Skocz do zawartości

Tuvar

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    228
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Tuvar

  1. Długo głowiłem się nad grą Śląska w tej rundzie. Nie ma się co uszukiwać; gramy tragicznie i z wielkim trudem zdobywamy kolejne punkty. Teraz wszystko zapowiadało się dobrze. Polonia zgubiła punkty ze Stalą, dzięki czemu zwycięstwo Łomżą mogło nam zapewnić awans na 1. pozycję w lidze. Nie było łatwo. Rywale z wielką łatwością konstruowali akcje. My nastawiliśmy się na kontrę i, jak pokazał czas, słusznie. Po jednym z niedokładnych podań piłkę w środku pola odzyskał Szewczyk i zagrał błyskawicznie do Sachy. Przebojowy skrzydłowy dośrodkował z lewej strony boiska wprost na głowę Karola Gregorka, który bez problemu umieścił piłkę w siatce. Obawiałem się, że mogą to być miłe złego początki. Na szczęście się myliłem. Kilka chwil później ponownie świetnie zaprezentował się Szewczyk. Teraz, nasz doświadczony pomocnik odważnym wśligiem odzyskał piłkę, a następnie długim podaniem uruchomił napastników. Piłkę przejął Ulatowski i błyskawicznie zagrał do wychodzącego z prawej strony Klofika. Najlepszy asystent ligi tym razem uderzył nie do obrony i podwyższył wynik. Po kilkunastu minutach Klofik ponownie pokazał nam swoje nieprzeciętne umiejętności. Najpierw ośmieszył kryjącego go obrońcę, a później z trudnej sytuacji dośrodkował w pole karne. Tam wyjątkowym sprytem popisał się Szewczuk i strzałem pod poprzeczkę zdobył trzecią bramkę dla naszego zespołu. Po przerwie mieliśmy ciąg dalszy wielkiej strzelaniny. Już 6. minut po zmianie stron w piłkę nie trafił stoper gości, co skrzętnie wykorzystał Sacha, w pełnym gazie mijając bramkarza i zdobywając cudownego gola. Dawno nie widziałem tak rozpędzonego Śląska. Co prawda w doliczonym czasie meczu honorową bramkę dla czerwono-białych zdobył Jurgielewicz, jednak to nie było najważniejsze. W końcu zagraliśmy dobre spotkanie, a na rezultaty nie trzeba było długo czekać. Zostały dwa mecze do końca sezonu, a wygrywając w jednym z nich, mamy szansę na bezpośredni awans do Orange Ekstraklasy! Wrocław, Oporowska; 09.05.2008 widzów: 4159 2 liga 32/34 [9] ŁKS Łomża - [2] Śląsk Wrocław 1:4 (0:3) [90+2' Jurgielewicz - Gregorek 11', Klofik 19', Szewczuk 43', Sacha 51'] MoM: Patryk Klofik (OP PŚ; Śląsk Wrocław) 9 Olszewski - Wołczek, Kiciński, Pokorny, Cap - Klofik, Szewczyk, Sacha (63' Gancarczyk) - Szewczuk (57' Dudek) - Ulatowski, Gregorek (71' Majkowski)
  2. To zależy. Próbuję wszystykich rozwiązań, które w poprzednich klubach działały wyśmienicie. Chyba autorzy gry specjalnie zrobili taki trik, aby Śląsk wiosną grał antyfutbol. Mimo tego nie poddajemy się... Tegoroczny kalendarz rozgrywek Pucharu Polski ułożył się w tak przedziwny sposób, że półfinał z Kmitą musieliśmy rozgrywać dopiero na początku maja. Do gry egzekwowałem najlepszych graczy z Gregorkiem i Ulatowskim ma czele. Spotkanie zaczęło się dla nas doskonale. Błyskawicznie przez linię obrony przedarł się Gregorek i w 4. minucie mocnym uderzeniem przy słupku dał nam prowadzenie. Jednak chwilę potem jeden z naszych filarów musiał opuścić murawę. Telichowski został brutalnie potraktowany przez rywala, przez co nie mógł kontynuować gry. W jego miejsce pojawił się Cap, który chwilę potem zapoczątkował groźną akcję. Czech po długim rajdzie lewą flanką dograł piłkę na nogę Ulatowskiego. Najlepszy napastnik naszej drużyny pomylił się nieznacznie przez co goście mieli jeszcze matematyczne szanse, by doprowadzić do wyrównania. Nieporadność Kmity pod naszą bramką szybko się zemściła. Co prawda mocne uderzenie Klofika z rzutu wolnego cudem obronił bramkarz, jednak chwilę potem golkiper przyjezdnych nie miał nic do powiedzenia. Piłkę w polu karnym otrzymał Łudziński i mocnym strzałem z pierwszej piłki ustalił wynik meczu. Rewanż w Zabierzowie wydaje się tylko formalnością. Wrocław, Oporowska; 06.05.2008 widzów: 2649 PP półfinał 1/2 [-] Śląsk Wrocław - [-] Kmita Zabierzów 2:0 (1:0) [Gregorek 4', Łudziński 61'] MoM: Krzysztof Ulatowski (OP/N Ś; Śląsk Wrocław) 8 Olszewski - Wołczek, Kiciński, Pokorny, Telichowski (8' Cap) - Klofik (61' Sacha), Szewczyk, Dudek, Gancarczyk - Gregorek (50' Łudziński), Ulatowski
