Skocz do zawartości

AdeX

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    155
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez AdeX

  1. Po meczu z Dundee United z składu wypadli mi : McCaffrey oraz Sloan. Bardziej odczułem brak tego pierwszego który zawsze był podstawowym zawodnikiem mojego składu. Sloan co prawda reprezentuje młodzież QOTS jednak niekiedy wchodzi w drugiej połowie. Oznacza to że na mecz z St. Johnstone jechałem bez czołowego środkowego obrońcy. Do składu wrócił Aitken który w ostatnich dwóch meczach nie był brany nawet na ławkę. Przez niego naturalnie przegraliśmy mecz z St. Johnstone, kiedy to w '53 minucie faulował Jasona Scotlanda w polu karnym. W '53 minucie! A mecz tak pięknie się zaczął układać, graliśmy pewnie, niekiedy mieliśmy wielką przewagę. Rzut karny egzekwował Callum Elliot, z skutkiem pozytywnym, choć nie była to bramka zbyt pewna, MacDonald wyczuł intencje Elliota jednak był trochę spóźniony. Mecz zakończył się 1-0 dla St. Johnstone, a my po 4 kolejkach ligowych, obecnie zajmujemy ostatnie miejsce i nie mamy ani jednego punktu, zaczyna się robić nieciekawie.... 2 Liga Szkocka [4/36] 19.8.2006 Palmerstone Park, Dumfries: 1126 QOTS[10] 0-1 St. Johnstone[7] '53 Callum Elliot (kar.) QOTS - skład: MacDonald - McQuilken, Aitken, Keenan, Lauchlan, Walker - Murray, Adamsc, Tosh - Weir, McColm MoM: Lawson (8)
  2. Mecz z Dundee Utd był dla nas meczem przegranym. I nie chodziło już tylko o dobrą taktykę, chłopcy byli już totalnie wyczerpani, nie pomogły nawet zdwojone dawki Powerade. Ja też się powoli cieszyłem że rozstaniemy sie z Pucharem Ligi Szkockiej. Wszak już nie będziemy grali mecz za meczem, i może zaczniemy coś wygrywać w lidze. Kirkpatrick zdał mi bardzo długi i szczegółowy raport na temat Dundee, okazało się że nawet ich słabe strony są dla nas nie do pokonania. Defensywa Dundee nie radzi sobie z górnymi piłkami - phi, a może my sobie radzimy ? Dundee preferuje wolne tempo podań... - no tak my preferujemy szybkie tempo, jednakże w meczu widać było kto prezentuje wolne tempo gry. Tak więc bez żadnego asa w rękawie, oczekiwaliśmy Dundee, a no tak byłbym zapomniał jedyny nasz atut to nasze boisko, choć nie wiem czy to atut czy przekleństwo... Meczu nie będę opisywał, bo skupiałbym się tylko na Dundee, jednak była jedna kontrowersyjna sytuacja, bowiem w '37 minucie straciliśmy gola z rzutu karnego - którego naturalnie być nie powinno... Cóż, żegnamy się z PSL jednak w spadku dostaliśmy 16.000 funtów które - ah, nadzwyczaj się przydadzą, ponieważ już szukam dobrego napastnika... 2 Runda Pucharu Ligi Szkockiej 22.8.2006 Palmerstone Park, Dumfries: 4092 QOTS 0-2 Dundee United '29 Noel Hunt '37 Greg Cameron (kar.) QOTS - skład: MacDonald - McQuilken, McCaffrey, Lauchlan, Walker - Keenan, Adamsc - Tosh, Murray - Sloan - Weir MoM: Conway (8)
  3. Sunday Mail Hiszpański manager Juan Ramirez prowadzący drugoligowy zespół - Queen Of The South podgrzał atmosferę swoją wypowiedzią skierowaną do managera drużyny Ross Country, przed ligową potyczką tych drużyn. Ramirez zasugerował, że prędzej sfotografuje "waszego, mokrego, obsranego potworka z Loch Ness" zanim Scott Leitch awansuje o klasę wyżej. Mecz z Ross Country był ostatnim meczem, w którym remis byłby zbawieniem. Jednak i ten mecz niestety przegrałem, jednak nie to było najgorsze... Mina Scotta mówiła sama za siebie, chodził dumny jak paw gdy sędzie gwizdnął trzy razy kończąc tym samym mecz. Popełniłem tu jeden z najgorszych błędów, tuż przed meczem przedstawiłem zawodnikom nową taktykę, która miała na celu pokonanie Ross. Niestety, nie wypaliła. Taktyka miała postać 4-2-2-1-1, czterech obrońców, dwóch defensywnych pomocników, dwóch skrzydłowych pomocników, jeden ofensywny pomocnik i jeden napastnik. Cel był jeden, napastnik biegał tuż przy linii bocznej, do niego były zagrania a on miał wrzucić futbolówkę w pole karne gdzie wbiegał już ofensywny pomocnik. Taktyka nie wypaliła ponieważ nikt dokładnie nie umiał dograć do napastnika. Wszyscy ogólnie były zagubieni w tej taktyce. Tak więc szybko mecz się rozstrzygnął, a wielkie strzelanie zaczął Alex Williams. Fakt, bramka została strzelona przez duże szczęście, ponieważ w polu karnym było chyba z 6 moich zawodników, i 3 ich. Piłka odbiła się od kogoś, i wpadła pod jego nogi, strzał i gol. Przegrywaliśmy do pierwszej połowy 1-0. W drugiej straciliśmy dwa gole, za sprawą stałych fragmentów gry. Znów do siatki piłkę skierował Williams, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, a trzecią bramkę strzelił z rzutu wolnego strzelił Sean Higgins. Jakby tego było mało, czerwoną kartkę zobaczył Sean O'Connor, tak więc w następnym meczu gram z jednym napastnikiem. 2 Liga Szkocka [3/36] 19.8.2006 Victoria Park, Dingwall: 2334 Ross Country[6] 3-0 QOTS[10] '23 Alex Williams '62 Alex Williams '77 Sean Higgins '82 Sean O'Connor (czerw. kartka) QOTS - skład: MacDonald - McQuilken, McCaffrey, Lauchlan, Walker - Keenan, Adamsc - Tosh, Murray - O'Connor - Weir MoM: Williams (9)
  4. Początek sezonu jest tragiczny... Mamy mecze co 3-4 dni, dlatego moi zawodnicy zaczynają słabnąć. Zaczynają słabnąć a tu taki ważny mecz, z Berwick w pierwszej rundzie Challange Cup. Warto dodać, że każdy kto kibicuje Queen Of The South liczy, że pod moją opieką klub postara się tam namieszać. Dziwiłem się dlaczego, w końcu jesteśmy słabi, okazało się bowiem, że w 2002 roku to właśnie my sięgnęliśmy po ten puchar. Chociaż formę mamy słabą, i w lidze nie zachwycamy, nie obawiałem się konfrontacji z Berwick. Jednym z atutów było m.in. nasze boisko. Graliśmy przed własną publicznością więc byliśmy pewni w swoich postępowaniach. Chociaż mecz z Berwick potraktowałem jako spacerek, to podobnie jak w meczu z Elgin, nie prowadziliśmy zbyt wysoko, jednak futbol jaki prezentowaliśmy mógł nam pozazdrościć sam Celtic. Postawiłem na Jamie Adamsc, który do tego meczu był tylko zmiennikiem. Ten defensywny pomocnik, ganiał za trzech co przed przerwą zaowocowało bramką, po akcji całego zespołu. Odpocząć dałem Stevie Tosh. Chociaż wynik mały to powtarzam, graliśmy niemal perfekcyjnie i w tym meczu wynik był sprawą drugorzędną. 1 Runda Challange Cup 16.8.2006 Palmerstone Park, Dumfries: 1124 QOTS 1-0 Berwick '45 Jamie Adamsc QOTS - skład: MacDonald - McQuilken, Thompson, McCaffrey, Lauchlan, Keenan - Walker, Murray, Adamsc - Weir, McColm MoM: Adamsc (8)
