Skocz do zawartości

Sutek

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    655
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez Sutek

  1. to żołnierz od czego jest?

     

    Do wypełniania obowiązku walczenia i umierania za ojczyznę. Trochę dziwne wypłacać odszkodowanie za wykonywanie obowiązków, których Ci ludzie są zresztą świadomi (a przynajmniej powinni).

  2. Czyli dla Ciebie żadna różnica między śmiercią żołnierza na wojnie, a śmiercią urzędnika w samolocie, którym leciał, by wykonać swe obowiązki? Gratuluję.

     

    Rozumiem, że postulujesz wypłatę wysokich odszkodowań rodzinom poległych żołnierzy. Świetnie, pierwszy lepszy konflikt zbrojny i jesteśmy bankrutem.

     

    Człowiek, który zostaje żołnierzem, bierze na siebie ryzyko śmierci. Natomiast tym ludziom w samolocie państwo miało powinność zapewnić bezpieczeństwo.

  3. W ogóle to powiedzcie jak pokonywać duże dystanse? Skoro jest tak jak mówi martin, to przy pomocy wody się nie da po prostu. Ja dzisiaj jadłem najpierw, a potem piłem. Bez dragów nie da rady?

     

    Przywrócić punkty życia można za pomocą jedzenia, wody, alkoholu, narkotyków oraz kawy. Zakładając, że każda przywraca 6 AP (oprócz kawy, co przywraca 4 AP), daje to 28 AP + 6 początkowych. Czyli można oddalić się o 17 pól i powrócić.

  4. Przepraszam, że jeszcze powrócę, ale ośmielę się nie zgodzić

     

    2/3, co najlepiej pokazuje tabelka. Załóżmy, że wybieramy nr 1:

     

    1. Nagroda w 1

    2. Nagroda w 2

    3. Nagroda w 3

     

    W sytuacji 1 prowadzący odsłoni nr 2, albo 3, my zmieniamy - przegrywamy

    W sytuacji 2 prowadzący odsłoni nr 3, my zmieniamy - wygrywamy

    W sytuacji 3 prowadzący odsłoni nr 2, my zmieniamy - wygrywamy

     

    Tryumfuje w 2 sytuacjach na 3, ergo z 66,6% prawdopodobieństwem.

     

    Otóż gdy nagroda jest w kubku pierwszym, to odsłonięcie przez prowadzącego kubka drugiego lub odsłonięcie trzeciego to DWIE OSOBNE SYTUACJE. Wliczanie to do "sytuacji 1" poprzez proste "odsłoni nr 2, albo 3" jest manipulacją. W rzeczywistości, gdy rozpatrzymy to jako dwie osobne sytuacje, wychodzi dokładnie po dwie przegrane i po dwie wygrane, niezależnie od tego, czy zmienimy czy nie. Szansa wynosi więc 1/2.

     

    Niech mnie ktoś naprostuje, jeśli się mylę, bo profesorem matematyki nie jestem.

  5. Pociągi mają stałe godziny - i pociąg do Prawnika zawsze nadjeżdża 6 minut po pociągu do Lewnika. Wychodząc więc o danej godzinie, koleś ma 10% szansy na to, że trafi na tę 6-minutową przerwę pomiędzy przyjazdem pociągu do Lewnika i przyjazdem pociągu do Prawnika - i 90% na to, że nie trafi, a wtedy wsiądzie do pociągu do Lewnika, który nadjedzie jako pierwszy.

  6. Skoro tramwaj może przewieźć więcej osób, to dlaczego nie promować tego środku transportu, który mogą usprawnić transport w miastach?

     

    Ponieważ, jak sam napisałeś, jest to sprawniejszy środek transportu, więc nie potrzebuje sztucznego "promowania" na siłę. Ew. nie jest sprawniejszy i wtedy trzeba go na siłę promować, żeby się utrzymał...

     

    Poza tym, jak już pisałem, tramwaje są bez przyszłości. Prędzej czy później trzeba będzie się ich pozbywać, chyba że chcemy bez końca siedzieć w technologii sprzed stu lat.

     

    EOT, EOT, EOT!!!