  3. Z całą stanowczością muszę stwierdzić, że pogłoski o tragicznej formie Śląska w rundzie wiosennej, są w pełni prawdziwe. Na nic zdają się nowe ustawienia taktyczne, polecenia indywidualne, bądź rozmowy motywacyjne. Nawet, gdy wysoko wygrywamy to i tak nasza gra pozostawia wiele do życzenia. Całkowicie odpuszczamy z kryciem, co sprawia że rywale mają wiele okazji do zdobycia bramki, a tylko ich nieudolność pozwala nam utrzymać wynik. Stąd w spotkaniu 31. kolejki przeciwko Warcie Poznań ustawiłem zespół zupełnie inaczej. Teraz mieliśmy grać bliżej pomiędzy poszczególnymi formacjami i o wiele dokładniej. Łatwo jest zrozumieć moją frustrację, gdy w 6. minucie spotkania Olszewski musiał wyciągać piłkę z siatki. Piłkę w obrębie szesnastki otrzymał Ekwueme i jednym zwodem ośmieszył dwójkę naszych środkowych obrońców, a później mocnym strzałem posłał piłkę obok słupka. Wszystko się spieprzyło. Zespół, który miał grać futbol z innej planety, nie potrafi skonstruować żadnej sensownej akcji. Dopiero w drugiej połowie coś się zaczęło dziać. Najpierw na strzał z dystansu zdecydował się Ulatowski, a chwilę później ten sam zawodnik dostał doskonałą piłkę, jednak jego strzał z trzech metrów znacznie minął bramkę gości. Z rozpaczą spoglądałem na zegarek, a gdy sędzia gwizdnął po raz ostatni nie wytrzymałem. Bez żadnego słowa poszedłem do szatni, a później błyskawicznie udałem się do swojego domu, nie zamieniając z zawodnikami nawet pół słowa. Wrocław, Oporowska; 03.05.2008 widzów: 4159 2 liga 31/34 [2] Śląsk Wrocław - [15] Warta Poznań 0:1 (0:1) [Ekwueme 6'] MoM: Błażej Jankowski (OŚ, DP; Warta Poznań) 8 Olszewski - Wołczek, Kiciński, Pokorny, Telichowski - Sacha (63' Klofik), Szewczyk, Dudek (79' Kaźmierczak), Gancarczyk - Gregorek (50' Łudziński), Ulatowski
  4. Ostatniego dnia kwietnia odbyło się losowanie półfinału Pucharu Polski. Oprócz nas do rozlosowania zostały zespoły Korony Kielce i Legii Warszawa. Największą sensacją jest obecność na tym szczeblu rozgrywek Kmity Zabierzów. Szybko, bo już po pierwszej serii losowań wiedziałem na kogo trafi mój zespół. Natrafiliśmy na naszego 2. ligowego rywala! Wystarczy zagrać na swoim normalnym, wysokim poziomie a mamy szansę na awans do finału. Wieczorem doszła do nas smutna wiadomość. Zespół Polonii Warszawa, który wiosną idzie jak burza, gładko wygrał swój mecz i wyprzedził nas w tabeli! Klub ze stolicy ma lepszy bilans bramek od naszego klubu i dzięki temu "połknęli" nas. Podsumowanie miesiąca: kwiecień 2008 Bilans spotkań: 6 [4-1-1] | bramki: 11:3 2. liga: 1 [+1] | bramki: 8:1 Puchar Polski: ćwierćfinał [vs Wisła Kraków 1:1; 2:1] | półfinał [vs Kmita Zabierzów -:-] Finanse: € 482 tys. (+ € 315 tys.) Budżet transferowy: € 111 tys. Transfery (kraj): brak Transfery (zagranica): brak Ligi europejskie: Anglia: Man Utd [+11] {M} Belgia: Anderlecht [+14] {M} Francja: Olympique Lyon [+3] Grecja: Panathinaikos [+2] Hiszpania: Real Madryt [+10] {M} Holandia: Ajax [+7] {M} Niemcy: HSV [+0] Polska: Zagłębie Lubin [+2] Portugalia: FC Porto [+1] Rosja: FK Moskwa [+1] Szkocja: Celtic [+9] {M} Włochy: Inter [+0] Mecze reprezentacji Polski: brak Polskie kluby w europejskich pucharach: brak Ranking światowy: 1. Brazylia 1681 [+0], 2. Włochy 1643 [+0], 3. Anglia 1599 [+0] | 43. Polska 683 [+2]
  5. zespoły z drugiej ligi są strasznie nieprzewidywalne... myślisz, że rozbijesz taki Motor 6:0, a oni gryzą trawę i walczą do ostatniej sekundy...
