Skocz do zawartości

Woje Wojmiła


tio

Rekomendowane odpowiedzi

Wojaże średniowieczne oczywiście wywarły wrazenie na drużynie, Wojmił wierzył, że doświadczenia z placu boju pozwolą im poczuć się prawdziwą drużyną i zaprocentuje to w rundzie wiosennej.

- Jeżeli po czymś takim nie zdobędziecie mistrzostwa to jesteście dupy!

Chinyama nie zgodził się na przedłużenie kontraktu i postanowił, że 1 lipca przejdzie do duńskiego Odense Boldklub. Wojmiłowi szkoda było przede wszystkim pieniędzy, które można było uzyskać z jego sprzedaży.

Turne do Turcji się nie udało, ale trzeba było zgrywać druzynę. Wszyscy zgodzili się, że najlepszym miejscem na przygotowania będzie… Ziemia Święta.

W drodze do Izraela Legia zatrzymała się w Czechach.

 

Przybram – Legia Warszawa 2:3

Radovic (55), Paluchowski (76, 90)

 

Sparingi z izraelskimi druzynami wypadły obiecująco.

Beitar Haifa – Legia Warszawa 0:5

Matusiak (29), Totori (47, 70), Vaughan (53), Paluchowski (78)

 

Wojmił zdecydował, że czas wyciągnąć z juniorów potencjalną gwiazdę – dziewiętnastoletniego greckiego pomocnika Steliosa Marinosa. Niestety, w tym meczu zarobil czerwoną kartkę w 23 minucie. Nie przeszkodziło to jednak Legionistom w rozstrzelaniu półzawodowców z Haify.

 

Ahu Nazaret – Legia Warszawa 0:5

Chinyama (15), Bozaglo (sam. 20), Radovic (46), Paluchowski (64), Jedrzejczyk (70)

 

Hapoel Tel-Awiw – Legia Warszawa 1:3

Matusiak (37), Jędrzejczyk (68), Totori (87)

 

Przed końcem okienka transferowego do Legii trafiło dwóch bramkarzy z wolnego transferu. Wojmił nie wierzył w Gostomskiego (mimo, że dobrze wypadł w starciu z Krzyzakami) a Hazra mimo niezłych występów w sparingach wciąż był niewiadomą.

 

Wojciech Szczęsny – (B) 21 letni wychowanek Legii przez kilka sezonów próbował przebić się w Arsenalu. Londyńczycy jednak nie przedłuzyli z nim kontraktu i wrócił do Warszawy.

Sasa Ivanovic (B) – 27 letni Czarnogórzanin zakończył w tajemniczych okolicznościach swą przygodę z pierwszoligowym ŁKS i z radością przyjął propozycję Wojmiła.

 

Kandydatami do pierwszego składu było więc czterech bramkarzy: Hazra, Gostomski, Ivanovic i Szczęsny. Wojmił zdecydował, że na razie pierwszym bramkarzem zostanie Hazra, na ławce miał siedzieć Ivanovic. Menadżer po cichu jednak liczył na Szczęsnego i zamierzał dać mu szansę w kilku meczach.

 

 

Odnośnik do komentarza

Nadeszła oczekiwana od dawna inauguracja rundy wiosennej. Legię czekał „rozgrzewkowy” pojedynek z Polonią Bytom. Tym razem Mariusz Soska miał siedzieć na ławce więc nie bardzo było kogo w gazecie obsmarować. Zespół po sparingach z Krzyżakami oraz Izraelitami prezentował się nieźle i Wojmił był pełen wiary w sukces. Najważniejsze, że i pilkarze czuli się pewni sukcesu, zdeterminowani i silni.

 

24 luty 2012. Ekstraklasa

Legia Warszawa – Polonia Bytom 2:0

Paluchowski (24), Krzynówek (74)

 

Zwycięstwo dość skromne ale nie podlegające dyskusji.

Prawdziwym jednak sprawdzianem formy w rundzie wiosennej miał się okazać następny pojedynek, w którym Legię czekał mecz wyjazdowy w Poznaniu. Lech wprawdzie zajmował dopiero 5 miejsce w lidze ale zawsze był groźny. Pałał też żądzą rewanżu za jesienne porażki. Sprawiał jednak wrażenie dużo slabszej drużyny niż jesienią. Legia miała wyraźną przewagę w posiadaniu piłki, częściej też stwarzała akcje podbramkowe. Zwycięstwo zapewnił Legii Jędrzejczyk, który doskonale wykorzystał stałe fragmenty gry. Najpierw w 42 minucie wykorzystał doskonałą centrę z rzutu rożnego, a w 71 minucie z zimną krwią wykorzystał rzut karny.

 

29 luty 2012. Ekstraklasa

Lech Poznań – Legia Warszawa 0:2

Jędrzejczyk (43, kar. 71)

 

 

Odnośnik do komentarza

Tusko wyraźnie zaniedbywał współczesność. Wprawdzie w kraju nie było żadnych problemów i wszyscy żyli szczęśliwie i dostatnio, jednak przedłużające się nieobecności szefa rządu niepokoiły. Denerwował się także Wojmił, który nie miał zamiaru brać udziału w następnej wyprawie przeciwko Krzyżakom. Media za wszelką cenę próbowały wytropić gdzie podziewa się premier ale prawie żadna z gazet nie mogła trafić na ślad. Prawie, bo w Fakcie pojawił się artykuł pod jakże interesujacym tytułem:

 

Czy w Starych Kiejkutach przesłuchiwano Krzyżaków?

Jak ustaliło nasze dziennikarskie śledztwo 20 lutego na lotnisku w Szymanach wylądował tajemniczy samolot, z którego wyprowadzono czterech więźniów ubranych jak rycerze krzyżaccy. Więźniów następnie przewieziono do bazy wywiadu w Starych Kiejkutach.

Samolot, który według znaszych informacji był wykorzystywany przez CIA do przerzutu osób podejrzanych o terroryzm i związanych przede wszystkim z al Kaidą, przyleciał do Szyman 20 lutego. Nie udało się ustalić skąd startował, nie ma też informacji by w polską przestrzeń powietrzną trafił zza granicy.

