Skocz do zawartości

Egomaniac

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    46
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez Egomaniac

  1. Aktualnie jedna z najdłuższych karier na forum i szczerze mówiąc nie mam czasu i ochoty przeglądać wszystkich epizodów.

    Tak jak w przypadku większości opków na forum razi brak fabuły, jednak i tak daje + za długość i jakość. Tylko tak dalej!

  2. Wszystko bardzo schludnie prowadzone, jednak brakuje fabuły, bo myślę, że z tą dokładnością mógłbyś zainteresować większe grono odbiorców.

    Liczę, że niedługo powrócisz.

  3. III

     

    Blanka powłóczając nogami wróciła do domu. Była przezwyczajona, że gdy wraca jego jeszcze nie ma. Zabrała się do przygotowania lasagne - ulubionego dania partnera. Pracę przerwał jej telefon domowy, który zadzwonił.

    - Halo? - powiedziała Blanka do słuchawki.

    - Mam go!

    - Słucham?

    Rozmówca rozłączył się, ale już chwilę później rozbrzmiał jej telefon komórkowy.

    - Halo!

    - Będę miał też Ciebie, Blanko. - odparł głos.

    - Nie wiem o co panu ...

    Znów sygnał wygasł. Nastąpiło kolejne połączenie, znów na telefon domowy.

    - Do trzech razy sztuka. Odwróć się! - tym razem głos nie pozwolił jej odezwać się jako pierwszej.

    Blanka starała się zachować spokój, jednak mimowolnie obejrzała się za siebie. Nikogo tam nie było.

    - Uff, to tylko głupi żart. - powiedziała na głos.

    - Jednak nie!

    W tym momencie poczuła błogość, ale jednocześnie ból ... na całym ciele.

     

    25 minut później

     

    Witold kolejny raz przebudził się, jednak tym razem w końcu odzyskał siły i był gotowy do ucieczki. Wiedział, że musi jak najszybciej powiadomić swoich kolegów z komendy o ataku na Blankę, który planuje seryjny morderca.

    - Ale gdzie ja jestem? - Witoldem wstrząsnęło uczucie bezradności.

    Nie wiedział nawet jakiej wielkości jest pomieszczenie w którym się znajduje, a świadomość upływającego czasu zdecydowanie nie pomagała.

    - Musi gdzieś tu być jakieś światło!

    Witek zaczął poszukiwania mimo straszliwej, niemalże nierzeczywistej ciemności. Znalazł! Nóż, którym rozciął sobie dłoń. Mimo bólu kontynuował poszukiwania. Znalazł latarkę, a tuż obok niej karteczkę. "Dobrze piesku! Ułatwię ci zadanie. I tak zabiję ją, a Tobie pozostanie tylko myśl 'Mogłem temu zapobiec'". Policjant mimo groźby nie stracił motywacji. Z uporem maniaka otwierał wszystkie drzwi i przemierzał niezliczone korytarze, korytarzyki i pokoje. Po około godzinie poszukiwań w końcu udało mu się wyjść z budynku, który ... nie istniał.

    - A więc dlatego nigdy nie mogliśmy go znaleźć.

    Wszystkie pokoje znajdowały się pod ziemią co utrudniało poszukiwania i zapobiegało wydostawaniu się krzyków na zewnątrz.

     

    W tym samym czasie

     

    - Twój kochaś w tym momencie sra w gacie na myśl, że możesz już nie żyć. - powiedział zabójca.

    - Proszę nie rób tego! Błagam! Dostaniesz wszystko czego chcesz!

    - Oczywiście, że dostanę! Chcę twojej krwi na ścianach tego domu. Chcę także zniszczyć "pana Pieska", a mogę to zrobić zabijając Ciebie.

    Killer wyjął z kieszeni strzykawkę.

    - Poznaj moje miłosierdzie. Od tej pory nie będzie bolało.

    Blanka wraz z ukłuciem poczuła rozluźnienie wszystkich mięści. Jej mózg znajdował się w stanie "fazy" narkotykowej, a do tego doszedł zanik czucia w całym ciele. Widziała niewyraźnie jak gdyby szczytowała. Obrazy były niewyraźne.

    Powoli z jego kieszeni wynużał się nóż. Blanka rozpoznała ten przedmiot, mimo niejaskrawego widzenia. Chciała uciekać, jednak nie mogła. Nie potrafiła. Chciała krzyczeć. Nie potrafiła. Chciała gryźć, szczęki się nie zaciskały. Chciała żyć ...

    - - -

    @Hidalgo, jeszcze zdecydowanie za wcześnie. :)

  4. II

     

    Witold przebudził się. Z przerażeniem rozejrzał się, jednak nie dostrzegł nic oprócz wszechobecnej ciemności.

    - "Zakończeniem jest śmierć". - wydobył się straszliwy głos.

    - Dlaczego ja?

    - Książkę o tym tytule napisała Agatha Christie. Dzięki niej odnalazłem swoje drugie "ja". Gdybym nie przeczytał tej książki ... kto wie ... może pracowałbym w swoim zawodzie ... - rozmówca udawał, że nie słyszy pytania.

    - Czego ode mnie chcesz? - Witold nie ukrywał, że jest przerażony. Zamiast gardłowego sopranu zaskrzeczał jak "moher" na zebraniu kółka różańcowego.

    - Od Ciebie? Niczego!

    - Więc po co mnie tu trzymasz?

    - Jesteś częścią mojego planu.

    - Jakiego kurwa planu obesrańcu?

    - Wkrótce się wszystkie dowiesz. Muszę Cię powiadomić, że nie jesteś przywiązany do krzesełka na którym spoczywasz. Wstrzyknąłem ci ten sam środek, którym unicestwiałem moje ofiary. Zapewniam Cię, że wyjdziesz z tego żywy.

