Skocz do zawartości

citko

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    1 612
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Zawartość dodana przez citko

  1. 70. Wieńcząca pół sezonu 15 kolejka T-Mobile Ekstraklasy z pewnością nie była przychylna naszemu zespołowi, który przez wyjazdowy remis w Lubinie z Zagłębiem, osunął się na trzecią pozycję. Półmetek zamykają dwie stołeczne drużyny, ale oczywiście przed przerwą zimową rozegrane zostaną jeszcze awansem trzy spotkania z rundy rewanżowej, więc ewentualny układ sił może ulec przeobrażeniu. W ostatni weekend listopada najciekawiej było zdecydowanie w Warszawie, gdzie na Pepsi Arena przy prawie 30-tysięcznej widowni Legia mierzyła się z Lechem Poznań. Wojskowi przez pełne 90 minut dyktowali warunki gry, dzięki czemu wygrali zasłużenie 3:1 i aż do poniedziałkowego wieczoru pozostawali liderem ligi. W ten właśnie dzień w 75. minucie spotkania Lechii Gdańsk z Polonią Warszawa Jakub Tosik trafił do bramki gospodarzy i, jako że była to jedyna bramka tego meczu, Czarne Koszule awansowały na pierwsze miejsce. Wśród rozegranych w tej kolejce meczów, które bezpośrednio wpływały na układ czuba tabeli, był ten z Krakowa, gdzie Wisła podejmowała chorzowski Ruch. Bezbramkowy, nudny remis sprawił, że Niebiescy spadli na piątą lokatę kosztem wygrywającej swoje spotkanie ekipę GKS-u Bełchatów. Podsumowanie 15 kolejki T-Mobile Ekstraklasy: GKS Bełchatów - Cracovia Kraków 2:0 (Kuświk '41, Buzała '62) Śląsk Wrocław - Górnik Polkowice 3:1 (Diaz '32, '47, Ćwielong '76 — Drzymont '4) Zagłębie Lubin - Widzew Łódź 3:3 (Danciulescu '31, Sz.Pawłowski '48, 90+2 — Medina '24, Oziębała '60, '80) Górnik Zabrze - Pogoń Szczecin 1:0 (Szymura '50) Legia Warszawa - Lech Poznań 3:1 (Kucharczyk '5k, Radović '31, Gardos '72 — Rudnevs '87) Korona Kielce - Jagiellonia Białystok 0:2 (Plizga '19, '80) Wisła Kraków - Ruch Chorzów 0:0 Lechia Gdańsk - Polonia Warszawa 0:1 (Tosik '75) +zaległy mecz: Lech Poznań - Zagłębie Lubin 3:1 (Barbaric '18, Tonev '26, Ubiparip '78 — Rakels '9) Tabela |---------------------------------------------------------| | Poz|Zespół.......... | Me | Wy | R | P | Z:Str |R.B.|Pkt| | --------------------------------------------------------| | 1. |Polonia Warszawa | 15 | 10| 2 | 3 | 30:15 | +15| 32 | | --------------------------------------------------------| | 2. |Legia Warszawa.. | 15 | 9 | 3 | 3 | 20:12 | +8 | 30 | | 3. |Widzew Lodz..... | 15 | 9 | 3 | 3 | 30:11 | +19| 30 | | --------------------------------------------------------| | 4. |GKS Belchatow... | 15 | 8 | 4 | 3 | 24:12 | +12| 28 | | 5. |Ruch Chorzow.... | 15 | 8 | 3 | 4 | 24:16 | +8 | 27 | | 6. |Jagiellonia B... | 15 | 7 | 4 | 4 | 22:14 | +8 | 25 | | 7. |Pogon Szczecin.. | 15 | 7 | 4 | 4 | 22:13 | +9 | 25 | | 8. |Gornik Zabrze... | 15 | 7 | 1 | 7 | 22:24 | -2 | 22 | | 9. |Wisla Krakow.... | 15 | 5 | 5 | 5 | 22:24 | -2 | 20 | | 10.|Slask Wroclaw... | 15 | 5 | 5 | 5 | 16:19 | -3 | 20 | | 11.|Zaglębie Lubin.. | 15 | 5 | 3 | 7 | 20:29 | -9 | 18 | | 12.|Lech Poznan..... | 15 | 3 | 7 | 5 | 16:16 | +0 | 16 | | 13.|Korona Kielce... | 15 | 4 | 1 | 10| 20:27 | -7 | 13 | | 14.|Lechia Gdansk... | 15 | 2 | 5 | 8 | 13:27 | -14| 11 | | --------------------------------------------------------| | 15.|Cracovia Krakow. | 15 | 2 | 2 | 11| 11:26 | -15| 8 | | 16.|Gornik Polkowice | 15 | 2 | 2 | 11| 09:36 | -27| 8 | |---------------------------------------------------------| Strzelcy: 13 - Mikołaj Lebedyński (Pogoń) 8 - Faisal Agab (Polonia W.) 7 - Dawid Plizga (Jagiellonia), Maciej Korzym (Korona) 6 - Mehdi Ben Dhifallah (Widzew), Bello Korfamata (Jagiellonia), Szymon Pawłowski (Zagłębie L.)
