Skocz do zawartości

Komiks i animacja (niekoniecznie japońska)


Johniss

Rekomendowane odpowiedzi

Wilczyca

 

Po temporalnych szaleństwach „Władcy Gór”, tym razem thorgalowa saga wraca do tematu niszczącej siły władzy. Opowieść o Vorze Wspaniałym jest nim przepełniona, Vor jest ucieleśnieniem wszystkich tych ponurych słów Shardara Mocnego o tym, jak deprawuje ona człowieka. Gdyby „Wilczyca” zadowoliła się powiedzeniem po raz enty tej thorgalowej prawdy, to znalazłaby się w szeregu przeciętności. Przed przeciętnością jednak ratują ją kolory, kreska i sposób prowadzenia fabuły. 
Rosiński udowodnił tu, że ciągle się rozwijał. Już pierwsza strona, z wioską plądrowaną przez ludzi Vora, oszałamia stroną graficzną. Dłuuga droga została pokonana od „Zdradzonej czarodziejki”! Gdy autorzy chcą, kolory są nasycone a kreska wyraźna, gdy kształty wydobywa z ciemności jedynie ogień paleniska - nagle wszystko pogrąża się w subtelnej sepii. 
No i akcja! Ten album jest nią napakowany, czemu sprzyja rozbicie jej na aż trzy momentami równoległe wątki. Van Hamme potrafi znakomicie modulować jej tempo, przechodzić od prawie stopklatki (ten Thorgal na wzgórzu!) do kadrów wypełnionych przemocą. Bardzo polecam. 
9/10

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Strażniczka Kluczy
 

 

Ta część thorgalowego cyklu wyprowadziła mnie ze świata wydań Orbity. Mój egzemplarz wydała efemeryczna Korona i widać mocną zmianę - twarde okładki, dobry papier i nareszcie dobrze spasowany kolor i kreska. 
Sama historia jest taka sobie. Owszem, powrót do dawnych motywów to jest coś, co prawie zawsze mi się podoba, a teksty króla skrzatów są ozdobą tej części... ale jednak te przygody w drugim świecie wydają mi się mocno chaotyczne, a wszystko ostatecznie psuje już dla mnie ta końcowa decyzja Thorgala o odejściu. Nienaturalna i mało wiarygodna. 
6,5/10

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Chłopaki z dwudziestego wieku

 

Nie jestem fanem zaczynania serii, których polskie wydanie się zakończy jak przyznaje sam wydawca, za około 2 lata. Ale z drugiej strony nie mogłem się oprzeć, bo Naoki Urasawa uznawany jest za jednego z topowych mangaków. Jego cykle Pluto czy Monster były wielokrotnie nagradzane, a on sam cieszy się wręcz uwielbieniem fanów. Wracając do "Chłopaków...". Pierwszy tom jest niesamowicie intrygujący i fantastycznie buduje napięcie pod główną fabułę. Tak naprawdę, to bardzo długi wstęp, stawiający masę pytań i dający mało odpowiedzi, ale przy okazji świetnie ukazuje nam bohaterów, antagonistę i zanęca obietnicą fantastycznego starcia dwóch obozów. Głównym bohaterem tego tomu (bo nie mam pewności jak będzie dalej ;) ) jest 30+ letni Kenji, prowadzący z matką kombini, które dawniej było monopolowym. Kenji dodatkowo opiekuje się wyjątkowo bystrą jak na swój wiek około roczną siostrzenicą Kanną. Kannę porzuciła matka, nie chcąc przy okazji mówić rodzinie kto jest ojcem. Kenjiego poznajemy gdy odwiedza go policja badająca zniknięcie stałego klienta jego sklepu - Kenji bardziej myśli o niezapłaconym rachunku, jedzie więc odwiedzić klienta tylko po to, by na jego domu znaleźć tajemniczy symbol. Symbol ten powraca gdy Kenji na pogrzebie przyjaciela, który rzekomo popełnił samobójstwo, otwiera list, który ów przyjaciel zostawił po sobie. Wspomniany list kończy się rysunkiem tego samego symbolu, który widniał na domu klienta i pytaniem "Czy pamiętasz ten symbol?". Kenji zaczyna swoje śledztwo...

