Skocz do zawartości

rmk

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    110
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez rmk

  1. rmk

    Someone Somewhere

    Przed najważniejszymi meczami w sezonie postanowiłem dodatkowo wzmocnić zespół ściągając na krótkie wypożyczenie Jordana Streeta [19, OŚ; Anglia] z Yeovil Town. Nasza forma u siebie pozostawała wiele do życzenia, zgubiliśmy stanowczo zbyt dużo punktów, co przed spotkaniem z Dorchester nie pozwalało na najmniejszy choćby moment dekoncentracji. Solidny zespół gości sprawił już wcześniej parę niespodzianek więc wiedzieliśmy, że dzisiaj nie będzie łatwo i przyjemnie. Po końcowym gwizdku sędziego mogliśmy dziękować rywalom, że zdobyliśmy choć jeden punkt. Zostaliśmy całkowicie zdominowani w środkowej strefie boiska, a nasze sporadyczne kontry zatrzymywały się na dwudziestym metrze przed bramką gości. Nasza nerwowa gra zaczęła się od sytuacji z 6. minuty, gdy sędziowie nie uznali nam zdobytego przez Edwardsa gola. W zadziwiająco łatwy sposób traciliśmy piłkę, oddaliśmy inicjatywę i raziliśmy nieporadnością. Co prawda to my zdobyliśmy pierwszą bramkę po szybkiej kontrze i wykończeniu Walsha, ale goście odpowiedzieli na nią strzałem Rowe trzy minuty przed końcem i pozostał nam jedynie punkt. Choć w końcowym rozrachunku może się okazać, że ten punkcik będzie dla nas na wagę złota. Bałem się myśleć co będzie się działo w Bath jeśli dojedziemy na takim farcie do końca rozgrywek… 29.03.2008 Twerton Park, Bath: 1313 widzów BSS (38/42) Bath City [1] – Dorchester Town [9] 1:1 (0:0) 72. P.Walsh 1:0 87. J.Rowe 1:1 Bath: C.Astley – G.Jones, L.Christon ŻK, J.Rollo ŻK, J.Street, M.McKeever ŻK - J.McKay ŻK (66. P.Walsh), L.Hogg, S.Pearson – D.Edwards, S. Partridge (66. I.Welsh) MVP: B.Conlon (N; Dorchester Town) – 8 Marzec 2008 Bilans (Bath City): 4-1-1 (11:4) Blue Square South: 1. (80 pkt, 78:40) Finanse: +125.573 funtów (+29.440) Budżet transferowy: 4.185 funtów (25%) Budżet płac: 3.925 funty (3.601 funty) Transfery (Polacy): 1. Tomasz Wróbel (25, OPP; Polska) z GKS Bełchatów do IF Elfsborg za 1.100.000 funtów 2. Tomasz Moskała (30, N; Polska: 1/0) z Cracovii Kraków do IF Elfsborg za 850.000 funtów 3. Piotr Reiss (35, N; Polska: 4/1) zwolniony z kontraktu z Lecha Poznań
  2. rmk

    Someone Somewhere

    Lewostronny ruch na ulicach nie był jedynym wymysłem wyspiarzy, z którym ciężko było mi się pogodzić. Równie ciężko przychodziło mi zrozumienie logiki i sensu układania terminarza w naszych rozgrywkach. Mecze rozgrywane co dwa dni to był dla mnie pomysł godny uhonorowania pomysłodawców nagrodą Darwina. Chłopaki nie zdążyli jeszcze porządnie się wyspać po poprzednim spotkaniu, a tu trzeba było już jechać do Maidenhead podbijać serca fanów swoimi pseudo umiejętnościami. Jeśli mieliśmy ugrać coś konkretniejszego w tym sezonie to dzisiejszą wycieczkę musieliśmy bez dwóch zdań zakończyć powiększeniem swojego dorobku o komplet punktów. Zmęczenie i presja jakiej byliśmy poddani przełożyła się na obraz tego co było na murawie. Nuda, nuda i jeszcze raz nuda to obraz pierwszych 45 minut. Nieudana próba zestrzelenia jakiegoś samolotu przelatującego nad miastem przez Girloya pod koniec połowy to jedyna sytuacja godna odnotowania. Druga odsłona była już za to znacznie ciekawsza, głównie za sprawą jednego z gospodarzy, który jednoosobowo stał się bohaterem i jego drugim obliczem. Najpierw pięć minut po wznowieniu gry Daly wprowadził kibiców w ekstazę kapitalnym, mierzonym strzałem w okienko naszej bramki i wyprowadził swój zespół na prowadzenie a następnie pięć minut przed końcem zabawił się w dobroczyńcę i sprezentował nam wyrównującego gola. Walsh zagrał mocną, ciętą piłkę w pole karne a niedoszły bożyszcze miejscowych niefortunnie skierował ją do swojej bramki. Zostało nam parę chwil na zmianę rezultatu, które skwapliwie wykorzystaliśmy pod sam koniec meczu, gdy Walsh głową wykończył dośrodkowanie z rzutu rożnego McKeevera. Po raz kolejny pokazaliśmy, że gramy do końca i nie ma dla nas straconych momentów. Męki zostały nam wynagrodzone i na zbliżający się co raz większymi krokami koniec sezonu patrzeliśmy ciągle z jakże wygodnej pozycji lidera… 24.03.2008 York Road, Maidenhead: 236 widzów BSS (37/42) Maidenhead United [21] – Bath City [1] 1:2 (0:0) 50. Wes Daly 1:0 85. Wes Daly 1:1 sam. 90. P.Walsh 1:2 Bath: C.Astley – G.Jones, L.Christon, J.Rollo, M.Coupe, M.McKeever - J.McKay, L.Hogg (65. S.Rogers), S.Pearson (83. I.Welsh) - D.Girloy (65. P.Walsh), S. Partridge MVP: W.Daly (OPŚ; Maidenhead United) – 8
  3. rmk

    Someone Somewhere

    Kontuzja McKeevera niejako zmusiła mnie do wypożyczenia do nas kogoś, kto potrafiłby go godnie zastąpić. Wybór padł na wychowanka Yeovil Town, Ismaela Welsha [20, OPL; Anglia], który zawitał do nas na dwa miesiące. Od czasu kiedy zajęliśmy fotel lidera wszyscy zaczęli bacznie obserwować nasze poczynania, co nie ułatwiało mi pracy. Presja wywierana na moich zawodnikach zaczęła być mocno odczuwalna w trakcie treningów i podczas rozmów w klubie. Z ligowego szaraka przeradzaliśmy się powoli, powolutku w ekipę, z którą wszyscy musieli się liczyć i dla większości graczy był to duży mentalny szok. Przed kolejnym meczem, tym razem domowym z H&R, długo rozładowywałem napięcie w szatni, ale skutek był mizerny. Choć po tym spotkaniu kolejne trzy bezcenne punkty powędrowały na nasze konto, to zastrzeżeń do gry miałem całe mnóstwo. Oddaliśmy zupełnie pole gry gościom, poruszaliśmy się po boisku ze spętanymi nogami, zupełnie jak jakiś uczniak, który za chwilę miałby zaliczyć swą pierwszą dziewoję w życiu. Wyglądało to koszmarnie i jasnym było, że celem na kolejne dni jest popracowanie nad ciemną stroną mocy jaka siedziała w umysłach moich kopaczy. Bramkę zdobył Edwards, któremu za asysty w ostatnich meczach odwzajemnił się Partridge. Ich współpraca był chyba jedynym pozytywem tego spotkania. Wynik poszedł w świat a o grze się zapomni, pocieszałem się wracając do Bristolu… 22.03.2008 Twerton Park, Bath: 1088 widzów BSS (36/42) Bath City [1] – Hampton & Richmond Borough [9] 1:0 (1:0) 13. D.Edwards 1:0 Bath: C.Astley – G.Jones, L.Christon, J.Rollo (69. C.Davidge), M.Coupe, M.McKeever -J.McKay, L.Hogg, I.Welsh (85. S.Pearson) - D.Edwards (40. D.Girloy), S.Partridge MVP: D.Edwards (N; Bath City) – 8
  4. rmk