  2. Trochę się odzwyczaiłem od kariery z Widzewem. Przez czas mojej nieobecności robiłem mnóstwo innych rzeczy nie związanych z FM-em, a jeśli już grałem, to innym klubem... 69. — Jesteś wreszcie — powiedziałem do zbliżającego się Wengera. W grafitowym płaszczu i ciemnych okularach wyglądał niezwykle okazale; coś w stylu Keanu Reevesa, wcielającego się w rolę głównego bohatera Matrixa. Nie przypominał w niczym chłopaka, który na co dzień stwarzał pozory młodzieniaszka grającego pod banderolą ekipy Młodej Ekstraklasy w naszym klubie. Wychodzący wraz ze mną z policyjnego busa inspektor Mieczysław Majchrzak, zastępca komendanta cieszyńskiej policji Janusz Picha oraz komendant wojewódzkiego oddziału straży pożarnej Konrad Fedorowicz zrównali się pojednawczo głowami na znak powitania. Już na pierwszy rzut oka można było dostrzec, że spotkanie Wengera z Majchrzakiem nie było ich pierwszym w życiu, o czym zresztą nieco dokładniej dowiedziałem się nieco później. — No, prędzej nie dałem rady, stary — rzucił w moim kierunku Wenger. — Co już wiadomo? — mówiąc to, objął mnie przyjacielsko i dodał szeptem: — Przykro mi, przyjacielu. Kąciki moich ust mimowolnie drgnęły w górę, ale natychmiast opadły. Wsparcie bywa jedną z najpotrzebniejszych rzeczy w takich momentach. Byłem mu za to niezmiernie wdzięczny. Szczerze mówiąc, to zanosiło mi się na płacz. — Ach... sam nie wiem, co myśleć — odpowiedziałem zgodnie z tym, co kłębiło się w mojej głowie. Poczucie bezradności przeszywające mnie na wskroś nasilało myśl o beznadziejności sytuacji, w jakiej się znalazłem. — To może ja powiem. — Majchrzak wyłonił się z kręgu niczym podniecony uczeń znający odpowiedź na zapytanie nauczycielki podczas lekcji. I zaczął mówić, jak sprawy się mają... Wypadek, teraz już z wrakiem ciemnoszarej Audi A4, miał miejsce na odcinku drogi wojewódzkiej nr 941 chyba w najgorszym z możliwych punktów. Niedaleko miejsca, gdzie dwupasmówka przeradza się w drogę jednopasmową, a więc kończy Ustroń i rozpoczynają się włości rozsławionej przez Adama Małysza miasteczka Wisły, stare koryto królowej polskich rzek, wyznacza koślawą linię, wzdłuż której droga została usytuowana. Przed laty jakiś upaprany inwestor na polecenie bandy patałachów Zarządu Dróg i Transportu wybudował drogę akurat w miejscu, gdzie zapadlisko starego dorzecza było największe, stwarzając przy tym ogromne zagrożenie dla przejeżdżających tamtędy kierowców. Podążając na skróty, a co za tym idzie, oszczędzając kilka milionów złotych (które swoją droga z pewnością wpadły do jakiejś prywatnej kieszeni) zainstalowano miernej jakości barierki, które jeden z markowych modeli niemieckiego potentata rynku samochodowego w Europie rozbił bez większego problemu. Mój samochód stoczył się, na oko, w 15-metrowe zapadlisko, a dodając do tego, że przed końcem swojego, jak się okazało, miernego żywota jeszcze spłonął, trudno było uznać, czy jakakolwiek polska firma podejmie się jego zezłomowania. Wenger od razu