    - Kim ty jesteś psycholu!?

    - Uhuhu. Nasz "piesek" się zdenerwował. Jesteś policjantem i myślę, że powinieneś już to wiedzieć. Od dwóch lat zabijam, a ty nic o mnie nie wiesz? Ranisz! - postać wybuchła ironicznym śmiechem. - Może powiesz mi jaki jestem na podstawie śledztwa, które prowadzisz?

    - Czemu miałbym to robić?

    - Hmm. Bo dzięki temu przeżyjesz?

    - Przecież już mi obiecałeś, że wyjdę z tego.

    - Ufasz seryjnemu mordercy? Słabo z tobą Witoldzie!

    - Dobra. Moim zdaniem jesteś obsranym małolatem, którego interes nigdy nie zagłębił się w mokrą cipeczkę i teraz zabija piękne dupcie. Zgadłem?

    - Prawie blisko. Brawo mój piesku!

    Witek chciał się poruszyć, ale nie posiadał sił, aby wstać.

    - To co krąży po twoim krwioobiegu sprawia, że przez najbliższe kilka godzin nie będziesz w stanie nawet ruszyć palcem.

    - Mam jeszcze jedno pytanie. Kto będzie twoją ostatnią ofiarą?

    - Wiedziałem, że o to zapytasz. Moją ostatnią będzie twoja pierwsza ...

     

    - - - - -

    @Fenomen, jak najbardziej! :)

  5. I

     

    Witold rozsiadł się w fotelu i popadł w zadumę. Miał on 39 lat, ale wyglądał na znacznie młodszego. Uroku dodawało mu pięknie wyrzeźbione ciało i wzrost - liczył około 2 metrów. Płeć przeciwną w zachwyt wprowadzał niski, gardłowy głos i kruczoczarne włosy. Gdzieniegdzie na twarzy można było dostrzec zmarszczki, jednak to blizna dzieląca twarz na pół najbardziej rzucała sie w oczy. Była to pamiątka po pamiętnej sobotniej nocy ...

    Rozmyślania przerwał Tomasz, zwany "Alibabą".

    - Mamy kolejną ofiarę. Uprzedzę twoje pytanie. Sienkiewicza 26. Przed postarunkiem czeka już radiowóz.

    Witold zerwał się na równe nogi, wybiegł z budynku i wsiadł do policyjnego wozu.

    - Sienkiewicza ...

    - Tak wiem. "Alibaba" już mi powiedział. Która to już? - odparł kierowca.

    - Dwudziesta czwarta. Dwudziesta czwarta, rozumiesz?! Zabił dwadzieścia cztery kobiety, a my nie mamy żadnego dowodu. Musimy opierać się na poszlakach i opinii psychologa.

    - "Wampir" przy nim to zero, co nie? - kierowca odpalił auto i zaniósł się okropnym rechotem.

    - Nie jest mi do śmiechu. Załącz syrenę będzie szybciej.

    Szofer z nieskrywaną przyjemnością wykonał polecenie i już dziesięć minut później Witold był na miejscu. Bez problemu znalazł miejsce zbrodni, ponieważ było one otoczone przez policjantów i wszechobecnych dziennikarzy.

    - Dzień dobry. Alex Ślusarki, Polsat. Czy wiadomo już kto jest potencjalnym sprawcą? - spytał jeden z nich.

    - Nie mogę udzielać takich informacji - śledztwo jest w toku. Wkrótce wszystkiego się państwo dowiecie.

    Witold wszedł do budynku, gdzie czekał już na niego Maciej - partner prowadzący wraz z nim sprawę.

    - Musisz to zobaczyć. - powiedział ze zdegustowanym wyrazem twarzy.

    Witek podążył za Maciejem, który wszedł do jednego z pokoi.

    - O kurwa, co za jebany psychol! - wrzasnął funkcjonariusz.

    Wszystkie okna były zafarbowane krwią, a na ścianie widniał okropny krwisty napis "To dwudziesta czwarta dziwka, którą zajebałem. Jeszcze jedna, a pozostawie was w spokoju".

    Witold nie przejął się tym - już w przypadku wcześniejszych zabójstw widział takie napisy. Zmienił się tylko numer ofiary.

    - Technicy coś mają?

    - Tak jak zwykle. Nic. Zero. Nul. Nothing. - odpowiedział Maciek.

    - Jestem ciekaw dlaczego chce przeprowadzić jeszcze jedno morderstwo i z tym skończyć.

    - Tak jak typowy seryjny morderca wierzy w numerologię. Liczba "25" jest dla niego ważna. Może ma tyle lat albo w tym wieku stracił dziewictwo, a kobieta z którą to robił go wyśmiała.

    - To nie jest psychol, który ma problemy z "dziwkami". Zabija kobiety, pozostawia je nagie, ale nie uprawi z nimi seksu. Może sprawia mu frajdę, gdy widzi przerażoną dziewczynę?

    - Może? Na pewno!

    - Niech chłopaki przeszukają każdą mysią dziurkę w tej ruderze. Ja wracam do "bazy".

    Witold opuścił budynek. Szukał kierowcy, który go dowiózł, jednak nie było po nim śladu. Udał się w stronę samochodu i znalazł w nim kluczyki.

    - Dziwne. - pomyślał.

    Mimo tego odpalił Opla i tym razem bez pośpiechu wrócił na komisariat. Na jego biurku leżała karteczka z napisem "Byłeś o krok, ale straciłeś mnie z punktu widzenia. To niewybaczalne."

    - Co to kurwa ma być? - chciał krzyknąć na całe gardło, ale poczuł, że traci siły ...