  6. Fajnie, że są na świecie są jeszcze optymiści Na zakończenie trzydziestej kolejki do Wrocławia przybył zespół Tur Turek, który w dotychczasowych spotkaniach zdobył... osiem punktów. Nasi dzisiejsi rywale są już praktycznie zdegradowani do trzeciej ligi, co wcale nie oznaczało że możemy liczyć na łatwe trzy punkty. Przyjezdni grali bardzo cofnięci, lecz mimo tego byli zespołem częściej atakującym od nas. My ograniczyliśmy się do kopania rywali po łydkach i wybijania piłki na auty. Po godzinie gry, gdy Szewczyk po raz kolejny przejechał korkami po głowie rywala, sędzia nie wytrzymał i wyrzucił naszego kapitana z murawy. Chwilę później los kolegi mógł podzielić Pokorny. Na szczęście Czechowi w ostatniej chwili przypomniało się, co bym mu zrobił w szatni i ubłagał sędziego o ostatnią szansę. Podczas gdy wspomniany Pokorny błagał o przebaczenie, goście zdobyli bramkę. We własnym polu karnym zderzyli się Wołczek z Olszewskim. Kiedy nasi kibice krztusili się ze śmiechu, na pustę bramkę uderzył Krzysztof Sikora. Mój asystent energicznie machał rękami, gdyż ja tego uczynić nie mogłem: po straceniu bramki sędzia nakazał mi opuszczenie murawy z powodu ogromnej ilości blug rzucanych w stronę swojej linii obrony. Twierdza Wrocław zdobyta, a ja mam już dosyć tej ligi. Wrocław, Oporowska; 30.04.2008 widzów: 2094 2 liga 30/34 [1] Śląsk Wrocław - [18] Tur Turek 0:1 (0:0) [sikora 65'] MoM: Krzysztof Sikora (N; Tur Turek) 8 Olszewski - Wołczek, Kiciński, Pokorny, Telichowski - Klofik, Szewczyk, Mikołajczak (63' Dudek) - Łudziński (31' Majkowski), Ulatowski
  7. należą Ci się szczególne gratulacje za wytrzymałość; ja na takim zadupiu nie pociągnął bym długo...
  8. Tuvar

    Teleturnieje

    Woli pewne 500k niż możliwy milion, to normalne jest. Może dla Ciebie
  9. Wiecie jaka jest różnica między Olszewskim a Bębnem? Taka sama jaka między Casillas'em a Dudkiem... arubaluba - z tym jest ciężko. Gdy piłkarz dostanie ocenę 5 i wlepię mu ostrzeżenie, to on się obraża i uważa że "został niesłusznie potraktowany". Wszystko zależy od osobowości gracza, do której przywiązuję ogromną wagę. Cały Wrocław żył rewanżem z Wisłą. Po udanym meczu na wyjeździe, teraz kibice oczekiwali od nas równorzędnej walki z utytuowaną drużyną, a najbardziej optymistyczni fani myśleli nawet o awansie do półfinału. Zadanie to może być wyjątkowo trudne. Do podstawowego składu "Białej Gwiazdy" powrócili nieobecni we wcześniejszym spotkaniu Niedzielan i Dudka. Mimo to nie pękaliśmy. Wyszliśmy na murawę zdeterminowani. Kibice po raz kolejny pokazali, że są naszym 13-stym zawodnikiem i głośno skandowali nazwisko naszych graczy, aż ciary przechodziły po plecach. Taktyka opierała się na absolutnym zdominowaniu środka pola i wyeliminowaniu z gry kilku piłkarzy, bez których zespół Macieja Skorży traci na swojej wartości. Zaczęliśmy ambitnie. Na prawej stronie Klofik sprytnym zwodem ośmieszył Diaz'a i popędził na bramkę, jednak w ostatniej chwili Kostarykańczyk naprawił swój błąd i dobrym wślizgiem zażegnał niebezpieczeństwo. Wiślacy zagrali bardzo agresywnie, dzięki czemu co kilka chwil mieliśmy rzuty wolne. Jeden z nich próbował wykorzystać Szewczyk. Szkoda, że jego długiego podania nie przeciął nikt z naszej drużyny. Obawiałem się, że tego dnia może powtórzyć się zasada "my graliśmy, a przeciwnicy zdobyli bramkę". I niestety się powtórzyła. Na długi wrzut z autu zdecydował się Marcin Baszczyński. Piłka idealnie wylądowała na głowie Niedzielana a ten ze spokojem zdobył bramkę. Od tego momentu nie mieliśmy nic do stracenia. Ustawiłem zespół na grę skrzydłami, daleko od własnej bramki. Podziałało błyskawicznie. Osiem minut po stracie bramki piłkę na szesnastym metrze dostał Gancarczyk. Spojrzał, że golkiper Wisły wyszedł na kilka metrów i wykorzystał to doskonale: przerzucił piłkę nad Pawełkiem i doprowadził do remisu. Nasi najbardziej zagorzali kibice odpalili race i dalej, bardzo mocno dopingowali swoich pupili. Głośne gwizdy ostudziły zapały Wiślaków i dzięki temu to my wzięliśmy się na poważnie do roboty. W samej końcówce spotkania mieliśmy rzut rożny. Z rogu centrował Klofik a wielkie zamieszanie wykorzystał Majkowski i strzałem przy słupku dał nam prowadzenie!! Nie mogliśmy tego stracić, chociaż rywale szybko rzucili się do odrabiania strat. Tego dnia na Olszewskiego nie było mocnych! Najpierw kapitalnie wybronił strzał Boguskiego, by chwilę potem w tylko sobie znany sposób zatrzymać szarżującego Niedzielana. Z takim bramkarzem nie mogło być inaczej! Sen stał się prawdą. Śląsk Wrocław w półfinale Pucharu Polski. Wrocław, Oporowska; 25.04.2008 widzów: 6824 PP ćwierćfinał 2/2 [-] Śląsk Wrocław - [-] Wisła Kraków 2:1 (1:1) [Gancarczyk 35', Majkowski 84' - Niedzielan 27'] MoM: Cleber (OŚ; Wisła Kraków) 8 Olszewski - Wołczek, Kiciński, Pokorny, Cap (57' Telichowski) - Sacha, Szewczyk (80' Dudek), Klofik, Gancarczyk - Łudziński (72' Majkowski), Ulatowski
  10. porządny opieprz potrafi zdziałać cuda
  11. szkoda porażki jaka przewaga nad piątą ekipą?
