Skocz do zawartości

gilik

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    1 824
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez gilik

  1. Ten ważny punkt zdobliśmy z Sant Julią. Mecz był tragicznie nudny, lecz nasza defensywa spisywała się nieskazitelnie dobrze - byłem więc w stu procentach pewny o tytule, który musiał nam przypaść w udziale. Dodatkowo sam Sainz obronił jedenastkę wykonywaną przez Merino. Żeby przypieczętować mistrzostwo w 84. minucie trzy punkty zapewnił Cuchillo ścinając z piłką z prawego skrzydła i uderzając piłkę wewnętrzną częścią stopy przy długim słupku. Perez wyciągnął się jak długi, lecz zabrakło mu kilku centymetrów, by wyłapać piłkę, która wpadła do jego siatki. CASA BENFICA MISTRZEM ANDORY!
  2. W kolejnym meczu ligowym z Sant Julią bardzo zależało mi na dobrym wyniku - było ono transmitowane przez lokalną stację telewizyjną, a ponadto po raz pierwszy na naszym spotkaniu zawitał selekcjoner reprezentacji Andory. Przed takimi personami nie wypadało zagrać słabego spotkania, więc chłopaki dali z siebie wszystko. Graliśmy ładnie, kombinacyjnie i po takich akcjach bez problemu zdobywaliśmy kolejne gole. Strzeliliśmy cztery, solidarnie po dwie na każdą z połówek, a niekwestionowanym graczem meczu został Joseba Gerpe, który miał ostatnie podanie przy wszystkich naszych bramkach. Szkoda tylko błędu Sainza, który w 71. minucie przepuścił do bramki pod brzuchem strzał Peppe dający gospodarzom bramkę honorową. Już w kolejnym meczu z Santa Colomą mogliśmy sobie zapewnić Mistrzostwo Andory, które dawały nam trzy punkty. Wszystko zaczęło się zgodnie z planem. W 4. minucie lewym skrzydłem popędził Valente i na wysokości pola karnego odegrał do wbiegającego w nie Martineza. Nasz młodzian mimo asysty dwóch defensorów oddał skuteczny strzał koło krótkiego słupka. Gospodarze nie chcieli nam ułatwiać znacząco sprawy i rzucili się do odrabiania strat. Już w 10. minucie doprowadzili do remisu - na lewym skrzydle Bodjo ograł Gonzaleza i dośrodkował do Gomeza, który przytomnie klatką piersiową wycofał do Genisa. Ten uderzył z jedenastu metrów pod poprzeczkę, Sainz był bezradny. Emocje skończyły się bardzo szybko, bo jeszcze tylko Cabanas uderzał na bramkę rywali, lecz było to zbyt proste uderzenie dla Guimaraesa. Marzenia o tytule odkładamy przynajmniej do następnej kolejki - jeden punkt w czterech meczach daje nam Mistrza.
  3. Potyczka z Massaną w Pucharze Androry miała być szansą dla kilku rezerwowych dla pokazania się w kontekście gry w Casie. W pierwszym meczu z bardzo dobrej strony pokazał się Tomeu Rodriguez, który nie dość, że dostanie szanse w przyszłym sezonie, to już w obecnym będzie mógł liczyć na grę na prawej stronie defensywy. Kolejny raz bardzo mocno wchodzimy w mecz i wynik rozstrzygamy już przed przerwą. Po pół godzinie gry Aguilera zagrał piękne prostopadłe podanie do Cabanasa, który minął obrońców Massany, by po chwili umieścić piłkę w siatce. Już w doliczonym czasie gry do pierwszej połowy strzałem z dystansu podwyższył na 2-0 Lopez. Tak dobry wynik utrzymywał się tylko przez sześć minut, bo głową Sainza pokonał Alarcon. Kilka chwil później ten sam piłkarz mógł doprowadzić do wyrównania, ale zmarnował jedenastkę. Po wygraniu na wyjeździe ze spokojem przystępowaliśmy do rewanżu, który na dodatek rozpoczął się dla nas perfekcyjnie, gdy w 5. minucie Gerpe znalazł sobie pod polem karnym nieco swobody i przymierzył w samo okienko bramki Sancheza. Prowadzeniem cieszyliśmy się niespełna dziesięć minut, gdy błąd Nascimento wykorzystał Garcia. Nasz defensor niedokładnie zagrał do Alvesa, piłkę przejął Garcia i znalazł się jeden na jednego z Sainzem. Wynik dwumeczu rozstrzygnęliśmy jeszcze przed przerwą. Wszystko za sprawą Alvesa, celnie główkującego po kornerze, oraz Cabanasa wykorzystującego podanie w pole karne na nos od Rodrigueza. W drugiej części gry na boisku było niezwykle radośnie - ogromne przerwy między poszczególnymi formacjami, ciekawe i dziwne kontrataki i dużo chaosu. W tym wszystkim strzeliliśmy po jeszcze jednej bramce i pewnie awansowaliśmy do półfinału.
