansy zawodnikom rezerw. Perfekcyjnie wykorzystał ją Marc Cardona, który zdobył jedyną bramkę w zremisowanym 1:1 meczu z Celtikiem. Ostatni mecz towarzyski miał być rozegrany przeciwko Bayernowi, a ja w perspektywie musiałem mieć zbliżający się wielkimi krokami Superpuchar i mecze z Realem. Dlatego właśnie chciałem zagęścić obszar 20-25 metra testując formację 5-3-2. Przeciwko mistrzowi Niemiec, który wprawdzie nie wyszedł w pierwszym składzie (4-5 rezerwowych), mieliśmy wprawdzie mniej strzałów i posiadania piłki, ale jednak po dwóch trafieniach Messiego wygraliśmy 2:0. To miało być to. "Tak zagramy z Realem" - pomyślałem. 10.07.2017, mecz towarzyski: FC Barcelona - AC Milan 0:2 (Andre Silva 43', Fabio Borini [k.] 70') 19.07.2017, mecz towarzyski: FC Barcelona - Ajax 3:1 (Luis Suarez 74', 83', 90+2' --- Mateo Cassierra 88') 28.07.2017, mecz towarzyski: Celtic - FC Barcelona 1:1 (Liam Henderson 10' --- Marc Cardona 61') 02.08.2017, mecz towarzyski: Bayern - FC Barcelona 0:2 (Leo Messi 37', 73') Kadra Zanim jeszcze Superpuchar, to nadszedł czas na przedstawienie kadry wraz z numerami. Kolejno: numer, zawodnik, narodowość, wiek. Poniżej lista kontuzjowanych (po meczach o Superpuchar). Bramkarze 1. Marc-Andre Ter Stegen, Niemcy, 25 lat 13. Jasper Cillessen, Holandia, 28 lat. Obrońcy 2. Nelson Semedo, Portugalia, 23 lata 3. Gerard Pique, Hiszpania, 30 lat (KAPITAN) 14. Javier Mascherano, Argentyna, 33 lata 18. Jordi Alba, Hiszpania, 28 lat 19. Lucas Digne, Francja, 24 lata 22. Aleix Vidal, Hiszpania, 27 lat 23. Samuel Umtiti, Francja, 23 lata 25. Thomas Vermaelen, Belgia, 30 lat Pomocnicy 4. Ivan Rakiić, Chorwacja, 29 lat 5. Sergio Busquets, Hiszpania, 29 lat 6. Denis Suarez, Hiszpania 23 lata 7. Arda Turan, Turcja, 30 lat 8. Andres Iniesta, Hiszpania, 33 lata (WICEKAPITAN) 12. Rafinha, Brazylia, 24 lata 15. Paulinho, Brazylia, 29 lat 20. Sergi Roberto, Hiszpania, 25 lat 21. Andre Gomes, Portugalia, 24 lata Napastnicy 9. Luis Suarez, Urugwaj, 30 lat 10. Lionel Messi, Argentyna, 30 lat 11. Ousmane Dembele, Francja, 20 lat 16. Gerard Deulofeu, Hiszpania, 23 lata 17. Paco Alcacer, Hiszpania, 23 lata Kontuzjowany aktualnie jest tylko Dembele (zerwanie mięśnia czworogłowego) i jeszcze od 5-8 tygodni będzie niedysponowany. Powoli wraca Alcacer i Rafinha - ten pierwszy doznał urazu w meczu z Ajaxem, Brazylijczyk był kontuzjowany odkąd przyszedłem do klubu. Superpuchar Hiszpanii Jak już wspomniałem, w pierwszym meczu z Realem zagrać miałem formacją 5-3-2. I pewnie tak bym zagrał, gdyby nie fakt, że przecież pierwszy mecz był na Camp Nou (zapomniało mi się ). Oddanie inicjatywy Realowi (a właśnie to zakłada ta taktyka) byłoby zbyt ryzykowne - każdy gol liczy się przecież podwójnie. Dlatego postawiłem na, mimo wszystko, sprawdzony skład z 4-3-3. Nie chciałem na głęboką wodę rzucać Nelsona Semedo - przecież mecz z Realem o puchar to jednak jest wielkie wyzwanie, a Portugalczyk dopiero co dołączył do zespołu. Dlatego na prawej stronie dałem szansę Mascherano, zaś lewą stronę, pod nieobecność Dembele (który raczej i tak by nie zagrał) obsadziłem Ardą. Mecz od początku sprawiał wrażenie zamkniętego, jakby żadna ze stron nie chciała zaatakować. Wynik otworzył stały fragment gry - po zagraniu piłki przed "16" do Rakiticia