Ten malutki zarys fabuły nie mówi ile w tzw. międzyczasie się wydarzyło. Bo mamy przeskoki do dzieciństwa naszych bohaterów, którzy w latach 60. zafascynowani śiwatową popkulturą i sci-fi budują na łące tajną bazę, mamy przeskoki na kult tajemniczego "Przyjaciela", którego twarzy nie widzimy, a którego kult posługuje się tajemniczym symbolem, takim, jaki "prześladuje" Kenjiego. Co łączy naszego bohatera i jego przyjaciół ze wspomnianym symbolem? Czy "Przyjaciel" ma jakikolwiek związek z nimi? Jakie są jego cele? Jak wielkie ma wpływy wspomniany "Przyjaciel", bo wydaje się, że jest wszechmocny, choć nie znamy źródła tej mocy. W pierwszym tomie jest znacznie więcej, to jest możliwie jak najmniej spojlerowy opis w celu zachęcenia do lektury, bo moim zdaniem warto. Cały cykl będzie miał 11 opasłych tomów, jestem szalenie ciekaw jak potoczy się fabuła, bo jej główna oś trwa aż 20 lat, między 1997 a 2017 rokiem, więc zapewne wywijasów fabularnych nie zabraknie.

Dodatkowym atutem jest dla mnie kreska Urasawy - zupełnie inna niż dotychczas widywałem w mangach. Zamiast typowych "wielkich oczu" mamy możliwie realistyczne azjatyckie rysy wszystkich bohaterów, oczywiście czasem przerysowane dla podkreślenia charakteru postaci. Co do polskiego wydania mam jedno zastrzeżenie - moim zdaniem niepotrzebnie tłumaczone są japońskie tytuły grzecznościowe. Mamy bohatera, który w oryginale koledzy nazywają Mon-chan. W polskiej wersji jest Moniuś czy Moniek. Tak samo Kenji mówi do siostrzenicy Kannusia, gdzie aż czuć, że w oryginale musi być charakterystyczne Kanna-chan. Albo gdy Kenji mówi o sobie do dzieci kolegi jako "braciszek", gdzie zapewne padło nie do końca przetłumaczalne "aniki". Moim zdaniem te drobne japońszczyzmy mogły zostać, to jest komiks dla czytelnika dorosłego, da sobie radę bez tych niefortunnych tłumaczeń.

Komiks i cały cykl polecam, zapowiada się fantastyczna przygoda :)

 

218A76AC-A7B3-434E-9FAE-878EDB1B831E.jpeg

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza
11 godzin temu, Feanor napisał:

Strażniczka Kluczy
 

 

Ta część thorgalowego cyklu wyprowadziła mnie ze świata wydań Orbity. Mój egzemplarz wydała efemeryczna Korona i widać mocną zmianę - twarde okładki, dobry papier i nareszcie dobrze spasowany kolor i kreska. 
Sama historia jest taka sobie. Owszem, powrót do dawnych motywów to jest coś, co prawie zawsze mi się podoba, a teksty króla skrzatów są ozdobą tej części... ale jednak te przygody w drugim świecie wydają mi się mocno chaotyczne, a wszystko ostatecznie psuje już dla mnie ta końcowa decyzja Thorgala o odejściu. Nienaturalna i mało wiarygodna. 
6,5/10

Mam bardzo podobne odczucia. Motyw z odejściem Thorgala tłumaczę sobie tym, że Van Hamme chyba nie miał w tamtym momencie pomysłów na "rodzinne" historie i wolał puścić Thorgala na samotne szukanie przygód. 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Batman Detective Comics: Syndykat ofiar

 

Druga część gackowych przygód w ramach Detective Comics Jamesa Tyniona IV jest wyraźnie lepsza od pierwszej, może dlatego, że trochę więcej jest tu tego detektywistycznego komponentu... a może dlatego, że eksploruje się tu jeden z najpopularniejszych batmanowych tropów ostatnich dziesięcioleci: czy istnienie superbohaterów wywołuje powstawanie superłotrów? Tutaj dodatkowo dorzucono perspektywę przypadkowych ofiar, bo nie da się przecież prowadzić miejskiej wojny bez takich ofiar właśnie. Wszystko to podane jest sprawnie, aczkolwiek nie ukrywam, że momentami smęcenie bohaterów brzmi dla mnie nieco bełkotliwie. Bonusem jest drobna historia z genezą Batwoman, fajna, choć bez uniesień.
7,5/10

Odnośnik do komentarza

Słoneczny miecz

 

