Skocz do zawartości

Komiks i animacja (niekoniecznie japońska)


Johniss

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 9.02.2021 o 15:27, tio napisał:

A ja właśnie z biblioteki przyniosłem takie wydanie (ponad 500 stron) Usagi (po wpisie @Feanor naszła mnie ochota na przypomnienie, bo lata temu coś niecoś chyba czytałem):

usagi.thumb.jpg.6e77f51931b13832bf7cb2c046098a62.jpg

 

A w ogóle z miejskiej biblioteki przyniosłem taki zestaw komiksowy:

 

komiksy.thumb.jpg.900f187798b9f5ffc524e489b808a8bc.jpg


Prawie same cudowności :) Wieczna Wojna jest moim ukochanym komiksem ever, nr 1 obok Strażników :) Vision to najlepsze, co czytałem od Marvela w ostatnim roku, a Zabójczy żart, choć cout mnie rozczarował, to jednak klasyka. Tylko Westernu nie znam. 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
  • 1 miesiąc później...

Usagi Yojimbo Saga 3

 

To już trzeci tom Sagi za mną i mój podziw dla Stana Sakai nie słabnie. Owszem, historie tu zamieszczone nie są aż takimi brylantami jak opowieść o Pożeraczu Traw z części poprzedniej, w dodatku kilka pierwszych, krótkich historyjek trochę zaskoczyło mnie swoją... miałkością, ale w momencie, w którym zawiązały się kolejne większe opowieści, znowu było znakomicie. Wybijają się tu: kontynuacja opowieści o cesarskim mieczu i „Bezksiężycowa noc”. Taki klejnocik z pierwszej: Chizu opłakująca poległych towarzyszy z klanu Neko, anonimowych ninja stanowiących dotąd standardowy cannon fodder opowieści - kto wpadłby na taką fabularną dygresję prócz autorów naprawdę utalentowanych? Podoba mi się też sposób prowadzenia tej wielowątkowej narracji: stopniowe narastanie napięcia, dawkowane wyjętymi pozornie z szerszego kontekstu epizodami - tu rosną w ten sposób opowieści o nadciągającym pojedynku mistrza Katsuichiego oraz nowej konfrontacji z Jei (och, jak wspaniale Jei została tu wprowadzona...). I ci wszyscy bohaterowie wykreowani przez Stana... Ostatecznie stałem się zatwardziałym fanem Gena, którego słowne potyczki z Usagim i Kitsune są po prostu mistrzostwem świata.

 

8/10

 

 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Saga winlandzka 6

 

O słodki jeżu...
Po klimatycznym zwolnieniu akcji z dwóch poprzednich tomów, część szósta (czyli zbiór oryginalnych tomików nr 11-12) nagle znowu przyspiesza... i to jak przyspiesza! Intryga Kanuta, szaleństwo Olmara, wejście smoka Thorgila, wątek tajemniczego zbiegłego niewolnika, pogłębienie postaci Węża, końcowa konfrontacja, epilog.... to wszystko dało mi jakąś eksplozję endorfin i adrenaliny, rzadko spotykaną przeze mnie w komiksie. Wszystko jest tu idealnie spasowane, momenty wytchnienia i wejścia szalonej akcji, akcji niegłupiej zresztą. To nie jest jedynie bezmyślne wyżynanie kolejnych hord wrażych szwarccharakterów. Co to jest za komiks! I czemu został mi na razie tylko jeden tomik!?

 

10/10

 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Saga winlandzka 7
 

No i dotarłem do końca polskiej inkarnacji „Sagi winlandzkiej”. Swoją drogą, mam trochę szczęścia że cykl zacząłem czytać akurat teraz, gdyż siódma część naprawdę sporo wątków domyka (chyba). 
Zacznę od drobnego zaskoczenia: to najsłabsza moim zdaniem część opowieści o Thorfinnie. To nie znaczy, że tomik jest słaby: nie jest nawet dobry, jest bardzo dobry! Tym niemniej, poprzednie odcinki zawiesiły poprzeczkę tak wysoko, że siódemka jej już nie potrafiła dla mnie przeskoczyć. Ocenę obniża mi przede wszystkim końcówka, konfrontacja Thorfinna i Kanuta, bardzo nienaturalna, wypełniona słabymi dialogami, zakończona rozwiązaniem, które niekoniecznie przypadło mi do gustu. Poza tym jednak nadal jest świetnie, konfrontacja na ketilowym majątku bardzo udana (poza finałem :D ), napięcie długo dawkowane jest w znakomitym stylu. No i wielki powrót Ylvy, dla tych kilku kadrów wiele mogę tomikowi wybaczyć :)
8/10

Odnośnik do komentarza

Biały piasek 1

 

Pojawił mi się ostatnio kłopot z Sandersonem, a z drugiej strony dobra passa komiksowa. „Biały piasek” miał mi Sandersona uleczyć... nie udało się, przynajmniej na razie. 