  12. Tuvar

    Duma & Tradycja

    przygoda z Ghaną i WKS-em mi się przypomina, ale liczę na to że do sukcesów poprowadzisz zarówno reprezentację, jak i Lecha... w wolnej chwili rzucisz profilem Shawcross'a?
  13. czwarte miejsce, to i tak ogromny sukces... oby teraz obyło się bez głupich wpadek PS. remis z Milanem, na San Siro to b. dobry wynik
  14. Tuvar

    Duma & Tradycja

    szkoda tej porażki z Realem, zwłaszcza że gol wpadł w samej końcówce ciekawi mnie jak musisz dostać w kość, aby przekonać się że nie wychodzi Ci wariant prowadzenia klubu i reprezentacji razem...
  15. Tegoroczny kalendarz ułożył się w taki sposób, że praktycznie co chwila gramy mecz przyjaźni. Naszym kolejnym przyjacielem z którym musimy się zmierzyć jest zespół Motoru Lublin, który w tym sezonie gra po prostu katastrofalnie, co osobiście mnie smuci. Od każdego zespołu dostają mocne lanie, dzięki czemu kontynuują serię sześciu spotkań bez zwycięstwa. Początkowo myślałem, czy nie odpuścić tego spotkania, jednak szybko wylałem na swoją głowę kubeł zimnej wody. Co prawda zabawiłem się w drobne eksperymenty. Na prawej obronie zagrał Chrobot, na lewej Cap w środku pola dawno nie widziany Mikołajczak, na skrzydle Sacha i w ataku Szewczuk, który ostatnio pełnił rolę rezerwowego. Postanowiłem, że dam odpocząć kilku zawodnikom, bez których nie wyobrażam sobie rewanżu z Wisłą. Spotkanie zaczęliśmy od mocnego uderzenia. Nie atakowany przez nikogo Mikołajczak długo pociągnął futbolówkę i oddał soczyste uderzenie w kierunku bramki. Szkoda, że o pół metra niecelne. Błyskawiczna kontra gości powinna zakończyć się bramką. Na długi wypad zdecydował się Stachyra i, gdy wszyscy myśleli że dośrodkuje, uderzył z całych sił. Piłkę cudem na rzut rożny wybił Olszewski, który tego dnia miał sporo pracy. Zatrudniał go zwłaszcza Stachyra. Młody pomocnik swojej szansy szukał za każdym razem, gdy tylko miał piłkę przy nodze. Na poważnie do pracy wzięliśmy się na kilka minut przed przerwą. Linia obrony wraz z pomocnikami wymieniła osiemnaście podań (!) aż piłka dotarła do Szewczuka, który delikatną podcinką zdobył bramkę. Ta bramka może śmiało kandydować do konkursu na akcję sezonu. Prawdziwy popis swoich umiejętności dawał Mikołajczak, który w genialny sposób swoimi podaniami obsługiwał partnerów z zespołu. Jedno z takich zagrań wykończyć próbował Ulatowski, ale ocenę jego próby można sobie darować. Po godzinie gry sprawy w swoje ręce wziął Majkowski i mijając kilku rywali strzałem w okienko ustalił rezultat spotkania. Wrocław, Oporowska; 21.04.2008 widzów: 2093 2 Liga 29/34 [1] Śląsk Wrocław - [16] Motor Lublin 2:0 (1:0) [szewczuk 41', Majkowski 60'] MoM: Radosław Mikołajczak (P PŚ; Śląsk Wrocław) 8 Olszewski - Chrobot, Pokorny, Wan, Cap - Dudek, Kaźmierczak (61' Witkowski), Mikołajczak, Gancarczyk - Szewczuk (47' Biliński), Majkowski
  16. Tuvar

    Teleturnieje

    Ona powiedziała, że nie chce miliona i woli 500 tysięcy. To normalne jest?