  4. Kilka spotkań na ławce ewidentnie pozytywnie wpłynęło na Simona Cabanasa, który wykazał się z Sant Julią sportową złością. Już przed przerwą dwukrotnie wpisał się na listę strzelców, a po zmianie stron szybko zaliczył asystę przy golu Gerpe. Nie był to koniec jego szaleństw, gdyż jeszcze głową zamienił dośrodkowanie Pinto na swojego trzeciego gola. Łyżka dziegciu w tej beczce miodu to wielbłąd Nascimento w 74. minucie, który na honorową bramkę zamienił Ramos. W ostatnim meczu pierwszej części sezonu jednym z lepszych zawodników też był Simon, który w pierwszej części gry zdobył dwie bramki. Cichym bohaterem został jednak Angel Martinez - nasz młody pomocnik czterokrotnie obsłużył kolegów ostatnim podaniem, jednym zdaniem miał udział przy wszystkich naszych golach. Jak zwykle szkoda jest tylko jednego - znowu daliśmy sobie wbić gola, jakoś nie potrafimy zagrać na zero z tyłu. Musimy mocno pracować nad defensywą. Tabela po pierwszej fazie rozgrywek:
  5. Swoją drogą - ciężko jest prezentować przeciwników, gdy non-stop gramy z tymi samymi, nieraz i sześć meczów w sezonie z jednym rywalem Dwa tygodnie później podejmowaliśmy Encamp i liczyłem na kolejne zwycięstwo. Składu znowu praktycznie nie ruszałem, bo chłopaki grali coraz lepiej, coraz składniej i jeszcze raz się nam to opłaciło. Pierwsza połowa była bardzo wyrównana, jeśli chodzi o grę, ale swoje w niej zrobiliśmy. W 33. minucie wykorzystaliśmy naszą najlepszą broń - stały fragment gry i kolejną bramkę w tym sezonie zdobył Alves. Pięć minut później Sanchez zagrał w uliczkę do Rodrigueza, który jednak trafił wprost w bramkarza. Ten odbił piłkę wprost pod nogi nadbiegającego Sancheza, który posłał ją ponad leżącym jeszcze na ziemi R uiz-Andreu. Po zmianie stron zaskakująco dobrze radzili sobie goście, którzy zmusili kilkukrotnie Sainza do interwencji. Gdzieś po kwadransie Sarabia zmusił go do najwyższego wysiłku kąśliwym strzałem z narożnika pola karnego, a już w następnej akcji nasz golkiper musiał wyjmować piłkę z siatki - ładnym strzałem z dystansu popisał się Moreno. Całe szczęście z pozostałych sytuacji obronną ręką wychodził już Sainz.
  6. Z pierwszym się zgodzę, z drugim nie do końca - taki mam pomysł na opisywanie kariery. Mimo wszystko ten sezon będzie cały tak opisywany, tak trochę na szybko i po macoszemu bo fajnie mi się go grało i już skończyłem Od przyszłego coś się pewnie zmieni, gdy będę opisywał na bieżąco.