    Someone Somewhere

    @ arubaluba - ziemia święta coś nie kręci naszych zbytnio podczas mojej przygody Tydzień po efektownej wygranej z Bromley jechaliśmy na bardzo trudne spotkanie do Cambridge. Gospodarze byli najskuteczniej grającą ekipą ligi i mieli świetny bilans u siebie. Media przedstawiały nasz mecz jako hit kolejki, który miał być świętem futbolu obfitującym w piękną, ofensywną grę. Ich słowa sprawdziły się w 100%. Mecz – palce lizać. Mnóstwo pojedynków jeden na jeden, sytuacji podbramkowych i trzy gole były dobrą wizytówką piłki nożnej. Zaczęliśmy najlepiej jak tylko mogliśmy, bo już w 17 minucie Edwards wyłożył piłkę jak na tacy Partridgowi, a temu nie pozostało nic innego jak dopełnić formalności. Jednak sześć minut później z wybitym barkiem boisko na noszach opuścił mózg naszej ekipy, F.Artus i gra zaczęła się sypać. Cambridge wyraźnie nas przycisnęło czego efektem była wyrównująca bramka, zdobyta praktycznie równo z gwizdkiem kończącym pierwszą połowę. Od 63 minuty musieliśmy niestety odrabiać straty. Po przepięknym, atomowym strzale z rzutu wolnego Clifford wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Pomimo usilnych starań i wielu okazji nie potrafiliśmy sforsować szczelnej obrony i wracaliśmy do Bath na tarczy. Walka o czołowe pozycje w BSS nabierała coraz większych rumieńców… 15.03.2008 City Ground, Cambridge: 414 widzów BSS (35/42) Cambridge City [10] – Bath City [1] 2:1 (1:1) 17. S.Partridge 0:1 23. F.Artus knt. [Bath] 45. S.Wall 1:1 67. J.Clifford 2:1 Bath: C.Astley – G.Jones ŻK, L.Christon, J.Rollo (72. C.Davidge), M.Coupe ŻK, J.McKay –, L.Hogg (23. S.Pearson), F.Artus, S.Rogers - D.Edwards, S.Partridge MVP: J.Clifford (OŚ; Cambridge City) - 8
  5. rmk

    Someone Somewhere

    @arubaluba – jeszcze Drzymont i Fonfara zakotwiczyli w sofijskim przybytku. Sześcioro naszych za granicą to już jest banda Dwa dni po meczu przeżyłem małe deja vu. Po raz kolejny jeden zawodnik wracał do składu po kontuzji a jego miejsce w szpitalnej przychodni zajmował kolejny. Tym razem do stanu używalności doprowadził się Simpson a na przymusowy rozbrat z futbolem wysłano Domorauda, dla którego oznaczało to pożegnanie się z nami, gdyż upływał termin jego wypożyczenia a on sam nie pałał zbytnio chęcią aby je przedłużyć. Sezon wkroczył w decydującą fazę, grano już o konkretną stawkę, a my wbrew moim kasandrycznym przepowiedniom trzymaliśmy się mocno czołówki tabeli co wprawiało wszystkim fachowców w nie lada zakłopotanie i zaskoczenie. Spotkanie z ligowym średniakiem z Bromley miało byś potwierdzeniem naszej dobrej formy i takim się okazało. Koncert gry pokazał, przeżywający drugą młodość, Scott Partridge, który strzelając efektownego hat-tricka podsumował niejako swoje znakomite ostatnio występy. Dużym zmartwieniem była dla mnie niestety kontuzja naszego motoru napędowego na lewej flance, Marka McKeevera, który po ostrym wejściu rywala ze stłuczoną nogą wyleciał na około 10 dni ze składu. Osiem kolejek przed końcem sezonu liderowaliśmy w Blue Square South i sam nie wiedziałem co mam o ty myśleć. Opatrzność chyba czuwa nad nami, bo jak inaczej to wszystko mam sobie wytłumaczyć to nie mam pojęcia… 8.03.2008 Twerton Park, Barth: BSS (34/42) Bath City [1] – Bromley [12] 3:0 (2:0) 10. S.Partridge 1:0 41. S.Partridge 2:0 48. M.McKeever knt. [Bath] 60. S. Partridge 3:0 74. B.Judge cz.k [Bromley] Bath: C.Astley – G.Jones, L.Christon, J.Rollo (85. S.Simpson), M.Coupe, M.McKeever (48. S.Pearson) – J.McKay ŻK, L.Hogg, F.Artus - D.Edwards, S.Partridge (78. D.Girloy) MVP: S.Partridge (N; Bath City) – 9
  6. rmk

    Someone Somewhere

    Domowy pojedynek z Newport rozpoczynał ostatnią dziesiątkę spotkań jakie pozostały nam do rozegrania w tym sezonie. Liczyłem w końcu na dobrą grę na swoim terenie z bardziej wymagającym przeciwnikiem, do jakiego bez wątpienia zaliczał się nasz dzisiejszy rywal. Pomimo straty dwóch bramek w ostatnim meczu, na murawę wybiegł niezmieniony skład. Liczyłem na większe zrozumienie w defensywie niż ostatnio co miało przynieść nam sukces w postaci trzech punktów. Prowadzone w szybkim tempie i obfitujące w dużo podbramkowych akcji spotkanie mogło podobać się licznie zgromadzonej publice. Wynik otworzył w 35 minucie Edwards, który po solowej akcji Rollo strzałem z pierwszej piłki zaskoczył bramkarza przyjezdnych. Pięć minut po wznowieniu gry w drugiej połowie, po strzale głową Partridga, gości uratował słupek. Co się nie udało głową, to udało się nogą trzy minuty później i Scott w kolejnym meczu cieszył się ze strzelonej bramki. W 68 minucie Edwards w sobie tylko znany sposób nie trafił do pustej bramki, wywołując tylko jęk zawodu na trybunach. Wynik ustalił rekonwalescent Domoraud, wykańczając jak profesor szybką kontrę po rzucie rożnym gości. Zero z tyłu, trzy z przodu, uśmiech nie schodził mi z twarzy jeszcze długi czas po spotkaniu. Wszystkie elementy jakie starałem się wpajać zawodnikom na treningach od samego początku mojego pobytu w Bath zaczęły być widoczne na boisku co utwierdzało mnie w przekonaniu, że chcieć to znaczy móc. Ambicja i determinacja moich podopiecznych była dla mnie powodem do radości. Nikomu nieznany wcześniej magazynier z kraju gdzieś pośrodku Europy zaczął małą rewolucję w szóstej lidze wyspiarzy. Zaczynało mi się to w końcu układać tak jak bym tego chciał. 1.03.2008 Twerton Park, Bath: 1321 widzów BSS (33/42) Bath City [1] – Newport County [8] 3:0 (1:0) 35. D.Edwards 1:0 55. S.Partridge 2:0 84. W.Domoraud 3:0 Bath: C.Astley – G.Jones, L.Christon, J.Rollo (88. C.Davidge), M.Coupe, M.McKeever – J.McKay, L.Hogg, F.Artus (88. S.Pearson) - D.Edwards (74. W.Domoraud), S.Partridge MVP: S.Partridge (N; Bath City) – 8 Luty 2008 Bilans (Bath City): 2-2-0 (7:2) Blue Square South: 1. (67 pkt, 67:36) Finanse: +96.133 funtów (+9.100) Budżet transferowy: 4.185 funtów (25%) Budżet płac: 3.928 funty (3.526 funty) Transfery (Polacy): 1. Tomasz Nowak (22, OPŚ; Polska U-21: 2/0) z Korony Kielce do Lewskiego Sofia za 575.000 funtów 2. Dawid Jarka (20, N; Polska) z Górnika Zabrze do Zagłębia Lubin za 350.000 funtów 3. Marek Wasiluk (20, OL/Ś, WOL; Polska U-21: 3/1) z Jagielonii Białystok do Lewskiego Sofia za 275.000 funtów Transfery (cudzoziemcy): 1. Ivan Djurdjevic (31, OL/PL; Serbia) z Lecha Poznań do SK Brann za 500.000 funtów 2. Jonatan Berg (22, OPP; Szwecja) z IFK Goteborg do Valerengi Fotball za 85.000 funtów
  7. rmk

