Nie, trochę tak wyszło :) ale nie ma dum dum dum w tle. Po prostu tego nie rozumiem, tego - nie wiem jak to nazwać - zakazu bycia zaangażowanym jeżeli nie jest się na stadionie.
Chociaż nie, jak pomyślę to chyba rozumiem. To taki elitaryzm, tylko my - wtajemniczeni - mamy prawo do tego wszystkiego. Jak ktoś nie chodzi, to nie może się cieszyć bo jego radość nie jest tyle warta co nasza ( co mi się zawsze kłóci z tym, że niby nie chodzą na mecze dla piłki, mecz ich jebie). Taki sposób na dowartościowanie się. A nie daj borze ktoś przyjdzie na dwa mecze w rundzie bo akurat miał ochotę - to już najgorszy sort.