  7. Równie ciekawie było w następnej kolejce, lecz tym razem byliśmy stroną goniącą. Goniącą ze szczęśliwym zakończeniem. W pierwszej akcji drugiej połowy gola dla Santa Colomy strzelił Machado wykorzystując błąd indywidualny Nascimento. Cztery minuty później Alex Sanchez posłał z linii środkowej prostopadłą piłkę do Rodrigueza. Samuel przyjął ją i ruszył w stronę bramki i będąc mniej więcej na wysokości jedenastego metra uderzył w bramkarza, który jednak jej nie złapał i był remis. Kilka minut później dośrodkowanie Genisa głową do naszej bramki skierował Jimenez. Radość gospodarzy trwała kolejne cztery minuty, gdy w zamieszaniu pod bramką gospodarzy najprzytomniej zachował się Alves i uderzył futbolówkę wprost do siatki. Ostatni cios zadaliśmy już w doliczonym czasie gry. Martinez wykonywał rzut wolny z okolic lewego narożnika boiska. Wrzucił piłkę na krótki słupek na Alvesa, który przedłużył ją. Na długim słupku znalazł się Nascimento i wślizgiem dał nam bezcenne trzy punkty.
  8. Prawdziwą strzelaninę z happy endem dla nas oglądaliśmy bezpośrednio przed świętami. Zaczęliśmy niezwykle mocno, bo już w 6. minucie strzał Rodrigueza wpadł do siatki Pellatiera. Kilka minut później ten golkiper nie miał nic do powiedzenia przy strzale Lopeza z mniej więcej 20. metra. Jako trzeci na listę strzelców wpisał się Antuna kończąc indywidualny rajd prawym skrzydłem i strzelając tuż obok krótkiego słupka. Następny na protokole to Molina, który świetnie zamknął dośrodkowanie Martineza z lewej strony. Przed przerwą pierwszy gracz Engordany wpisał się na listę strzelców, jest to Raynaud centrostrzałem zaskakując naszego Sainza. Po zmianie stron do głosu doszli goście i to oni gonili wynik. Najpierw Perez głową zamienił centrę Rodrigueza na bramkę, a następnie Godino po kornerze, również głową, uprzedził wychodzącego z bramki Sainza i zdobył bramkę kontaktową. Zrobiło się nam bardzo gorąco, mieliśmy czterobramkową przewagę, a już tylko gol różnicy. Na nasze szczęście stanęliśmy na wysokości zadania i to prowadzenie jeszcze podwyższyliśmy za sprawą Alvesa. Jose idealnie nabiegł na dośrodkowaną z kornera piłkę i gło wą skierował ją do siatki.
  9. Bardzo słabo zaprezentowaliśmy się na wyjeździe z Sant Julią, która nie zostawiła nam najmniejszych szans i zlała nas równo. Od początku do końca mieli całkowitą i niepodważalną przewagę, graliśmy tak słabo, że nie potrafiliśmy nawet skontrować rywali. Ci nas spokojnie wypunktowali, policzyli do trzech i tyleż samo punktów doliczyli do ligowej tabeli. Szansę rewanżu dostaliśmy po tygodniu i wykorzystaliśmy ją w pełni. Już w 3. minucie z lewego skrzydła Campos perfekcyjnie dograł na nogę Cabanasa, a Simon z zimną krwią trafił pod poprzeczkę. Po kwadransie meczu było już wszystko jasne, gdy Alves wyskoczył najwyżej w polu karnym po rzucie rożnym i głową pokonał Sancheza. Z przebiegu całego meczu żałuję tylko jednego - całkowitego braku skuteczności. O ile przyjemne zwycięstwo jest faktem, o tyle moglibyśmy sobie tego dnia zrobić porządny trening strzelecki i zakończyć spotkanie z wynikiem nawet dwucyfrowym. Nasze słabości, jakimi są brak skuteczności, w pełni odsłoniły się w meczu z Lusitans, gdy nasi rywale oddali trzy strzały i zdobyli trzy gole - wszystkie zapisane zostały na konto Maicona. My oddaliśmy strzałów osiemnaście - bramka jedna, oczywiście Cabanasa. Simon powinien zdobyć ich z pięć i chyba w następnym meczu dostanie kilka chwil na ochłonięcie, bo rozpocznie go jako rezerwowy.