Według świadków, z samolotu wyprowadzono cztery osoby ubrane w zbroje rycerskie z przyłbicami na twarzy z białymi płaszczami z czarnym krzyżem na plecach. Osoby te następnie zostały przewiezione transporterem opancerzonym do bazy w Starych Kiejkutach.

Według naszych informatorów przebieranie więźniów w poniżające ich stroje jest jedną ze stosowanych od lat tortur psychologicznych. Zdaniem psychologa, profesora Jana Profesora (l. 69) takie „przebieranki” mają na celu wywołanie agresji u przesłuchujących i są oczywiście zakazane wieloma konwencjami międzynarodowymi.

Rzecznik rządu odmówił jakichkolwiek komentarzy w tej sprawie. Będziemy Państwa na bieżąco informować o postępach naszego dziennikarskiego śledztwa w tej jakże bulwersującej sprawie.

Artykuł oczywiście potrakowano tak jak i inne artykuły Faktu jednak Legionistów poważnie zaniepokoił, bo znaczył, że Tusko nie porzucił swych krucjat antykrzyżackich. Wojmił nie mógł pozwolić by krzyżacka zawierucha osłabiała morale drużyny. Postanowił więc zrobić porządek z Tusko.

 

 

Odnośnik do komentarza

Śląsk Wrocław caly czas trzymał się blisko czołówki, aktualnie był na czwartym miejscu. Mieli w swoim składzie superstrzelca Kamila Bilińskiego, który prowadził w klasyfikacji strzelców. Jednym słowem zapowiadał się trudny mecz wyjazdowy. Biliński dostał plastra i nie poszalał. Obrona Śląska nie była już tak solidana więc trzy punkty udło się wywieźć z Wrocławia.

 

10 marca 2012. Ekstraklasa

Śląsk Wrocław – Legia Warszawa 1:2

Totori (kar. 28), Paluchowski (31)

 

Szalony ukladacz programu spotkań zaplanował cztery mecze z Podbeskidziem, przerwę na Odrę i znowu Podbeskidzie. Los chciał, że w ćwierćfinale zarówno Pucharu Polski jak i Pucharu Ligii Legia trafiła na Podbeskidzie. Zbiegło się to z meczem ligowym z tą drużyną.

Pierwszym spotkaniem był wyjazd do Bielska na mecz Pucharu Polski.

 

13 marca 2012 r. Puchar Polski. Ćwierćfinał. 1 mecz

Podbeskidzie Bielsko Biała – Legia Warszawa 0:0

Bielszczanie zastosowali technikę koszenia najgroźniejszych przeciwników. W pierwszej połowie z kontuzjami zeszli Ramos i Borysiuk czyli środek pomocy. Zmiennicy nie pokazali nic nadzwyczajnego stąd po nudnym meczu zakończyło się bezbramkowo.

Trzy dni później odbył się mecz ligowy w Warszawie. Tym razem przeciwnicy wykosili Nhamoinesu. Na szczęście Legia zdołała zdobyć bramkę, która wystarczyła do zdobycia trzech punktów.

 

17 marca 2012. Ekstraklasa

Legia Warszawa – Podbeskidzie Bielsko Biała 1:0

Radovic (55)

 

W pierwszym meczu ćwierćfinału Pucharu Ligii bardzo Legii pomógł Piotr Koman – zawodnik Bielska Białej, który zarobił czerwoną kartkę. Pozwoliło to Legii na zdobycie dwóch bramek w meczu wyjazdowym i awans do półfinału wydawał się zapewniony. Bramkę w tym meczu zdobył Szala, który bardzo chciał podkreślic, że jeszcze jest w stanie dobrze grać.

W meczu u siebie Legia powtórzyła wynik z Bielska. Podbeskidzie też powtórzyło swoje zagrania bo w tym meczu czerwoną kartkę zarobil Paweł Olszewski.

 

20 marca 2012. Puchar Ligi. Ćwierćfinał. 1 mecz

Podbeskidzie Bielsko Biała – Legia Warszawa 0:2

Vaughan (66), Szala (83)

 

26 marca 2012. Puchar Ligi. Ćwierćfinał. 2 mecz

Legia Warszawa – Podbeskidzie Bielsko Biała 2:0

Totori (38), Choto (64)

 

W półfinale Legia miała zmierzyć się z Wisłą Kraków.

 

 

Odnośnik do komentarza

Chwilą wytchnienia w uganianiu się po boisku z Podbeskidzianami miał być mecz z Odrą Wodzisław – typowym średniakiem, który czasem lubi sprawiać niespodzianki. Tym razem niespodzianki nie było, skromne 1-0 jak najbardziej satysfakcjonowało Legionistów:

 

31 marca 2012. Ekstraklasa

Odra Wodzisław – Legia Warszawa 0:1

Voughan (55)

 

Ostatnim (przynajmniej w tym sezonie) spotkaniem z Podbeskidziem był rewanżowy mecz w ćwierćfinale Pucharu Polski. Kibice Legii nie mogli już patrzeć na tych samych przeciwników, piłkarze zdaje się także. Legia atakowała częściej, próbowała ale bramki nie zdobyła. Przeciwnikom wyszła tak naprawdę jedna akcja. Okazała się ona akcją na miarę półfinału.

 

4 kwietnia 2012. Puchar Polski. Ćwierćfinał. 2 mecz

Legia Warszawa – Podbeskidzie Bielsko Biała 0:1

Wojmił nie posiadał się z wściekłości. Piłkarze w milczeniu przyjmowali gromy z jego ust. W pięciomeczu z Podbeskidziem Legia wygrała trzykrotnie, raz zremisowała i raz przegrała. Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że to Bielszczanie byli bardziej zadowoleni z tej konfrontacji.

Celem jednak nadrzędnym pozostawało zdobycie mistrzostwa i tutaj szanse wydawały się nadal jak najbardziej realne.