  17. Po rozgromieniu Znicza w poprzedniej kolejce czekał na nas zespół Arki z którym gra nam się niezwykle ciężko. Dzisiaj było podobnie. Co prawda zespół Wojciecha Stawowego nie osiągnął optycznej przewagi, ale umiejętnie trzymali nas daleko od swojej bramki. Po kwadransie nareszcie się odblokowaliśmy i wyszliśmy z pierwszą akcją. Z lewego skrzydła dośrodkował Gancarczyk, a piłkę głową uderzył Dudek. Szkoda, że piłka po jego strzale kilka metrów minęła słupek bramki Bledzewskiego. Błyskawiczna odpowiedź Arki. Z lewego skrzydła do środka zszedł Wachowicz i oddał dobry strzał zza pola karnego. Piłka kozłowała, jednak dobrą interwencją popisał się Olszewski i mocno złapał piłkę w swoje objęcia. Straszny błąd kilka minut później mógł dać nam wymarzone prowadzenie. Zbyt długo z wybiciem piłki zwlekał Szyndrowski, a piłkę przejął Szewczuk i oddał atomowe uderzenie w kierunku bramki gospodarzy. Piłka uderzyła w bandy reklamowe i poleciała w kierunku trybun. Kopię sytuacji mieliśmy pięć minut później. Ponownie Szewczuk zwodem oszukał obrońcę i ostro dośrodkował w pole bramkowe, gdzie błąd popełnił Bledzewski. Wykorzystał to Ulatowski i uprzedzając kryjącego go obrońcę, zdobył bramkę. U rywali akcję ofensywne konstruował głównie Chmiest, który na dniach najprawdopodobniej opuści zespół Arki i przeniesie się za granicę. To właśnie po uderzeniach byłego piłkarza m.in. Odry Wodzisław piłka lądowała na słupkach. Mimo usilnych starań i zmarnowanych okazji wygrywamy 1:0 z trudnym rywalem i jesteśmy coraz bliżej awansu do Orange Ekstraklasy. Gdynia, GOSiR; 15.04.2008 widzów: 5627 2 Liga 28/34 [5] Arka Gdynia - [1] Śląsk Wrocław 0:1 (0:1) [ulatowski 23'] MoM: Krzysztof Ulatowski (OP/N Ś; Śląsk Wrocław) 7 Olszewski - Chrobot, Wołczek, Kiciński, Cap - Szewczuk, Dudek (59' Kaźmierczak), Klofik, Gancarczyk (68' Szewczyk) - Ulatowski, Łudziński
  18. Feta po remisie z Wisłą trwała bardzo krótko. Zawodnicy dostali dzień wolnego, a później musieliśmy rozpocząć przygotowania do pojedynku z dołującym Zniczem. Klub z Pruszkowa gra w tym sezonie antyfutbol. Nie dość, że ich drużyna zdobywa najwięcej żółtych i czerwonych kartek, to ciężko jest znaleźć mecze w których strzeliliby więcej niż dwa gole. Nie miałem najmniejszego zamiaru zadręczać się nieskutecznością przyjednych. Mnie interesowało, abyśmy nie popadli w samozachwyt i skoncentrowani wyszli na murawę i zagrali jak najlepiej, aby głodni sukcesów kibice mieli powód do dzikiej radości. Szczęście w tym, że moi podopieczni myśleli o tym samym i szybko wzięli się do roboty. Już w 4. minucie Łudziński pomimo asysty dwóch obrońców strzelił precyzyjnie przy słupku. Chwilę potem na efektowny rajd zdecydował się Klofik. Minął rywali jak tyczki na treningu i dokładnie podał do Przemka, któremu nie pozostało nic innego, niż zdobyć bramkę. Szkoda, że taką formę zaprezentowaliśmy dopiero teraz. Całkowicie zdominowaliśmy zespół Znicza i skutecznie wybijaliśmy im z głowy jakiekolwiek marzenia o zdobyciu choćby punktu. Jeszcze przed przerwą piłkę przejął Łudziński i jakby od niechcenia uderzył na bramkę. Piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki. Klasyczny hattrick młodego napastnika, podziałał również na jego kolegów z zespołu. Sam Ulatowski mógł pokonać bramkarza dwa razy, jednak tego dnia był strasznie nieskuteczny, a co za tym idzie - nie wyszedł na drugą połowę. Po zmianie stron Łudziński nieco odpuścił, co umożliwiło strzelanie bramek innym. Na początku spróbował Majkowski, którego strzał z narożnika boiska końcem palców na rzut rożny przerzucił golkiper Znicza. Chwilę później był jednak bezradny. Ponownie akcję zapoczątkował Majkowski i po długim rajdzie zagrał do Dudka, który technicznym strzałem z osiemnastego metra zwiększył nasze prowadzenie. Wynik meczu w samej końcówce ustalił strzałem z rzutu karnego Tomasz Szewczuk. Wspaniały mecz w naszym wykonaniu, który pozwolił nieco zapomnieć o pogromie w Katowicach. Wrocław, Oporowska; 10.04.2007 widzów: 4281 2 Liga 27/34 [1] Śląsk Wrocław - [16] Znicz Pruszków 5:0 (3:0) [Łudziński 4', 9', 38', Dudek 56', Szewczuk kar. 83'] MoM: Przemysław Łudziński (N; Śląsk Wrocław) 9 Olszewski - Wołczek, Kiciński, Pokorny, Cap - Klofik (67' Sacha), Szewczyk, Dudek, Gancarczyk - Łudziński (79' Szewczuk), Ulatowski (45' Majkowski)