Pierwsza część komiksowej opowieści z Cosmere jest niestety moim zdaniem słaba. Nie przypadła mi do gustu lekko rozedrgana kreska, a to przecież komiksowy fundament (choć z kolei dobór kolorów jest znakomity). Historia jest... ledwie poprawna. Najgorsi są jednak bohaterowie: ten główny, czyli Kenton, jest kompletnie nieprzekonujący, niespójny. Chłopak, który cudem prztrwał kolosalną masakrę budzi się, spotyka nieznajomych i gawędzi sobie z nimi jakby nigdy nic? Popisuje się swoją wiedzą o pustyni? Rozczarowanie. 
5,5/10

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Imvincible 1

 

Dawno już nie czytałem komiksu superbohaterskiego, właśnie nadrobiłem. Invincible podchodzi do tematu i na poważnie i pastiszowo jednocześnie. Z jednej strony mamy oklepane do bólu origin story i pierwsze bardzo standardowe przygody naszego supka, z drugiej co chwila wchodzą wstawki, by traktować to wszystko lekko i z przymrużeniem oka (Strażnicy Planety będący wykręconą kopią Ligi Sprawiedliwości to jeden z przykładów), z trzeciej... no właśnie ta trzecia strona jest najbardziej interesująca. To naprawdę niebywała odwaga: przez pierwsze sześć zeszytów prowadzić historię tak banalnie, by w siódmym nieco znudzonego już i przysypiającego widza uderzyć obuchem. Nie będę tu pisał nic o tym POTĘŻNYM twiście fabularnym, ale przyznam, że był dla mnie niczym rażenie gromu. I w tym momencie robi się interesująco, bo przestajesz wierzyć w bardzo wiele rzeczy z fabuły, kolejne kadry traktując ze wzrastającą podejrzliwością. Oby ten potencjał nie został zmarnowany w następnych częściach (druga już czeka na półce). 
7,5/10

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...

Zdradzona czarodziejka

 

Ostatnio trafiły do mnie nowe albumy opowieści o Aegirsonie (nie takie nowe: tomy 30-33), postanowiłem więc najpierw odbyć sentymentalną podróż przez poprzednie części cyklu. 
„Zdradzona czarodziejka” w sumie mnie zaskoczyła. Bałem się jej trochę, pamiętając o prostszej kresce i krótkiej w sumie historii (tam się przecież jeszcze nowelka „Rajska grota” zmieściła!), ale niepotrzebnie! Nostalgia (pierwszy raz czytałem to chyba jeszcze w erze generała Jaruzelskiego w jakimś „Relaksie” :) ) tym razem nie kłamała: kreska jest prosta, ale nie prymitywna, o fabule w sumie mogę powiedzieć to samo (ten Gandalf Szalony to naprawdę fajny koncept adwersarza, co szczególnie podczas spotkania z Baaldami wychodzi). Dziwnie trochę się zrobiło w momentach mocnej fantasy - o braciach w górskiej wieży myślę, a szczególnie o przywołaniu lodowego drakkaru, bo przecież mocno się to kłóci z kosmicznym drugim dnem opowieści o pani Wyspy Wśród Lodów (która miała nią być, wedle słów Gandalfa, już od całych stuleci). Tym niemniej, komiks (u mnie w wydaniu Orbity, do dziś pamiętam swój zachwyt po tym, jak wreszcie przejęli licencję od KAW i mogli to ponownie wydać) nadal się broni. 

7,5/10

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

Wyspa Lodowych Mórz

 

Drugi powrót do thorgalowej Skandynawii jest jeszcze lepszy. Pierwsza rzecz, która się rzuca w oczy gdy patrzy się na Solveig i Aaricię stojące na tym klifie na początku tomiku, to skokowy wzrost jakości kreski Rosińskiego - do znakomitego kadrowania z poprzedniej części Polak dorzucił też sporo nowego rysowniczego skilla. Poza tym, to jest przecież odcinek ze sceną, która na skali szoku widza plasuje się niewiele poniżej punktu „i am your father” Vadera, twistem historii który nadał jej niespodziewanej głębi i na zawsze już będzie wyróżniał thorgalowe opowieści z innych wikińskich produkcji popkulturowych. Dylogia Slivii to zdecydowanie komiksowa klasyka, która w ogóle się nie zestarzała. 
8,5/10

 

BTW: ten komiks ma już 40 lat!!!