  5. Po przegranym meczu z Gretną, przyszedł czas na Puchar Ligi Szkockiej w którym zmierzyliśmy się z Elgin City. Do składu powrócili MacDonald oraz Weir, jednak nie zagrali w podstawowym składzie, szkoda by było gdyby ponownie nabawili się urazu,jednak przed samym meczem zmieniłem skład i w podstawowym składzie wybiegł Graham Weir który zaraz po gwizdku sędziego strzelił bramkę, oddając strzał z około 15 metrów do bramki rywala. Zmodyfikowałem trochę taktykę, która okazała się zwycięską, aczkolwiek w lidze by się nie zdała. Mecz z Elgin City potraktowałem jako spacerek. Mecz z nimi był spacerkiem, szybkie dwa gole, nie dość że zdołowały rywala, to jeszcze pogrążyły go w rozpaczy. Rywalom udało się jednak doprowadzić mnie do rozpaczy, gdy w '29 minucie na murawie zwijał się z bólu mój napastnik - Stephen Dobbie. Dobbie wypadł z składu na 4 tygodnie, a spowodowane to było naciągnięciem mięsni uda. Mecz toczył się dalej, mieliśmy dużo okazji jednak żadnej nie wykorzystaliśmy, a jak to się mówi - niewykorzystane sytuacje mszczą się, i się zemściły... W '37 minucie Andy Aitken (ściągnięty z rezerw QOTS) zagrał do Corr'a, jednak nie zauważył że za pleców wybiegł Paul Kerr który tylko leciutko podciął piłkę. Do przerwy wynik pozostał taki jaki był. Po przerwie ostro zaatakował Elgin jednak akcje tego zespołu kończyły się na 25 metrze. Wynik pozostał 1-2, a my awansowaliśmy dalej. Już następnego dnia wiedzieliśmy z kim zmierzymy się w 2 rundzie, a jest to drużyna z Dundee, nie! Nie ta drugoligowa, ta pierwszoligowa - Dundee United. 1 Runda Pucharu Ligi 8.8.2006 Borough Brigs, Elgin: 1874 Elgin City 1-2 QOTS, '2 Graham Weir '6 Stephen Murray '29 Stephen Dobbie (kontuzja) '37 Paul Kerr QUOTS - skład: Corr - McQuilken, Aitken, Lauchlan, Walker - Murray, Scally, Sloan, Tosh - Dobbie, Weir MoM: Murray (8) --- Terminarz miałem ciężki, i każdy o tym wiedział... Nic więc dziwnego że na mecz z Livingstone wszyscy jechali bez optymizmu. Pierw, mieliśmy mecz z Gretną, a teraz druga kolejka i od razu mecz z faworytem do awansu Livingstone. Pocieszaliśmy się tym że potem już z górki, chociaż nawet nie wiem czy powinniśmy tak myśleć - no w końcu to my jesteśmy najgorszą drużyną w lidze. Mecz zaczął się o godzinie 15:00, pogoda dopisywała, było 29 stopni Celsjusza. Wybiegliśmy chyba najlepszym składem, jednak po paru minutach meczu odczuwalny był brak Dobbie'ego. Pocieszało mnie jeszcze to, że na ławce siedzi gotowy do wejścia Jamie Adamsc który zakończył swoją kurację. Do składu powrócił już nasz bramkarz MacDonald, a ja sam zacząłem poszukiwać jego następce, ponieważ Corr musi się jeszcze dużo nauczyć. Wracając do meczu... Livingstone zaczęło atakować od samego gwizdka, kibice tego klubu co chwilę tylko podrywali się z miejsc, myśląc że już strzelili bramkę, jednak takowej nie było. Broniliśmy się długo i pewnie do pierwszej połowy. W drugiej połowie gra zaczęła już przypominać obronę Jasnej Góry, jednak nie skończyła się ona dla nas tak jak w 1656 roku. W '49 minucie do bramki po centrze, głową piłkę do siatki skierował Mole, a mecz skończył się 1-0. Mecz był ciężki, wywnioskowałem co jeszcze musimy zmienić i ile nam jeszcze brakuje by awansować do Ekstraklasy i tam się jeszcze utrzymać. 2. Liga Szkocka [2/36] 12.8.2006 Palmerston Park, Dumfries: 2805 QOTS 0-1 Livingstone '49 Jamie Mole QUOTS - skład: Corr - McQuilken, Thompson, McCaffrey, Lauchlan, Walker - Tosh ('45 Adamsc), Murray, Keenan - Weir, O'Connor MoM: Harris (8)
  6. Pierwszy mecz ligowy rozegraliśmy z Gretną, klub który według bukmacherów powinien znaleźć się w pierwszej piątce zaskoczył nas od pierwszych minut. Obrona nie radziła się z centrami w pole karne, co poskutkowało w końcu bramką. W '7 minucie do naszej bramki piłkę skierował Colin McMenamin, po pięknej wrzutce Ricky Fostera. Chociaż przegrywaliśmy 1-0, wciąż głęboko wierzyłem że się pozbieramy, tak jednak się nie działo. Graliśmy jak otumanieni, nikt nie trzymał się moich poleceń. Dobbie latał po pomocy, zamiast pokazywać się na ataku, podania były krótkie i na jeden kontakt, a wyraźnie mówiłem że trzymamy piłkę i gramy długie podania. W '57 minucie straciliśmy drugiego gola. Jim Thompson sfaulował w polu karnym Neila MacFarlane, a karny wykorzystał Ryan McGuffie. Po tym golu moi zawodnicy obudzili się i zaczęli grać tak jak im tłumaczyłem. Przez resztę meczu, czyli przez '30 minut graliśmy ciągle na ich połowie, i tym samym strzeliliśmy gola na 2-1. Gol strzelił dla nas Stephen Murray w '89 po pięknym strzale z około 40 metrów. Bramkarz był bezradny... Chociaż przegraliśmy 2-1, mam dość mieszane uczucia, ponieważ mogliśmy zagrać lepiej ale nie uskarżam się na to co jest. Do klubu udało mi się sprowadzić 2 zawodników za sumę łączną 4.000 funtów i są nimi: Dean Keenan [20, O PLŚ, DP, Szkocja] z Morton za 2.000 oraz Alex Walker [22, O P, DP, Szkocja] także z Morton. 5.8.2006 Raydale Park, Gretna: 2181 2. Liga Szkocka [1/36]; Gretna 2-1 QOTS '7 Colin McMenamin 1-0 '57 (kar.) Ryan McGuffie 2-0 '89 Stephen Murray 2-1 QOTS - skład: Corr - McQuilken, Thompson, McCaffrey, Lauchlan, Walker - Murray, Tosh, Keenan - Dobbie, McColm MoM: S. Murray (8)
  7. Pierwsze moje mecze nie były cudowne. Sparingi z Dunfermline, Aberdeen, Derby Country czy Swansea pokazały mi, że życie nie bajka, nie smera* po jajkach. Wszystkie przegrałem i to dość boleśnie, ale wyciągnąłem z nich pewne bardzo przydatne wnioski. Po pierwsze wiem na jakich zawodników w tym sezonie mogę liczyć, i na pewno będą to: Jamie MacDonald, Jamie MacQuilken, Stephen Dobbie oraz Graham Weir. Na treningach pracowali bardzo ciężko, a podczas meczy dawali z siebie 110%, i nie wiem czy było to rozważne. Jamie MacDonald opuści pierwszy tydzień rozgrywek w skutek złamanej kostki, tak samo przez pierwszy tydzień na murawę nie wybiegnie Jamie Adamsc który po niefortunnym upadku skręcił nadgarstek. Pierwszy mecz ligowy opuści ten na którego stawiałem - Graham Weir, jest w trakcie leczenia urazu pięty, a fizjoterapeuta mówi mi, że jeszcze dwa dni wystarczą by Graham wrócił do gry. Paul Burns został zawieszony za niesportowe zachowanie w meczu z Derby. To na tyle jeśli chodzi o skład. Z sztabu szkoleniowego ubył mi za to jeden z trenerów juniorów - Keith Middlemiss który odszedł do Aberdeen. Zamiennika nie szukam na razie bo mój budżet na to nie pozwala. W rekompensacie za Keitha, Aberdeen zapłaciło nam 7 tyś. funtów, a zarząd powiększył mój budżet do 31 tyś. funtów. Cieszyłem się z tego bardzo, gdyż więcej mogłem przeznaczyć na transfery, tylko widać że w 2 lidze szkockiej jest podobnie jak za czasów PRL. W PRL liczyły się kartki na żywność - nie pieniądze, w tej lidze też nie