  6. XIV. von Marcel

    Zdecydowałem się ruszyć z domu po bardzo długim przesiadywaniu na kanapie przed telewizorem, tudzież komputerem. Włóczęga po nieznanych ulicach Wolfsburga doprowadziła mnie do zniszczonego budynku na którym widniał neonowy napis von Marcel. Do wnętrza prowadziły położone równoległe względem siebie schody. Pierwsze pozwalały wejść do kamienicy, która wyraźnie najlepsza lata miała już za sobą. Drugie prowadziły w dół i były ostatnim przystankiem przed von Marcel, w którym gromadziło się wiele ludzi. Co chwila ktoś wchodził i wychodził z najpopularniejszego baru w mieście. Przez dłuższą chwilę stałem na rozstaju schodów i zastanawiałem się czy ulec pokusie a może powrócić do domu. Ostatecznie zwyciężyła opcja numer jeden i dosyć niepewnym krokiem udałem się do pubu. Rzeczywisty wygląd tego miejsca znacząco odbiegał od mojej wizji. Nienaganna czystość i przytulna atmosfera mogła skłonić do pozostania nawet największych krytyków, do których ja z pewnością się zaliczałem. Usiadłem przy stoliku położonym najdalej od baru. Wkrótce podeszła do mnie miła, około 24-letnia kelnerka. Standardowo z uśmiechem na ustach spytała się o zamówienie. Mój wybór padł na hamburgera i małe piwo. Z niepohamowaną ciekawością spoglądałem na wszystkie części lokalu, aby znaleźć szczegóły, które powodowały, że o każdej porze dnia i nocy można było znaleźć tutaj tłumy. Nawet teraz – mimo godziny popołudniowej - każdy stolik był zajęty, a gwara rozmów była wyraźnie dosłyszalna.

    Przy barze dostrzegłem kelnerkę rozmawiającą z mężczyzną, który pokazywał na mnie palcem. 45-letni jegomość miał przyprószone siwizną włosy. Jego tężyzna wskazywała, że był jednym z bywalców baru, a jego jedynym przejawem aktywności fizycznej były wyprawy po piwo i z powrotem. Całość dopełniał niechlujny obiór. Dostrzegł on moje spojrzenie i nie widząc innego wyjścia ruszył w stronę stolika, przy którym siedziałem.

     

    – Dzień dobry. - powiedział wyciągając do mnie rękę.

    – Witam.

    – Przepraszam, że tak bezczelnie przeszkadzam, ale o ile się nie mylę jest pan menadżerem piłkarskim.

    – Owszem. Nie myli się pan. Ma pan coś jeszcze do powiedzenia? Chciałbym w spokoju skonsumować, - odparłem nie zważając na maniery i wskazując na trzymanego w ręce hamburgera.

    – Bo wie pan z tym Wolfsburgiem to beznadziejna sprawa. Nie wiem co wstąpiło w prezesa, żeby wyspiarzy zatrudniać.

    – Steve McClaren i Mark Hughes to solidni fachowcy.

    – Tak, dobitnie to pokazali doprowadzając klub niemalże do spadku.

    – Nie oszukujmy się mistrzostwo w sezonie 2008/09 było raczej dziełem przypadku, więc na kolejny taki sezon trudno liczyć w najbliższym czasie.

    – Miejmy nadzieję, że pan to zmieni. - poklepał mnie po ramieniu i odszedł.

     

     

    XV. Witam. Tu Zmiany …

    Wolfsburg mimo wyników osiągniętych w sezonie 2010/11 był solidną ekipą. Dobre zaplecze i niezłe finanse sprawiały, że praca na Volkswagen-Arena nie była trudna. Nawet kadra była niezła i pozwalała walczyć o coś więcej niż utrzymanie. Jedynym mankamentem był jej wiek. Uznawałem 30-latków tylko jeśli odgrywają z zespole ważną rolę. Oczywiście bramkarzy nie uwzględniam, bo bramkarze są jak wino - czym starsi tym lepsi. Z tego powodu z klubem musiał pożegnać się jeden z bohaterów mistrzowskiego sezonu – Josue. Ubiegły sezon spędził na wypożyczeniu w Turcji, a te okienko transferowe upłynie mu na poszukiwaniu nowego pracodawcy. Według Marka Hughesa Tuncay Sanli nie był odpowiednim piłkarzem dla Wolfsburga, jednak ja na ten temat miałem odmienne zdanie i postanowiłem, że Turek zostanie z nami na kolejny sezon. Wielu moich graczy budziło zainteresowanie innych klubów. Sascha Riether, Marcel Schafer i Simon Kjear stanowili trzon mojej defensywy, a każdy z nich był celem ligowych rywali. Priorytetem było zatrzymanie ich w klubie, lub chociaż wynegocjowanie odpowiedniej ceny. Oczywiście nie obyło się bez ofensywy transferowej. Tuż po rozpoczęciu okienka transferowego do mojej ekipy dołączył 30-letni Javad Nekounam i o pięć lat młodszy Sylvain Marveaux. Obydwaj mieli walczyć o miejsce w pierwszym składzie i zapewnić mi bezpieczeństwo w pomocy. Już kilka dni później w siedzibie klubu pojawił się kolejny nabytek – Frank Rost. Niezwykle doświadczony bramkarz miał być już tylko zastępcą dla Benaglio. W międzyczasie Kjearem zainteresował się Inter. Włoski potentat był gotów wyłożyć na stół 15 mln euro, jednak ja oczekiwałem przynajmniej 20 mln w zamian za mojego asa obrony. Taka cena dla Mediolańczyków była nie do zaakceptowania, za to Arsenal takich oporów nie miał i wyłożył na stół 22,5 mln euro. Byłem już pogodzony z odejściem Duńczyka, ale ten niespodziewanie odrzucił ofertę drugiej drużyny Premier League. W międzyczasie odbywały się Mistrzostwa Świata U-20 w czasie których moi scouci mieli pełne ręce roboty. Nakazałem każdemu z nich obserwacje wszystkich zawodników znajdujących się na turnieju. Ten zabieg przyniósł oczekiwane skutki i Die Wolfe jeszcze przed końcem turnieju wzmocnili Akeem Cole i Lucas Zen. Szczególnie cieszyłem się z pierwszego transferu. Nigeryjczyk to typowy nieoszlifowany diament. Jeśli popracuję z nim solidnie nad siłą już w przyszłym sezonie będzie w stanie rywalizować z najlepszymi w Niemczech. Na kilka dni przed rozpoczęciem sezonu Duńczyk Kahlenberg został wypożyczony do Werderu Brema. Zastąpił go jego rodak Bashkim Kadrii sprowadzony za milion euro. Na przeciwną stronę boiska zatrudniłem równie utalentowanego Floriana Trinksa, który nie znalazł uznania w oczach Thomasa Schaafa i został zwolniony z kontraktu. W międzyczasie rozgrywaliśmy mecze kontrolne, który wypadły bardzo dobrze. Zwycięstwa nad Malagą i Benficą cieszą szczególnie i nastawiają pozytywnie na nadchodzący sezon. Również wygrane spotkanie w Pucharze Niemiec pokazało, że jesteśmy gotowi do sezonu.