Na drodze Legi stawał tymczasem lokalny rywal Polonia. Derby zawsze bywają nieprzewidywalne. Tym razem jednak spełniły się przewidywania bukmacherów i nikt nie wygrał.

 

7 kwietnia 2012. Ekstraklasa

Polonia Warszawa – Legia Warszawa 1:1

Paluchowski (44)

 

Na sześć kolejek przed końcem Legia prowadziła z ośmioma punktami przewagi nad Wisłą i aż dwunastoma nad Polonią.

 

 

Odnośnik do komentarza

Świtzianka uwięziona w ciele Kaczyńskiego była nieszczęśliwa. Czarodziej Tusko obiecał jej powrót do swojego pięknego ciala i do swoich pięknych czasów po wyborach a tymczasem premiera czarodzeja ciągle nie było. Zwróciła (zwrócił?) się więc o pomoc do Wojmiła. Ten więc po raz kolejny poprosił swoją sekretarkę o połączenie z premierem i o dziwo po drugiej stronie odebrał Tusko.

- No cześć ci Wojmile. Dobrze, że dzwonisz bo wlaśnie usiłuję przekonać Jagiełłę do zrównania z ziemią Malborka. Tak, mam tutaj zasięg. Może byś pogadał z Władkiem i obiecał mu pomoc swojej drużyny?

- Słuchaj Tusko, nie mam zamiaru na powrót do przeszlości dwa. Masz tutaj natychmiast wracać i odesłać Świteziankę.

- Dobra, dobra. Powiedz jej żeby przyszła do kancelarii jutro w południe.

Świtezianka wróciła więc szczęśliwie w swoje ciało, które przez okres jej nieobecności zostało bardzo zaniedbane przez poprzedniego właściciela.Wrócila jednak przede wszystkim w swoje czasy i czym prędzej przystąpila do realizacji planu Wojmiła, który miał na celu odesłanie Tusko na zawsze w Średniowiecze.

Prawdziwy premier Tusk strasznie się nudził w średniowiecznym grodzie. Nikt tutaj nie wierzył w jego obietnice i z kretesem przegrał wybory na kasztelana. Zaczynał też przymierać głodem ponieważ nie zadziałało też żadne z jego zaklęć i mieszkańcy mieli dość takiego czarodzieja. Tym chętniej więc zgodził się na propozycję Świtezianki na powrót do współczesności. Bezimienny menadżer Legii który ani myślał wracać na Łazienkowską, w Średniowieczu wiódł szczęśliwe życie. Był też jedynym, który poznał tajemnicę eliksiru, który umożliwiał podróże w czasie.

Całą akcję zaplanowano więc bardzo dokladnie. O 19.30 hejnalista, jak codzień, rozłupującym głowę dźwiękiem trąbki oznajmiał właśnie, że zaczynają się wiadomości. Na podwyższenie, służące również za szafot wszedł ulubieniec wszystkich kobiet, Tomasz z Lisów. Premier Tusk zajął miejsce oznaczone okopconymi kamieniami.

Odnośnik do komentarza

- Dobry wieczór państwu. Godzina 19.30 Tomasz z Lisów; wiadomości.

Z kraju i ze świata

Rozpoczęła się druga połowa wojny stuletniej. Joanna D’Arc po przeprowadzeniu efektownej akcji zdobyła cenne punkty dla Francji w bitwie pod Patay. Zdaniem Johna Talbota przydomek „Dziewica Orleańska” jest już całkowicie i wielokrotnie nieaktualny.

Znany aktor Leonardo z Capri (m.in. rola w „Romeo i Julia”) oglosił, że przeprowadza się do Vinci ponieważ jego partnerka spodziewa się dziecka. Dobrze poinformowane źródła twierdzą, że będzie to chłopiec.

Przebywający z dyplomatyczną wizytą w Królestwie Cypru dwaj posłowie królewscy oskarżeni zastali o zniszczenie dwóch karet, które rzekomo prowadzili po spożyciu wysokoprocentowych trunków. Posłowie oczywiście wszystkiemu zaprzeczają i winią chłopców stajennych którzy jakoby podstępnie spoili konie tak by wpadły one na przybrzeżne skały.

Społeczeństwo egipskie domagające się powrotu faraonów wszczęło zamieszki w Kairze. W trakcie rozruchów spłonęła jedna z piramid a dwie inne uznano za zaginione.

Na wieść o zamachu, w którym spalono stajnie carskie w Wielkim Księstwie Moskiewskim władca Iwan Czwarty zrobił się groźny.

Nadal brak wiadomości w sprawie zaginięcia slynnej Drużyny Wojmiła, która popisała się męstwem w bitwie pod Ludborzem. Śledztwo prowadzi inspektor Malder z Lisów (nawiasem mówiąc mój brat).

Wiadomości lokalne

Z naszego kościoła skradzono ikonę ufundowaną przez miłościwie nam panującego kasztelana Ikona. Władca zaapelował do świadków o składanie zeznań przeciwko Szkodnikowi Banicie, bo inaczej trzeba będzie go przeprosić.

Zatrzymano terrorystę Pucka z Cemrowa, który próbował spalić nasz gród. Przed stryczkiem uratowała go dobrowolna wpłata na rzecz naszego grodu.

Bywalcy gospody Pod Tyłkiem Maryni szykowali zamach stanu mający na celu osadzenie na kasztelańskim stołku ich przywódcy. Kasztelan Ikon błyskawicznie zastosował metodę kija i marchewki: zagroził zamknięciem wyszynku i jednocześnie ogłosił Wujka z Przecinki Człowiekiem Roku. Bywalcy gospody spontanicznie poparli kasztelana domagając się osadzenia Szkodnika Banity na palu.

Znany i ceniony producent kozików Wenger uprzejmie prosi o głosy w następnym plebiscycie gdyż nagroda pieniężna pozwoli mu na wyżywienie swojej wielkiej rodziny.

Wiadomości sportowe

Znany skoczek Adam Co Ma Łyżki ponownie przeskoczył zakopaną krokiew.