  19. Nasze ostatnie wyniki nie napawały optymizmem. Sroga porażka w Katowicach uświadomiła mnie, że o awans będziemy walczyć do ostatniej kolejki. Teraz czekało nas ćwierćfinałowe spotkanie Pucharu Polski. Przeciwnik niezwykle trudny, bo przyszło nam się mierzyć z Wisłą Kraków. Byliśmy uważani za czarnych koni zawodów, jednak nikt normalny nie postawiłby żadnych pieniędzy na nasz zespół. Mimo tego zwycięstwo w tych rozgrywkach było dla mnie priorytetem, bo dzięki temu mieliśmy szansę walki o fazę grupową pucharu UEFA. Na stadionie przy ulicy Reymonta zebrało się ponad 12. tysięcy widzów z czego kilkuset przyjechało z Wrocławia. Rozpoczęliśmy obiecująco. Kilka sekund po gwizdku sędziego odważnym rajdem popisał się Sacha, lecz z jego dośrodkowania wyszedł strzał, a piłka zatrzymała się w rękach Pawełka. Z biegiem czasu wcale nie odstawialiśmy od rywali, a wręcz przeciwnie. Niektóre nasze ataki mogły zakończyć się bramką, tylko brakowało nam zimnej krwi pod bramką rywala. Po pół godzinie gry sektor gości oszalał ze szczęścia. Na desperacką akcję zdecydował się Klofik i w ostatniej chwili wycował piłkę przed pole karne. Do nieatakowanej piłki doszedł Szewczyk i z całych sił uderzył na bramkę. Piłka odbiła się od niefortunnie interweniującego Głowackiego i wpadła do bramki. Zapowiadało się na sensację, lecz to był dopiero początek spotkania. Kolejne akcje przekonały mnie, że mamy tego dnia wiele szczęścia. Strzały Łobodzińskiego, Brożka czy Cantoro powinny znaleźć drogę do siatki, jednak albo kapitalnie bronił Olszewski, albo futbolówka minimalnie mijała naszą bramkę. Mieliśmy po swojej stronie opatrzność, więc czemu tego nie wykorzystać? Z kolejnymi minutami graliśmy coraz spokojniej, a efektem tego była kolejna szansa bramkowa, którą zmarnował Łudziński. Na sekundy przed końcem pierwszej odsłony "Biała Gwiazda" przeprowadziła zabójczą kontrę. Cantoro posłał piłkę w kierunku wychodzącego na czystą pozycję Boguskiego, który strzałem w długi róg doprowadził do remisu. Jednak nie! Sędzia gwizdnął, uważając że skrzydłowy Wisły był na spalonym. Prawdziwym wyzwaniem na drugą połowę, było utrzymanie obecnego rezultatu. Nie było to wcale takie łatwe. Gdy gospodarze rozgrywali piłkę, nasz zespół bez sensu biegał wokół Wiślaków. Grając słabiej od gospodarzy mogliśmy zwiększyć prowadzenie! W prostej sytuacji pomylił się Cleber, co spowodowało że na czystą pozycję wyszedł Ulatowski. Zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i na raty, ale piłka spoczęła w rękawicach Pawełka. W końcu, co wydawało się nieuniknione, straciliśmy bramkę. Wspaniałym rajdem przez całe boisko popisał się Łobodziński, zagrał z klepki z Brożkiem i strzałem pod poprzeczkę zdobył kontaktową piłkę. Minuty płynęły jak godziny, a my mogliśmy w tym czasie stracić jeszcze 2-3 bramki. W końcu sędzia gwizdnął po raz ostatni. Remisujemy z bardzo groźnym rywalem na obcym stadionie, a co ważniejsze mamy olbrzymie szanse na awans do dalszej rundy Pucharu Polski! Kraków, Reymonta; 02.04.2008 widzów: 12384 PP ćwierćfinał 1/2 [-] Wisła Kraków - [-] Śląsk Wrocław 1:1 (0:1)[Łobodziński 68' - Głowacki sam. 30'] MoM: Andrzej Olszewski (BR; Śląsk Wrocław) 8 Olszewski - Wołczek (71' Chrobot), Kiciński, Pokorny, Telichowski (67' Cap) - Klofik, Szewczyk, Dudek, Sacha - Łudziński (51' Majkowski), Ulatowski