  7. XII. Giń!

    Wpadł do mieszkania. W mgnieniu oku wbiegł po schodach na wyższe piętro i wszystkie swoje rzeczy pakował do walizki podróżnej. Gdy już się spakował, sięgnął do szuflady, z której wyjął pistolet. Włożył go do wewnętrznej kieszeni marynarki garnituru i biegiem powrócił na parter ogromnej willi. Udał się do kuchni, gdzie znajdowała się już kobieta przywiązana do krzesła. Pocałował ją. Ona wzbraniała się tego aktu czułości. Szlochała i z wszelką cenę starała się uwolnić. To na nic! Każdy twój ruch jeszcze bardziej zaciska sznur! Mężczyzna wyjął ze stojaka na noże ogromny tasak i pogładził nim nagie piersi kobiety. Krzyczała, aby tego nie robił, jednak był nieubłagany. Rozchylił jej nogi. Zaczęła krzyczeć, jednak szybko zdławiła to w sobie. Wiedziała, że nic to nie da. Widziała już swoja śmierć, która miała nadejść lada chwila. Poddała się nieuchronnemu. Zauważył to. Wiedział, że powolne wykańczanie jej psychicznie w takiej sytuacji na nic się tu nie zda. Wyciągnął nóż i zagłębił go w sercu ofiary. Jak zwykle po swoich atakach wziął zdjęcie swojej ofiary i jakby nigdy nic wyszedł z domu frontowymi drzwiami.

     

     

    XIII. Czas podsumowań

    Po zabójstwie Róży nie miałem zamiaru zostawać w Middlesbrough. Złożyłem rezygnacje na ręce prezesa, jednak nikt nie namawiał mnie do pozostania w klubie. Wyniki były bardzo dobre, jednak wszyscy rozumieli, że po takiej tragedii życie wywraca się do góry nogami. Szybko znalazłem nabywce na ogromną willę i zacząłem poszukiwania nowego lokum już w innym kraju. Postanowiłem zamieszkać w niemieckiej Getyndze. Głównym powodem mojej decyzji była kwestia języka. Do tego dochodziła dosyć mocna liga piłkarska. Nie miałem nawet najmniejszego zamiaru schodzić z trenerskiego firmamentu na dłuższy okres. Piłka była moim życiem i nie wyobrażałem sobie siebie bez niej. Z uwagą obserwowałem czołowe ligi świata, aby po sezonie wrócić do pracy.

    W Anglii na szczyt powróciła londyńska Chelsea. Ekipa The Blues prowadzona przez Carlo Ancellotiego w wielkim stylu zdobyła mistrzostwo Anglii, a do tego dołożyła wygraną w Champions League. Dobry sezon zaliczył także Arsenal, który co prawda nie przerwał swojej pucharowej niemocy, jednak do końca liczył się w walce o mistrzostwo kraju. Rozczarował Manchester United za to ich rywal zza między zdobył Puchar Anglii i wystąpił w finale Ligi Europy. Największą porażkę poniósł Liverpool, który mimo 7. miejsca tabeli nie znalazł się nawet w Lidze Europy. Plany pokrzyżowało im Blackburn, które wygrało Puchar Ligi.

    W Hiszpanii już tak dużych zaskoczeń nie było. Barcelona w ostatniej kolejce zapewniła sobie mistrzostwo Hiszpanii i zdobyła także Puchar Hiszpanii. Ogromną sensacje sprawiła Osasuna kwalifikując się do Ligi Mistrzów. Sezon poniżej oczekiwań zaliczyła Sevilla, a także Valencia. Ci drudzy nie załapali się nawet do rozgrywek europejskich.

    Do największej sensacji doszło we Włoszech. Roma była o krok od potrójnej korony. Wygrana w Serie A, wygrany Puchar Włoch i finał Ligi Mistrzów. Tak wspaniałego sezonu Roma nie miała nigdy. Inter, Milan i Juve solidarnie poza pierwszą czwórką, co należy uznać w kategorii porażki. Bologna mimo trzech ujemnych oczek zdołała utrzymać się w najwyższej klasie rozgrywkej.

    We Francji w walkę o mistrzostwo uwikłane były aż cztery kluby. Ostatecznie to OM sięgnęło po tytuł najlepszej drużyny we Francji, jednak PSG ustąpiło im tylko bilansem bramkowym. Lyon mimo potężnych wzmocnień zawiódł na całej linii. Największą sensacją były ekipy Monaco i Lorient, za to Bordeux zagrało poniżej wszelkiej krytyki. Coupe de la Ligue powędrował do księstwa Monaco, a Puchar Francji znalazł się w gablocie Lille.