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza
10 godzin temu, Feanor napisał:

skokowy wzrost jakości kreski Rosińskiego

 

Tu muszę potwierdzić, przy twojej recenzji pierwszej części specjalnie się nie odzywałem, bo również uwielbiam, ale też zdaję sobie sprawę, że jesteśmy nieco uprzedzeni z powodu nostalgii :D

 

Natomiast i historia, i kreska była mocno nierówna, w szczególności w twarzach: dalszego planu, ale też chyba Rosiński nie bardzo miał pomysł na delikatne twarze kobiece, przez co i Aariccia, i Slive często na kartkach wydawały się płaskie, jak nienarysowane przez niego (męskie mocno kreskował, przez co Thorgal, wikingowie, bandyci czy Gandalf są zazwyczaj przestrzenni i wyraziści). No i w tej części widać też, że - nie wiem czy z pośpiechu, czy to była słaba strona jego wtedy - nie wychodziły mu twarze z profilu:

 

obraz.png.6a6d1a42637a0986a505bdf84dbdd068.png

np ten kadr zawsze rzucał mi się w oczy, szczególnie że ja nie czytałem Zdradzonej czarodziejki jako pierwszego albumu (najpierw chyba Gwiezdne Dziecko i później wstecz), a to tylko jeden z wielu przykładów.

 

W Wyspie Lodowych Mórz w analogicznych sytuacjach wychodziło to już o niebo lepiej:

obraz.png.b81118cca3641807602061c7ab94bf77.png

 

Aż ciężko uwierzyć, że te dwa kadry narysowała ta sama osoba w przeciągu właściwie roku. Choć prawdopodobnie wiele rzeczy miało na to wpływ, choćby to, że po sukcesie pierwszej części dostali wiatru w żagle, doszło więcej staranności, czasu, rysunek na większym formacie itp

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

@Gabe

Jest jeszcze jedna sprawa, która rzuca mi się w oczy jak widzę Twoje screeny: moja wersja, wersja Orbity (drukowana na początku lat dziewięćdziesiątych) miała wyraźne problemy z kolorami. Piszę to ze smutkiem, bo drukowane to było tuż pod moim bokiem, w Pile. Kolory są tam miejscami zdecydowanie zbyt nasycone, przez co Thorgal i Bjorn wyglądają jak mulaci, szczególnie przy zdecydowanie bledszych tubylcach z Wyspy. Ale mgliście pamiętam, że w przyszłości będzie jeszcze gorzej z niektórymi zeszytami spod znaku Orbity.

Odnośnik do komentarza

Trzech starców z krainy Aran

 

Trzecie spotkanie po latach z Thorgalem nadal jest satysfakcjonujące. Po raz pierwszy van Hamme bawi się tu z podróżami w czasie - motyw, który w tym cyklu kilkukrotnie powróci. Muszę też zaznaczyć od razu, że nie jest to mój motyw ulubiony - podobnie jak w przyszłości, tak i tutaj musimy mocno przyjmować rozwiązania fabularne „na wiarę” (po co Życzliwym cały ten cyrk z turniejem, dlaczego nie wyprodukują Wody Nocy Dziejów po raz kolejny, jeśli tego nie potrafią, to skąd ją ciągle biorą tysiąc lat wcześniej, na czym właściwie polega koncept z tym końcowym rozwiązaniem zastosowanym przez Thorgala). Tym niemniej: jest tu naprawdę dużo dobra. Rosiński tworzy coraz szczegółowsze kadry, pełne fajnych drobiazgów (te głowy obok Bram Ognia, Powietrza i Wody! Ci dziwni strażnicy Życzliwych!), pokazuje jak wielki ma talent w kreowaniu masywnych fortyfikacji (od razu mi się Szninkiel przypomniał), dobrze bawi się światłocieniem. No i pojawia się Strażniczka Kluczy! :)
7,5/10

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Voyeur - 1 Horacio Altuna 

W latach dziewięćdziesiątych byłem dość stałym czytelnikiem Playboya. Jedną z ulubionych rubryk był komiks. Czasami byli to polscy autorzy, najczęściej chyba właśnie Altuna. Teraz wszystkie komiksy Altuny dla Playboya ukazują się w zbiorczych wydaniach (mają być trzy tomy, na razie ukazały się dwa). Przeczytałem, obejrzałem pierwszy i to miły powrót do lektury sprzed lat. To są krótkie, czterostronicowe zabawne historie erotyczne. Humor raz lepszy, raz gorszy ale rysunki przyjemne (choć mam wrażenie, że kobiety są do siebie bardzo podobne). Fajna rozrywka:

skan1-600.jpg

skan2-600.jpg

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Czarna galera

 

Pamięć płata mi czasem dziwne figle. 