Zapomnijmy o absurdalnym powodzie, dla którego Thorgal porzucił swoją rodzinę, w tym nowonarodzoną córkę - po uwolnieniu się od niej przeżył całkiem ciekawą przygodę, choć co ona miała wspólnego z poszukiwaniem boskiego zapomnienia, oczywiście nie wiadomo. Wracamy do rozważań o niszczącej naturze władzy, z delikatnym wtrętem mitologii kosmicznej. I jest to naprawdę sprawnie poprowadzona fabuła, która bez tego swojego grzechu pierworodnego genezy byłaby naprawdę bardzo dobrym uzupełnieniem aegirssonowego życiorysu. No, może kreacja szwarcharakterów jest jeszcze jakaś taka nijaka, banalna, ale może i taki był zamysł?
7,5/10
 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Jestem po trzech tomach "Chłopaków z dwudziestego wieku" i jestem zarówno zachwycony, jak i odrobinę przytłoczony tym ile się dzieje. Na chwilę obecną fabuła toczy się w czterech różnych momentach historii (nie chodzi o podróże w czasie!), co powoduje pewne skomplikowanie. Ale jednocześnie jest tak genialnie spójna, te wszystkie warstwy przeplatają się tak bezboleśnie. Te wszystkie retrospekcje powodujące, że gdy akcja przeskakuje o prawie 50 lat nagle nabierają nowego sensu, albo rzucają nowe światło na "teraźniejszość". Naprawdę jest to fenomenalna lektura i muszę zacząć sobie ją dawkować, bo mam 5 tomów ledwo (z planowanych 11). Ale już w tych trzech tomach wydarzyło się tyle, że zachodzę w głowę, jak wiele kunsztu musiał wykazać autor, żeby zapełnić kolejnych 8 tomów równie zaskakującą/wciągającą fabułą.

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

dzieci-i-ryby-glosu-nie-maja-marzi-tom-1

 

Lata osiemdziesiąte w Polsce oczami dziewczynki ze Stalowej Woli. Codzienne absurdy, które wówczas były normalnością: kolejki, bieda, niepokój. Komiks składa się z krótkich historyjek, które niestety nie są specjalnie oryginalne. Standardowe hasła kojarzące się z latami osiemdziesiątymi: karp w wannie, kolejki, zabawy na klatce, papież, Czarnobyl, Niewolnica Isaura, ale też stan wojenny, strajki. Niestety historyjki są trochę nudne, brakuje tutaj jakiegoś pomysłu, odrobiny humoru. Jak na opowieści dziecka zaskakująco mało jest tu szkolnych historii.
Najbardziej podobają mi się historie rodzinne: kochający ale dość bierny ojciec, toksyczna matka (choć w owych czasach chyba większość taka była).
Osoby których dzieciństwo, tak jak autorki, przypadło na lata osiemdziesiąte odkryją, że wszyscy mamy wiele podobnych wspomnień. Ładne obrazki (francuska autorka potrafiła wiarygodnie pokazać Polskę tych czasów) i trochę nudne historyjki. 5/10

 

820618-352x500.jpg

 

Pięknie namalowane plansze; Rosiński jest mistrzem w malowaniu każdego rodzaju scen: mamy tutaj i sceny batalistyczne, erotyczne, marynistyczne, XIX wieczny Paryż z detalami architektonicznymi i słoneczne Karaiby. Jednocześnie styl bardzo odmienny od Thorgala
Porywająca historia, świadomie nawiązująca do Hrabiego Monte Christo. Akcja trzyma w napięciu, zaskakujące zwroty akcji sprawiają, że nie raz czytelnik wraca do wcześniejszych stron i uważnie ogląda obrazki.

Rewelacyjny komiks 9/10

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza
  • 1 miesiąc później...

Batman Detective Comics: Liga Cieni

 

 

Trzeci zbiór opowieści o Batmanie wychodzący spod ręki J. Tyniona IV nadal jest przyjemnym, choć nie porywającym czytadłem. Główny przeciwnik wprowadzony jest dobrze, prowadzony też nieźle… a potem robi się gorzej, bo jego motywacje okazują się słabe, a zwiększanie ilości ninja zgodnie ze starym tropem filmowym obniża ich skuteczność. Na plus rysunki Takary, ta ich toporność jakoś zwiększa brutalność opowieści, trochę słabiej wypada tu Duce. 
7/10

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Niewidzialna Forteca

 

No nie podoba mi się nadzwyczajnie ten komiks. Z jednej strony: rysowniczo oczywiście klasa, fabularnie to wstęp do ciekawego twistu w sadze (aczkolwiek nie wykorzystanego w pełni moim zdaniem)… ale mam jednak wrażenie, że ta historia pisana jest trochę na odczepnego, byleby Thorgal miał szansę na ten swój reset. Trochę to widać już na samym początku - nie wiedzieć czemu nagle główny bohater postanowił zrezygnować z tej durnej wędrówki (pomysł o końcu przyszedł mu tak samo nagle, jak ten o początku). Potem wątek o tych pseudokozakach znad rzeki, ciachnięty nagle i porzucony. A potem to jednostajne ubijanie wspomnień… Tylko ten Tjall fajny… No nie przekonuje mnie to. 
6/10