    Someone Somewhere

    Nasza skuteczna gra defensywna w ostatnich meczach była dla mnie nieukrywanym powodem do radości. W dużej mierze była to zasługa Jonesa, który trzymał w ryzach pozostałych obrońców i znakomicie wywiązywał się z powierzonych mu zadań. Robił to na tyle skutecznie, że nie omieszkałem pominąć tego faktu i pochwaliłem go w mediach. Kilka dni później czekały na mnie dwie wiadomości. Standardowo – dobra i zła. Tą pierwszą był powrót do treningów Domorauda, drugą zaś nadwyrężony kark Simpsona, który oznaczał dla niego dwutygodniową przerwę w grze. Bilans musiał wyjść na zero. Spotkanie z szesnastym w tabeli Braintree, było dla nas kolejnym, w którym byliśmy skazywani na pożarcie jeszcze przed meczem. Gospodarze przed sezonem byli uważani za jednych z faworytów do awansu i nawet ich słaba forma w ostatnich kolejkach nie znalazła odzwierciedlenia w przedmeczowych zapowiedziach. Dla nas była to woda na młyn. Mieliśmy przed sobą tych, którzy muszą a dla nas był to po prostu kolejny mecz, w którym mieliśmy pokazać się jak z najlepszej strony. No i pokazaliśmy. Radosna gra w ofensywie, przeplatana szkolnymi błędami z tyłu sprawiła iż kibice na wszystko mogli narzekać ale na pewno nie na nudę. Już w 13 minucie Christon pięknym wolejem zdobył dla nas pierwszą bramkę. W dwudziestej czwartej dwukrotnie bliski szczęścia był McKeever, lecz obrońcy gospodarzy byli na miejscu. Dwanaście minut później swoją szansę miało Braintree, ale Simpson odważnym wślizgiem zażegnał niebezpieczeństwo. Trzy minuty po wznowieniu gry w drugiej połowie McKeever po raz kolejny pokazał, że jest specjalistą od rzutów wolnych. Wewnętrznym podbiciem zawinął piłkę na tyle skutecznie, że bramkarz rywali mógł ją tylko odprowadzić wzrokiem do siatki. Kontaktowy gol dla gospodarzy wpadł po ograniu dwóch naszych obrońców i pięknym strzale w samo okienko z rogu pola karnego. Pięć minut później, niespodziewanie dla wszystkich, był już remis. Po dośrodkowaniu w pole karne z piłką minął się Rollo i mecz zaczynał się od początku. Nadzieje gospodarzy na korzystny wynik rozwiał w 77 minucie Partridge po dośrodkowaniu Edwardsa i kilka chwil później Hogg, który ustalił rezultat precyzyjnym strzałem z 25 metrów. Trzy punkty cieszą ale dwa stracone gole i to w tak prosty sposób dają dużo do myślenia. 23.02.2008 Cressing Road Stadium, Braintree: 469 widzów BSS (32/42) Braintree Town [16] – Bath City [1] 2:4 (0:1) 13. L.Christon 0:1 48. M.McKeever 0:2 64. T.Boot 1:2 69. L.Archer 2:2 77. S.Partridge 2:3 80. L.Hogg 2:4 Bath: C.Astley – G.Jones, L.Christon, J.Rollo, M.Coupe, M.McKeever – J.McKay, L.Hogg, F.Artus - D.Edwards, S.Partridge (82. D.Girloy) MVP: M.McKeever (WOL; Bath City) – 8
  8. rmk

    Someone Somewhere

    Mój powrót na ławkę trenerską po jednomeczowej banicji nastąpił tydzień po wyjazdowym remisie w St.Albans. Na rozkładzie znajdowało się tym razem H&W, które bez wątpienia było jednym z większych rozczarowań sezonu i zamiast bić się o najwyższe lokaty, gniło gdzieś w końcowych strefach tabeli. Do spotkania przystępowaliśmy jako murowani faworyci co też było dla mnie powodem do niepokoju, gdyż wiedziałem że w takich właśnie pojedynkach mamy najwięcej problemów w odpowiednią koncentracją i pokazaniem pełni swoich możliwości. Płomienna mowa w szatni przed pierwszym gwizdkiem miała zmobilizować chłopaków do grania na pełnych obrotach od samego początku. I rzeczywiście podeszli do sprawy z należytą powagą i goście przez całe 90 minut ograniczyli swoje poczynania jedynie do wybijania piłki jak najdalej od swojej bramki. Już w czwartej minucie powinniśmy prowadzić ale Edwards koncertowo spieprzył świetną akcję całego zespołu. Kilka chwil później jak nie należy rozwiązywać sytuacji sam na sam pokazał wszystkim Partridge, który po efektownym balansie ciała wprowadził je w stan upojenia i zaliczył piękną glebę. Trzynasta minuta to strzał McKaya z dwudziestu kilku metrów, po którym piłka zatrzymała się na poprzeczce. W 32 minucie po podaniu Edwardsa Partridge ze spokojem minął bramkarza i mogliśmy na przerwę schodzić przy jednobramkowym prowadzeniu. Już na początku drugiej odsłony goście mieli szansę na wyrównanie, gdy po strzale jednego z ich napastników tym razem to nasza poprzeczka przeżywała ciężkie chwile. Na dwa zero podwyższył w swoim stylu McKeever, czyli lekkim, technicznym strzałem nad murem z rzutu wolnego. Dzieła zniszczenia dopełnił Partridge, który skutecznie egzekwował rzut karny za faul na McKeeverze. Do szatni schodziliśmy przy akompaniamencie braw i owacji na stojąco. Taką grą byliśmy w stanie ograć każdy zespół ligi co niesamowicie budowało nasze morale. Jak wybornie smakowało piwko po meczu tego już opisywać nie będę… 16.02.2009 Twerton Park, Bath: 1260 widzów BSS (31/42) Bath City [1] – Havant & Waterlooville [17] 3:0 (1:0) 32. S.Partridge 1:0 56. M.McKeever 2:0 86. S.Partridge 3:0 rz.k Bath: C.Astley – G.Jones, L.Christon, J.Rollo, S.Simpson, M.McKeever - S.Rogers, S.Pearson (71. L.Hogg), F.Artus - D.Edwards (71. D.Girloy), S.Partridge MVP: S.Partridge (N; Bath City) - 9
  9. rmk

    Someone Somewhere

    Styczeń 2009 Bilans (Bath City): 4-0-1 (12:3) Blue Square South: 1. (59 pkt, 60:34) Finanse: +87.033 funtów (+8.230) Budżet transferowy: 4.185 funtów (10%) Budżet płac: 3.928 funty (3.526 funty) Nagrody: rmk (menadżer miesiąca Blue Square South) Transfery (Polacy): 1. Radosław Majewski (21, OPŚ; Polska U-21: 6/0) z Groclinu Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski do Lewski Sofia za 575.000 funtów 2. Paweł Sasin (25, WOP, PP; Polska U-21: 3/0) z Kolportera Korony Kielce do Lewskiego Sofia za 3. Sebastian Nowak (26, GK; Polska) z Górnika Zabrze do GS Niki Volou za 20.000 funtów Transfery (cudzoziemcy): 1. Goran Pandev (24, OPŚ/NŚ; Macedonia: 28/14) z S.S. Lazio do Sevilla F.C., S.A.D za 14.250.000 funtów 2. Matias Fernandez (21, OPL/Ś; Chile: 20/4) z Villareal C.F., S.A.D do Manchester City za 12.250.000 funtów 3. Alvaro Arbeloa (25, OP/L, WOP; Hiszpania) z FC Liverpool do AS Roma za 11.750.000 funtów
  10. rmk