  10. Aż trzy tygodnie musieliśmy czekać na potyczkę z Atletic d'Escaldes, które zajmuje drugie miejsce w tabeli - bezpośrednio za nami. Spodziewałem się ciekawego spotkania i tak też było. Szczególnie interesujący był pierwszy kwadrans, w którym doliczyłem się chyba pięciu strzałów na bramkę gości, w tym słupka po strzale Cabanasa czy też uderzenia Gepre, które od tego samego słupka przeleciało w odległości kilku centymetrów. Później tempo gry mocno spadło. Cel jednak uświęca środki i prowadzenie objęliśmy wtedy, gdy graliśmy słabo. Swoją bramkę zdobył głową Alves po nieco ponad pół godzinie gry. Od tego momentu kazałem chłopakom uszczelnić defensywę i czekać na szanse do kontrataku. Te dosyć często się nam przytrafiały, ale brakowało cały czas wykończenia. Dopiero w ostatnim kwadransie udało się zdobyć kolejną bramkę - szybki przerzut z defensywy do przodu i na doskonałą pozycję wyszedł grający na przedzie Angel Martinez. Strzelił koło nóg bramkarza. Swoje dorzucił jeszcze drugi rezerwowy, Rodriguez, gdy w 86. minucie przymierzył z linii pola karnego w samo okienko. Szkoda było mi tylko utraconej bramki w 89. minucie, ale tak muszą się kończyć zabawy z podawaniem piłki wszerz własnego pola karnego.
  11. W kolejnym meczu podejmowaliśmy Santa Colomę i kolejna próba gry bez bocznych pomocników zakończyła się katastrofą, ponieważ każda akcja gości skrzydłami kończyła się co najmniej dużym zagrożeniem pod bramką Sainza , a najczęściej i utraconą bramką. W 40. minucie Martinez świetnym dośrodkowaniem obsłużył Peraza. Drugą bramkę straciliśmy w 76. minucie, gdy lewą flanką szarżował Machado, a akcję wykończył Bodjo. Ostatniego gola w samej końcówce zdobył Sanchez wykorzystując sytuację sa m na sam z Sainzem. Honoru broniliśmy i obroniliśmy, gdy prawym skrzydłem szarżował Gonzalez, oszukał lewego defensora i wrzucił piłkę na woleja dla rezerwowego Antuna. To był gol na 2-1, a po chwili powinniśmy doprowadzić nawet do wyrównania. Lewym skrzydłem ruszył Pinto, zagrał klepkę z Antuną i wyszedł na czystą pozycję. Nie uderzał, a zachciało mu się odgrywać do Cabanasa. Zrobił to niedokładnie czym zmarnował wyborną okazję na bramkę. Z Encamp po prostu musieliśmy wygrać, by nie oddalić się od górnej części tabeli. Tym razem wystawiłem skład z klasycznymi skrzydłowymi i to był dobry wybór, bo ci napędzali nasze akcje, a głównym bohaterem tego widowiska był odkurzony Campos . Barnardo świetnie spisywał się na lewej flance i po rajdzie na tej stronie oraz wycofaniu piłki do Gerpe zaliczył asystę w 36. minucie. Po czterech kolejnych sam zapisał się do protokołu, gdy idealnie w tempo wybiegł do prostopadłej piłki od Joseby i strzałem po ziemi pokonał bezradnego Eguileora. Po zmianie stron miał jeszcze jedną świetną okaz ję na gola, lecz golkiper gospodarzy wybronił jego uderzenie zza linii pola karnego. Bernardo nie miał swojego udziału dopiero przy ostatnim golu, bo go nie było już w 86. minucie na placu gry. Wtedy to Cabanas z zimną krwią przelobował bramkarza gości będąc z nim sam na sam.