liczą się pieniądze, tylko chęci zawodnika. Wysłałem około 15 propozycji transferowych do różnych klubów, które godziły się na transfer, jednak gdy dochodziło już do konfrontacji z zawodnikiem, ten mówił że nasz klub byłby krokiem wstecz. Tak więc przez cały lipiec nic nie kupiłem, nic nie sprzedałem. Okazało się jeszcze że Warren Moon odchodzi z klubu gdy jego kontrakt wygaśnie, i bardzo dobrze. W niedzielę 9 lipca odbyło się losowanie do Challange Cup oraz Pucharu Ligi, w pierwszym losowaniu dostałem drużynę z Berwick która gra w okręgówce, a w Pucharze Ligi zmierzę sie z Elgin City. Obie drużyny nie powinny nam pokrzyżować planów, choć jednak trzeba będzie uważać. W niedzielę 23 lipca, serwis totalbet.com zestawił szanse na awans do Ekstraklasy, i tak więc - Livingston jest faworytem do awansu, na drugim miejscu powinien uplasować się St. Johnston, trzecie miejsce zostało przyznane drużynie Ross Country, QOTS* natomiast ma zająć ostatnie 10 miejsce. Oby tylko się nie przeliczyli... Lipiec 2006 Transfery: 1. Alex [24, O/OP LŚ, Brazylia] z Internacional do America (MEX) za 3.000.000 funtów. 2. Eugeny Aldonin [26, DP, Rosja] z CSKA Moskwa do Palermo za 2.400.000 funtów. 3. Renan [21, BR, Brazylia] z Internacional do America (MEX) za 2.300.000 funtów. 4. Danut Coman [27, BR, Rumunia] z Rapid do Heerenveen za 1.200.000 funtów. 5. Song Chong-Goog [27, O PŚ, DBP P, Korea Południowa] z Suwon do Sampdoria za 875.000 funtów. Bilans: Szkocja: Ekstraklasa - Falkirk [1/+3/-1/3]* 1. Liga Szkocka - Airdrie Utd. [0/0/0/0] Portugalia: Primeira Liga - Academica [0/0/0/0] Liga de Honra - Chaves [0/0/0/0] Puchar UEFA: Pierwsza runda kwalifikacyjna: Zagłębie 1 - 0 Rhyl (Walia) Rhyl (Walia) 0 - 1 Zagłębie Liga Mistrzów: Druga runda kwalifikacyjna: Rabotniczki (Macedonia) 2 - 2 Legia Legia 2 - 1 Rabotniczki (Macedonia) --- *QOTS - Queen Of The South *smerać - głaskać * [1/+3/-1/3] - 1 mecz, trzy bramki strzelone, jedna bramka stracona, trzy punkty
  8. AdeX

    The Golden Path

    Dość cudzoziemski skład Druga liga niemiecka a tylko 5 niemców
  9. David podwiózł mnie pod stadion QOTS, który nazywa się Palmerston Park. Stadion jest malutki, skromniutki - ale podobno atmosfera jest idealna. No zobaczymy... Póki co mam na dziś całkowicie inne zadanie, mam przeprowadzić wywiad z zespołem. Pierwszy trening zaplanowałem na 11:00, tak by wszyscy dojechali i nie było jakiś spóźnień, których łagodnie mówiąc - nie trawię. Wysiadłem z samochodu i poszedłem ku stadionowi, było jeszcze dość czasu by wypić kawę i zapoznać się raportem dotyczącym moich juniorów. Także trzeba było poznać sztab szkoleniowy, bo per pan nie będę do każdego mówić do końca swoich dni. - Dobra ja muszę lecieć do swojego gabinetu, czyli do siedziby który jest, o tam - powiedział i wskazał palcem na niewielki budynek. - Muszę poszukać nowego sponsora bo ciężko to widzę, a i jeszcze jedno. Pracujesz z zgrają młodych mężczyzn, nie pozwól im wejść Ci na głowę, być stanowczy ale nie do końca... Nie chce by już pisali petycję o zwolnienie Ciebie z stanowiska. Pamiętaj ostro, ale łagodnie - mrugnął do mnie i odjechał. Ja kontynuowałem drogę do małego budynku w którym są szatnie, siłownia, prysznice i malutki gabinecik. W budynku o którym dowiedziałem się tylko, że nazywa się go "schronem" nikogo nie zastałem prócz woźnego, który okazał się polakiem ! Nazywał się Marek Biechucki i od 13 lat tutaj pracuje. Możność pogadania po polsku z polakiem była bardzo przyjemna. W końcu trzeba było zająć się swoimi obowiązkami. Około 10:10 przyszli pierwsi pracownicy i tak oto poznałem: Trener 1. zespołu - Stevie Morrison Trener - Jim Lauchlan Trener bramkarzy - Colin Scott Trenerzy juniorów - Keith Middlemiss i Gordon Hyslop Fizjoterapeuta - John Kerr Scout - Sam Kirkpatrick Notes: Potrzebuję jeszcze jednego scouta, który zajmie się podpatrywaniem następnego rywala. W najbliższym czasie może także zatrudnię asystenta, którego mi bardzo brak. -- Po niedługim czasie do "schronu" zaczęli przybywać zawodnicy. Na treningu przekonałem się jednak, z jakimi beztalenciami mam do czynienia... Bramkarze: Barry John Corr [25, BR, Szkocja] - złapanie górnej piłki przez niego, to naprawdę sukces. Jamie McDonald [20, BR, Szkocja] - jest wypożyczony z Hearts of Midlothian, modlić się by tylko Stephen Frail o nim zapomniał i został u nas, bo inaczej gotów jestem postawić trenera bramkarzy. --- Obrońcy: Gareth Campbell [18, O Ś, Szkocja] - poza słynnym nazwiskiem, posiadł zwinność najdłuższego plucia w drużynie... Nic tylko płakać i uciekać do Poland. Murray Henderson [26, O Ś, Szkocja] - srebrny metalik, prawie nówka, sprzedam za 1 tyś. Jim Lauchlan [29, O Ś, Szkocja] - żeby zawodnik w tak młodym wieku był już trenerem ? Dajcie mi klub z 10 ligi Azerskiej. Dermot MacCaffrey [20, O Ś, Irlandia Północna] - wypożyczony z Hibernian, powiedzmy sobie tak - John Terry to to z niego nie jest, ale jeśli będzie się starał, to pierwszy skład czeka... Jim Thompson [35, O Ś, Szkocja] - na razie leczy kontuzję (3-4 tyg), potem może będzie zdatny do użycia, może... Jamie McQuilken [31, O/DBP L, Szkocja] - chociaż jego kariera zbliża się ku końcowi, przewiduję jednak u niego jeszcze jeden sezon w barwach QOTS. Jamie Adamsc [18, DP, Szkocja] - wypożyczony z Klimarnock. Młody, dobry - szkoda tylko że moja taktyka nie przewiduje granie defensywnym pomocnikiem. Paul Burns [22, P PŚ, Szkocja] - jeśli Bóg pozwoli - to won! Stevie Tosh [33, P PŚ, Szkocja] - nareszcie dobry zawodnik, aż się dziwię że jeszcze go nikt nie wywęszył, chociaż ten wiek... Ale przydatny, na pewno pogra. Neil Scally [27, P Ś, Szkocja] - będzie pełnił rolę jokera, czyli wejdzie na ostatnie paręnaście minut i zabiega wszystkich rywali. Warren Moon [24, OP LŚ, Australia] - za niedługo kończy mu się kontrakt, wątpię bym podpisał nowy. Stephen Murray [23, OP L, Szkocja] - wypożyczony z Kilmarnock, cud - miód. Napastnicy: Sean O'Conor [24, OP L, N, Anglia] - podobnie Scally będzie pełnił rolę jokera, a jeśli dalej będzie dobrze trenować w mojej taktyce widzę go na napadzie. Stephen Dobbie [23, N Ś, Szkocja] - na pewno będzie w podstawowym składzie, dobry solidny napastnik, mógłby jeszcze popracować nad grą głową, ale nie narzekam. Graham Weir [21, N Ś, Szkocja] - ma czas by się rozwinąć wiec zostaje, myślę że przy odpowiednim treningu wyrośnie z niego... coś. Stuart McColm [17, N Ś, Szkocja] - myślę że ktoś go kupi - każdy tysiąc ważny i potrzebny ! Notes: sprzedać paru O Ś, i kupić skrzydłowego obrońcę. Nie pogardzę także dobrym P Ś.