stwierdził, że samochód w momencie uderzenia o barierki i stoczenia się w dół był naprowadzany zdalnie, na co wpadł dzięki strzępom aparatury do tego przeznaczonej, którą zauważył. Otulone w białej pościeli 20-centymetrowej warstwy śniegu, która zdążyła napadać od zeszłej nocy, miało się nijak z jego niezwykle wyczulonym, koneserskim okiem. Wydział śledczy policji stacjonujący tutaj od dobrych kilku już godzin przeoczył ten jakże oczywisty element podczas wstępnego ustalenia zdarzeń... No cóż, typowe dla polskich tajniaków. Nim ruszyliśmy w stronę rozbitego samochodu wydeptaną już nieco ścieżką po łagodniejszej stronie zbocza, policjanci wyposażyli nas z Wengerem w odpowiednie obuwie, bo raczej w tym, co mieliśmy na sobie, nie udałoby się nam zarówno w jedną, jak i w drugą stronę. Dostałem szumne, nieco wychechłane przez ząb czasu trapery jakiegoś ogromnego policjanta i teraz już wiedziałem, że rozmiar buta 53 istnieje naprawdę. Dotarliśmy do miejsca po jakichś trzech minutach bez większego problemu (no, może poza incydentalnym zaczepieniem się płaszcza Wengera w pozbawione koloru rzepy łopianu, których rosło tam bez liku). Widok był masakryczny; To, czym niegdyś tysiącami kilometrów podróżowałem po polskich, dziurawych szosach, leżało teraz wywrócone podwoziem do góry, ukazując jedną wielką dziurę, z pewnością powstałą na skutek wybuchu zbiornika paliwa. Z koloru lśniącej karoserii pozostały tylko wspomnienia. Walające się w obrębie kilkunastu metrów szczątki pojazdu, szkło oraz zaschnięte ślady środka gaśniczego wymieszane z błotem, dawały żywo do wyobraźni, że jeszcze przed kilkoma godzinami rozgrywało się tutaj istne piekło. Szczerze mówiąc, gdyby nie leżący w gęstwinie wypalonej trawy kawałek charakterystycznej atrapy z logiem audi, nie wierzyłbym, że będący tutaj wrak, był niegdyś moim samochodem. Stałem oto w tym miejscu, a gorące jak żar ogniska modły wylatywały z mojej głowy na podobieństwo iskier i leciały ku górze do Boga, prosząc go o to, by Ewa żyła. To przecież nie mogło się tak wszystko bez sensu skończyć. Tymczasem Wenger nie był tak bierny jak ja. Czarne, skórzane rękawiczki, które założył, zmieniły już kolor na brudno-szary, a jego ręce skakały zgrabnie ze zgliszczy i wynajdywały coś, czego sam nie byłbym w stanie zidentyfikować. W końcu znalazł to, czego bez wątpienia szukał i przysunął się do mnie na odległość tak bliską, że nie miałem wątpliwości, jakiej wody kolońskiej używa. — Wiesz co to oznacza — powiedział mi na ucho tak, ażeby nikt nie usłyszał. — Jesteś pewny? — Całkowicie, spójrz na to. — Podsunął skrawek tkaniny obrazujący jakiś krzyżyk. — Tym debilom z Majchrzakiem na czele nie będzie to potrzebne — dodał, po czym wsunął znaleziony przez siebie skarb w głąb kieszeni płaszcza. W drodze do naszych samochodów opowiedział mi o krzyżu ankh oraz zażyłościach, jakie wiązały go z Majchrzakiem. Przyznam, że dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy.
  3. Statsy ani drgnęły, ale transfer do Widzewa na tak wczesnym etapie kariery - palce lizać) No... i tym razem scouci Legii dali mi spokój ;)
  4. Yeah. Narobiłem Smetkowi roboty. A wystarczyło siedzieć po cichu... Przy okazji, mam nadzieję na to, że gra wygeneruje nieco lepszy skill siły niż "1".