  7. Wytłumaczenie może być prozaiczne - zasilacz ci się psuje (masz jakiś no-name?), i było jakieś przepięcie a zasilacz to przepuścił przez filtry i mogły się popsuć oba komponenty.

     

    Wymieniałem zasilacz 3-4 miesiące temu, nie pamiętam jaki to, ale informatyk polecił, więc założyłem, że dobry...

  8. Karta graficzna zjebana - i okazało się, że jednak mam zintegrowaną.

     

    Ale gorsze jest to, że zjebał się prawdopodobnie również dysk (kliknięcia były jego dziełem) - na zintegrowanej karcie system się nie chce uruchomić, po wyborze sposobu uruchomienia (normalnie, awaryjnie itp.) komp się restartuje i wkoło Macieju. Powiedziałem w serwisie, by podłączyli inny dysk i wykluczyli awarię innych komponentów - bo jeśli to dysk, to albo zaszła jakaś dziwaczna koneksja między dyskiem a kartą, albo popsuły się niezależnie jednocześnie - w oba nie chce mi się wierzyć. Poza tym, pewnie też chcę odwlec bolesny moment utraty wszystkich danych...

  9. Operujesz terminami, których nie znam, ale na chłopski rozum - nie ma takiego drugiego wejścia, gdzie mógłbym wsadzić to od monitora :). Podłączyłem monitor do laptopa i działał.

     

    Zresztą nieważne, gdyż oddałem kompa do serwisu - wszelkie ewentualne naprawy wymagały ode mnie wkroczenia w sferę, o której mam mgliste pojęcie.

     

    EDIT: "Kliknięć" było 4 lub 5, wszystkie były jednakowe, jakieś 2-sekundowe odstępy i pojedynczo brzmiały podobnie do odgłosu włączenia i wyłączenia światła włącznikiem :)

  10. Wczoraj wieczorem wyłączyłem kompa całkowicie sprawnego - dziś się włącza, ale z niedziałającym monitorem. Tzn. monitor działa, ale nie widzi komputera (komunikat "No signal"). Cały komputer włącza się, zdaje się, normalnie (przez głośniki słyszę, jak uruchamia się Skype czy ktoś pisze na gg). Odłączyłem kompa, "przedmuchałem" wnętrze sprężonym gazem, podłączyłem - bez efektu. Zauważyłęm jednak, że na początku włączania komputer wydaje kilka "kliknięć", których wcześniej nie było - jakby próbował coś włączyć, a nie mógł. Potem "rezygnuje" i włącza się normalnie. Jak to rozwiązać? I proszę mi jak chłop krowie na rowie, bo generalnie się na tym nie znam za bardzo.

  11. Sutek, Ty widzisz jedyny problem braku rozwoju w reakcji sąsiadów - tu widzę dotykasz problemu Trockiego i jego twierdzeniu, że niemożliwym jest, na dłuższą metę, przeprowadzenie socjalizmu w jednym kraju. Miał rację. Ale skoro by, załóżmy, udało się przeprowadzić internacjonalistyczną rewolucję, problem ten zniknąłby. I nie sądzę, by jakikolwiek socjalistyczny system miałby implodować tylko ze względu na wolniejszy rozwój. Bo w porównaniu z czym? A "na chwilę obecną", tj. bez patrzenia w 1000 lat do przodu, by coś zaplanować, socjalizm to najlepszy system rządzenia.

     

    Aha, czyli rozumiem, że socjalizm to ustrój, który trzeba wprowadzić na całym świecie, by można było trzepnąć każdy łebek, który się wysunie ponad innych, by nie robił konkurencji i by ten cudowny ustrój nie upadł :). Pierwsza zasada socjalizmu: "Aby wszędzie było równo, trzeba wszystkich wdeptać w gówno". Cudownie :).

