Witam serdecznie grono uzytkownikow ForumCM!
W dzisiejszym (pierwszym swoja droga) odcinku zaprezentuje wam danie, ktore przygotowuje niepierwszy raz w zyciu (ale za kazdym razem jest smaczniejsze!):
>> RAMEN <<
Wykorzystane skladniki:
1kg dobrej jakosci wolowiny z koscia
1kg boczku
500g indyka
--
Kapusta pekinska
Kalarepa
Marchew x2
Pietruszka
Cebula
Czosnek
Szczypiorek
Imbir
--
3 jajka
Maka
Cukier
Olej
--
Sos sojowy
Sos rybny
Mirin
Sake
Anyz
Pieprz
Sol
Papryka ostra
Cayenne
KIMCHI
Jesli chodzi o kimchi to zrobilem je tydzien wczesniej, zdjec nie mam ale powstalo tak:
1kg kapusty pekinskiej kroje w kostke, zalewam woda ze spora iloscia soli, zostawiam na godzine. W miedzyczasie ogarniam reszte warzyw: rozdrabniam marchew, imbir, kalarepe, cebule i czosnek. Wrzucam do miski. No i robie kleik ryzowy: 30g maki ryzowej + 15g cukru + 200g wody przegotowuje i zostawiam do ostygniecia. Kiedy nie jest juz gorace dodaje kleik do warzyw, dodaje sos rybny, chilli (chyba, ze macie w domu papryke gochugaru), papryke ostra (duzo!) i szczypiorek (bo lubie). Bardzo precyzyjnie odcedzam kapuche i wrzucam ja do reszty. Mieszam, zamykam w sloiku i zostawiam w temperaturze pokojowej na tydzien, pozniej przechowuje w lodowce.
Kimchi po tygodniu prezentuje sie tak:
DZIEN 1
Ramen jaki jest kazdy widzi, a co najwazniejsze kazdy go lubi, bo jak mozna nie lubic rosolu z dodatkami?
Cala zabawe zaczynam od zamarynowania dwoch skladnikow: jajek i kurczaka. Przygotowuje marynate (skladniki na 3 jajka):
- pol szklanki sosu sojowego
- troche sake (albo jak w moim przypadku: polskiej wodeczki + octu ryzowego)
- lyzka cukru
- lyzka mirinu (dostepny w lidlu)
- 3/4 szklanki wody
- zabek czosnku
- troche imbiru
Plynne skladniki zagotowuje z cukrem, ten sie rozpuszcza, a ja czekam az marynata wystygnie. Jajka gotuje 5 minut na pol-miekko.
Kiedy wszystko wystygnie jajka wrzucam do woreczka strunowego szczelnie zamykam i wrzucam na noc do lodowki.
Nastepnie marynuje indyka. W zasadzie mozna go nie robic jesli hejtujecie to mieso ale balem sie ze corka nie zje boczku wiec postanowilem go przygotowac.
Kurczaka staram sie pokroic w (w miare) rowne kawalki zeby rowno sie smazyly, a nastepnie obtaczam w dwoch zabkach czosnku, 3cm kawalku imbiru i soli. Na noc do lodowki, razem z jajkami, otwieramy piwo i na dzis mamy gotowanie z glowy.
DZIEN 2
Kolejny dzien rozpoczynamy od wstawienia bulionu, bo on potrzebuje najwiecej czasu (5-6h). Dlatego tez w trakcie robienia sniadania wrzucam do garnka 2.5l wody, 1kg wolowiny z koscia, jedna marchewke, jedna pietruszke, kawalek imbiru, pare zabkow czosnku, gwiazdke anyzu, lyzke pieprzu (ziarnistego) i lyzke soli. Po zagotowaniu klasycznie zbieram szumowiny, zmniejszam ogien i zapominam o rosole. Zajmuje sie wiec boczkiem. Chwytam go silna dlonia, kroje na kilkucentymetrowe plastry (mozecie na wieksze, kto co lubi), obsmazam z kazdej strony. Moja rada jest taka, by boczek polozyc na zimnej patelni, skora do dolu, z odrobina oleju, wtedy jej brutalnie nie stracimy. Boczek po obsmazeniu zalewam mieszanka:
- 3 zielone czesci dymki
- 3cm kawalek imbiru
- wody tyle zeby zakryc boczek
To gotuje godzine na srednim ogniu, sos musi sie dosc mocno zredukowac a boczek nabrac pierwszego smaku. Po godzinie boczek nie wyglada szalenie zachecajaco ale za to pieknie pachnie i pozostawia po sobie pelen smaku wywar.