  20. Ale jak? Podsumowanie miesiąca: marzec 2008 Bilans spotkań: 0 [4-1-2] | bramki: 15:12 2. liga: 1 [+5] | bramki: 15:12 Puchar Polski: ćwierćfinał [vs. Wisła Kraków] | bramki: 0:0 Finanse: € 445 tys. (+ € 283 tys.) Budżet transferowy: € 111 tys. Transfery (kraj): brak Transfery (zagranica): 1. Fabio (Gama) -> Sport Recife € 4.5 mln 2. Renato (Sao Paulo) -> Fluminense € 3 mln 3. Thiago Silva (Sao Paulo) -> Gremio € 2.7 mln Ligi europejskie: Anglia: Man Utd [+9] Belgia: Anderlecht [+14] Francja: Olympique Lyon [+3] Grecja: Panathinaikos [+2] Hiszpania: Real Madryt [+10] Holandia: Ajax [+7] Niemcy: Frankfurt [+3] Polska: Zagłębie Lubin [+1] Portugalia: Sporting CP [+0] Rosja: FK Moskwa [+3] Szkocja: Celtic [+6] Włochy: Inter [+2] Mecze reprezentacji Polski: [TOW] Polska - Białoruś 1:1 (Smolarek 51' - Molosh 72'] Polskie kluby w europejskich pucharach: brak Ranking światowy: 1. Brazylia 1616 [+0], 2. Włochy 1597 [+0], 3. Anglia 1523 [+0] | 45. Polska 651 [-3]
  21. Nawet nie wiesz jak... zwłaszcza po tym spotkaniu Wyjazd do Katowic miał nas utrzymać w przekonaniu, że domowy remis z zespołem Kmity był wypadkiem przy pracy. Wyglądało to raczej na początek kryzysu. Zwłaszcza, że zespół GKS-u bardzo mądrze rozgrywał piłkę między obrońcami i pomocnikami, a my za nic w świecie nie byliśmy w stanie przeciąć choćby jednego podania. Pierwszą bramkę straciliśmy po trzydziestu minutach gry. Piłkę przed pole karne poholował Wijas i oddał niesygnalizowany strzał z dwudziestu metrów. Tragiczna interwencja naszego bramkarza spowodowała, że musieliśmy odrabiać straty. Jeszcze przed przerwą gospodarze zwiększyli wynik meczu. Piłkę w polu karnym dostał Gielza, który ośmieszył naszą obronę i strzałem po ziemi zdobył gola. Nasz zespół ograniczał się do pojedynczych wypadów z których czasem wychodziło uderzenie, które zamiast w kierunku bramki, leciało w stronę gołębi siedzących na trybunach. A zespół z Katowic bawił się w najlepsze. 12. minut po wznowieniu gry centrę z rzutu wolnego wykorzystał Szymon Kapias i zapachniało pogromem. Sytuacji na boisku nie byli w stanie zmienić wprowadzeni Majkowski (51'), Mikołajczak (69') i Mariusz Sacha (69'). Jakby tego było mało, straciliśmy czwartą bramkę. Z rzutu wolnego huknął Prasnal i strzałem w okienko ustalił wynik meczu. Meczu o którym chcę jak najszybciej zapomnieć. Na pewno doszedłem do pewnych wniosków: Bęben w mojej drużynie już nigdy nie zagra. Katowice, Bukowa; 30.03.2008 widzów: 2158 2 Liga 26/34 [8] GKS Katowice - [1] Śląsk Wrocław 4:0 (2:0)[Wijas 30', Gielza 42', Kapias 57', Prasnal 76'] MoM: Sebastian Gielza (N; GKS Katowice) 9 Bęben - Chrobot, Wołczek, Kiciński, Telichowski - Klofik (69' Mikołajczak), Kaźmierczak, Szewczyk, Gancarczyk (69' Sacha) - Ulatowski (51' Majkowski), Łudziński
  22. Ci co czekają, będą nagrodzeni Zespół Kmity to drużyna bardzo dziwna. Grają w kratkę; z zespołami z czołówki (Lechia, Polonia, Wisła Płock) radzą sobie wyśmienicie, a punkty gubią w teoretycznie słabszych meczach. Tego dnia piłkarze z Zabierzowa byli dobrze dysponowani. Już po 6. minutach z 27-metra mocno uderzył Rozmuga, a piłka zatańczyła na poprzeczce i opuściła plac gry. Nerwowo zrobiło się kilka minut później. W niegroźnej sytuacji na bezpardonowany atak zdecydował się Pokorny. Doświadczony Czech z całych sił kopnął rywala w kostkę, dzięki czemu od 15. minuty byliśmy zmuszeni grać w osłabieniu. Koszmarną stratę w środku pola popełnił Szewczyk, przez co mogliśmy stracić bramkę. Na szczęście mocne uderzenie Ibrahima cudem na rzut rożny sparował Olszewski. W końcu goście zdobyli bramkę. Z piłką pognał Piotr Chlipała i zagrał futbolówkę w kierunku Rozmugi, który mierzonym strzałem pokonał bezradnego golkipera naszej drużyny. Frustracja udzieliła się Łudzińskiemu, który w przeciągu kolejnych 5. minut miał trzy dobre okazje do wyrównania. Co ciekawe, piłka za każdym razem lądowała kilka metrów od bramki Artura Sarnata. 