Nie mów, że uczestniczysz w tych kółkach wzajemnej adoracji i lizania sie po jajkach
Poszedłem pierwszy raz. Kłótnie dziadów, wrzeszczące baby, chwalenie się osiągnięciami, przebytymi kursami, wykształceniem... brakowało tylko kubła na rzygi. Nigdy więcej.
Uf. Myślałem, że już totalnie Miasteczko Wilanów pomieszało Ci w głowie.
U mnie na mareckim rejonie zawsze była stała grupa mieszkańców, która bardzo starała się zmienić oblicze osiedla (oczywiście na chęciach i gadkach zawsze się kończyło). Były wielkie zebrania (zazwyczaj w garażu podziemnym albo na dziedzińcu), potem jakieś ogłoszenia w windzie, a kończyło się to wszystko zawsze jednym wielkim niczym.