  5. Dobrze zarabiam, ok - to mi się nawet podoba. Ale coś stary jestem :P Jeśli już rozpocząłeś symulację, nie przejmuj się tym detalem. Najwyżej wcześniej przejdę na sportową emeryturę
  6. Smetek, proszę powiedz, że dałeś screena z fazy testów Beta. Nie potrzebuję jeszcze piwa pić u wrót wielkiej kariery;)
  7. Imię i nazwisko : Marcin Chybiorz Data urodzenia: 22.02 Klub: Ruch Zdzieszowice Wzrost i waga: 173/70 Miejsce urodzenia: Cieszyn Pozycja: MR [15], AMR [20], FC [15] Cechy: Drybling 13, Dośrodkowania 13, Technika 13, Podania 13, Strzały z dystansu 13, Kreatywność 13, Współpraca 13, Waleczność 13, Determinacja 19, Szybkość 13, Przyspieszenie 13, Injury proneness 1. Preferowana noga: prawa Ulubione kluby: Widzew, Podbeskidzie Nielubiane kluby: Legia Ulubione osoby: Waldemar Fornalik Nielubiane osoby: - Języki obce: angielski, francuski Preferowane zagrania: lubi lobować bramkarza, mocne uderzenie z dystansu (czy jakoś tak:))
  8. A moja rada jest taka: Nie używaj spacji ani znaku tabulatora w znaczniku code. Wolną przestrzeń (spację) zastąp kropką lub innym mniej rzucającym się w oczy znakiem. Męczące, ale można uzyskać zadowalający (w miarę estetyczny) efekt. Raczej nie używać polskich znaków dialektycznych. | Name............ | Division............ | Nation |Est.V.| | --------------------------------------------------------| | 1. Lech Poznan.. | T-Mobile Ekstraklasa | Poland | 12,25M | --------------------------------------------------------| | 2. Legia Warszawa| T-Mobile Ekstraklasa | Poland | 10,75M | --------------------------------------------------------| | 3. Zaglebie Lubin| T-Mobile Ekstraklasa | Poland | 10M. | | --------------------------------------------------------| | 4. Slask Wroclaw | T-Mobile Ekstraklasa | Poland | 6,25M| | --------------------------------------------------------| | 5. Wisla Krakow. | T-Mobile Ekstraklasa | Poland | 5,75M| | --------------------------------------------------------| | 6. Jagiellonia B.| T-Mobile Ekstraklasa | Poland | 4,9M | | --------------------------------------------------------| | 7. Lechia Gdansk | T-Mobile Ekstraklasa | Poland | 4,8M | | --------------------------------------------------------| | 8. Ruch Chorzow. | T-Mobile Ekstraklasa | Poland | 2,7M | | --------------------------------------------------------| | 9. Widzew Lodz.. | T-Mobile Ekstraklasa | Poland | 2,4M | | --------------------------------------------------------| | 10. Piast Gliwice| T-Mobile Ekstraklasa | Poland | 2,2M | | --------------------------------------------------------|
  9. Determinacja u jednego z moich zawodników w ciągu miesiąca skoczyła o 10 punktów. Nie używam żadnych modów, edytorów etc. Jest to możliwe czy bug po prostu?
  10. Podbeskidzie Bielsko-Biała - Ruch Chorzów 1 0 Polonia Warszawa - Widzew Łódź 1 0 GKS Bełchatów - Korona Kielce 2 2 Pogoń Szczecin - Jagiellonia Białystok 1 0 Zagłębie Lubin - Legia Warszawa 1 0 x Górnik Zabrze - Śląsk Wrocław 1 0 Lechia Gdańsk - Lech Poznań 0 1 Piast Gliwice - Wisła Kraków 1 0
  11. Korona Kielce - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1 1 Legia Warszawa - Polonia Warszawa 2 1 Jagiellonia Białystok - Piast Gliwice 1 0 Ruch Chorzów - Zagłębie Lubin 1 1 Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 2 1 Śląsk Wrocław - GKS Bełchatów 1 1 Lech Poznań - Pogoń Szczecin 2 0 Widzew Łódź - Górnik Zabrze 1 0
  12. citko