Kapitan naszej reprezentacji w rzucanego Cyklop z Bielawy przeprosil kibiców za żenująco niecelne występy w Szwecji. Jednocześnie stwierdził, że przyczyną słabego występu był fakt, że gospodarze zgotowali im potop w namiotach i nie dość głośno śpiewali Bogurodzicę.

Po raz kolejny przez naszego czampiona A. z Damka został pobity Rekord. Pobity trener, Józek Rekord leży w szpitalu.

Podajemy ciekawsze wyniki potyczek międzygrodowych:

Górnicy oblegali Śląsk. Po trzech dniach odstąpili ponosząc dotkliwe straty

Korona strarła się w boju z Lechosławiem. Wynik do dziś nie został rozstrzygniety

Pokojowym pijaństwem zakończył się remisowy pojedynek Widzewiaków i Jagiellonów.

Legioniści odbili porwane niewiasty z Vistuli. Niestety nie były już dziewicami.

 

Ogłoszenia drobne

Stół do haxballa sprzedam. Jego Miłość Ksiądz

Gabinet masażu Świtezianka po przerwie wznawia usługi. Zapraszamy panów.

Wieżę dla żony wynajmę. Najchętniej jak najwyższą. Książe Randal

Lutniarz, wokalista wodzirej Jaskier poleca oprawę muzyczną wesel, koronacji, pogrzebów.

I to wszystkie wiadomości na dziś. Zapraszamy na jutro. Dobranoc.

 

Trębacz ponownie odegrał dżingiel i… słońce zgasło, gwałtowny wiatr poderwał wszystkie śmieci i kurz z gumna, z okna wieży błysnęła złowrogo niebieska błyskawica, która trafiła Tusko w pierś powalając go na ziemię. Gdy kurz opadł, zdumieni mieszczanie ujrzeli, że na ziemi leży człowiek. Wyglądał jak Tusko, jednak jego oszołomiony i błędny wzrok wskazywał, że nie ma pojęcia gdzie się znajduje i kim jest. Niepewnie wstał na nogi, pogrzebał nogą w gumnie, zatrzepotał rękami i zaskrzeczał coś niewyraźnie.

 

 

Odnośnik do komentarza

Plan uwięzienia Tusko w jego własnych czasach i jego własnym grodzie był dobrze przemyślany. Po upewnieniu się, że wszystko poszło dobrze menadżer Legii wiodący obecnie życie Wojmiła miał zniszczyć aparaturę służącą przeskokom w czasie. Ale nawet patrząc z okna wieży na plac przed szafotem można było zauważyc, że nie wszystko poszło zgodnie z planem. To co trafiło w ciało Tusko z pewnością nie było czarownikiem.

Podskakiwał na obu nogach, trzepał rękami aż wreszcie wskoczył na płot i nim się z niego zwalił ciężko na ziemię zapiał. Tak, zapiał.

 

A to wszystko dlatego, że Tusko w momencie posłania gromu nie przebywał we współczesnosci. Wysłana jaźń premiera Tuska trafiła na pustkę. By jednak przetrwać musiała znaleźć jakieś ciało. Ślepy traf czy też karma sprawiła, że był to... kogut. Mimo niefortunnego lądowania we współczesnych czasach premier Tusk i tak miał szczęście. Dysponował bowiem umysłem polityka a taki umysł miał szansę zmieścić się w niewielkiej koguciej głowie.

 

- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

- Na wieki wieków, moja Agato, a dokąd to wędrujecie, co?

Kobieta pomyślała, że ksiądz nie jest zbyt rozgarnięty, przecież widać że od przystanku w stronę domu zmierza obładowana jak beduinka.

-Do domu wracam. Byłam na targu w Warszawie.

-A cóż takiego udało wam się kupić Agato? – proboszcz znany był ze swojej ciekawości. Kobieta postawiła kosz i siatkę na ziemi. Wyjęła jeden z nabytków: lśniącą dużą siekierę.

-Mój Ignacy, gdy go proszę żeby drzewo porąbał marudzi, że siekiera się stępiła więc kupiłam mu nową. – W przykrytym koszyku coś się poruszyło. Agata odchyliła pokrywkę i w szparze pojawiła się czarna głowa koguta.

-Ależ piękny ptaszek – ksiądz złożył ręce na swym obszernym brzuchu.

-Kogut proszę ojca, ino cały czarny. Jakiś Chińczyk czy Koreańczyk, kto by ich tam odróżnił, sprzedawał go na targu. Podobno kury niosą się z nim jak szalone – kobieta zachichotała.

-No no – uśmiechnął się proboszcz. – Jeśli jego reputacja się potwierdzi to i może mnie go wypożyczycie co?

-Zobaczymy proszę księdza, zobaczymy. Jeśli nie potwierdzi swej reputacji to Ignacy zrobi użytek z nowej siekiery i będzie rosół na niedzielę.

Ksiądz zaglądający do koszyka odniósł wrażenie, że kogut, mimo swej czarnej maści pobladł wyraźnie.

 

 

Odnośnik do komentarza

Następnego ranka mieszkańcy Zamkowej Skały obudzili się wcześniej niż zwykle. Głośne, i jak pomyśleli obudzeni, przerażające pianie nowego koguta rozległo się tuż po piątej rano. Dom Ignacego i Agaty znajdował się w samym środku wsi więc pianie było słyszane wszędzie. Co dziwne, do jego piania nie dołączyły się inne koguty. Widocznie bez walki pogodziły się z tym, że rola wioskowego budzika została już obsadzona.

Wieś Zamkowa Skała liczyła raptem kilkanaście domostw leżących przy szosie 60. Nazwę swą wzięła od średniowiecznego zamku, który przed laty wznosił się na pobliskim wzgórzu. Teraz po nim zostało ledwie kilka głazów, które miejscowi dumnie nazywali Ruinami. Osada liczyła około stu mieszkańców, w większości rolników w wieku emerytalnym. Młodsi wyjechali za pracą do Warszawy.