  10. Pac błąd, Ligę szkocką biorę do drugiej ligi tylko Szkocja (1-2) --- Po 6 miesiącach można było powiedzieć że jestem już managerem z krwi i kości... No prawie, jednak staż u Gordona Strachana nauczył mnie bardzo wiele. Wraz z szkoleniowcem Celticu zdobyliśmy mistrzostwo kraju, wiem że najmniejsza w tym sukcesie moja zasługa, no w końcu byłem tak -nastym asystentem, ale cieszyłem się jak mały dziecko gdy dostał w końcu wymarzoną figurkę Power Rangers. Dowiedziałem się paru zasad, np. że nie warto przesadzać z transferami, tzn. nie ściągać do ligi szkockiej jakieś zawodnika z Wysp Książęcych, bo się nie odnajdzie w tej rzeczywistości. Podczas jazdy już do mojego klubu, pisałem do notatnika co mam zrobić jak wrócę. W Glasgow kupiłem sobie ok. 500 kartkowy notes w którym będę pisał moje uwagi, podczas tego stażu notes zapełnił się w 1/4. Jechałem do klubu cały podniecony i już widziałem siebie jak prezentuję jakiegoś nowego zawodnika, a wszyscy mi gratulują tak dobrego zakupu, bądź tak dobrego wychowanka. Myślałem już gdzie wyślę scoutów, jaki reżim treningowy ustawię, mecze towarzyskie - nie mieściło mi się to w głowie... Niestety mój optymizm zgasł gdy dowiedziałem się od prezesa klubu Davida Rea jakie są opcje transferu. Mój budżet transferowy wynosił ?25 tyś., a na płacę mogę przeznaczyć jedynie ?10.98 tyś.. Mój kontrakt zobowiązuje mnie do rocznego prowadzenia tego klubu, a pensja wynosi ?500. Trochę załamany byłem, ale gdy tylko złożyłem swój podpis na kontrakcie, od razu wątpliwości minęły. I tak oto 30 czerwca 2006 roku zostałem managerem szkockiej drużyny Queen Of The South. Wątpliwości powróciły gdy dowiedziałem się od mediów, że jestem pierwszy faworytem do spadku z 1. Ligi Szkockiej. Zakwaterowanie zaproponował mi David, bo tak zacząłem zwracać się do wuja, w swoim domu. Dom był wielki więc, cóż szkodzi. Leżąc już w łóżku, myślałem dlaczego podpisałem ten kontrakt i wdepnąłem w takie gówno. W końcu zasnąłem, musiałem być wyspany bo jutro zaczynałem pracę w klubie. Queen Of The South nadchodzę...
  11. Tak więc 20 stycznia byłem na lotnisku, na wyspie Barry. Lotnisko w Barry jest bardzo specyficzne - można na nim lądować tylko w czasie odpływu. Lotnisko było bardzo malutkie, można by było pomyśleć że prywatne. Tak więc siedziałem na lotnisku w Szkocji, z 13 tyś. funtów i dwoma bagażami. Tak jak umówiłem się w liście z wujem Ramireza, miałem siedzieć na parkingu i czekać aż ktoś po mnie przyjedzie. Dwie godziny po wylądowaniu nareszcie ktoś do mnie podszedł. - Polak ? - zapytał śmiało wesoły szkot. - Hiszpan, Juan Pablo Ramirez - odpowiedziałem dźwigając się. - OK, daj pan te bagaże. Przepraszam za spóźnienie, ale auto odmówiło posłuszeństwa - powiedział i wskazał na Volkswagena Garbusa. Dziwiłem się że te auto jeszcze jeździ... - Stare ale jare, oh przepraszam zapomniałem się przedstawić - powiedział i podał mi rękę. - Jestem John O'Connor, moja funkcja w klubie nie powinna pana interesować, mogę panu powiedzieć tylko tyle, że będę panu pomagał. Ma pan jakieś papiery dotyczące pańskiego wykształcenia ? - spytał a ja posłusznie podałem mu kartkę. - Cholera standardowo... - Coś nie tak ? - spytałem pełen obaw, szkoda by cała moja gotówka co poszła na lot przepadła. - Nie, wszystko dobrze, tylko widzi pan... Nie jest pan pierwszym legionistom który dostaje w naszym klubie pracę. - odpowiedział John. - Może nie pierwszy, ale na pewno najlepszy - powiedział uśmiechając się do niego, po czym wybuchnęliśmy obaj śmiechem. Ten dalej rechocząc powiedział. - Wątpię byś zaszedł dalej niż on ! Mieliśmy tu takiego jednego, prawie wyprowadził nas do pierwszej ligi, do końca brakowało nam parę kolejek, bylibyśmy pierwsi no ale dostał propozycję nie do odrzucenia, z górnej półki. Taki klub nie pyta dwa razy... - Jaki klub ? - zaciekawiła mnie ta opowieść, a chyba zawsze lepiej znać trochę historii o klubie w którym masz pracować... - Manchester United - skwitował krótko John. - Czy już wiesz o kim mówię ? - No nie wiem - O sir Alex Fergusonie - odpowiedział. Oczy wyszły mi z orbit, dolna szczęka opadła na podłogę garbusa a ślina poczęła ściekać mi z ust. Przez następne dwie godziny John opowiadał mi o wszystkich wydarzeniach jakie nastały w tym klubie. W godzinach obiadowych byliśmy już pod domem wuja Ramireza. Ku nam wyszedł mężczyzna który na oko miał z 60 lat. Idealny stereotyp szkota - rude wąsy, fajka dłuższa niż mają hobbici, ubranie w kratkę. Byliśmy niedaleko morza więc cudownie się oddychało świeżym powietrzem. Wuj przywitał mnie po swojskiemu, uściskał, poklepał po plecach i zaprosił do domu na obiad. Po obiedzie przyszedł czas ma obowiązki, jednak zamiast do klubu wybraliśmy się na plaże, która była cudna. Morze było wzburzone, piasek mokry ale czysty a woda lodowata. - Juan, ładne Ci imię dali. Dobrze słuchaj Juan, nie zostaniesz tak szybko managerem... Pierw musisz przejść półroczne szkolenie w jakimś klubie. Proponuję żebyś został asystentem mojego dobrego znajomego Gordona Strachana który na pewno zaopiekuje się tobą na czas, hmm... myślę że 6 miesięcy wystarczy w zupełności... Tam nauczysz się kierowania zespołem, i innych ważnych rzeczy. Co ty na to ? A co miałem odpowiedzieć ? Jeszcze tego dnia jechałem 50 kilometrów do Glasgow, pan Gordon zgodził się na ten staż, tylko ostrzegł że jeśli awansuje i wygram z Celtic, to mi fajkę wuja w dupę wciśnie.