    W Niemczech bez sensacji. Bayern w wielkim stylu obronił tytuł mistrzowski sprzed roku. Najbardziej zawiódł Wolfsburg, a większych zaskoczeń nie było. Schalke średni sezon podsumowała zdobytym Pucharem Niemiec.

    Grono klubów, które poszukiwało nowych menadżerów było dosyć liczne. Jak po każdym sezonie nadchodzi czas podsumować, zwolnień i zatrudnień. Wolfsburg w trakcie sezonu zatrudnił Marka Hughes'a, jednak ten nie spisał się i został zwolniony. W Realu Madryt Jose Mourinho nie może być pewny o swoją posadę, tak samo jak trenerzy Milanu, Interu czy Liverpoolu. Moje poszukiwania posady nie były trudne, a jak się okazało wcale nie musiałem tego robić.

  8. X. Szukaj

    Detektyw Stuart zapukał do drzwi. W głębi duszy czuł, że jest przed drzwiami zabójcy tudzież zabójców. Przez wiele lat pracy w policji intuicja rzadko go myliła.

     

    – Dzień dobry. Pan w jakiej sprawie? - drzwi otworzyła mu kobieta.

    – Witam. Nazywam się William Stuart i przyszedłem w sprawie zabójstwa Johna McBeatty'ego.

    – Proszę wejść. - odrzekła usuwając się z drzwi.

     

    Funkcjonariusz rozejrzał się po domu. Kobieta zaprowadziła go do salonu, gdzie na kanapie siedział już jej mąż z laptopem w dłoniach.

     

    – Według jednego z świadków byli państwo w barze na przedmieściach Newcastle? Jaki był cel tej wyprawy? - spytał policjant.

    – Mieszkamy w tej okolicy od niedawna i chcieliśmy zwiedzić najbardziej wysunięte na północ miejsca w Anglii. Przystąpiliśmy do tego pubu, aby coś zjeść. - odpowiedział mężczyzna, ciągle wpatrując się w ekran komputera.

    – Co zrobili państwo gdy lokal opuścił poszkodowany?

    – Barmanka poprosiła o telefon do szpitala, więc udaliśmy się na zewnątrz, aby zadzwonić.

    – Czy widzieli może państwo jakąś osobę, która podążała za nieboszczykiem?

    – Nie. Gdy dzwoniliśmy nie było go już widać. Na parkingu stało kilka samochodów, ale chyba nikt w nich się nie znajdował.

    – Co zrobili państwo po telefonie?

    – Udaliśmy się w drogę powrotną.

    – Dobrze. To chyba wszystko na dziś. W razie jakichś pytań zostaną państwo wezwani na komendę.

     

    Stuart wyszedł z ogromnej willi. W jego głowie układały się już scenariusze zabójstwa. Był już prawie na sto procent pewien sprawców. To oni!

     

    XI. Najbliżej

    Po dobrym rozpoczęciu sezonu w klubie panowała genialna atmosfera. Media rozpisywały się na temat niesamowicie ofensywnej taktyki na którą się zdecydowałem. Nasz kolejny mecz z Barnsley miał być tylko pokazem naszej siły.

     

     

    14.08.2010

    Oakwell

    Barnsley 2- 5 Middlesbrough

     

    Jak zwykle strzelanie zaczęliśmy już w pierwszym kwadransie meczu. Willo Flood był najbardziej bramkostrzelnym pomocnikiem w drużynie i doskonale to udowodnił ładnym strzałem z dwudziestu metrów. Rywale szybko odpowiedzieli za sprawą Jeronimo Moralesa Neumanna. Niestety dla fanów miejscowych był to już ostatni moment ich chwały. Przed przerwą gole wbili im jeszcze Kris Boyd i David Wheater. Do przerwy schodziliśmy z rezultatem 3:1.

    W drugiej połowie długo nie mogliśmy podwyższyć wyniku. W końcu po długim podaniu Roseniora bramkę strzelił Boyd i wynik był już sprawą przesądzoną. Otuchy w serca fanów gospodarzy wlał w 84. minucie Sander van Gessel. Barnsley szukało gola kontaktowego. Ich dominacja trwała prawie całą końcówkę, ale Justin Hoyte po odbiorze piłki posłał długą piłkę do Boyda, który w swoim stylu zabrał się z futbolówką i huknął w okienko brami! Tym samym zaliczył pierwszego hattricka w sezonie, a nam zapewnił wysokie zwycięstwo 5-2.

     

     

    Po tygodniu przerwy czekał nas kolejny mecz w Championship. Rywal w końcu był podobnego poziomu i mogliśmy się przekonać na ile jesteśmy przygotowani do długiego sezonu. Nottingham Forest swoje największe sukcesy odnosił wiele lat temu, ale nadal prezentują solidny poziom.

     

     

    21.08.2010

    The Riverside Stadium

    Middlesbrough 0-0 Nottingham Forest

     

    Po meczu byłem wściekły. Forest postawiło autobus w bramce, a swoich szans upatrywało w kontrach. W drugiej połowie zdecydowałem się nawet na grę piłką, aby rywale wyszli trochę wyżej. Nawet takie zabiegi nie dały pożądanego wyniku. Trzy nasze strzały wylądowały na słupkach, a jeden na poprzeczce. Szczęście wyraźnie nam nie sprzyjało. Sędziowie również się nie spisali. Nie uznali nam prawidłowo zdobytej bramki w 92. minucie meczu.

     

     

    W czas przyszły mecze w Pucharze Ligi. Huddersfield Town to klub mocniejszy od Stockport, ale nadal nie powinniśmy mieć problemów z awansem do dalszej rundy. Z tego powodu szansę dostali rezerwowi.