Ignacy przeciągnął się na łóżku czemu towarzyszyło zmęczone skrzypienie sprężyn.

-Co się stało – mruknęła nie obudzona jeszcze Agata.

-Nic, kogut się spieszy. Pośpij sobie jeszcze. Dam jeść zwierzętom.

Wziął koszyk i poszedł do kurnika. Otworzył drzwiczki i wysypały się przez nie gwałtowanie ptaki, wzbijając tumany piór. Wydawały się być przerażone. Ignacy zaczekał aż opadnie kurz. Drób rozbiegł się po podwórku. W kurniku został tylko kogut. Siedział na najwyższej grzędzie i patrzył na wchodzącego mężczyznę. Ignacy przysiągłby, że widział już gdzieś takie spojrzenie.

Kury rzeczywiście niosły się jak szalone. Ignacy wkładał ostrożnie jajka do koszyka i naliczył ich dwadzieścia sześć – tyle ile miał kur.

-No no no – uśmiechnął się do koguta i zdało mu się, że ten odpowiedział tym samym. Nagle jednak zaczął podskakiwać na grzędzie, zapiał i wyskoczył z kurnika. Ignacy wyjrzał za nim. Kogut dobiegł do furtki prowadzącej na ulicę i zaczął skakać próbując przeskoczyć siatkę, oczywiście bezskutecznie.

 

Agata była zdumiona ilością jaj, którą przyniósł mąż.

-Niezły buhaj z naszego koguta – zaśmiała się. –Zrobię na śniadanie jajecznicę.

Ignacy włączył radio.

- We wczorajszym półfinałowym spotkaniu w Pucharze Ligi Wisła Kraków niespodziewanie uległa na swoim stadionie Legii Warszawa 0-2. Spotkanie było wyrównane ale to Legia popisała się lepszą skutecznością. Wynik mógłby być wyższy, jednak w 9 minucie rzutu karnego dla Legii nie wykorzystał Radovic. Zwycięstwo na boisku przeciwnika mocno zbliżyło Legię do awansu do finału.

 

12 kwietnia 2012 r. Puchar Ligi. Półfinał. 1 mecz

Wisła Kraków – Legia Warszawa 0:2

Chinyama (64), Jedrzejczyk (73)

 

 

Odnośnik do komentarza

Legia pełna optymizmu po zwycięstwie w Krakowie nie zrażona tym, że z powodu kontuzji grać musi w osłabieniu (brak w składzie Borysiuka i Paluchowskiego dawał się odczuć) niejako z marszu przystąpiła do ligowego spotkania z Górnikiem Zabrze. Już w 3 minucie Borges zdobył prowadzenie dając tym samym komfort w spokojnym rozgrywaniu piłki. Przed przerwą Legia otrzymała szansę na podwyższenie ale karnego w 42 minucie nie wykorzystał Totori (Wojmił musiał zdecydowanie coś przedsięwziąć by drużyna zaczęła skuteczniej wykonywać karne). W 53 minucie Totori się zrehabilitował i podwyższył na 2-0. W 82 minucie czerwoną kartkę obejrzał napastnik przeciwnika Dawid Plizga i spokojnie Legia dowiozła zwycięstwo do końca.

 

15 kwietnia 2012. Ekstraklasa

Legia Warszawa – Górnik Zabrze 2:0

Borges (3), Totori (53)

 

Rewanż w półfinałowym meczu Pucharu Ligi wydawał się łatwy, dzięki zaliczce 2:0 z meczu w Krakowie. Wisła jednak była zespołem nieobliczalnym i nie należało wykluczać, że mogą być w stanie odrobić straty.

Legia jednak zamierzała powiększyć przewagę z pierwszego meczu. Wspaniałe spotkanie rozgrywał Totori. W 29 minucie doskonale wykorzystał dogranie głową Chinyamy. A 2 minuty później wykorzystał równie wspaniałą asystę Radovica. 2-0 do przerwy w zasadzie rozstrzygało sprawę. Wojmił jednak przestrzegł drużynę przed odpuszczeniem drugiej połowy.

W 56 minucie dośrodkowanie z samej linii bramkowej wykorzystał napastnik Wisły Witkowski i zrobiło się 1-2. W 72 minucie ten sam zawodnik doprowadzil do remisu. Zrobiło się nerwowo, bo Wisła zdawała się wierzyć, że jest jeszcze w stanie awansować.Atakowała zaciekle, na szczęście nieskutecznie. W końcówce spotkania Totori skompletował jednak hat – tricka i po asyście Krzynówka zapewnił Legii zwycięstwo. W finale Pucharu Ligi Legia miała zmierzyć się z Polonią Warszawa.

 

19 kwietnia 2012 r. Puchar Ligi. Półfinał. 2 mecz

Legia Warszawa – Wisla Kraków 3:2

Totori (29, 31, 88)

 

 

Odnośnik do komentarza

Na środku podwórka, tuż przy korycie leżała martwa kaczka.

-O cholera – zakrzyknął Ignacy po czym dorzucił przekleństwo. Nie łatwo było go zadziwić, jeszcze trudniej przestraszyć a jednak widok martwej kaczki wzbudził w nim niepokój. Sam nie wiedział dlaczego. Podszedł bliżej.

-Kurde! – kaczka nie miała głowy. Wokół poszarpanej szyi znajdowało się dużo krwi, ranę obsiadły muchy, które nie odlatywały nawet gdy Ignacy podniósł kacze truchło.

 

Nie pierwszy raz, ma się rozumieć, widział martwą kaczkę. Drób padał często, najczęściej wskutek chorób. Kury i kaczki zarażały się brudną wodą, czasem zarazę rozniosły szczury. Owszem, zdarzały się też przypadki kanibalizmu ale przecież inne kaczki nie mogłyby urwać głowy tej tutaj. Czasem lisowi udawało się zakraść do kurnika i pogoniony przez psy porzucał zdobycz, ale ani lis ani psy nie odgryzłyby głowy kaczce. Była to zwykła biała bieguska, kaczor. Jak się wydostała z kurnika? No i co jej się mogło stać? Ignacy nie umiał znaleźć sensownej odpowiedzi na te pytania. Powąchał mięso ale nie wyczuł niczego podejrzanego, mięso było jeszcze

ciepłe.