    Sopelku...

    Nie ogarniam tego wszystkiego, co siedzie się tutaj na forum,^^ Przypominają mi się barwne opowieści Wengera, w których ożywiał użytkowników z nie lada gracją, albo April Fool's day, spoczywający obecnie w archiwum No, ale widzę dwa odcinki i powrót do rzeczywistości I w sumie dobrze. Dawaj z drugą ligą!
  13. Piast Gliwice - Pogoń Szczecin 2 1 Wisła Kraków - Polonia Warszawa 2 1 Korona Kielce - Lechia Gdańsk 1 0 Widzew Łódź - GKS Bełchatów 1 1 Jagiellonia Białystok - Zagłębie Lubin 2 1 Lech Poznań - Górnik Zabrze 2 0 Śląsk Wrocław - Ruch Chorzów 0 1 x Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1 0
  14. Dzięki Brachu, nie omieszkam poprawić Adana Demirspor na uaktualnieniu The ODB Team-u. 3 liga turecka w trzy sezony do Ligi Mistrzów
  15. Całkowicie mało coś ostatnio piszę, ale muszę przyznać, że bez reszty pochłonął mnie CM 68. Na miejscu pojawiłem się około dziewiątej trzydzieści. Słońce atakowało jasnym blaskiem, na niebie nie było widać żadnej chmurki. Temperatura zelżała, śnieg zrobił się gęsty i klejący. W ciągu dwóch nocy w Górkach Wielkich zdążyło napadać około 40 centymetrów białego puchu, co, jak na tak wczesny początek zimy, stanowiło swoisty rekord. Funkcjonariusze Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej z Cieszyna, miejscowa ekipa straży pożarnej i dwie zawodowe jednostki Głównego Oddziału Straży Pożarnej z Katowic stacjonowały przy rozbitej barierce oddzielającej główny szlak komunikacyjny drogi wojewódzkiej łączącej Wisłę ze Skoczowem. Ruch na dwupasmówce odbywał się na jednym paśmie drogi, przez co zakorkowało się głównie od strony gór, skąd ostatnie rzesze hanysów wracały z weekendowego wypoczynku. Przyjechałem pożyczonym od wujka mercedesem, ustanawiając przy tym swój życiowy rekord prędkości. Podczas szybkiej jak lot błyskawicy podróży nie baczyłem ani na wyrastające jak drzewa przydrogowe fotoradary, ani na fatalne warunki atmosferyczne, które stwarzały śmiertelne niebezpieczeństwo. Stanąłem niedbale w poprzek, gdzie kilkanaście pachołków poprzedzało parę czerwono-białych barierek, rozświetlonych na żółto przez pulsacyjne lampki drogowe. Wyszedłem z samochodu, z impetem zatrzaskując za sobą drzwi. Średniej postury mężczyzna w policyjnym uniformie wyciągnął rękę do góry i skinął na mnie. W mgnieniu oka pomknąłem w jego stronę i po chwili dołączyło do nas jeszcze dwóch mężczyzn. Na pierwszy rzut oka, wszyscy byli wysoko postawionymi tutaj ludźmi. — Co z nią?! — wykrzyknąłem, zbliżając się do całej trójki. — Co z moją żoną?! — Witam, nazywam się Janusz Picha i jestem zastępcą komendanta powiatowego policji w Cieszynie. — Wyciągnął rękę w geście przywitania. W normalnych warunkach przywitałbym się również z pozostałymi, ale nie miałem do tego głowy. — Mój wydział kontaktował się z panem o siódmej rano z zawiadomieniem przybycia na miejsce wypadku. — Proszę mówić, co z nią? Przez telefon nie byliście skorzy do jakichkolwiek wyjaśnień! — Niech się pan uspokoi — ciągnął w dalszym ciągu tym samym, spokojnym tonem. — Samochód był pusty, nie znaleziono ofiar. Z wstępnych ustaleń wynika, że to nie kobieta prowadziła samochód. Popatrzyłem na niego zdezorientowany. Po chwili skryłem twarz w dłoniach, nie wiedząc, co myśleć. Ponadto łzy napływały