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Piętno wygnańców

 

 

„Piętno wygnańców” to zdecydowanie powrót do dobrej formy. Trochę to wygląda tak, jakby duet autorów był znużony Thorgalem i drobny urlop głównego protagonisty był dla nich wielką ulgą. Kreska i kolory są po prostu fantastyczne, śmiem twierdzić, że najlepsze jak do tej pory w sadze. Stopniowe alienowanie się rodziny Aaricii w wiosce wywołane absurdalną decyzją Aegirssona; ciągle przyspieszająca akcja w drugiej części komiksu; ciągłe jej zwroty, ciekawy nowy towarzysz Jolana (o Lehli na razie nic więcej powiedzieć tu nie można poza tym, że jest śliczna)… Tylko ta finalna decyzja Kriss dotycząca Aaricii wygląda tak, jakby van Hamme przypomniał sobie iż saga ma abonament na występowanie głupich pomysłów w każdej kolejnej części…
8,5/10

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Korona Ogotaia

 

Wrócił Thorgal… i jest słabiej. Słabsza jest kreska, momentami taka niestaranna (gdyby to była stylistyka całego komiksu, to byłoby ok, ale tu ta niestaranność pojawia się i znika). Gorzej jeszcze jest z fabułą: van Hamme znowu bawi się tu z podróżami w czasie i (jak zazwyczaj) średnio mu to wychodzi. Zabawne, że jeden z wątków dotyczy służby mającej likwidować paradoksy czasowe - przy okazji jest ich tu tyle, że ciężko je zliczyć. Wędrowiec przenosi tylko to, czego dotyka? Czemu więc nie przenosi jedynie naskórka? Albo Jolana bez ubrania? Albo z Jolanem i całym globem którego przecież też dotyka? Na wyspie nie może być dwóch Jolanów w tym samym wieku? Oni przecież nie są w dokładnie tym samym wieku, dzieli ich wiele godzin… itd, itd. 
Komiks ratowany jest delikatnie przez ten szok z pierwszych stron. 
6,5/10

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Giganci

 

Ojej. 
Komiks zaczyna się dobrze, pomysł z wygrzebaniem Galathorna to pomysł z rodzaju tych, które mi się podobają, bo zawsze lubiłem powroty starych twarzy, ale potem… Thorgal zachowuje się kompletnie nienaturalnie, zero strachu w Jotunheimie, nagle jakiś taki figlarz z niego wychodzi, sama intryga też zresztą prosta, z delikatnym Deus ex machina na końcu… Przeciętność. 

6,5/10

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Saga winlandzka, tom 8

 

Myślę, że to jeden ze słabszych tomów sagi, co nie znaczy oczywiście, że uważam ten komiks za słaby (poprzeczka jest po prostu wysoko podniesiona). Tempo fabuły wyraźnie zwolniło, od czasu kulminacji w Danii mamy wieeele stron spuszczania ciśnienia (co koreluje z nagłym pacyfizmem Thorfinna). Jest w tym zresztą sporo uroku, sposób wprowadzenia nowej bohaterki cyklu (Gudridur) ociera się o mistrzostwo, a rozważania nad obowiązkiem zemsty w ogóle są jednym z lepszych fragmentów całej sagi. Tym niemniej, bywało lepiej. 
7,5/10

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Klatka

 

Pierwszy raz w czasie mojej thorgalowej rekonstrukcji mogę napisać: męczyłem się. Dobre są tu rysunki i nic więcej. Nic. To zresztą zbieranie plonów dawnej decyzji autorów o odejściu Thorgala od rodziny: reunion po tak absurdalnym zwrocie akcji był bardzo trudny do wykonania bez absurdalnych fikołków… no i van Hamme moim zdaniem nie zdołał tego zrobić dobrze. Na dodatek: antagoniści są tu beznadziejni, cały czas czujemy, że to ludzie kilka klas słabsi od samego Thorgala, a co dopiero całej tej niesamowitej familii. 
4/10

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Ja, Jolan

Trzydziesty tom przygód Thorgala jest zarazem pierwszym, do którego scenariusza nie napisał Van Hamme a Yves Sante. Kontynuujemy tutaj wyprawę syna Thorgala zapoczątkowaną tomem Ofiara a jednocześnie dostajemy punkt wyjścia do historii innego z potomków Thorgala. Świetnie się ogląda ten tom: Rosiński nie żałuje szerokich ujęć pokazujących krainę, którą przemierza Jolan, jest sporo scen akcji ale jednocześnie w kilku momentach miałem wrażenie jakby Rosiński pominął kilka rysunków (np. widzimy bohaterów podróżujących na kolejce górskiej własnej konstrukcji a w kolejnym obrazku bohaterowie spadają w przepaść bez pokazania co się stało.