 

-Szkoda krwi, byłaby czernina. Ale na obiad chyba można ją upiec – zaniósł kaczkę do komórki by później oskubała ją Agata.

 

W kurniku jak zwykle od kilku dni było dużo jaj. Kogut wyglądał na zadowolonego z siebie.

 

- Czy ta kaczka to twoja sprawka? – zagaił Ignacy nie wiedzieć czemu. Odpowiedziało mu kiwnięcie czarnego łba, którego Ignacy nie zauważył bo już zajmował się wkładaniem jaj do koszyka.

Żona nieufnie podchodziła do padłej kaczki.

-A jeżeli ona była chora?

-No coś ty! Śmierdzi? Nie, znaczy że zdrowa. Zginęła śmiercią tragiczną Coś jej łeb urwało i tyle – bagatelizował jej obawy.

-Ale co?

-A bo ja wiem? Może pies.

-Przecież my nie mamy psa.

-Oj, coś się tak czepiła tej kaczki kobieto! Padła to trzeba ją zjeść. Szkoda przecież tyle mięsa nie? Coś ją zabiło, może jakiś złodziej, albo kto. Nie ważne. A tak w ogóle to powinniśmy mieć psa.

Zamilkli oboje. Agata porcjowała mięso, Ignacy obierał ziemniaki, radio nadawało wiadomości sportowe.

 

- Zajmująca pierwsze miejsce w tabeli ekstraklasy Legia, zmęczona po pucharowym meczu z Wisłą rozegrała wyjazdowe spotkanie z Lechią Gdańsk. Lechiści po niezbyt udanym początku sezonu systematycznie nadrabiają straty i przed tą kolejką zajmowali ósme miejsce w tabeli. Legia wyszła na prowadzenie w 43 minucie po bramce Radovica. W drugiej połowie bramkę wyrównującą strzeliła Lechia i mecz zakończył się podziałem punktów. Wisła tymczasem wygrała 3-1 z Polonią Bytom i na cztery kolejki przed końcem sezonu traci do Legii 6 punktów. Wszystko więc wskazuje na to, że nadchodzące spotkanie tych dwóch drużyn może rozstrzygnąć o mistrzostwie Polski.

 

22 kwietnia 2012 r. Ekstraklasa

Lechia Gdańsk – Legia Warszawa 1:1

Radovic (43)

 

 

Kaczka okazała się bardzo smaczna. Uciszyło to trochę niepokój Agaty, ale nie całkowicie.

-Dzień dobry panie Ignacy! – dobiegło wołanie od strony podwórka. Rozpoznali głos listonosza.

-Proszę, niech pan wejdzie – zakrzyknęła Agata.

-Emeryturę przywiozłem – po tonie jego głosu można by wnioskować, że jest Świętym Mikołajem, który przyniósł im gwiazdkowy prezent.

-Siedemset dwadzieścia osiem i szesnaście groszy – odczytał z odcinka i zaczął liczyć pieniądze wykładając je na stolik. – Oj niestety, nie mam końcówki – zmartwił się lekko teatralnie gdy doliczył do siedmiuset dwudziestu.

-Nic nie szkodzi – powiedział Ignacy choć wiedział, że osiem złoty wystarcza jemu i Agacie na dzienne zakupy.

-Dziękuję.

Ignacy odprowadził listonosza na podwórko. Oparty o ścianę domu stał jego rower.

-Dobrego dnia życzę – zamierzał wsiąść na swój pojazd ale w tej chwili zupełnie bezgłośnie i nie wiadomo skąd się biorąc do jego nogi dopadł kogut i dziobnął ją kilka razy. Bardzo szybko i bardzo mocno.

-Jezuuuus! – wrzasnął przeraźliwie listonosz. Upuścił rower i upadł na ziemię łapiąc się za kostkę. Kogut próbował go jeszcze dziobnąć ale Ignacy pogonił go. Przez ułamek sekundy pomyślał, że kogut w ogóle się go nie

przestraszy ale odskoczył od listonosza nim dobiegł.

-Matko jak boli – jęczał doręczyciel. Podciągnął nogawkę spodni. Nad kostką widniała rana, która mocno krwawiła. Na podwórko wyszła Agata zaniepokojona krzykami.

-Niech pan wejdzie do środka, opatrzę panu nogę.

-Nie, dziękuję, nic mi nie będzie. To tylko zadrapanie – spróbował się uśmiechnąć ale wyszedł mu tylko grymas bólu.

-Nie wiem co się stało temu kogutowi. Wyglądał na łagodnego.

Listonosz niezgrabnie wstał z ziemi i poniósł rower. Kogut bacznie mu się przyglądał ale trzymał się w bezpiecznej odległości. Sycząc z bólu przy każdym naciśnięciu na pedał listonosz szybko wyjechał na szosę.

Ignacy uśmiechnął się pod nosem, ale spojrzał surowym wzrokiem na koguta. Kogut był zdecydowanie dziwny, niepokoił Ignacego.

- Nie będzie mnie tu straszył jakis kogut – mruknął do siebie patrząc na nową siekierę.

Odnośnik do komentarza

@dambibi: dzięki za zwrócenie uwagi, już poprawiłem. Co by nie robić pustych postów:

 

--------------------------------------------------------------------------------

 

 

W meczu z Wisłą odblokował się Chinyama i już w 10 minucie dał prowadzenie Legii. W 33 minucie wychodzącego na czystą pozycję Totoriego sfaulował Szmatiuk i wyleciał z boiska, sprawiając mnóstwo radości kibicom Legii.