    Someone Somewhere

    Zagadnięty po meczu o sytuacje z 57 minuty, kiedy to Edwards został ścięty przez obrońcę w polu karnym, odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że sędzia całkowicie wypaczył wynik i że jedyną właściwą drogą jaką powinien obrać była ta na londyńskie Heathrow a stamtąd prosto do wrocławskiej prokuratury, która w ramach nawiązania dobrych stosunków pewnie i jego przykładnie by osądziła. Wypowiedź ta dostała się mediów dostała się i zrobiła się afera. Cała krytyka spłynęła po mnie jak po maśle, byłem święcie przekonany, że karny nam się należał ale leśne dziadki z angielskiego ZPN-u mieli zdanie całkowicie odmienne. Odesłali mnie na trybuny w przyszłym spotkaniu, co oznaczało, że w St. Albans będzie musiał się wykazać mój asystent. Sielanka po prostu. Aby poszło mu nieco łatwiej do zespołu włączyłem wypożyczonego dzień wcześniej z Wycombe Lewisa Christona [19, OŚ; Anglia], który miał uszczelnić naszą defensywę. Sam mecz był marnym widowiskiem. Siedząc wygodnie na trybunach wynudziłem się po stokroć. Defensywnie usposobiony mój zespół zupełnie nie dał pograć w ataku gospodarzom, a jako że sporadyczne kontry w naszym wykonaniu też natrafiały na szczelny mur obronny to skończyło się bezbramkowym remisem. Co prawda w 29 minucie Edwards zdobył bramkę, ale chorągiew bocznego arbitra zatrzepotała w górze i zamiast cieszyć się z prowadzenia, musieliśmy przyznać rację sędziemu. Debiut Christona wypadł przyzwoicie co napawało mnie optymizmem przed następnymi kolejkami. 9.02.2008 Clarence Park, St. Albans: 263 widzów BSS (30/42) St. Albans City [12] – Bath City [1] 0:0 (0:0) Bath: C.Astley – G.Jones, L.Christon, J.Rollo, S.Simpson, M.McKeever - S.Rogers, S.Pearson (71. L.Hogg), F.Artus - D.Edwards (71. D.Girloy), S.Partridge MVP: M.Hyem (PŚ; St. Albans) - 8
  11. rmk

    Someone Somewhere

    Luty otwieraliśmy u siebie spotkaniem z osiemnastym w tabeli Stortford. Nasza znakomita postawa w ostatnich kolejkach przyciągnęła na trybuny rekordową ilość kibiców, co najbardziej ucieszyło księgowego, który z błyskiem w oku liczył wszystkie pensy wpłacane za bilety. Po meczu można było śmiało przyjąć definicję twardego, angielskiego futbolu jako obraz tego pojedynku. W żadnym starciu nie odstawiono nogi, kości trzeszczały czego efektem było przedwczesne opuszczenie boiska przez Hogga i McKaya oraz jednego z rywali. Dodając do tego kompletnie niezrozumiałą czerwień dla Coupe, wyłania się obraz tego pojedynku. Najlepszą okazję zaprzepaścił Edwards w 7 minucie, gdy po jego strzale poprzeczka bramki gości wpadła w rezonans. Bilans zysków i strat był zdecydowanie ujemny. 2.02.2009 Twerton Park, Bath: 1326 widzów (rekord) BSS (29/42) Bath City [1] – Bishop’s Stortford [18] 0:0 (0:0) 33. L.Hogg knt [Bath] 50. J.McKay knt [Bath] 66. T.Williamson knt [BS] 79. M.Coupe cz.k [Bath] Bath: C.Astley – G.Jones, M.Coupe, C.Davidge, S.Simpson, M.McKeever - L.Hogg (33. S.Rogers), J.McKay (50. S.Pearson), F.Artus - D.Edwards, S.Partridge (73. D.Girloy) MVP: G.Jones (OŚ; Bath City) – 8
  12. rmk

    Someone Somewhere

    Świętowanie sukcesu w Hayes tym razem nie trwało zbyt długo. Przed nami był chyba najpoważniejszy, jak do tej pory, sprawdzian naszych umiejętności czyli wyjazdowy pojedynek z niepokonanym dotychczas u siebie wiceliderem z Eastbourne. W tygodniu poprzedzającym to spotkanie skupiłem się głównie na wbijaniu do głów zawodnikom nieco zmodyfikowanej taktyki, która w moim zamyśle miała przynieść nam sukces. Media dodatkowo podgrzewały atmosferę nie dając nam większych szans ale nie zamierzaliśmy się tym w ogóle przejmować. Mieliśmy wyjść na murawę i grać swoją, opartą na determinacji i żelaznej konsekwencji, piłkę. Specjalnie nie musiałem motywować ekipy przed meczem, gdyż emocje na ich twarzach były aż nadto widoczne. Przez całe dziewięćdziesiąt minut optyczną przewagę mieli gospodarze, ale nasza twarda i nieustępliwa gra w obronie i niesamowicie walcząca formacja pomocy zdały egzamin na piątkę z plusem. Niczym wytrawny bokser wypunktowaliśmy rywali zadając tylko dwa celne ciosy, ale za to takie, które zapewniły nam zwycięstwo. W siedemnastej minucie wyprowadziliśmy pierwszy z nich. Po faulu na Partridgu, tym razem nie McKeever a McKay podszedł do piłki ustawionej na dwudziestym metrze i potężną bombą w samo okienko bramki wyprowadził nas na prowadzenie. Gol – stadiony świata. Naszej radości nie było końca, a sam strzelec chyba nie dowierzał w to co zrobił. Czerwona kartka z 62 minuty dla Rollo, jeszcze bardziej zdeterminowała nas do walki i dwie minuty przed końcem zadaliśmy drugi, tym razem nokautujący cios. McKay zagrał na wolne pole do Girloya, który w przedziwny sposób zewnętrzną częścią stopy zawinął piłkę po długim rogu i dwie bramki przewagi dociągnęliśmy do końca spotkania. Gol zdobyty w osłabieniu dobił kompletnie gospodarzy, którym odechciało się gry. Bath świętowało, Geoff który pofatygował się na ten mecz w nowym garniturze i odświętnym krawacie szalał jak nastolatek a ja ściskałem o mało nie podusiłbym chłopaków ze szczęścia. Nie miało dla nas żadnego znaczenia to, że do końca rozgrywek jeszcze dłuuuga droga, liczyło się tylko pokonanie wicelidera na jego stadionie i smakowanie tego triumfu. Szalona i długa noc była zwięczeniem tego sukcesu. 26.01.2009 Priory Lane, Eastbourne: 838 widzów BSS (28/42) Eastbourne Borough [2] – Bath City [1] 0:2 (0:1) 17. J.McKay 0:1 62. J.Rollo cz.k [Bath] 88. D.Girloy 0:2 Bath: C.Astley – G.Jones, M.Coupe, J.Rollo, S.Simpson, M.McKeever ŻK (89. S.Pearson) - L.Hogg, J.McKay, F.Artus - D.Edwards (63. C.Davidge), S.Partridge (45. D.Girloy) MVP: J.McKay (PŚ; Bath City) - 8
  13. rmk

    Someone Somewhere

    Na właściwe tory, po ostatniej porażce, próbowaliśmy powrócić w wyjazdowym pojedynku w Hayes. W składzie zaszyły dwie zmiany w porównaniu do ostatniej jedenastki, Davidge zastąpił zawodzącego Rollo, a w ataku w skutek kontuzji Domorauda wyszedł od początku Girloy. Te dwie roszady pobudziły zespół na tyle, że już w ósmej minucie cieszyliśmy się z prowadzenia. Dośrodkowanie McKeveera z rożnego na gola zamienił niezawodny w takich sytuacjach Simpson. W 16 minucie gospodarze mogli i powinni wyrównać, ale ich napastnik w wyśmienitej sytuacji strzelił wprost w Astleya. Siedemnaście minut później z daleka próbował Edwards lecz trafił jedynie w boczną siatkę. Tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę z piątki wybijał piłkę Astley, Artus przedłużył ją głową do Edwardsa a ten wybiegając zza obrońców ze spokojem strzelił obok bramkarza i na przerwę schodziliśmy z dwubramkowym prowadzeniem. W drugiej części gry gospodarze ruszyli do ataku czego efektem była kontaktowa bramka z wolnego w 64 minucie. Na nasze szczęście na nic więcej nie było ich stać w dniu dzisiejszym i po tym jak w ostatniej akcji meczu, wprowadzony chwilę wcześniej, Partridge dobił ich trzecim golem, po raz siedemnasty w lidze zaprezentowaliśmy taniec zwycięstwa. Obroniliśmy fotel lidera i Geoff mógł chodzić dumny jak paw. 19.01.2009 Church Road, Hayes (Middlesex): 305 widzów BSS (27/42) Hayes & Yeading United [15] – Bath City [1] 1:3 (0:2) 8. S.Simpson 0:1 45+1. D.Edwards 0:2 64. S.Palmer 1:2 90+3. S.Partridge 1:3 Bath: C.Astley – G.Jones, M.Coupe, C.Davidge (78. J.Rollo), S.Simpson, M.McKeever - L.Hogg, J.McKay, F.Artus ŻK- D.Edwards, D.Girloy (90. S.Partridge) MVP: S.Simpson (OŚ; Bath City) – 8
  14. rmk