Gdy zabierałem się za czytanie „Czarnej galery”, to nie pamiętałem z niej wiele. Zniewieściały następca tronu, Thorgal pochwycony w niewolę i rozdzielony z Aaricią. A potem spojrzałem na pierwszą stronę, zobaczyłem Shaniah czekającą na powrót Thorgala ze żniw i wspomnienia nagle wróciły ogromną falą. Shaniah to taki piękny i okrutny pomysł na bohatera drugoplanowego, że pozostał gdzieś tam w moich bankach pamięci i czekał jedynie na graficzne hasło, by znowu stać się dostępny. To w sumie prosty pomysł, przyznaję, ale jest siła w tej prostocie. Jak się czyta to po wielu latach od pierwszego razu i wie, jak ta cała historia nabierze tempa i jaki znajdzie finał w „Ponad Krainą Cieni”... no ja na widok tej dziewczynki poczułem teraz drobny dreszcz. Zawsze twierdziłem, że moją ulubioną fazą thorgalowej sagi jest tetralogia Qa, ale teraz przypomniałem sobie, jak blisko niej poziomem jest też trylogia Brek Zarith. 


A ten komiks to przecież nie tylko Shaniah (ona się tam pojawia epizodycznie w końcu)! To też Ewing, to te cudowne kadry wewnątrz pokładu wioślarzy (te brązy i kreska wyglądają dla mnie idealnie), to wreszcie ten niesamowity pojedynek na końcu (ten pasek kilku kadrów ze zbliżającym się Aegirssonem do dziś robi na mnie wrażenie). Rosiński/van Hamme osiągnęli już tu swoją szczytową formę. I jeśli pamięć zmącona nostalgią mnie nie myli, pozostaną w niej na wiele następnych zeszytów. 
9/10

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

Ponad Krainą Cieni

 

Jaki to jest dojmująco smutny komiks! Ale i dobry, bo to taki mądry smutek, wręcz z katharsis na końcu. Tutaj Shaniah nie jest już bohaterką epizodyczną, ona tu jest postacią bodaj ważniejszą niż sam Thorgal. Nawet nie wiem, jak to opisać. 
Ale moją ocenę tej konkretnej części Thorgala obniża o punkcik warstwa edytorska. Kolory, liternictwo i kreska wyglądają w mojej Orbicie miejscami po prostu ohydnie. Są przesunięcia, są dziwne zaniki kreski... początkowa scena w gospodzie wygląda po prostu nieczytelnie. Ciekaw jestem, czy to przywara tylko tego wydania...
8/10

 

Co to ma być?? Potem się to poprawia, ale znakomicie nie jest prawie nigdzie. 

AE942067-3554-44D4-ADA7-33688F0B722A.thumb.jpeg.d6996599bc39a7b717d52bbad5a37248.jpegC81DE82E-0449-45C7-BCA0-DA2F6E1601B2.thumb.jpeg.6464b8a6420eeeab8fcd04e85ec9b6dc.jpeg

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

Upadek Brek Zaritha

 

Zwieńczenie minicyklu Brek Zarith nie ma już takiego ciężaru emocjonalnego jak dwie poprzednie części. Ot, opowieść o korupcjogennym wpływie władzy będąca pretekstem do wprowadzenia postaci Jolana i jego nadnaturalnych talentów. Na uwagę zasługuje kolejny pokaz zamiłowania Grzegorza Rosińskiego do architektury monumentalnej i ponowne pojawienie się przedstawiciela tej dziwnej rasy wielkich humanoidów, którzy stanowili gwardię Życzliwych w Aran (i afaik to jest ostatni ich występ). Strona techniczna wydania Orbity znowu przedstawia sobą trochę do życzenia, ale jest lepiej niż w poprzedniej części. 
7,5/10
 

(wiem, że teraz tytuł nie odmienia nazwy królestwa Shardara Mocnego (który chyba nawet przydomek zmienił), ale ja żyję erą Orbity :) )

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

Marneus Calgar

 

Marneus Calgar jest zbiorem wszystkich pięciu numerów marvelowskiej miniserii stanowiącej origin story jednego z najważniejszych Astartes czterdziestego tysiąclecia, chapter mastera Ultramarines. I jest to historia udana, choć ma swoje rysy. Autorzy zakładali chyba, że większość czytelników stanowić będą ludzie zupełnie nieobeznani z uniwersum, stąd czasem nieco nużące momenty objaśniające czym jest na przykład Space Marine lub na czym właściwie polega ta cała afera z Długą Wojną. Poza tym, historia jest naprawdę nieskomplikowana, Marneus idzie przez nią niczym czołg... którym w sumie w pewnym sensie jest. Mam też zastrzeżenie w stosunku do przedstawionych tu Adeptów Mechanicum - są naprawdę mocno ludzcy, mało jest w nich tego pochodzącego z Marsa chłodu. 
Tym niemniej: graficznie przedstawia się to naprawdę dobrze, kilka drobnych zwrotów akcji urozmaica jej monotonię, a pod koniec Calgar nauczył się nawet rzucać udane onelinery. No i to jest wh40k, na Imperatora!
7/10

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...