To jednak szczegóły a kontynuacja serii przez nowego scenarzystę zapowiada się bardzo dobrze. 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Invincible 2

 

Druga zbiorówka Niezwyciężalnego zrobiła mi dokładnie to, co pierwsza: najpierw zaskoczyła przeciętnością, by następnie podstępnie wciągnąć w to trykotowe uniwersum. 
Początek jest banalny, opada kurz po szoku z końcówki tomu pierwszego. Gdzieś w okolicach 17. „rozdziału” byłem pewny, że części następnej nie kupię. A potem… te wrzucane od niechcenia nowe wątki, ta zagęszczająca się fabuła, ta coraz fajniejsza kreska i kolory, ten nagły odskok z Allenem… jestem zauroczony!
Chyba jednak kupię następny tom, cholera. 
8/10

Odnośnik do komentarza

Arachnea

 

Ależ to jest słabe…
Nowa podróż Thorgala, tym razem z rodziną, rozpoczyna się od najsłabszego jak dotąd odcinka sagi. Niemal wszystko na tej quasiatlantydzie jest złe. Thorgal nagle zapomina o latach doświadczeń i daje się pojmać niczym naiwna owieczka, król Drakon zdradza mu jak gdyby nigdy nic najtajniejsze sekrety wyspy a Thorgal oczywiście go rozumie, bo król zapewne zna język Północy (tak jak wszyscy jego poddani zresztą, pomimo tysiącletniej izolacji). Arachnea jest najgłupiej wyglądającym antagonistą ever, a na koniec mamy jakąś megaabsurdalną scenę z duszami i lawą. Tylko sentyment utrzymał we mnie chęć lektury… i strona plastyczna (choć ta Arachnea… :/ )

3/10

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Błękitna zaraza

 

Ojej. 
Zła passa Thorgala trwa. „Błękitna zaraza” jest komiksem bardzo słabym, może odrobinę lepszym od „Arachnei”… ale wynika to jedynie z bardzo klimatycznego wstępu z monologiem Jolana. Potem jest już tylko gorzej. Jolan bawiący się kiedyś w chirurgię plastyczną, teraz nawet nie próbuje odnaleźć sposobu na zwalczenie choroby, językowe problemy z „Arachnei” są tu jeszcze bardziej absurdalne (jednych mieszkańców krainy Zhar Thorgal rozumie, a innych zupełnie nie), struktura opowieści jest tu boleśnie prosta (quest w poszukiwaniu mędrca na górze? Oh please), Thorgal potrafi w kilka sekund opanować tajniki operowania lotnią (łącznie z lądowaniem precyzyjnym)… Końcowa przemiana księcia Zhar to już wisienka na torcie…

 

3,5/10

Odnośnik do komentarza
  • 1 miesiąc później...

Thorgal t. 31-38

Sente, który zastąpił Van Hamme w pisaniu scenariusza stworzył ciekawy wątek Jolana, który wkroczył do Międzyświata ale jednocześnie kompletnie poległ na historii drugiego syna Thorgala. Historia Aniela, rozpisana na kilka tomów jest po prostu kiepska - niepotrzebnie zagmatwana, nie budząca emocji, a jej zakończenie to w ogóle jakiś żart. Sente wkopał się w ten wątek zupełnie bez pomysłu na jego rozwiązanie. Dorison, który napisał tom 35 szedł dalej w jakąś bzdurkę. W tomie 36 scenarzystą został Yann, który zakończył wątek Aniela. Można odnieść wrażenie, że te kiepskie scenariusze w końcu zmęczyły Rosińskiego, bo ostatnie dwa tomy narysował już Vignaux - jest tutaj zachowany styl Rosińskiego, albumy wyglądają ładnie a Yann napisał historie, które zamykają się w jednym tomie. 

"Pustelnik ze Skellingaru" tom 37- bardzo ładny tom - akcja dzieje się na skalistych wyspach, wśród których krąży mnóstwo ptaków - wygląda to świetnie. 

"Selkie" - tom 38 - akcja przenosi się na inną z wysp i eksploruje lokalną legendę - istot, które mogą przemienić się z foki w kobiety. Historia nie jest zła ale nie wciąga za bardzo. 

 

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...