  12. Fakt, jest trochę drożej, ale też więcej satysfakcji człowiek ma, że nie wpieprza pierwszego lepszego shitu.

     

    Albo przynajmniej wydaje mu się, że tak jest :). Ale efekt placebo - też pożyteczna sprawa :)

  13. Nie, to było efektem tego, że w konkretnych okolicznościach podejmowano konkretne decyzje. W Chinach XVII wieku podejmowano akurat odwrotne. W historii nie ma nieuchronnych procesów. Jeśli w nie wierzysz, w głębi duszy jesteś marksistą ;)

     

    To nie ma znaczenia czy są, czy nie są nieuchronne, zresztą to nieweryfikowalne. Chodziło mi o to, że konkurencja jest tym czynnikiem pobudzającym do rozwoju. Innymi słowy, wedle stawu grobla - jak nas otaczają murzyńskie plemiona, to też nie musimy się rozwijać, by przetrwać :). W chwili obecnej ta konkurencja w Europie jest mocno ograniczona przez UE - ale w XVIII nie była.

     

    Lagren: Będę się powtarzał, no ale jak ktoś ma problemy z czytaniem, to co zrobić...

     

     

    Przyjmijmy, że Microsoft robi dobry system i słabą przeglądarkę. Mozilla robi dobrą przeglądarkę.

    Nie ma przepisów antymonopolowych. Microsoft blokuje instalację innych przeglądarek na swoim systemie.

     

    Zacznijmy od tego, że się nie znam i nie wiem, jakie wielkie korzyści przynosi Microsoftowi to, że ludzie używają IE zamiast FF - i czy im się opłaca pogorszyć niejako jakość swojego produktu, byle tylko ludzie używali IE. No ale ok, załóżmy, że przynosi im to jakieś duże zyski.

     

    Co się dzieje:

    a) ludzie korzystają z Windowsa(bo dobry, i wszystkie potrzebne programy na nim działają) i męczą się z przeglądarką.

    b) ludzie wyrzucają Windowsa bo nie podoba im się IE, i do czasu pojawienia się nowego systemu, nie korzystają z komputera.

     

    Przede wszystkim: nie muszą czekać na nowy system, gdyż takie już SĄ - jak już pisałem, Microsoft nie jest monopolistą (OMG ROTFLMAOmoja nomincacja na post roku!!11!!!1). I chodzi o to, że Microsoftowi na dłuższą metę nie opłaci się pogarszać swojego produktu, byle tylko ludzie używali ich przeglądarki. Będą przez to szybciej tracić udziały w rynku - jest to proces powolny, ale mimo to Bill Gates nie ma w tym interesu, by tracić.

     

    Wg. Twoich(czy tam kogoś kogo cytujesz) słów, ktoś ją musi złamać, bo każdy przedsiębiorca dąży do maksymalizacji zysku. Tylko po co, na nasyconym rynku, ryzykować wojnę cenową, skoro można mieć wysokie, stałe zyski, przy minimalnych nakładach? Czy to nie jest cel przedsiębiorcy?

     

    Nie, to nie jest cel przedsiębiorcy. Celem prawdziwego przedsiębiorcy nie jest spokojne życie, byle żyć, tylko właśnie dążenie do większych zysków, większych możliwości itp. Mogą oczywiście być i tacy "asekuracyjni", ale wystarczy jeden kapitalista "z krwi i kości", by ich wyprzeć. Nie w ten sposób działa kapitalizm, że kilka grubych ryb się zgadało i sobie spokojnie doją konsumenta, a reszta nic im nie może zrobić.

     

    E: skoro podważasz autorytet ogółu wykładowców uniwersyteckich(ekonomistów) to czemu budujesz wiarygodność autorów cytowanych przez siebie słów, na tym, że mają wykształcenie ekonomiczne a jeden z nich od 25 lat wykłada na uniwersytecie ;)

     

    Daję kwantyliurd złotych za cytat, gdzie mówię coś w stylu "Słuchajcie tego pana, on ma rację, bo ma wykształcenie ekonomiczne". Wyszczególniłem tylko jeden powód, dlaczego można uważać ekonomistów wolnorynkowych za bardziej wiarygodnych od lewicowych - bo Ci drudzy mają interes w głoszeniu swoich poglądów. I to nie ma nic wspólnego z tym, że się z tymi pierwszymi po prostu zgadzam.

     

    Ta dyskusja się przeciąga - z mojej strony nadchodzi EOT.

  14. Napisalem w miare dobry - gdyby naprawde ktokolwiek z nimi na tym rynku konkurowal to takie wpadki jak Windows Vista zapewne mocno by sie na nich odbijaly.