Po rozpoczęciu 2 połowy, w 47 minucie genialną akcją popisał się Chinyama – przebiegł z piłką pół boiska i precyzyjnie wykończył. Dwubramkowe prowadzenie i przewaga liczebna uspokoiły Legię za bardzo. W 51

minucie Piotr Brożek zdobył kontaktową bramkę i zrobiły się emocje. Na szczęście Legia kontrolowała grę a Wisła próbowała zagrozić bramce kilkoma strzałami z rzutów wolnych.

 

25 kwietnia 2012 r. Ekstraklasa

Legia Warszawa – Wisła Kraków 2:1

Chinyama (10, 47)

 

Na trzy kolejki do końca Legia prowadziła 9 punktami nad Wisłą. Znajdująca się na trzecim miejscu Polonia Warszawa mimo jednego meczu zaległego traciła do Legii 16 punktów więc szans na mistrzostwo już nie miała. Oba spotkania pomiędzy Legią i Wisłą zakończyły się zwycięstwem gospodarzy 2:1. Tak więc nawet gdyby jakimś cudem Wisła wygrała wszystkie trzy mecze a Legia wszystkie przegrała to Wiśle pozostawało jeszcze nadrobienie strat w bramkach. Legia miała +41 bramek a Wisła +27.

 

Czy można już było kupować szampana? Wojmił wolał poczekać do meczu z Arką, która zajmowała 14 miejsce i zamierzała walczyć zaciekle o utrzymanie.

 

 

Odnośnik do komentarza

Wzruszony i szczęśliwy z powodu promocji do Opowiadań pragnę zapewnić, że zdopinguje mnie ona do dalszej systematycznej i wytężonej pracy.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Czarny kogut zwyczajnie przerażał Ignacego. Wprawdzie kury niosły się po nim jak szalone ale… było w nim coś diabelskiego. Kury też się go bały. A do tego martwa kaczka i ranny listonosz (chociaż dobrze mu tak).

- Nie będzie mi tu ptaszysko w głowie mąciło – zdecydował Ignacy biorąc siekierę i udając się do kurnika.

Premier Tusk uwięziony w kogucim ciele czuł się klaustrofobicznie, miał kłopoty z myśleniem, nie miał pojęcia jak wrócić do swojego ciała (albo przynajmniej ciała czarodzieja Tusko). Ba, nie miał nawet pojęcia jak się wydostać z podwórka Ignacego i Agaty.

- Dobra czarny, nie myśl o niedzieli, bo dziś sobota – zaśmiał się w sumie do siebie Ignacy chwytając koguta. Położył go na pieńku, przytrzymał jedną ręką a drugą podniósł w górę siekierę. Srebrne ostrze zabłysło złowrogo, zawisło na chwilę w górze i z impetem na jaki pozwalała siła Ignacego opadło w dół.

Tuż przed dekapitacją Ignacy poczuł jakby kopniecie prądem, dziwny błysk, ciało koguta jakby zwiotczało a po chwili… już było bez głowy.

 

- Matko święta!!! – przerażony premier zachłysnął się jakby zbudzony z najstraszniejszego koszmaru. Leżał na ziemi, oddychał, czuł, najwyraźniej żył. Usłyszal głosy zbliżające się ku niemu. Zmrużył oczy oślepione słońcem i ujrzał zbliżającego się menadżera Legii (obecnie pełniącego rolę Wojmiła) i Świteziankę.

- Macie wyczucie czasu nie ma co!

 

Wojmił nie miał czasu nawet by zastanowić się nad tym dlaczego prawdziwy premier Tusk nie wrócił jeszcze z Średniowiecza. Do zdobycia mistrzostwa brakowało mu jednego punktu i zamierzał go zdobyć w spotkaniu z Arką. Przeciwnik nie był jednak tak szalony by walczyć jak równy z równym. Schowani na wlasnej połowie liczyli na remis. Ataki Legionistów nie przynosiły powodzenia. Dogodne sytuacje zmarnowali Totori i Chinyama. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowo. Mimo że wynik ten satysfakcjonowała również Legię to przyszłemu mistrzowi nie wypadało tracić punktów w takich meczach. W 55 minucie prowadzenie zdobyla wreszcie Legia po bramce Totoriego. W 74 minucie potężnym strzałem z linii pola karnego drugą bramkę dla Legii zdobył Ramos i w tym momencie mistrzostwo stało się faktem!

Kibice szaleli świętując zdobycie tytułu. Nastrój udzielił się niestety piłkarzom i w 84 minucie Ujek zdobył kontaktowego gola. Trzy minuty później do remisu doprowadził Gancarczyk i kibicom miny zrzedły. Do końca meczu bramki już nie padły.

Po żenująco kiepskiej końcówce Legia stracila zwycięstwo. Nie zmieniło to jednak najważniejszego: Legia jest mistrzem!!!

 

28 kwietnia 2012 r. Ekstraklasa

Legia Warszawa – Arka Gdynia 2:2

Totori (55), Ramos (74)

 

 

Odnośnik do komentarza

- Ladies and gentlemen... Będę mówił po polsku, bo chcę powiedzieć to, co myślę, a myślę zawsze po polsku. Dziękuję Akademii za wyróżnienie dla mojego wkładu w ten niewątpliwy sukces drużyny. Przyjmując tę zaszczytną nagrodę Menadżera Sezonu pragnę szczególnie podziękować prezesowi, który kuźwa sprzedał nam Muchę, mojemu asystentowi, mojemu królowi strzelców Paluchowskiemu, premierowi Tuskowi i królowi Jagielle.

- Niezłe, ale odpuściłbym sobie premiera i króla. W końcu ten mecz z Krzyżakami to był mały sparing. – doradził król strzelców Paluchowski dolewając Wojmiłowi kolejną kolejkę. – Poza tym to wcale nie wiadomo czy

dostaniesz tę nagrodę.

- Co nie wiadomo, co nie wiadomo?! Roznieśliśmy wszystkich w proch i pył. Niech no tylko spróbują ją dać Skorży to…

- Zrobimy mu wjazd na chatę – ożywił się Borysiuk, który dopiero od niedawna legalnie mógł pić alkohol i dawno już stracił kontakt z rzeczywistością. – Skoro już jesteśmy w takim męskim gronie to powiedzcie, czy byliście kiedyś z dziewczyną która nie chciała blołdżobować, bo się brzydzi?