  12. Siedziałem przed kominkiem w moim domu, w Rolnikach. Siedziałem popijając ciepłą kawę i zajadając pierniki. Patrzyłem w płomień i myślałem: co by teraz było gdybym został, co bym teraz robił ? Jednak z refleksji wyrwała mnie moja mama: - Marnie wyglądasz, może chcesz czegoś ? - spytała z ciepłym spojrzeniem. - Nie dziękuję, chcę być sam - odpowiedziałem uśmiechając się. Teraz zacząłem w końcu myśleć o tym co się wydarzyło w tym tygodniu, a wydarzyło się wiele. Przyleciałem na lotnisko w Pyrzowicach, gdzie już czekała na mnie cała rodzinka. Byli nieco zaskoczeni, trochę przestraszeni ale bardzo szczęśliwy gdy mnie ujrzeli. Tego dnia nie poszedłem spać, do 4:00 gadaliśmy co się wydarzyło. Fakt, mama musiała łyknąć tabletki uspokajające, tata wypić parę "kielonów" ale wszyscy byli zadowoleni. Następnego dnia w końcu otworzyłem kopertę o której całkowicie zapomniałem. Gdy otworzyłem ją, okazało się że Ramirez posłał mi list. List dość... krótki : Drogi Alexandrze! Tak Alexandrze, ja jestem uprawniony do wglądu w akta. Śmieszne imię i nazwisko dostałem - Juan Ramirez, może jesteśmy rodziną ? Nie martw się nie jesteś poszkodowany - ja nazywam się Diego Ramirez i jestem bardziej poszkodowany gdyż teraz jestem Argentyńczykiem, a w rzeczywistości urodziłem się w Szkocji. No ale mniejsza o moje problemy. Gdy dowiedziałem się jakie dostałeś papiery to mnie zamurowało... Nie sądziłem że wybierzesz taki zawód ! Wydaję mi się że cię to interesuję, a jeśli tak to mam do Ciebie pewną propozycję - propozycję nie do odrzucenia. Może mógłbyś zostać managerem drużyny - fakt, bardzo słabej, ubogiej ale drużyny z godnością. Rozmawiałem z moim wujem, który jest w stanie dać Ci to stanowisko. Nie oczekuj kokosów, ale wiesz - wszyscy zaczynali od takich słabych drużyn. Cieszę się że umiesz dobrze język angielski, bo ta zdolność naprawdę Ci się przyda. Jeśli chciałbyś zostać tym managerem to w najbliższym czasie bądź w Szkocji, lecz pierw napisz na ten poniższy adres z danymi dla mojego wuja :[...] Z poważaniem, Ramirez I tak możliwe że zacząłem nową przygodę w swoim życiu. Smutek zastał na twarzy mamy że jej syn znów opuszcza kraj, w pogoni za szczęściem, aczkolwiek teraz mówi się inaczej - za chlebem. --- FM: 7.0.2 DB: Średnia Ligi: Portugalia (1-2), Szkocja (1-4), Dodatkowi piłkarze: Brak P.S: Nie wiem jak długo pociągnę tego opka, będę się starał jak najdłużej... Dlaczego tak mówię ? Po pierwsze zależy jak pójdzie mi w szkole (chodzę do dość dobrej szkoły na profilu mat-fiz) mam ciężki profil a matematyki zbytnio nie lubię. Druga przyczyna to mój komputer. Staruszek może tego nie wytrzymać... Ale trochę optymizmu, motywacji z waszej strony i na pewno dojadę tak daleko jak profesor . Amen
  13. Jeszcze tego dnia miałem nowy dowód, znaczy się formularz na dowód osobisty. Ciekawie to wyglądało : Imię: Juan Drugie imię: Pablo Nazwisko: Ramirez Data i miejsce urodzenia: 13 czerwiec 1977 r. / La Coruna, Hiszpania Imię rodziców: Jasmine, Marco Wykształcenie: wyższe Do tego dochodził papierek, że mogę prowadzić klub piłkarski. Mało tego, miałem także zaświadczenia, że byłem m.in. asystentem Klausa Toppmöllera w reprezentacji Gruzji, asystentem Fernando Vázquez w Celcie Vigo, oraz przez krótki czas managerem czeskiego Banik Ostrawa. Po obiedzie zacząłem się z wszystkimi żegnać, gdy doszedłem do mojej starej jednostki łzy napłynęły mi do oczu. Żal było mi tego wszystkiego, żal, oj żal... Major nie pożegnał się zemną, podobno był w gabinecie stomatologicznym. Wsiadłem do jeepa który ruszył. Jechaliśmy półtora godziny, po czym wysiadłem przy lotnisku lotnisku. Wziąłem bagaże, podziękowałem za podwiezienie, żołnierz dał mi jeszcze kopertę od Ramireza ! Bardzo mnie to zdziwiło, ponieważ jego akurat mało znałem, na kopercie pisało żebym otworzył dopiero w Europie. Niech więc i tak będzie. Lotnisko było bardzo małe, co dobrze się składało bo było mało ludzi i mało kolejek. Po 2 godzinach byłem już w samolocie z nową tożsamością, z 25 tyś. Euro w kieszeni i z nowymi planami na przyszłość. Patrzyłem jeszcze długo na piękny widok zachodzącego już powoli słońca, po czym oparty o szybę zasnąłem.
  14. Chciałem wyjść i komuś totalnie sprać tyłek. Usiadłem na łóżku i począłem szukać kul, wózka czegokolwiek by tylko dojść do kogoś. Poprosiłem Cristine by podała mi kule, ale jak to pielęgniarka - powiedziała żebym leżał, ja za to nie dałem za wygraną. Sam się do nich doczłapałem. Zaraz popędziłem do gabinetu majora, klnąc pod nosem z bólu i lekko zawiązanym szlafrokiem. Mojej przechadzce ciągle towarzyszyły pełne zaciekawienia szept, ja to olewałem. W końcu znalazłem się przed drzwiami gabinetu majora, nie pukając pewnie wszedłem do środka. - Co do jasnej cholery ? Collin co ty tu robisz ? - Co ja tu robię ? Chyba co ty tu robisz ? Jak to możliwe że taki idiota jak ty jest dowódcą regimentu ? Po co ta manipulacja, że Jaffar nie żyje ? Dlaczego mówiliście że nie ma powodu do strachu że ktoś na zaatakuje ? Czemu nie powiedzieliście prawdy ? - zacząłem krzyczeć. - A jak myślisz ? To było prawie pewne że terroryści nie zaatakują, więc po co mówić wam że Jaffar żyje ? Wyszlibyście z Legii i zaczęli rozpowiadać nasze tajemnice ! A tak w ogó... - major nie dokończył, dostał prawego sierpowego tak silnego, że uderzył o ścianę. To groziło śmiercią, ale nie dbałem o to. Noga bardzo mi spuchła po tym uderzeniu gdyż uderzyłem nią o ziemię. Major wstał... - Ty sukinsynie zapłacisz za to ! - Nie wątpię, ale teraz ty mi zapłacisz ! - Za co ? - Za moją pracę w Legii, mam dość odchodzę... - przysunąłem sobie krzesło i usiadłem. - Legii swoim legionistom daje nową tożsamość, więc czekam na nią, na pieniądze i na jeep'a który jeszcze tej nocy mnie przewiezie do miasta... Czy wyraziłem się jasno ? - Major wstał poprawił mundur, przysunął się do biurka i zaczął pisać coś na formularzu. Powoli moja przygoda się kończyła...