     

    Cóż, to oczywiste, że im lepiej firma się trzyma, tym na większe wpadki może sobie pozwolić - ale mimo to wciąż to nie jest dla nich nic korzystnego i nie mają w interesie ich popełniania...

     

    Jednakowoz wszyscy tego systemu uzywali, bo nie mieli innego wyjscia - kompy sprzedawano z Vista

     

    Zwykle piracką ;]

     

    Czyli rozwój nie jest potrzebny w każdym momencie, a jedynie w sytuacji reakcji na rozwój sąsiada? W takim razie po co Europie skok z XVII-XVIII wieku? Nikt technologicznie jej nie zagrażał.

     

    Twierdzę, że jeśli dwa kraje sąsiadują ze sobą i tylko ze sobą, to mogą się nie rozwijać, bo nie ma w zasadzie "konkurencji". Ale kiedy się pojawi nowy czynnik, to albo upadną, albo będą musieli nadążyć.

     

    I przepraszam, ale w XVII-XVIII wieku nie było Najjaśniejszej Unii Europejskiej i Europa nie była jednością, by musiała potrzebować zagrożenia "z zewnątrz". Czasem w historii przychodzi taki moment, zwykle na wskutek jakichś odkryć, że życie stałe od tysiąclecia zmienia się w przeciągu jednego wieku.

     

    Nie zrozumiałeś mnie: właśnie wyjście z tej stazy sprowadziło na Japonię 70 lat później niemal totalną anihilację.

     

    Bo właśnie beknęli za brak rozwoju w stosunku do reszty świata...

  15. Tyle że jest jeden, maluśki problem - Microsoft NIE JEST monopolistą. I zresztą powoli poszczególne firmy przerzucają się na oprogramowanie darmowe w rodzaju Linuxa...

     

    Twoje porownanie jest rownie sensowne jak stwierdzenie, ze ludzie nie jezdzili by samochodami gdyby nienawidzili koloru czerwonego, a samochody produkowal by monopolista i w zwiazku z jego decycja dostepne byly by tylko modele w kolorze czerwonym.

     

    Sorry, ale będzie brutalnie - ten przykład udowadnia, że masz poważne problemy z elementarną logiką.

  16. Istniejąca najskromniej licząc trzy milenia cywilizacja egipska jest zaprzeczeniem tej tezy.

     

    Kilka tysięcy lat temu ciężko było mówić o jakichś wielkich skokach technologicznych... Nie rozwijali się wolniej niż ich sąsiedzi, a to wystarczyło.

     

    A z drugiej strony: nagłe oderwanie się od technologicznej stazy Cesarstwa Japonii sprowadziło na tę cywilizację niemal totalną zagładę.

     

    Z tego co wiem, Japonia mogła sobie pozwolić na technologiczną stazę, bo przez długi czas właśnie żyła w izolacji... Ale tak wiecznie być nie mogło.

     

    Nie biorą jednak pod uwagę tego, że jednocześnie odkryto bardzo bogate, nowe złoża ropy - stąd wzrost wydobycia (a co za tym idzie, spadek ceny, jak uczy podstawowe prawo ekonomii) i stąd spadek udział SO w rynku.

     

    No a zgodnie z teorią krwiożerczego monopolu SO powinno natychmiast zagarniać nowe złoża, dusząc konkurencję w zarodku...

     

    Nie do końca rozumiem, co chcą udowodnić ludzie powołujący się na ekonomię przy bronieniu monopoli? Przecież prosty model monopolu, którego uczy się na I semestrze studiów jasno pokazuje, że istnieje coś takiego jak nadwyżka monopolisty.

     

    Ciebie tego uczą na 1. semestrze, a człowiek wykładający ekonomię od 25 lat głosi coś zupełnie przeciwnego. A 50 lat temu wszystko tłumaczono marksizmem. Ekonomia ma to do siebie, że jest nierzadko nasycona jakąś ideologią - i przez to wydaje zarówno takie osoby, jak Milton Friedman, jak i Joannę Senyszyn. Tyle że ekonomości lewicowi mają interes w tym, by głosić takie poglądy - bo kapitalizm nie jest ustrojem, w którym potrzeba wielkiego grona ekonomistów, które będzie przewidywało dla państwa różne rzeczy - bo państwo się tym nie zajmuje. I dlatego na wszelkich uczelniach poglądy wolnorynkowe są w odwrocie.