mi do oczu i byłem o włos od utraty panowania nad sobą. Gdzie jest Ewa? Gdzie ona, do cholery, jest?! W chwilach wielkiego zdenerwowania zdarzało się, że zamykałem się we własnej skorupie. Czułem, że ów moment nadchodzi. Ktoś do mnie gadał, ale nie mogłem zrozumieć potoku wychodzących z ust słów, tak jakbym słyszał tylko syk węża albo ujadanie psa. — Wszystko będzie dobrze! —Tak, tak, na pewno! — Wszystko się wyjaśni! — Tak, oczywiście! — Nic jej nie będzie! — Skąd, k***a, macie takie informacje?! — Panie Marcinie, wszystko w porządku? — Niższy z mężczyzn, stojący dotąd obok zastępcy komendanta, uchwycił mnie lekko za łokieć i delikatnie wstrząsnął. Podziałało. Ocknąłem się, jakbym dotąd trwał w jakimś letargu. — Tak, tak — odpowiedziałem automatycznie. — Na pewno? Mamy tu kogoś, kto się panem zajmie. Jest pan najwyraźniej w szoku. To częsty przypadek w takich okolicznościach. Odpowiedziałem potakująco skinieniem głowy. — To dobrze. Nie chcielibyśmy, żeby pan tu nam odpłynął. Mam kilka pytań odnośnie pana żony. Panie komendancie, panie Januszu — zwrócił się w kierunku mężczyzn — pozwólcie panowie z nami. Udaliśmy się w stronę stojącego nieopodal policyjnego busa, który był znacznie większy od typowego wozu bojowego używanego przez grupy prewencyjne, ot choćby podczas meczu ligowego w Ekstraklasie. Pierwszy raz w życiu moja stopa stanęła w czymś takim i muszę przyznać, że to mobilne centrum dowodzenia robiło na mnie spore wrażenie. Wnętrze pojazdu rozdzielone było na jakby dwie części; pierwszą, naszpikowaną w różnego rodzaju elektronikę, komputery, monitory przyrządy do badań i ekspertyz z zakresu fonoskopii czy daktyloskopii, i drugą, stricte biurową, typową do przesłuchań, o czym miałem się za moment przekonać na własnej skórze. Pytań było mnóstwo, odpowiedzi nieco mniej. Inspektor Sylwester Majchrzak (dojrzałem na plakietce zawieszonej na piersi) sprawiał wrażenie osoby dystyngowanej, która zna się na swojej robocie. Podczas rozmowy notował coś w swoim kajeciku, często zagłębiając się w szczegóły. Dopiero po dłuższej chwili ten kipiący z oczu maniakalizm na punkcie detali sprawił, że zaczęło się mi robić niedobrze. Co go, do diaska, obchodzi, jaką bieliznę miała na sobie Ewa podczas wyjazdu? Bo przecież chyba nie sądził, że wypadek był próbą zmylenia tropu; kobieta ginie w wypadku płonącego samochodu, tymczasem sama jest na pokładzie sunącego do Ameryki Boaeinga 747 z jakimś obcym mężczyzną i wraz z przekroczeniem progu terminala rozpoczyna tam nowe życie. To niedorzeczne. Czułem narastający ból głowy, który w swojej uporczywości, wcale nie chciał zelżeć. Wenger był już w drodze i miałem nadzieję, że dojedzie jak najszybciej.Wtedy na pewno ból głowy zniknie. Byłem niemal pewien, że jak tu się tylko pojawi, spojrzy na sprawę swoim chłodnym okiem i powie mi, co jest grane. Tyle że nawet bez jego obecności tutaj dla tej całej chorej sytuacji, która się wywiązała, do głowy nasuwało mi się tylko jedno racjonalne wytłumaczenie. Zniknięcie najbliższej memu sercu osoby było sprawką nikogo innego jak kobiety kipiącej złem. Anabelli Petrow. Najlepsze w tym wszystkim było to, że nawet przeczuwałem, że coś takiego kiedyś się wydarzy.
  16. Ale za to prezes zadowolony, bo mało wydał ;)
  17. citko