  15. Ołki dołki, jak chcecie mogę już przejść do klubiku, a teraz ciąg dalszy. --- Nie wiem co się stało, widziałem tylko urywki. Helikopter, rozmowa przez radio, łóżko w helikopterze, ludzi pochylających się nad mną, tylko urywki. Przeciągnąłem się raz jeszcze na łóżku. Leżałem w szpitalu, z... nogą w gipsie ! Co to do cholery ?. - Witamy z powrotem na pokładzie - usłyszałem cichy miły, ciepły głosik. Tego głosu nie dało się zapomnieć, to była ona, pielęgniarka z szpitalu Cristine. Jej oczy były niebieskie i pełne głębi, sylwetka cud-miód a piersi... Ah, co to by było za życie mieć taką kobietę przy sobie. Ale to tylko marzenia. - I co proszę pana, jak się pan czuje ? - Teraz znacznie lepiej - odpowiedziałem z uśmiechem. Ona natomiast tylko się uśmiechnęła, pokiwała głową, zapisała coś w zeszycie po czym wstała i odeszła. - Proszę chwilę zaczekać - krzyknąłem za nią, obróciła się na pięcie, a jej blond włosy z powrotem ułożyły się pięknie na jej ramionach. - Dlaczego mam gips na nodze ? - spytałem już nieco pewniejszym głosem. - To pan nic nie wie ? Został pan postrzelony w lewą nogę ! Kula uderzyła w piszczel i jakby nie kość piszczelowa, kula przeszła by na wylot. Niemożliwe że nic pan nie czuł, ale w końcu był pan w szoku... - tak jakbym teraz nie był. Cristine posłała mi jeszcze buziaka i odeszła na dobre do innych pacjentów. Do końca tego dnia miałem same wizyty, a to major, a to reszta mojej jednostki, a to znów major, a to jakaś inna jednostka, a to major itd. Wieczorem jednak doznałem jeszcze większego szoku, gdy puściłem telewizor a w nim był wywiad z... majorem !. - Majorze, czy to prawda, że Legioniści mniejszego stopnia niż generał nie mogą się wypowiadać w telewizji ? - Tak, to prawda. Jednak tym razem muszę zrobić wyjątek. - Jaki jest tego powód ? - spikerka z mała niecierpliwością czekała co zaraz major odpowie. - Dzisiaj w godzinach popołudniowych, miejsce miał straszny incydent. Do naszego regimentu miał przyjechać generał Legii Cudzoziemskiej Paul Frédéric Rollet. Konwój w jakim jechał został zaatakowany, z skutkiem pozytywnym. Zgineło 40 osób, 2 ocalały. Generał Rollet jest wśród nich, tyle że dostał się do niewoli. Druga osoba to szeregowiec tegoroczny... - major z każdym słowem coraz bardziej się pocił i dusił. - Czy są żądania od napastników za uwolnienie generała ? - spikerka wiedziała że ten wywiad wyniesie ją na sam szczyt, będzie sławna, ale to co major dopiero miał jej do powiedzenia przeszły jej największe oczekiwania. - Tak, 10 tyś. dolarów, oraz mam przyznać się do prawdy... - Jakiej prawdy ? - Że Jaffar Al'Haji żyje... Te zdanie na wszystkich zrobiło ogromne wrażenie. Chociaż nie widziałem nikogo, spokojnie mógłbym powiedzieć że ok. 12 osób wyszeptało równocześnie : Co?. Samej Cristinie ten temat nie był chyba obcy, bo sama stanęła niczym słup soli, a taca z pustymi fiolkami upadła jej na ziemię...
  16. Na razie i tak będę ciągnął wątek o Legii, potem może nowy, póki nie uporam się z errorem z FM. Nie chce się instalować, ciągle wyskakuje błąd null i po sprawie ;/.
  17. Głównym dziedzińcem biegł kapral Diego. Nie uciekał, tylko pełnił rolę posłańca. W ręce trzymał ważną depeszę, skierowaną do majora. Skręcił w prawo, i pobiegł schodami na górę, gdzie gabinet miał major. Była sensacja, każdy o tym półszeptem mówił. Kapral Diego naturalnie słyszał owe plotki, które mówiły że podczas operacji ochraniającej, terroryści napadli na konwój i wymordowali wszystkie tam stacjonujące jednostki, aczkolwiek kapral nie chciał w to wierzyć. Już nie raz, nie dwa dochodziły go takie słuchy. W końcu znalazł się na korytarzu, a na jego końcu widniały już ciemno zielone drzwi. Uspokoił się, wiedział że nie może pokazać się w takim stanie majorowi. Tutaj, w Legii wszyscy są bardzo skoncentrowani na mundurze. Pamiętał, jak służył jeszcze w swoim kraju - w Włoszech. Mundur zawsze musiał być czysty i zadbany, ale nikogo nie obchodziło w jakiej teraz kondycji jesteś. Wziął jeszcze 3 głębokie wdechy, zapiął guziki, uklepał włosy i pewnym krokiem ruszył ku drzwiom. Zapukał, a gdy tylko usłyszał ciche wejść, nacisnął klamkę. Drzwi otworzyły się, a on poczuł smog wydostający się z tego gabinetu. Śmierdział, tanimi cygarami które za parę dolarów można kupić w pobliskim mieście. - Hmm, przepraszam że przeszkadzam, panie majorze ale mam tu do pana ważną depeszę, przyszła do sekretariatu parę minut temu - powiedział i wręczył teczkę majorowi. - Ważną depeszę ? Hmm, pokaż co to ma być - rozerwał pospiesznie teczkę i wyjął kartkę A4. Raport z misji. - Dziękuje kapralu, możecie już odejść. Kapral Diego, kiwnął porozumiewawczo głową, i wyszedł. Za drzwiami spojrzał na zegarek. Czas na lekki trening na strzelnicy. --- Obróciłem się dookoła, sala była pusta. To nie podobne, by wszyscy olali obiad. Nareszcie drzwi otwarły się, a w nich stanął Foley, posyłając mi gniewne spojrzenie. Wszedł do sali, i udał się pod mur. Za nim weszła reszta jednostki No way, Earthfire, RussianMutant, a na końcu moja. Nikt na mnie nie patrzył na mnie, wszyscy udali się pod ścianę. Chciałem wstać lecz jakaś niewidoczna siłą mi nie pozwalała. Nagle przez drzwi wlecieli terroryści i zaczęli strzelać do moich towarzyszy. Krzyknąłem, lecz wątpię by ktoś usłyszał... Otworzyłem oczy, byłem cały spocony. Spojrzałem gdzie jestem, dalej na pustkowiu. Spod ziemi zaczęły wypełzać skorpiony, więc usiadłem na kamieniu. Rozejrzałem się dookoła, wszędzie widziałem ciała. Wyciągnąłem z kamizelki paczkę papierosów, i spróbowałem zapalić. Nigdy nie paliłem, jednak RedRibbon wcisnął mi tę paczkę podczas rozmowy. Podpaliłem papieros, i się zaciągnąłem. W gardle poczułem pieczenie, a chwilę potem już leżałem na ziemi kaszląc i szybko wciągając powietrze. To jednak ścierwo. Nagle usłyszałem jakiś dźwięk, który zagłuszył moją ciszę. Ku mnie leciały 3 helikoptery. Jeden wylądował na jednej górze, drugi - na drugiej. Trzeci skupił się na ziemi, gdzie leżało najwięcej ciał. Wybiegłem ku moim wybawcom. Od razu dostałem butelkę z wodą, i przyssałem się jak pijawka. Po chwili usłyszałem rozmowę przez radio... - Majorze ! To cud, znaleźliśmy człowieka ! Żywego ! - Co ?! To, too niemożliwe !