     

     

    24.08.2010

    The Riverside Stadium

    Middlesbrough 2-0 Huddersfield Town

     

    Huddersfield postawiło na młodość w ofensywie i doświadczenie w destrukcji. Często takie połączenia są korzystne, jednak z wyżej notowanym rywalem trzykrotni mistrze Anglii nie potrafili sobie poradzić.

    Od początku meczu byliśmy stroną przeważająco co udokumentował w 8. minucie Lee Miller. Przeciwnicy nieśmiało szukali bramki, ale wszystkie strzały lądowały poza obrębem bramki.

    Druga połowa było łudząca podobna do pierwszej. Szybko strzelony gol i kontrola sytuacji na boisku. Huddersfield nie postawiło nam twardych warunków i pewny awans do kolejnej rundy stał się faktem. Kolejny rywal na pewno będzie prawdziwym testem naszych możliwości. Wybieramy się do Londynu na mecz z Fulham!

     

    Ostatni mecz w sierpniu czekał nas na Vicarage Road. Watford spisywał się poniżej oczekiwań i plasował się w strefie spadkowej.

     

     

    28.08.2010

    Vicarage Road

    Watford 1-4 Middlesbrough

     

    Wynik meczu rozstrzygnął się już pierwszej połowie. Przez siedem minut wbiliśmy rywalom trzy gole i było już po meczu. Gospodarze odpowiedzieli w 37. minucie za sprawą Troya Deeneya, jednak była to tylko bramka honorowa, ponieważ David Weather zdobył trzy minuty później kolejnego gola nasze konto.

    Drugą połowę dłużej utrzymywaliśmy się przy piłce, aby przypadkowo nie stracić cennej bramki.

     

     

    Po pięciu kolejkach zajmowaliśmy drugie miejsce w tabeli z dziesięcioma punktami na końcu. Przed nami plasowało się Portsmouth. Mnie za to czekała bardzo ważna decyzja.

  9. VIII. Każdy – nawet najmniejszy – ruch pozostawia ślad

    Nad martwym mężczyzną pochylił się policyjny technik. Tęgi, około 50-letni mężczyzna wyraźnie przywykł do widoku rozkładających się zwłok. Z uwagą badał każdy element ciała nieboszczyka. Wokół niego inni policjanci poszukiwali śladów, które pomogłyby w prowadzeniu dochodzenia. Zza jego pleców nagle wyłonił się detektyw Stuart. Dla wielu był po prostu chorym dziwakiem, jednak pracodawcy cenili go za bezpardonowość w prowadzonych sprawach. Lokalne plotki mówiły, że stał się wzorowym policjantem dopiero po tajemniczym gwałcie i zabójstwie jego żony. Chociaż policyjne śledztwo skończyło się już przed kilkoma laty on nadal na własną rękę szukał sprawców tego okropnego mordu.

     

    – Kiedy zginął? – odezwał się Stuart.

    – Więcej będzie wiadomo po sekcji zwłok. - odpowiedział zamyślony technik. - Na pewno ciało zostało tu przewiezione tuż po zabójstwie. Zaczął się już proces rozkładu, więc ekspertyza może nie być szczegółowa.

    – Rozumiem. Kiedy mogę spodziewać się jej na moim biurku?

    – Od dwóch do czterech dni. Na tym moja rola się kończy. Wracam do komendę.

    – Ok. Rozejrzę się jeszcze.

     

    Detektyw odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku pobliskiego pubu. Jak zwykle za dnia w tego typu lokalach przesiaduje tylko stała klienteria. Z odległości kilku metrów było już czuć ohydny zapach tanich procentowych trunków. Policjant z każdej strony obszedł bar i wszedł do środka.

     

    – Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - barmanka wycierała blat baru i nie spojrzała nawet na przybysza.

    – Co wie pani w sprawie zabójstwa Johna McBeatty'ego?

    – Pan jest z policji? Może mi pan pokazać odznakę?

    – Jestem w ubraniach cywilnych, aby sprawniej przeprowadzić śledztwo. - powiedział wyciągając rzeczoną odznakę.

    – Więc co chce pan wiedzieć?

    – Czy ofiara była w barze przed śmiercią?

    – Tak. Pobił się z innym klientem i przy okazji zniszczył nam stół i trzy krzesła.

    – Co się stało z drugim uczestnikiem bójki? - spytał zainteresowany policjant.

    – Został przetransportowany do szpitala. Był solidnie poturbowany i stracił przytomność. Zaraz po walce John wyszedł z baru i udał się do domu.

    – Czy oprócz dwóch wcześniej wspomnianych mężczyzn był tu jeszcze ktoś?

    – Oczywiście. Stali klienci, mogę panu wypisać ich nazwiska.

    – Byłbym zobowiązany. - uśmiechnął się.

    – Oprócz bywalców była tutaj wtedy para …

     

     

    IX. Blisko, bliżej …

    W doskonałych humorach wracaliśmy do Middlesbrough. Dotychczas nie odnieśliśmy żadnej porażki, jednak rywale nie byli zbyt wymagający. Ostatni mecz miał nam dopiero pokazać czy jesteśmy gotowi, aby zacząć sezon. Na The Riverside Stadium zawitała drużyna mistrza Belgii – Anderlecht Bruksela. Potencjał kadrowy był wyrównany, a według mediów to Belgowie mieli odrobinę większą szansę na wygraną. Na kilka godzin przed meczem zawitał do nas niezwykle utalentowany Francuz – Gauthier Mahoto. Mimo młodego wieku postanowiłem, że dam mu szansę ogrywania się w pierwszym zespole. Był to kolejny darmowy transfer.