- Ariel, może trzeba się umyć? – łamaną polszczyzną doradził mu stołeczny sercołamacz hiszpański Edu Ramos.

- Blołdżob? To nie jest polski klub? – spytał Wojmił

 

Impreza zbliżała się ku końcowi. Ostatnie kufle przelatywały nad głowami.

Odnośnik do komentarza

Po długim majowym weekendzie piłkarze wrocili na boiska. Legia wyjechała do Łodzi na mecz z ŁKS. Legia zagrała w podstawowym składzie, jedynie w ataku szansę dostał dawno nie widziany Matusiak. Wykorzystał ją, bo już w 13 minucie wpisał się na listę strzelców. Niestety później mecz zrobił się nudny lekką przewagę uzyskali Łodzianie. Na kolejną bramkę trzeba było czekać niemal do końca spotkania i niestety ŁKS w 82 minucie doprowadził do remisu. Tracenie punktów w końcówce sezonu, nie pasowało do wizerunku mistrza i wrzaski Wojmiła z linii bocznej wlały zapał w serce młodego warszawskiego sercołamacza Ramosa, który w 88 minucie zdobył zwycięską bramkę. Chłopak całkiem dobrze spisuje się na pozycji kontuzjowanego Borysiuka.

 

5 maja 2012. Ekstraklasa

ŁKS Łódź – Legia Warszawa 1:2

Matusiak (13), Ramos (88)

 

Przed ostatnią kolejką w lidze Legię czekał finał Pucharu Ligi z Polonią Warszawa. Odprawa przedmeczowa była krótka.

- Myslicie, że to zwykły finał, zwykłego, głupiego Pucharu? O nie! To ostateczny pojedynek pomiędzy dobrem a złem. W ostatecznej rozgrywce białe zmierzy się z czarnym. To jedyny zespół z którym w tym sezonie nie udało

się nam wygrać. Ten mecz musi zakończyć się rozstrzygnięciem. Naszym zwycięstwem!

- Ave! – zakrzyknął Krzynówek. Biorąc pod uwagę jego wiek możnaby pomysleć że przypomniała mu się młodość w legionach rzymskich.

 

Ponad czterdzieści tysięcy widzów wybrało się na Stadion Śląski by zobaczyć finał tego „pucharu drugiej kategorii”. Legia zaczęła z animuszem. Strzelała często, zazwyczaj niecelnie ale Polonia grała uważnie w obronie i dzielnie odpierała siły dobra. W pierwszej połowie bramki nie padły.

Niespodziewanie Polonia rozpoczęła drugą połowę od ataków. Strzał z dystansu w 47 minucie Hazra zdołał jeszcze odbić ale do piłki dopadł Zaremba i strzelił gola. Zło zdawało się triumfować.

Legia rzuciła się do ataków. Rażąca nieskuteczność zawodników omal nie przyprawiła o zawał serca Wojmiła. Szansa na wyrównanie pojawiła się dziesięć minut później, gdy sędzia podyktował karnego dla Legii.

Nie ma w składzie lepszego egzekutora od Krzynówka i choć już zawodził w karnych to śmiało podszedł do jedenastki...

- No nie, nie mogę oprzeć się stwierdzeniu, że każdy głupek strzela w słupek – dobiegło ze stanowiska komentatorskiego.

Legia, najszczerzej obdarowywana karnymi w tym sezonie po raz kolejny nie wykorzystuje szansy!

Wojmił zarządza zmiany; za zmęczonego Borgesa wchodzi Borysiuk. Chłopak jeszcze nie jest w optymalnej formie po dlugotrwałej kontuzji ale pali się do gry. I pokazuje, że ma do niej serce! W 73 minucie doprowadza do remisu!

W samej końcówce Legia mogła zdobyć zwycięską bramkę ale szansy nie wykorzystał Totori. Dogrywka. Krzynówek opadł całkiem z sił i w jego miejsce wchodzi w setnej minucie jego towarzysz z legionów rzymskich: Kiełbowicz. Legii wyraźnie zależy na zakończeniu tego finału przed karnymi ale bramki nie padły. W 110 minucie wychodzącego na pozycję Karlsena fauluje mający już żółtą kartkę Fojut i… siły zła zostają osłabione. Niestety wybroniły remis. O zwycięstwie zadecydują więc rzuty karne.

 

Zaczyna Polonia. Szary zdobywa bramkę.

W odpowiedzi Sjosten. 1:1

Czarna koszula Dziewickiego wędruje w góre po zdobyciu gola. 2:1

Spokojnie odpowiada bramką Totori.

Do piłki podchodzi Zaremba, strzelec gola z regulaminowego czasu gry. Strzela. Hazra broni!

Swojego karnego w odpowiedzi wykorzystuje Kiełbowicz. 2:3

Krzycki strzela dla Polonii i 3:3.

Borysiuk odpowiada golem i 3:4

Kocot musi strzelić. I strzela! 4:4

Przed szansą na zwycięstwo tych dobrych Nhamoinesu. Strzela! Tak proszę państwa, strzela!!! Legia zdobywa Puchar Ligi.

 

8 maja 2012. Puchar Ligi. Finał

Legia Warszawa – Polonia Warszawa 1:1 (karne 5:4)

Borysiuk (73)

 

Udany sezon Legia zwieńczyła wygrywając z Bełchatowem.

 

12 maja 2012. Ekstraklasa

Legia Warszawa – GKS Bełchatów 3:1

Chinyama (38), Totori (76, 79)

 

Legia ponownie nie wykorzystała karnego. W 69 minucie prezentu sędziego nie wykorzystał Totori. Ale szybko się zrehabilitował dwoma bramkami.

Wisła w ostatniej kolejce zremisowała ze Śląskiem i tym samym Legia zwyciężyła z 11 punktami przewagi. Tabela sezonu 2011/12

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...