  18. Jechaliśmy w spokoju. Każdy patrzył na malowniczą pustynię, chociaż słońce grzało, nikt nie miał zamiaru zdjąć kombinezonu. Kryła się pod nim kamizelka kuloodporna. W końcu nasz jeep zjechał na prawo, za to jeep z jednostkami EarthFire oraz RussianMutant na lewo. Na górze wiał przyjemny wiaterek. Od razu wiedzieliśmy dlaczego to miejsce jest dobre. Wszystko było widać jak na dłoni, nikt by nie zdołał się przedrzeć i zaatakować. Chyba tylko wtedy Chiluc by wygrał gdyby znał nasze położenie, ale jest to niemożliwe. Dane dostaliśmy przecież nad ranem. Nasza misja zakończy się pomyślnie na pewno! Jeep rozpakował nas, tzn. wyrzucił zawartość jeep na ziemię i odjechał. Zaczęliśmy się rozpakowywać. Dużym zaskoczeniem była zawartość jednego z plecaka, którego na pewno nie pakowaliśmy. Był w nim karabin maszynowy MG-42. Półgodziny okopywaliśmy sie, a nasza praca nie poszła na marne, okop był idealny. Ja za to poszedłem na szczyt góry, wziąłem lornetkę i zacząłem się rozglądać za terrorystami. Chłopaki trwali już na posterunku, czego się nie spodziewałem. Myślałem że każdy będzie miał to w dupie położy się gdzieś w cieniu i leżał. Widać że film wywarł na nich duże wrażenie. Powoli zbliżała się 12:00. Mówiono nam że major będzie przejeżdżać tym wąwozem ok. 12:20. Znalazłem sobie idealne miejsce do patrolu. W cieniu pomiędzy czterema wielkimi skałami. Włączyłem cegłorolę. Namierzyłem falę i zacząłem nadawać. - Hallo, hallo tu Collin, odezwij się ktoś. Szz...Szzzz.... - Hallo, tu Collin, odbiór. - Szz... Tutaj Foley, jak mnie słyszysz ? Odbiór. - Dobrze! Czy już okopaliście się ? Odbiór. - Tak ! A wy ? Odbiór. - Naturalnie, ok to był test, czyli wszystko działa. Będziemy się kontaktować gdy coś będzie się dziać, na razie to wszystko. Powodzenia, bez odbioru.p Mijały sekundy, minuty. W końcu usłyszałem ryk silników. Od razu się obróciłem i zacząłem oglądać co się dzieje. Nareszcie! Jadą Środkiem jechał jeep, otoczony żołnierzami. Jechał może 20 km/h. Nigdzie jednak nie widziałem napastnika i to mi się nie podobało... Gdy major zrównał się ze mną usłyszałem strzały. Z wschodu pędziła grupka 60-70 arabów. Przestraszony spojrzałem na moją bazę. To co ujrzałem odjęło mi mowę. Wszyscy zginęli, a paru terrorystów "dokańczało robotę". Przestraszony włączyłem radio... - Hallo! Foley! Tu Collin odezwij się ! Szzz....Szzzzz....Szzzzz - Hallo! Foley odezwij się do cholery! Szzz....Szzzzz....Szzzzz - Proszę, błagam! Szzzz....Szzzz....Szzzz Głucho, przypuszczałem że już nikt nie żyje. Ogarnęła mnie taka złość jakiej nigdy nie czułem. Wziąłem karabin i wyskoczyłem na zaskoczonych arabów, którzy momentalnie podnieśli ręce. Nie obchodziło mnie to, z łzami w oczach zacząłem strzelać do wszystkiego co się ruszało. Nie wiem ilu zabiłem, widziałem krew. To mnie satysfakcjonowało. Zużyłem jeszcze jeden magazynek i wróciłem do mojej kryjówki. Wziąłem lornetkę i zacząłem szukać jeepa. Zobaczyłem go. Wszyscy zostali zabici, wszyscy! Paru arabów i to wszystko. Zacząłem płakać. Chciałem krzyczeć i strzelać. Widziałem jak się oddalają, jak uciekają i krzyczą z zachwytu. Położyłem się... --- Coming up I was confused My mama kissing a girl Confusion occurs Coming up in a cold world Daddy aint around.... - Słucham - major wyraźnie czekał na ten telefon. - Według planu, wszyscy nie żyją, nas już nie. Pamiętaj, 10 tyś. i przyznanie się publicznie do tego że Jaffar żyje! - Na pewno wszyscy nie żyją ? - Na pewno, jednak wasi zabili paru... Ale na pewno wszyscy nie żyją... Major odłożył słuchawkę, i nalał sobie dużą whiskey.
  19. Po tym filmie każdy miał nietęgą minę. A przecież tak się major zarzekał, że żadne zagrożenie nam nie grozi, a teraz takich informacji się dowiadujemy. Chwilę potem już byliśmy w sali gdzie podpułkownik Steklow, uczył nas obsługi broni. Po pięćdziesięciu powtórzeniach rozkładania i składania broni, dostaliśmy tarcze i broń. Zaczęło się strzelanie. Na początku dostałem snajperkę, strzeliłem ok. 20 razy. Każdy nabój znalazł swoje miejsce na tarczy, ostatecznie jednak został przyznany mi karabin, pistolet oraz lornetka. Dostaliśmy także cegłorolę, czyli mini-komórkę która ważyło chyba z 5 kg, oraz był do kolan. Zaszczyt przypadł naturalnie mnie. Chcąc nie chcąc, musiałem to nosić. W końcu zostaliśmy podzieleni, górę dzielić mieliśmy z No way. Ogólnie to po mnie spłynęło. O godzinie 10:00 zjedliśmy śniadanie, po czym wyszyliśmy z sali jakby nic. Koledzy z jednostki tylko wymienili się spojrzeniami, nic nie wiedzieli. O 11:00 jechaliśmy do wąwozu. Możliwe że była to nasza pierwsza i ostatnia misja w naszym życiu. --- - Słuchaj jadą już, cholera nie wiem czy dobrze robimy - major był wyraźnie zaniepokojony. - A jeśli ktoś przeżyje ? Zrobi się szum, a mnie powieszą na szubienicy ! - Spokojnie! Araby mają już wszystkie możliwe informacje na temat położenia naszych żołnierzyków. Wytną ich bez problemu. Nikt nie przeżyje tej masakry. Stary umrze, ale na pewno wspomni o tobie w testamencie, obierzesz dowodzenie w Legii, a mnie uczynisz dowódcą tego regimentu. Wszyscy będą zadowoleni - w głosie rozmówcy zaczął pojawiać się śmiech. - No nie wiem... - Za późno na taką gadkę, kości zostały rzucone. Zwycięstwo albo śmierć... A jakby coś nie wyszło to nawet nie próbuj sypać, bo znajdę i zaje***.... Nie dokończył, major odłożył słuchawkę. Był całkowicie załamany.
  20. Po kwadransie byliśmy już na strzelnicy która znajdowała się w podziemiach. Całe pomieszczenie było dźwiękoszczelne, więc była to idealna miejscówka do przesłuchań. Jednak my byliśmy tu z innego powodu. Nie wyobrażałem sobie jak ta misja będzie przebiegać. Niby co, Generał będzie pruł po tej pustyni 150 km/h, a my będziemy za nim biec ? No chyba nie. Chwilę potem dowiedzieliśmy się wszystkiego. Niejaki generał Ramirez z Argentyny, wziął nas do małego pomieszczenia, po czym włączył projektor. Film się zaczął... Witam. Jest to film informujący dla regimentu w Egipcie. Znajdujecie w Egipcie, dokładnych współrzędnych nie mogę wam zdradzić. Wasz regiment znajduje się na środku Pustyni Zachodniej. Ten film ma pomóc wam w razie ewentualnego ataku terrorystów. 1. Terroryści Na terenie przez was zamieszkanym działa dość duża armia nieprzyjaciela. Swoją organizację nazywają "chiluc" co z hebrajskiego oznacza wyzwolenie. Założył ją Jaffar Al'Haji. Na jego temat nie wiemy zbyt dużo, nawet czy żyje. Oficjalnie Jaffar popełnił samobójstwo przy próbie ucieczki na Jamajce, podczas akcji leerow. Nieoficjalnie może on ukrywać się gdzieś na terenie Egiptu. Dla nas jest jak na razie nieuchwytny. Chiluc zaczął działalność w 1993 roku. Pierwszą akcją terrorystyczną jaką zorganizowali to akcja w 1994 roku, podczas meczu Egipt - Liban. Zginęło 136 osób, 32 były ranne, udało nam się złapać 4 członków tej organizacji, wszyscy powiesili się w celi. Po zabiciu Saddama Husajna, działalność organizacji trochę zmalała, ograniczyli się do małych zamieszek oraz napadów. Jednak obawiamy się że mogą zaatakować generała. Jest duże prawdopodobieństwo... 2. Punkty strategiczne Pustynia zachodnia ma bardzo dużo takich punktów strategicznych, są nimi między innymi rowy, jaskinie, wydmy oraz góry. W wszystkich tych punktach można, a nawet trzeba się okopać. Waszym zadaniem będzie przypilnowanie odcinka, mierzącego 2 kilometry i przechodzącego przez wąwóz. Major będzie uzbrojony jedynie w pistolet, a koło siebie będzie mieć 15 żołnierzy odpowiednio uzbrojonych. Do tego dochodzicie wy, razem 35 żołnierzy. Będziecie patrolować teren z obu gór. Podzielicie się na dwie jednostki. Jedna będzie na górze południowej, druga na północnej. Do waszego uzbrojenia należeć będą 2 snajperki i 3 karabiny, do tego naturalnie pistolet i nóż. Punkt ten jest dość widokowy, więc nie będziecie mieć problemu dojrzeć grupki 100 arabów pędzących na koniach... 3. Zakończenie Ten krótki felieton powinien wam dostarczyć odpowiednich informacji koniecznych do ukończenia tej misji. Powodzenia. - Czy wszystko jasne ? - zapytał gen. Ramirez, który wszystkich wyrwał z transu. - Jedno pytanie... - powiedział Duran, jedne z jednostki No way. - Słucham ? - Jeśli już zakończyli tą działalność, i teraz tylko wybijają szyby w pobliskim kiosku, to dlaczego chcą za wszelką cenę dorwać generała ? - Ponieważ to generał prowadził akcję "leerow"(czyli czyściec).