Co zrobicie z tym wywarem pozostawiam waszemu sumieniu. Podpowiem, ze dodanie go do bulionu nie jest zlym pomyslem aczkolwiek zwieksza jego poziom tlustosci o 500%.
Boczek wchodzi w druga faze - glazurowania wlasciwego.
Zalewam go mieszanka:
- cwierc szklanki sake
- pol szklanki wody
- pol sklanki mirinu
- pol szklanki sosu sojowego
- cwierc szklanki cukru
- wody tyle zeby przykryc boczek
Zostawiam na najmniejszym stopniu bulgania pod przykryciem i zapominam na kilka godzin (co jakis czas weryfikujac czy poziom plynu w garnku nie spowoduje przypalenia boczku). Co jakis czas go przerzucam glownie po to by sztachnac sie pieknym zapachem tego co mam w garnku.
W miedzyczasie robie tzw. szybkie pikle: do sloika wrzucam pociachana kalarepe, marchew (w talarki lub - tak jak ja lubie - starta na malych oczkach) i optymalnie rzodkiewke ale ja zapomnialem o zakupieniu tej ostatniej. Wrzucam to do sloika z ziarnkiem ziela angielskiego, lisciem laurowym, lyzeczka cukru i zalewam octem z woda w proporcji (na oko) 1:5. Po trzydziestu minutach jest gotowe.
Zajmuje sie teraz kurczakiem/indykiem karaage. Zasypuje go maka - i to wszystko! Oczywiscie, mozecie robic tempure lub co tam chcecie ale ja preferuje klasycznego, prostego kurczaka, ktory ma w sobie tyle smaku, ze nie potrzebuje niczego wiecej. Dzieki podwojnemu smazeniu kurczak jest bardzo soczysty w srodku a panierka jest turbo-chrupiaca. Obsmazam go na rozgrzanym oleju z kazdej strony po - doslownie - 20 sekund. Zdejmuje i pozwalam odpoczac na papierowym reczniku. Po pierwszym smazeniu nie wyglada zbyt apetycznie...
Ale po kilkunastominutowym odpoczynku ponawiamy procedure i wyglada znacznie lepiej! Jest pyszny! Pachnie imbirem, smakuje czosnkowo, jest pikantny - obledny.
Dogladam marynowanych jajek... nice!
Zimne dodatki moge juz rozlozyc w miseczki...
Zagladam do rosolu - po pieciu godzinach gotowania jest pyszny! Boczek jest juz miekki, rozwalajacy sie niemalze, wiec go wylaczam. Jest o b l e d n y. Kazdy kto go probowal nie moze wyjsc z zachwytu nad tym kawalkiem miesa. Rozplywa sie w ustach a poziom umami w pysku oceniam na dobre 9/10. Kilka lyzek sosu powstalego w towarzystwie boczku dodaje do rosolu (sos jest bajeczny), reszte mozna zamrozic na gorsze czasy. Rosol doprawiam wedlug uznania - sos sojowy/rybny/mirin/limonka (koniecznie!), a nastepnie przecedzam.
Ramen podaje z makaronem udon z biedronki (ale tym kwadratowym, "mokrym", nie tym suchym), bo a) nie mam maszynki do makaronu (ale chce kupic wiec wait for it), b) jest kurwa serio smaczny!
Do zupy wrzucam jajko, kielki bambusa, ciut kolendry (bo nie kazdy lubi - wiecej jest w miseczce), podprazony sezam, dwa plastry boczku, kilka kawalkow indyka.
Jajko mi sie ciut scielo, w sumie jedyna rzecz do poprawy. A miski japonskie tez sobie kupie Rosol jest gesty, kleisty, lepi usta - taki wlasnie uwielbiam! Do tego lekki, anyzowy posmak przebijany slodkawym mirinowo-cukrowymi sokami z boczku. Wszystko mega sycace, pachnace, pyszne i - ostatecznie - proste ale wymagajace czasu i dobrej organizacji pracy. Do tego bardzo pikantne kimchi, swieza, pachnaca kolendra, chrupiacy kurczak, zaskakujace jajko, octowe, chrupiace pikle i papryczka dla tych, ktorzy lubia pikantne potrawy (ja, z uwagi na to, ze jadla z nami corka, samego bulionu nie doprawialem na ostro).
Smacznego, chlopie!