     

     

    01.08.2010

    The Riverside Stadium

    Middlesbrough 0-1 Anderlecht

     

    Anderlecht od początku bardzo mocno na nas naciskał, jednak defensorzy wykazywali się ogromnym opanowaniem. Pod koniec pierwszej połowy w końcu to my zaczęliśmy dominować. Scott McDonald wyszedł sam na sam z Proto, jednak fatalnie przymierzył i strzał wylądował w trybunach.

    W drugiej połowie walka była wyrównana. Zaraz po pierwszym gwizdku Leroy Lita wykazał się dobrym przeglądem pola i stanął oko w oko z dobrze dysponowanym Proto. Niestety podobnie jak McDonald fatalnie przestrzelił. Na odpowiedź nie było trzeba czekać długo. Kone urwał się McMahonowi, a dobre dośrodkowanie przeciął Stephen McManus. Niestety wybijał piłkę na tyle niefortunnie, że ta wpadła do siatki Lewisa. Po tej akcji moi podopieczni wyraźnie stracili chęć do gry i pierwsza przegrana stała się faktem.

     

     

    Już sześć dni później czekało nas otwarcie sezonu. Scunthorpe to główny kandydat do spadku, więc teoretycznie powinniśmy odprawić ich z tuzinem bramek.

     

     

    07.08.2010

    The Riverside Stadium

    Middlesbrough 3-1 Scunthorpe

     

    Od pierwszej minuty wyraźnie nakreślała się nasza przewaga. Prostopadłe podania rozciągały obronę oponentów wskutek czego już w 10. minucie Scott McDonald – typowym dla siebie – strzałem po długim słupku zdobył bramkę. Nie zatrzymywaliśmy się i ciągle stwarzaliśmy zagrożenie. Niespodziewanie gracze Scunthorpe przeprowadzili wzorowy kontratak, który na bramkę zamienił James Brown. Na tym popis przyjezdnych się skończył. Po długim rozklepywaniu defensywy do dobrej sytuacji strzeleckiej doszedł Kris Boyd i wykończył ją jak profesor.

    W drugiej połowie – mimo niekorzystnego rezultatu – Scunthorpe nie kwapiło się do ataków. Nam również nie zależało na szybkiej grze, więc większość czasu rozgrywaliśmy piłkę na całej szerokości boiska. Pewniejszy wynik końcowy zapewnił nam dopiero David Wheater po dobrym strzale głową. Na inaugurację jest to jak najbardziej dobry wynik i nastraja optymistycznie na przyszłość.

     

     

    Anglia wyróżnia się duża liczbą rozgrywek w trakcie sezonu. Z tego powodu już trzy dni później czekało nas starcie z Stockport w ramach rozgrywek Pucharu Ligi.

     

     

    10.08.2010

    Edgeley Park

    Stockport 0-4 Middlesbrough

     

    Mecz postanowiłem rozegrać rezerwowym składem, aby nie przemęczać już na początku sezonu czołowych graczy. Wolno się rozkręcaliśmy. Dopiero w ostatnim kwadransie pierwszej połowy Lee Miller przebiegł kilka metrów i huknął z dwudziestu pięciu metrów wprost w poprzeczkę. Szczęście dopisało mojemu napastnikowi - piłka wpadła do siatki. Niespełna dziesięć minut później wynik podwyższył Leroy Lita i w szatni panowała radosna atmosfera.

    Drugie czterdzieści pięć minut nie było już tak emocjonujące. Obydwie bramki zdobyte przez Matthew Kilgallona były efektem dobrze rozwiązanych rzutów rożnych. Middlebrough w kolejnej rundzie Pucharu Ligi! Kolejnym przeciwnikiem w tych rozgrywkach był trzykrotny mistrz Anglii – Huddersfield Town.

  10. VII. Stereotypy

    Już dzień po meczu z Middlesbrough II czekał nas wylot do Szkocji. Na lotnisku czekali już na mnie wszyscy piłkarze, a ja do kraju kiltów postanowiłem wybrać się z Różą. Gdy znajdowaliśmy się już w samolocie zaczepił nas siedzący za nami Justin Hoyte.

     

    – Trenerze dlaczego może pan zabrać swoją żonę ze sobą na zgrupowanie zespołu? My – piłkarze nie mogliśmy tego zrobić.

    – Po pierwsze Justin przynajmniej na razie Róża nie jest moją żoną. Po drugie ja mogę zabrać ze sobą kobietę, bo nawet moja dekoncentracja nie wpłynie na waszą postawę.

    – To nie fair. Złoże pismo do FA! - uśmiechnął się filuternie w stronę Róży.

    – Składaj.

    – Mam jeszcze jedno pytanie. Tym razem na poważnie.

    – Zamieniam się w słuch.

    – Słyszał pan o tym zabójstwie na przedmieściach Newcastle?

    – Oczywiście. Media mówią o tym od kilku tygodni. - spojrzałem na Różę, która była wyraźnie zmieszania.

    – Piłkarze Newcastle złożyli w miejscu zbrodni znicze. Może i my powinniśmy to zrobić?

    – Justin masz te wyczucie czasu. Siedzimy w samolocie do Szkocji, a ty mówisz o Newcastle. Gdy wrócimy możemy zorganizować pielgrzymkę, ale teraz wasze głowy muszą być tylko zainteresowane najbliższym sparingiem.

    – Ale trenerzy, przecież to ogórki …

    – Nie obchodzi mnie to! Mecz to mecz. Nawet jeśli będzie grali z drużyną Blue Square macie dawać z siebie wszystko! Zrozumiano!?

    – Yes boss.