    Someone Somewhere

    Tydzień później już jako lider rozgrywek podejmowaliśmy nieobliczalne Bognor Regis. Podzielałem zdanie bukmacherów jak i osób postronnych, że tego meczu zlekceważyć nam nie wolno, gdyż goście byli drużyną zagadką. Potrafili wygrywać z najlepszymi a chwilę później tracić punkty z potencjalnymi dostarczycielami punktów. Ten mecz był tego doskonałym przykładem. Pomimo tego, że mieliśmy dużo więcej z gry nie przełożyło się to na końcowy wynik. Rywale wyprowadzili trzy szybkie kontry, strzelając z nich jedną bramkę, dorzucili jeszcze jedną z karnego i było po sprawie. Nasza gra wyglądała przyzwoicie do trzydziestego metra połowy gości. Problem z wykonaniem ostatniego podania był główną przyczyną straty punktów w dniu dzisiejszym. A, że nieszczęścia lubią chodzić parami, na około trzy-cztery tygodnie wyleciał nam ze składu Domoraud. Nad naszymi wypożyczeniami wisiało chyba jakieś fatum. Rekordowo zgromadzona gawiedź przy Twerton Park opuszczała stadion mocno niepocieszona. Mi pozostała głęboka analiza przyczyn porażki i rozmowa z Rollo, którego forma w ostatnim czasie była, lekko mówiąc, niezadowalająca. 12.01.2009 Twerton Park, Bath: 1290 widzów (rekord) BSS (26/42) Bath City [1] – Bognor Regis [14] 1:2 (0:0) 48. D.Loft 0:1 rz.k 56. W.Domoraud knt. 70. L.Nightingale 0:2 87. D.Girloy 1:2 Bath: C.Astley – G.Jones, M.Coupe, J.Rollo (89. C.Davidge), S.Simpson, M.McKeever - L.Hogg, J.McKay, F.Artus (89. S.Pearson) - D.Edwards, W.Domoraud (56. D.Girloy) MVP: L.Nightingale (N; Bognor Regis) – 8
  15. rmk

    Someone Somewhere

    Sukces Lewes smakował jak lampka najlepszego szampana, którą z chęcią wypiłbym z pierwszym zawodnikiem w historii Bath z w pełni profesjonalnym kontraktem, którym stał się pierwszego stycznia Lewis Hogg. Roczna umowa jaką podpisał miała stać się pretekstem do parafowania podobnych z innymi zawodnikami. I tak rzeczywiście się stało. W ślad za nim poszli Edwards, McKeever, Jones, McKay oraz Simpson którzy dostali dwuletnie zawodowe kontrakty czym niezmiernie mnie ucieszyli. Spotkanie z siódmym w tabeli Eastleigh rozpoczęliśmy z naszym najsilniejszym obecnie zestawieniu wobec czego mogłem mieć powody do optymizmu. Pierwsze zagrożenie pod bramką gości stworzyliśmy w 22 minucie gdy dwukrotnie strzał McKeevera w sobie tylko wiadomy sposób obronił bramkarz rywali. Pięć minut później koronkowa akcja w naszym wykonaniu przyniosła prowadzenie. McKay uruchomił prostopadłym podaniem Artusa, ten dośrodkował do Domorauda, który idealnie zgrał piłkę do wchodzącego Hogga i po płaskim strzale mogliśmy zaprezentować swój taniec radości. Przez długi okres po zdobytej bramce z boiska wiało nudą. W 65 minucie goście mieli idealną sytuację do wyrównania ale strzał był tylko w boczną siatkę. Dziesięć minut przed końcem Domoraud dał próbkę swoich umiejętności ale jego strzał z dwudziestu kilku metrów minimalnie minął poprzeczkę. Osiemdziesiąta ósma minuta dała nam drugą bramkę w tym meczu. Całą akcję zainicjował McKay i po podaniu do Hogga to on był teraz asystentem a Domoraud egzekutorem. Gromkie brawa i głośne „Mamy lidera! W Bath mamy lidera!” były dla zwięczeniem tego ciężkiego spotkania. Tryby w naszej maszynie zaczęły zaskakiwać i powoli sunąć do przodu. Mogłem być dumny z chłopaków. 5.01.2009 Twerton Park, Bath: 1280 widzów BSS (25/42) Bath City [2] - Eastlegih [7] 2:0 (1:0) 27. L.Hogg 1:0 88. W.Domoraud 2:0 Bath: C.Astley – G.Jones, M.Coupe, J.Rollo (75. C.Davidge), S.Simpson, M.McKeever - L.Hogg, J.McKay, F.Artus ŻK (75. S.Pearson) - D.Edwards, W.Domoraud MVP: L.Hogg (OPŚ; Bath City) – 8 Grudzień 2008 Bilans (Bath City): 3-0-2 (12:12) Blue Square South: 2. (47 pkt, 54:31) Finanse: +66.711 funtów (+6.111) Budżet transferowy: 2.157 funtów (10%) Budżet płac: 4.062 funty (3.976 funty) Transfery (Polacy): 1. Maciej Stolarczyk (35, OL/Ś, WOL; Polska 8/0) zwolniony z GKS Bełchatów Transfery (cudzoziemcy): 1. Ohad Kadusi (22, N; Izrael U-21: 1/0) z Maccabi Petach-Tikwa do Hapoel Tel-Awiw za 250.000 funtów
  16. rmk

    Someone Somewhere

    Nie wiem co we mnie siedziało, ale wg prasy trzy kolejne klubu z Championship wyrażały chęć zatrudnienia mnie u siebie a były nimi Southampton, Cardiff i Burnley. Miałem coś do zrobienia w Bath i dlatego po raz kolejny przekazałem wszystkim, że bardziej interesuje mnie na chwile obecną posada w Conference niż na zapleczu Premiership. To jak większość na mnie patrzyła w tym momencie było wielce wymowne. Politowanie na ich twarzach mówiło więcej niż większość słów. W klubie nie ukrywali radości z moich słów, zdobyłem ich zaufanie i to cieszyło mnie niezmiernie. Zmiana mentalności i przyzwyczajeń z polskich na angielskie była dla mnie ciężkim zadaniem. Nigdy bym nie pomyślał, że na Boże Narodzenie i pierwszy dzień nowego roku przyjdzie mi siedzieć na trenerskiej ławce. Mogłem zapomnieć o hucznym sylwestrze, lampka szampana, parę toastów wzniesionych naszą żubróweczką i lulu. Rano trzeba było zbierać dupę w troki i jechać do Lewes na mecz, przed którym byliśmy skazywani na trzecią porażkę w sezonie. Pięć kolejnych wygranych gospodarzy u siebie przemawiało za nimi, a nam nie pozostało nic innego jak wprowadzić po raz kolejny nieco zamieszania na angielskich boiskach. To co zrobiliśmy z rywalami na rozpoczęcie Anno Domini ’09, przejdzie do historii. Rozbiliśmy ich w pył nie pozostawiając złudzeń kto był stroną dominującą w tym dniu. Jeśli tak miałby wyglądać cały rok w naszym wykonaniu byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. McKeever z wolnego, Edwards z karnego i Domoraud znów razy dwa, po takim koncercie w naszym wykonaniu nawet kibice gospodarzy bili nam brawo. Wychodziło nam prawie wszystko i kolejny raz wesoły autobus pomknął z kompletem punktów w drogę powrotną do Bath. 1.01.2009 The Dripping Pan, Lewes: 565 widzów BSS (24/42) Lewes [5] – Bath City [2] 0:4 (0:2) 24. M.McKeever 0:1 31. W.Domoraud 0:2 47. W.Domoraud 0:3 59. D.Edwards 0:4 rz.k. Bath: C.Astley – G.Jones, M.Coupe, J.Rollo, S.Simpson, M.McKeever - L.Hogg, J.McKay ŻK (70. S.Pearson), F.Artus - D.Edwards (70. D.Girloy), W.Domoraud (85. C.Davidge) MVP: W.Domoraud (N; Bath City) - 9
  17. rmk