  21. Weszliśmy całą czwórką do gabinetu Majora. Sam zapraszający stał już przed biurkiem opierając się o krzesło. Był jakiś inny, tzn. był radosny co było rzadkim zjawiskiem. Oczy mu się śmiały, a twarz promieniowała uśmiechem. - Witajcie panowie, proszę usiądźcie - rozkazał, sam jednak nie usiadł a począł krążyć. Było już dość późno, więc byliśmy zaskoczeni tymi zaproszeniami. Major po chwili zaczął kontynuować. - Jutro nasz wielki dzień panowie, prawdziwe święto i zaszczyt... Do naszego regimentu przyjedzie sam generał Legii Cudzoziemskiej! - Paul Frédéric Rollet ? Naprawdę on ?! - zapytał rudy dryblas z wieloma piegami na twarzy. Od tego właśnie wzięło się jego przezwisko - Red Ribbon. Miał 43 lat, był Kanadyjczykiem i "prezydentem" jednostki No way. Piekielnie silny, z powodu swojego wykształcenia - drwal. - Tak on! Zadzwonił dziś do mnie i powiedział że jutro koło południa wyruszy tutaj z pobliskiego miasteczka oddalonego od nas o ok. 10 kilometrów. - A my mamy mu towarzyszyć, w trakcie podróży ? - spytał Foley, dowódca EarthFire. Miał on 38 lat, i był Amerykaninem, w regimencie zasłynął tylko z tego że umie perfekcyjnie oszukiwać w kartach. Zawsze wygrywa, a pod swoim łóżkiem zgromadził już tyle paczek papierosów, że chyba dla całej Legii Cudzoziemskiej by starczyło. - No, niezupełnie... Jutro zaczyna się wasza pierwsza misja. Wybrałem was bo jesteście najlepszymi jednostkami w tym regimencie. Każdy z was ma wybrać jeszcze po 4 osoby, tak więc łącznie z dowódcami powinno was być po 5 z każdej jednostki. Będzie to wasza pierwsza misja, która ma charakter osłaniający, więc celem tej m... - Osłaniająca ? Misja osłaniająca ? Czyli mamy rozumieć że ktoś może na nas zaatakować ?! Yy, przepraszam generała zaatakować ?! - przerwał Igor, dowódca Russian Mutant. Bułgar, potężny i że się tak wyrażę, po prostu prokoks... Jednak mięśnie to nie wszystko. - Nie, nie ! Naturalnie nic wam nie grozi! Postawmy sobie sprawę jasno. Oficjalnie jest to misja osłaniająca, która ma na celu zapobiegnięcie jakiejś katastrofie, nieoficjalnie - zwyczajny spacerek. - Jakaś broń ? - Tak dostaniecie, dla każdej jednostki 2 snajperki typu Heckler&Koch PSG1, trzy karabiny maszynowe typu MP5A4, dla każdego do tego pistolet typu Glock 26. - Panie majorze, my jednak nie jesteśmy do tych broni nauczeni ! Nie wiemy jak się zmienia magazynek ! - Spokojnie Foley. Dziś nie pośpicie raczej, bo idziecie na szybki kurs poświęcony tym bronią. Dlatego teraz idziecie jeszcze po 4 wyśmienitych strzelców + wy i stawiacie się w salce koło strzelnicy. Myślę że macie takich chłopców ? - wszyscy zgodnie pokiwaliśmy głową w geście potwierdzenia. - To dobrze. No to panowie do zobaczenia w salce. ---- Cała fantastyczną czwórką wybiegliśmy z gabinetu majora, i szybszym krokiem poczęliśmy iść. Gdy tylko skręciliśmy na główny dziedziniec od razu się zaczęło... - Posrało go! - zawołał Foley. - Totalnie go posrało... - O co Ci chodzi ? - O co mi chodzi ? O co mi chodzi ? Nie wyobrażam sobie, że gdy będzie 50 stopni Celcjusza w cieniu, my będziemy latać za jakimś starym prykiem. - Pójdziesz do piekła wiesz - powiedział Igor. - Boże co za idiotyzm... Collin a ty co na to ? W ogóle co taki cichy jesteś ? - spytał Red Ribbon. Nie chciałem odpowiadać na to pytanie, ponieważ coś mnie bardzo ciekawiło. W tej całej sytuacji nikt nie zauważył, że dostaliśmy takie uzbrojenie jakbyśmy lecieli do Wietnamu. Niby nie będzie żadnych ataków, a takie uzbrojenie mamy... I to jeszcze jakie bronie ! Taktyczne ! Jak np. ta snajperka. Męczyło mnie też jeszcze jedno pytanie... Dlaczego generał nie przyjedzie jakimś wozem opancerzonym, bądź nie przyleci helikopterem. Nie no to jakiś żart. - Ahh, wiesz jestem trochę zmęczony... Doszliśmy do rozgałęzienia drogi. Red Ribbon wraz z Foleyem poszedł w lewo po schodach do góry, ja za to wraz z Igorem udaliśmy się w prawo schodkami w dół. Teraz czekała mnie najcięższa misja w moim życiu. Obudzić 4 ludzi z mojej jednostki i nie dać się zabić...
  22. Uporałem się już z problemami w szkole, więc wracam do pisania opka --- - Co takiego ? Tutaj ?! Chce przyjechać tutaj ? Czy go pogięło ? Ledwo wjedzie na teraz górzysty a zaraz dostanie z Pancerfausta. Nie może tu przyjechać. - mężczyzna był już cały spocony, i miał dość. - A jednak... Stary chce przyjechać do was i parę dni u was pomieszkać. Masz już jakiś pomysł co do bezpieczeństwa? - rozmówca mówił spokojnym głosem. - Bezpieczeństwo ? Jakie bezpieczeństwo ! Człowieku! Mam tu bandę żółtodziobów, którzy nie mieli nawet ćwiczeń z bronią ! Jak wyleci jakiś arab na rumaku, z szabelką na konwój, to mój najlepszy żołnierz zesra się gacie i ucieknie ! A więc o czym my tu mówimy ? - On chciał zrobić to po cichy żeby była niespodzianka, jutro w samo południe wyrusza konwój, więc powiem krótko zrób coś by nic mu się nie stało, dojechał cało i w ogóle zadbaj o niego. - Czyli to już pewne ? Nie da się już nic zrobić ? - Obawiam się że nie... Przykro mi, żegnaj. Major otarł czoło, zrobił większy łyk wody, po czym podniósł słuchawkę, wykręcił numer i powiedział: - Dajcie tu Collina, Ribbona, Igora i Foleya, a i może duże whiskey. -- Na razie króciutko, muszę z powrotem wejść w klimat, potem zacznę znów normalnie pisać.
  23. Przykro mi, ale na razie muszę przerwać pisanie tego opowiadania, z powodu problemów w szkole, jednak jak się tylko z nimi uporam, to wrócę do pisania. Pozdrawiam
  24. Dziękuje bardzo za wyczerpującą odpowiedź Teraz kolejne pytanie: Czy warto ściągać "od siebie" jakiś juniorów. Chodzi o to, czy jest opłacalne ściąganie juniorów z innych klubów, poza akademią i szkółką ?
  25. Witam! Ja mam następujący problem z strukturą zespołu na samym początku gry. Chodzi o to, że gdy tylko wypada mi jakiś zawodnik to od razu, nie mam go kim zastąpić. Co robić ? Moje rozumowanie jest następujące: 2xBR 3xOL 4xOŚ 3xOP 4xDBP 2xDP 5xPŚ 2xPL 2xPP 2xOP P 2xOP L 2xOPŚ 4xN Naturalnie problem mam także z pozyskaniem tylu zawodników. Co wy o tym myślicie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...