     

    Po tej rozmowie byłem zły sam na siebie. Taki wybuch mógł wszystko przekreślić. Gdyby ta konwersacja potrwała jeszcze chwilę dłużej kto wie co bym jeszcze powiedział. Na szczęście Hoyte był zabawiaką i gdy zakwaterowaliśmy się w hotelu znów zagadywał Różę. Piłkarze mogli swobodnie między sobą ustalić z kim chcą dzielić pokój, więc niesnasek na tym gruncie nie było. Większość piłkarzy – zaraz po rozpakowaniu się – postanowiła urządzić turniej w FIFĘ na PlayStation. Jako trener powinienem takie zabawy ograniczać do minimum, jednak pokusiłem się na jeden mecz … po którym przyszło jeszcze kilka. Błyskawicznie sporządziliśmy tabelę turniejową i rozpoczęliśmy zawody. Los w 1. rundzie skojarzył mnie z Barrym Robsonem. Doświadczony pomocnik wyraźnie z takim wymiarem futbolu nie miał do czynienia i gładko przegrał 3-0 prowadząc drużynę Dundee United. W ćwierćfinale na mojej drodze stanął młody Joe Bennett, który FIFĘ znał na pamięć. Udzielił mi prawdziwą lekcje futbolu pokonując mnie Middlesbrough aż 7-1. Zwycięstwo byłoby jeszcze większe gdyby nie fakt, że wybrałem ukochany Real Madryt. Ostatecznie trofeum trafiło w ręce Liama Roseniora. Nagrodą był mecz w 1. składzie, jednak w jego przypadku i tak nie grało to roli – był po prostu podstawowym lewym obrońcą. Nawet takie spotkania integrują zespół i miałem nadzieję, że trzy godziny poświęcone na oglądanie popisów moich podopiecznych nie pójdzie na marne. Gdy wróciłem do swojego pokoju Róża już spała, a ja wykorzystując ten fakt przeszedłem się jeszcze do Teda Davisa – naszego scouta, który zajmował się analizą rywali. Po konstruktywnej rozmowie z dojrzałym Anglikiem w końcu udałem się na zasłużony odpoczynek. Kolejnego dnia osobiście poprowadziłem trening na murawie Palmerston Park. Na otwarty trening naszego zespołu przyszło ok. 100 fanów. Wyraźnie już dawno ten kameralny stadion nie widział profesjonalnego futbolu, ponieważ nawet proste podanie do najbliższego partnera było nagradzane brawami. Jutro – gdy będziemy niszczyli ich pupilków – na pewno z tak przychylnymi reakcjami się nie spotkamy.

     

     

    21.07.2010

    Palmerston Park

    Queen of Sth 0-2 Middlesbrough

     

    Mecz – już zresztą tradycyjnie został rozstrzygnięty w pierwszej połowie. Fenomenalnie spisujący się Scott McDonald bez problemu dopadł do piłki posłanej przez Liama Roseniora i w sytuacji sam na sam zachował zimną krew posyłając piłkę do siatki. Kolejna bramka była kwestią czasu. W 17. minucie defensorzy Królowej Północy wyekspediowali piłkę poza pole karne. Niestety znajdował się tam Willo Flood, który petardą pokonał golkipera gospodarzy.

    Sytuacji stuprocentowych nie brakowało, jednak wynik nie zmienił się. Leroy Lita standardowo dzięki swojej szybkości dochodził do wielu okazji strzeleckich, jednak z ich wykorzystywaniem było już znacznie gorzej. Ogólnie byłem zadowolony z poziomu gry defensywnej, jednak w Championship czekały nas znacznie trudniejsze wyzwania.

     

     

    Podbudowani przekonywującym zwycięstwem udaliśmy się do Greenock. Tamtejsze Morton w poprzednich dwóch meczach remisowało 1-1 z Evertonem i 2-2 z West Ham United.

    24.07.2010

    Cappielow Park

    Morton 1-2 Middlesbrough

     

    McDonald z każdym meczem zaskakiwał mnie coraz bardziej. Każdy nasz mecz zaczynał od strzelonej bramki. Miałem nadzieję, że formę utrzyma także w rozgrywkach ligowych. Niestety nasza radość z prowadzenia nie trwała zbyt długo, ponieważ błąd naszej defensywy skrupulatnie wykorzystał Craig Miller.

    Na zmianę wyniku trzeba było czekać aż do 51. minuty. Wtedy to Barry Robson huknął zza pola karnego i jak się okazało zapewnił nam zwycięstwo. Ten sam zawodnik miał szansę podwyższych wynik na 3:1, jednak z jedenastu metrów trafił w poprzeczkę. Mimo kiepskiego wyniku mogłem być zadowolony z liczby sytuacji stworzonych przez moich graczy.

     

     

    Mecz z Queen's Park był naszym ostatnim na tournee po Szkocji. Był to zdecydowanie najsłabszy rywal co pokazała murawa.

     

     

    27.07.2010

    Hampden Park

    Queen's Park 0-5 Middlesbrough

     

    Początek meczu nie zapowiadał demolki. Oddawaliśmy strzały, jednak lądowały one w trybunach. Przełamanie nastąpiło w 26. minucie. Boyd w swoim stylu holował piłkę około 10 metrów i kropnął nie do obrony. Gola dołożył w doliczonym czasie gry pierwszej połowy David Wheater i do szatni schodziliśmy z dwubramkowym prowadzeniem.

    Drugą połowę śmiało było można zatytułować Leroy Lita Show. Od początku rozpierała go energia, która doskonale wykorzystał. Joe Bennett zdecydował się na długie podanie, a Lita z łatwością urwał się obrońcom i genialnym lobem zdobył swojego pierwszego gola w tym meczu. Do bramki samobójczej autorstwa Ally'ego Patersona, również przyłożył nogę. Jego dośrodkowanie z lewej strony okazało się na tyle sprytne, że nie poradził z nim sobie obrońca przeciwnika. Swój udany występ podsumował w 71. minucie mijając dwóch rywali i zdobywając bramkę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...