    Someone Somewhere

    O ile propozycja pracy z Wolves jaką otrzymałem na początku swojej przygody z Bath była sensacją wyssaną z dziennikarskiego palca, o tyle odzew ze strony Crystal Palace i Preston w dniu dzisiejszym miał już w sobie jakąś część prawdy. Znów umieszczono mnie jako głównego kandydata do objęcia schedy po managerach wyrzuconych w tych klubach, na co grzecznie aczkolwiek jak najbardziej poważnie odpowiedziałem, że moje miejsce jest w Bath i na razie chcę wykazać się w tym mieście. Geoff mało mnie udusił ze szczęścia gdy tylko dowiedział się o tej wiadomości, mówiąc że ma lojalność dowodzi tego że porządny ze mnie człowiek. - Money, Money – w tym momencie większość z emigrantów rzekłaby pewnie te słowa, ale dla mnie było coś ważniejszego od nich. Była to chęć stworzenia z tej amatorskiej drużyny w pełni profesjonalnego klubu grającego kilka lig wyżej. Zdawałem sobie sprawę, ze podejmuję się zadania z góry skazanego na porażkę ale tylko mobilizowało mnie to do jeszcze większej pracy. Po pół roku pracy w klubie mogłem cieszyć się z pozyskania drugiego zawodnika, który miał ochotę wykazać się przy Twerton Park. Wilfried Domoraud trafił do nas na trzymiesięczne wypożyczenie z Yeovil Town. Ten dziewiętnastoletni napastnik miał już za sobą debiut w młodzieżowej reprezentacji Francji, więc jego pojawienie się wywołało spore poruszenie wśród fanów. Aby nie trzymać ich w niepewności co do jego umiejętności, dałem mu szansę już nazajutrz, w domowym spotkaniu z Thurrock. Jedyną zmianą w składzie z porównaniu z poprzednim meczem była właśnie obecność Wilfrieda, który zagrał w miejsce Girloya. W 20 minucie Edwards zmarnował sytuację sam na sam, strzelając wprost w bramkarza i wywalczając jedynie rzut rożny. Co się jemu nie udało to wyszło Simpsonowi. Rollo dośrodkował na piąty metr i Sekani głową umieścił piłkę w siatce. Osiem minut później Domoraud wkupił się w łaski kibiców najlepiej jak mógł wyprowadzając nas na dwubramkowe prowadzenie po silnym strzale z dwudziestego metra. Dwie minuty po wznowieniu drugiej połowy ponownie nasz nowy nabytek strzelił bramkę tym razem po efektownym zagraniu od Edwardsa i miękkim lobie nad wychodzącym bramkarzem. W tym momencie Thurrock było już na kolanach, a my mogliśmy spokojnie prowadzić grę. Goście zdobyli co prawda honorową bramkę ale nie miała ona żadnego wpływu na mecz, gdyż zaraz po niej sędzia zakończył spotkanie. Schodząc do szatni Wilfried dostał owację na stojąco, lepszego debiutu nie mógł sobie wymarzyć. 29.12.2008 Twerton Park, Bath: 1048 widzów BSS (23/42) Bath City [2] – Thurrock [19] 3:1 (2:0) 20. S.Simpson 1:0 28. W.Domoraud 2:0 47. W.Domoraud 3:0 90+2. Ch.Stadhard 3:1 rz.k Bath: C.Astley – G.Jones, M.Coupe, J.Rollo, S.Simpson, M.McKeever (86. C.Davidge) - L.Hogg, J.McKay (68. S.Pearson), F.Artus - D.Edwards (86. D.Girloy), W.Domoraud MVP: W.Domoraud (N; Bath City) - 9
  18. rmk

    Someone Somewhere

    @ leyzer87 - to tylko ładnie wygląda, gorzej ze stanem faktycznym naszych umiejętności, zastanawiam się tylko kiedy ten czar pryśnie... Tabela się trochę rozjechała za co przepraszam, niestety nie mam już możliwości edycji... Znalezienie odpowiedniego mieszkania w przedświątecznym okresie okazało się zadaniem niemożliwym do wykonania. Nawet wszechobecne mikołaje nie chciały mi sprezentować jakiejś ciekawej oferty w przystępnej cenie więc mój pobyt w Bristolu pośród wesołej gromady emigrantów z kaczogrodu musiał jeszcze trochę potrwać. Najbardziej rodzinne święta w roku przyszło mi spędzić w towarzystwie murarza, tynkarza, roznosiciela ulotek, barmana i kierowcy. Gdyby tak wśród nas był choć jeden kucharz, byłoby choć trochę świątecznie. A tak było tylko lub aż swojsko. Bardzo swojsko. Nasze smutki spowodowane rozłąką z rodziną zalaliśmy morzem ognistego napoju, co choć na trochę pozwoliło zapomnieć nam o tym, że jesteśmy tak daleko od domu. Zamiast kolęd było chóralne darcie mord w bliżej nieokreślonej tonacji, zamiast dwunastu potraw jakaś namiastka wieczerzy. Do snu kołysałem się już w rytmach mojego ukochanego When Things Go Wrong i było tak świątecznie. Życie, życie… Z tego marazmu wyciągnął mnie start drugiej rundy rozgrywek. Czas było wrócić na trenerską ławkę i prowadzić Bath ku chwale. Chcieliśmy zrobić naszym fanom świąteczny prezent i przywieźć z wyjazdowego pojedynku trzy punkty. Drugi dzień świąt Bożego Narodzenia po raz pierwszy spędziłem na meczu, nie zaś przy suto zastawionym stole. Miał być śnieg, była ulewa. Miał być lekki mróz było trzy stopnie w plusie. Miało być bezwietrznie a mało wiatr nie pourywał głów. Miał być spokojnie prowadzony mecz z ostanią ekipą w tabeli, był sporo nerwów. Wszystko na opak, jak zawsze zresztą. Ledwo co rozpoczął się mecz Jones sfaulował rywala na dwudziestym metrze i na dzień dobry dostaliśmy bramkę. Moje chłopaki widocznie też nie próżnowali przy świątecznym stole, bo skoncentrowani byli jak przecier marnej jakości. Pierwsza połowa minęła pod znakiem męki wszystkich zgromadzonych i zmuszonych oglądać popisy dwudziestu dwóch jegomości na murawie. Nie działo się kompletnie nic godnego odnotowania. Ostre słowa jakie padły w szatni nie ruszyły ani trochę sumień mojej ekipy i drugie 45 minut zaczęli w takim stylu jak skończyli poprzednie. Jako zespół wypadliśmy tak blado jak lico gejszy, więc jedynym ratunkiem była jakaś desperacka indywidualna akcja. I właśnie taką przeprowadził w 73 minucie Edwards, który po minięciu rywala uderzył mocno w długi róg z narożnika pola karnego i mecz zaczynał się od początku. Osiem minut później pierwsza akcja trójkowa w dniu dzisiejszym w naszym wykonaniu przyniosła nam zwycięskiego gola. Pearson prostopadle do Hogga, który dojrzał nieobstawionego Girloya a ten ze spokojem zrobił to co do niego należało. Zwycięstwo w męczarniach, ale zwycięstwo. O stylu szybko się zapomni, wynik idzie w świat. Runda zaczęła się tak jak planowałem. 26.12.2008 Woodspring Park, Weston-super-Mare: 175 widzów BSS (22/42) Weston-super-Mare [22] – Bath City [2] 1:2 (1:0) 1. D.Brady 1:0 73. D.Edwards 1:1 81. D.Girloy 1:2 Bath: C.Astley – G.Jones, M.Coupe, J.Rollo ŻK, S.Simpson, M.McKeever - L.Hogg, J.McKay ŻK (66. S.Pearson), F.Artus - D.Edwards (90. D.Williams), D.Girloy MVP: Darren Brady (OPL; Weston-super-Mare) - 8
  19. rmk

