Zawodnicy powrócili z zimowego urlopu w doskonałej kondycji i bez większych problemów, nie licząc jedynie Mario Jelavicia, który złapał grypę, w związku z czym odesłałem go do domu, by w spokoju doszedł do zdrowia.
W międzyczasie kadra NK Solin uszczupliła się o jednego zawodnika. Ivan Bilonić, choć nadawał się do łatania dziur w składzie, nie zaliczał się jednak do kluczowych graczy pierwszego zespołu, a do tego nasz fundusz płac był obecnie mocno przekroczony, więc gdy zgłosił się po niego trzecioligowy Neretvanac, postanowiłem wysłuchać zainteresowanych. Sam Ivan nie miał nic przeciwko przeprowadzce, a drobne odciążenie finansów zawsze było mile widziane, więc Bilonić zmienił otoczenie na zasadzie wolnego transferu. Przynajmniej przypadkowo nie zasiliłem kadry żadnego z ligowych rywali.
Przygotowania do rundy wiosennej rozpoczęliśmy od sparingu z Kamenem. Latem przegraliśmy z tym rywalem 0:1, i to u siebie, więc teraz warto było się odegrać. Byliśmy zespołem zauważalnie lepszym, co sugerowało, że poczyniliśmy pewne postępy przez te kilka miesięcy, ale zabrakło udokumentowania tej różnicy kilkoma zdobytymi bramkami. Dobrze się zatem stało, że w 74. minucie przebłysk strzelecki zaprezentował wprowadzony na boisko Vidović, który pewnym strzałem zapewnił nam wygraną w towarzyskiej potyczce, dzięki której zmazaliśmy plamę z czerwca. Na wyjeździe. Kwita.