  12. Tydzień później podejmowaliśmy FS Massanę. To było bardzo spokojne spotkanie, jakby towarzyskie, rozgrywane w dosyć sennym tempie. W defensywie spisywaliśmy się bez najmniejszego zarzutu, a z przodu swoje też zrobiliśmy i zdobyliśmy pewne trzy punkty. Najpierw ukłuliśmy w 10. minucie, gdy Agnel Martinez uderzył nie do obrony z 15. metra, a w 67. minucie obrońca Alves świetnie zagłówkował do bramki rywali po rzucie rożnym. Rozmiary naszego zwycięstwa powinny być większe, lecz najpierw sędzia nie uznał bramki Cabanasa, a następnie stuprocentową sytuację zmarnował Cuchillo. W kolejnej kolejce odnieśliśmy kolejne pewne zwycięstwo - teraz nie sprostało nam Engordany, które jest beniaminkiem ekstraklasy, ale swoje warunki postawiło. Rozpoczęliśmy bardzo dobrze, najpierw akcję Molina - Martinez wykończył ten drugi, a następnie petarda Moliny z 20. metra prawie przedziurawiła siatkę rywali. Ostatni kwadrans pierwszej połowy to była jednak katastrofa z naszej strony. Nie dość, że daliśmy sobie wyrwać pewne prowadzenie, to powinniśmy nawet przegrywać, lecz Garcia nie trafił w bramkę z rzutu karnego. Po zmianie stron mieliśmy grać uważniej w defensywie i w sumie tak było. Mieliśmy kontrolować grę i mieliśmy zdobyć zwycięską bramkę. Zdobyliśmy dwie. Jako pierwszy strzelił Antuna, a po chwili rywali dobił Martinez.
  13. Przygotowania do jesieni ograniczyłem do zaledwie ośmiu sparingów, granych wyłącznie z zespołami zagranicznymi o wyższej reputacji niż my. Spodobało mi się ustawienie z pięcioma środkowymi pomocnikami i to ono było ćwiczone w okresie przygotowawczym. Gra zadowalająca, wyniki bez znaczenia, a do sezonu przystępujemy w dobrych nastrojach. Na pierwszy ogień poszedł Mistrz, ekipa Lusitans. Ten prestiżowy pojedynek bardzo pragnąłem wygrać, co chłopaki odczuli, bo od pierwszych chwil dominowaliśmy. Już w 12. minucie Cabanas solidnie przetestował Claudio. Po kilku kolejnych minutach w słupek z bliskiej odległości trafił Gerpe. Swego dopięliśmy w 27. minucie, gdy po rzucie rożnym uderzenie Cabanasa dobił Molina. Prowadziliśmy bardzo krótko, zaledwie trzy minuty, bo szybką kontrę skutecznym uderzeniem zakończył Reis. Też trzy minuty wystarczyło nam na zdobycie drugiego gola - kombinacyjną akcję z dziesiątką krótkich podań wykończył Molina uderzając z bliskiej odległości niemalże do pustej bramki. Po zmianie stron nie forsowaliśmy już tempa ani trochę, a miejscowi całkowicie opadli z sił po pierwszych 45 minutach. Wygląda to tak, jak gdyby trener rywali źle przygotował ich do tego sezonu.
  14. Przed rewanżem doszło do wzmocnień sztabu szkoleniowego. Zatrudniłem do niego Ricarda Fernandeza, który będzie odpowiadał za trening siłowy oraz pracę z bramkarzami. Dołączył do nas też Marc Mejias, który będzie Koordynatorem piony juniorskiego. W niezmienionym składzie przystąpiliśmy do meczu rewanżowego. Nie liczyłem na wiele, bo nie miałem ku temu podstaw. Niemniej jednak zagraliśmy świetny mecz ryglując dostęp do naszej bramki na przysłowiowe dziesięć spustów. Wystarczy powiedzieć, że goście nie oddali ani jednego celnego strzału na bramkę Sainza! Z przodu co prawda też nie istnieliśmy, lecz dobra gra defensywna pozwoliła nam na odniesienie cennego remisu i honorowego pożegnania się z europejskimi pucharami.