    Someone Somewhere

    Żenująca wręcz postawa Rollo w ostatnim meczu tak bardzo mnie rozzłościła, że postanowiłem iż jego budżet przedświątecznych zakupów będzie skromniejszy o jedną tygodniówkę. Przyjął to z zadziwiającym spokojem powstrzymując się od zbędnych komentarzy. Dodatkowo oficjalnym upomnieniem zostali nagrodzeni Jones, Hogg i Girloy, którzy wzięli dobry przykład od Jima i trzymali gęby na kłódkę. Nasza postawa w rundzie jesiennej było zaskoczeniem dla wszystkich, nas samych nie wyłączając z tego grona. Druga pozycja w połowie sezonu była czymś o czym nawet nie marzyłem przed rozpoczęciem rozgrywek. Do spokojnego utrzymania się w lidze brakowało nam, wg moich przypuszczeń, jeszcze około dziesięciu punktów, więc tak szybko zrealizowany cel jaki postawiłem na początku sobie i chłopakom był powodem wielkiego zadowolenia. Przyszedł czas na krótki urlop, dałem drużynie dziesięć dni wolnego a sam zająłem się w końcu poszukiwaniem odpowiedniego lokum w Bath, gdyż codzienne dojazdy z Bristolu zaczęły mnie po prostu denerwować… Blue Square South - runda jesienna 2008 Miejsce | Drużyna | Mecze | Wygrane | Remis | Przegrane | Zdobyte | Stracone | Pkt 1 | Eastbourne Boro | 21 | 13 | 6 | 2 | 43 | 25 | 45 2 | Bath City | 21 | 12 | 5 | 4 | 43 | 29 | 41 3 | Lewes | 21 | 12 | 2 | 7 | 40 | 35 | 38 4 | Sutton United | 21 | 11 | 4 | 6 | 31 | 28 | 37 5 | Welling | 21 | 11 | 4 | 6 | 40 | 29 | 37 6 | Cambridge City | 21 | 9 | 7 | 5 | 43 | 33 | 34 7 | Eastleigh | 21 | 10 | 2 | 9 | 42 | 39 | 32 8 | Newport County | 21 | 7 | 7 | 7 | 33 | 28 | 30 9 | Bognor Regis | 21 | 8 | 7 | 6 | 30 | 31 | 29 10 | Bromley | 21 | 9 | 4 | 8 | 41 | 40 | 29 11 | Bishop's Stortford | 21 | 8 | 5 | 8 | 26 | 24 | 29 12 | St.Albans | 21 | 7 | 5 | 9 | 41 | 40 | 29 13 | Hampton & Richmond | 21 | 7 | 7 | 7 | 35 | 28 | 28 14 | Fisher | 21 | 8 | 3 | 10 | 41 | 44 | 26 15 | Hayes & Yeading | 21 | 8 | 2 | 11 | 28 | 33 | 25 16 | Havant & Waterlooville| 21 | 6 | 6 | 9 | 31 | 37 | 25 17 | Dorchester | 21 | 6 | 6 | 10 | 38 | 30 | 24 18 | Basingstoke | 21 | 6 | 6 | 9 | 27 | 49 | 24 19 | Thurock | 21 | 6 | 4 | 11 | 39 | 52 | 22 20 | Braintree | 21 | 5 | 7 | 9 | 30 | 42 | 22 21 | Maidenhead | 21 | 5 | 5 | 11 | 22 | 29 | 20 22 | Weston-super-Mare | 21 | 2 | 7 | 13 | 16 | 38 | 13
  20. rmk

    Someone Somewhere

    Klamrą spinającą rundę jesienną był wyjazdowy mecz w Sutton z miejscowym United. Od dawna nie miałem do dyspozycji swojego teoretycznie najsilniejszego składu, więc gdy pojawiła się taka możliwość, w mych myślach zagościła mała nutka optymizmu. Nasz przeciwnik miał znakomity bilans domowych spotkań, my zaś wyjazdowych więc nie trzeba było większej reklamy przed tym pojedynkiem, który został okrzyknięty hitem ostatniej kolejki. To co ujrzeli wszyscy w Sutton, było niczym zderzenie walca z przypadkowym samochodzikiem, który zaplątał się gdzieś na jego drodze. Zostaliśmy rozjechani i nie mieliśmy w dniu dzisiejszym kompletnie nic do powiedzenia. Sprawnie działająca maszynka z Gander Green Lane obnażyła wszystkie bramki Bath i pokazała, że drugie miejsce jakie zajęliśmy na półmetku rozgrywek było bardziej dziełem przypadku niż naszych umiejętności. Na całej linii zawiodło dwóch graczy, których uważałem za podpory zespołu, co było dla mnie przykrym rozczarowaniem i niemiłą niespodzianką. Na krótki urlop udaliśmy się z mieszanymi uczuciami, z jednej strony pozycja wicelidera dawała powody do olbrzymiej radości, z drugiej ten mecz i rzeczywista siła naszej kadry zmuszała do myślenia… 8.12.2008 Gander Green Lane, Sutton: 519 widzów BSS (21/42) Sutton United [5] – Bath City [2] 4:1 (3:0) 2. W.McBean 1:0 5. M.Buari 2:0 15. C.Dundas 3:0 55. C.Dundas 4:0 79. A.Hamilton 4:1 Bath: C.Astley – G.Jones (31. A.Hamilton), S.Simpson, M.Coupe, J.Rollo (63. C.Davidge), M.McKeever - L.Hogg, J.McKay, F.Artus - D.Edwards, D.Girloy (69. S.Partridge) MVP: C.Dundas (N; Sutton United) – 9
  21. rmk

    Someone Somewhere

    Dostrzegając wysoką formę Edwardsa, uznałem za stosowne pochwalić go w mediach co spotkało się ze sporą aprobatą kibiców, którym również jego gra w ostatnim okresie mocno przypadła do gustu. Do ostatniego pucharowego meczu w tym roku posłałem w bój tych, którzy mieli rozegranych jak dotychczas najmniej spotkań i teoretycznie tworzyli mój, mocno niedopasowany, drugi garnitur. Samo spotkanie okazało się bardzo emocjonującym, choć piłkarsko dość słabym, widowiskiem. Sześć bramek, w tym jedna samobójcza, przestrzelony rzut karny zapewniło kibicom sporo wrażeń, szkoda tylko że to nie my schodziliśmy z boiska jako zwycięzcy. Jako, że w każdych minusach szukam plusów, tak i tym razem tłumaczyłem sobie, że wyjdzie to nam na dobre w lidze. Będziemy mogli się teraz skupić tylko na niej co powinno przynieść wymierne efekty. Marzenia o dobrych, pucharowych występach musieliśmy odłożyć na przyszły sezon. 4.12.2008 Twerton Park, Bath: 543 widzów Puchar Conference Płd. (3 runda) Bath City – Newport County 2:4 (1:2) 5. C.Smith 1:0 (sam.) 18. C.Hughes 1:1 27. R.Evans 1:2 57. C.Hughes 1:3 70. S.Partridge 2:3 75. S.Partridge [s]rz.k[/s] 76. J.Simpson 2:4 Bath: P.Evans – C.Davidge, M.Coupe, D.Williams, J.Lovergrove (60. S.Simpson), C.Francis – S.Pearson, S.Rogers, L.Hogg – S.Partridge, P.Walsh MVP: C.Hughes (N; Newport County) – 9
  22. rmk