29. minuta była kluczowa dla losów spotkania. Z boiska wyleciał Sebastian Kurowski, który mimo tego że miał już na koncie żółtą ręką, bezmyślnie zaatakował nogi Klofika. Siły się wyrównały, a chwilę potem wynik. Mocną piłkę w pole karne zagrał Dudek. Piłkę przejął Majkowski i końcem buta wepchnął piłkę do siatki. Po tym golu mieliśmy setkę okazji do wyjścia na prowadzenie. Szkoda, że z celnością było u nas na bakier. Sam Łudziński mógł zdobyć hattricka, ale to spotkanie go zdecydowanie przerosło. Wrocław, Oporowska; 26.03.2008 widzów: 4694 2 Liga 25/34 [1] Śląsk Wrocław - [8] Kmita Zabierzów 1:1 (1:1)[Majkowski 34' - Rozmuga 19'] MoM: Maciej Kiciński (O Ś; Śląsk Wrocław) 8 Olszewski - Wołczek, Kiciński, Pokorny, Telichowski - Klofik (67' Sacha), Szewczyk, Dudek (79' Kaźmierczak), Gancarczyk - Łudziński (79' Szewczuk), Majkowski
  23. Tuvar

    AC Milan

    To, co Milan robi w tym sezonie to jakaś kpina. Przegrywają w lidze ze słabeuszami, a w Champions League (którą mieli wygrać) dostali bęcki od Arsenalu, grając w obu spotkaniach o wiele gorzej od Anglików. Wydaje mi się, że należy stanowczo zrobić wietrzenie w składzie. Tacy piłkarze jak Cafu, Dida czy Kalac są zasłużeni dla klubu, ale ich czas dobiega końca. Nie da się wiecznie grać na wysokim poziomie. Na przykład taki Ronaldo, to dla mnie absolutna pomyłka. Wiem, że jest napastnikiem wyborowym, jednak lata świetności ma już za sobą. Teraz co chwila jest kontuzjowany, obija się na treningach... Chciałbym w następnym sezonie zobaczyć nowych i zdolnych piłkarzy, którzy pociągną tą drużynę do przodu. Nie może być tak, że zespół klasy Milanu może nawet nie zakwalifikować się do LM!
  24. Spokojnie, nic się nie stało. Poprosiłem o degradację, bo chce... sprawdzić kilka rzeczy? Na zakończenie 24. serii spotkań czekała nas wycieczka do Gliwic, by zmierzyć się z 14. zespołem ligi - Piastem. Nie wiem jak to się stało, ale już po 6. minutach spotkania, zmuszeni byliśmy odrabiać straty. Piłkę w pole karne zagrał Petasz, a Rafał Andraszak na raty pokonał naszego golkipera. Po kwadransie gry byłem bliski szału. Piłkę we własnym polu karnym stracił Pokorny, a Petasz uderzył bardzo mocno, pod brzuchem Olszewskiego. Na początku wydawało mi się, że drużyna lidera, której nikt nie jest straszny, gra przeciwko mnie. Siedziałem zszokowany przebiegiem wydarzeń aż do 42. minuty, kiedy sprawy w swoje ręce wziął Łudziński i efektownym slalomem minął rywali jak tyczki, a następnie piekielnie silnym strzałem zdobył kontaktową bramkę. Długo, długo biliśmy głową w mur, a rywale od straty bramki umiejętnie się bronili. Dużo do gry wniósł wprowadzony w drugiej połowie Szewczuk. To on rozruszał naszą grę, a na efekty nie trzeba było długo czekać. Najpierw zagrał piłkę pod nogi Łudzińskiego, który odegrał do Sachy, a ten strzałem po ziemi doprowadził do remisu. Kilka minut później ten sam zawodnik strącił piłkę głową w kierunku Majkowskiego, a ten celnym strzałem dał nam wymarzone prowadzenie! Jednak to nie był koniec strzelaniny. Już w doliczonym czasie gry, po długim rajdzie piłkę w pole karne zagrał Wołczek. Obrońcy niedokładnie wybili piłkę, co sprytnie wykorzystał Szewczyk i pewnym strzałem, przy słupku ustalił wynik meczu. Teraz byłem pewien: awans jest bardzo blisko i musielibyśmy być prawdziwymi idiotami, aby zmarnować taką okazję. Gliwice, Okrza; 23.03.2008 widzów: 3728 2 Liga 24/34 [3] Piast Gliwice - [1] Śląsk Wrocław 2:4 (2:1) [Andraszak 6', Petasz 15' - Łudziński 42', Sacha 67', Majkowski 75', Szewczyk 90+2'] MoM: Tomasz Szewczuk (OP P, N; Śląsk Wrocław) 8 Olszewski - Wołczek, Kiciński, Pokorny, Telichowski - Chrobot, Dudek (78' Kaźmierczak), Szewczyk, Sacha - Łudziński (70' Majkowski), Ulatowski (45' Szewczuk)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...