  15. Do pierwszego meczu w kwalifikacjach Ligi Europy przygotowałem innowacyjną taktykę z pięcioma środkowymi pomocnikami. Było to efektem kontuzji Cuchillo, Jacquesa oraz Escriga. W naszych poczynaniach, szczególnie na początku widać było brak zrozumienia tej taktyki, ale rywale wcale nie byli gotowi na grę przeciwko zagęszczonemu środkowi pola. Nie potrafili przebić się pod nasze pole karne, co bardzo mnie cieszyło w kontekście rewanżu na naszym boisku i utrzymywaniu się wyniku bezbramkowego. Zmiana stron przyniosła więcej aktywności na placu gry. Wszystko za sprawą rezerwowego Carjana, który wniósł dużo świeżości w grę gospodarzy. Jako napastnik co chwila cofał się po piłkę i zaczął wypracowywać swoim kolegom sytuacje bramkowe. W 58. minucie odebrał piłkę Aguilerze, przebiegł ze dwadzieścia metrów i wyłożył futbolówkę Dorobantu. Ten na nasze szczęście nie trafił w światło bramki. Po chwili pod drugą bramką doskonale odnalazł się Cabanas, minął jednego z defensorów, by piłkę oddać bramkarzowi do koszyczka. . Najwięcej emocji przyniosła sama końcówka meczu. W 79. minucie w słupek trafił Gonzalez, piłkę przejęli rywale i ruszyli z szybką kontrą pod naszą bramkę. Moi obrońcy byli już bardzo zmęczeni i nie zdążyli wrócić zostawiając Sainza przeciwko dwóm rywalom. Ci musieli zdobyć gola i tak się stało, a strzelcem okazał się Carjan. Dwie minuty później ten sam zawodnik uderzył w poprzeczkę, a po chwili Dorobantu minimalnie spudłował. Teoretycznie już nie istnieliśmy na boisku, a o mały włos, a zremisowalibyśmy mecz. Za faul na Cabanasie dostaliśmy rzut karny, lecz sam poszkodowany nie potrafił pokonać Margineanu.
  16. PODSUMOWANIE SEZONU 2014/2015 1. Liga: 2. miejsce - szkoda jednego punktu straty do Mistrza Puchar Andory: zwycięstwo! Mistrz - Lusitans Skład i statystyki Najlepsza średnia: Jose Alves - 7,44 Najlepszy strzelec: Simon Cabanas - 11 Najwięcej asyst: Gaspar Escrig - 6 Piłkarz roku wg kibiców: Claudio Pinto W 1. rundzie europucharów czeka nas bardzo ciężka przeprawa w postaci Rapidu Bukareszt z Rumuni. Pierwszy mecz zagramy na wyjeździe.
  17. Finał każdych rozgrywek zawsze jest wyjątkowy i teraz też miało tak być. Miała być długa relacja, miało się dużo dziać i miało być długo. Było długo na boisku, bo graliśmy dogrywkę, ale było tak nudno na boisku, że najlepiej zostawić białą kartę w tej książce i przejść do następnego rozdziału. Wygraliśmy po karnych.
  18. Mecz rewanżowy uważałem za formalność i po raz kolejny zacząłem kombinować, jak zmieścić w składzie dwóch dobrych napastników. Zagrałem więc bez skrzydłowych, z bocznymi obrońcami w rolach wahadłowych, czterema środkowymi pomocnikami i dwoma napastnikami. Gra wyglądała całkiem inaczej, bo pomimo nakazania grania raczej bezpośrednimi podaniami moi podopieczni skłaniali się ku krótkiemu rozgrywaniu piłki. Był jakiś plus takiej gry - nie dopuszczaliśmy rywali do naszego pola karnego. Minusy też były - mała liczba stwarzanych sytuacji bramkowych. Koniec końców takie eksperymenty przyniosły nam zwycięstwo - swojego gola strzelił Cabanas wykorzystując jedenastkę podyktowaną za faul na Alvesie . Drugiego gola dorzucił poszkodowany wcześniej Alves atomowym uderzeniem zza linii pola karnego. Szkoda tylko bramki straconej w doliczonym czasie gry, lecz pozwolenie na wyjście w kontrze 4 na 2 musiało się tak skończyć.