ten podał do Iniesty, a były już kapitan mocnym strzałem pokonał Casillę. Niestety niemal 20 minut później spóźnienie asekurującego Mascherano Rakiticia oraz bierność dwóch środkowych obrońców wykorzystał Cristiano Ronaldo, który wpakował piłkę do siatki po centrze Carvajala. Zidane nie zdążył się jednak naklaskać, a my znów prowadziliśmy - Messi pomimo asysty Marcelo na skrzydle zagrał w pole karne, a tam nogę dostawił Suarez. Prawdziwe show Urugwajczyk dał jednak w drugiej połowie. Najpierw wykorzystał (drugie) dośrodkowanie Messiego, potem po celnie główkował po centrze z rzutu wolnego Ardy i zgraniu Roberto, a następnie, już w doliczonym czasie, wykorzystał otwierające podanie Gomesa. Los Blancos pomimo fatalnej sytuacji potrafili jednak jeszcze raz pokonać Ter Stegena - świetnie w pole karne z drugiej linii wszedł Asensio i skorzystał z dogrania Kovacicia. Nie zmienia to jednak faktu, że w pierwszym moim meczu na fotelu trenera Barcelony zdeklasowaliśmy Real Madryt, który ledwie kilka dni temu świętował zdobycie Superpucharu Europy (1:0 z Manchesterem United), a wcześniej został mistrzem kraju i obronił Ligę Mistrzów! Ter Stegen - Mascherano, Pique, Umtiti, Alba - Busquets (Gomes 67'), Iniesta (Roberto 58'), Rakitić - Messi (Vidal 74'), Suarez, Arda Do rewanżu przygotowywaliśmy się w sposób spokojny - w końcu naszym celem było, jakby nie było, nie przegrać różnicą trzech bramek. Zdecydowałem się na dwie zmiany względem pierwszego meczu - Rakiticia zastąpił Roberto, zaś na lewej strony kosztem zmęczonego Ardy (szykowanego w sumie na Atletico) wystąpił Denis Suarez, który pokazał jednak, że to dla niego, póki co, za wysoki poziom. Mecz od samego początku przebiegał pod dyktando Realu, który wyraźnie wierzył w odrobienie strat z pierwszego meczu. Do przerwy mogli w to uwierzyć także kibice - gospodarze prowadzili bowiem po trafieniu Ronaldo. W drugiej części meczu, pomimo druzgocącej przewagi mistrza kraju, nie zdołał on jednak wepchnąć piłki do siatki i zdobywcą Superpucharu Hiszpanii 2017 została Barcelona! W tym spotkaniu także pokusiłem się o mały eksperyment - w 45. minucie na murawie zameldował się choćby Vermaelen. Nie zawiódł, ba, grał bardzo dobrze! Z racji męczącego początku sezonu, chcę też oszczędzać Messiego, w FM się nie obrazi Ter Stegen - Mascherano, Pique, Umtiti, Alba (Vermaelen 46') - Busquets, Iniesta (Gomes 63'), Roberto - Messi (Vidal 70'), Suarez, Denis O reprezentacji na razie nic nie będę pisał - zrobię to w kolejnym wpisie (zawrę tam powołania, dwa mecze ligowe - Atletico na wyjeździe (co za terminarz...) i Betisem u siebie + losowanie Ligi Mistrzów). Jedynie uchylę wam rąbka tajemnicy - jest słabo. Jesteśmy na drugim miejscu (11 punktów - najgorsi spośród zespołów z drugich miejsc), tracimy 5 punktów do Danii, mamy ich tyle samo co Rumunia, a moim pierwszym meczem będzie właśnie wyjazd do Bukaresztu, więc mam nadzieję, że zacznę podobnie jak w klubie. A wracając do Barcelony, żeby było jeszcze śmieszniej - trzecia kolejka to Klasyk na CN Pozdro, dawajcie znać czy się podoba i co dodać do prezentacji / odjąć (wklejać oceny piłkarzy, albo chociaż kto najsłabiej / najlepiej?). Możecie też dawać propozycje na zimowe okienko!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...