    Payphone

    Bacao, najpierw łoisz dupę Kwitiemu, co robi z Twoją Wisłą w swoim opku, a później tak po prostu przegrywasz w podobnym wymiarze z Chelsea? Jak śmiesz ;P
  18. citko

    Żółty dziób

    Nie chcę oczywiście zapeszać, ale jestem ciekaw, jak długo tak świetna forma będzie dopisywać. Gdyby była taka możliwość, jest szansa pokazania profilu Oziębały?
  19. citko

    Sopelku...

    Nic śmiesznego, Loczku
  20. citko

    Pytanie o juniorów

    Mając na uwadze fakt, że, jak napisałeś, Twoja rozgrywka trwała już drugi sezon, to zapewne ci "fajni juniorzy" zostali wygenerowani przez grę - są to tzw. regeni. Nie masz co liczyć, że w nowej rozgrywce pojawią się te same persony, ale nie ma co załamywać rąk - w tak rozwiniętej szkółce jak tej w Chelsea na pewno w nowej rozgrywce znajdą się nowi, kto wie, czy nawet nie lepsi młodzieżowcy;)
  21. 67. Zdarzało się, że kiedy dzielił nas szmat kilometrów, dawaliśmy sobie odpocząć i nie odzywaliśmy się do siebie nawet tydzień. Późniejsze powroty oscylowały w wybuchowe, pełne namiętności chwile, w których dawaliśmy upust naszym żądzom, podsyconym uprzednio czasem spędzonym w samotności. Tym razem umówiliśmy się na wieczór, ale gdy wskazówki zegara, zawieszonego na ścianie naszego obszernego living roomu, złączyły się przy szóstce, a na zewnątrz, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zapanował całkowity mrok, począłem się denerwować i po raz pierwszy zadzwoniłem na jej komórkę. Po paru sekundach odpowiedziało jednak automatyczne powiadomienie o wyłączonym abonamencie bądź braku zasięgu. Powtórzyłem tą samą czynność jeszcze parokrotnie, ale za każdym razem odpowiadał mi ten sam głos. Zmniejszyłem ogień pod brytfanną, w którym dochodził rumieniący się już kurczak, pół godziny później wyłączyłem go całkowicie, ale w dalszym ciągu nie nakładałem na półmisek. Czekałem i czekałem. Zwlekałem chyba zbyt długo, nim postanowiłem zadzwonić do teściowej, by dowiedzieć się, co porabia moja małżonka. Przed wyjazdem wspominała zresztą tylko o odwiedzinach w swoim rodzimym domu. Nim obrałem numer kierunkowy i spojrzałem na ściągawkę z najważniejszymi numerami telefonów rodziny, znajdującą się obok książki telefonicznej, w dalszym ciągu miałem nadzieję, że psikusa sprawiła rozładowana komórka telefonu Ewy i że ona sama jest już w drodze do domu. Po chwili wiedziałem jednak, że pozostawałem w wielkim błędzie, bo sytuacja przedstawiała się zdecydowanie gorzej. Mama Ewy ponad wszelką