  19. W pierwszym półfinale wystawiłem klasyczne ustawienie z dwoma drobnymi korektami w składzie spowodowanymi nadmiarem kartek. Już w 3. minucie mieliśmy doskonałą okazję - Couto wspaniale wypuścił Escriga, który uderzył wprost w bramkarza rywali Matię, a zamykający akcję Gonzalez nie trafił do pustej bramki. Kilka minut później Angel miał okazję do rehabilitacji, lecz uderzenie głową trafiło w słupek. Wreszcie w 20. minucie akcję przeprowadzoną środkiem pola strzałem zza linii pola karnego zamienił Sanchez. Przed przerwą jeszcze do bramki rywali trafił Molina, gdy ładnie zamykał dośrodkowanie Escriga, do którego nie doskoczył wcześniej Gonzalez. W przerwie kazałem chłopakom zmniejszyć tempo, bo przed nią byliśmy praktycznie cały czas przy piłce i cały czas wyrywaliśmy się do przodu. Jako, że to końcówka sezonu to bałem się o ich kondycję. Było już nudniej i senniej. W tym amoku zapomniałem nawet o zmianach i wszystkie dokonałem w ostatnich minutach meczu, dokładnie w momencie, kiedy chłopaki nieco przyspieszyli. Zrobili to na tyle dobrze, że drugą asystę zaliczył Escrig, a siódme uderzenie w stronę bramki Gonzaleza wreszcie wpadło do siatki.
  20. Wszystko przez słaby początek sezonu :/
  21. Rywalem w przedostatniej kolejce była Santa Coloma. Początek meczu nie był ani trochę porywający i nic nie zapowiadało małego show, jakie zafundował nam Miguel Angel Gonzalez. To rozpoczęło się nieco po ponad pół godzinie gry, gdy Sainz z trudem wybronił uderzenie Jimeneza, dając zarazem szansę na kontrę. Była ona bardzo skuteczna i zakończona golem Gonzaleza. Kilka minut później Antuna odebrał piłkę jednemu z obrońców Santa Colomy i szybko uruchomił Gonzaleza, który silnym strzałem pod poprzeczkę podwyższył na 2-0. Trzecią bramkę zaliczył może jakieś piętnaście sekund po rozpoczęciu drugiej połowy wykorzystując głową dośrodkowanie Escriga. Miguel zagrał bardzo dobry mecz i należał mu się ten hattrick. To jednak nie był koniec strzelania goli tego dnia, bo asystent Escrig pięć minut później znów chciał zrobić wrzutkę w pole karne, lecz piłka zeszła z nogi i przelobowała zaskoczonego Subiratsa. Świetne spotkanie zepsuł nam mocno Imaz, ponieważ w 71. minucie strzelił honorowego gola uderzeniem bezpośrednio z rzutu wolnego. Na koniec sezonu zagraliśmy jedynie prestiżowy mecz o pietruszkę z mistrzem kraju Lusitans. Zagraliśmy, zwyciężyliśmy, rozbiliśmy i wróciliśmy do siebie, by przygotowywać się do walki o pierwszy w historii Puchar Andory. Tabela na zakończenie sezonu:
  22. Mecz z Santa Colomą miał olbrzymie znaczenie dla nas i pierwszą połowię graliśmy zgodnie z moim planem - wysokie posiadanie piłki i rozsądne stwarzanie sytuacji bramkowych. W 15. minucie Pinto przejął piłkę na naszej połowie boiska przerzucając ją do przodu do Antuna. Ten z pierwszej odegrał do Moliny, który precyzyjnym lobem przerzucił ją nad Eugenio. Jakoś nie potrafiliśmy ukąsić rywali po raz drugi. Po zmianie stron gospodarze poczuli krew, gdy Nascimento zaczął popełniać błędy w wyprowadzaniu piłki od naszej bramki. To też Armando popełnił błąd w kryciu, nie upilnował w 56. minucie Docala i był remis. Od czego ma się jednak Cabanasa? Kilka chwil później Pinto zagrał w uliczkę do Simona, który szpicem wepchnął piłkę do bramki Santa Colomy tuż obok ręki interweniującego bramkarza. Tym samym odnieśliśmy cenne zwycięstwo. Kilka dni później mierzyliśmy się z Sant Julią. Było to spotkanie bardzo ciekawe, z mnóstwem zwrotów akcji i mnogą liczbą dobrych akcji z obydwu stron. Nie zabrakło i bramek. Prowadziliśmy 1-0, następnie przegrywaliśmy 1-2, ale udało nam się doprowadzić do remisu. Kolejnym bardzo ważnym wydarzeniem był nabór juniorski. Według asystenta dostałem pod swoje skrzydła wyłącznie gwiazdy, a według mnie to ciężko będzie z tej mąki zrobić dobry chleb. Poprzednie lata przynosiły więcej perspektywicznych zawodników niż obecny nabór. Śmiem twierdzić, że jest to najsłabszy z tych trzech, które przeżyłem w Casa Benfica.