    Someone Somewhere

    @ Milky - dzięki za miłe słowa. To mój debiut na forum, więc mała liczba komentarzy jest pewnie w jakimś stopniu tym podyktowana Ofiarą naszej sportowej złości okazało się Bassingstoke. Sam mecz kosztował mnie znów sporo nerwów, ale tym razem była to wina tylko i wyłącznie beztroskiej gry w defensywie moich zawodników. Pierwsza składna akcja w meczu przyniosła od razu gola dla gości. Fitzgerald posłał bombę z szesnastego metra, Astley nawet nie zareagował i znów mogliśmy zapomnieć o grze na zero z tyłu. W 22 minucie uśmiech zagościł na mej twarzy, a na trybunami zawładnął okrzyk radości. Po popisowym dośrodkowaniu z rogu McKeevera, Jones dopełnił tylko formalności i znów startowaliśmy z równego pułapu. W 32 minucie goście oddali groźny strzał ale na nasze szczęście minimalnie niecelny. Trzy minuty później przez Twerton Park przeszło kolejne tornado radości. Mckay wypatrzył Girloya, który minąwszy zwodem obrońcę idealnie wyłożył piłkę, niczym kelner z Ritza, na tacy Edwardsowi i nie pozostało mu nic innego jak wpakowanie jej do pustej bramki. Ręce same składały się do oklasków. Mogło być jeszcze piękniej, gdyby tuż przed końcem pierwszej połowy Hogg miał lepiej ustawiony celownik. W przerwie przestrzegłem ekipę przed odpuszczaniem, ale na drugie czterdzieści pięć minut wyszli rozkojarzeni w efekcie czego zanim fani posadzili swoje cztery litery na siedzeniach, na tablicy wyników ujrzeli remis. Drugą bramkę dla gości zdobył Fitzgerald wykorzystując zabawę Rollo przed naszym polem karnym. Po kwadransie przebudziliśmy się z letargu i gdy po solowej akcji Artusa, obrońca rywali wyciął go z zegarmistrzowską precyzją w polu karnym, sędzia nie miał innego wyjścia jak wskazać na jedenasty metr. Wapno pewnym strzałem wykorzystał Edwards i po raz trzeci fala entuzjazmu zawładnęła trybunami. Poszliśmy za ciosem i kilkanaście minut później, po kopii akcji z 22 minuty, Jones zdobył swojego drugiego, a w sumie czwartego gola dla nas. Do końca pojedynku skupiliśmy się na obronie rezultatu i grudzień rozpoczęliśmy najlepiej jak mogliśmy zdobywając cenne trzy punkty. 1.12.2008 Twerton Park, Bath: 1051 widzów BSS (20/41) Bath City [2] – Bassingstoke [13] 4:2 (2:1) 7. S.Fitzgerald 0:1 22. G.Jones 1:1 35. D.Edwards 2:1 46. S.Fitzgerald 2:2 60. D.Edwards 3:2 rz.k. 73. G.Jones 4:2 Bath: C.Astley – G.Jones, A.Hamilton, M.Coupe, J.Rollo (64. S.Pearson), M.McKeever - L.Hogg, J.McKay (88. S.Rogers), F.Artus - D.Edwards (88. S.Partridge), D.Girloy MVP: G.Jones (OŚ; Bath City) – 9
  23. rmk

    Someone Somewhere

    Jako, że całe swe żale po meczu z Welling przekazałem żądnym sensacji pismakom, zostałem upomniany przez angielski ZPN i poinformowany, że jeśli kiedyś usłyszą z moich słów wypowiedzi w podobnym tonie to odsuną mnie od prowadzenia zespołu. Też mi coś, banda idiotów i tyle. Leśne dziadki widocznie na całym świecie mają swe klony. Listopad 2008: Bilans (Bath City): 4-0-3 (13:11) Blue Square South: 2. (38 pkt, 38:23) Finanse: +60.600 funtów (+10.043) Budżet transferowy: 2.157 funtów (10%) Budżet płac: 3.837 funty (3.976 funty) Transfery (cudzoziemcy) 1. Mickael Chretien (23, OP/Ś, WOP; Maroko: 2/0) z AS Nancy-Lorriane do Olympique de Marseille za 3.500.000 funtów 2. John Alvbage (25, GK; Szwecja: 3/0) z Viborg Fodsports do IF Elfsborg za 875.000 funtów 3. Lauri Dalla Valle (16, OPŚ/NŚ; Finlandia) z JIPPO Joensuu do FC Liverpool za 85.000 funtów
  24. rmk

    Someone Somewhere

    Na zakończenie naszego wyjazdowego tournee gościliśmy w Weeling. Jeśli myśleliśmy o tym aby już po jesiennej rundzie mieć zapewnione w miarę spokojne granie w lidze, tego meczu nie należało przegrać. Sen z powiek spędzał mi ciągle kłopot z zestawieniem defensywy, wobec czego byłem zmuszony postawić na dwie persony, które pojawić się w składzie raczej nie powinny. Brak chętnych do zasilenia czarno-białego teamu dokuczał mi coraz bardziej, o komforcie prowadzenia zespołu zapomniałem już dawno jeśli w ogóle takowy kiedyś posiadałem. Spotkanie rozpoczęło się po naszej myśli, już w 8 minucie McKeever, w swoim stylu, mierzonym strzałem z wolnego strzelił na jeden zero. Gospodarze zabrali się za odrabianie strat, w ataku raz za razem szukał swojej szansy Coleman lecz w pierwszej połowie wynik już nie uległ zmianie. Zwiastunem kłopotów w drugiej połowie była dla nas już pierwsza akcja Welling, w której tylko dzięki wybiciu przez Hamiltona piłki z linii bramkowej nie straciliśmy gola. W 54 minucie napór gospodarzy przyniósł skutek dzięki wybitnej pomocy sędziego, który dopatrzył się faulu Jonesa w polu karnym. Pokaźna wiązanka w niezrozumiałym dla wyspiarzy języku, jaka poleciała w kierunku rozjemcy tego meczu była namiastką tego co miałem ochotę z nim wtedy zrobić. Karny duch i zrobiło się remisowo. Jeszcze nie zdążyłem ochłonąć po poprzedniej sytuacji a dostaliśmy drugą bramkę. Sprytny strzał Colemana z dwudziestego metra całkowicie zaskoczył Astleya i musieliśmy gonić wynik. Kompletnie zagubionego Jonesa zastąpił Williams i nasza gra obronna jako tako zaczęła wyglądać. W 72 minucie dopięliśmy swego, gdy Edwards po asyście Hogga uwolnił się spod opieki obrońcy i płaskim strzałem wyrównał stan meczu. W 80 minucie kolejny raz głównym bohaterem zapragnął być sędzia i uznał gola dla miejscowych zdobytego z czterometrowego spalonego. Myślałem, że zejdę na zawał. Mając pod nogą bidony z wodą całą swoją złość wyładowałem właśnie na nich i po pięknym uderzeniu prostym podbiciem, pięknie się wkomponowały w wiatę ławki rezerwowych. Powstrzymałem się od większego spustoszenia tylko dlatego, że nie chciałem aby w kilku następnych meczach moimi grajkami dowodził mój pseudo-asystent. Dwie minuty później McKeever z wolnego sprawdził wytrzymałość poprzeczki i moje ciśnienie osiągnęło stan maksymalny. Przegraliśmy grając przeciwko czternastu przeciwnikom i dlatego nie miałem żalu do chłopaków. Wręcz przeciwnie, zagrali naprawdę bardzo dobry mecz, ale z bandą przekupnych gwizdków nigdy się nie wygra. Myślałem, że uciekłem daleko od tego bagna ale i tu zaczęło robić się swojsko. Życie kolego, samo życie… 27.11.2008 Park View Road, Welling: 399 widzów BSS (19/42) Welling [7] – Bath City [2] 3:2 (0:1) 8. M.McKeever 0:1 54. J.McMahon 1:1 rz.k 57. O.Coleman 2:1 72. D.Edwards 2:2 80. O.Coleman 3:2 Bath: C.Astley – G.Jones, A.Hamilton ŻK, S.Jones (58. D.Williams), J.Rollo, M.McKeever - L.Hogg, J.McKay (65. S.Rogers), F.Artus - D.Edwards, D.Girloy MVP: O.Coleman (N; Welling) - 8
  25. rmk

    Someone Somewhere

    Trzy dni później nastał czas listopadowych, pucharowych ostatków. Trzecia runda FA CUP zmusiła nas do wycieczki w okolice Londynu. Amatorska drużyna gospodarzy poradziła sobie z nami dzięki mojemu szalonemu pomysłowi, który miał w sobie znamiona piłkarskiego samobójstwa. Dwóch dzieciaków plus emeryt jako blok defensywny nie mogło i nie przyniosło nam awansu do kolejnego szczebla tych rozgrywek. Tylko dzięki wyjątkowej nieskuteczności ekipy z Meadow Park zawdzięczaliśmy, to że nie wyjechaliśmy stamtąd z bagażem kilku goli więcej. Trafienie Jonesa po rzucie rożnym w 44 minucie było jedyną akcją, w której na poważnie byliśmy w stanie zagrozić gospodarzom. Geoff był wyjątkowo niepociesozny, gdyż wyśnił on sobie nas w pierwszej rundzie. No cóż, to nie sen to jawa. 24.11.2008 Meadow Park, Borehamwood: 166 widzów FA Trophy (3runda kwal.) Boreham Wood – Bath City 2:1 (1:1) 29. R.Spencer 1:0 44. S.Jones 1:1 79. R.Woodward 2:1 Bath: P.Evans – J.Lovergrove, S.Jones, A.Hamilton ŻK, C.Davidge, C.Francis – J.McKay, L.Hogg, S.Pearson – P.Walsh, S.Partridge (82. D.Giroly) MVP: R.Spencer (OPP/L/Ś; Boreham Wood) – 8
×
×
  • Dodaj nową pozycję...