wątpliwość była najlepszą teściową, którą mógłbym sobie wymarzyć. Uchodziła za kobietę cieszącą się niezłomną reputacją i poszanowaniem w swoim środowisku, a umiejętności kulinarne, które posiadała, dodawały jej w tym względzie animuszu. Z obiadów, które jadaliśmy wraz z Ewą w czasach, gdy jeszcze nie wstąpiliśmy w święte więzy małżeńskie, pamiętam doskonale wydęty brzuch i spełnienie płynące z faktu najedzenia się smakowitościami, które przygotowywała. Jednym słowem, nigdy nie pozwalała swoim gościom chodzić głodnym. Zwykle nie wtrącała się do nie swoich spraw i zawsze można było zwrócić się do niej o poradę. Pogodna, uśmiechnięta, otwarcie podchodziła do życia, w żadnym przypadku nie bojąc się wyznań. Miała silny charakter, dzięki któremu nawet mój teściu chodził przy niej jak w zegarku. Tym razem jednak na pytanie, gdzie znajduje się Ewa, głos mojej drugiej mamy zauważalnie wzdrygnął się. Ewa, jako najmłodsza z córek, stanowiła oczko w głowie mamusi i pomimo faktu, że miała już ukończone 23 lata, nadal traktowana była w ten sam sposób. Po chwili, kiedy wieści z Górek od Anety nie nastrajały dobrze, jej głos przeistoczył się w łkanie. Okazało się, że moja żona wcale u swojej siostry się nie pojawiła. Jej głównym zamierzeniem na ten dzień było sprawienie wszystkim w Górkach niespodzianki, więc, prócz matki, o jej przyjeździe nie wiedział nikt. Aż do tamtej felernej chwili. Po paru minutach wszystkie instytucje odpowiedzialne za bezpieczeństwo zostały powiadomione. Policja, straż pożarna i miejscowy oddział GOPRu wyraziły chęć współpracy, ale warunki pogodowe w samych Górkach i okolicach nie dopieszczały, przez co jakakolwiek akcja poszukiwawcza narażona była z góry na niepowodzenia. Temperatura drastycznie spadła poniżej zera, a zewsząd zapanowała niecodzienna zamieć. Najstarsi górale powiadali, że tak srogiego początku zimy nie było tam jeszcze nigdy. W samej Łodzi, choć temperatura była wyższa, padał tylko rzęsisty deszcz. W ciągu pół godziny wszystkie punkty pogotowia i okoliczne szpitale zostały sprawdzone przez funkcjonariuszy policji – nie stwierdzono jednak na żadnej z list obecności mojej współmałżonki. Od dłuższego czasu, który wydawał się być wiekami, padłem na kolana i począłem się modlić. Tak gorliwie nie robiłem tego jeszcze nigdy w życiu...
  22. citko

    Janowo 2012

    Żółty kolor razi w oczy, przez co nic nie widać. Może warto zmienić go na jakiś inny odcień?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...