  23. Sporo, bo Lusitans mogą co najwyżej zdobyć punkt, a my komplet byśmy zostali mistrzami
  24. Marzec rozpoczęliśmy meczem z liderem i najpoważniejszym kandydatem do zwycięstwa w lidze, Lusitans, a więc wiedziałem, że będzie ciężko i pomimo tego chciałem zrobić im psikusa. W składzie zawitał ponownie Cabanas. Ten nasz zawodnik-talizman już w 2. minucie otworzył wynik spotkania wykorzystując rzut karny. Następnie popełnialiśmy błędy seriami, podanie w poprzek boiska Lopeza, strata Nascimento, niedokładne wybicia Sainza i bardzo długo uchodziło to nam płazem. Wreszcie w samej końcówce pierwszej połowy Moreira zdołał dograć w pole karne do Ribery, który tyłem do bramki odegrał do nadbiegającego Valdeza, a ten z pierwszej strzelił nie do obrony dla Sainza. Po zmianie stron trochę zaryzykowałem nakazując chłopakom walczyć o zwycięstwo. Szukaliśmy drugiego gola, ale nasza skuteczność wołała o pomstę do nieba. O mały włos naszej ofensywnej gry nie przypłaciliśmy straconą bramkę, gdy rezerwowy Maicon wyprowadził indywidualnie kontrę, minął naszego bramkarza i nie trafił z ostrego kąta do pustej bramki. Wtedy zdałem sobie sprawę, że remis wcale nie jest zły i zarządziłem grę bardziej asekurancką. Przyniosło to zgoła odmienny skutek. W 81. minucie Pinto dośrodkował z lewej strony i Cabanas strzałem głową z najbliższej odległości ponownie wyprowadził nas na prowadzenie. Szczęście dopisało nam jeszcze w 90. minucie, bo w zamieszaniu podbramkowym gości piłka spadła pod nogi niekrytego Nascimento, który wepchnął ją do siatki. Mimo zwycięstwa jest już raczej pozamiatane - Lusitans na cztery mecze do końca ma dziewięć punktów przewagi. Możemy natomiast stracić drugą pozycję kosztem Santa Colomy, bo mamy tylko dwa punkty przewagi i zarazem dwa bezpośrednie spotkania.
  25. Jeśli jeszcze choć trochę jarają to zapraszam do odwiedzin raz na jakiś czas Dzięki! ========== Po powrocie do ligowej młócki znów graliśmy z Sant Julią. Ten mecz nie przyniósł ukojenia zbolałych serc kibiców Casy - nasz podstawowy skład nie dał rady zespołowi ustępującego Mistrza Andory. Graliśmy dużo lepiej od naszych rywali, graliśmy odważnie i ofensywnie, ale i byliśmy w pełni skupieni na defensywie. Zdaje się, że znalazłem diagnozę słabszych wyników - jest nią brak Cabanasa, bo kiedy tylko gra od pierwszej minuty to uzyskujemy korzystne wyniki. Losy spotkania rozstrzygnęły się w drugiej połowie - w 56. minucie piłkę w środku boiska przejął De la Horra, zagrał prostopadle do Peppe. Ten pomocnik przedłużył podanie do Riery, a Andorczyk plasowanym uderzeniem pokonał Sainza. Szkoda było tej straconej bramki, bo było to jedyne celne uderzenie rywali przez dziewięćdziesiąt minut.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...