     

    Na tym samym przedmiocie można się dowiedzieć, że istnieje coś takiego jak bariery wejścia, co skutecznie ogranicza możliwość konkurencji

     

    Właśnie o to chodzi, by te bariery obniżać, przynajmniej ze strony państwa - mówię tu o wszelakich koncesjach i utrudnieniach administracyjnych.

     

    Owszem, można dyskutować, że jakieś zabiegi państwa są złe i nieefektywne, ale negowanie całości polityki antymonopolowej to kierunek bardzo wątpliwy

     

    No, przynajmniej tyle dobrego, że polityka antymonopolowa nie jest najbardziej szkodliwym działaniem państwa...

     

    Tak jak Mauro wcześniej wspominał - gdyby nie było żadnych przepisów, to konkurencji na rynku przeglądarek nie byłoby w ogóle, bo Microsoft mógłby uniemożliwić instalację innej przeglądarki niż IE i już. I co, wyleciałby z rynku systemów operacyjnych z racji takiej sprawy z przeglądarką?

     

    Powoli, powoli - na dłuższą metę takie działania by mu się po prostu nie opłacały. Wszystkie działania na szkodę konsumenta w końcu muszą się na producencie zemścić.

     

    Konkluzja jest taka, że nawet jeśli jakaś firma zdobywa dominującą pozycję, to robi to dzięki swojej korzystnej dla konsumenta ofercie - więc nie ma co narzekać. "Zły" monopolista, który powstaje w wolnym rynku i niszczy wszystkim życie wysokimi cenami to mit. Taka firma po prostu nie może się utrzymać* - chyba że w kraju masochistów...

     

    *przy spełnieniu wymienionych wcześniej warunków - niełamanie prawa, brak wspierania przez państwo torami oficjalnymi czy nieoficjalnymi (łapówki) itp.

  17. Po pierwsze: nie ma żadnego: "postęp jest KONIECZNY"

     

    Ha, ja na nikogo przymusu postępu nie nakładam, ale, że tak powiem patetycznie - historia nas rozliczy. Nie wiem czemu, ale jakoś nie widzę przyszłości dla cywilizacji, społeczeństw, państw, które się nie rozwijają... Chyba że żyją sobie spokojnie na jakiejś wyspie oddalonej od lądu.

     

    Po drugie: wyjaśnij mi więc, na czym polega to tajemnicze "zaawansowanie" intelektualne, jeśli nie jest określeniem wartościującym.

     

    Chodziło mi o to, że nie wolno uogólniać, mówiąc "intelektualiści popierali Hitlera" i w związku z tym orzec, że wszyscy są tacy i nie ma co się na nich opierać. I nie podejmuję się oceny, którzy intelektualiści to ci "gorsi"...

     

    Jak łatwo niektórym przychodzi mówić o żywych istotach jakby były gaśnicami poziomymi...

     

    ;( Urońmy łzę nad tym bezdusznym realizmem. Vami, ty potworze!

  18. :picard:

    Dawno nie czytałem takich bzdur

     

    Aha.

     

    darwinizm społeczny? no, no - nie wiedziałem, że ktoś jeszcze traktuje poważnie ten relikt przełomu XIX i XX wieku; radzę zapoznać się z trochę nowszymi teoriami obowiązującymi w szeroko pojętych naukach społecznych...

     

    Ooo, i do tego na uniwersytutetutach wykładane? I zapewne popierane przez szacowne grona naukowe!

  19. A jak moze stracic klinetow jesli NIE MA konkurencji, bo nikomu nie oplaca sie konkurowanie?

     

    Nie no proszę... jak ma się nie opłacać konkurowanie, gdy opłaca się temu monopolowi? Cytując jeden z artykułów, który podałem - "nie ma bardziej wymarzonej sytuacji od rynku, gdzie dominująca firma robi głupie rzeczy"

×
×
  • Dodaj nową pozycję...